0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. ANDY BUCHANAN / AFPFot. ANDY BUCHANAN /...

Dzień na żywo. Zwycięstwo Partii Pracy w Wielkiej Brytanii

Na żywo

Partia Pracy z ogromna przewagą wygrywa wybory w Wielkiej Brytanii. Była kuratorka Barbara Nowak rezygnuje z mandatu radnej sejmiku małopolskiego po tym, jak marszałkiem został Łukasz Smółka

Google News

16:36 20-06-2024

Prawa autorskie: Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Zuchowicz...

Kotula po spotkaniu z Kosiniakiem-Kamyszem: Zrobiliśmy mały, ale ważny krok do przodu w sprawie związków partnerskich

Decyzja o projekcie ustawy o związkach partnerskich zapadnie najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu, po posiedzeniu klubu PSL – przekazała ministra równości. Jak wypadło decydujące spotkanie z liderem ludowców?

„Za nami długa, merytoryczna rozmowa o konkretnych propozycjach, które chcielibyśmy zawrzeć w ustawie o związkach partnerskich” – mówiła po spotkaniu z wicepremierem Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem ministra Katarzyna Kotula. To miała być kluczowa dla przyszłości projektu rozmowa. Ministra równości przekazała, że przedstawiła liderowi ludowców dane dotyczące osób żyjących w związkach nieformalnych. Podkreślała, że nowe prawo dotyczy zarówno par jednopłciowych, jak i osób heteroseksualnych, które coraz częściej nie decydują się na związek małżeński, nawet jeśli wspólnie wychowują dzieci. „W przyszłym tygodniu jest posiedzenie Sejmu, zbiera się też klub PSL. Wszystko, co zostało przedstawione dziś, ma zostać przedstawione na klubie” – dodała Kotula.

Zastrzegła, że jej celem jest podjęcie decyzji do końca czerwca. A to oznacza, że w przyszłym tygodniu powinniśmy poznać odpowiedź na pytanie, czy i jaki projekt ustawy o związkach partnerskich trafi do polskiego Sejmu. „Zrobiliśmy mały, ale ważny krok do przodu” – zapewniała Kotula.

„Teraz ta dyskusja musi odbyć się wewnętrznie w PSL-u”.

Pytana przez dziennikarzy o to, co szczególnie interesowało lidera PSL, Kotula mówiła, że chodziło np. kwestie uregulowania wspólnoty majątkowej, kwestie podatkowe, czy prawa do ubezpieczenia społecznego. „Oczywiście padają też pytania o to, jakie różnice byłyby pomiędzy związkami partnerskimi a małżeństwami. To wydaje się dla PSL-u kluczowe” – dodała Kotula.

Punktem spornym jest też temat przysposobienia dzieci w tęczowych rodzinach.

Jeszcze przed spotkaniem Kotuli i Kosiniaka-Kamysza na portalu X inny ważny polityk PSL, Piotr Zgorzelski napisał: „Świat idzie w stronę progresywną. Politycy konserwatywni muszą mieć to na uwadze. Jest silna presja osób w związkach partnerskich, by im ułatwić życie. Można pochylić się nad tym w taki sposób, by nie tracić swojej konserwatywnej tożsamości”

Przeciąganie liny

W ostatnich dniach dyskusja o związkach partnerskich przeniosła się z gabinetów do mediów, co wskazuje na krańcowy etap negocjacji w koalicji. Lewica ma być zdeterminowana, by projekt miał najwyższy, rządowy status, choć nie zachowuje w tej sprawie rygoru. Lider formacji Włodzimierz Czarzasty na antenie TVN24 stwierdził, że „w projekcie nie ma, z tego, co wie, przysposobienia dzieci”. Wcześniej o okrajaniu własnego projektu wspominały Anna Maria Żukowska i Anita Kucharska-Dziedzic. Te deklaracje wywołały złość organizacji społecznych, które walczą o maksimum w tym minimalistycznym postulacie. Oraz konsternację w otoczeniu Katarzyny Kotuli. Przypomnijmy, że głównym celem społeczności LGBT+ jest doprowadzenie do pełnej równości małżeńskiej w Polsce.

Za to posłowie PSL ciągną dyskusję w swoją stronę, opowiadając o konserwatywnych wartościach, które im przyświecają. Piotr Zgorzelski, pytany przez dziennikarzy o to, co byłoby akceptowalne dla ludowców, nie był w stanie wymienić, które obszary życia rodzinnego regulowałaby w ogóle ta ustawa.

Koalicja Obywatelska projekt ma popierać, ale nadmiernie nie angażuje się w rozmowy.

Więcej o tej długiej, narodowej debacie nad związkami partnerskimi pisaliśmy tutaj:

Przeczytaj także:

13:35 20-06-2024

Prawa autorskie: Photo by Nick Gammon / AFPPhoto by Nick Gammon...

Politico: Mark Rutte nowym sekretarzem generalnym NATO

Premier Holandii zastąpi na stanowisku szefa NATO Jensa Stoltenberga

To już pewne, że stanowisko sekretarza generalnego NATO przejmie Mark Rutte – podaje portal Politico. Kandydaturę ustępującego premiera Holandii poparli wszyscy członkowie sojuszu. W czwartek, 20 czerwca 2024, jako ostatnia Marka Rutte poparła Rumunia. Wszystko dlatego, że z wyścigu o stanowisko zrezygnował prezydent tego kraju Klaus Iohannis.

Jak pisze Politico, Rutte przejmie przywództwo w NATO w krytycznym momencie. Jego kadencja rozpocznie się 2 października 2024, nieco ponad miesiąc przed wyborami prezydenckimi w USA, które zdecydują o przyszłości Sojuszu Północnoatlantyckiego. Kluczowa będzie kwestia obrony Europy przed agresją Rosji i utrzymania poziomu zaangażowania Stanów Zjednoczonych w pomoc dla Ukrainy. Szczególnie że kandydat Republikanów Donald Trump otwarcie mówił o wycofaniu się z militarnego i finansowego wsparcia Kijowa.

„Zaklinacz Trumpa”

Komentatorzy nazywają jednak premiera Holandii „zaklinaczem Trumpa”. Rutte ma mieć zdolności do zawierania niełatwych umów z politykami różnych frakcji. Z drugiej strony, ustępującemu premierowi Holandii zarzucano, że nie jest otwarty na perspektywę krajów Europy Środkowo-Wschodniej (głównie w sprawie gazociągu Nord Stream 2). W polityce krajowej był krytykowany m.in. za to, że nie udało mu się podnieść poziomu wydatków na obronność do 2 proc. PKB kraju.

12:48 20-06-2024

Prawa autorskie: Fot. Marek Podmokly / Agencja Wyborcza.plFot. Marek Podmokly ...

Niewidomy koń nie będzie już jeździł nad Morskie Oko. Liner przechodzi na emeryturę

To finał sprawy, w której interweniowało Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Konia do pracy na popularnej trasie dopuściła wcześniej komisja powołana przez Tatrzański Park Narodowy.

Lekarze z Tatrzańskiego Parku Narodowego nie dostrzegli przeciwwskazań dla dalszej pracy Linera, który na trasie do Morskiego Oka ciągnął wozy z turystami. Interweniowała Fundacja „Viva”, a za nią resort środowiska i klimatu. To nie tylko niehumanitarne, ale i niebezpieczne – zauważały protestujące w tej sprawie osoby.

"Zarówno przepisy prawa o ruchu drogowym, jak i ustawy o ochronie zwierząt, pozwalają na używanie do pracy jedynie zwierząt zdrowych i w pełni sprawnych – komentowała mecenas Katarzyna Topczewska, która od lat obserwuje przebieg badań koni pracujących na trasie do Morskiego Oka

„W przypadku konia niewidomego nie możemy mówić o pełnej sprawności. Jeśli zwierzę spłoszy jakiś nieznany dźwięk, może w panice wbiec w ludzi, bo przecież nie widzi przeszkód na drodze. Dopuszczenie takiego konia do pracy na drodze, po której każdego dnia wędrują dziesiątki tysięcy turystów stanowi zagrożenie dla nich i dla samego konia. Decyzja ta jest skandaliczna także ze względu na cierpienie psychiczne konia, o którym część komisji zdaje się w ogóle nie myśleć” – powiedziała.

Komisja: konie za długo odpoczywają

„Za pozostawieniem niewidomego konia w pracy na trasie do Morskiego Oka głosowała większość komisji, przy stanowczym sprzeciwie naszej lekarki weterynarii” – przekazywała Anna Zielińska, wiceprezeska Fundacji Viva!

Weterynarze z komisji dopuścili do pracy nie tylko Linera, ale i jeszcze jednego konia z problemami ortopedycznymi. Według aktywistów w obu przypadkach powinni wycofać zwierzęta z tatrzańskiej trasy.

„Jeżeli to jest taki stan zdrowia, który nie powoduje bolesności u zwierząt, one mogą pracować i są dopuszczone. Dlatego te dwa konie zostały dopuszczone” – wyjaśniał Michał Tishner, weterynarz prowadzący badania, w rozmowie z Radiem Kraków.

Co więcej, komisja chciałaby skrócić czas wypoczynku koni, który ostatnio został wydłużony z 20 do 60 minut.

Przeczytaj także:

„Dopuszczenie niewidomego konia do pracy zaprzęgowej jest sprzeczne z wszelkimi standardami dobrostanu w opiece nad koniem” – twierdzi prof. Marcin Urbaniak z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie – „Pamiętajmy, że koń posługuje się głównie wzrokiem pod kątem wykrywania zagrożenia, jakim są ruchy obiektów w otoczeniu. Nawet jeżeli pogorszenie wzroku u konia nie wywołuje zauważalnej zmiany zachowania zwierzęcia, ze względu na codzienną rutynę i nawykowy charakter pracy, to niewidomy lub niedowidzący koń o wiele częściej doświadcza silnego i bardzo silnego stresu.”

12:13 20-06-2024

Prawa autorskie: mat. organizatoramat. organizatora

Strajk w wielkiej fabryce w Małopolsce. „Ostateczne narzędzie walki o godne warunki życia”

Pracownicy największej fabryki opakowań metalowych w Polsce ogłaszają strajk. Zatrudnieni w spółce CANPACK domagają się 14,4 proc. podwyżki.

Fabryka w Brzesku produkuje rocznie ponad 12 mld puszek do napojów rocznie. Z obecności zakładu w mieście przy okazji jego rozbudowy cieszył się burmistrz miasta: „Firma od wielu lat daje zatrudnienie kolejnym pokoleniom brzeszczan i aktywnie wspiera lokalną społeczność. Bardzo cieszymy się, że zakład w Brzesku wciąż się rozwija” – mówił rządzący w mieście Tomasz Latocha.

Wyniki firmy są jednak okupione dużym wysiłkiem, który nie jest właściwie wynagradzany – przekonują pracownicy, którzy zdecydowali o strajku. W referendum zakładowym zorganizowanym przez związek Inicjatywy Pracowniczej wzięły udział dwie trzecie pracowników. Przygniatająca większość 92 proc. z nich opowiedziała się za strajkiem.

„W takiej mobilizacji pomógł sam prezes firmy. Oburzył załogę przyznając, że kompromis z Inicjatywą Pracowniczą to dla niego koszt… zaledwie 1.5 procenta czystego zysku firmy z zeszłego roku (1 z 67 milionów PLN). Zarząd nie ma ekonomicznych argumentów do utrzymywania niskich stawek. Broni pełnej kontroli w zakładzie i wymusza na załodze uległość, w obawie że spełnienie żądania da pracownikom poczucie minimalnego wpływu na firmę. W tym celu woli zaryzykować destabilizację spółki niż przyznać podwyżkę o 14.4 proc.” – przekazują strajkujący.

„Po miesiącach bezowocnych spotkań z zarządem, sięgamy po ostateczne narzędzie walki o godne warunki życia. Dlaczego strajk? Co roku wypracowujemy spółce wielomilionowe zyski – ciężką pracą na przestrzeni lat 2020-2023 niemal podwoiliśmy zysk netto z 35 do 67 milionów złotych rocznie. Pomimo tego, pensje niemal połowy fizycznych pracowników wciąż pozostają na poziomie bliskim minimalnej krajowej. Coroczne wzrosty płac, jakie oferuje zarząd, ledwo rekompensują inflację. Dlatego rozpoczęliśmy walkę o godne życie” – piszą w swoim oświadczeniu.

Strajkujący odeszli od swoich stanowisk pracy, w związku z czym – według polskiego prawa – nie mają prawa do wynagrodzenia. Dlatego założyli zbiórkę na fundusz strajkowy.

11:23 20-06-2024

Co dalej z Trzecią Drogą? Zgorzelski chce, by „projekt trwał”

Poseł PSL-u mówił też w Radiu Plus o możliwości wystawienia wspólnego kandydata w wyborach prezydenckich.

Po słabym wyniku Trzeciej Drogi w wyborach do europarlamentu (6,2 proc.) padają pytania o przyszłość koalicji PSL-u i Polski 2050. Posłanka tego drugiego ugrupowania Joanna Mucha stwierdziła, że drogi partii powinny się rozejść – między innymi przez brak zgody w sprawie związków partnerskich, szczególnie w kwestii przysposobienia dzieci partnera lub partnerki.

Piotr Zgorzelski z Polskiego Stronnictwa Ludowego stwierdził jednak, że formuła Trzeciej Drogi jest daleka od wyczerpania.

„Projekt, jeżeli nawet w trójskoku ostatni skok miał trochę gorszy, to nie oznacza, że natychmiast trzeba ronić łzy czy rozwalać projekt, który jednak w poprzednich dwóch wyborach się sprawdził i dał dobry wynik. Przede wszystkim w wyborach 15 października pozwolił przywrócić siłom demokratycznym sens funkcjonowania w naszym kraju” – mówił w Radiu Plus. Jednocześnie poparł pomysł wystawienia wspólnego kandydata w wyborach prezydenckich. Władysław Kosiniak-Kamysz nie odpowiada wprost na pytanie o swoją kandydaturę, sugeruje jednak, że dobrym kandydatem byłby Szymon Hołownia.