Iran formułuje nowe groźby pod adresem Izraela i USA. 14 ofiar katastrofy budowlanej w serbskim Nowym Sadzie – zawalił się dach dworca kolejowego oddanego do użytku 4 miesiące temu po remoncie prowadzonym przez chińskie firmy
Zdaniem szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen zapełnione w 90 procentach gazem magazyny gwarantują bezpieczeństwo dostaw energii przed zbliżającym się sezonem grzewczym.
Inwazja Rosji na Ukrainę wywołała w 2022 roku zakłócenia na rynkach energii i spowodowała wzrost cen gazu i prądu. Kraje UE podjęły szybkie działania i uzgodniły m.in., że zwiększą rezerwy gazu, aby zapewnić Europejczykom wystarczającą podaż — podaje PAP.
W tym celu w czerwcu 2022 roku przyjęto unijne rozporządzenie w tej sprawie. Przewiduje ono, że podziemne magazyny na terytorium państw członkowskich muszą zostać napełnione przed zimą w 90 proc.
Rozporządzenie okazało się skuteczne. Jak podaje PAP, w 2023 r. poziom napełnienia magazynów był znacznie wyższy niż w poprzednich latach. „W przededniu sezonu grzewczego 2023/2024 zbiorniki gazu były niemal pełne we wszystkich państwach UE, które posiadają magazyny” – czytamy.
„Dzięki wspieraniu odnawialnych źródeł energii, oszczędzaniu energii i poszukiwaniu nowych dostawców możemy magazynować gaz na zimę. Gwarantuje to bezpieczeństwo dostaw energii i stabilność rynków energii” – napisała w środę szefowa KE.
W nocy z 20 na 21 sierpnia Ukraina zaatakowała Moskwę przy pomocy co najmniej 11 dronów, co według strony rosyjskiej było jednym z największych ataków dronów na stolicę od początku wojny w Ukrainie w lutym 2022 roku.
Wojna w Ukrainie nasiliła się 6 sierpnia, kiedy to wojska ukraińskie wkroczyły w zachodni region Kurska.
Rosyjskie ministerstwo obrony podało, że łącznie zestrzeliło 45 dronów, w tym 11 nad regionem moskiewskim, 23 nad przygranicznym regionem Briańska, sześć nad regionem Biełgorodu, trzy nad regionem Kaługi i dwa nad regionem Kurska.
Niektóre z dronów zostały zniszczone nad Podolskiem, w regionie moskiewskim około 38 km na południe od Kremla — jak przekazał mer Moskwy Siergiej Sobianin.
„To jedna z największych w historii prób ataku na Moskwę przy użyciu dronów” – napisał Sobianin na Telegramie. „Obrona Moskwy, umożliwiła skuteczne odparcie wszystkich ataków wrogich dronów” – dodał.
Rosja posuwa się naprzód we wschodniej Ukrainie, gdzie kontroluje około 18 proc. terytorium, i odpiera ukraińskie wojska w regionie Kurska. Jak pisze Reuters, jest to największy zagraniczny atak na terytorium Rosji od czasów II wojny światowej.
Loty były przez cztery godziny wstrzymane na lotniskach Wnukowo, Moskwa Żukowskij i Moskwa Domodiedowo, ale nad ranem zostały wznowione.
Sobianin poinformował także, że według wstępnych danych nie zgłoszono żadnych obrażeń ani szkód w wyniku ataków.
Atak dronów na Moskwę jest porównywalny do ataku z maja 2023 roku, kiedy to zniszczono co najmniej osiem dronów nad stolicą. Prezydent Władimir Putin mówił wtedy, że była to próba Kijowa, by „zastraszyć i sprowokować Rosję”.
W Kursku rosyjscy blogerzy wojskowi informowali o intensywnych walkach na froncie w regionie, gdzie Ukraina zdobyła co najmniej 450 km kwadratowych rosyjskiej ziemi.
Źródło: Reuters
Najwyższa Izba Kontroli zajmie się wnioskiem Sławomira Nitrasa, który chce sprawdzenia działalności Polskiego Komitetu Olimpijskiego podczas Igrzysk w Paryżu.
Rozwija się konflikt na linii Polski Komitet Olimpijski – Ministerstwo Sportu. Wczoraj opisywaliśmy ustalenia Onetu, który ujawnił treść pisma wysłanego przez PKOl do członków związków sportowych. Minister sportu Sławomir Nitras zażądał od nich podsumowania kosztów i efektów ich pobytu w Paryżu podczas Igrzysk Olimpijskich
W stanowisku PKOl, poza podziękowaniami dla olimpijczyków, można przeczytać, że „retoryka porażki”, którą posługuje się MS, jest krzywdząca dla sportowców, a także całego zaplecza szkoleniowego. Przypomnijmy, że w Paryżu reprezentanci Polski zdobyli 10 medali, zajmując 41. w ogólnej klasyfikacji. Autorzy listu przekonują, że to nie PKOl odpowiada za ich szkolenia czy występy, tylko związki sportowe i samo ministerstwo, które je finansuje.
W środę doczekaliśmy się odpowiedzi ministra sportu, który chciałby dokładnej kontroli działania PKOl.
„Zwróciłem się do prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia z prośbą o przeprowadzenie pilnej, doraźnej kontroli w PKOl dotyczącej wydatkowania pieniędzy z budżetu państwa i spółek skarbu państwa” – mówił Sławomir Nitras dziennikarzom. – „To niedopuszczalne, że na igrzyska jadą działacze związków sportowych, których zawodnicy nie uzyskali kwalifikacji, nie ma tam żadnego ich sportowca” – podkreślał szef resortu sportu i turystyki. Do stolicy Francji pojechał między innymi szef federacji rugby, który wziął ze sobą też osobę towarzyszącą. W olimpijskich zmaganiach nie wzięła udziału żadna z reprezentacji podlegającej jego związkowi.
Z listy pokazanej przez Nitrasa wynika, że takich przypadków było więcej. Swoich przedstawicieli na Igrzyska wysłały między innymi związki sumo, unihokeja, piłki nożnej, breakingu czy muay thai, a nawet hokeja na lodzie. W Paryżu gościli również przedstawiciele Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Projekt ustawy o wychowaniu patriotycznym złożony przez PSL dzieli rządzącą koalicję. Ministra edukacji Barbara Nowacka uważa, że to „dopuszczalna gra polityczna”, ale zupełnie niepotrzebna polskiej szkole. Pomysł ludowców spodobał się za to Przemysławowi Czarnkowi
„To, co przyświeca mi, co przyświeca Donaldowi Tuskowi, to jest przede wszystkim odpartyjnienie szkoły” — stwierdziła ministra edukacji Barbara Nowacka na antenie Polsatu. „I nie zgadzam się, żeby to minister zajmował się rozporządzeniami, gdzie nauczyciele mają jechać na wycieczki. Żaden minister. Nauczyciele mają wiedzę, autonomię, doświadczenie. Znają swoją młodzież i wiedzą, co ich interesuje” – mówiła szefowa resortu oświaty.
Przypomnijmy, że 14 sierpnia posłowie i posłanki PSL złożyli w Sejmie projekt ustawy o wychowaniu patriotycznym. Ma on wzmacniać poczucie przynależności narodowej m.in. za pomocą obowiązkowych wycieczek szkolnych do ważnych miejsc historycznych. Pomysł nie był konsultowany z ministerstwem edukacji, w resorcie odebrano go najpierw z rozbawieniem, potem z irytacją.
„Chciałabym, by szkoła była wolna od wpływów partyjnych, bo uczymy wszystkie dzieciaki, bez względu na poglądy ich oraz ich rodziców” – mówiła Nowacka.
Pytana, czy taka ustawa jest w ogóle do czegokolwiek potrzebna, ministra odpowiedziała: „PSL-owi do polityki. Natomiast dla szkoły takiej potrzeby nie ma”.
W kierunkach polityki oświatowej państwa na rok szkolny 2024/2025 wpisane jest wychowanie patriotyczne. „Razem z ministrem Kosiniakiem-Kamyszem prowadzimy też program »Edukacja z wojskiem«, który (...) daje młodzieży odporność. Polscy nauczyciele i nauczycielki naprawdę uczą dzieciaki patriotyzmu – obywatelskiego, społecznego, wrażliwości, empatii”. I przypomniała, że już dziś szkoły mogą korzystać z programu „Podróże z klasą”, w którym resort dofinansowuje wizyty w instytucjach kultury.
Nowacka oceniła, że ruch PSL to „dopuszczalna, normalna gra polityczna”. „Natomiast absolutnie nie zgodzę się na upartyjnienie szkoły. Nie po to wymieniłam kuratorów, nie po to daję autonomię nauczycielom, żeby teraz ustawą, projektem poselskim, wkładać im politykę” – zadeklarowała.
Z pomysłu zadowolony jest za to Przemysław Czarnek. Były minister edukacji sam wprowadził program dofinansowania patriotycznych wycieczek „Poznaj Polskę”, w którym uczniowie mogli odwiedzić Muzeum Dom Rodzinny Ojca Świętego Jana Pawła II w Wadowicach, Klasztor Sióstr Karmelitanek w Sosnowcu, a nawet Goszczanów, rodzinną wieś Przemysława Czarnka.
„Pan prezes Kosiniak-Kamysz chce wracać do tego programu zlikwidowanego przez panią Nowacką. Będę pomagał z całego serca panu prezesowi Kosiniakowi-Kamyszowi. Jeśli nie ma innego wyjścia, trzeba to zrobić ustawą, żeby przekonać tych, którzy chcą zlikwidować wychowanie patriotyczne i dzisiaj to robią. Więc ja jestem za tym, żeby to wychowanie patriotyczne przywracać polskiej szkole” – komentował polityk PiS.
A to oznacza, że PSL może próbować przepchnąć projekt mimo sprzeciwu koalicjantów, posiłkując się współpracą z prawicową opozycją: PiS i Konfederacją.
Część wakacji wiceministra sprawiedliwości Bartłomieja Ciążyńskiego sfinansowali podatnicy – ujawniła Wirtualna Polska. Dziennikarze odkryli, że wiceminister wyruszył w podróż służbową limuzyną i tankował pojazd, płacąc służbową kartą. Po publikacji polityk podał się do dymisji
Bartłomiej Ciążyński to polityk Nowej Lewicy, od lipca na stanowisku wiceministra sprawiedliwości w rządzie Donalda Tuska. Zastąpił Krzysztofa Śmiszka, który w wyborach europejskich uzyskał mandat eurodeputowanego. Wcześniej Ciążyński był wiceprezydentem Wrocławia, a następnie krótko (od maja do lipca 2024 r.) pracował w Polskim Ośrodku Rozwoju Technologii (PORT) wchodzącym w skład ogólnopolskiej Sieci Badawczej Łukasiewicz.
To właśnie jako wicedyrektor tej ostatniej instytucji Ciążyński miał po pierwsze wykorzystać podczas wyjazdu wakacyjnego do Słowenii służbową limuzynę, a po drugie zapłacić w części za paliwo służbową kartą. Te fakty ujawniła w środę 21 sierpnia Wirtualna Polska.
Ciążyński najpierw przekonywał dziennikarzy Wirtualnej Polski, że mógł korzystać ze służbowej skody na wakacjach, bo odbierając kluczyki do samochodu, otrzymał informację, że z pojazdu może korzystać w dowolny sposób, także prywatnie, na urlopie i poza granicami kraju. Twierdził również, że sam zapłacił za tankowanie samochodu.
Ale już po kilku godzinach przysłał następujące oświadczenie: „Potwierdzam, że w lipcu samochodem służbowym pojechałem na urlop do Słowenii. Za paliwo za granicą płaciłem swoimi pieniędzmi, ale w Polsce niepotrzebnie kartą flotową. Byłem przekonany, że miałem prawo korzystać z samochodu do celów prywatnych. Kwoty za paliwo wykorzystane do celów prywatnych zwróciłem na konto pracodawcy. Przepraszam za zaistniałą sytuację”.
Po publikacji Wirtualnej Polski Ciążyński zrezygnował ze stanowiska, ogłosił to w środę na konferencji prasowej w Sejmie razem z szefem Nowej Lewicy Włodzimierzem Czarzastym. „Mój błąd wymaga odpowiedzialności i konsekwencji. W dniu dzisiejszym złożyłem rezygnację z zajmowanego stanowiska podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości” – stwierdził Ciążyński.