Wewnętrzne prawybory w Koalicji Obywatelskiej wygrał Rafał Trzaskowski i to on będzie kandydatem KO na prezydenta RP w wyborach w maju 2025 r.
2 ofiary śmiertelne i 14 rannych – to bilans nocnego pożaru kamienicy w Poznaniu
Dwóch strażaków poszukiwanych przez wiele godzin w gruzach po pożarze i eksplozji w poznańskiej kamienicy nie żyje. O ich śmierci poinformował na platformie X premier Donald Tusk. „To prawdziwi bohaterowie naszych czasów” – napisał szef rządu.
Pożar w kamienicy na poznańskich Jeżycach wybuchł w nocy z sobotę na niedzielę 25 sierpnia. Przybyli na miejsce strażacy ewakuowali mieszkańców i rozpoczęli akcję gaśniczą. W jej trakcie w kamienicy doszło do dwóch następujących po sobie eksplozji. Spowodowały one zawalenie się wszystkich stropów budynku i ciężkie naruszenie jego konstrukcji. Chwilę po eksplozji ogień ogarnął cały budynek. W wyniku eksplozji i pożaru rannych zostało 11 uczestniczących w akcji gaśniczej strażaków i 3 mieszkańców Poznania. 2 strażaków poszukiwano w gruzach kamienicy jeszcze w niedzielę rano.
„Przez pewien czas mieliśmy z nimi kontakt, ale gdy zawaliły się elementy konstrukcyjne, kontakt się urwał” – mówił Karol Kierzkowski z Komendy Głównej PSP.
W niedzielę przed południem strażakom udało się zlokalizować miejsce, w którym znajdowały się ciała ich zaginionych w trakcie akcji kolegów.
Przyczyna eksplozji nie jest jeszcze znana. W trakcie akcji gaśniczej policja podawała informację, że eksplodowały najprawdopodobniej butle gazowe, straż pożarna na tym etapie nie potwierdza jednak tych doniesień.
Prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak poinformował w niedzielę, że pozostałości wypalonej kamienicy zostaną najprawdopodobniej wyburzone.
Czworo dziennikarzy – z Polski, Ukrainy, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych – zostało poszkodowanych w wyniku rosyjskiego ataku rakietowego na jedno z największych miast Donbasu pozostających pod kontrolą Ukrainy
W nocy z soboty na niedzielę 25 sierpnia Rosjanie zaatakowali pociskami rakietowymi Kramatorsk. Jednym z celów był hotel, w którym zwykli zatrzymywać się korespondenci wojenni. W wyniku ataku rannych zostało trzech dziennikarzy – z Ukrainy, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Jeden z nich był przez kilka godzin poszukiwany pod gruzami.
W tym samym ataku, choć nie w hotelu, lekkie obrażenia odniosła przejeżdżająca przez miasto polska dziennikarka Monika Andruszewska, korespondentka wojenna współpracująca m.in. z „Tygodnikiem Powszechnym”. „Trochę pocięło mi tatuaż na prawej ręce, gdzie mam namalowane chabry przeplatane z kłosem zboża, nieprzypadkowo w kolorach ukraińskiej flagi. Po prostu jedziesz po mieście. Po prostu żyjesz. Po prostu oddychasz. Rosjanom to wystarczy, by próbować cię zabić i walnąć Iskanderem tuż obok drogi, którą akurat jedziesz autem, zresztą po obiekcie cywilnym znajdującym się ze 20 metrów dalej” – napisała Andruszewska w relacji w mediach społecznościowych.
Testowy lot statku kosmicznego Boeinga Starliner miał potrwać tydzień. Biorący w nim udział astronauci utkną jednak w kosmosie na 8 miesięcy
Astronauci Suni Williams i Butch Wilmore utknęli na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej w czerwcu. Ich zadaniem miało być pilotowanie lotu testowego statku kosmicznego Starliner zbudowanego przez Boeinga. Lot miał potrwać tydzień. Seria licznych awarii Starlinera pokrzyżowała jednak te plany. Nieprawidłowo działały m.in. silniki statku Boeinga, doszło też do niebezpiecznych wycieków helu. Przez ostatnie tygodnie inżynierowie NASA i Boeinga usiłowali wypracować metody opanowania awarii i umożliwienia astronautom względnie bezpiecznego powrotu na Ziemię. Ostatecznie okazało się, że ryzyko pozostaje zbyt wysokie.
NASA ogłosiło więc decyzję: Astronauci pozostaną na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej aż do lutego – i wrócą kapsułą Space X. Starliner Boeinga opuści zaś Międzynarodową Stację Kosmiczną we wrześniu na autopilocie i podejmie próbę bezzałogowego lądowania na pustyni w stanie Nowy Meksyk. Rzecz jasna według pierwotnych założeń lotu testowego także lądowanie miało się odbyć z załogą na pokładzie.
„Lot testowy z natury nie jest ani bezpieczny, ani rutynowy” – mówił, uzasadniając decyzję o odłożeniu powrotu astronautów na Ziemię administrator NASA Bill Nelson. Podkreślił, że chodzi o elementarne bezpieczeństwo astronautów.
Dyrektor ds. operacji lotniczych NASA Norm Knight stwierdził, że rozmawiał z astronautami w sobotę i że w pełni popierają decyzję o przełożeniu powrotu.
Innej opcji po prostu nie ma. Obecnie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej zadokowana jest wprawdzie kapsuła Space X, ale jest dla niej miejsce jedynie dla 4 astronautów z załogi stacji, którzy przebywają w kosmosie od marca. Dlatego Williams i Wilmore będą mogli wrócić dopiero następnym „kursem” kapsuły. Na Międzynarodową Stację Kosmiczną zabierze ona tym razem jedynie dwoje, zamiast czworga, astronautów mających stanowić normalną obsadę stacji (role pomocnicze będą w trakcie ich zmiany pełnić właśnie Williams i Wilmore). Dopiero w lutym, zgodnie z kalendarzem lotów na MSK, cała czwórka wróci na ziemie sprawdzoną już metodą.
Starliner jest częścią programu NASA, w ramach którego agencja zamówiła statki kosmiczne w dwóch komercyjnych firmach – Boeing i SpaceX. SpaceX zdołało zrealizować kontrakt, a pierwszy załogowy lot ich kapsuły na Międzynarodową Stację Kosmiczną odbył się w 2020 roku. Od tego czasu statek Space X odbył tę podróż już 9 razy.
Projekt Boeinga poszedł znacznie gorzej – pierwszy bezzałogowy lot testowy z 2019 roku został powtórzony dopiero 3 lata później ze względu na liczne błędy konstrukcyjne. Problemy z obecnym pierwszym testowym lotem załogowym świadczą o tym, że zdecydowanie nie wszystkie problemy udało się inżynierom Boeinga rozwiązać. To kolejny cios w wizerunek koncernu lotniczego zmagającego się i bez Starlinera z ogromnymi problemami.
NASA nie zrywa jednak z Boeingiem – administrator Agencji Bill Nelson stwierdził, że jest „na 100 procent pewien”, że Starliner „jeszcze poleci”.
Trwają poszukiwania dwóch strażaków w gruzach poznańskiej kamienicy, która runęła w wyniku pożaru i dwóch eksplozji, które nastąpiły w jego trakcie. Rannych zostało 11 strażaków i 3 mieszkańców Poznania
W nocy z soboty na niedzielę 25 sierpnia w jednej z kamienic przy ulicy Kraszewskiego na poznańskich Jeżycach wybuchł pożar. Mieszkańców płonącego budynku (i sąsiednich kamienic) ewakuowano, a straż pożarna rozpoczęła akcję gaśniczą. W jej trakcie w kamienicy, w której obecni byli walczący z ogniem strażacy (najprawdopodobniej w jej piwnicach), doszło do dwóch silnych eksplozji. Runęły wszystkie stropy budynku. Przyczyna eksplozji nie jest jeszcze znana.
W wyniku eksplozji i zawalenia się większości konstrukcji kamienicy, rannych zostało 11 biorących udział w akcji gaszenia pożaru strażaków oraz dwóch przechodniów. Ranny jest również jeden z mieszkańców kamienicy.
Z dwoma strażakami, którzy w momencie eksplozji znajdowali się w budynku, brak kontaktu. W niedzielę rano nadal trwało ich poszukiwanie w gruzach kamienicy. Prowadzi je specjalistyczna ekipa poszukiwawczo-ratunkowa. Według biorących udział w akcji strażaków podziemia budynku są dość rozległe, mają „przypominać labirynt”. Akcja poszukiwawcza jest bardzo trudna – naruszony został także szkielet kamienicy, jej ściany zewnętrzne w każdym momencie grożą zawaleniem.
„W trakcie prowadzonego rozpoznania nastąpił nieoczekiwany wybuch, prawdopodobnie były to dwa wybuchy. Najprawdopodobniej doszło do nieszczęścia. Mamy 11 rannych strażaków, w dalszym ciągu poszukujemy dwóch strażaków, nie znamy ich losu” – informował podczas porannego briefingu nadbrygadier Józef Galica, zastępca komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej.
W akcję zaangażowanych zostało ponad 100 strażaków i 26 pojazdów PSP.
O świcie w niedzielę (25.08) Izrael rozpoczął falę nalotów na południowy Liban. Ma to być odpowiedź na atak Hezbollahu, który wystrzelił z terytorium Libanu setki rakiet i dronów, aby pomścić zabicie jednego ze swoich czołowych dowódców – informuje AP
Jak pisze agencja AP, wymiana ognia grozi wybuchem wojny totalnej, która mogłaby wciągnąć Stany Zjednoczone, Iran i grupy bojowników w całym regionie. Mogłoby to również storpedować wysiłki na rzecz zawieszenia broni w Strefie Gazy, gdzie Izrael od ponad 10 miesięcy toczy wojnę z palestyńskim ugrupowaniem Hamas, sojusznikiem Hezbollahu.
Izraelskie wojsko podało, że Hezbollah planował wystrzelić w kierunku Izraela dużą liczbę rakiet i pocisków. Wkrótce potem Hezbollah ogłosił, że rozpoczął atak na izraelskie pozycje wojskowe jako odwet za zabicie Fouada Szukra, jednego z założycieli organizacji, w izraelskim nalocie na Bejrut pod koniec lipca. Libańskie ugrupowanie poinformowało w niedzielnym oświadczeniu, że wystrzeliło ponad 320 rakiet Katiusza na 11 izraelskich baz wojskowych i koszar, w tym bazę Meron i cztery obiekty na okupowanych Wzgórzach Golan.
Hezbollah ogłosił, że zaatakował bazy wojskowe, aby „ułatwić przelot dronów” w kierunku celów w głębi Izraela. „I drony przeleciały zgodnie z planem”.
Hezbollah i Izrael wymieniają ataki przez granicę od początku wojny w Strefie Gazy w październiku.
Obecna wymiana ognia oznacza znaczną eskalację – ocenia Al Jazeera.
Oczekuje się, że premier Izraela Benjamin Netanjahu zwoła w niedzielę posiedzenie Rady Bezpieczeństwa. Tymczasem minister obrony Yoav Gallant ogłosił „szczególną sytuację” i 48-godzinny ogólnokrajowy stan wyjątkowy od godz. 6 rano w niedzielę.
Izraelskie lotnisko Ben Gurion zostało tymczasowo zamknięte w niedzielę we wczesnych godzinach porannych, a izraelskie miasta otworzyły publiczne schrony przeciwbombowe.
Globalne obawy, że izraelska wojna przerodzi się w otwarty konflikt regionalny, wzrosły po zamordowaniu w zeszłym miesiącu szefa politycznego Hamasu Ismaila Hanijji w Teheranie i Szukra w Bejrucie – za oba te wydarzenia obwinia się Izrael.
Izraelskie ataki mają „potencjał wciągnięcia całego regionu w wojnę na pełną skalę”, powiedział Al Jazeerze Sami Nader, dyrektor Levant Institute for Strategic Affairs.
Ekspert stwierdził, że chociaż oznacza to „poważną eskalację pod względem zakresu operacji i intensywności”, zarówno Hezbollah, jak i Izrael „starają się uniknąć pełnej wojny”.
Izrael, jak powiedział, jest „wyczerpany” wojną w Strefie Gazy, a libańska grupa nie chce wojny podobnej do tej, która miała miejsce w 2006 roku, ponieważ Liban znajduje się w „poważnym kryzysie gospodarczym”.
Tymczasem Stany Zjednoczone oświadczyły w niedzielę, że „będą nadal wspierać prawo Izraela do obrony”. Na polecenie prezydenta Joe Bidena, „wysocy rangą urzędnicy amerykańscy stale komunikują się ze swoimi izraelskimi odpowiednikami”, powiedział w oświadczeniu rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA Sean Savett.
Niedzielny atak nastąpił w czasie, gdy w Egipcie trwała kolejna runda rozmów mających na celu zakończenie wojny w Strefie Gazy, która trwa już 11 miesięcy. Hezbollah oświadczył, że zaprzestanie walk, jeśli dojdzie do zawieszenia broni.
Zdjęcie wykonane z pozycji w północnym Izraelu przedstawia zestrzelenie drona Hezbollahu przez izraelskie siły powietrzne nad północnym Izraelem 25 sierpnia 2024 r.