Na kongresie Przyszłość Polska prezes Jarosław Kaczyński przedstawił kandydata „obywatelskiego". To obecny prezes IPN Karol Nawrocki, nominat PiS.
Lewicowa koalicja, która wygrała lipcowe wybory we Francji, Nowy Front Ludowy (NFL), wskazała kandydatkę na premiera. Jest nią 37-letnia Lucie Castets, ekonomistka, dyrektorka finansowana paryskiego ratusza. Ale prezydent Macron nie zamierza powoływać nowego premiera co najmniej do połowy sierpnia – donosi Le Monde.
„Nie chodzi o osobę kandydatki. Do połowy sierpnia musimy pozostać skoncentrowani na olimpiadzie. Później moim zadaniem będzie wskazanie premiera, który otrzyma jak najszersze poparcie” – powiedział Emmanuel Macron na antenie France 2 we wtorek 23 lipca wieczorem, godzinę po tym, jak Nowy Front Ludowy ogłosił nazwisko kandydatki.
Lucie Castets to osoba nieznana opinii publicznej. Jest ekonomistą po prestiżowej Państwowej Szkole Administracji, przez ostatnie lata pracowała w paryskim ratuszu, w tym jako dyrektorka finansowa.
Cztery partie sojuszu NFP – Francja Niepokorna, Socjaliści, Zieloni i Komuniści – przez ponad dwa tygodnie spierały się o nazwisko kandydata. We wspólnym oświadczeniu napisali, że Castets jest „liderką walk na rzecz obrony i promocji usług publicznych”, ma doświadczenie w „walce z uchylaniem się od płacenia podatków i przestępczością finansową” oraz „przeciwko pomysłowi ustaleniu wieku emerytalnego na 64 lata”. Tu liderzy koalicji odnieśli się do reformy systemu emerytalnego przeprowadzonej przez partię Macrona, która doprowadziła do intensywnych protestów w 2023 r. Partie zapewniły o swoim „pełnym zaangażowaniu u jej boku w rządzie, który będzie kierować”.
W wywiadzie udzielonym agencji AFP, opublikowanym kilka minut po ogłoszeniu przez koalicję jej nazwiska, Castets oświadczyła, że przyjęła nominację „z wielką pokorą, ale także wielkim przekonaniem”, wierząc, że jest „poważnym i wiarygodnym kandydatem” na premiera.
Dodała, że jednym z jej głównych priorytetów będzie „uchylenie reformy emerytalnej” forsowanej przez rząd Macrona i wdrożenie nowej reformy podatkowej, „aby każdy płacił sprawiedliwe podatki”.
Lewicowa koalicja Nowy Front Ludowy wygrała przedterminowe wybory parlamentarne we Francji, zdobywając 193 z 577 mandatów w Zgromadzeniu Narodowym, ale to o niemal sto mandatów mniej niż potrzeba do sprawowania rządów (większość stanowi 289 mandatów). Nowy Front Ludowy potrzebuje więc koalicjanta, którym najpewniej będą ugrupowania z przedwyborczej koalicji stworzonej przez Macrona Razem dla Republiki (164 mandaty). Ale na linii Nowy Front Ludowy – Razem dla Republiki nie toczą się jeszcze żadne rozmowy koalicyjne.
Macron powiedział we wtorkowym wywiadzie, że „pytanie wciąż brzmi, jaka większość może wyłonić się ze Zgromadzenia, aby francuski rząd mógł uchwalić reformy, uchwalić budżet i posunąć kraj do przodu” – czym bardzo zdenerwował liderów lewicowej koalicji.
„Prezydent chce narzucić nam swój republikański front siłą” – Le Monde cytuje wypowiedź Jean-Luc Mélenchona, lidera Francji Niepokornej.
Olivier Faure, szef Partii Socjalistycznej, wezwał Macrona do uszanowania wyników wyborów.
„Kiedy zwołujesz wybory, ryzykując wywołanie chaosu, szanujesz ich wynik. Odmowa uszanowania wyniku wyborów to najgorsza polityka, która prowadzi do najgorszego rodzaju polityki” – powiedział.
Macron powiedział, że oczekuje, że „partie wyjdą ze swojej strefy komfortu i wypracują kompromis”.
W sprawie immunitetu Marcina Romanowskiego orzeknie sąd drugiej instancji. W koalicji rządzącej wciąż trwa spór o aborcję.
Prokuratura zaskarży decyzję sądu o uwolnieniu Marcina Romanowskiego. Śledczy uważają, że Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa popełnił błąd, wypuszczając z aresztu byłego wiceministra, któremu prokuratura stawia zarzuty w związku z nadzorem nad Funduszem Sprawiedliwości.
Ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Dziemianowicz-Bąk oraz premier Donald Tusk zapowiedzieli podczas wspólnej konferencji, że cała koalicja rządząca poprze projekt obywatelski wprowadzenia tzw. renty wdowiej.
Donald Tusk odrzucił możliwość powrotu w kwestii aborcji do sytuacji z 1993 roku, co postuluje PSL. „Sprawy zaszły za daleko”.
Pod Sejmem odbyła się demonstracja proaborcyjna. Aktywistki organizacji kobiecych rugały polityków PSL-u oraz Romana Giertycha za głosowanie w sprawie depenalizacji. Posła KO wzywano do oddania mandatu, wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza — do dymisji.
Wezwany do kraju ambasador Polski w USA Marek Magierowski chce „porozumienia” z MSZ — napisała Wirtualna Polska. W ramach „porozumienia” Magierowski wyliczył prawie milion złotych „rekompensaty”, zakładając, że „swoją funkcję wypełniałby zwyczajowo przez pełne cztery lata, czyli do 23 listopada 2025 roku.
Komisarz Praw Człowieka RE apeluje do Senatu RP: nie przyjmujcie ustawy o użyciu broni w tym kształcie. „Powoływanie się na bezpieczeństwo narodowe nie może służyć jako carte blanche do wprowadzania środków, które budzą wątpliwości co do zgodności ze standardami w zakresie praw człowieka” – czytamy w piśmie.
Sytuacja obrońców pozostaje trudna. Ukraińcy wycofują piechotę morską spod Krynek. Unia Europejska odcina się od działań premiera Węgier. Prezydent Ukrainy spotyka się z Donaldem Trumpem. Przebieg działań wojennych w Ukrainie analizuje płk Piotr Lewandowski.
Według sondażu Associated Press wiceprezydent Kamala Harris zapewniła sobie poparcie wystarczającej liczby delegatów Demokratów, aby zostać kandydatką na prezdenta. Jak wynika z obliczeń agencji, Harris zdobyła poparcie 2668 delegatów. Do nominacji wystarcza 1976.
Kamala Harris ma dziś nieznacznie większe poparcie niż kandydat Republikanów Donald Trump – wynika z sondażu zrealizowanego przez Ipsos dla Reutersa. Badanie zostało przeprowadzone już po rezygnacji Joe Bidena z kandydowania
Zamiar głosowania na Kamalę Harris wyraziło 44 proc. respondentów, Donalda Trumpa wskazało 42 proc. Błąd pomiaru wynosi +/- 3 pkt. proc., mamy więc wirtualny remis ze wskazaniem na Demokratkę.
Władysław Kosiniak-Kamysz skomentował demonstrację pod Sejmem, podczas której wzywano go do dymisji oraz prezentowano plakat z hasłem „***** PSL”. „Zalecałbym kierowanie się takimi hasłami, które powinny być dla wszystkich, czyli szacunek dla poglądów, wyważenie, spokój” – powiedział.
We wtorek wieczorem lider Władysław Kosiniak-Kamysz rozmawiał z Bogdanem Rymanowskim w „Gościu Wydarzeń” Polsat News. Lider PSL-u odnosił się między innymi do dyskusji wokół aborcji.
"Jestem w kontakcie z moimi wyborcami, oni mają zupełnie odmienne zdanie. 70 proc. wyborców Trzeciej Drogi, całej, nie tylko PSL-u, nie brało w ogóle spraw związanych z aborcją pod uwagę, idąc do głosowania. Nie jestem pytany na spotkaniach o to, nie byłem pytany o te sprawy, oprócz ciągłych pytań dziennikarzy.
Kosiniak-Kamysz skomentował także dzisiejszą demonstrację pod Sejmem, podczas której jego ugrupowanie było ostro, często w wulgarnych słowach krytykowane za głosowanie przeciwko ustawie dekryminalizującej aborcję.
„W ujęciu lewicy tolerancja jest jednokierunkowa: trzeba tolerować to, co oni mówią, co proponują, co robią, ale nie ma tolerancji, jak ktoś ma inne poglądy. Więc naprawdę, zalecałbym kierowanie się takimi hasłami, które powinny być dla wszystkich, czyli szacunek dla poglądów, wyważenie, spokój” – mówił.
„Polecam ostatni sondaż CBOS-u: jakie sprawy są najważniejsze, jakimi sprawami rząd powinien się zajmować. Na pierwszym miejscu bezpieczeństwo Polski, bezpieczeństwo granic. Na drugim: bezpieczeństwo zdrowotne. Na trzecim: jakość funkcjonowania, życia, gospodarka. Na ostatnim miejscu jest aborcja, a na przedostatnim są związki partnerskie” – dodawał.
"Albo nasza koalicja weźmie to sobie mocno do serca i postawimy na gospodarkę, przedsiębiorców, niższą składkę zdrowotną i, tak jak dzisiaj, na rentę wdowią, albo będziemy tracić wyborców.
Rozpad koalicji jest mniej kosztowny, niż utrata wyborców przez partie, które tworzą koalicję" – mówił lider PSL.
Demokratka Kamala Harris ma dziś nieznacznie większe poparcie niż kandydat Republikanów Donald Trump – wynika z sondażu zrealizowanego przez Ipsos dla Reutersa. Badanie zostało przeprowadzone już po rezygnacji Joe Bidena z kandydowania
Zamiar głosowania na Kamalę Harris wyraziło 44 proc. respondentów, Donalda Trumpa wskazało 42 proc. Błąd pomiaru wynosi +/- 3 pkt. proc., mamy więc wirtualny remis ze wskazaniem na Demokratkę. W badaniu Ipsosu sprzed tygodnia między obojgiem polityków był remis w sensie ścisłym (44:44), a w sondażu przeprowadzonym na początku lipca to Trump prowadził z Harris o jeden punkt procentowy.
W ostatnim badaniu Ipsosu dla Reutersa, w którym był uwzględniony Joe Biden, urzędujący prezydent przegrywał z Trumpem 41:43.
Przewaga Harris rośnie, jeśli pytanie uwzględnia kandydata niezależnego Roberta F. Kennedy’ego Juniora. W takim zestawieniu głos na Demokratkę deklaruje 42 proc., na Trumpa 38 proc., a na Kennedy’ego – 8 proc. Nie jest jednak pewne, czy Kennedy zdoła zarejestrować swoją kandydaturę we wszystkich stanach.
Badanie przeprowadzono na panelu internetowym wśród zarejestrowanych wyborców (426 Demokratów, 376 Republikanów i 341 wyborców niezależnych) w dniach 22-23 lipca, czyli rozpoczęło się dzień po rezygnacji Bidena
Sondaż Ipsosu to niezłe wieści dla wiceprezydentki Kamali Harris, która od niedzieli uzyskała wystarczające wsparcie, żeby już dziś być de facto niemal oficjalną kandydatką Demokratów do Białego Domu. A jej dobry humor powinny jeszcze poprawić kolejne dane z omawianego badaniu:
Ale…
To wcale nie znaczy, że Kamala Harris jest dziś faworytką wyborów.
Sondaże ogólnokrajowe w USA pokazują trendy, ale nie mówią nam, kto wygra. W wyborach prezydenckich nie decyduje bowiem większość głosów wśród wszystkich obywateli i obywatelek biorących udział w wyborach, ale suma głosów elektorskich rozłożonych pomiędzy poszczególne stany. Innymi słowy, można zdobyć więcej głosów i przegrać wybory:
To może być również przypadek Harris, która jeśli chce marzyć o wyrównanej walce z Trumpem w listopadzie, musi bezwzględnie wygrać w trzech północnych stanach zahaczających o słynny pas rdzy: Michigan, Wisconsin i Minnesocie. Tymczasem tylko w tym ostatnim stanie Joe Biden miał przewagę nad Trumpem, mimo że jego polityczne emploi zdawało się lepiej rezonować w przeoranych przez proces deindustrializacji regionach.
Dlatego żeby więcej powiedzieć o szansach Harris, musimy poczekać kilka tygodni na sondaże stanowe. Na razie możemy tylko stwierdzić, że kandydatka Demokratów ma obiecujący początek kampanii.
Po godzinie 18.00 pod Sejmem rozpoczęła się proaborcyjna demonstracja. Uczestniczki mają plakaty z hasłem: „Od Giewontu aż po Hel ***** Giertycha i PSL. Oraz jak zawsze *** i Konfederację"
Demonstrację organizuje Ogólnopolski Strajk Kobiet. To reakcja na odrzucenie 12 lipca przez Sejm ustawy dekryminalizującej pomoc w aborcji. Ustawa przygotowana była przez Lewicę, ale po konserwatywnych poprawkach została zaakceptowana przez sejmową komisję. Ostatecznie przepadła na sali plenarnej: za głosowało 215 posłów, przeciwko – 218, wstrzymało się – 2.
Przeciwko były oczywiście kluby PiS i Konfederacji, ale o klęsce ustawy zdecydowali de facto posłowie PSL, aż 24 z nich zagłosowało przeciw. Symboliczne było też zachowanie posła klubu KO Romana Giertycha, który mimo obecności w Sejmie nie zagłosował, łamiąc tym samym dyscyplinę klubową w tej sprawie. Liberalizacja prawa antyaborcyjnego była jedną z głównych obietnic Koalicji Obywatelskiej przed wyborami parlamentarnymi.
Reporterka OKO.press Natalia Sawka prowadzi relację na żywo na naszym kanale na Instagramie. Znajdziecie ją pod linkiem.
Pod Sejmem zebrało się kilkaset osób. Organizatorki przygotowały na demonstrację specjalne plakaty z hasłem:
„Od Giewontu aż po Hel ***** Giertycha i PSL. Oraz jak zawsze *** i Konfederację".
Po godz. 18.00 na scenie rozpoczęły się przemówienia aktywistek. Padały głównie słowa wyrzutu wobec Donalda Tuska, któremu przypisywano odpowiedzialność za przegrane głosowanie. Ale największych antybohaterów było dwóch – Władysław Kosiniak-Kamysz, lider PSL i Roman Giertych, poseł KO.
„Mecenasik z parciem na szkło i parciem na władzę, który teraz udaje demokratę, ale nas nie oszuka. My wiemy, że to nacjonalista, człowiek bez honoru. Hańba” – mówiła Agnieszka Czerederecka. Tłum zaczął skandować:
„Oddaj mandat, oddaj mandat”.
„Oprócz oszusta Giertycha mamy tam w Sejmie cały obrotowy PSL. Który co robi? Ramię w ramię głosuje z PiS-em i Konfederacją. Oprócz czterech posłanek” – dodała aktywistka.
„Jaka z was jest koalicja? Wszystko jedno z kim. Byle by tylko rządzić, byle być przy korycie. Posłowie PSL, z Kosiniakiem na czele, jesteśmy tu przeciwko wam. To my was zatrudniamy w rządzie i my was zwalniamy. Oblaliście nasz wyborczy test. Wypierdalać!”