Już w sobotę poznamy wyniki prawyborów w KO – kto zostanie kandydatem na prezydenta? Rosja atakuje Ukrainę Oresznikiem
Krzysztof Czabański został odwołany ze stanowiska prezesa Rady Mediów Narodowych. Tak zdecydowali posłowie w piątkowym głosowaniu.
Wniosek o odwołanie Czabańskiego ze stanowiska prezesa Rady Mediów Narodowych złożyli posłowie Koalicji Obywatelskiej.
Twierdzą, że Czabański miał złamać zakaz łączenia funkcji szefa Rady Mediów Narodowych z uczestniczeniem „w podmiocie będącym dostawcą usługi medialnej lub producentem radiowym i telewizyjnym”.
Czabański pośrednio jest udziałowcem kilku spółek zarządzających mediami Tomasza Sakiewicza, więc narusza w ten sposób przepisy ustawy o Radzie Mediów Narodowych.
W czwartek po południu sejmowa komisja poparła wniosek o odwołanie szefa Rady Mediów Narodowych. W piątek na posiedzeniu plenarnym zrobił to Sejm.
Głosowało 440 posłów. Za odwołaniem Czabańskiego z RMN było 257, przeciw – 183, nikt nie wstrzymał się od głosu.
Krzysztof Czabański kierował Radą Mediów Narodowych od 2016 r.
Rada Mediów Narodowych to powołany za rządów PiS organ, który powołuje zarządy i rady nadzorcze między innymi TVP, PAP i Polskiego Radia. Po odwołaniu Czabańskiego w radzie wciąż zasiadają Piotr Babinetz i Joanna Lichocka (powołani przez Sejm 22 lipca 2022 r.), Marek Rutka (powołany przez Prezydenta RP 27 lipca 2022 r.) oraz Robert Kwiatkowski (powołany przez Prezydenta RP 10 grudnia 2020 r.).
Piotr Adamowicz (KO), przewodniczący sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu powiedział Polskiej Agencji Prasowej, że „przepisy przewidują, że w momencie opróżnienia miejsca w Radzie Mediów Narodowych marszałek Sejmu ogłasza nabór, zgłaszanie kandydatur na zwolnione miejsce”.
Procedura trwa 21 dni.
Źródło: PAP, Business Insider
Pokojowa Nagroda Nobla została wręczona organizacji Nihon Hidankyo za „wysiłki na rzecz osiągnięcia świata wolnego od broni nuklearnej oraz za świadectwa, które ukazują, że broń nuklearna nigdy więcej nie powinna być używana”.
Założona w 1956 roku japońska organizacja Nihon Hidankyo to oddolny ruch ocalałych z ataków atomowych na Hiroszimę i Nagasaki, znanych również jako Hibakusha. Hibakusha w języku japońskim oznacza „osobę będącą ofiarą eksplozji".
Jeden z szefów organizacji Toshiyuki Mimaki nie mógł ukryć łez, po tym, jak dowiedział się o nagrodzie. „Nigdy nie sądziłem, że coś takiego się wydarzy” – komentował podczas konferencji prasowej w Tokio.
Komitet noblowski podkreślił, że w 2025 roku minie 80 lat od momentu, gdy dwie amerykańskie bomby atomowe zabiły około 120 tysięcy mieszkańców Hiroszimy i Nagasaki, a podobna liczba zmarła później z powodu oparzeń i obrażeń popromiennych.
„Współczesna broń nuklearna może mieć znacznie większą siłę rażenia. Może zabić miliony osób i katastrofalnie wpłynąć na klimat” – powiedział Jorgen Watne Frydnes, przewodniczący Norweskiego Komitetu Noblowskiego w Oslo.
Norweski Instytut Noblowski poinformował w piątek, że do tegorocznej Nagrody Pokojowej nominowano 286 kandydatów, w tym 197 osób i 89 organizacji.
Nominacje mogą być składane przez osoby zajmujące stanowiska o znaczącej władzy, w tym członków krajowych zgromadzeń, rządów oraz międzynarodowych trybunałów.
Rok temu nagrodę otrzymała irańska działaczka na rzecz praw człowieka Narges Mohammadi, którą uhonorowano za walkę z uciskiem kobiet w Iranie.
Sezon Noblowski zakończy się w poniedziałek nagrodą w dziedzinie ekonomii.
Nagrody Nobla składają się z dyplomu, złotego medalu i kwoty 1 mln dolarów. Zostaną wręczone podczas ceremonii w Sztokholmie i Oslo 10 grudnia, w rocznicę śmierci naukowca i twórcy nagrody Alfreda Nobla w 1896 roku.
Koalicja Obywatelska może liczyć na poparcie 35,3 proc., PiS – 33,5 proc., a Konfederacja – 12,5 proc. – wynika z najnowszego sondażu pracowni Opinia24 dla „Gazety Wyborczej”.
Koalicja Obywatelska z wynikiem 35,3 proc. prowadzi w najnowszym sondażu „Gazety Wyborczej”. Tuż za KO jest PiS – 33,5 proc.
Na trzecim miejscu w sondażu znalazła się Konfederacja z poparciem 12,5 proc. Trzecia Droga uzyskała poparcie 7,1 proc., a Nowa Lewica – 5,9 proc.
Wyraźnie osłabła Trzecia Droga, która przegrywa z Konfederacją. „Lewica niebezpiecznie balansuje na granicy progu wyborczego” – czytamy.
„Wyborcza” podkreśla, że największym wygranym sondażu jest Konfederacja – zdobywa 54 mandaty (36 mandatów więcej niż w ostatnich wyborach).
„Koalicja 15 Października miałaby zatem łącznie 218 mandatów. A zwycięska narodowo-katolicka prawica (PiS i Konfederacja łącznie) – 242” – czytamy.
Tak słaby wynik koalicji rządowej jako całości to pochodna znacznego spadku poparcia dla koalicjantów KO (razem ledwie 13 proc.). W poprzednich sondażach tej samej pracowni w sierpniu i we wrześniu poparcie dla TD i Lewicy sięgało 20 proc. Nie rekompensuje tego nawet tak dobry wynik KO (dający prognozę wyborczą 37,4 proc.). Proces „zjadania przystawek” przez partię Donalda Tuska nie opłaci się Koalicji 15 października jako całości.
Dzisiaj KO dysponuje 157 mandatami, TD – 65, Lewica – 26. Konfederacja – 18. PiS – 194. Koalicja 15 Października ma zatem 248 mandatów. Wciąż za mało, by odrzucić prezydenckie weto (276), ale dość by bezpiecznie przegłosowywać ustawy (z wyjątkami np. w sprawie aborcji).
„Nie obawiam się [odpowiedzialności karnej, przyp. red.]. Zdaję sobie sprawę ze skali nadużyć tej władzy i procesów politycznych, ale będę z tym walczył” mówi w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Zbigniew Ziobro z Suwerennej Polski, poseł Klubu PiS, były prokurator generalny i minister sprawiedliwości.
W rozmowie dla „Rzeczpospolitej” Zbigniew Ziobro zadeklarował, że gdy jego ugrupowanie wróci do władzy, to zaczną się rozliczenia obecnych władz. „Wróci wolna Polska! Wróci Polska, o którą walczył mój dziadek, dla której poświęcił życie. Rozliczymy nadużycia i tych, którzy się ich dopuścili, zaczynając od Tuska, Bodnara i ich siepaczy” – powiedział.
Szczegółowo odniósł się też do zarzutów dotyczących Funduszu Sprawiedliwości i chętnie przypisywał sobie jego sukcesy.
„W kwestii Funduszu Sprawiedliwości wielkie zasługi mają moi zastępcy, zwłaszcza Marcin Romanowski. Znając efekty ich pracy, bo byłem ich zwierzchnikiem, chętnie ich sukcesy przypiszę też politycznie sobie. Wystarczy wspomnieć, że obejmując Ministerstwo Sprawiedliwości po rządach Platformy, zastaliśmy zaledwie kilkanaście ośrodków pomocy prawnej, a my stworzyliśmy całą sieć w kraju, ponad 300 takich punktów, które świadczą codziennie pomoc dla potrzebujących” – powiedział.
Przypomnijmy, że Prokuratura Krajowa zarzuca Romanowskiemu — politykowi Suwerennej Polski, posłowi klubu PiS, który w latach 2019-2023 był wiceszefem MS nadzorującym Fundusz Sprawiedliwości — popełnienie 11 przestępstw m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na pieniądze z tego funduszu na łączną kwotę ponad 112 mln zł.
W wywiadzie Zbigniew Ziobro nie ukrywał także swoich eurosceptycznych poglądów. „Mówiliśmy, że KPO będzie elementem nacisku, wykorzystanym przez eurokratów do obalenia demokratycznej władzy w Polsce. I tak się stało. Wskazywaliśmy, że rozporządzenie o tzw. praworządności będzie służyło do szantażu, zablokowania reform sądownictwa i ograniczenia suwerenności. I tak się stało” – mówił.
Jeśli chodzi o kandydata na prezydenta, Ziobro powiedział, że Suwerenna Polska poprze kandydata Prawa i Sprawiedliwości. Jednocześnie zaznaczył, że Mateusz Morawiecki nie jest kandydatem, który mógłby liczyć na „zwycięstwo w drugiej turze”.
Dodał, że jego ostateczny powrót do polityki pozostaje jeszcze sprawą otwartą.
„Czuję się lepiej, ale każdy dzień to jeszcze intensywna rehabilitacja. Nie mogłem prawie mówić. Lewa strona głosowa była porażona i nie funkcjonowała. Wciąż mam problemy z przełykaniem. Z tego powodu po operacji schudłem prawie 16 kilogramów, to więcej niż w wyniku samej choroby nowotworowej, kiedy straciłem 9 kilo” – wyjaśnił.
Pytany czy stawi się przed sejmową komisją 14 października, zapowiedział, że ujawni decyzję w dniu przesłuchania. W najbliższy poniedziałek 14 października ma się odbyć — zgodnie z zapowiedziami szefowej komisji śledczej ds. Pegasusa — przesłuchanie Zbigniewa Ziobry.
Komisja od dawna chce przesłuchać byłego ministra sprawiedliwości, aby dowiedzieć się, dlaczego system dla służb, służący do inwigilacji obywateli, został kupiony za środki z resortu.
Sejmowa komisja śledcza ds wyborów kopertowych zakończyła prace – przegłosowała raport i zawiadamia prokuraturę. Na liście m.in. Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki, Jacek Sasin
10 października 2024 r. odbyło się ostatnie posiedzenie sejmowej komisji, która miała zbadać legalność przygotowań do wyborów kopertowych w 2020 r. (pełna nazwa komisji: Komisja Śledcza do zbadania legalności, prawidłowości oraz celowości działań podjętych w celu przygotowania i przeprowadzenia wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w 2020 r. w formie głosowania korespondencyjnego). Komisja pracowała od grudnia 2023 r., na jej czele stała posłanka Magdalena Filiks z KO.
W OKO.press szczegółowo opisywaliśmy ustalenia komisji i relacjonowaliśmy przesłuchania świadków. Teksty na ten temat można znaleźć tutaj. A co znalazło się w raporcie końcowym?
Komisja w czwartek przegłosowała m.in. zawiadomienia do prokuratury, które dotyczą 19 osób. Są wśród nich: prezes PiS Jarosław Kaczyński, ówczesny premier Mateusz Morawiecki, szef kancelarii Michał Dworczyk, ówczesny minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński, ówczesny szef Ministerstwa Aktywów Państwowych Jacek Sasin, Artur Soboń (wiceminister MAP), wiceminister cyfryzacji Marek Zagórski, zarządy spółek Poczta Polska i Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych oraz prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych Jan Nowak.
Jak pisaliśmy w lipcu, gdy komisja przedstawiła projekt raportu, zarzuty dotyczą:
Szefowa komisji Magdalena Filiks zapowiedziała, że zawiadomienia w piątek 11 października trafią do prokuratury.
Za przyjęciem raportu było 6 członków komisji, 4 było przeciw, jedna osoba się wstrzymała. Członkowie komisji z PiS zapowiedzieli złożenie zdania odrębnego.
Wybory kopertowe, które ostatecznie się nie odbyły, kosztowały 76 mln zł.
W OKO.press Agnieszka Jędrzejczyk krok po kroku opisywała ustalenia komisji i sam proceder wyborów kopertowych wiosną 2020 r. – w miarę jak komisja zbierała nowe dowody i odkrywała nowe fakty. W lipcu pisała: "Było to horrendum: urzędnicy rządu PiS wiedzieli, że pomysłu Jarosława Kaczyńskiego, by zorganizować wybory wyłącznie korespondencyjne, nie da się zrealizować, a mimo to brnęli w to, wydając pieniądze publiczne i zwalając winę na kolegów. (...)
Najciekawsze jest to, że całą strategię obrony PiS, polegającą na niezostawianiu śladów na piśmie, komisja obróciła przeciw funkcjonariuszom państwa PiS. Bo jako funkcjonariusze publiczni i osoby pełniące funkcję organów administracji publicznej mieli obowiązek dokumentowania tego, co robią.
Projekt konkluzji potwierdza też, że funkcjonariusze państwa PiS działali z pełną świadomością, że do organizacji wyborów korespondencyjnych nie ma podstawy prawnej,
bo ustawa o wyborach kopertowych utknęła w Senacie i jej nie będzie aż do maja. Więc wyborów nie da się 10 maja przeprowadzić. Władza próbowała zrzucać winę za to na opozycyjny Senat, sama w tym czasie nie miała w Sejmie większości do odrzucenia weta Senatu – z powodu protestu grupy Jarosława Gowina, członka Zjednoczonej Prawicy"
Więcej: