Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Unijni liderzy usiłują dojść do porozumienia w sprawie priorytetów na najbliższe pięć lat. Dopiero po uzgodnieniu strategicznej agendy mają rozmawiać o tym, kto ten plan będzie wcielał w życie.
To na tym miało zależeć m.in. premierce Włoch Giorgii Meloni.
Skoro wstępne decyzje o obsadzie najwyższych stanowisk w UE zapadły za zamkniętymi drzwiami w wąskim gronie po dwóch negocjatorów z trzech grup politycznych tworzących koalicję, to niech przynajmniej dyskusja nad politycznymi priorytetami odbędzie się zgodnie ze sztuką. Najpierw ustalamy, jakie mamy priorytety, a potem dogadujmy, kto te priorytety najlepiej zrealizuje — tak oczekiwanie premierki Włoch Giorgii Meloni tłumaczył jeden z unijnych dyplomatów.
Meloni, która stoi na czele trzeciego najliczniejszego kraju UE, jest niezadowolona, że pomimo iż jej grupa w Parlamencie Europejskim jest trzecią co do wielkości, ta nie została zaproszona do negocjacji w sprawie podziału najwyższych stanowisk w UE, o czym pisaliśmy tutaj.
Tą wstępną decyzję o podziale stanowisk podjęli negocjatorzy grup, które dogadały się do tworzenia nieformalnej koalicji w PE: Europejska Partia Ludowa (EPL, do której należy Platforma Obywatelska i PSL), na czele z Donaldem Tuskiem (na zdjęciu powyżej obok kanclerza Niemiec Olafa Scholza) i premierem Grecji Kiriakosem Mitsotakisem, grupa Socjalistów i Demokratów (tu zrzeszona jest polska Lewica), na czele z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem oraz grupa liberałów Odnowić Europę, na czele z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i odchodzącym premierem Holandii Markiem Rutte.
Teraz ostateczną decyzję o tym, kto stanie na czele Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej oraz unijnej dyplomacji, mają podjąć unijni liderzy.
Tylko dyskusja nad agendą strategiczną UE na najbliższe pięć lat, to jedna z trudniejszych dyskusji zaplanowanych na trwający właśnie dwudniowy szczyt UE (27 i 28 czerwca). Prace nad nią trwały wiele miesięcy, a teraz, na ostatnią chwilę, wiele zastrzeżeń zgłosili Niemcy i Francuzi:
Ponadto Paryż i Berlin chcą usunąć ze strategicznej agendy zapis o wspólnym finansowaniu „flagowych projektów i inicjatyw obronnych będących przedmiotem wspólnego zainteresowania w całej UE”.
Mimo to liderzy są optymistyczni, że dwudniowy szczyt uda się zamknąć po kilku godzinach obrad.
Unijni liderzy porozumieli się już w kilku sprawach z agendy szczytu:
Poza tym wbrew ambitnym planom premiera Donalda Tuska, który wraz z przywódcami państw bałtyckich, apelował o jasne deklaracje na temat wspólnego unijnego finansowania budowy zapory na wschodniej granicy UE, takich deklaracji nie udało się zawrzeć w konkluzjach.
Polska chciała, aby w konkluzjach znalazło się jasne wezwanie Komisji Europejskiej i unijnej dyplomacji do zaproponowania konkretnych opcji finansowania obronności w celu „wypełnienia krytycznych luk w zdolnościach obronnych”. Taki zapis się jednak w konkluzjach nie znajdzie. Konkluzje stwierdzą jedynie konieczność „zajęcia się” tym tematem.
Pomimo oczekiwań nie została też podjęta żadna decyzja na temat euroobligacji, czyli wspólnego unijnego zadłużania się celem finansowania obrony. Przeciwne temu są Niemcy i Holandia, które uważają, że wystarczy, żeby każdy kraj NATO osiągnął pułap wydatków na obronę sięgający 2 proc. PKB. Innego zdania są Polska i Francja, które chcą mobilizacji większych środków unijnych na obronę.
To właśnie z tego powodu podczas szczytu unieść miał się premier Donald Tusk, o czym doniosło RMF FM. Tusk miał się w ostrych słowach zetrzeć z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem i premierem Holandii Markiem Ruttem. Tuska wsparła w tej kwestii premierka Włoch Giorgia Meloni.
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, także Komisja Europejska nie przedstawiła konkretne propozycji finansowania wydatków obronnych. Szefowa KE przedstawiła jedynie sprawozdanie, w którym stwierdza, że UE potrzebuje 500 miliardów euro na inwestycje w obronność w ciągu następnej dekady.
Państwa Unii Europejskiej zobowiązują się do wsparcia Ukrainy, celem zapewnienia jej bezpieczeństwa.
Prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał umowę z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen, liderem Rady Europejskiej Charlesem Michelem. Dotyczy ona wspólnej dbałości o bezpieczeństwo. UE zobowiązuje się do wsparcia Ukrainy, w tym politycznego, finansowego, gospodarczego, humanitarnego, wojskowego i dyplomatycznego tak długo i tak intensywnie, jak to konieczne.
Dwustronne umowy z prezydentem Zełenskim podpisali również prezydent Litwy Gitanas Nauseda oraz premierka Estonii Kaja Kallas. Estonia zadeklarowała przekazanie Ukrainie pomocy o wartości 100 mln euro na cele obronne, a także przeznaczenie 0,25 proc swojego PKB na ukraińską obronność. Pozytywne sygnały płyną też ze Słowacji – poparcie dla „pokoju” w Ukrainie wyraził w rozmowie z Zełenskim prezydent naszego sąsiada Peter Pellegrini.
Według wypowiedzi polityków koalicji rządzącej wciąż trwają pracę nad dwustronną umową pomiędzy Polską a Ukrainą, jednak wciąż nie jest znana pełna jej treść.
„Po raz pierwszy w porozumieniu tym zawarto zobowiązanie wszystkich 27 państw członkowskich do zapewnienia Ukrainie szerokiego wsparcia, niezależnie od jakichkolwiek wewnętrznych zmian instytucjonalnych – ogłosił prezydent Wołodymyr Zełenski. Każdy nasz krok przybliża nas do naszego historycznego celu, jakim jest pokój i dobrobyt w naszym wspólnym europejskim domu” – mówił szef Rady Europejskiej Charles Michel.
„Putin prowadzi wojnę na pełną skalę z naszym sektorem energetycznym. Naszym obowiązkiem jest niedopuszczenie do tego, aby Rosja stworzyła precedens dla zniszczenia sektora energetycznego całego narodu. Jeśli Rosji się to uda, stanie się to częścią doktryn wojskowych wokół świata" – podkreślił z kolei do europejskich przywódców prezydent Zełenski.
W Brukseli na szczycie unijnym jest również premier Donald Tusk, który zapowiedział przyjazd prezydenta Zełenskiego do Polski.
Michał Woś nie chce zrzec się immunitetu, a wniosek o odebranie mu immunitetu nazywa atakiem politycznym.
„Każde moje działanie było zgodne z prawem, zgodne z ustawami” – powiedział w Sejmie Michał Woś, były wiceminister sprawiedliwości, jeden z głównych aktorów afery Pegasusa. Mimo to Woś nie boi się zeznawać przed sądem, co – jak przewiduje – zapewne nastąpi po przegłosowaniu wniosku o pozbawienie go immunitetu.
„Ten przypadek dowodzi, że w demokratycznym państwie prawa, władza wykonawcza mająca w swojej dyspozycji prokuraturę działającą na zlecenie polityczne, każdemu może postawić zarzut, a potem kierować akty oskarżenia, w sprawach stricte politycznych na podstawie wymyślonych zarzutów” – mówił Woś. – „Korzystacie z tej władzy w sposób skandaliczny, antydemokratyczny, niezwiązany z przepisami konstytucyjnymi.”
Według Wosia zgodnie z prawem podjął decyzję o dofinansowaniu instytucji państwowej z funduszu celowego, by miała możliwość zgodnego z prawem działania na rzecz bezpieczeństwa państwa. Zdaniem Wosia rządzący przypuszczają na niego atak, który ma w końcu osłabić państwo i doprowadzić do stanu, w którym chroni ono kryminalistów. Polityk Suwerennej Polski zarzucił też Donaldowi Tuskowi, że sam korzystał z dostępu do smartfonów czy tabletów przestępców. „Współcześnie przestępcy przestali do siebie dzwonić i wysyłać listy. Zaczęli korzystać ze znanych nam aplikacji – messengera, whatsappa, signala. Śledczy stosując legalną kontrolę polegającą na rejestracji rozmów, dochodzili do ściany” – wyjaśniał Woś.
Jak stwierdził Woś, program Pegasus był używany jedynie do ścigania przestępców zagrażającym obywatelom. Przeczą temu dowody, wskazujące na zakładanie podsłuchów przeciwnikom politycznym Zjednoczonej Prawicy i niewygodnych sędziów – w tym Ewę Wrzosek.
Według Wosia nie można go oskarżyć o spowodowanie straty przez skarb państwa, dlatego wniosek o zdjęcie z niego immunitetu jest bublem. „Z radością jeszcze raz podjąłbym decyzję o dofinansowaniu walki z dilerami, pedofilami, zabójczymi przywódcami grup przestępczych”.
Woś zamieszany jest również w Aferę Funduszu Sprawiedliwości. Jak już pisaliśmy, pieniądze z Funduszu były przyznawane niezgodnie z przeznaczeniem podmiotom bliskim prawicy – zamiast na cele pomocy ofiarom przestępstw.
Głosowanie nad immunitetem Wosia zaplanowane jest w bloku głosowań, dojdzie do niego najpewniej już w piątek.
Premier Donald Tusk zapowiedział, że w najbliższym czasie spotka się z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, którego zaprosił do Warszawy.
„Unia zrozumiała to, co Polacy wiedzą od początku tej wojny: obrona Ukrainy to obrona Europy. Umówiliśmy się z Prezydentem Zełenskim na rozmowę w Warszawie jeszcze przed szczytem NATO” – napisał prezes Rady Ministrów w mediach społecznościowych.
Nowe prawo ma zapewnić bezpieczeństwo osobom publicznym po zamachu na premiera Roberta Ficę.
Słowackie władze zaciskają pętle wokół społeczeństwa obywatelskiego. Po zlikwidowaniu telewizji i radia publicznego w dotychczasowej formie (celem wymiany jego kierownictwa) parlament przyjął tak zwane „lex atentat”. Ustawa zakłada, że nie będzie można protestować przed domem polityka lub innej osoby, jeśli protest ma związek z pełnioną przez taką osobę funkcją.
Ograniczenia protestów rząd premiera Roberta Ficy uzasadnia potrzebą zapewnienia bezpieczeństwa ważnym dla państwa osobom po zamachu na szefa rządu.
Ustawa wprowadza również dożywotnią rentę byłym premierom i przewodniczącym parlamentu. Dodatkowo dostaną oni samochód służbowy z kierowcą – funkcjonariuszem ochrony. Takie samo prawo przyznane będzie również liderom opozycji parlamentarnej.
W zeszłym tygodniu parlamentarna większość (Smer Ficy, centrowy Hlas prezydenta Pellegriniego oraz Słowacka Partia Narodowa SNS) przegłosowała prawo o likwidacji publicznego nadawcy radiowego i telewizyjnego RTVS. Po podpisaniu ustawy przez prezydenta kontrolę nad nowym podmiotem – nazwanym SRTV – w praktyce przejmie koalicja rządząca. Umożliwi to wymianę kierownictwa państwowych mediów, co przynosi skojarzenia z działaniem rządu PiS wobec TVP, Polskiego Radia i PAP.