Poza Benjaminem Netanjahu MTK chce aresztować byłego ministra obrony Izraela Jo'awa Galanta oraz lidera Hamasu Mohammeda Deifa. Chodzi o zbrodnie wojenne podczas wojny w Strefie Gazy
„Liczymy na to, że woda zatrzyma się na zbiorniku Racibórz. Ale czy uda się zatrzymać, żeby już żadnych zalań poniżej, np. we Wrocławiu czy Opolu, nie było, tego jeszcze do końca nie wiemy” – o zagrożeniu powodziowym mówił wojewoda dolnośląski Maciej Awiżeń
3 194 osób ewakuowanych, w tym 25 osób helikopterami. Część mieszkańców, żeby znaleźć bezpieczne schronienie, musiała przenosić się dwukrotnie – o sytuacji w województwie dolnośląskim opowiadał na antenie RMF24 wojewoda Maciej Awiżeń. Najtrudniejsza sytuacja powodziowa jest dziś w powiatach kłodzkim, karkonoskim, ząbkowickim, wałbrzyskim wraz z miastem i kamiennogórskim, a także w Jeleniej Górze.
Opowiadając o ostatnich 48 godzinach, wojewoda podkreślił, że w wielu miejscach sytuacja była gorsza niż w 1997 roku. „W górach w ciągu paru minut idzie ogromna fala i tam już się nie da pływać. My od soboty próbowaliśmy wjechać ciężkim sprzętem do Stronia, przez dwa dni w zasadzie nie udawało się. Stronie, Lądek, część gminy Kłodzko były odcięte od świata. Wtedy już mieszkańcy, którzy odmawiali ewakuacji, zobaczyli, co się dzieje. To były wtedy dramatyczne telefony, ale wtedy nie da się już czasami nic zrobić” – mówił Awiżeń.
Teraz fale z Przedgórza Sudeckiego i południa będą spływały niżej. „Oczywiście liczymy na to, że zatrzymają się na zbiorniku Racibórz i na mniejszych zbiornikach, gdzie już się trochę tej fali udało zatrzymać. Ale czy uda się zatrzymać, żeby już żadnych zalań poniżej, np. we Wrocławiu czy Opolu, nie było, tego jeszcze do końca nie wiemy” – tłumaczył. Dodał, że choć sytuacja meteorologiczna się poprawia, zapowiadane są coraz mniejsze opady, to sytuacja hydrologiczna jest bardzo trudna.
W wielu miejscach dotkniętych powodzią wciąż nie ma prądu, a woda w kranach jest niezdatna do picia. „Trzeba pamiętać, że kiedy woda zejdzie, to nie jest koniec powodzi, to nie jest koniec sytuacji kryzysowej, bo wtedy będzie trzeba odkażać zarówno budynki, miejsca, jak i źródła wody i to jeszcze będzie długo trwało” – mówił Awiżań.
Najlepsza forma pomocy? Wpłacać pieniądze do samorządów, które pozakładały specjalne konta pomocowe. „Takie informacje są na stronie urzędu wojewódzkiego, marszałkowskiego. Pieniądze są najlepszą formą, ponieważ możemy kupić akurat to, co jest nam najbardziej potrzebne. Potrzebujemy też wody, żywności i wielu innych rzeczy, które można przywieźć. Już jesteśmy wspierani przez organizacje pozarządowe z Polski i zagranicy” – mówił wojewoda dolnośląski.
„Chcemy być gotowi na każdy, nawet najczarniejszy scenariusz. Czy czeka nas powódź jak w 1997 roku? Na teraz nic na to nie wskazuje!” – oświadczył w niedzielę w nocy prezydent Wrocławia
„Fala powodziowa dotrze do Wrocławia w środę około godziny 18” – zapowiedział prezydent miasta Jacek Sutryk w oświadczeniu opublikowanym nocą w niedzielę 15 września 2024. „Przygotowujemy się na wariant, w którym popłynie maksymalna ilość wody, czyli 3100 metrów sześciennych na sekundę, choć wierzymy, że będzie jej mniej”. Prezydent miasta zaznaczył, że jest to scenariusz „mega pesymistyczny”.
Miasto będzie podwyższać wały nad Odrą.
ALARM PRZECIWPOWODZIOWY DLA WROCŁAWIA.
Scenariusze przygotowane przez hydrologów i obowiązujące jeszcze wczoraj, okazały się niedoszacowane. Opady deszczu w polskich i czeskich górach oraz uszkodzenie zapory w Stroniu sprawiły, że do Wrocławia za kilka dni przypłynie więcej wody niż szacowano jeszcze wczoraj.
Czy czeka nas powódź jak w 1997 roku? Na teraz nic na to nie wskazuje!
Węzeł wodny został kompleksowo zmodernizowany i może przyjąć 1/3 więcej wody niż w 1997 roku. Tymczasem RZGW szacuje, że przez Wrocław popłynie dużo niższa woda niż wtedy. Oznacza to, że zagrożenie dla mieszkańców jest mniejsze niż w 1997 roku. Mimo tych informacji chcemy być gotowi na każdy, nawet najczarniejszy scenariusz. Dlatego prezydent Wrocławia ogłosił ALARM PRZECIWPOWODZIOWY DLA WROCŁAWIA.
Co to oznacza:
Łącznie zaplanowanych jest 256 różnych działań. W skrócie to m.in. całodobowy monitoring wałów, kontrola i zabezpieczenie przepustów, zamknięcie przejazdów wałowych. Podwyższamy wał na Kozanowie i Opatowicach. Rozpoczynamy stawianie szandorów, czyli dodatkowego zabezpieczenia wzdłuż Kanału Miejskiego od Jazu Psie Pole do Mostu Trzebnickiego.
Pełna informacja o naszych działaniach pojawiać się będzie w oficjalnych komunikatach, które będą trafiać do mediów tradycyjnych i społecznościowych.
Skutki przerwania zapory w Stroniu Śląskim dotknęly także Nysę. Przez centrum miasta popłynęła rwąca rzeka, woda wdarła się także do powiatowego szpitala. Trwa jego częściowa ewakuacja.
„Ewakuujemy sześć ciężarnych kobiet z oddziału ginekologicznego. Jednocześnie wiem od starosty powiatowego, że niewykluczona jest ewakuacja całej placówki” – powiedział na antenie TVN24 tuż po godz. 20.30 starszy kapitan Dariusz Pryga z nyskiej straży pożarnej. Aby ewakuować szpital, zjeżdżają się karetki z całej Opolszczyzny. Służby rozważają ewakuowanie pacjentów na pontonach.
Po południu w mediach społecznościowych pojawiły się dramatyczne nagrania z zalewanego szpitalnego oddziału ratunkowego w Nysie.
Nysa znalazła się pod wodą z powodu przerwania zapory w Stroniu Śląskim. Tama znajdowała się na rzece Morawka, która wpada do Białej Lądackiej uchodzącej do Nysy Kłodzkiej. Kiedy spiętrzona woda dotarła do Nysy Kłodzkiej, gwałtownie podniósł się poziom wody na Jeziorze Nyskim. Konieczne było zwiększenie zrzutów wody z jeziora, aby zniszczeniu nie uległa cała zapora.
Wezbrana woda w korycie rzeki w końcu przerwała wały przeciwpowodziowe i wdarła się do centrum Nysy. Ulice miasta zamieniły się w rwące potoki.
Kolejna tama może nie wytrzymać naporu wody. Scenariusz ze Stronia Śląskiego może powtórzyć się na zaporze w Jarnołtówku. Służby wzywają okolicznych mieszkańców do natychmiastowej ewakuacji.
Krytyczny alarm dla mieszkańców miejscowości położonych poniżej zapory w Jarnołtówku w powiecie nyskim. Służby informują, że przylegający do tamy wał przeciwpowodziowy zaczyna pękać.
„Mam informację, że jest przebicie na wale w Jarnołtówku. Tama jest zagrożona, może dojść do jej zerwania” – poinformował na nagraniu zamieszczonym w mediach społecznościowych komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Prudniku, Krzysztof Wiciak.
Komendant wezwał mieszkańców Moszczanki i Łąki Prudnickiej do jak najszybszej ewakuacji. „Bardzo was proszę, potraktujcie to bardzo poważnie i ewakuujcie się najszybciej jak możecie” – apelował Wiciak.
Zapora na zbiorniku w Jarnołtówku to tama na zbiorniku retencyjnym, która może zostać dziś przerwana. Dziś we wczesnych godzinach popołudniowych doszło do przerwania wału przylegającego do zapory w Stroniu Śląskim. Zgromadzona w zbiorniku woda wlała się z impetem do koryta rzeki Morawka, a stamtąd na ulice Stronia Śląskiego. W północnej części miasta Morawka łączy się z Białą Lądecką, a ta dalej zasila wody Nysy Kłodzkiej.
Z powodu przerwania zapory w Stroniu Śląskim, druga (wyższa niż pierwsza) fala powodziowa przeszła przez Lądek Zdrój, Nysę i Kłodzko.
Jeśli dojdzie do przerwania zapory w Jarnołtówku zalane mogą zostać miejscowości położone w dole rzeki Złoty Potok, a więc Moszczanka, Łąka Prudnicka i będący już wcześniej zalany – Prudnik.
„Zleciłem przygotowanie rozporządzenia Rady Ministrów o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej” – poinformował o godz. 18:30 premier Donald Tusk.
Donald Tusk poinformował w mediach społecznościowych, że zlecił przygotowanie rozporządzenia o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej. Premier podjął decyzję po konsultacji z odpowiednimi ministrami i szefami służb. Wprowadzenie stanu klęski żywiołowej ma związek z powodziami, które nawiedziły południowo-zachodnią Polskę.
Stan klęski żywiołowej to jeden z trzech stanów nadzwyczajnych, jaki przewiduje polska Konstytucja. Jego celem jest zapobieżenie lub usunięcie skutków katastrofy naturalnej lub awarii technicznej.
Może być wprowadzony rozporządzeniem, zgoda Sejmu nie jest wymagana do jego ogłoszenia. Stan klęski żywiołowej może być jednorazowo wprowadzony na czas nie dłuższy niż 30 dni i może obowiązywać na terenie całego terytorium Polski lub tylko jego części. Na jego przedłużenie zgodę musi wyrazić Sejm.
W przypadku jego wprowadzenia, odpowiednie osoby mają obowiązek kierowania działaniami służącymi usuwania skutków klęski żywiołowej:
Wydaje się, że ogłoszony przez rząd stan klęski żywiołowej obejmie przynajmniej dwa województwa, gdzie sytuacja jest najtrudniejsza, czyli województwo opolskie i dolnośląskie.
Szczegóły obowiązywania stanu klęski żywiołowej określa ustawa uchwalona w 2002 roku. Oprócz powołania zespołu reagowania kryzysowego, który ma pomagać władzom w usuwaniu skutków klęski żywiołowej, rząd może również wprowadzić określone ograniczenia dla osób mieszkających na terenie objętym stanem nadzwyczajnym.
Są to między innymi:
Niedostosowanie się do ograniczeń może być karane aresztem lub grzywną.
Po 1989 roku (a ściślej po wejściu w życie Konstytucji z 1997 roku) jeszcze nigdy nie ogłoszono w Polsce stanu klęski żywiołowej.