Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
W jak dużym kryzysie jest rząd Tuska? Lider PSL przekonuje, że sytuacja jest stabilna, ale zaskoczeni nocnym spotkaniem Szymona Hołowni w mieszkaniu Adama Bielana z PiS są nawet działacze Polski 2050
„Uspokajam sytuację, że w ramach czterech formacji ta współpraca jest w porządku. Oczywiście są pewne różnice w podejściu do spotkań, ale myślę, że najważniejsza to jest stabilność czterech formacji tworzących dzisiaj koalicję” – tak wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz skomentował doniesienia medialne o nocnym spotkaniu marszałka Szymona Hołowni z przedstawicielami Prawa i Sprawiedliwości. „Polacy oczekują nie dyskusji wewnętrznych, oczekują skuteczności” – zastrzegł lider PSL.
W czwartek, 3 lipca, dzień przed negocjacjami rządzącej koalicji Szymon Hołownia pojechał do mieszkania Adama Bielana, polityka PiS. Do spotkania doszło tuż przed północą. Ok. godz. pierwszej w nocy do Bielana przyjechał Jarosław Kaczyński. W rozmowach uczestniczył też Michał Kamiński. Jak informuje „Gazeta Wyborcza” była to osobista inicjatywa Kamińskiego, ludowcy nie wiedzieli o spotkaniu.
Gdy sprawę nagłośniły Radio Zet, Newsweek i Fakt, do spotkania odniósł się Szymon Hołownia. Lider Polski 2050 we wpisach w mediach społecznościowych uspokajał, że ekscytacja spotkaniem „nie jest wskazana”. Twierdził, że jako jeden z niewielu polityków w Polsce, którzy regularnie kontaktują się ze stroną opozycyjną. Przekonywał, że robi to świadomie i nie zamierza zmieniać zdania, bo w polityce potrzebny jest dialog. „Inaczej pozabijamy się nawzajem” – napisał Hołownia. „W ostatnich miesiącach rozmawiałem i z Jarosławem Kaczyńskim, i z Mariuszem Błaszczakiem, i Markiem Suskim, i Adamem Bielanem, i Michałem Wójcikiem oraz wieloma innymi politykami PiS" – przyznał marszałek Sejmu.
Odnosząc się do niecodziennej pory spotkania, stwierdził, że tego dnia wylądował w Warszawie późno, o 21:30. „To był mój jedyny tego dnia »slot« na spotkanie i rozmowę" – stwierdził Hołownia.
Jak zauważa Newsweek: „W spotkaniach polityków nie ma nic zaskakującego, ale spotkania marszałka Sejmu służące wymianie poglądów zazwyczaj odbywają się w jego sejmowym gabinecie, a nie w prywatnych mieszkaniach europosłów”.
Spotkaniem Hołowni z PiS mieli być zdziwieni działacze Polski 2050. „Będziemy prosili marszałka o wyjaśnienia, nikt z nas nie miał pojęcia o jego relacjach z PiS„ – mówi jeden z nich nieoficjalnie w rozmowie z ”Gazetą Wyborczą„. ”Nie ma wytłumaczenia tego co się stało„ – komentował poseł Polski 2050 Tomasz Zimoch. „Nie każdy powinien dać się zaciągnąć na nocne spotkanie do pana B. To proste”.
Poruszenie jest też w szeregach Koalicji Obywatelskiej. „Od piątku naradzamy się praktycznie bez przerwy, w różnych konfiguracjach. Mogę powiedzieć, że premier był zszokowany, zresztą nie tylko on" – mówił Wyborczej ważny polityk PO.
Media spekulują czy ruch Szymona Hołowni miał być sposobem na wywarcie presji na koalicjantów w toczących się negocjacjach. Lider Polski 2050 chciałby zachować funkcję marszałka Sejmu, ale zgodnie z umową koalicyjną po 13 listopada 2025 stanowisko Hołowni ma objąć Włodzimierz Czarzasty z Lewicy. Kosiniak-Kamysz i Tusk mają naciskać na Hołownię, żeby wszedł do rządu jako wicepremier i wziął większą odpowiedzialność za bieżącą politykę. Rekonstrukcja rządu, która ma odchudzić ministrów o 20 proc., na pewno odbędzie się kosztem mniejszych partii. Szymon Hołownia może więc walczyć nie tylko o siebie, ale także o własną formację, której jedynym wyrazistym głosem jest dziś ministra Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. Niewykluczone też, że to PiS próbuje wbić klin w koalicjantów. Rozbicie jedności – o którą i tak trudno na gruncie programowym – mogłoby oznaczać przedterminowe wybory. Już po wygranej Karola Nawrockiego, PiS zaczął wysyłać – oficjalnie i nieoficjalnie – sygnały, że jest zainteresowany współpracą z każdym, kto jest gotowy zbudować alternatywę dla rządu Tuska. Jarosław Kaczyński wrócił do starego spinu o „rządzie technicznym”, prawdopodobnie głównie po to, żeby zasiać ferment. Konkretnymi rozmowami, np. z Konfederacją, nie był zainteresowany.
Przeczytaj także:
Samozwańcze patrole „obrońców granic” naruszają przepisy prawa, mogą wypełniać znamiona przestępstw – w tym z nienawiści – i stanowią poważne zagrożenie dla porządku publicznego – stwierdza Helsińska Fundacja Praw Człowieka
Helsińska Fundacja Praw Człowieka w stanowisku adresowanym do premiera i ministra sprawiedliwości wyraża kategoryczny sprzeciw wobec działań samozwańczych „obrońców granicy”. HFPC zwraca uwagę, że patrole kierowane organizowane przez skrajną prawicę uzurpują sobie prawo do zatrzymywania i kontrolowania wjeżdżających na terytorium RP pojazdów pod pozorem „ujawniania” przewożonych w nich migrantów.
„Członkowie takich grup w sposób nieuprawniony przypisują sobie kompetencje organów państwa, przynależne wyłącznie Policji i Straży Granicznej, zmuszają osoby podróżujące pojazdami do określonych zachowań, co samo w sobie narusza porządek publiczny, a w skrajnych przypadkach, jeżeli stosowane są groźby lub przemoc, może wypełniać znamiona przestępstwa opisanego w art. 191 par. 1 Kodeksu karnego (przymuszenia osoby do określonego zachowania)” – stwierdza HFPC.
Narracja, która towarzyszy patrolom, mówiąca o „wyłapywaniu” czy „polowaniu” na migrantów, może według prawników z Fundacji Helsińskiej wypełniać również znamiona tzw. przestępstw z nienawiści (art. 119 kodeksu karnego).
W związku zagrożeniem dla porządku publicznego HFPC apeluje do premiera i ministra sprawiedliwości o natychmiastowe ukrócenie podobnych praktyk.
„Choć akcja »obrońców granicy« ma swoich inspiratorów próbujących zbić na niej kapitał polityczny, zapewne część osób deklarujących się jako tacy obrońcy istotnie działa w przekonaniu, że osoby migrujące stanowią z definicji zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Przekonanie to wynika głównie z aktualnej narracji politycznej dotyczącej migracji i celowego podsycania społecznego lęku przed migrantami. Niestety tego typu narracją posługuje się również obecny polski rząd” – zwraca uwagę Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
I apeluje o „podjęcie uczciwej i rzetelnej dyskusji z polskim społeczeństwem na temat zjawiska migracji oraz rzeczywistej i wielowymiarowej sytuacji na granicy polsko-białoruskiej”.
Tzw. obywatelskie patrole Roberta Bąkiewicza organizują samozwańcze kontrole na granicy polsko-niemieckiej. Kilkunastoosobowe grupy zatrzymują prywatne samochody, sprawdzając, czy nie przewożą one migrantów. Patrole organizowane są też w przygranicznych miejscowościach – pełnią one dziś głównie funkcję agitacyjną, podsycają lęki, wprowadzają atmosferę zagrożenia.
Rząd zdecydował, że od 7 lipca wprowadzi wyrywkowe kontrola na granicach z Niemcami i Litwą. Jak tłumaczył w sobotę 5 lipca szef MSWiA Tomasz Siemoniak, powodem tej decyzji jest „wspólny problem, który mamy jako Litwa, Polska, Unia Europejska, to jest walka z nielegalną migracją”. „Jeśli Niemcy zniosą swoje kontrole, które, przypomnę prowadzą od października 2023 r., my też nie będziemy widzieć powodów do tego, aby kontrolować wjeżdżających z Niemiec” – dodał Siemoniak.
Przeczytaj także:
Woda w Wiśle w centrum Warszawy ma 15 cm głębokości. Jedna ze stacji hydrologicznych nad Narwią wskazała w sobotę 0 cm. IMGW ostrzega, że będzie jeszcze gorzej
15 cm – taki poziom ma dziś, 5 lipca, woda w Wiśle na stacji Warszawa-Bulwary, w samym centrum stolicy. To najniższy pomiar w historii. Ostatni niechlubny rekord padł we wrześniu 2024. Wówczas absolutne minimum na tej stacji wyniosło 20 cm. A ma być jeszcze gorzej. Według prognoz Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w niedzielę 6 lipca poziom wody na tym odcinku wyniesie 11 cm.
Już w czwartek 3 lipca pisaliśmy, że Wisła odsłoniła dno: z warszawskich bulwarów gołym okiem widać mielizny, kamienie, a także zalegające w rzece śmieci. W stolicy wstrzymana została także żegluga śródlądowa. Wisła ma też najniższy pomiar na stacji Warszawa-Nadwilanówka. Zaledwie 44 cm, o 11 cm mniej niż minimum sprzed roku.
Dramatyczna sytuacja jest też w Narwi, gdzie smutne rekordy odnotowano na trzech z pięciu stacji hydrologicznych. Na jednej z nich, w Nowogrodzie, poziom wody wyniósł 0 cm.
IMGW w sobotę poinformował o 68 ostrzeżeniach przed suszą hydrologiczną. Kluczowa dla oceny sytuacji jest informacja o natężeniu przepływu wody (objętość wody przepływająca w ciągu sekundy w danym przekroju poprzecznym), a ta na większości odcinków – 73 proc. stacji – jest poniżej granicy średniego niskiego przepływu. Dotyczy to całego dorzecza Bugu i Narwi oraz rzek na Mazurach, dorzecza Środkowej Wisły, Odry, Warty. Najbardziej sucho jest więc we wschodniej, centralnej i południowej Polsce, ale tereny zagrożone suszą występują we wszystkich 16 województwach.
IMGW alarmuje, że prognozy na lipiec i sierpień przewidują fale upałów z temperaturami powyżej 35 st. C, co w połączeniu z niemal całkowitym brakiem opadów i niską wilgotnością, oznacza poważne problemy. „To nie tylko pogarsza stan gleby, ale także dramatycznie obniża poziomy wód w rzekach” – zaznacza IMGW.
„Sytuacja o tej porze roku nigdy nie wyglądała tak źle od początku pomiarów hydrologicznych” – mówił w piątek 4 lipca hydrolog Grzegorz Walijewski z IMGW.
Susza hydrologiczna ma olbrzymie konsekwencje dla gospodarki, ale także środowiska naturalnego. W Polskim Radiu 24 tak tłumaczył to dr Jarosław Suchożebrski hydrolog z Uniwersytetu Warszawskiego: „Mniej wody w rzece to duży problem dla organizmów wodnych i z wodą związanych. Nie tylko dla ryb. Niestety, największy problem dotyka małych rzek, które coraz częściej wysychają. Paradoksalnie, nasze badania małych rzek na Mazowszu wskazują, że niektóre z nich płyną tylko dzięki dostawie mniej lub bardziej oczyszczonych ścieków z oczyszczalni. To też większy problem z jakością wody. Gdy mniej wody płynie w rzece i woda jest cieplejsza, to mniej sprawnie radzi sobie z samooczyszczaniem”.
O tym, że czeka nas dotkliwa susza hydrologiczna, wiadomo było od zimy. Już wtedy IMGW ostrzegało, że wysokie temperatury w styczniu i lutym oraz brak opadów skazują nas na przewlekły problem.
„Chociaż trwa zima i miejscami notowany jest silny mróz i pokrywa śnieżna, to jednak nie jest to taka zima, która byłaby korzystna dla gleby i rzek. Przede wszystkim śniegu jest za mało. Temperatura na ogół jest anomalnie wysoka. Dodatkowo silny mróz szkodzi naziemnym częściom roślin, które przykryłby śnieg i zapewnił ochronę przed zimnem. Brak znaczącej pokrywy śnieżnej oraz rosnąca temperatura powietrza i wzrost ewapotranspiracji [parowania z komórek roślin i z gruntu – od aut.] oznacza rozwój suszy już od wiosny” – czytaliśmy wówczas w komunikacie Instytutu.
Przeczytaj także:
Według portalu Axios podczas rozmowy telefonicznej Trump miał przekazać prezydentowi Zełenskiemu, że Amerykanie chcą jednak pomóc ukraińskiej obronie powietrznej z powodu eskalacji rosyjskich ataków
Prezydent USA Donald Trump przekazał, że podczas rozmowy z Władimirem Putinem rozmawiał o sankcjach, które Stany Zjednoczone mogą nałożyć na Rosję, jeśli ta będzie kontynuować wojnę. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow komentując rozmowę obu przywódców, stwierdził, że Kreml wolałby osiągnąć cele na Ukrainie środkami politycznymi i dyplomatycznymi, ale nie powstrzyma to „specjalnej operacji wojskowej”. O zawieszeniu broni nie ma więc mowy. Donald Trump coraz częściej otwarcie wyraża zniechęcenie rokowaniami pomiędzy Rosją a Ukrainą. Po rozmowie z Putinem przyznał, że jest „rozczarowany” jej przebiegiem. „Mówię tylko, że nie sądzę, by [red. Putin] chciał przestać, a szkoda” – komentował Trump.
W piątek prezydent USA rozmawiał też z Wołodymyrem Zełenskim. Przypomnijmy, że w tym tygodniu USA podjęły decyzję o wstrzymaniu dostaw kluczowych części pocisków do ukraińskiego systemu obrony powietrznej. Zełenski przekazał, że rozmowa dotyczyła ukraińskich zdolności obrony powietrznej i „wzajemnych zakupów i inwestycji”. Według prezydenta Ukrainy obie strony zgodziły się na zwiększenie obrony powietrznej, co kluczowe w kontekście ostatnich zmasowanych ataków rakietowych ze strony Rosji.
Zełenski nie ogłosił jednak wprost, że amerykańskie dostawy zostały wznowione. Według portalu Axios podczas rozmowy telefonicznej Trump miał przekazać prezydentowi Ukrainy, że Amerykanie chcą jednak pomóc ukraińskiej obronie powietrznej z powodu eskalacji rosyjskich ataków.
Wcześniej Amerykanie twierdzili, że wstrzymują dostawy broni – z których część znajdowała się już w Polsce – po przeglądzie zapasów. Urzędnicy sugerowali, że wsparcie Ukrainy sprawia, że brakuje amunicji dla amerykańskiej armii. Zastępczyni rzeczniczki Białego Domu Anna Kelly stwierdziła, że taka decyzja została podjęta, żeby „postawić interesy Ameryki na pierwszym miejscu”. Jeszcze w czwartek 3 lipca Trump stwierdził, że USA wcale nie wstrzymują dostaw. „Dajemy im broń, współpracujemy z nimi i próbujemy im pomóc. Ale Biden opustoszył cały nasz kraj, dając im broń. I musimy się upewnić, że nam jej wystarczy” – mówił prezydent USA.
W piątek 4 lipca niemiecki rząd oświadczył, że prowadzi intensywne rozmowy w sprawie zakupu baterii pocisków Patriot dla Ukrainy.
Rosja wciąż przeprowadza zmasowane ataki rakietowe na Ukrainę. Tylko w nocy z czwartku na piątek wysłali 550 rakiet i dronów w stronę ukraińskich miast. Głównym celem ataku był Kijów. Lokalne władze informowały o co najmniej 23 rannych. Uszkodzona została infrastruktura kolejowa i budynki szkolne. Radosław Sikorski, szef polskiej dyplomacji, przekazał, że uszkodzeniu uległ też budynek wydziału konsularnego polskiej ambasady. „Właśnie rozmawiałem z ambasadorem Łukasiewiczem. Wszyscy są cali i zdrowi” – podał Sikorski. Podkreślił, że Ukraina pilnie potrzebuje środków obrony przeciwlotniczej.
Przeczytaj także:
Dziennikarze Radia Zet oraz Newsweeka ujawnili, że czwartkowej nocy marszałek Sejmu Szymon Hołownia odwiedził w prywatnym mieszkaniu europosła PiS Adama Bielana. Do spotkania miał także dołączyć Jarosław Kaczyński.
Według informacji Radia Zet rządowa limuzyna Hołowni zaparkowała w podziemnym garażu na miejscu europosła Adama Bielana. Ten jest europosłem PiS i był w sztabie Karola Nawrockiego w ostatnich wyborach prezydenckich.
„Marszałek Sejmu zawsze spotyka się z przedstawicielami wszystkich ugrupowań reprezentowanych w Sejmie, gdy o to poproszą. Spotkania te służą zwykle wymianie poglądów i informacji czy przekazaniu próśb. Nie wiążą się z żadnymi ustaleniami” — przekazała Newsweekowi Katarzyna Karpa-Świderek, rzeczniczka Szymona Hołowni.
Do spotkania doszło w czwartek przed północą na warszawskich Białych Błotach. Potem, jak ustalili reporterzy Faktu, do mieszkania należącego do europosła Adama Bielana przyjechał m.in. prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.
Jak zauważa Newsweek: „W spotkaniach polityków nie ma nic zaskakującego, ale spotkania marszałka Sejmu służące wymianie poglądów zazwyczaj odbywają się w jego sejmowym gabinecie, a nie w prywatnych mieszkaniach europosłów”.
W spotkaniu brał też udział wicemarszałek Senatu Michał Kamiński. Ten potwierdził swoją obecność na zdjęciach Faktu, jednak podkreślił, że jego prywatne spotkania nie powinny być przedmiotem publicznego zainteresowania.
Fakt informuje, że już w czerwcu pojawiły się informacje, że Kamiński może stracić funkcję wicemarszałka Senatu. Wcześniej ostro krytykował premiera Donalda Tuska za przegraną Rafała Trzaskowskiego. Być może dlatego bierze udział w spotkaniu z politykami Prawa i Sprawiedliwości.
Koalicja rządząca próbuje przeorganizować się po porażce w wyborach prezydenckich. Szymon Hołownia ma nalegać na wymianę premiera. W piątek ma odbyć się spotkanie liderów koalicji, a Hołownia wyraził nadzieję, że premier pokaże „wreszcie jakiś konkret”.
Zgodnie z umową koalicyjną Szymon Hołownia funkcję marszałka Sejmu pełni do 13 listopada. Stanowisko po nim ma objąć Włodzimierz Czarzasty z Lewicy i sprawować je do końca kadencji. W ostatnich tygodniach wśród polityków Polski 2050 pojawiały się jednak głosy, że Lewica, jako najmniejszy klub koalicyjny, powinna rozważyć rezygnację z części przyznanych jej stanowisk.
Jak podał Onet, premier Donald Tusk chce zmniejszyć liczbę ministrów i wiceministrów o 20 proc. Nowy skład rządu powinien zostać ogłoszony w połowie lipca.
Spotkanie w mieszkaniu polityka Prawa i Sprawiedliwości nabiera dodatkowego znaczenia. Udział w nim lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego, marszałka Hołowni oraz polityka odgrywającego ważną rolę w kampanii Karola Nawrockiego może oznaczać napięcia w koalicji.
Przeczytaj także: