Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro stawił się na posiedzeniu komisji regulaminowej. Komisja zarekomendowała Sejmowi uchylenie immunitetu i zastosowanie wobec posła PiS aresztu.
Na czwartkowym posiedzeniu komisji regulaminowej pojawili się członkowie komisji śledczej ds. Pegasusa, którzy wcześniej, za pośrednictwem Prokuratora Generalnego, złożyli wniosek o zastosowanie aresztu do 30 dni wobec Zbigniewa Ziobry. Aby to było możliwe, konieczne jest pozbawienie go immunitetu. Komisja chce aresztu dla posła PiS, ponieważ kilkukrotnie nie stawił się na przesłuchaniu — najpierw przedstawiając zwolnienia lekarskie, a później po prostu ignorując wezwania. Na ostatnie posiedzenie, 31 stycznia, miał być doprowadzony przez policję. Funkcjonariusze nie zastali go w domu — okazało się, że Ziobro jest w siedzibie telewizji Republika. Tam został zatrzymany, jednak na posiedzenie komisji się spóźnił. Wtedy komisja zdecydowała, że zawnioskuje o zdjęcie immunitetu i areszt.
Na posiedzenie komisji regulaminowej 20 lutego Zbigniew Ziobro przyszedł spóźniony.
Szefowa komisji śledczej ds. Pegasusa Magdalena Sroka podczas swojego wystąpienia podkreślała, że Ziobro „udzielając wywiadu w zaprzyjaźnionej telewizji, uniemożliwił policjantom terminowe doprowadzenie go na przesłuchanie przed komisję śledczą”. Jak zaznaczyła, żaden sąd nie pozwoliłby świadkowi tak demonstracyjnie lekceważyć obowiązków.
Zwróciła się do komisji regulaminowej z prośbą o zaakceptowanie wniosku o zastosowanie aresztu do 30 dni wobec byłego ministra sprawiedliwości.
Pełnomocnik Ziobry, Michał Wójcik, zaprezentował nagranie, w którym godzina po godzinie było pokazane, gdzie 31 stycznia był Ziobro. „Przed godziną 10.40 Zbigniew Ziobro został przewieziony do parlamentu. Pseudokomisja miała świadomość tego, że jedzie” – podkreślił Wójcik. Jego zdaniem, komisja ds. Pegasusa 31 stycznia zakończyła pospiesznie obrady, bo Ziobro ich „zaskoczył, a przecież miał się ukrywać”. „Wy się go przestraszyliście. Prawda jest taka, że uciekliście. Zwyczajnie uciekliście z tej sali” – zwracał się Wójcik do posłów komisji śledczej obecnych na posiedzeniu.
Po oświadczeniu Wójcika głos zabrał Zbigniew Ziobro. „Kiedy przyszedłem na komisję pani Sroka odczytywała akurat stwierdzenie, że Polska to państwo prawa (...) Rzecz w tym, że premier Tusk niekoniecznie wyrażał ten sam pogląd” – mówił.
Przewodniczący komisji, Jarosław Urbaniak, wyłączył Ziobrze mikrofon i zapytał, czy „pamięta, że posiedzenie dotyczy uchylenia jego immunitetu, a nie immunitetu Tuska”. Były minister sprawiedliwości, mimo wyciszonego mikrofonu, nie przerywał swojej przemowy. „Gdybym stawił się przed waszą komisją (ds. Pegasusa), to zlekceważyłbym ten stan prawny, który w Polsce obowiązuje i do którego się odwołuję” – mówił. Ziobro uważa, że komisja jest nielegalna.
Komisja regulaminowa zajmuje się również wnioskiem prokuratury o uchylenie immunitetu posłowi PiS Marcinowi Romanowskiemu oraz o wyrażenie zgody na jego zatrzymanie i areszt. Romanowski, który jest ścigany Europejskim Nakazem Aresztowania m.in. za ustawianie konkursów na dotacje z Funduszu Sprawiedliwości, dostał azyl polityczny na Węgrzech. Prokuratura chce postawić Romanowskiemu kolejne osiem zarzutów w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości związanych z wydawaniem pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości.
Głosowanie w Sejmie nad wnioskami w sprawie Ziobry i Romanowskiego odbędzie się jeszcze dziś. Po godzinie 14 komisja zarekomendowała Sejmowi uchylenie immunitetu Ziobrze i wyrażenie zgody na zastosowanie wobec niego aresztu, aby zapewnić jego stawiennictwo na posiedzeniu komisji śledczej ds. Pegasusa. Zarekomendowała również uchylenie immunitetu Marcinowi Romanowskiemu oraz wyrażenie zgody na jego zatrzymanie i areszt.
Komisja ds. Pegasusa bada legalność, prawidłowość i celowość czynności podejmowanych z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, służby specjalne i policję. Ma też ustalić, kto był odpowiedzialny za zakup Pegasusa i podobnych narzędzi dla polskich władz.
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro uważa, że sejmowa komisja śledcza zajmująca się sprawą Pegasusa jest nielegalna, dlatego do tej pory nie stawił się na przesłuchaniach.
Zbigniew Ziobro początkowo unikał stawienia się przed komisją, powołując się na względy zdrowotne. Dwukrotnie przedstawił wystawione przez lekarza sądowego zaświadczenie związane z chorobą nowotworową. 14 października 2024 ponownie nie stawił się przed komisją, ale nie usprawiedliwił swojej nieobecności. Został wezwany ponownie — na 4 listopada. Wtedy również nie stawił się na przesłuchaniu. 31 stycznia miał być doprowadzony na komisję do godz. 10:30. Policja przywiozła go 10 minut później, a komisja zdążyła zakończyć obrady.
Dziś rano Hamas przekazał Czerwonemu Krzyżowi cztery ciała zakładników. Wśród nich było zmarłe rodzeństwo: niemowlę i czteroletni chłopiec.
Izraelskie wojsko poinformowało, że trumny z ciałami czterech zakładników zostały już przetransportowane do Izraela. Poinformowano również, że po przekazaniu ich przez Czerwony Krzyż, trumny zostały sprawdzone pod kątem obecności materiałów wybuchowych. Umieszczono na nich zdjęcia zakładników.
Zmarli, których ciała przekazał dziś (20.02) Hamas, to posiadający polskie obywatelstwo Oded Lifszic, dziennikarz i aktywista pokojowy, a także Shiri Bibas i jej dwójka dzieci — Ariel oraz Kfir. Chłopcy byli najmłodszymi zakładnikami Hamasu. Rodzina Bibasów stała się dla Izraela symbolem bezwzględności ataku z 7 października 2023 r., kiedy zostali porwani przez palestyńskich bojowników z kibucu Nir Oz i zabrani do Gazy – pisze brytyjski „Guardian”. Ich wizerunki widać na okładce tego tekstu.
7 października 2023 jeden na czterech mieszkańców Nir Oz został zabity lub porwany. W mediach społecznościowych w ciągu kilku godzin od porwania pojawiły się zdjęcia przerażonej Shiri Bibas otoczonej przez uzbrojonych mężczyzn i trzymającej swoich chłopców. Ariel miał cztery lata, a Kfir dziewięć miesięcy.
Oded Lifszyc został uprowadzony w wieku 83 lat i był jednym z najstarszych zakładników. Wraz z nim porwano jego żonę Jochewed, która została uwolniona kilkanaście dni później. Był jednym ze współzałożycieli kibucu Nir Oz, pracował jako dziennikarz lewicowej gazety „Al Hamiszmar”, a razem z żoną działał na rzecz pokojowego współistnienia Izraelczyków z Palestyńczykami. Udzielał się jako wolontariusz w organizacji humanitarnej, pomagającej wyjechać chorym dzieciom ze Strefy Gazy na leczenie do Izraela — podaje PAP.
Na prośbę rodzin, wojsko zaplanowało małą ceremonię pogrzebową jeszcze przed przeniesieniem ciał do laboratorium, gdzie odbędzie się formalna identyfikacja. Izraelskie kanały nie transmitowały przekazania ciał. Na Placu Zakładników w Tel Awiwie, na dużym ekranie pokazano kompilację zdjęć i nagrań zakładników, którzy zmarli w niewoli.
„Agonia. Ból. Brak słów. Nasze serca — serca całego narodu — są w strzępach” — powiedział prezydent Izraela Isaac Herzog.
Ciała zakładników zostały przekazane na mocy porozumienia o zawieszeniu broni między Izraelem a Hamasem. Według porozumienia, które weszło w życie 19 stycznia, w pierwszej, sześciotygodniowej fazie, uwolnionych z Gazy miało zostać 33 zakładników. Z izraelskich więzień w ramach umowy zwolnionych powinno zostać około 2 tys. osób.
Szczegóły kolejnej fazy miały zostać ustalone w kolejnych negocjacjach. Na razie jednak losy zawieszenia broni, które ma trwać do początku marca, są niepewne.
„To nie Ukraina najechała Rosję, lecz Rosja Ukrainę” – śpieszą tłumaczyć amerykańscy politolodzy i dyplomaci w mediach społecznościowych. Na zatrważające komentarze prezydenta Donalda Trumpa o tym, że prezydent UA to dyktator oraz że Ukraina mogła „nie zaczynać tej wojny”, reagują też liderzy państw UE
„Prezydent Trump oszalał. Jego wściekłe ataki na Zełenskiego i Ukrainę to Putin w całej krasie” – napisał w mediach społecznościowych Carl Bildt, były premier Szwecji, a obecnie dyrektor Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych. Bildt dodał, że o tym, dokąd obecnie zmierza amerykańska polityka, „można tylko gdybać” i „wszystko może się zdarzyć”.
"UE, Wielka Brytania, Norwegia i Turcja muszą teraz wzmocnić wsparcie dla Ukrainy i prawdopodobnie zastanowić się, jak zminimalizować ryzyko wynikające z relacji z USA” – uważa były premier Szwecji.
Komentarze Donalda Trumpa z wtorkowej konferencji w Mar a Lago, niedługo po zakończeniu spotkania delegacji amerykańskiej i rosyjskiej w Rijadzie, o tym, że Ukraina „mogła w ogóle nie zaczynać tej wojny” oraz późniejszy wpis na platformie Truth Social, w którym Trump określił Zełenskiego mianem „dyktatora”, spowodowały lawinę reakcji.
Amerykańscy eksperci i politycy przepraszają za szokujące i zupełnie oderwane od rzeczywistości słowa ich prezydenta.
“Charakterystyka Zełenskiego i Ukrainy przez Trumpa to jedne z najbardziej zawstydzających komentarzy kiedykolwiek wygłoszonych przez amerykańskiego prezydenta” – napisał w mediach społecznościowych John Bolton, były doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego.
„Ukraina nie najechała Rosji, to Rosja najechała Ukrainę! Dla mnie, jako Amerykanina, jest to niezwykle zawstydzające. Do wszystkich Ukraińców, zwłaszcza tych, którzy w wyniku barbarzyńskiej inwazji Putina stracili bliskich, przepraszam” — to słowa Micheala McFaula, republikanina, profesora politologii z Uniwersytetu Stanforda, ambasadora USA w Rosji w latach 2012-2014.
McFaul wezwał też innych republikańskich członków Kongresu, którzy nie podzielają opinii Trumpa, do zabrania głosu. „Teraz jest ten moment” — napisał.
Słowa wsparcia dla Zełenskiego płyną też ze strony amerykańskich polityków.
Dziesiątki posłów opublikowali amerykańscy senatorzy.
Niezależny senator i wielokrotny kandydat na prezydenta USA Bernie Sanders napisał, że „Trump i jego amerykańscy oligarchowie teraz otwarcie układają się z Putinem i rosyjskimi oligarchami. Sojusz Trump-Putin oznacza porzucenie naszych sojuszników, wsparcie dla autorytaryzmu i podważanie naszych demokratycznych tradycji” – napisał Sanders.
Słowa krytyki i sprzeciwu płyną też ze strony europejskich liderów i polityków. Prezydent Czech Petr Pavel napisał w mediach społecznościowych:
„Jaką wartość miałyby mieć wybory w kraju, który od trzech lat broni się przed agresją ze strony sąsiada, które jest mocarstwem nuklearnym? Jak można zorganizować wybory w kraju, którego jedna piąta terytorium jest okupowana? Określanie prezydenta takiego kraju dyktatorem to straszny cynizm” — napisał Pavel.
Do słów Trumpa odniósł się też kanclerz Niemiec Olaf Scholz. Scholz podkreślił we wpisie w mediach społecznościowych, że to Ukraina od trzech lat broni się przed „bezlitosną agresją ze strony Rosji”. Dodał, że odbieranie demokratycznej legitymizacji prezydentowi Zełenskiemu jest bardzo „niewłaściwe i niebezpieczne”.
„Wołodymyr Zełenski to wybrany w wyborach prezydent Ukrainy. To, że w środku wojny nie mogą odbyć się regularne wybory, wynika z wymogów ukraińskiej konstytucji i jest zgodne z kodeksem wyborczym. Nikt nie powinien twierdzić, że jest inaczej” — napisał Scholz.
Słowa Trumpa skrytykował też premier Szwecji Ulf Kristersson oraz minister spraw zagranicznych Niemiec Annalena Baerbock.
„Jeśli obserwujesz prawdziwy świat, zamiast jedynie wrzucać kolejne twity, wiesz, kto w Europie żyje w warunkach prawdziwej dyktatury: ludzie w Rosji i w Białorusi” — powiedziała Baerbock na antenie ZDF w środę 19 lutego wieczorem.
W odpowiedzi na komentarze Trumpa europarlamentarna grupa Europejskiej Partii Ludowej, do której należy Platforma Obywatelska i PSL, wrzuciła na swoje konta w mediach społecznościowych grafikę z mapą ukazującą pełne terytorium Ukrainy, wraz z częściami okupowanymi przez Rosję, z podpisem: „To jest Ukraina”.
Wołodymyr Zełenski w krótkim wpisie podziękował wszystkim za wsparcie.
Podczas konferencji prasowej 18 lutego 2025 w Mar a Lago Donald Trump zarzucił ukraińskim władzom, że to one doprowadziły do wybuchu wojny oraz podważył legitymizację prezydenta Zełenskiego, sugerując, że ma on zaledwie „4 proc. poparcia”, a od trzech lat w kraju nie zostały zorganizowane wybory.
Jednocześnie zasugerował, że to Ukraina jest odpowiedzialna za to, że wojna się rozpoczęła i nadal trwa. Jak stwierdził, ukraińskie władze mogły zawrzeć pokój z Rosją już „trzy lata temu” bez utraty dużej powierzchni swojego terytorium, a co więcej, mogły jej nawet „w ogóle nie zaczynać”. „Jeśli oni martwią się o to, że nie są reprezentowani [przy negocjacjach z Rosją — red.], trzeba pamiętać, że ktoś powinien był zawrzeć umowę pokojową dawno temu, oni mogli zawszeć tę umowę” – przekonywał Trump.
Kilka godzin później we wpisie na platformie Truth Social Trump określił Zełenskiego mianem „dyktatora”.
Prezydent Zełenski wygrał wybory prezydenckie w Ukrainie w 2019 roku z wynikiem 73 proc. głosów. Jego mandat dobiegł końca w maju 2024, ale zorganizowanie wyborów było niemożliwe ze względu na trwającą wojnę. Od 24 lutego 2022, czyli dnia inwazji Rosji na Ukrainę w kraju obowiązuje stan wojenny, a zgodnie z ukraińskim prawem w sytuacji stanu wojennego nie można organizować wyborów.
Nieprawdziwe są też przywoływane przez Trumpa dane, jakoby poparcie Zełenskiego sięgało obecnie tylko 4 proc. Jak wynika z przeprowadzonego na początku lutego 2025 sondażu Kyiv International Institute of Sociology (KIIS), Zełenskiego popiera w tej chwili 57 proc. respondentów.
Obiekt, który z hukiem spadł na Ziemię w miejscowości Oborniki, może być elementem układu paliwowego rakiety Falcon 9 – potwierdziła Polska Agencja Kosmiczna.
W województwie wielkopolskim najprawdopodobniej spadł 4-tonowy fragment rakiety, która wynosiła na orbitę satelity Starlink – poinformowała Polska Agencja Kosmiczna POLSA. Departament Bezpieczeństwa Kosmicznego poinformował, że obiekt wszedł w polską przestrzeń powietrzną przed piątą rano. Pochodzący z niego rozbłysk można było obserwować na niebie.
„POLSA informuje o aktualnej sytuacji w przestrzeni kosmicznej i wykrytych zagrożeniach odpowiednie służby i instytucje w kraju. Raporty sytuacyjne, dotyczące przewidywania wejścia w atmosferę i kolizji satelitów na orbicie są wytwarzane i dostarczane są systematycznie m.in. do Ministerstwa Rozwoju i Technologii, Ministerstwa Obrony Narodowej, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwa Infrastruktury, Rządowego Centrum Bezpieczeństwa” – czytamy w komunikacie specjalistów Agencji.
Rakieta została wystrzelona 1 lutego z bazy sił powietrznych Vandenberg w Kalifornii i wynosiła na orbitę 22 satelity Starlink. Elementy rakiety nie powinny spaść na tereny zamieszkałe przez ludzi, najczęściej spadają na ocean. „SpaceX stosuje tę procedurę, aby ograniczyć ilość śmieci kosmicznych. Zwykle odbywa się to nad obszarami morskimi. Dlaczego do deorbitacji doszło tym razem nad Europą? Ciężko powiedzieć. W przypadku misji wynoszących ładunki na wyższe orbity, gdy nie ma wystarczającej ilości paliwa na deorbitację, drugi stopień pozostaje na orbicie, stopniowo tracąc wysokość, aż do naturalnego wejścia w atmosferę” – mówi cytowany przez portal Nauka w Polsce popularyzator nauki Karol Wójcicki.
„Możemy potwierdzić jedynie, że spadł jakiś obiekt, nie chcemy mówić bez żadnych wątpliwości, że jest on elementem z tej czy innej rakiety. Na miejscu jest nasz pracownik. Jesteśmy w kontakcie z firmą SpaceX. Zakładamy, że to może być element tej rakiety” – mówił w TVP Info pułkownik Marcin Mazur, wiceprezes Polskiej Agencji Kosmicznej.
O swoim starcie w wyborach prezydenckich marszałek Sejmu mówił w wywiadzie dla Wirtualnej Polski.
Marszałek Sejmu w wywiadzie odniósł się również do pomysłu wysłania kontyngentu europejskich wojsk do Ukrainy. „Nie znajduję w Polsce zgody na ten krok. Pytanie też, czy rzeczywiście jest dziś najważniejszy. Mam czasem wrażenie, że to znowu będzie dyskusja zastępcza: kto wyśle, kto nie wyśle, ilu wyśle, czy pięć, czy 10 tysięcy, i kto zapewni mandat i gwarancje bezpieczeństwa takiej misji” – mówił Hołownia, powtarzając stanowisko ministra obrony narodowej Władysława Kosiniaka-Kamysza.
Oceniając swoje szanse w wyścigu prezydenckim polityk stwierdził, że jego celem jest wynik lepszy od zwyżkującego w sondażach Sławomira Mentzena. Jeden z liderów Konfederacji według ostatnich badań opinii publicznych może liczyć na nawet powyżej 16 proc. poparcia. „To oczywiste, że zamierzam go pokonać, żebyśmy nie musieli stawać w Polsce przed dylematami ze Słowacji, Francji, Austrii, czy za chwilę Niemiec. Kampanię de facto dopiero zaczynam, łącząc ją z pracą w Sejmie, jestem pewien, że za miesiąc sondaże wyglądać będą inaczej. A Konfederacja też zawsze silna jest nie wtedy, kiedy trzeba. Pamiętam ich wiwaty latem 2023, gdy byli trzecią siłą i już planowali rządy. W lutym 2020 miałem w sondażach 3-5 proc. W tej kampanii wszystko jest jeszcze przed nami, a nie za nami” – ocenił marszałek.
Jednocześnie zapewnił, że w razie przegranej z Mentzenem nie będzie ubiegał się o miejsce w rządzie Donalda Tuska. W takim przypadku mógłby pozostać bez państwowego stanowiska. Partie koalicyjne zobowiązały się do przekazania tego stanowiska w połowie kadencji parlamentu politykowi Lewicy, którym powinien być obecny wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty.
Według sondażu pracowni Opinia24 dla RMF FM w pierwszej turze wyborów prezydenckich zwyciężyłby Rafał Trzaskowski, który może liczyć na poparcie 30,9 proc. Drugi Karol Nawrocki osiągnąłby 21,7 proc. Na podium jest również Sławomir Mentzen z wynikiem 16,8 proc. Wynik Hołowni to zaledwie 4,7 proc.