Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Trwa przerzucanie gorącego kartofla między PKW a resortem finansów w sprawie budżetowego finansowania dla Prawa i Sprawiedliwości
Minister finansów Andrzej Domański skierował kolejne do Państwowej Komisji Wyborczej dotyczące dotacji i subwencji dla Prawa i Sprawiedliwości. Wskazał w nim „przepisy konstytucji, Kodeksu Wyborczego i innych ustaw”, które według ministra „świadczą o tym, że obowiązek wyjaśniania wątpliwości dotyczących rozstrzygnięć władzy publicznej jest oczywistą częścią naszego porządku prawnego oraz działań administracji publicznej, w tym także PKW”. O wysłaniu pisma Domański poinformował publicznie w serwisie X.
To kolejny etap wymiany pism między resortem finansów a PKW. Pierwsze z nich minister Domański wysłał w ubiegłym tygodniu w reakcji na uchwałę PKW o przyjęciu sprawozdania finansowego PiS. Domański prosił w nim PKW o wykładnię prawną uchwały. Na pismo Domańskiego szybko zareagował przewodniczący PKW – zamiast odpowiedzi prosząc ministra o wskazanie podstawy prawnej jego prośby. Odpowiedź Domańskiego ma w założeniu służyć właśnie temu ostatniemu.
W uchwale z 30 grudnia 2024 PKW w punkcie pierwszym postanowiła, że przyjmuje sprawozdanie finansowe PiS. W drugim stwierdziła, że decyzja została podjęta „wyłącznie w wyniku uwzględnienia skargi przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego”. I dodała, że komisja nie zamierza rozstrzygać, czy izba ta jest sądem w rozumieniu Konstytucji RP. A według autorytetów prawnych, europejskiego orzecznictwa oraz samego Sądu Najwyższego, izba ta sądem nie jest. Dlatego minister finansów, wskazując na wewnętrzną sprzeczność uchwały, zwrócił się o podanie jej wykładni.
Domański pytał Marciniaka, czy par. 2 uchwały oznacza, że może ona być wykonana tylko po rozpatrzeniu skargi przez sąd „ukonstytuowany w sposób zgodny z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka oraz Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej„. Szef resortu finansów chciał również wiedzieć, czy dniu przyjęcia uchwały PKW dysponowała „orzeczeniem Sądu Najwyższego w tej sprawie, w składzie ukonstytuowanym w sposób zgodny z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka oraz Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej”.
Niektórzy członkowie PKW, w odpowiedzi na wątpliwości Domańskiego, komentowali, że decyzję faktycznie należałoby „przemyśleć i poddać dogłębnej interpretacji". Ale chaos narasta, bo odpowiedź szefa PKW można czytać jako wypowiedzenie wojny. Już po publikacji uchwały Marciniak mówił twardo: „Gdyby ta uchwała była niejasna, to nie wyszłoby pismo z PKW informujące o obowiązku wypłaty dla PiS [które sam wysłał – OKO.press]. Sytuacja jest jednoznaczna i pytanie, czy teraz pan minister Domański postąpi jako dobry urzędnik – a ja sądzę, że mimo wszystko jest urzędnikiem, a nie politykiem, i wykona uchwałę PKW”.
Odrzucenie sprawozdania oznaczałoby dla PiS-u stratę 57,6 mln zł. Jednym z powodów zakwestionowania rozliczenia jest użycie środków publicznych na promocję kandydatów PiS, m.in. chodzi o spot kandydującego do Sejmu Zbigniewa Ziobry sfinansowany z Funduszu Sprawiedliwości.
Rano 15 stycznia Rosja przeprowadziła zmasowany atak na Ukrainę przy użyciu pocisków manewrujących, balistycznych oraz dronów. Rosjanie mieli wystrzelić na terytorium Ukrainy ponad 40 rakiet oraz 70 dronów.
Według informacji Dowództwa Sił Powietrznych Ukrainy odnotowano 117 celów powietrznych (43 rakiety oraz 74 drony). 30 pocisków zostało zestrzelonych (20 z nich nad zachodnią częścią kraju). „Nie wszystkie pociski, które nie zostały uwzględnione w statystykach zestrzelonych rakiet, osiągnęły swoje cele!” – zaznaczają Siły Powietrzne Ukrainy. Rosjanie zaatakowali ukraińskie obiekty energetyczne, w tym infrastrukturę gazową w obwodach charkowskim, lwowskim i iwanofrankowskim. Doszło do uszkodzenia niektórych obiektów.
Według Maksyma Kozyckiego, szefa lwowskiej administracji wojskowej, uderzono w dwa obiekty infrastruktury krytycznej w rejonie drohobyckim i stryjskim. Nie ma informacji o ofiarach, ale doszło do uszkodzeń. W rejonie zołocziwskim zostały uszkodzone dwa budynki mieszkalne oraz dwa gospodarcze. Ponadto w wiosce w rejonie stryjskim na polu znaleziono jeden niewybuch.
W związku z porannym atakiem w niektórych obwodach Ukrainy (charkowskim, sumskim, połtawskim, donieckim, dniepropietrowskim, zaporoskim kirowohradskim) występują awaryjne przerwy w dostawie prądu. „Ukrenergo” – państwowy operator systemu przesyłowego energii elektrycznej w Ukrainie prosi mieszkańców innych obwodów o oszczędne wykorzystywanie prądu i o nieużywanie urządzeń elektrycznych o dużej mocy.
„Ukraińska sieć energetyczna nadal odbudowuje się po trzynastu zmasowanych rosyjskich atakach rakietowych i dronowych w ciągu ostatniego roku. Trwają awaryjne prace naprawcze w obiektach energetycznych” – pisze „Urkenergo” w komunikacie.
„Jest środek zimy, a cel Rosjan pozostaje ten sam: nasz sektor energetyczny. Cele obejmują infrastrukturę gazową i obiekty energetyczne, które zapewniają ludziom normalne życie” – napisał Wołodymyr Zełenski w mediach społecznościowych.
Głowa ukraińskiego państwa podkreśliła, że Ukraina „potrzebuje wciąż wzmacniać istniejące zdolności ukraińskiego systemu obrony powietrznej”. Zełenski podziękował wszystkim, którzy wspierają Ukrainę, ale dodał, że obiecanki partnerów, które zostały złożone na szczycie NATO w Waszyngtonie i w formacie Ramstein, „do tej pory nie są w pełni zrealizowane”. W szczególności chodzi o licencje na produkcję systemów obrony powietrznej i pocisków przeciwrakietowych.
„Obrona Ukrainy jest obecnie dowodem na to, czy Europa i cały demokratyczny świat są w stanie powstrzymać wojny – niezawodnie i przez długi czas” – mówił Wołodymyr Zełenski.
Federacja Rosyjska niszczy ukraiński system energetyczny od jesieni 2022 roku. Po tym, jak od stycznia 2025 roku Ukraina wstrzymała tranzyt rosyjskiego gazu przez swoje terytorium, pojawiły się przypuszczenia, że nasilą się też ataki na infrastrukturę gazową tego kraju. Na zachodzie Ukrainy, m.in. w obwodzie lwowskim, są duże magazyny gazu, które od czasu do czasu są celami ataków. Natomiast według ukraińskich ekspertów znajdują one się zbyt głęboko pod ziemią i Rosjanie mogą zniszczyć najwyżej infrastrukturę naziemną – co również spowoduje duże koszty.
W związku z atakiem na zachodnią część Ukrainy Polskie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poderwało dyżurne myśliwce nad polską przestrzenią powietrzną. Atak miał miejsce tuż przed wizytą Zełenskiego w Warszawie. Ukraiński prezydent ma się spotkać z premierem Donaldem Tuskiem oraz prezydentem Andrzejem Dudą.
Dziś ukraiński parlament zagłosował za przedłużeniem stanu wojennego oraz mobilizacji w Ukrainie (którego termin miał kończyć się 8 lutego) na kolejne 90 dni do 9 maja 2025 roku. Jest to już 14 prolongata od początku rosyjskiej inwazji na pełną skalę w lutym 2022 roku.
Na zdjęciu u góry: rosyjski ostrzał Chersonia. 14 stycznia 2025 r. Fot. Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy.
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia wydał dziś postanowienie o zarządzeniu wyborów prezydenckich na 18 maja. Moment jego opublikowania w Dzienniku Ustaw oznacza oficjalne rozpoczęcie kampanii wyborczej
Postanowienie dotyczące wyborów prezydenckich ma zostać opublikowane w Dzienniku Ustaw jeszcze dziś, o czym poinformował w serwisie X marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Wybory prezydenckie odbędą się w niedzielę 18 maja. W wypadku, w którym żaden z kandydatów nie otrzyma 50 procent lub więcej głosów, co według sondaży jest niemal pewne, druga decydująca tura wyborów prezydenckich zostanie przeprowadzona 2 tygodnie później, czyli 1 czerwca.
Obowiązują też inne terminy dotyczące kandydatów i ich komitetów wyborczych. Po pierwsze, do 24 marca należy zawiadomić PKW o utworzeniu komitetów wyborczych kandydatów na prezydenta. Z kolei czas na zgłoszenie kandydata na prezydenta, do czego niezbędne jest zebranie 100 tysięcy podpisów, komitety mają mieć do 4 kwietnia do godz. 16.
Premier przecina spór o edukację zdrowotną w rządzie.
14 stycznia 2025 podczas konferencji prasowej w Helsinkach dziennikarze zapytali Donalda Tuska, czy jest zwolennikiem tego, by edukacja zdrowotna była w szkołach przedmiotem obowiązkowym. Ministerstwo edukacji planowało wprowadzić ten przedmiot do szkół od września 2025 roku i miał być obowiązkowy w klasach IV–VIII szkoły podstawowej oraz klasach I–III branżowej szkoły I stopnia.
„Jestem raczej zwolennikiem, żeby w takiej sytuacji stawiać raczej na dobrowolność niż na przymus” – odpowiedział premier.
Odnosząc się do protestów przeciwko wprowadzeniu edukacji zdrowotnej, Tusk powiedział: „Ja bym i tak namawiał wszystkich rodziców, żeby przede wszystkim zapoznali się nie ze sloganami jakichś polityków, co biegają po ulicy z transparentami [...], tylko żeby spokojnie zapoznali się z programem, jakie są treści, jeśli chodzi o edukację zdrowotną i żeby się dwa razy zastanowili, zanim podejmą decyzję”.
Premier dodał też: „Minister Barbara Nowacka zapewniła mnie, że organizacyjnie będziemy gotowi do tego, żeby tam, gdzie rodzice są zainteresowani [...], tam w szkołach będzie to możliwe. Tam, gdzie rodzice nie będą zainteresowani, to ich dzieci nie będą musiały uczestniczyć w tych spotkaniach”.
Edukacja miała zastąpić Wychowanie do życia w rodzinie. Celem nowego przedmiotu jest zapewnienie uczniom rzetelnej wiedzy na temat zdrowia.
Mają się uczyć np., jak czytać etykiety produktów spożywczych, by kupować zdrową żywność, dowiedzą się, czym jest otyłość i jak jej zapobiegać, jak chronić się przed wykorzystaniem seksualnym i pornografią. Uczniowie poznają historię i działanie szczepionek, a także etapy własnego rozwoju (w tym seksualnego). W programie jest też udzielanie pierwszej pomocy i nauka ćwiczeń relaksacyjnych.
Zapowiedź wprowadzenia takich zagadnień do programu publicznej szkoły wywołała protesty pod hasłem „Tak! Edukacja! Nie! Deprawacja!” W jednym z nich uczestniczył kandydat PiS na prezydenta Karol Nawrocki. A była kuratorka oświaty, Barbara Nowak, stwierdziła, że „przedmiot uderza w moralność”.
Jednak głos zabierali też obrońcy przedmiotu. List, w którym powoływano się na autorytet papieża Franciszka zalecającego wprowadzenie edukacji seksualnej, podpisało wiele osób kojarzonych z konserwatywną częścią opinii publicznej, w tym publicysta Tomasz Terlikowski, czy były przewodniczący sejmowej komisji ds. pedofilii Konrad Ciesiołkiewicz.
Oświadczenie wydała też Naczelna Izba Lekarska. „Nauczanie dzieci tego, jak należy zadbać o długie i zdrowe życie powinno być priorytetem wszystkich sprawujących władzę” – napisali medycy.
W niedzielę 12 stycznia w sprawie edukacji zdrowotnej nieoczekiwanie wypowiedział się wicepremier i minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz. Stwierdził, że przedmiot będzie nieobowiązkowy, a on rozmawiał już na ten temat z ministrą edukacji Barbarą Nowacką, ministrem spraw wewnętrznych Tomaszem Siemoniakiem oraz premierem Donaldem Tuskiem.
Zareagowała na to Barbara Nowacka, pisząc na portalu X (dawniej Twitter): „Ktoś znów pomylił MON z MEN, jak czytam”.
Po tym wpisie można się było spodziewać, że Kosiniak-Kamysz nie tylko wyszedł przed szereg, ale mówi rzecz sprzeczną z ustaleniami rządu.
Kolejny zwrot akcji nastąpił, gdy o edukację zdrowotną został zapytany prezydent Warszawy i kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Rafał Trzaskowski. Pytany o edukację zdrowotną powiedział, że jest potrzebna, ale powinna być dobrowolna.
Takie samo stanowisko jak ministra Barbara Nowacka z Koalicji Obywatelskiej ma w tej sprawie Nowa Lewica. Wiceministra edukacji Paulina Piechna-Więckiewicz powiedziała OKO.press: „Edukacja zdrowotna powinna być obowiązkowa”.
Choć na pierwszy rzut może się wydawać, że Donald Tusk kolejny raz ustąpił przed PSL-em. Ludowcy nie raz przeciwstawiali się wprowadzeniu przez Koalicję 15 października progresywnych zmian, np. w sprawie związków partnerskich czy aborcji.
Możliwe jest też inne wyjaśnienie. Tusk nie chce przeszkadzać Trzaskowskiemu w zabieganiu o bardziej konserwatywnych wyborców. Jak powiedziano nam w sztabie Rafała Trzaskowskiego jeszcze na początku grudnia, kandydat KO będzie zabiegał o elektorat Konfederacji, jednak bez jakichkolwiek miłych gestów w stronę polityków formacji Bosaka i Mentzena. „Wolny wybór rodziców” mieści się w agendzie Konfederacji.
Wydaje się też, że premier stara się ucinać tematy, które z jednej strony mogą dzielić rząd, a z drugiej wzbudzać duże emocje społeczne i pobudzać do protestów.
Bloomberg twierdzi, że Chiny rozważają sprzedaż Elonowi Muskowi platformy społecznościowej TikTok. Część mediów zwraca uwagę, że może chodzić też o Teslę
Bloomberg, powołując się na osoby zaznajomione ze sprawą, informuje, że chińskie władze rozważają scenariusz, w którym na rynku amerykańskim TikTok będzie działał za pośrednictwem platformy X (dawniej Twitter) należącej do Muska. Dzięki temu Chiny miałyby uniknąć konsekwencji zbliżającego się całkowitego zakazu używania TikToka w Stanach Zjednoczonych.
Źródła Bloomberga twierdzą, że Chiny wolałyby, aby TikTok pozostał własnością ByteDance. Jednak rozważają też alternatywne scenariusze, w tym sprzedać udziałów Muskowi.
„Nie należy się spodziewać, że będziemy komentować czystą fikcję” – odpowiedział rzecznik TikToka na pytania BBC i agencji Reuters.
Elon Musk na razie nie skomentował tych doniesień.
TikTok jest obecnie jedną z najczęściej używanych aplikacji w USA, ma tam 170 milionów użytkowników. Chiński rząd posiada tzw. „złotą akcję” w ByteDance, firmie, do której należy TikTok, co daje mu wpływ na platformę.
W kwietniu 2024 Izba Reprezentantów USA przegłosowała ustawę, która wymagałaby od ByteDance sprzedaży platformy albo zaakceptowania faktu, że TikTok zostanie w USA całkowicie zakazany. W zeszłym tygodniu Sąd Najwyższy wydawał się skłonny podtrzymać prawo nakazujące sprzedaż lub zakaz TikToka w USA do 19 stycznia.
I właśnie dlatego władze Chin miałyby rozważać scenariusz, w który to platforma społecznościowa Muska, X (dawniej Twitter), przejęłaby kontrolę nad TikTokiem w USA i prowadziłaby biznes wspólnie z nim — twierdzi Bloomberg. Według źródeł Bloomberga nie ma jeszcze konsensusu w tej sprawie.
Tymczasem Donald Trump wezwał sędziów do wstrzymania się z decyzją do czasu jego zaprzysiężenia (20 stycznia 2025).
Jak zwraca uwagę BBC: „Jego [Trumpa] prawnik złożył do sądu pismo, w którym stwierdził, że Trump «sprzeciwia się zakazowi TikToka» i «dąży do rozwiązania problemu po objęciu urzędu za pomocą narzędzi politycznych».
Stało się to tydzień po tym, jak Trump spotkał się z dyrektorem generalnym TikToka, Shou Zi Chew, w swojej posiadłości Mar-a-Lago na Florydzie”.
Elon Musk stał się jednym z najbliższych współpracowników Donalda Trumpa. Wsparł jego kampanię wyborczą milionami dolarów. Kontrola nad TikTokiem dałaby mu dodatkowe narzędzie potężnego wpływu na rynek medialny i opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych. Od kilku miesięcy Musk próbuje wpływać na politykę europejską właśnie za pośrednictwem swojej platformy.
Sprawa ma dodatkowy kontekst. W 2023 roku Tesla była w Chinach bestsellerem, i to właśnie w Chinach Musk sprzedawał 40 proc. swoich elektrycznych samochodów. Jednak w 2024 jej sprzedaż spadła. Kilka dni temu firma Muska wprowadziła do sprzedaży w Chinach nową wersję modelu Y i liczy na odbicie.
W kwietniu, po wizycie Muska w Chinach, rząd zniósł ograniczenia dotyczące bezpieczeństwa, które ograniczały sprzedaż Tesli w tym kraju. Czy Musk znów zawarł porozumienie z chińskim rządem?
Jak zwraca uwagę „New York Times”, który kładzie nacisk na kontekst związany ze sprzedażą Tesli w Chinach, zakup TikToka przez Muska stawiałby pod znakiem zapytania jego lojalność wobec Trumpa. Trump bowiem prowadzi wojnę handlową z Chinami.