Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Warszawski sąd skazał trzech Ukraińców, którzy w ramach zorganizowanej grupy przestępczej brali udział w podpalaniu sklepów wielkopowierzchniowych na terenie Unii Europejskiej. Wśród nich była hala targowa przy ulicy Marywilskiej 44 w Warszawie
Sąd Okręgowy Warszawa-Praga uznał Serhiiego R., Pavla T. oraz Vladyslava Y. winnych udziału w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze sabotażowo-terrorystycznym, która podpalała obiekty wielkopowierzchniowe w całej Unii.
Serhii R. i Pavlo T. zostali skazani również za utrudnianie śledztwa dotyczącego podpalenia sklepu IKEA w Wilnie (9 maja 2024 r.) oraz hali przy ul. Marywilskiej 44 w Warszawie (12 maja 2024 r.). Mieli oni pomóc Serhiiemu Chalyi, podejrzewanemu o kierowaniu grupą, uciec z Polski. Zorganizowali mu zakwaterowanie w warszawskim hotelu, pomogli kupić bilety lotnicze, przewieźli go z Polski do Czech, a także opłacili jego pobytu w hotelu w Austrii.
Pavlo T. został skazany na karę 5,5 lat więzienia, Serhii R. na 2,5 roku, a Vladyslav Y. na jeden rok i cztery miesiące pozbawienia wolności. Wyrok jest nieprawomocny.
Ukraińcy zostali skazani w ramach wielowątkowego śledztwa dotyczącego między innymi podpalenia sklepu OBI przy ulicy Radzymińskiej w Warszawie (14 kwietnia 2024 r)., podpalenia sklepu IKEA w Wilnie (9 maja 2024 r.), podpalenia Centrum Handlowego Marywilska 44 w Warszawie (12 maja 2024 r.), a także przygotowania do podpalenia sklepu IKEA w Rydze na Łotwie.
Członkowie grupy konstruowali urządzenia zapalające umożliwiające zdalne wywołanie pożaru. Następnie rejestrowali pożary, a nagrania przesyłali do zleceniodawców przebywających na terenie Federacji Rosyjskiej. Publikowali je również na rosyjskich portalach propagandowych.
Według ustaleń prokuratury, pożar przy Marywilskiej był efektem podpalenia dokonanego na zlecenie wywiadu Federacji Rosyjskiej. Bezpośredni sprawcy podpalenia pozostają nieznani, ale śledczy wskazują na koordynację działań przez Serhiiego Chalyi, który jest obecnie poszukiwany europejskim nakazem aresztowania i czerwoną notą Interpolu.
Hala centrum przy Marywilskiej spłonęła nad ranem 12 maja 2024 roku. Nikt nie ucierpiał, ale dużą część dobytku i możliwość zarobkowania utraciły tysiące osób tam pracujących. Pod koniec lutego 2025 firma zarządzająca centrum zapowiedziała, że odbudowa hali może zostać zakończona w przyszłym roku.
Śledztwa OKO.press ujawniły, w jaki sposób rosyjskie służby werbują ochotników do wykonywania aktów sabotażu. Więcej przeczytasz w tekstach Anny Mierzyńskiej:
Przeczytaj także:
Trump zrywa negocjacje z Kanadą po tym, jak władze kanadyjskiej prowincji Ontario wykorzystały fragmenty przemówienia byłego prezydenta USA Ronalda Reagana w telewizyjnym spocie krytykującym amerykańskie cła
Donald Trump ogłosił natychmiastowe zakończenie wszelkich negocjacji handlowych z Kanadą po emisji spotu telewizyjnego krytykującego amerykańskie cła, w którym zacytowano byłego prezydenta USA Ronalda Reagana.
„Kanada oszukiwała i została złapana” – napisał Trump. Według amerykańskiego przywódcy reklama była próbą wpłynięcia na rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego USA, który 5 listopada zajmie się kwestią legalności decyzji podjętych przez Trumpa w sprawie podwyższenia taryf celnych.
Spot został sfinansowany przez władze kanadyjskiej prowincji Ontario, która szczególnie odczuwa skutki eskalacji wojny handlowej między USA a Kanadą.
Minutowy klip, skierowany do amerykańskiej publiczności, zawiera fragmenty prezydenckiego przemówienia radiowego Reagana, które zobrazowano zdjęciami pracowników i ich rodzin, nowojorskiej giełdy papierów wartościowych, a także statków towarowych i dźwigów pod flagami USA i Kanady.
Według administracji Trumpa słowa te zostały wyrwane z kontekstu i zmanipulowane.
Przemówienie z kwietnia 1987 roku zostało wyemitowane tuż przed wizytą premiera Japonii w USA, do której doszło wkrótce po tym, jak Reagan nałożył cła importowe na niektóre japońskie produkty, w tym chipy komputerowe. W przemówieniu Reagan wyjaśniał motywy tej decyzji.
W kanadyjskim spocie zacytowano jego fragment:
„Kiedy ktoś mówi: »Nałóżmy cła na import z zagranicy«, wygląda to na patriotyczne zachowanie polegające na ochronie amerykańskich produktów i miejsc pracy. Czasami, przez chwilę, to działa, ale tylko przez krótki czas. Ale w dłuższej perspektywie takie bariery handlowe szkodzą każdemu amerykańskiemu pracownikowi i konsumentowi.
Wysokie cła nieuchronnie prowadzą do odwetu ze strony państw obcych i wywołania zaciekłych wojen handlowych. Wtedy następuje najgorsze: rynki się kurczą i załamują, firmy i gałęzie przemysłu upadają, a miliony ludzi tracą pracę.
Na całym świecie rośnie świadomość, że drogą do dobrobytu wszystkich narodów jest odrzucenie protekcjonistycznego ustawodawstwa i promowanie uczciwej i wolnej konkurencji. Miejsca pracy i wzrost gospodarczy w Ameryce są zagrożone”.
Tuż po objęciu drugiej kadencji, Donald Trump rozpoczął wojnę handlową, podnosząc cła wobec niemal wszystkich państw na świecie, w tym także Unii Europejskiej.
W marcu Waszyngton nałożył 25 proc. cło na import kanadyjskich towarów, w tym drewna, stali, aluminium i samochodów. W reakcji na działania Trumpa, Kanada również podwyższyła cła na amerykańskie towary. W sierpniu Trump znów odpowiedział podwyżką, tym razem do 35 proc.
Do USA trafia ponad trzy czwarte kanadyjskiego eksportu, a wartość towarów i usług przekraczających granicę wynosi prawie 3,6 mld dolarów kanadyjskich (1,9 mld funtów brytyjskich) dziennie.
Premier Kanady, Mark Carney, powiedział, że jest „rozczarowany” decyzją Trumpa o podniesieniu w sierpniu poziomu ceł do 35 proc.
Obaj przywódcy spotkali się na początku października, aby złagodzić napięcia i przygotować się do przeglądu umowy handlowej między USA, Meksykiem i Kanadą.
Carney zapowiedział, że będzie kontynuował negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi i będzie pracował nad zniesieniem barier handlowych w Kanadzie, aby pobudzić nowe inwestycje i zachęcić konsumentów do kupowania towarów kanadyjskich, jednocześnie dywersyfikując rynki eksportowe.
Przeczytaj także:
Jarosław Kaczyński wzywa do podniesienia wydatków na zbrojenia do minimum 5 proc. PKB. Koncepcja demokracji zbrojnej ma być potężniejszą wersją amerykańskiej doktryny Pax Americana
W Katowicach rozpoczęła się dwudniowa konwencja programowa PiS. Podczas wystąpienia otwierającego Jarosław Kaczyński przekonywał, że państwa „prawdziwie” demokratyczne powinny przestawić się na funkcjonowanie w trybie „demokracji zbrojnej”.
“Każde z tych państw musi wydawać co najmniej 5 proc. PKB na obronę. To jest sporo, chociaż mniej niż wydawały państwa na obronę pod koniec lat osiemdziesiątych przed załamaniem się systemu komunistycznego. Wtedy było to 5,9 proc. PKB” – przekonywał prezes PiS.
Jak podkreślał, koncepcja demokracji zbrojnej jest „nową, szerszą, potężniejszą wersją Pax Americana”.
„Amerykanie bywają trudni, to trzeba sobie jasno powiedzieć, ale czego oni od nas nie chcą? Nie chcą nam zabrać państwa. Niemcy chcą nam zabrać państwo. Francuzi razem z nimi. Biurokracja europejska pali się aż do tego. A Amerykanie tego nie chcą” – mówił Kaczyński.
Zła Unia Europejska i godne naśladowania Stany Zjednoczone będzie motywem przewodnim tej konwencji. Wśród pomysłów na nową konstytucję przebijają inspiracje amerykańskim systemem prezydenckim.
„Prezydent powinien mieć prawo wydawania rozporządzeń z mocą ustawy w obszarze bezpieczeństwa” – przekonywał poseł PiS Krzysztof Szczucki.
Dwudniowa (24-25 października) konwencja programowa PiS odbywa się pod hasłem “Myśląc: Polska”.
“Program PiS musi koncentrować się wokół kluczowych obszarów takich jak bezpieczeństwo, sprawy społeczne, w tym mieszkalnictwo oraz służba zdrowia, a także sprawy gospodarcze” – powiedział Jarosław Kaczyński.
Wśród 132 paneli poświęconych bezpieczeństwu, polityce zagranicznej, obronności czy ochronie zdrowia, zaplanowano m. in. debatę o wschodniej flance NATO z udziałem byłego szefa MON Mariusza Błaszczaka oraz dyskusję o tworzeniu nowej konstytucji z udziałem m.in. b. prezes Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej.
Przeczytaj także:
Decyzja o udzieleniu Ukrainie 140 mld euro pożyczki została odroczona do kolejnego szczytu unijnych przywódców. Na “szalony plan” UE nie zgadza się premier Belgii
Podczas szczytu 23 października unijni przywódcy omawiali plan tzw. pożyczek reparacyjnych dla Ukrainy. Miałyby być one finansowane z zamrożonych w UE aktywów rosyjskiego banku centralnego, jednak bez formalnej konfiskaty środków. W ten sposób wykorzystanych miałoby być 140 mld euro z zamrożonych w UE rosyjskich aktywów.
Tej decyzji sprzeciwia się jednak premier Belgii Bart De Wever (na zdjęciu powyżej). Jak twierdzi, taka operacja niesie ze sobą ogromne ryzyko finansowe i prawne dla Belgii, gdzie przechowywana jest większość aktywów rosyjskiego banku centralnego. De Wever twierdzi, że Komisja Europejska nie przygotowała podstawy prawnej dającej 100-procentową gwarancję, że takie działanie jest zgodne z prawem międzynarodowym.
„Belgia nie jest za tym, by pieniądze te wróciły do Moskwy„ – powiedział De Wever dziennikarzom po szczycie. ”Ale nie może być jedynym krajem narażonym na konsekwencje" – podkreślił.
Belgijski premier dodał, że to dla niego trochę „gorzkie”, że teraz Belgia jest oskarżana o bycie "niechętnym państwem”. Ale myśl o tym, że belgijscy podatnicy mieliby jako jedyni ponieść konsekwencje decyzji unijnych przywódców, określił jako „całkowicie szaloną”.
Do rozmów o pożyczce unijni przywódcy mają wrócić na kolejnym szczycie, które odbędzie się w grudniu.
Dotychczas unijne rządy oraz Europejski Bank Centralny obawiały się złamania prawa międzynarodowego przy potencjalnym wykorzystaniu zamrożonych rosyjskich aktywów do uzbrojenia i odbudowy Ukrainy. W miarę przedłużania się wojny, ta perspektywa stała się jednak coraz bardziej realna. Państwom członkowskim coraz trudniej jest przeznaczać kolejne miliardy z własnych budżetów na pomoc Ukrainie.
UE kontynuuje jednak zwiększanie nacisków na Rosję. Rządy UE zgodziły się na przyjęcie kolejnego, 19 pakietu sankcji na Rosję. Pakiet nakłada kolejne sankcje na rosyjską flotę cieni i nakazuje całkowitą rezygnację z zakupów rosyjskich surowców energetycznych.
Naciski na Rosję zwiększają także Stany Zjednoczone. W tym tygodniu USA objęły kolejnymi sankcjami dwa największe koncerny naftowe w Rosji.
Więcej o sprawie pożyczek reparacyjnych dla Ukrainy przeczytasz w poniższych tekstach:
Przeczytaj także:
Putin zapowiedział, że w razie użycia amerykańskich Tomahawków wobec Rosji jej odpowiedź będzie „oszałamiająca”. Rosja nie ugnie się też pod nowymi sankcjami amerykańskimi, gdyż jest „szanującym się krajem”. Sankcje na rosyjską ropę doprowadzą do wzrostu jej cen na całym świecie, co uderzy w republikańska władzę w USA przed wyborami do Kongresu za rok.
Po odwołaniu przez Donalda Trumpa szczytu w Budapeszcie głos 23 października zabrał osobiście Putin. Zrobił to przy okazji Zjazdu Rosyjskiego Towarzystwa Geograficznego, co wskazuje, że wystąpienie było organizowane w ostatniej chwili.
Takie osobiste odpowiedzi Putina nie są częste. Wskazuje to, że Moskwa wiązała ze szczytem Trump-Putin wielkie nadzieje, a odwołanie szczytu jest dla niej ciosem.
Putin powiedział zwołanym do zjazdowego hallu „dziennikarzy” (na zdjęciu), że to Amerykanie chcieli się spotkać w Budapeszcie, a on, Putin, się tylko zgodził. To, że rozmów w końcu nie będzie, jest oczywiście ze szkodą dla wzajemnych rosyjsko-amerykańskich stosunków, które „dopiero zaczęły się poprawiać”. Ale Rosja się nie ugnie – także pod presją nowych sankcji przyjętych przez USA. Bowiem „żaden szanujący się kraj nie robi niczego pod presją”, a te sankcje są właśnie „próbą wywarcia presji na Rosję”.
Gospodarczo Rosja sobie z nimi poradzi – zapewniał Putin. One „są one dla nas poważne, oczywiście, to jasne. I będą miały pewne konsekwencje, ale nie będą miały znaczącego wpływu, zwłaszcza na nasz dobrobyt gospodarczy” – powiedział Putin.
Jednocześnie Putin kpił z nowego, 19. pakietu europejskich sankcji (wcześniej propaganda Kremla zapewniała, że pakiet nie zostanie przyjęty dzięki sprzeciwowi Słowacji i Węgier). Oprócz zakazu kupowania rosyjskiego skroplonego gazu ziemnego (LNG) do końca 2026 roku, pakiet ten obejmuje sankcje wobec 21 osób i 41 podmiotów. A także zakaz transakcji z kilkoma kolejnymi rosyjskimi bankami. „Zakaz sprzedaż toalet do Rosji będzie ich drogo kosztować. Wydaje mi się, że [toalety] faktycznie będą im potrzebne w obecnej sytuacji, jeśli będą kontynuować tę politykę wobec Federacji Rosyjskiej” – szydził Putin.
Natomiast gdyby USA użyły przeciwko Rosji Tomahawków, „reakcja będzie bardzo silna, a nawet oszałamiająca. Niech się nad tym zastanowią”.
Ta groźba jest o tyle ważna, że wcześniej Putin opowiadał, że Tomahawki nie mają znaczenia dla Rosji. Może wyrządza jakieś szkody, ale ostatecznie Rosja nauczy się je zestrzeliwać.
Putin mówił też, że nowe utrudnienia w sprzedażny rosyjskiej ropy doprowadzi do wzrostu cen na całym świecie, w tym w USA. „Biorąc pod uwagę wewnętrzny kalendarz polityczny Stanów Zjednoczonych, jasne jest, jak delikatne będą niektóre procesy w tym zakresie. Ci, którzy naciskają na takie decyzje obecnej administracji, muszą zrozumieć, dla kogo pracują”. Putin dodał, że osobiście ostrzegał przed tym Trumpa w rozmowie telefonicznej 16 października.
Dla Trumpa Putin miał też jednak – oprócz gróźb – ofertę handlową: „Jeśli ostatecznie pokonamy presję i przejdziemy do poważnej dyskusji o długoterminowej przyszłości, w tym w sferze gospodarczej, będziemy mieli wiele obszarów do wspólnej pracy. Generalnie jesteśmy do tego przygotowani, ale jak widzimy, zależy to nie tylko od Federacji Rosyjskiej, ale także od naszych partnerów” – powiedział.
23 października Donald Trump w zasadzie ostatecznie odwołał spotkanie z Putinem w Waszyngtonie. Propaganda Kremla zapowiadała je jako gigantyczny sukces Putina, który miał zmienić politykę USA wobec Rosji i przy okazji upokorzyć europejskich sojuszników Ukrainy – przez wybór na spotkanie stolicy Węgier Orbána.
Odwołaniu spotkania towarzyszyły nowe amerykańskie sankcje na rosyjskie koncerny naftowe. Są nowego typu. Nie dotyczą po prostu rosyjskiej ropy, ale uderzają w interesy tych koncernów, w tym w ich spółki na całym świecie, w tym np. w Niemczech czy Indiach.
Jeśli chodzi o dostawy broni dla Ukrainy, to Trump powiedział, że tego w ogóle nie robi – przekazuje bowiem uzbrojenie NATO.
Spotkanie Putin-Trump zostało odwołane, kiedy okazało się, że Rosja w żaden sposób nie godzi się na rozejm w Ukrainie „na linii frontu”. Przerwać walki zamierza dopiero po całkowitym podporządkowaniu sobie sąsiedniego kraju. Spotkanie zaproponował Trump, ale po tym, jak zadzwonił do niego Putin, najwyraźniej wystraszony zapowiedziami Trumpa o możliwości dostarczenia Ukrainie Tomahawków.
Propozycję nowych negocjacji Trump kupił. A Moskwa najwyraźniej liczyła, że prezydent USA , który zgodził się na Alasce 15 sierpnia, żeby już nie rozmawiać o rozejmie, tylko wynegocjować pokój, zgodzi się teraz w Budapeszcie na warunki Kremla:
Rosja musiała założyć, że na takie „zarządzanie światem” dające szansę na zyskowne umowy handlowe Trump pójdzie. Trump jednak, po doprowadzeniu do rozejmu w Gazie, nie chce długotrwałych negocjacji, ale szybkiego rozejmu w Ukrainie.
Rosja wprost powiedziała, że się na to nie zgodzi. I to jest istotna zmiana w relacjach Kremla z Waszyngtonem.
Po rosyjskiej odmowie amerykańska administracja ogłosiła, że Trump włączy się w europejskie prace nad planem dla Ukrainy. Ma to doprowadzić nie tylko do rozejmu, ale i do objęcia Ukrainy międzynarodowymi gwarancjami bezpieczeństwa. I to realizacją tych gwarancji – a nie zarządzaniem Ukrainą na moskiewską modłę – miałaby się zająć rada pokojowa, której przewodniczyłby Donald Trump. Rozejm nie oznaczałby uznania rosyjskich podbojów w Ukrainie.
Na plan ten zgodziła się Ukraina.
Przeczytaj także: