Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Chodzi o kawalerkę przejętą w niejasnych okolicznościach od Jerzego Ż. Prokuratura uznaje, że istnieje uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa
„Do Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście w Gdańsku zostały przekazane dwa zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa w związku z nabyciem mieszkania położonego w Gdańsku przez kandydata na urząd Prezydenta RP. Jedno zawiadomienie o przestępstwie zostało złożone przez Senator Magdalenę Biejat, a drugie przez osobę prywatną. Do tych zawiadomień zostało dołączone kolejne zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa złożone przez Prezydenta Miasta Gdańska” – powiedział dziś Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Prokurator podjął decyzję, że należy przeprowadzić dochodzenie po przesłuchaniu osoby pracującej w urzędzie miejskim w Gdańsku i po zapoznaniu się z dokumentacją przesłaną przez różne instytucje. Chodzi między innymi o Areszt Śledczy w Gdańsku, Zakład Karny w Czarnem, czy Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Gdańsku.
Na tej podstawie prokuratura uznała, że istnieje uzasadnione podejrzenie, że Karol Nawrocki wprowadził Jerzego Ż. w błąd w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
1 czerwca Karol Nawrocki jako kandydat Prawa i Sprawiedliwości został wybrany na prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej na kolejną kadencję, która zakończy się w 2030 roku. Najgłośniejszą aferą w kampanii wyborczej była sprawa kawalerki należącej do Karola Nawrockiego.
Media ujawniły, że Nawrocki przejął kawalerkę w niejasnych okolicznościach od Jerzego Ż. w zamian za niespełnioną obietnicę opieki nad mężczyzną. Jerzy Ż wykupił mieszkanie z 90 proc. bonifikatą (za 12 tysięcy złotych) z zasobów komunalnych miasta. Pieniądze na wykup mężczyźnie przekazał Karol Nawrocki, który został kilka lat później właścicielem mieszkania w zamian za opiekę na jego lokatorem oraz opłacanie rachunków. Jerzy Ż przebywa obecnie w Domu Opieki Społecznej, a koszty jego opieki pokrywa w całości miasto Gdańsk.
Przeczytaj także:
W nocy obie strony przeprowadziły ataki na terytorium przeciwnika. Po kolejnych ofiarach cywilnych minister obrony Izraela mówi, że zapłacą za to mieszkańcy Teheranu
W irańskim kontruderzeniu w nocy i nad ranem zginęły co najmniej trzy osoby. Irańska rakieta uderzyła w blok mieszkalny w Petach Tikwa. Dotychczas wiemy o co najmniej ośmiu ofiarach tego uderzenia. Nad ranem służby odnalazły trzy ciała w Hajfie. Co najmniej dwie irańskie rakiety, które przebiły się przez izraelską obronę powietrzną, uderzyły w rafinerię w Hajfie. Po ósmej rano czasu izraelskiego strażacy wciąż walczyli z pożarem rafinerii.
Izraelski minister obrony Israel Kac oskarżył Iran o świadome uderzanie w izraelskich cywilów. I zagroził, że mieszkańcy zapłacą cenę za tę taktykę. Wypowiedź ta powszechnie interpretowana jest jako zapowiedź świadomych ataków na irańskich cywili.
Nie mamy danych z Iranu na temat liczby ofiar nocnych ataków. Według ostatnich danych tamtejszego Ministerstwa Zdrowia w izraelskich atakach zginęły 224 osoby, a 90 proc. ofiar ma być cywilami. Waszyngtońska grupa Human Rights Activists podaje, że liczba ofiar jest wyższa i wczoraj wynosiła już 406 osób.
Izraelska armia podała, że w nocy uderzyła w centra dowódcze irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji, ważnej formacji militarnej odpowiedzialnej za „ochronę rewolucji” w kraju i za wiele operacji militarnych poza granicami kraju w ostatnich latach, m.in. w Syrii i Libanie.
Trwa czwarty dzień wojny izraelsko-irańskiej. Rozpoczęła się ona od nocnych ataków na cele w Iranie w piątek 13 czerwca. Izrael utrzymuje, że prowadzi uderzenie wyprzedzające, gdyż Iran miał być zagrożeniem dla istnienia Izraela i być blisko stworzenia bomby atomowej. Istnieją dowody na to, że w ostatnich miesiącach irański program nuklearny przyspieszył. Nie ma jednak niezależnego potwierdzenia, że Irańczycy byli o krok od bomby atomowej.
Izrael chce też zneutralizować irański potencjał rakietowy, a część izraelskich polityków po cichu liczy na to, że wojna pomoże obalić islamski reżim w Teheranie. Wojna przerwała irańsko-amerykańskie rozmowy o irańskim programie atomowym. Izrael liczy na to, że Amerykanie włączą się do wojny. Bez ich zaangażowania zniszczenie irańskiego programu atomowego będzie bardzo trudne.
Przeczytaj także:
Ministerstwo Spraw Zagranicznych wzywa Polaków pozostających w Izraelu do rozważenia wyjazdu z tego kraju i powrotu do Polski. Pojawiają się też informacje o możliwej ewakuacji Polaków z Izraela.
MSZ apeluje też o rejestrację swojego pobytu w Izraelu za pomocą internetowego systemu Odyseusz, który ma ułatwiać kontakt z władzami w razie sytuacji kryzysowej. Resort wie już o 200 osobach, które zgłosiły chęć powrotu do kraju i proszą o pomoc w jego zorganizowaniu.
Media donoszą, że MSZ na poważnie myśli o zorganizowaniu ewakuacji osób, które przebywają w strefach zagrożenia na Bliskim Wschodzie. Taką informację podało Radio Zet. Nasi rodacy mogliby wyjechać z Izraela, przedostając się przez przejścia graniczne z Egiptem i Jordanią, skąd do kraju mogliby dostać się samolotem. W akcję ma być zaangażowany konsul honorowy RP w Betlejem. Resort dyplomacji potwierdza, że wie o jego inicjatywie i prosi o cierpliwość.
„W poniedziałek odbędzie się spotkanie w Centrum Koordynacyjnym, a po nim briefing, na którym podsumujemy całą sprawę. Reagujemy stosownie do okoliczności” – przekazał rzecznik MSZ Marcin Wroński. Jednocześnie resort radzi Polakom w Iranie, by „natychmiast” opuścili terytorium tego kraju.
To trzeci dzień wymiany ognia Izraela z Iranem, rozpoczętego przez to pierwsze państwo. Władze Izraela twierdzą, że muszą reagować na postępy irańskiego programu atomowego, by nie dopuścić do powstania w tym kraju bomby jądrowej. Teheran zaprzecza, by było to jego celem. W niedzielę przedstawiciele irańskiego reżimu mieli spotkać się z delegacją USA, by negocjować warunki zaprzestania wzbogacania uranu.
W wyniku irańskiej odpowiedzi na atak Izraela ucierpiały między innymi miasta Tamra i Bat Jam, w które uderzyła rakieta balistyczna. Izrael odpowiedział, atakując między innymi „kilka celów w Teheranie związanych z projektem broni nuklearnej reżimu irańskiego".
Izrael twierdzi, że w rozpoczętych w piątek atakach przeciwko Iranowi zginęło łącznie około 20 czołowych irańskich wojskowych. Teheran potwierdził śmierć sześciu wysokich rangą dowódców, a także doradcy najwyższego przywódcy duchowego i politycznego Iranu.
Przeczytaj także:
Mimo trudnej atmosfery wielotysięcznych protestów i niepokojów w Los Angeles Donald Trump postanowił uczcić 250-lecie działalności amerykańskich sił zbrojnych.
Setki tysięcy Amerykanów wyszły na ulice w soboty geście protestu przeciwko polityce gabinetu Donalda Trumpa. To największe takie demonstracje od momentu przejęcia władzy przez obecnego prezydenta. Manifestacje odbywające się pod hasłem „No Kings” odbyły się w dzień 79. urodzin Trumpa i parady wojskowej w Waszyngtonie, zorganizowanej na okazję 250-lecia amerykańskiej armii. Protestujący sprzeciwiają się niedemokratycznym praktykom, w tym podejmowaniu decyzji za pomocą dekretów i intensywnym działaniom służb kontroli imigracyjnej (ICE). W odpowiedzi na protesty przeciwko nalotom funkcjonariuszy na zakłady pracy w Los Angeles prezydent wysłał do miasta Gwardię Narodową i żołnierzy jednostek marines. Protestujący podkreślali w swoich okrzykach i napisach na transparentach, że USA nie są rządzone przez monarchę od 1776 roku, i że powinno tak pozostać. Sugerowali tym samym, że Donald Trump ma ambicję rządzenia bez jakiejkolwiek kontroli, z podobną do królewskiej władzą.
Manifestacji odbyły się w ponad 2100 miejscowościach w całych Stanach Zjednoczonych. W ich organizację zaangażowało się ponad 100 organizacji pozarządowych. W największej manifestacji w Nowym Jorku pojawiło się 200 tysięcy osób. W większości protesty przebiegały spokojnie, były jednak wyjątki. W niektórych z miast doszło do starć z policją – było tak między innymi w Filadelfii. Podczas dwóch demonstracji, w stanie Wirginia i San Francisco, w tłum wjechały samochody, raniąc kilka osób.
W Minnesocie zgromadzenia przebiegały w cieniu ataków na stanowych reprezentantów. Celem napastnika była dwójka polityków Partii Demokratycznej zasiadających w stanowej Izbie Reprezentantów. Sprawca zdołał zabić spikerkę Izby Melissę Hortman oraz jej męża, oraz postrzelić innego polityka Demokratów, Johna Hoffmana. Gubernator Minnesoty Tim Waltz nazwał to wydarzenie „aktem ukierunkowanej przemocy politycznej”. Wciąż trwają poszukiwania 57-letniego mężczyzny, który miał dopuścić się tego czynu. Według policji sprawca w momencie ataków był przebrany w mundur policjanta. Sporządził również listę 70 ofiar i miejsc, gdzie mógł dopuszczać się kolejnych ataków. Były na niej między innymi kliniki Planned Parenthood, przeprowadzający między innymi zabiegi aborcji.
Nie zważając na atmosferę w kraju, Donald Trump zdecydował o organizacji parady wojskowej w stołecznym Waszyngtonie. „Każdy kraj świętuje swoje zwycięstwa. Najwyższy czas, by Ameryka też tak czyniła. Właśnie to robimy dzisiejszego wieczora” – stwierdził Trump. Był to pierwszy taki przemarsz wojsk przez Waszyngton od zwycięstwa amerykańskich sił w wojnie w Zatoce Perskiej w 1991 roku.
Przeczytaj także:
Ukraińcy uderzyli w instalację energetyczną, odcinając zasilanie zakładom zbrojeniowym i jednostkom wojskowym w Kaliningradzie.
Ukraińskie siły przeprowadziły akcję sabotażową, która odcięła od zasilania rosyjskie jednostki w Obwodzie Kaliningradzkim. Agencja wywiadu wojskowego Ukrainy zaatakowała „przemysłową stację elektroenergetyczną” na terenie rosyjskiej enklawy, czym odcięła znajdujące się w pobliżu obiektów przemysłu zbrojeniowego i baz rosyjskich Sił Zbrojnych.
„Ukraińska prawda” podała, że ukraińskim agentom udało się spuścić ciecz chłodzącą z transformatora stacji energetycznej, a później podpalić instalację. Straty można oszacować na około 5 mln dolarów – podał portal.
Jednocześnie Ukraina podsumowuje kolejną ciężką noc. Rosjanie użyli do ataku na ukraińskie cele 183 dronów szturmowych i 11 rakiet, w tym pociski hipersoniczne Kindżał.
Rosyjska armia atakuje Ukrainę ze zwiększoną intensywnością po tym, jak Kijów zniszczył 40 rosyjskich bombowców w ataku dronowym pierwszego czerwca. Maszyny znajdowały się w bazach oddalonych od ukraińskiej granicy o nawet tysiąc kilometrów. W tym miesiącu Rosja użyła do ataków na Ukrainę 2800 dronów szturmowych, prawie 3000 kierowanych bomb lotniczych i 140 pocisków różnego typu.
Prezydent Wołodymyr Zełenski zaapelował o działanie do liderów światowych potęg spotykających się na szczycie grupy G7 w prowincji Alberta w Kanadzie. „Potrzebujemy limitów cenowych, które powstrzymają tę wojnę. Potrzebujemy sankcji przeciwko rosyjskim bankom i sektorowi finansowemu, które naprawdę mocno uderzą. Musimy zwalczać schematy unikania sankcji. Stany Zjednoczone, Unia Europejska i kraje G7 mają władzę, aby to się stało” – stwierdził Zełenski.
Kanadyjskie władze zapowiadają, że liderzy będą skupiać się między innymi na próbie wypracowania rozwiązania „sprawiedliwego i trwałego pokoju dla Ukrainy i innych obszarów konfliktów na całym świecie”. Jednym z najważniejszych tematów szczytu będzie propozycja obniżenia limitów cenowych na rosyjską ropę. Na to rozwiązanie mogą jednak nie przystać Amerykanie. Niezależnie od decyzji administracji Trumpa górne stawki na rosyjską ropę obniżyć mają Wielka Brytania i Unia Europejska. W UE maksymalna cena surowca z Rosji ma wynieść 45, zamiast dotychczasowych 60 dolarów. Regulacje mogą wejść w życie od początku 2026 roku. Sprzeciw wobec nich zapowiedział słowacki rząd Roberta Ficy.
Przeczytaj także: