Wewnętrzne prawybory w Koalicji Obywatelskiej wygrał Rafał Trzaskowski i to on będzie kandydatem KO na prezydenta RP w wyborach w maju 2025 r.
„Część konserwatywnych polityków boi się, że ludzie będą odstępować od małżeństw” – mówiła Katarzyna Kotula na antenie TVN24. Ludowcy dziwili się też, że Polska znajduje się w tak nielicznej grupie państw, które nie przyznają parom jednopłciowym prawa do zawierania związków partnerskich
Do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przyszła dziś, w czwartek 20 czerwca 2024, delegacja polityków PSL na czele z wicepremierem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Cel? Dyskusja o szczegółach projektu ustawy o związkach partnerskich, który do wykazu prac legislacyjnych rządu złożyła ministra Katarzyna Kotula. Jak już pisaliśmy, ludowcy mają zważyć argumenty w przyszłym tygodniu, na najbliższym posiedzeniu klubu. I ogłosić swoje stanowisko.
W „Kropce nad i” na antenie TVN24 ministra równości zdradziła, czego dokładnie dotyczyły rozmowy i jak rozkładają się głosy posłów i posłanek PSL.
Wicepremier Kosiniak-Kamysz ma opowiadać się za uregulowaniem kwestii praktycznych dla par jednopłciowych: wspólne nazwisko, rozliczenia podatkowe, dziedziczenie czy informacja o stanie zdrowia partnera i partnerki.
To, co budzi wątpliwości w klubie, to kwestie „atrakcyjności” ustawy dla par różnopłciowych (inaczej osób heteroseksualnych). PSL nie chce, żeby pary, które żyją dziś nieformalnie, odstępowały od decyzji o ślubie na rzecz związków partnerskich.
Ludowcy mieli być też zdziwieni informacją, że Polska znajduje się w „awangardowej” grupie pięciu unijnych państw, które wciąż w żaden sposób nie uregulowały życia rodzinnego osób LGBT+. Oprócz nas są to Bułgaria, Rumunia, Litwa i Słowacja (do niedawna na liście była też Łotwa, gdzie związki partnerskie będą dostępne od 1 lipca 2024). Politycy PSL pytali, czy np. Węgry wprowadziły już ustawę o związkach partnerskich. Gdy dowiedzieli się, że tak i to w 2007 roku, mieli być w szoku.
„Wicepremier Kosiniak-Kamysz był zaskoczony, że takie uregulowania mają, że związki partnerskie są tam możliwe” – mówiła Katarzyna Kotula.
Większość polityków PSL jest przeciwna przysposobieniu dzieci w tęczowych rodzinach. Ministra Kotula nie chciała jednak odpowiedzieć na pytanie, co się stanie, jeśli ludowcy powiedzą, że pasuje im w projekcie wszystko poza wewnętrznymi adopcjami. Podkreślała, że najważniejsze, żeby podjąć decyzję do końca czerwca, a potem zaczną się rozmowy o planie „b”. Dla Lewicy kluczowe ma być stanowisko organizacji społecznych, które z pewnością nie zrezygnują z bezpieczeństwa dzieci.
Wówczas możemy spodziewać się, że zamiast projektu rządowego zobaczymy w Sejmie projekt poselski z poparciem większości frakcji w Koalicji 15 października: Lewicy, Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050 i nielicznych posłanek PSL.
Do przestrzeni powietrznej województwa warmińsko-mazurskiego wleciał rosyjski balon z obwodu królewieckiego. „Nie stanowi zagrożenia”
Wieczorem 20 czerwca Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że w polską przestrzeń powietrzną wleciał balon, który zerwał się z uwięzi. Obiekt miał przylecieć z obwodu królewieckiego.
Służby Federacji Rosyjskiej poinformowały polskich kolegów o zdarzeniu.
Dowództwo Operacyjne poinformowało, że na bieżąco śledzi sytuację. Obiekt przemieszcza się w przestrzeni powietrznej województwa warmińsko-mazurskiego w kierunku wschodnim.
„Balon nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa mieszkańców rejonu, w którym się porusza” – zaznaczyło Dowództwo Operacyjne. W komunikacie służby dodają, że prawdopodobnie obiekt w ciągu kilku godzin opuści polską przestrzeń powietrzną. Na to wskazuje jego kurs.
Decyzja o projekcie ustawy o związkach partnerskich zapadnie najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu, po posiedzeniu klubu PSL – przekazała ministra równości. Jak wypadło decydujące spotkanie z liderem ludowców?
„Za nami długa, merytoryczna rozmowa o konkretnych propozycjach, które chcielibyśmy zawrzeć w ustawie o związkach partnerskich” – mówiła po spotkaniu z wicepremierem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem ministra Katarzyna Kotula. To miała być kluczowa dla przyszłości projektu rozmowa. Ministra równości przekazała, że przedstawiła liderowi ludowców dane dotyczące osób żyjących w związkach nieformalnych. Podkreślała, że nowe prawo dotyczy zarówno par jednopłciowych, jak i osób heteroseksualnych, które coraz częściej nie decydują się na związek małżeński, nawet jeśli wspólnie wychowują dzieci. „W przyszłym tygodniu jest posiedzenie Sejmu, zbiera się też klub PSL. Wszystko, co zostało przedstawione dziś, ma zostać przedstawione na klubie” – dodała Kotula.
Zastrzegła, że jej celem jest podjęcie decyzji do końca czerwca. A to oznacza, że w przyszłym tygodniu powinniśmy poznać odpowiedź na pytanie, czy i jaki projekt ustawy o związkach partnerskich trafi do polskiego Sejmu. „Zrobiliśmy mały, ale ważny krok do przodu” – zapewniała Kotula.
„Teraz ta dyskusja musi odbyć się wewnętrznie w PSL-u”.
Pytana przez dziennikarzy o to, co szczególnie interesowało lidera PSL, Kotula mówiła, że chodziło np. kwestie uregulowania wspólnoty majątkowej, kwestie podatkowe, czy prawa do ubezpieczenia społecznego. „Oczywiście padają też pytania o to, jakie różnice byłyby pomiędzy związkami partnerskimi a małżeństwami. To wydaje się dla PSL-u kluczowe” – dodała Kotula.
Punktem spornym jest też temat przysposobienia dzieci w tęczowych rodzinach.
Jeszcze przed spotkaniem Kotuli i Kosiniaka-Kamysza na portalu X inny ważny polityk PSL, Piotr Zgorzelski napisał: „Świat idzie w stronę progresywną. Politycy konserwatywni muszą mieć to na uwadze. Jest silna presja osób w związkach partnerskich, by im ułatwić życie. Można pochylić się nad tym w taki sposób, by nie tracić swojej konserwatywnej tożsamości”
W ostatnich dniach dyskusja o związkach partnerskich przeniosła się z gabinetów do mediów, co wskazuje na krańcowy etap negocjacji w koalicji. Lewica ma być zdeterminowana, by projekt miał najwyższy, rządowy status, choć nie zachowuje w tej sprawie rygoru. Lider formacji Włodzimierz Czarzasty na antenie TVN24 stwierdził, że „w projekcie nie ma, z tego, co wie, przysposobienia dzieci”. Wcześniej o okrajaniu własnego projektu wspominały Anna Maria Żukowska i Anita Kucharska-Dziedzic. Te deklaracje wywołały złość organizacji społecznych, które walczą o maksimum w tym minimalistycznym postulacie. Oraz konsternację w otoczeniu Katarzyny Kotuli. Przypomnijmy, że głównym celem społeczności LGBT+ jest doprowadzenie do pełnej równości małżeńskiej w Polsce.
Za to posłowie PSL ciągną dyskusję w swoją stronę, opowiadając o konserwatywnych wartościach, które im przyświecają. Piotr Zgorzelski, pytany przez dziennikarzy o to, co byłoby akceptowalne dla ludowców, nie był w stanie wymienić, które obszary życia rodzinnego regulowałaby w ogóle ta ustawa.
Koalicja Obywatelska projekt ma popierać, ale nadmiernie nie angażuje się w rozmowy.
Więcej o tej długiej, narodowej debacie nad związkami partnerskimi pisaliśmy tutaj:
Premier Holandii zastąpi na stanowisku szefa NATO Jensa Stoltenberga
To już pewne, że stanowisko sekretarza generalnego NATO przejmie Mark Rutte – podaje portal Politico. Kandydaturę ustępującego premiera Holandii poparli wszyscy członkowie sojuszu. W czwartek, 20 czerwca 2024, jako ostatnia Marka Rutte poparła Rumunia. Wszystko dlatego, że z wyścigu o stanowisko zrezygnował prezydent tego kraju Klaus Iohannis.
Jak pisze Politico, Rutte przejmie przywództwo w NATO w krytycznym momencie. Jego kadencja rozpocznie się 2 października 2024, nieco ponad miesiąc przed wyborami prezydenckimi w USA, które zdecydują o przyszłości Sojuszu Północnoatlantyckiego. Kluczowa będzie kwestia obrony Europy przed agresją Rosji i utrzymania poziomu zaangażowania Stanów Zjednoczonych w pomoc dla Ukrainy. Szczególnie że kandydat Republikanów Donald Trump otwarcie mówił o wycofaniu się z militarnego i finansowego wsparcia Kijowa.
Komentatorzy nazywają jednak premiera Holandii „zaklinaczem Trumpa”. Rutte ma mieć zdolności do zawierania niełatwych umów z politykami różnych frakcji. Z drugiej strony, ustępującemu premierowi Holandii zarzucano, że nie jest otwarty na perspektywę krajów Europy Środkowo-Wschodniej (głównie w sprawie gazociągu Nord Stream 2). W polityce krajowej był krytykowany m.in. za to, że nie udało mu się podnieść poziomu wydatków na obronność do 2 proc. PKB kraju.
To finał sprawy, w której interweniowało Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Konia do pracy na popularnej trasie dopuściła wcześniej komisja powołana przez Tatrzański Park Narodowy.
Lekarze z Tatrzańskiego Parku Narodowego nie dostrzegli przeciwwskazań dla dalszej pracy Linera, który na trasie do Morskiego Oka ciągnął wozy z turystami. Interweniowała Fundacja „Viva”, a za nią resort środowiska i klimatu. To nie tylko niehumanitarne, ale i niebezpieczne – zauważały protestujące w tej sprawie osoby.
"Zarówno przepisy prawa o ruchu drogowym, jak i ustawy o ochronie zwierząt, pozwalają na używanie do pracy jedynie zwierząt zdrowych i w pełni sprawnych – komentowała mecenas Katarzyna Topczewska, która od lat obserwuje przebieg badań koni pracujących na trasie do Morskiego Oka
„W przypadku konia niewidomego nie możemy mówić o pełnej sprawności. Jeśli zwierzę spłoszy jakiś nieznany dźwięk, może w panice wbiec w ludzi, bo przecież nie widzi przeszkód na drodze. Dopuszczenie takiego konia do pracy na drodze, po której każdego dnia wędrują dziesiątki tysięcy turystów stanowi zagrożenie dla nich i dla samego konia. Decyzja ta jest skandaliczna także ze względu na cierpienie psychiczne konia, o którym część komisji zdaje się w ogóle nie myśleć” – powiedziała.
„Za pozostawieniem niewidomego konia w pracy na trasie do Morskiego Oka głosowała większość komisji, przy stanowczym sprzeciwie naszej lekarki weterynarii” – przekazywała Anna Zielińska, wiceprezeska Fundacji Viva!
Weterynarze z komisji dopuścili do pracy nie tylko Linera, ale i jeszcze jednego konia z problemami ortopedycznymi. Według aktywistów w obu przypadkach powinni wycofać zwierzęta z tatrzańskiej trasy.
„Jeżeli to jest taki stan zdrowia, który nie powoduje bolesności u zwierząt, one mogą pracować i są dopuszczone. Dlatego te dwa konie zostały dopuszczone” – wyjaśniał Michał Tishner, weterynarz prowadzący badania, w rozmowie z Radiem Kraków.
Co więcej, komisja chciałaby skrócić czas wypoczynku koni, który ostatnio został wydłużony z 20 do 60 minut.
„Dopuszczenie niewidomego konia do pracy zaprzęgowej jest sprzeczne z wszelkimi standardami dobrostanu w opiece nad koniem” – twierdzi prof. Marcin Urbaniak z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie – „Pamiętajmy, że koń posługuje się głównie wzrokiem pod kątem wykrywania zagrożenia, jakim są ruchy obiektów w otoczeniu. Nawet jeżeli pogorszenie wzroku u konia nie wywołuje zauważalnej zmiany zachowania zwierzęcia, ze względu na codzienną rutynę i nawykowy charakter pracy, to niewidomy lub niedowidzący koń o wiele częściej doświadcza silnego i bardzo silnego stresu.”