Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Mimo zapowiedzi ministry polityki społecznej projekt ustawy o asystencji osobistej nie znalazł się w porządku prac rządu 14.10. Kolejny raz. Tymczasem w Sejmie ruszają – bo muszą – prace nad projektem przygotowanym jeszcze przez prezydenta Andrzeja Dudę. I bardzo krytykowanego, jako nierozwiązującego problemu wsparcia dla osób z niepełnosprawnościami
Projekt ustawy o asystencji osobistej ponownie nie znalazł się w porządku obrad rządu. Przed tygodniem ministra polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zapewniała publicznie, że dołoży wszelkich starań, by rząd zajął się projektem 14 października. Dalsze przeciąganie prac w rządzie grozi tym, że ustawa nie zdąży wejść w życie w zakładanym terminie, w 2027 r.
Tymczasem jutro (15 października) w Sejmie podkomisja stała ds. osób z niepełnosprawnościami zacznie prawdopodobnie prace nad prezydenckim projektem ustawy o asystencji osobistej. Przygotował go jeszcze Andrzej Duda. Projekt uchodzi za zły, bo nie rozwiązuje mnóstwa problemów, które uwzględnił projekt rządowy.
Prace nad tym projektem zwiększają polityczną presję na rząd. Mogą do tego projektu zostać np. zgłoszone poprawki rodem z projektu rządowego. Albo posłowie Lewicy i Polski 2050 – tak jak to zapowiadali latem – złożą projekt rządowy (nie uwzględniający zastrzeżeń resortu finansów) jako poselski. Po to, by Sejm zajął się oboma.
W takiej sytuacji ostateczne rozwiązanie byłoby wypadkową różnych głosowań. Jak by wyglądała i ile kosztowała budżet taka ustawa, nie sposób przewidzieć. Tylko projekt rządowy może liczyć na to, że poprze go cała koalicja i nie będzie w nim niekontrolowanych zmian.
Projekt ustawy o asystencji osobistej to duża i rewolucyjna reforma. Koalicja obywatelska miała ją w 100 konkretach, a koalicja rządowa – w umowie koalicyjnej. Ustawa miałaby wprowadzić powszechną usługę wsparcia osób z niepełnosprawnościami w czynnościach życia codziennego (dziś najczęściej usługę taką świadczą członkowie rodziny, którzy muszą przez to rezygnować z własnych planów życiowych i zawodowych).
Rewolucyjne jest tu zwłaszcza to, że wsparcie asystenta ma być przyznawane na podstawie indywidualnej oceny potrzeb danej osoby, a nie poprzez zakwalifikowanie jej do jakiejś generalnej kategorii osób z niepełnosprawnościami.
Asystencja ma uzupełnić reformę już wdrażaną (od 2024 r.) – świadczenie wspierające, czyli pieniądze przyznawane samej osobie z niepełnosprawnością. To też dzieje się na podstawie indywidualnej oceny tego, co jest jej potrzebne do niezależnego życia (a nie tego, na co dana osoba choruje i do czego „jest niezdolna”).
Projekt ustawy a asystencji osobistej po konsultacjach i uzgodnieniach międzyresortowych trafił do Stałego Komitetu Rady Ministrów w maju 2025 r. Dopiero tam okazało się, że Ministerstwo Finansów ma do niego fundamentalne zastrzeżenia (w obecnej wersji projekt kosztowałby 65 mld zł, ale w ciągu 10 lat). Latem premier Tusk ogłosił, że na asystencję nie ma pieniędzy, ze względu na konieczność zbrojeń. Potem zmienił zdanie – asystencja będzie, ale od 2027 r. W międzyczasie część zastrzeżeń resortu finansów udało się ministerstwu polityki społecznej uwzględnić. Jednak Stały Komitet przekazał trzy tygodnie temu rządowi projekt z fundamentalną rozbieżnością:
Przeczytaj także:
Na zdjęciu u góry – protest przed KPRM 13 maja 2025. Wtedy projekt trafił do Komitetu Stałego. Trwała właśnie prezydencka kampania wyborcza, w której pojawił się temat wsparcia dla osób z niepełnosprawnościami (przy sprawie mieszkania pana Jerzego, które miał on przepisać na Karola Nawrockiego w zamian za opiekę, gdyż innej formy pomocy nie było). Politycy obozu rządowego tematu asystencji jednak wtedy nie podjęli, a projekt nadal nie trafił pod obrady rządu
Rodziny zakładników uważają, że brak powrotu ciał zmarłych zakładników to pretekst do zerwania porozumienia
Do Izraela wróciły na razie jedynie dwa ciała zmarłych zakładników ze Strefy Gazy. W porozumieniu zaproponowanym przez Trumpa, a następnie przyjętym przez Izrael i później Hamas, czytamy: „W ciągu 72 godzin od publicznego przyjęcia tego porozumienia przez Izrael wszyscy zakładnicy, żywi i zmarli, zostaną zwróceni”. Tak się jednak nie stało. Izrael i Forum Rodzin Zakładników uważają to za naruszenie zawieszenia broni. Organizacja reprezentująca rodziny izraelskich zakładników zamierza odbyć dziś w tej sprawie pilne zebranie. W organizacji pojawiają się głosy, że Izrael w odpowiedzi również powinien przestać przestrzegać porozumienia.
„To bardzo duże wyzwanie, większe niż uwolnienie żyjących ludzi. To ogromne wyzwanie” – powiedział na temat zwracania ciał zmarłych zakładników Christian Cardon, rzecznik Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Dodał, że operacja może potrwać dni lub nawet tygodnie, a istnieje ryzyko, że części ciał nie uda się odnaleźć.
Według Hamasu izraelska armia faktycznie poważnie naruszyła dziś rozejm. Izraelczycy zabili dziś pięć osób. Armia twierdzi, że próbowała ostrzec te osoby, by nie zbliżały się do żołnierzy stacjonujących na ustalonej w umowie linii. Zdaniem Izraela osoby te zignorowały ostrzeżenia i dlatego armia miała otworzyć ogień. Brakuje jednak niezależnych relacji ze zdarzenia i nie wiemy dokładnie, co się stało.
Zawieszenie broni jest w mocy od 10 października. Jego szczegóły zostały wynegocjowane na podstawie umowy ogłoszonej przez Donalda Trumpa 29 września. Styczniowe zawieszenie broni miało być pierwszą fazą stałego porozumienia. Do drugiej fazy jednak nie doszło. Izrael wznowił walki, a w marcu narzucił też pełną blokadę humanitarną, do Strefy Gazy nie wpływała nowa żywność przez ponad dwa miesiące.
Incydenty, o których mowa powyżej, z pewnością mogłyby być pretekstem do kolejnego zerwania rozejmu i wznowienia działań militarnych w całej Strefie Gazy. Dziś jednak jesteśmy w zupełnie innej sytuacji politycznej. Hamas i Izrael z pewnością będą przeciągać linę i sprawdzać drugą stronę. Ale jednocześnie wczoraj w Izraelu prezydent USA Donald Trump ogłosił, że wojna się skończyła. Gdy w czerwcu ogłosił koniec walk między Iranem i Izraelem, potrafił zdyscyplinować Izraelczyków, by do wojny nie wracali.
Dlatego choć sytuacja jest napięta, faktyczne zerwanie rozejmu i powrót do izraelskiej inwazji na miasto Gaza wciąż jest wątpliwy. Jeśli wojna wróciłaby natychmiast, Trump nie mógłby chwalić się swoim sukcesem. Dlatego aby wróciła sytuacja sprzed 29 września, musiałoby zdarzyć się coś, co wyraźnie zrzuciłoby winę za sytuację na Hamas. Na razie do tego nie doszło. A w sytuacji, gdy duża część Strefy to pustynia gruzów, znalezienie takiego pretekstu będzie trudne, bo duża część światowej opinii publicznej jest dziś przeciwko Izraelowi.
Przeczytaj także:
Policjanci wręczyli posłowi mandat, ale ten odmówił, powołując się na poselski immunitet. Szef MSW zapowiada dalsze kroki
Jak podało RMF FM, poseł PiS Łukasz Mejza został zatrzymany przez policję po tym, jak na drodze ekspresowej S3 pędził swoim samochodem z prędkością 200 km/h. Do zatrzymania doszło koło Polkowic na Dolnym Śląsku. Policjanci poinformowali posła, że za takie przekroczenie prędkości (na drogach ekspresowych prędkość jest ograniczona do 120 km/h) należy mu się mandat w wysokości 2,5 tys. zł. Poseł odmówił jednak przyjęcia mandatu i zasłonił się immunitetem poselskim.
Jeśli poseł ma zostać ukarany, konieczna będzie procedura uchylenia mu sejmowego immunitetu.
Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Marcin Kierwiński napisał w mediach społecznościowych:
„Nie odpuścimy. Policja zrobiła swoje. Mejza odpowie za ten barbarzyński rajd”.
Mejza jest posłem drugą kadencję z rzędu. W 2019 roku startował z list PSL, do Sejmu wszedł po śmierci Joanny Fedak, która zdobyła więcej głosów od niego. W 2023 roku dostał się do Sejmu z list PiS. Prowadził też kontrowerwyjną działalność biznesową.
W listopadzie 2021 roku Wirtualna Polska ujawniła, że jego Vinci NeoClinic oferowała terapie za pomocą „pluripotencjalnych komórek macierzystych”. Miały być ratunkiem dla chorych na nowotwory, stwardnienie rozsiane, chorobę Parkinsona, dzieci z porażeniem mózgowym czy osób w spektrum autyzmu. To jednak metoda wciąż badana, wokół której jest wiele znaków zapytania. Lekarze stanowczo jej odradzają. „Żaden odpowiedzialny naukowiec czy lekarz nie zaproponuje przeszczepu pluripotencjalnych komórek macierzystych” – mówiła w OKO.press dr Karolina Archacka, biolog w Zakładzie Cytologii Wydziału Biologii UW. Firma Mejzy oferowała zdesperowanym chorym fałszywą nadzieję, za krórą płacili tysiące złotych.
Przeczytaj także:
W poniedziałek do Izraela przyleciał Donald Trump, by wystąpić przed izraelskim parlamentem. W przemówieniu określił dzień podpisania porozumienia jako „świt nowego Bliskiego Wschodu”.
Hamas uwolnił ostatnich dwudziestu żyjących izraelskich zakładników, zgodnie z warunkami rozejmu wynegocjowanego przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. W zamian Izrael wypuścić ma blisko dwa tysiące palestyńskich więźniów i zatrzymanych. Część z nich, jak donoszą media, już znalazła się na wolności. Ponad 150 z nich będzie jednak przymusowo deportowanych. Porozumienie ma zakończyć trwającą dwa lata wojnę w Strefie Gazy.
Hamas zobowiązany jest także do wydania ciał pozostałych 28 zakładników, ale przekazał, że proces ten potrwa dłużej, ponieważ nie udało się jeszcze zlokalizować wszystkich ofiar. W poniedziałek wydano tylko cztery ciała zakładników. Izraelski minister obrony Jo’aw Galant odniósł się do tej zapowiedzi, określając ją jako „niespełnienie zobowiązań”. „Każde opóźnienie lub celowe unikanie będzie uznane za rażące naruszenie porozumienia i spotka się z odpowiednią reakcją” – napisał w oświadczeniu opublikowanym w serwisie X (Twitter).
W poniedziałek do Izraela przyleciał Donald Trump, by wystąpić przed izraelskim parlamentem. W przemówieniu określił dzień podpisania porozumienia jako „świt nowego Bliskiego Wschodu”.
„Po dwóch straszliwych latach ciemności i niewoli, 20 odważnych zakładników powraca do chwalebnych objęć swoich rodzin. I to jest chwalebne. 28 kolejnych ukochanych osób wraca do domu, by spocząć w tej świętej ziemi na wieczność” – powiedział Trump.
Prezydent USA podziękował premierowi Izraela Benjaminowi Netanjahu:
„Dziękuję człowiekowi o wyjątkowej odwadze i patriotyzmie, którego partnerstwo uczyniło ten doniosły dzień możliwym”.
Podziękował również państwom arabskim i muzułmańskim, które uczestniczyły w negocjacjach:
„Mieliśmy dużo pomocy od ludzi, po których byście się tego nie spodziewali.”
Trump wyróżnił także swojego wysłannika, Steve’a Witkoffa, mówiąc:
„Nazywam go Henrym Kissingerem, który nie wymięka. Jest świetnym negocjatorem, bo jest świetnym facetem.”
W czasie przemówienia Trump zwrócił się do prezydenta Izaaka Herzoga z sugestią, by rozważył ułaskawienie Netanjahu, przeciwko któremu toczy się proces w związku z zarzutami korupcyjnymi.
„Hej, mam pomysł, Panie Prezydencie, dlaczego by mu nie dać ułaskawienia? Dość kontrowersji jak na jeden dzień, prawda? Szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby to było takie kontrowersyjne. Cygara i szampan — kogo to obchodzi?” – powiedział Trump.
Podczas wystąpienia dwóch członków Knesetu zostało usuniętych z sali po tym, jak rozwinęli transparent z napisem „Recognize Palestine” („Uznajcie Palestynę”).
Po wystąpieniu w Knessecie Trump wsiadł w samolot i poleciał do Egiptu, gdzie odbywa się dziś spotkanie ponad 20 światowych przywódców, którzy mają omówić wdrażanie tzw. 20-punktowego planu zakończenia wojny. Na miejscu obecni są między innymi: prezydent Turcji Tayyip Erdogan, prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmoud Abbas emir Kataru Tamim ibn Hamad Al Thani, premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer, prezydamaent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Friedrich Merz i premier Włoch Minister Giorgia Meloni.
Przeczytaj także:
Laureaci to Joel Moker, Philippe Aghion i Peter Howitt, którzy naukowo zajmują się badaniem "wzrostu gospodarczego napędzanego innowacjami”.
Królewska Szwedzka Akademia Nauk ogłosiła w poniedziałek 13 października, że przyznaję Nagrodę Banku Szwecji im. Alfreda Nobla 2025 Joelowi Mokyrowi, Philippe'owi Aghionowi i Peterowi Howittowi „za wyjaśnienie wzrostu gospodarczego napędzanego innowacjami”. Połowa nagrody wynoszącej 11 milionów koron szwedzkich przypadła Joelowi Mokyrowi z z amerykańskiego Northwestern University w Evanston „za zidentyfikowanie warunków wstępnych zrównoważonego wzrostu poprzez postęp technologiczny”. Drugą połowę nagrody przyznano wspólnie Philippe'owi Aghionowi (Collège de France i INSEAD oraz London School of Economics and Political Science) oraz Peterowi Howittowi (Brown University) „za teorię zrównoważonego wzrostu poprzez twórczą destrukcję”.
„W ciągu ostatnich dwóch stuleci, po raz pierwszy w historii, świat doświadczył zrównoważonego wzrostu gospodarczego. To wydźwignęło ogromną liczbę ludzi z ubóstwa i położyło podwaliny pod nasz dobrobyt. Tegoroczni laureaci w dziedzinie nauk ekonomicznych, Joel Mokyr, Philippe Aghion i Peter Howitt, wyjaśniają, jak innowacje napędzają dalszy postęp" – czytamy na oficjalnej stronie.
Joel Moker, bazując na źródłach historycznych, opisał, w jaki sposób od czasów rewolucji przemysłowej ludzkość wytworzyła umiejętność systemowego wykorzystywania i rozwijania innowacji. Philippe Aghion i Peter Howitt są autorami matematycznego modelu tzw. kreatywnej destrukcji, czyli sytuacji, w której na rynku pojawia się nowy, lepszy produkt, a firmy sprzedające starsze produkty tracą. W ocenie Komitetu Nagrody Nauk Ekonomicznych prace badaczy na różne sposoby pokazują, „w jaki sposób twórcza destrukcja tworzy konflikty, którymi należy zarządzać w sposób konstruktywny”.
Przeczytaj także: