Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
W ciągu nocy i nad ranem ratownicy wydobyli spod gruzów budynku mieszkalnego w Kijowie, gdzie wczoraj trafiła rosyjska rakieta, 12 ciał, w tym 2-letnie dziecko. 1 sierpnia został ogłoszony dniem żałoby w Kijowie.
Ponad dobę nieprzerwanie trwają prace poszukiwawcze w dzielnicy Swiatoszyńskiej, gdzie 31 lipca 2025 roku po uderzeniu rosyjskiej rakiety zawalił się blok mieszkalny. Do tej pory ratownicy rozebrali 70% zniszczonej konstrukcji budynku. Wczoraj liczba ofiar zwiększała się z każdym rozgrzebywanym piętrem. Najpierw było wiadomo o sześciu osobach, które zginęły wskutek rosyjskiego ataku na Kijów (dwie osoby zginęły w innym miejscu). Pod wieczór służby informowały już o 16.
Według ostatnich informacji ukraińskiej Państwowej Służby ds. Sytuacji Nadzwyczajnych wczoraj Rosja zabiła w Kijowie 28 osób, w tym trójkę dzieci (2,6 i 17 lat). 159 osób zostało rannych, w tym 16 dzieci.
Z miejsca zdarzenia usunięto ponad 2000 ton gruzu. W akcję zaangażowanych jest zaangażowanych 180 ratowników i 60 sztuk sprzętu.
Tymur Tkaczenko, szef kijowskiej administracji wojskowej, informuje, że w dzielnicy Swiatoszyńskiej fala uderzeniowa wybiła prawie 5600 szyb. Wczoraj 232 osoby złożyły wnioski o pomoc finansową (10 000 hrywien, czyli ok. tysiąca złotych), a 7 osób złożyło wnioski o tymczasowe opłaty za wynajem.
W dzielnicy Słomiańskiej uszkodzono 101 budynków. 2822 wybitych okien. 20 dachów wymaga naprawy. O pomoc ubiegały się 624 osoby. W innych dzielnicach – Szewczenkiwskiej i Hołosijiwskiej – również są zniszczenia: m.in. mieszkań i placówek edukacyjnych.
31 lipca 2025 roku armia rosyjska przeprowadziła zmasowany atak na terytorium Ukrainy. Głównym celem była stolica Ukrainy. Rosjanie wystrzelili ponad 300 dronów i 8 pocisków rakietowych. Ukraińskiej obronie powietrznej udało się zneutralizować 288 dronów oraz trzy rakiety. Pięć rakiet i 21 dronów uderzyło w budynki.
Według Andrija Sybihi, ukraińskiego ministra spraw wewnętrznych, „Ukraina zainicjowała pilne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ w odpowiedzi na ostatnią eskalację terroru przez Rosję, która doprowadziła do ofiar śmiertelnych i zniszczeń w Kijowie”. Posiedzenie ma odbyć się dziś, 1 sierpnia, wieczorem.
„Putin odrzuca wysiłki na rzecz pokoju i chce przedłużyć wojnę. A świat ma niezbędną siłę, by go powstrzymać – poprzez zjednoczoną presję i oparte na zasadach stanowisko na rzecz pełnego, natychmiastowego i bezwarunkowego zawieszenia broni” – napisał Sybiha.
Pod koniec lipca Donald Trump dał Władimirowi Putinowi 10 dni na zakończenie wojny. Jeśli Rosja się nie zgodzi się, mają zostać na nią nałożone nowe sankcje.
„Myślę, że to, co robią, jest obrzydliwe. To jest obrzydliwe. To jest wojna Bidena. To nie jest moja wojna, ale powiedziałem, że jeśli dojdę do władzy, spróbuję to powstrzymać. Ale myślę, że to, co robi Rosja, jest bardzo smutne” – mówił dziennikarzom 31 lipca Trump.
I dalej:
„Tak, nałożymy sankcje. Nie wiem, czy on [Władimir Putin] się tym martwi, oni wiedzą o sankcjach. Wiem lepiej niż ktokolwiek inny o sankcjach, cłach i wszystkim innym, ale nie wiem, czy przyniesie to jakikolwiek efekt, ale zrobimy to” – powiedział prezydent USA.
Przeczytaj także:
Pozbawianie wolności pod pozorem legitymowania było stałą praktyką wobec uczestników protestów przeciw władzy PiS. ETPCz orzekł, że to niedopuszczalna praktyka.
Europejski Trybunał Praw Człowieka rozpatrzył skargę Ewy Siedleckiej, dziennikarki tygodnika Polityka. Siedlecka zaskarżyła do Trybunału sposób, w jaki została potraktowana przez Policję podczas kontrdemonstracji smoleńskiej 10 czerwca 2017.
Trybunał uznał, że wydłużone legitymowanie, które w przypadku dziennikarki trwało niemal 2 godziny i wiązało się z przetrzymywaniem jej (oraz innych demonstrujących) na podwórku pobliskiej kamienicy aż do zakończenia demonstracji, to niezgodne z prawem pozbawienie wolności. Tym samym przy zatrzymaniu dziennikarki naruszono jej prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego.
Co ustalił ETPCz?
Trybunał uznał więc, że aresztowanie skarżącej nie było zgodne z prawem.
Jak Ewa Siedlecka powiedziała w rozmowie z TVN24, „jest bardzo zadowolona, że trybunał uznał w jej sprawie naruszenie wolności osobistej”. Za najważniejszą część wyroku uznała tą, w której Trybunał stwierdza, że przedłużające się legitymowanie jest pozbawieniem wolności.
„Przedłużające się legitymowanie jest pozbawieniem wolności, nie jest przewidziane przez polskie prawo (...), nie jest środkiem ani proporcjonalnym, ani adekwatnym, czyli nie spełnia warunków zarówno Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, jak i naszej konstytucji” – powiedziała dziennikarka.
Podkreśliła jednak, że pozbawianie wolności pod pozorem legitymowania było stałą praktyką wobec uczestników protestów przeciw władzy PiS.
„Ten wyrok zobowiązuje państwo polskie do wyeliminowania takich sytuacji i do zmiany prawa tak, aby przedłużające się legitymowanie nie mogło być stosowane jako szykana w stosunku osób biorących udział w demonstracjach, protestach” – mówiła.
Dodała, że sytuacja z 10 czerwca 2017 roku to niejedyny raz, kiedy została w ten sposób zatrzymana przez policję. Jak cytuje TVN24, Siedlecka wyraziła nadzieję, że nowy minister sprawiedliwości Waldemar Żurek zapozna się z tym wyrokiem i podejmie jakieś kroki legislacyjne.
Do nielegalnego zatrzymania Ewy Siedleckiej doszło 10 czerwca 2017 roku. Siedlecka brała udział w zorganizowanej przez Obywateli RP blokadzie manifestacji smoleńskiej. Protestujący byli usuwani przez policję pod zarzutem przeszkadzania w legalnym zgromadzeniu.
Dziennikarka, podobnie jak kilka innych osób, została wyniesiona przez policjantów, a następnie zatrzymana na niemal 2 godziny na dziedzińcu pobliskiej kamienicy, przy czym policjanci poinformowali ją, że to nie jest zatrzymanie, muszą tylko sprawdzić, czy nie jest poszukiwana. Sprawdzanie jej dokumentów trwało dwie godziny, w tym czasie nie dopuszczono do niej adwokata. Siedlecka nie przyjęła też mandatu w wysokości 500 zł.
Od razu po zdarzeniu o szczegółach opowiedziała OKO.press. Zapowiedziała, że złoży skargę.
Przeczytaj także:
Rząd planuje przedłużenie kontroli na graniach z Niemcami i Litwą. Obecnie obowiązują one do 5 sierpnia, bo zostały wprowadzone 7 lipca na 30 dni.
Rząd planuje przedłużenie kontroli na graniach z Niemcami i Litwą. Obecnie obowiązują one do 5 sierpnia, bo zostały wprowadzone 7 lipca na 30 dni. Teraz mają zostać przedłużone do 4 października. Rozporządzenie w tej sprawie wydał minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński. W czwartek projekt został przekazany do uzgodnień międzyresortowych. Ma ono wejść w życie 6 sierpnia.
Kontrole obowiązują obecnie w 52 miejscach na granicy polsko-niemieckiej oraz w 13 miejscach a na granicy polsko-litewskiej. Ale – jak informuje PAP – rząd planuje niedużą modyfikację miejsca obowiązywania kontroli.
Na granicy polsko-niemieckiej kontrole obejmą także pieszo-rowerowe przejście graniczne w miejscowości Nowe Warpno-Rieth. Kontrola będzie prowadzona na odcinku 50 m przed wejściem na most.
Ponadto rozszerzony będzie zasięg kontroli na promenadzie w Świnoujściu. Kontrole obejmą także teren przyległej plaży.
Poza tym w trzech miejscach ze względu na całkowity brak ruchu granicznego znikną kontrolę. Chodzi o przejście w Miłowie-Eisenhüttenstadt, Widuchowej i Gryfinie. Te zmiany mają zapewnić efektywne wykorzystanie zasobów kadrowych policji i Straży Granicznej.
Kontrole na granicy polsko-niemieckiej oraz polsko-litewskiej zostały wprowadzone 7 lipca po tym, jak przez kilka tygodni prawica grzmiała, że „Polskę zalewa fala nielegalnej migracji”.
Jako takie traktowane były obserwowane na przejściach granicznych przypadki zawracania z Niemiec osób nieposiadających dokumentów uprawniających do wjazdu na teren Niemiec lub przekazywanie przez niemiecką policję w ręce polskich służb migrantów wydalanych z Niemiec, którzy dostali się do kraju z terytorium Polski. Obie te procedury, zgodne z prawem i wcale nie nasilone jakoś szczególnie w ostatnim czasie, stały przyczynkiem do wzniecania antyimigranckich nastrojów i budowania na tym poparcia politycznego.
Od czerwca na granicy polsko-niemieckiej pojawiły patrole tzw. „Ruchu Obrony Granic” zainicjowanego przez działacza skrajnej prawicy Roberta Bąkiewicza. Aktywiści prowadzili samozwańcze kontrole na granicach sugerując, że zastępują niedziałające państwo. Na fali tych nastrojów społecznych Prawo i Sprawiedliwość ogłosiło organizację marszu antyimigranckiego, którzy ma przejść przez Warszawę 11 października.
Przeczytaj także:
Parlament Ukrainy przegłosował ustawę przywracającą niezależność dwóch najważniejszych instytucji antykorupcyjnych w kraju. „Władza to naród!” – skandowali protestujący, którzy od ponad tygodnia domagali się odwrócenia negatywnych zmian w prawie.
Parlament Ukrainy w dwóch czytaniach przyjął w czwartek 31 lipca ustawę przywracającą niezależność Narodowego Biura Antykorupcyjnego (NABU) oraz Specjalistycznej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAP). Za przyjęciem ustawy zagłosowało 331 parlamentarzystów, nikt nie był przeciw. Głosowanie było transmitowane na żywo w internecie.
Ustawę natychmiast podpisał marszałek Rady Najwyższej Ukrainy Rusłan Stefanczuk. Teraz trafi ona do podpisu na biurko prezydenta Wołodymyra Zełenski. Zełenski ustawę podpisze, bo sam ją złożył.
Przyjęta w czwartek 31 lipca ustawa, przywracająca niezależność instytucji antykorupcyjnych, zakłada m.in.:
Ustawa została pozytywnie zaopiniowana przez NABU i SAP. Przedstawiciele tych instytucji uznali, że projekt przedłożony przez prezydenta Ukrainy w trybie pilnym, „przywraca wszystkie uprawnienia proceduralne i gwarancje niezależności NABU i SAP”.
Tak błyskawiczne procedowanie ustawy to efekt ogromnych kontrowersji, które wzbudziła próba podporządkowania Specjalistycznej Prokuratury Antykorupcyjnej Prokuratorowi Generalnemu oraz wzmocnienia wpływu Prokuratora Generalnego na Narodowe Biuro Antykorupcyjne. Takie regulacje zaproponował prezydent Wołodymyr Zełenski, a ukraiński parlament przyjął je 22 lipca, co spowodowało falę spontanicznych protestów społecznych.
Obie agencje były jednym z głównych osiągnięć Rewolucji Godności w 2014 roku. Jako specjalne niezależne organy zostały utworzone w celu zwalczania korupcji wśród urzędników wysokiego szczebla, w tym byłych prezydentów, parlamentarzystów, sędziów, urzędników państwowych i prokuratorów.
Po decyzji Zełenskiego z 22 lipca w kraju – mimo wojny – wybuchły spontaniczne protesty. 23 lipca miały się one odbyć się w 17 ukraińskich miastach. Na ulice wyszły tysiące ludzi, głównie młodzież. Jest to największy protest antyrządowy od początku pełnoskalowej wojny. Według Ukraińców władza naruszyła zaufanie społeczeństwa.
„Korupcja bije brawa”, „Gniew ludu jest straszniejszy od NABU i SAP”, „Mój mąż zginął, żeby w tym kraju nie było samowolki”, „Chcecie [mieć] jak w Rosji?”, „Zostawcie w spokoju NABU”, „Na ch*ja mi system, który pracuje przeciwko mnie?”, „Żyje korupcja, umiera przyszłość”, „Nie jesteśmy Rosją. Z nami tak nie wolno” – takie hasła nieśli protestujący na transparentach. Władze okazały się zupełnie zaskoczone skalą protestów.
Na władze Ukrainy spadła też fala krytyki ze strony partnerów międzynarodowych. Wyjaśnień w sprawie i przywrócenia niezależności instytucji antykorupcyjnych domagała się m.in. szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
Presja przyniosła pozytywny skutek. Zmiany zostały odwrócone.
Przeczytaj także:
W czwartek około 5 rano w Sosnowcu agresywny mężczyzna z maczetą usiłował zaatakować policjantów. Policjanci oddali do niego strzały, mężczyzna zmarł. W mediach społecznościowych pojawiły się wpisy, że atakujący był migrantem. Policja dementuje te doniesienia.
„Dziś około 4.50 w Sosnowcu Polska Policja zastrzeliła inżyniera z maczetą. Ruszył w ich stronę w agresywny sposób” – napisał na X Marek Jakubiak, były skrajnie prawicowy kandydat na prezydenta. Mianem „inżynierów” prawica pogardliwie określa osoby o ciemniejszym kolorze skóry, które uznaje za migrantów.
Miłosz Kłeczek, prowadzący programy w Telewizji Republika, oznajmił na X:
„Sosnowiec. Zaczęło się. Wczoraj Tusk coś mówił o tolerancji dla obcokrajowców. Oni Nas wykończą jeśli nie zatrzymamy tego napływu nielegalnej migracji” – napisał.
Takich wpisów pojawiły się na X tysiące – hasłem „maczeta” opatrzonych zostało już niemal 6 tysięcy postów od rana. Jedni sugerowali, że napastnikiem był imigrant, inni temu zaprzeczali, a jeszcze inni domagali się ujawnienia narodowości sprawcy.
O tym, co naprawdę się wydarzyło, poinformowała śląska Policja.
„Dzisiaj ok. godz. 5.00 sosnowieccy policjanci zostali wezwani na interwencję przy ul. Mikołajczyka, gdzie według zgłoszenia ulicą poruszał się pobudzony mężczyzna z maczetą w dłoni. Wcześniej miał on uszkodzić zaparkowane samochody osobowe i miejski autobus. Gdy policjanci dotarli na miejsce, mężczyzna skierował swoją agresję na nich i nie wykonywał poleceń mundurowych. W związku z bezpośrednim zagrożeniem dla życia i zdrowia, policjanci użyli broni palnej, oddając strzały w kierunku napastnika. Z uwagi na odniesione przez agresora obrażenia, na miejsce skierowana została załoga pogotowia ratunkowego. Mężczyzna został przetransportowany do szpitala, gdzie zmarł. Cały czas na miejscu zdarzenia prowadzone są czynności pod nadzorem prokuratora, w związku z tym ul. Mikołajczyka jest zamknięta” – poinformowała Policja w pierwszym wpisie.
W kolejnym wpisie Policja zdementowała twierdzenia o tym, że mężczyzna był obcokrajowcem.
„Dementujemy pojawiające się informacje, jakoby mężczyzna, wobec którego interweniowali dziś w nocy sosnowieccy policjanci, był migrantem, czy też, że Policja ukrywa jego narodowość. To Polak. Mężczyzna nie posiadał przy sobie dokumentów, konieczne było potwierdzenie jego tożsamości. Prosimy o niewykorzystywanie tego typu tragicznych zdarzeń do celowego wprowadzania opinii publicznej w błąd” – czytamy we wpisie.
Do sprawy odniósł się też Jacek Dobrzyński, rzecznik MSWiA.
W Polsce od wielu miesięcy dochodzi do zaostrzenia nastrojów antyimigranckich ze względu na polityczne wykorzystywanie tego tematu przez prawicę i skrajną prawicę. Politycy prawicy donoszą, jakoby Polskę „zalewała fala nielegalnej imigracji”, a migranci przedstawiani są jako zagrożenie. Ta antyimigrancka narracja bardzo często oparta jest na dezinformacji – jak w powyższym przypadku.
Jak na łamach OKO.press pisała Magdalena Chrzczonowicz, jesteśmy świadkami postępującej normalizacji ksenofobii i rasizmu. Doszło już do tego, że niektórzy politycy na łamach mediów publicznie chwalą ksenofobię. „Ksenofobia jest ważnym elementem naszej wspólnoty narodowej. Piętnowanie ksenofobii i wygaszenie tej postawy na Zachodzie doprowadziło do gwałtów i aktów terrorystycznych, dlatego trzeba pielęgnować ksenofobię” – mówił w TOK FM 18 lipca 2025 Konrad Berkowicz z Konfederacji.
Polskę ogarnia atmosfera pogromowa.
Z tego powodu mamy do czynienia z rosnącą liczbą przestępstw z nienawiści na tle etnicznym i rasowym.
W sobotę 26 lipca kibic częstochowskiej drużyny piłkarskiej zaatakował nożem czarnoskórego obywatela Zimbabwe, bo ten odmówił wyjścia z baru w centrum Częstochowy, w którym przebywał z kolegą. Sprawę opisywała częstochowska „Wyborcza”. 30-letni Polak ranił obcokrajowca w klatkę piersiową nożem z 15-centymetrowym ostrzem. Zaatakowany miał szczęście – rana, choć głęboka, okazała się nie zagrażać jego życiu, bo ostrze zatrzymało się na żebrach.
To niejedyny taki przypadek. W lipcu w Wałbrzychu pobity został przebywający w Polsce legalnie Paragwajczyk. Ktoś wcześniej fałszywie doniósł do policji, że mężczyzna filmuje na ulicy dzieci. Policjanci dokładnie sprawdzili jego telefon. Nie było tam ani zdjęć, ani żadnych filmów, na których byłyby dzieci. O sprawie poinformował Jacek Dobrzyński, rzecznik MSWiA.
Przeczytaj także: