Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Od Nowego Roku Bułgaria stanie się 21. członkiem strefy euro. Wszystko w cieniu społecznych protestów i upadku rządu premiera Rosena Żelazkowa.
Przystąpienie Bułgarii, najbiedniejszego kraju UE oznacza, że liczba Europejczyków używających euro wzrośnie do 356 milionów.
„Ten kamień milowy odzwierciedla lata ciężkiej pracy i poświęcenia, w których pokonywano trudności” – napisała w oświadczeniu Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej. I dodała: „Euro przyniesie korzyści Bułgarom, ułatwiając płatności i podróże. Stworzy nowe możliwości dla bułgarskich przedsiębiorstw, pozwalając im lepiej korzystać z zalet naszego jednolitego rynku. (...) Dzięki temu nasza gospodarka będzie bardziej odporna i konkurencyjna w skali globalnej.”
Bułgaria jest członkiem Unii Europejskiej od 2007 roku, ale kraj formalnie spełnił kryteria wejścia do strefy euro dopiero w styczniu 2025 roku. W maju prezydent Rumen Radew ogłosił, że złoży w Zgromadzeniu Narodowym wniosek o przeprowadzenie ogólnokrajowego referendum w sprawie przyjęcia euro. Parlament uznał, że to niezgodne z konstytucją. Prezydent odwołał się jednak do Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł, że parlament jest zobowiązany przynajmniej do rozpatrzenia i głosowania nad propozycją. Dopiero w grudniu Zgromadzenie Narodowe odrzuciło propozycję Radewa 135 głosami „przeciw”.
Od 1 stycznia przez okres miesiąca obie waluty: euro i lew będą używane równolegle – przy płatnościach w lewach, reszta będzie wydawana w euro.
Obowiązkowe podwójne podawanie cen – w lewach i euro – wprowadzono już kilka miesięcy temu. A Komisja Ochrony Konsumentów rozpoczęła również kampanię „Uczciwa Cena”, obejmującą masowe kontrole sprzedawców, którzy zaokrąglali ceny. To efekt społecznych obaw. Według Eurobarometru za przyjęciem euro było 45 proc. Bułgarów, przeciwko – 53 proc.,
Większość przeciwników obawia się, że wprowadzenie euro doprowadzi do wzrostu podniesienia cen i wzrostu kosztów utrzymania. Sieć zalały fałszywe wiadomościami i teorie spiskowe, które prognozowały natychmiastowe załamanie gospodarcze strefy euro.
Sytuację próbowała wykorzystać m.in. nacjonalistyczna partia Odrodzenie, która zorganizowała kilka protestów przeciwko wprowadzeniu euro. 22 lutego demonstracja przed Bułgarskim Bankiem Narodowym przerodziła się w atak na budynek Domu Europy w Sofii. Fasada została obrzucona farbą i domowej roboty bombami zapalającymi. Zatrzymano kilka osób. Kolejne protesty były mniejsze. Ostatni, 17 grudnia, zgromadził w Sofii tylko ponad 150 osób.
Bułgaria wprowadza euro ledwie kilkanaście dni po tym, jak upadł rząd premiera Rosena Żelazkowa. Na początku grudnia tego roku mniejszościowa koalicja została zmuszona do ustąpienia po wybuchu masowych protestów.Na ulice bułgarskich miast wyszło tysiące ludzi, a demonstracja w Sofii uważana była za największą od lat.
Temat wprowadzenia euro nie był jednak podnoszony. Bułgarzy protestowali m.in. przeciwko proponowanemu planowi budżetowemu, który zakładał wprowadzenie wyższych podatków i składek emerytalnych. Po upadku rządu Żelazkowa szanse na utworzenie nowego rządu są minimalne. A to oznacza, że Bułgarię czekają kolejne wybory parlamentarne – ósme w ostatnich pięciu latach.
Przeczytaj także:
Izrael poinformował, że od 1 stycznia zawiesi działalność ponad trzydziestu organizacji humanitarnych, które nie przestrzegają nowy zasad pomocy w Strefe Gazy.
Izrael zapowiedział zawieszenie działalności ponad trzydziestu organizacji humanitarnych za nieprzestrzeganie nowych zasad obowiązujących organizacje pomocowe działające w Strefie Gazy. Na liście organizacji objętych zakazem są m.in. ActionAid, Międzynarodowy Komitet Ratunkowy i Lekarze bez Granic.
Izraelskie Ministerstwo ds. Diaspory poinformowało w komunikacie, że wielokrotnie ostrzegało NGO-sy o nowych wymogach rejestracyjnych (m.in. przedstawienia listy palestyńskich pracowników, co miałoby wykluczyć jakiekolwiek ich ewentualne powiązania z terroryzmem). Mimo to 37 organizacji pozarządowych działających w Strefie Gazy nie odnowiło swoich zezwoleń. Od 1 stycznia mają one stracić licencje.
Przedstawiciele organizacji pozarządowych twierdzą, że wymogi Izralea są sprzeczne z europejskimi przepisami o ochronie danych i mogą narazić ich pracowników na niebezpieczeństwo.
„Izrael nie jest tylko stroną konfliktu, ale zabił setki pracowników organizacji pomocowych w Strefie Gazy. Dlatego przekazanie im nazwisk naszych pracowników jest dla nas ryzykowne” – powiedziała Shaina Low z Norwegian Refugee Council w rozmowie z CBC Radio.
Bushra Khalidi, koordynatorka ds. polityki Oxfamu na okupowanych terytoriach palestyńskich, dodała na łamach „Al Jazeery”, że nowe izraelskie wymogi wręcz uniemożliwią organizacjom pozarządowym działalność w Izraelu.
„UE jasno wyraziła swoje stanowisko: ustawy o rejestracji organizacji pozarządowych nie da się wdrożyć w obecnej formie. Międzynarodowe prawo humanitarne nie pozostawia wątpliwości: pomoc musi dotrzeć do potrzebujących” – napisała na portalu X Hadja Lahbib, szefowa unijnej komisji ds. pomocy humanitarnej.
MSZ Palestyny potępiło decyzję Izraela. W oświadczeniu czytamy, że organizacje pomocowe zapewniają Palestyńczykom niezbędne wsparcie humanitarne, zdrowotne i środowiskowe, zwłaszcza w Strefie Gazy, w obliczu trwającej izraelskiej agresji, taktyki głodowania i ataków na obozy dla uchodźców na Zachodnim Brzegu. Zdaniem Palestyńczyków Izrael wprowadza nowe przepisy, bo „nie chce żadnych świadków swoich zbrodni”.
Jak donosi „Guardian” wtorkowe oświadczenie Ministerstwa ds. Diaspory zbiegło się w czasie z gwałtownymi burzami, które zniszczyły tysiące namiotów w Strefie Gazy, zaostrzając i tak już poważny kryzys humanitarny.
10 października, w życie weszło porozumienie o zawieszeniu broni między Izraelem a Hamasem. W jego ramach izraelska armia wycofała się na tzw. żółtą linię. W ten sposób Izrael kontroluje około połowy Strefy. Hamas jest głównym politycznym rozgrywającym w pozostałej części Strefy. Zgodnie z 20-punktowym porozumieniem Izrael jest zobowiązany zezwolić na „natychmiastowe wysłanie pełnej pomocy” do Gazy.
Październikowe zawieszenie broni zakończyło dwa lata nieustannego konfliktu, ale dalsze postępy w kierunku trwałego porozumienia pokojowego utknęły w martwym punkcie. Choć porozumienie firmowane przez Donalda Trumpa zakładało rozbrojenie Hamasu, ta perspektywa wydaje się dziś odległa. Międzynarodowe rozmowy na temat dalszych kroków stoją dziś w miejscu.
Co prawda zmniejszyła się też intensywność izraelskich ataków i średnia liczba ofiar, to jednak izraelska armia dalej regularnie przeprowadza operacje w Strefie Gazy.
Przeczytaj także:
Rosjanie przeprowadzili w nocy zmasowany atak na Odessę. Drony uderzyły też w obwodach chersońskim i dniepropietrowskim.
Rosyjskie drony trafiły m.in. w dwa wieżowce mieszkalne w Odessie. W jednym z nich wybuchł pożar, który objął mieszkania od drugiego do szóstego piętra. W wyniku uderzenia ucierpiało co najmniej sześć osób, w tym troje dzieci. Poszkodowany został również 42-letni mężczyzna, którego stan jest „poważny”. O ataku poinformował na Telegramie Siergiej Łysak, szef miejskiej administracji wojskowej.
W środę Siły Powietrzne Ukrainy poinformowały, że w nocy Rosjanie posłali 127 dronów różnych typów, które uderzały także m.in. na terenie obwodów chersońskiego i dniepropietrowskiego. 101 z nich udało się Ukraińcom zestrzelić bądź unieszkodliwić.
To nie pierwszy atak na Odessę w ostatnim czasie. 12 grudnia Rosjanie zbombardowali główny port Morza Czarnego, uszkadzając przy tym infrastrukturę i pozbawiając część miasta prądu oraz wody. W poniedziałek 22 grudnia po ataku dronu odnotowano zniszczenia w porcie i uszkodzenie jednego ze statków.
Tym razem do nalotu rosyjskich dronów doszło dzień po tym, jak Moskwa ogłosiła, że Ukraińcy rzekomo próbowali zaatakować bezzałogowcami rezydencję Putina “pod Nowogrodem”. Chodzi o ważną dla całego aparatu putinowskiego rezydencję w Wałdaju.
“Cały świat wyraża oburzenie atakiem na rezydencję Putina, a Kijów już drugą dobę zastanawia się, gdzie uderzy Rosja” – straszyła rosyjska propaganda głównych telewizyjnych dziennikach, o czym pisała Agnieszka Jędrzejczyk na łamach OKO.press.
Przeczytaj także:
W niedzielę 28 grudnia prezydent USA Donald Trump przyjął Włodzimierza Zełenskiego w posiadłości Mar-a-Lago na Florydzie. Prezydenci mieli rozmawiać o 20-punktowym planie pokojowym, który Ukraina przedstawiła 24 grudnia. Po spotkaniu Zełenski oświadczył, że ten plan pokojowy (wypracowany przez Ukrainę i liderów europejskich) został uzgodniony w 90%, a gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy – w 100%.
Prezydent USA Donald Trump był zadowolony ze spotkania, powiedział, że są „bardzo blisko” porozumienia o zakończeniu wojny, chociaż „trudne kwestie” nadal pozostają nierozstrzygnięte. Chodzi o kwestie terytorialne – Rosja chce, żeby ukraińskie wojska wyszły z terytoriów Donbasu, które kontrolują; Rosja nie zajęła je, ale wpisała do swej konstytucji oraz o funkcjonowanie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej (największej w Europie) w Enerhodarze.
Według prezydenta Francji Emmanuela Macrona kolejne spotkanie Koalicji Chętnych powinno się odbyć na początku stycznia w Paryżu. Europejscy liderzy planują sfinalizować konkretne wkłady każdego państwa w system gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy.
Stąd też kolejne wzmożenie rosyjskiej propagandy. Jak pisała Agnieszka Jędrzejczyk: Rosja próbuje zerwać negocjacje amerykańsko-europejsko-ukraińskie. Ale tak, by Trump uznał, że “Rosja nie miała innego wyjścia”. Zamiast dyskusji o gwarancjach dla Ukrainy Kreml proponuje dziś rozmowy o gwarancjach dla Rosji. A polegają one na oddaniu Ukrainy Rosji i wycofaniu NATO ze wschodniej flanki. Co jasno powtórzył szef dyplomacji Ławrow 30 grudnia.
Przeczytaj także:
Atak zimy sparaliżował ruch na drogach na północy kraju. Trasa S7 i inne drogi wojewódzkie są stopniowo udrażniane, ale w środę ma padać dalej i to w prawie całej Polsce.
We wtorek w całej Polsce panowały trudne warunki pogodowe. W województwie warmińsko-mazurskim intensywne opady śniegu doprowadziły do wypadków na drogach, wielogodzinnych korków oraz awarii prądu.
Najtrudniejsze warunki były na drodze ekspresowej S7, która została zablokowana. „Intensywnie padający śnieg powodował zaspy, które uniemożliwiał stworzenia korytarzy życia, z czasem udało się udrożnić drogę, dając możliwość ewakuacji. W tej chwili ruch na S7 odbywa się jednym pasem” – stwierdził Stanisław Bukowiec, wiceminister w Ministerstwie Infrastruktury na konferencji prasowej.
"Technicznie da się przejechać trasą S7, ale jazda jednym z głównych polskich szlaków komunikacyjnych, wciąż wygląda bardzo źle” – mówił w środę na antenie TVN24 Rafał Dąbrowski, burmistrz Ostródy. W miejscowym magistracie noc spędziło kilkanaście osób, które w nocy utknęły w korkach.
W środę rano nieprzejezdne i zamknięte dla ruchu pozostawały drogi wojewódzkie: 515 Susz – Dzierzgoń, 541 Lubawa – Kaplewo, 513 Babiak – Lidzbark Warmiński, 604 Nidzica – Wielbark.
Tylko we wtorek, według danych MSWiA, służby podjęły 381 interwencji związanych z usuwaniem skutków fatalnej pogody – najwięcej w woj. warmińsko-mazurskim. W Elblągu poziom wody w rzece Elbląg przekroczył stan ostrzegawczy. A władze zasypanego śniegiem Olsztyna zaapelowały do mieszkańców, żeby korzystali z transportu publicznego: uruchomione darmowe przejazdy.
Intensywne opady śniegu sparaliżowały też Mazowsze. Z powodu trudnych warunków atmosferycznych we wtorkowy wieczór część lądujących w Warszawie samolotów przekierowano na inne lotniska. W środę podróżujący też mogą spodziewać się opóźnień ze względu, jak podaje rzecznik prasowy lotniska, „na konieczność odladzania samolotów przed startem”.
A śnieg nie przestaje padać. Według IMGW „w wąskim pasie powiatów: lidzbarskim, olsztyńskim, nidzickim, działdowskim, mławskim, grubość pokrywy śnieżnej może szacunkowo wynosić od 40 do 65 cm”. W najbliższych godzinach spodziewane jest atak kolejnej silnej śnieżycy na terenie m.in. województwa mazowieckiego. W zachodniej części województwa warmińsko-mazurskiego i na wschodzie pomorskiego utrzymane zostało ostrzeżenia III stopnia przed intensywnymi opadami śniegu.
Trudnych warunkach na drogach można spodziewać się też na południu kraju, szczególnie na Podhalu.
W środę o godz. 16 odbyło się posiedzenie sztabu kryzysowego. Wziął w nim udział premier Donald Tusk. „Musimy być przygotowani na warianty najbardziej pesymistyczne. Nie może dojść do żadnego złego czy tragicznego zdarzenia z powodu tego, że czegoś nie dopatrzyliśmy. To musi być naszym przykazaniem numer jeden” – stwierdził premier.
„Czekamy na najnowsze informacje pogodowe. Zakładając , że informacje z rana mówiące, że możemy spodziewać się gwałtownych opadów śniegu muszą mobilizować nas do najwyższej gotowości” – mówił Marcin Kierwiński, szef MSWiA.
Przeczytaj także:
Przeczytaj także:
Wołodymyr Zełenski poinformował, że Ukraina rozmawia z prezydentem USA Donaldem Trumpem i przedstawicielami Koalicji Chętnych o możliwości rozmieszczenia wojsk amerykańskich w Ukrainie po zakończeniu wojny. Jednak podkreślił, że decyzję podejmie Ameryka.
We wtorek, 30 grudnia prezydent Ukrainy skomentował wypowiedź premiera Polski Donalda Tuska o tym, że Stany Zjednoczone mogą rozmieścić swoje wojska w Ukrainie w ramach zapewnienia gwarancji bezpieczeństwa po osiągnięciu porozumienia pokojowego. Zełenski nie potwierdził gotowości Stanów Zjednoczonych do podjęcia takiego kroku, podkreślając, że takie informacje powinni ogłaszać sami Amerykanie.
„Może to potwierdzić prezydent USA. To są wojska USA, dlatego to właśnie Ameryka podejmuje takie decyzje. Oczywiście rozmawiamy o tym zarówno z prezydentem Trumpem, jak i z przedstawicielami Koalicji Chętnych. Chcielibyśmy tego. Byłoby to silne stanowisko w kwestii gwarancji bezpieczeństwa” – powiedział Zełenski dziennikarzom.
Kilka godzin wcześniej premier Tusk mówił tak:
„Pokój jest na horyzoncie. Nie ulega wątpliwości, że zdarzyły się rzeczy, które są podstawą do nadziei, że ta wojna może się zakończyć i to dość szybko. Ale to jest ciągle nadzieja, ciągle daleko od stuprocentowej pewności.
Kluczowym efektem ostatnich dni jest amerykańska deklaracja gotowości uczestnictwa USA w gwarancjach bezpieczeństwa dla Ukrainy po zawarciu pokoju, łącznie z obecnością amerykańskich wojsk, np. na granicy czy na linii kontaktowej między Ukrainą a Rosją” .
Według Tuska takie deklaracje pojawiły się po raz pierwszy.
Wypowiedź Tuska pojawiła się po wtorkowych rozmowach z przedstawicielami Koalicji Chętnych, przywódcami kluczowych krajów europejskich, a także z premierem Kanady, szefami instytucji europejskich i sekretarzem generalnym NATO. Było to kolejne spotkanie poświęcone zakończeniu wojny w Ukrainie oraz tzw. negocjacjom pokojowym.
Przypomnijmy, w niedzielę 28 grudnia prezydent USA Donald Trump przyjął Włodzimierza Zełenskiego w posiadłości Mar-a-Lago na Florydzie. Prezydenci mieli rozmawiać o 20-punktowym planie pokojowym, który Ukraina przedstawiła 24 grudnia.
Po spotkaniu Zełenski oświadczył, że ten plan pokojowy (wypracowany przez Ukrainę i liderów europejskich) został uzgodniony w 90%, a gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy – w 100%.
Prezydent USA Donald Trump był zadowolony ze spotkania, powiedział, że są „bardzo blisko” porozumienia o zakończeniu wojny, chociaż „trudne kwestie” nadal pozostają nierozstrzygnięte. Chodzi o kwestie terytorialne – Rosja chce, żeby ukraińskie wojska wyszły z terytoriów Donbasu, które kontrolują; Rosja nie zajęła je, ale wpisała do swej konstytucji oraz o funkcjonowanie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej (największej w Europie) w Enerhodarze.
Według prezydenta Francji Emmanuela Macrona kolejne spotkanie Koalicji Chętnych powinno się odbyć na początku stycznia w Paryżu. Europejscy liderzy planują sfinalizować konkretne wkłady każdego państwa w system gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy.
Przeczytaj także: