Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Odetchnąć z ulgą mogą kredytobiorcy. Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała w środę o obniżce stóp procentowych.
Koszt pieniądza od czwartku pójdzie w dół o 0,50 pkt proc., co oznacza spadek stopy referencyjnej do 5,25 proc.
W środę po dwudniowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o ścięciu stóp procentowych w Polsce (to pierwsza obniżka od października 2023 roku – jak podaje Business Insider). Ruch jest zgodny z prognozami większości ekonomistów (część z nich wskazywała na możliwą redukcję o 0,25 pkt proc.). Stopa referencyjna NBP będzie wynosić od czwartku 5,25 proc.
Rada postanowiła obniżyć stopy procentowe NBP o 0,50 pkt proc. do poziomu:
• stopa referencyjna 5,25 proc. w skali rocznej;
• stopa lombardowa 5,75 proc. w skali rocznej;
• stopa depozytowa 4,75 proc. w skali rocznej;
• stopa redyskontowa weksli 5,30 proc. w skali rocznej;
• stopa dyskontowa weksli 5,35 proc. w skali rocznej.
Jak informuje PAP, na możliwość obniżenia stóp w najbliższym czasie wskazał prezes NBP Adam Glapiński podczas konferencji po posiedzeniu Rady na początku kwietnia.
„Stopa procentowa to koszt pożyczenia pieniędzy. Banki udzielając kredytów, chcą na tym zarobić, więc cena kredytu składa się z dwóch elementów: marży banku oraz stawki WIBOR” – wyjaśnił dziennikarzom PAP Piotr Kuczyński, analityk rynków finansowych Domu Inwestycyjnego Xelion.
Dodał, że WIBOR, to Warsaw Interbank Offered Rate, czyli stawka, za którą banki pożyczają od siebie pieniądze na 3 lub na 6 miesięcy. „Udzielając kredytu bank pożycza nam gotówkę tak, jakby pożyczał innemu bankowi” – wytłumaczył Kuczyński.
Analityk powiedział też, że potencjalne obniżki nie mają żadnego wpływu na wysokość raty kredytu.
Czytaj więcej tekstów OKO.press
Przeczytaj także:
Sebastian M., który zbiegł do Dubaju, stanie przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Informację przekazał na platformie x minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski oraz minister sprawiedliwości Adam Bodnar.
W środę Sąd Najwyższy Zjednoczonych Emiratów Arabskich rozpoznawał odwołanie Sebastiana M. w sprawie jego ekstradycji do Polski. „Pirat drogowy, który zbiegł do Dubaju, stanie przed polskim wymiarem sprawiedliwości” – napisał na platformie X Radosław Sikorski.
„Orzeczenie emirackiego Sądu Najwyższego jest prawomocne. Oznacza to koniec sądowego etapu procedury ekstradycyjnej” – napisał na X Adam Bodnar.
Teraz trzeba poczekać na decyzję ministra sprawiedliwości Zjednoczonych Emiratów Arabskich, który zdecyduje o ewentualnym wydaniu Sebastiana M. władzom polskim. Wówczas będzie można wreszcie doprowadzić do końca sprawę spowodowania tragicznego wypadku drogowego na trasie A1, w którym śmierć poniosła trzyosobowa rodzina.
„Kolejny etap, ten kończący całą procedurę, to jest podjęcie decyzji przez uprawniony organ. W Emiratach jest to minister sprawiedliwości, analogicznie jak w Polsce” – mówiła w środę prokurator Anna Adamiak, rzeczniczka prasowa Prokuratora Generalnego.
We wrześniu 2023 roku Sebastian M. spowodował wypadek samochodem BMW w Sierosławiu niedaleko Piotrkowa Trybunalskiego (woj. łódzkie). Zginęli wówczas rodzice i ich pięcioletni syn. Mężczyzna zbiegł z miejsca tragedii, a następnie uciekł z kraju.
Po wypadku Sebastian M. uciekł z Europy. Na polecenie ówczesnego prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry wydano za nim list gończy. Mężczyzna był poszukiwany na podstawie czerwonej noty Interpolu. Policja w Zjednoczonych Emiratach Arabskich wspierana przez polską Specjalną Grupę Poszukiwawczą zatrzymała sprawcę w Dubaju.
Polska prokuratura, w ramach procedury ekstradycyjnej, wnioskowała o wydanie sprawcy tragicznego wypadku do Polski.
Czytaj więcej tekstów OKO.press:
Przeczytaj także:
„Miałem czyste intencje, działałem w granicach prawa” – mówił podczas oświadczenia kandydat na prezydenta Karol Nawrocki.
Nawrocki zapowiedział, że przejęte od 80-latka mieszkanie przekaże na cele charytatywne. Nie zdradził jednak jakiej organizacji chce przekazać lokal.
„Wczoraj, wspólnie z żoną, podjęliśmy decyzję, aby to mieszkanie przekazać na cele charytatywne. Zostanie ono oddane organizacji, która pomaga osobom starszym i wykluczonym społecznie” – powiedział Nawrocki.
„W umowie darowizny z organizacją charytatywną będzie jasny zapis, że pan Jerzy, któremu życzę długiego życia i zdrowia, może korzystać z tego mieszkania do swojej śmierci ”— podkreślił kandydat na prezydenta.
Tłumaczył się także z kontrowersji, które wynikają z przejętego przez niego mieszkania.
„Moja relacja z Jerzym Ż. ma swoje potwierdzenie w dokumentach, które pokazują, że działałem w dobrej wierze, z czystymi intencjami i zawsze w granicach polskiego prawa. Znałem pana Jerzego przez 14 lat. Od 2017 roku jestem właścicielem mieszkania, zgodnie z obowiązującymi przepisami” – mówił Nawrocki.
Dziennikarz Onetu Jacek Harłukowicz, współautor publikacji, która ujawniła, od kogo Nawrocki przejął mieszkanie, komentował sprawę dla TVN 24.
„Chyba panika jest w sztabie Karola Nawrockiego” – powiedział i dodał, że w świetle ujawnionych informacji pojawiają się poważne wątpliwości, czy w momencie przekazywania nieruchomości pan Jerzy był w pełni świadomy tego, co się dzieje. „Nie wiadomo też, czy pan Nawrocki ma prawo swobodnie dysponować tym mieszkaniem. Cały sposób działania budzi pytania natury prawnej” – mówił dalej.
W ubiegłym tygodniu Onet ujawnił, że Nawrocki wbrew deklaracjom nie jest właścicielem jednego, a dwóch mieszkań. Poza mieszkaniem w Gdańsku, w którym mieszka z rodziną, posiada również kawalerkę. W poniedziałek portal podał, że w 2017 roku Jerzy Ż. — ówczesny właściciel kawalerki — przekazał ją Nawrockiemu i jego żonie w zamian za opiekę i utrzymanie, czyli na zasadzie umowy dożywocia, jednak mężczyzna trafił do domu opieki społecznej. We wtorek opublikowane zostało w internecie złożone w 2021 r. oświadczenie majątkowe Nawrockiego, złożone przez niego jako prezesa IPN, w którym wymienił w nim dwa mieszkania własnościowe, które posiada z żoną oraz trzecie – 50 proc. współwłasności z siostrą.
80-letni pan Jerzy przebywa obecnie w Domu Pomocy Społecznej.
Onet opublikował rozmowę z pracownicą opieki społecznej Anną Kanigowską, która opiekowała się Jerzym Ż. od wiosny 2022 r. do wiosny 2023 r. W jej ocenie „pan Jerzy żył w nędzy”, „praktycznie nic nie miał”, „bez przydziału z MOPR” i bez dokonywanych przez nią zakupów „nie miałby jedzenia”. Opiekunka powiedziała, że próbowała się dowiedzieć od Nawrockiego, dlaczego nie pomaga emerytowi, skoro przejął jego mieszkanie w zamian za opiekę i że wysłała do Nawrockiego w tej sprawie list.
Nawrocki twierdzi, że nabycie przez niego kawalerki „dokonało się w pełni zgodnie z prawem”.
We wtorek wicemarszałkini Senatu i kandydatka Lewicy na prezydenta Magdalena Biejat zapowiedziała w studiu PAP, że złoży zawiadomienie do prokuratury.
„Zarzutem jest oszustwo, doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia majątkiem przez Pana Jerzego” – powiedziała w programie.
Więcej o sprawie przeczytają Państwo w artykułach Agaty Szczęśniak i Dominiki Sitnickiej.
Przeczytaj także:
Ostatnie dni kampanii wyborczej są zdominowane sprawą liczby mieszkań Karola Nawrockiego. Przedstawiamy w punktach listę faktów, które są znane na chwilę obecną.
Karol Nawrocki, kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta wbrew wcześniejszym deklaracjom posiada co najmniej dwa mieszkania, a nie — jak twierdził w jednej z debat prezydenckich — jedno. Kontrowersje budzą okoliczności nabycia mieszkania od seniora, pana Jerzego.
„Zarzutem jest oszustwo, doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia majątkiem przez Pana Jerzego” – powiedziała w programie.
Zdaniem kandydatki Nowej Lewicy kolejne doniesienia medialne, wypowiedzi Nawrockiego i oświadczenia jego sztabu pokazują, że "prawdopodobnie pan Nawrocki obszedł prawo, wykorzystał luki w prawie, doprowadził pana Jerzego do rozporządzenia swoim mieniem w sposób niekorzystny dla niego, korzystając z tego, że pan Jerzy był w trudnej sytuacji życiowej, był osobą starszą, nieporadną”.
Posłowie Andrzej Śliwka i Anna Gembicka z Prawa i Sprawiedliwości udali się z kontrolą poselską do biura ministra koordynatora służb specjalnych Tomasza Siemoniaka. Zdecydowali się na takie kroki, ponieważ w ich opinii „służby we współpracy z politykami PO” atakują popieranego przez PiS kandydata na prezydenta.
W środę Tomasz Siemoniak powiedział, że „oskarżenia są absurdalne”. Dodał, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zapowiedziała, że będzie pozywać „wszystkich, którzy ją oczerniają”. Podkreślił, że „ani Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ani żadna inna służba specjalna nie ingeruje, nie uczestniczy w sprawach kampanii wyborczej”.
„Dla mnie to jest normalne wyłudzenie mieszkania, przekręt, wykorzystanie sytuacji starszego człowieka” – powiedział syn pana Jerzego, do którego dotarł dziennikarz „Superwizjera” TVN 24.
„Jedyny kontakt, jaki z nim miałam, był jakieś dziesięć lat temu. Napisał do mnie, odezwał się na Facebooku, po 42 latach. Próbowałam z nim rozmawiać, ale nie udało mi się z nim dogadać. Był jakby w innym świecie” – powiedziała z kolei „Superwizjerowi” córka mężczyzny.
„Ja swoją opinię wyrażałem już bardzo jasno i wyraźnie. Dobrze pamiętam, jak ja byłem oczerniany, brutalnie oczerniany przez różne środowiska — nieraz to było dla mnie bardzo przykre — w 2015 r. przed wyborami prezydenckimi. Byłem też oczerniany brutalnie w 2020 r. przed wyborami prezydenckimi. Na szczęście moi wyborcy i moi rodacy nie dali się oszukać i dobrze wybrali” — stwierdził.
Magdalena Biejat w czasie debaty „Super Expressu” zadała pytanie popieranemu przez PiS kandydatowi o jego program mieszkaniowy i podatek katastralny. Nawrocki odpowiedział m.in., że jest przeciwnikiem podatku katastralnego i będzie bronił państwo przed tym podatkiem i że mówi to w imieniu zwykłych Polek i Polaków, którzy tak jak on mają jedno mieszkanie.
W ubiegłym tygodniu Onet ujawnił, że Nawrocki wbrew deklaracjom nie jest właścicielem jednego, a dwóch mieszkań. Poza mieszkaniem w Gdańsku, w którym mieszka z rodziną, posiada również kawalerkę. W poniedziałek portal podał, że w 2017 roku Jerzy Ż. – ówczesny właściciel kawalerki — przekazał ją Nawrockiemu i jego żonie w zamian za opiekę i utrzymanie, czyli na zasadzie umowy dożywocia, jednak mężczyzna trafił do domu opieki społecznej. We wtorek opublikowane zostało w internecie złożone w 2021 r. oświadczenie majątkowe Nawrockiego, złożone przez niego jako prezesa IPN, w którym wymienił w nim dwa mieszkania własnościowe, które posiada z żoną oraz trzecie – 50 proc. współwłasności z siostrą.
Onet opublikował rozmowę z pracownicą opieki społecznej Anną Kanigowską, która opiekowała się Jerzym Ż. od wiosny 2022 r. do wiosny 2023 r. W jej ocenie „pan Jerzy żył w nędzy”, „praktycznie nic nie miał”, „bez przydziału z MOPR” i bez dokonywanych przez nią zakupów „nie miałby jedzenia”. Opiekunka powiedziała, że próbowała się dowiedzieć od Nawrockiego, dlaczego nie pomaga emerytowi, skoro przejął jego mieszkanie w zamian za opiekę i że wysłała do Nawrockiego w tej sprawie list.
Nawrocki twierdzi, że nabycie przez niego kawalerki „dokonało się w pełni zgodnie z prawem”. We wtorek w internetowym programie Bogdana Rymanowskiego, Nawrocki mówił, że kwestia pomocy udzielanej przez niego Jerzemu Ż. i nabycie mieszkania to oddzielne sprawy. Oświadczył, że w kwestii mieszkania zamieszkiwanego przez Jerzego Ż. nie ma sobie nic do zarzucenia.
Więcej o sprawie przeczytają Państwo w artykułach Agaty Szczęśniak i Dominiki Sitnickiej.
Przeczytaj także:
W nocy z 6 na 7 maja Rosja przeprowadziła atak rakietowy i dronowy na Kijów. Zginęły 2 osoby, a sześć zostało rannych, w tym czworo dzieci — poinformowały ukraińskie władze.
Kijów został zaatakowany przez rakiety balistyczne i bezzałogowe statki powietrzne. „Od początku dnia w przestrzeni powietrznej stolicy i jej okolic wykryto 1 cel balistyczny i 28 rosyjskich dronów” – napisała na Telegramie ukraińska obrona przeciwlotnicza. Uszkodzona zostały domy mieszkalne. Pożar gaszono do godz. 3 rano.
Ukraińska armia zestrzeliła 14 wrogich maszyn w przestrzeni powietrznej stolicy i jej okolic. 10 statków opuściło przestrzeń powietrzną, nie trafiając w żaden cel. Większość wrogich dronów była wycelowana w stolicę.
Resztki rosyjskich dronów spadły na kilka budynków mieszkalnych w stolicy Ukrainy. Dron trafił także w wielopiętrowy blok w dzielnicy Dnipro, niszcząc 29. i 30. piętro budynku. Na miejsca ataków wysłano służby ratunkowe.
Zginęły dwie osoby, a sześć zostało rannych, w tym czwórka dzieci. Trwa sprawdzanie informacji o kolejnych dwóch ofiarach.
Dziennikarze Kyiv Independent informowali o wybuchach około godziny 1 w nocy czasu lokalnego, gdy ukraińskie siły powietrzne ostrzegały przed rakietami nad Kijowem. Kolejne eksplozje zgłaszano około 4:30 nad ranem, gdy pojawiło się zagrożenie atakami dronów.
Lokalne władze podały również, że uszkodzony został supermarket, placówka poczty oraz kilka samochodów.
Atak na stolicę Ukrainy miał miejsce tuż przed obchodami rosyjskiego Dnia Zwycięstwa, które zaczynają się 7 maja — w Moskwie spodziewanych jest udział 29 światowych przywódców.
Rosja w ostatnich tygodniach nasiliła ataki na Ukrainę – wśród ofiar są mieszkańcy Krzywego Rogu, Sum, Odessy, Charkowa i Kijowa.
W niedzielę 4 maja rosyjski atak dronowy na Kijów zranił 11 osób, w tym dwoje dzieci, i uszkodził centrum handlowe.
Prezydent Rosji Władimir Putin zaproponował trzydniowe zawieszenie broni na czas obchodów Dnia Zwycięstwa (od 7 do 9 maja), jednak prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odrzucił tę propozycję, nazywając ją „teatralnym przedstawieniem” mającym poprawić wizerunek Rosji na arenie międzynarodowej i stworzyć dla Moskwy korzystną atmosferę.
Czytaj więcej tekstów OKO.press
Przeczytaj także: