Wewnętrzne prawybory w Koalicji Obywatelskiej wygrał Rafał Trzaskowski i to on będzie kandydatem KO na prezydenta RP w wyborach w maju 2025 r.
Zełenski zaapelował do zagranicznych partnerów o zniesienie „ograniczenia [ukraińskich] działań obronnych”
Nocą z 10 na 11 sierpnia Rosja przeprowadziła masowy atak na terytorium Ukrainy. Według służb ratunkowych w obwodzie kijowskim w wyniku ataku zginęli 35-letni mężczyzna i jego czteroletni syn.
„Składam najszczersze kondolencje rodzinie i bliskim. Trzy inne osoby zostały ranne, w tym 12-letni chłopiec” – napisał na portalu X (dawniej Twitter) Wołodymyr Zełenski.
Jak napisał prezydent Ukrainy, „według wstępnych informacji, Rosjanie użyli w tym ataku północnokoreańskiej rakiety”.
O koreańskich rakietach informowało też dowództwo ukraińskich sił powietrznych. „Jeśli chodzi o rosyjskie ataki północnokoreańskimi rakietami, można powiedzieć rzecz następującą: pociski balistyczne KN-23 rzadko trafiają w zakładane cele, ale stanowią poważne zagrożenie dla ludności (cywilnej)”.
xxx
W sobotę Zełenski po raz pierwszy potwierdził, że Ukraina prowadzi operację ofensywną na terytorium Rosji.
„Ukraina pokazuje światu, że kraj jest w stanie się bronić” – powiedział amerykańskiemu dziennikowi „Washington Post” zachodni dyplomata z Kijowa. „Ta operacja odbywa się w idealnym momencie. Przed wyborami w USA ponownie umieścić ten konflikt na mapie”.
Źródła zachodnie zauważają, że operacja podnosi morale ukraińskich żołnierzy i obywateli.
„Tylko w tym tygodniu rosyjska armia wystrzeliła ponad 30 pocisków rakietowych i ponad 800 kierowanych bomb lotniczych. Rosjanie nie mają żadnych ograniczeń geograficznych w użyciu takiej broni — od pierwszych dni pełnoskalowej wojny całe terytorium naszego państwa jest stale zagrożone atakiem” – napisał w niedzielę Zełenski.
Jednocześnie Zełenski zaapelował do zagranicznych partnerów o zniesienie „ograniczenia naszych działań obronnych”. „Kiedy możliwości Ukraińskie [stosowania broni] dalekiego zasięgu nie będą miały granic, ta wojna z pewnością będzie miała granicę — naprawdę przybliżymy jej sprawiedliwy koniec” – napisał prezydent Ukrainy.
Broń, której dostarczają ukraińskiej armii Stany Zjednoczone, ma nie być używana do ataków na terytorium Rosji. W środę takie stanowisko podtrzymał Biały Dom.
„Nie będzie żadnych zarzutów na 100 mld złotych” – stwierdził Bogucki. „To jest blaga. To jest inflacja zawiadomień” – mówił w TVN24 poseł PiS, Zbigniew Bogucki.
W programie „Kawa na ławę” w TVN24 politycy dyskutowali o nadużyciach finansowych PiS. W piątek 9 sierpnia 2024 premier Donald Tusk poinformował o 149 zawiadomieniach o podejrzeniu przestępstwa do prokuratury, rzecznika dyscypliny finansów publicznych oraz do Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Zarzuty mają dotyczyć 62 osób związanych z władzą PiS.
Tusk mówił o istnieniu „układu zamkniętego” pod patronatem PiS. A kwota publicznych pieniędzy, która ma być badana pod kątem nieprawidłowości to 100 mld zł.
„Żadnych stu miliardów nie będzie. Nie będzie pięćdziesięciu miliardów, nie będzie dużo mniejszej kwoty” – skomentował w TVN24 zapowiedzi Tuska Zbigniew Bogucki, poseł PiS.
Bogucki jest wymieniany jako potencjalny kandydat PiS na prezydenta w wyborach w 2024 roku. Na zdjęciu powyżej: Bogucki (z prawej) w towarzystwie Joachima Brudzińskiego (z lewej) i Daniela Obajtka (w środku).
„Nie będzie żadnych zarzutów na 100 mld złotych” – stwierdził Bogucki. „To jest inflacja zawiadomień” – mówił poseł PiS.
Według niego mówienie o nadużyciach finansowych PiS przez Tuska to zabieg PR-owy. „Było 100 konkretów, ma być 100 miliardów” – powiedział w TVN24 Bogucki.
Dodał, że jeżeli poważny polityk zapowiada zarzuty i mówi o kwocie 100 mld zł, to przedstawia dowody. „Jeśli nie przedstawia, to jest blaga. Gonicie króliczka! Jesteście martwi merytorycznie, jesteście martwi, jeśli chodzi o realizację obietnic, jesteście martwi, jeśli chodzi o rozliczenia” – mówił Bogucki.
Prowadząca Katarzyna Kolenda-Zalewska odpierała zarzut wobec premiera, że nie przedstawił konkretów. Przypomniała, że chodzi na przykład o 524 dotacje, a 370 mln złotych wydanych „po uważaniu”.
„W 2023 r. różnym fundacjom, stowarzyszeniom, klubom i związkom wyznaniowym — w przygniatającej większości bezpośrednio związanym z partią rządzącą i z jej zapleczem — udzielono 524 dotacji celowych o łącznej wartości 370 milionów złotych. Nie mówię o rządzie. Mówię o jednej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Tylko w 2023 roku 370 milionów złotych” – opowiadał Tusk w piątek.
„Tylko dwóm fundacjom (Fundacji Wolność i Niepodległość, założonej przez Ministra M. Dworczyka oraz Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie) w latach 2020-2023 przyznano 325 dotacji na łączną kwotę 190 mln złotych” – czytamy na stronie Kancelarii Premiera.
O nieprawidłowościach, którymi zajmuje się ministerstwo edukacji, mówiła wiceministra Katarzyna Lubanuer. Poinformowała, że na 10 projektów, które otrzymały dotacje w ramach programu poprzedniego ministerstwa edukacji określanego powszechnie jako „willa plus”, w siedmiu wykryto nieprawidłowości. Powodują one, że beneficjenci muszą w całości lub częściowo zwracać dotacje.
„ Kradliście z procedurami [i] bez procedur” – zwróciła się Lubnauer do Boguckiego.
„Ja to bym nazwał: zintegrowany system dostępu do koryta, który został zamieniony w przepompownię pieniędzy” – powiedział wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski (PSL). Stwierdził, że nie ma nic przeciwko temu, że środki były kierowane do organizacji patriotycznych. Nie podoba mu się to, „że środki były kierowane przez jakichkolwiek kryteriów”.
Anita Kucharska-Dziedzic, posłanka Lewicy, opowiedziała o swoich doświadczeniach z Funduszem Sprawiedliwości. Kucharska-Dziedzic jest prezeską działającej w Zielonej Górze Fundacji Baba. Fundacja od 20 lat zajmuje się między innymi pomocą ofiarom przestępstw, zwłaszcza kobietom i dzieciom.
Od 2015 roku Fundacja przestała otrzymywać środki z Funduszu Sprawiedliwości. Uzasadnienie: organizacja kieruje pomoc wyłącznie do kobiet (sic!).
Posłanka Kucharska-Dziedzic mówiła, że jej Fundacja pomagała około 1500 osobom rocznie. Organizacja z tego samego regionu, która dostała później dotację z Funduszu Sprawiedliwości pomagała 200-300 osobom.
„Gdziekolwiek otwiera się jakąkolwiek szafę, wypadają wasze trupy. Będziemy was rozliczać po kolei i to się skończy ogromem zawiadomień do prokuratury” – zwróciła się do posła Boguckiego Kucharska-Dziedzic.
Krzysztof Bosak (Konfederacja) z jednej strony zwracał uwagę na nieprawidłowości. Wspomniał o miliardzie złotych, które Orlen miał nieprawidłowo wydać pod koniec rządów PiS. A z drugiej strony pytał: „Czy premier pokazał pisemny dokument, który wnosi coś nowego do naszej wiedzy? Nie ma niczego nowego”. Jego zdaniem politycy powinni się zająć „tym, jak Polacy żyją” czy budową CPK.
Prowadząca Katarzyna Kolenda-Zalewska zwróciła się na koniec do Boguckiego: „Można kraść publiczne pieniądze?”
„Proszę pokazać, kto kradł. Proszę pokazać wyroki” – odpowiedział Bogucki.
Putin się schował w sobotę, o sytuacji na froncie opowiada tylko czeczeński dowódca sił, o których wiadomo, że pierwsze uciekły przed Ukraińcami pod Kurskiem. „Kontrolujemy sytuację na tyle, na ile to możliwe” – mówi.
Z powodu ofensywy ukraińskiej na Rosję w kierunku Kurska władze ewakuowały z tych terenów już 76 tys. osób. Dla 4 tys. miejsce znalazło się tylko w namiotach. Takie są oficjalne dane podawane przez propagadę Kremla.
Rosyjska telewizja pokazuje migawki z konwojów wojskowych jadących z odsieczą (na zdjęciu — jedna, mija napis KURSK). Takie kolumny są łatwym celem dla Ukraińców, o ile rzeczywiście znajdują się w strefie działań wojennych, jednak teraz najwyraźniej najważniejszy jest wydźwięk propagandowy.
Telewizja przekonuje też masy uchodźców. Twierdzi, że mieszkańcy przygranicznych terenów ze zrozumieniem przyjęli wprowadzenie tam operacji antyterrorystycznej i bez problemu się legitymują przed przedstawicielami sił bezpieczeństwa. Rzecz w tym, że jednocześnie propaganda podaje, że te tysiące ewakuowanych ludzi uciekło z domu bez niczego, a więc bez dokumentów. Zatem chaos musi narastać, kiedy służby poszukują wśród uciekinierów ukraińskich zwiadowców i żołnierzy sił specjalnych.
Państwo zawaliło się na tyle, że porzucony przez uciekinierów majątek jest rabowany. Co potwierdził burmistrz miasta Łgów. Jego uspokajający komunikat z sobotniego popołudnia brzmiał: „W ostatnim czasie nie odnotowano w mieście ani jednego przypadku grabieży”.
Putin całkiem się schował. W sobotę wysłał list kondolencyjny do prezydenta Brazylii z powodu katastrofy samolotu. Nie powiedział słowa w sprawie ataku na swój własny kraj. Także najwyżsi dowódcy wojskowi z szefem sztabu Gierasimowem przestali się pokazywać. Sytuację na froncie raportuje dowódca sił specjalnych Achmatu i „zastępca szefa głównego zarządu wojskowo-politycznego Ministerstwa Obrony Rosji” generał Apti Ałaudinow. Ze słów tego czeczeńskiego wojskowego wynika, że Rosjanie nie wiedzieli, jak wielką akcję wyszykowała Ukraina („Wróg... przygotował i ściągnął wszystkie swoje siły z granicy białoruskiej i zewsząd, i rzucił je tutaj w celu przeprowadzenia akcji na dużą skalę”).
A jak jest naprawdę? „Zasadniczo sytuacja, jest dość poważna, wróg również wkroczył na nasze terytorium dużymi siłami. Ale w zasadzie jest już pod kontrolą. Kontrolujemy sytuację na tyle, na ile to możliwe” – powiedział Ałaudinow. To znaczące, bo czeczeńscy wojskowi słyną nie tylko z błyskawicznego opuszczania pola walki, kiedy robi się nieciekawie, ale także z tego, są mocni w gębie, kiedy do nich nie strzelają.
Tymczasem w sobotę rosyjski MSZ oskarżył Ukraińców o sfabrykowanie deepfake’a — fałszywego nagrania, w którym rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa twierdzi, że Rosjanie chętnie oddadzą okupowaną przez siebie zaporoską elektrownię atomową za elektrownię kurską. Władze tej elektrowni przyznają, że znalazła się ona w niebezpieczeństwie. Potwierdziła to agencja RosAtom.
Po raz kolejny widać, że ukraińska ofensywa jest przygotowana nie tylko militarnie. Władze rosyjskie nieustanie powtarzają, by słuchać tylko oficjalnych źródeł informacji. Ale kto odróżni fałszywą Zacharową od kłamiącej naprawdę?
We Włoszech do szpitali trafia coraz więcej turystów z objawami przegrzania. W Chorwacji służby apelują o rozwagę, bo nawet kawałek szkła pozostawiony w lesie może spowodować pożar
W Polsce przez ostatnie dni zapomnieliśmy o ekstremalnych temperaturach, mimo że jeszcze niedawno niektóre z modeli prognostycznych mówiły o szczycie upałów od 6 do 10 sierpnia. Najgorętsze powietrze utknęło jednak w kotle południa Europy, co nie sprzyja mieszkańcom i turystom, którzy chcą korzystać z uroków regionu śródziemnomorskiego.
Upał szczególnie daje się we znaki we Włoszech, gdzie temperatury przekraczają 40 stopni Celsjusza. Fala niebezpiecznego gorąca dotarła do Rzymu, gdzie oblężenie przeżywają szpitale. Przyjmują między innymi nierozważnych turystów, którzy mimo ekstremalnej temperatury próbują zwiedzić jak najwięcej atrakcji. Trudna jest również sytuacja we Florencji. Najwyższy, czerwony stopień zagrożenia upałem obowiązuje Rzymie, Florencji, Brescii, Campobasso, Frosinone, Genui, Latinie, Palermo, Perugii i Rieti.
Upały nie oszczędzają również Hiszpanii, gdzie temperatury miejscami przekraczają 40 stopni. Najtrudniej jest w interiorze i na Balearach. W Madrycie na niedzielę prognozuje się 39 stopni.
To jednak nie koniec problemów w południowej części naszego kontynentu. Z pożarami mierzyli się przez ostatni tydzień strażacy w Albanii i Chorwacji. W walce z żywiołem zaangażowane były helikoptery i samoloty. Władze w Zagrzebiu nie ma wątpliwości: większość pożarów lasów powodują ludzie.
“Nieugaszony dym pszczelarski, rakieta sygnalizacyjna wystrzelona podczas spotkania towarzyskiego na łodzi i lądująca na lądzie, resztki szkła, które mogą spalić suchą roślinność promieniami słońca — to tylko niektóre z czynników wywołujących tegoroczne pożary, które można sprowadzić do jednego wspólnego mianownika: ludzkiego zaniedbania” – piszą w apelu o rozwagę Chorwackie Lasy. Leśnicy apelują o czujność. Jak twierdzą, spostrzegawczość każdej z osób odwiedzających las może ratować dziką przyrodę.
Sierpniowe upały w Europie nie odpuszczają i nie dają wytchnienia po bardzo gorącym lipcu. Najnowsze dane unijnej agencji klimatycznej Copernicus wskazały, że miniony lipiec był drugim najcieplejszym lipcem oraz drugim najcieplejszym miesiącem w ogóle w historii pomiarów.
Średnia temperatura powierzchni Ziemi w lipcu 2024 roku wyniosła 16,91°C – 0,68°C powyżej średniej dla lipca z lat 1991-2020 oraz o 0,04°C poniżej rekordowego – jak dotąd – lipca 2023. Miniony lipiec był także o 1,48°C cieplejszy od średniej dla tego miesiąca z okresu przedindustrialnego (czasy sprzed znaczącego wzrostu emisji gazów cieplarnianych), czyli z lat 1850-1900.
Ukraińska Marynarka Wojenna potwierdziła wspólną operację z tamtejszym wywiadem przeciwko Rosjanom. Opublikowała również nagranie, na którym widać moment wybuchu platformy gazowej.
„Okupanci wykorzystali tę lokalizację do fałszowania GPS, aby uczynić cywilną nawigację niebezpieczną. Nie możemy do tego dopuścić” – napisał rzecznik Marynarki Wojennej Dmytro Pletenczuk na Facebooku. „Pół dnia przed atakiem wróg sprowadził na platformę sprzęt i personel wojskowy. Nie było tam cywilów. Platforma nie spełniała swoich normalnych funkcji” – dodał.
Celem ataku była platforma gazowa na Morzu Czarnym. Marynarka opublikowała nagranie, w którym widać moment wybuchu i późniejszy pożar.
Według niepotwierdzonych doniesień Rosjanie gromadzili tam sprzęt rozpoznania technicznego i oraz ok. 40 osób personelu. Strona ukraińska nie podaje jednak żadnych szczegółów. Moskwa również nie skomentowała ataku.
Zaatakowane wieże Bojki to platformy wiertnicze na Morzu Czarnym wybudowane przez ukraiński Naftogaz w 2010 roku. Jak zauważa Reuters, po zajęciu Krymu przez Rosję w 2014 r. Ukraina utraciła kontrolę nad licznymi platformami gazowymi i naftowymi na morzu. Część z nich, jak twierdzi Ukraina, była od tamtej pory wykorzystywana przez siły rosyjskie w celach wojskowych.