Na kongresie Przyszłość Polska prezes Jarosław Kaczyński przedstawił kandydata „obywatelskiego". To obecny prezes IPN Karol Nawrocki, nominat PiS.
Joe i Jill Biden, Barack i Michelle Obama oraz Bill i Hillary Clinton będą przez kolejne wieczory zagrzewać Demokratów do boju i budować atmosferę przed pierwszym wystąpieniem Kamali Harris w roli oficjalnej kandydatki na prezydentkę USA
W Chicago trwają już pierwsze wydarzenia zaplanowanej na 4 dni konwencji Partii Demokratycznej. To partyjne panele tematyczne i spotkania z ekspertami, a oprócz tego dziesiątki imprez towarzyszących. Wszystko, co odbywa się w Chicago od rana, to jednak tylko przygrywka do właściwej części konwencji.
W jej trakcie Kamala Harris i Tim Walz oficjalnie zostaną kandydatami Demokratów na prezydentkę i wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych. Żadnych zaskoczeń nie będzie – przewiduje się, że zyskają poparcie na poziomie 99 procent z ponad 4000 uprawnionych do głosowania delegatów na konwencję
15 minut po północy polskiego czasu (w Chicago będzie 17.15) rozpocznie się pierwszy wieczór konwencji – czyli transmitowane przez media partyjne show będące otwarciem właściwej kampanii wyborczej. Wystąpią podczas niego między innymi prezydent USA Joe Biden, jego żona Jill oraz była sekretarz stanu (i kandydatka Demokratów na prezydentkę w wyborach 2016 roku) Hillary Clinton.
W nocy z wtorku na środę polskiego czasu najważniejszymi mówcami będą Barrack i Michelle Obama, czyli były prezydent Stanów Zjednoczonych i jego niezwykle popularna wśród demokratów małżonka.
W środowy wieczór na scenie konwencji staną Tim Walz – czyli kandydat na wiceprezydenta USA i były prezydent Bill Clinton.
Dopiero w czwartek swoją otwarciową mowę w roli kandydatki na prezydentkę wygłosi Kamala Harris. Będzie to dla niej – i dla jej wyborców – niezwykle ważne wystąpienie. To, w jaki sposób Harris przedstawi swą wizję Stanów Zjednoczonych i własnej prezydentury będzie jednym z najważniejszych testów jej politycznej charyzmy przed nadchodzącymi wyborami.
O katastrofie na zbiorniku Dzierżno Duże koło Gliwic pisaliśmy już kilka dni temu. Wtedy licznik śniętych ryb zatrzymał się na 72 tonach. Teraz przekroczył już 100 ton. Wszystkiemu winna jest złota alga
Jak donosi serwis lokalna24.pl, sytuacja w zbiorniku jest krytyczna. W ciągu dwóch tygodni wyciągnięto z niego 101 460 kilogramów śniętych ryb. W akcję zaangażowani są strażacy, wędkarze, członkowie Państwowej Straży Rybackiej, żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej oraz wolontariusze. Powody katastrofy na Dzierżnie Dużym wyjaśniała kilka dni temu na łamach OKO.press Katarzyna Kojzar:
W niedzielę 18 sierpnia na miejsce przyjechała także ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska. Zapowiedziała inwestycje w budowę urządzeń odsalających zagrożone zbiorniki słodkowodne. To właśnie ponadprzeciętny wzrost zasolenia wody spowodowany odpadami odprowadzanymi przez zakłady górnicze doprowadził do katastrofy na zbiorniku Dzierżno Duże i przepływającą przez niego rzekę Kłodnicę. Wysokie zasolenie wody stwarza warunki do rozwoju złotej aldze, która zabija ryby wydzielanymi przez siebie toksynami.
Trwa walka o to, by zakwit złotej algi nie przedostał się dalej w dół rzeki Kłodnica, która uchodzi do Odry. Dlatego od wtorku 13 sierpnia na rzece prowadzony jest eksperyment z zastosowaniem perhydrolu, którego zadaniem jest odsalanie wody. Dzięki niemu poziom złotej algi w wodzie udaje się zmniejszyć o 95%.
Onet ujawnia kulisy powołania poufnego programu, który miał zapewnić Polsce dostęp do amunicji na wypadek konfliktu zbrojnego. Dzięki ludziom Morawieckiego kontrolę nad programem zyskały prywatne firmy, które nie miały doświadczenia w produkowaniu amunicji
Chodzi o program Narodowej Rezerwy Amunicyjnej (NRA) powołany do życia w marcu 2023 roku, czyli na pół roku przed wyborami parlamentarnymi.
Jak ujawnia Onet, celem programu miała być "rozbudowa i dywersyfikacja zdolności produkcyjnych polskiego przemysłu obronnego” w zakresie produkcji amunicji wielkokalibrowej. Do 2029 roku rezerwy amunicji artyleryjskiej kal. 155 mm miały być uzupełnione do poziomu “prognozowanego miesięcznego zużycia podczas potencjalnego konfliktu zbrojnego”.
Rozpisany na lata 2023-2029 program miał być finansowany przez instytucje obsadzone przez najbliższych współpracowników ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego, m.in. Polski Fundusz Rozwoju, gdzie prezesem był Paweł Borys.
Jego wykonawcami zaś mogły być zarówno spółki skarbu państwa, jak i prywatne firmy działające w Polsce.
Z 14 podmiotów, które zgłosiły się do programu Polski Fundusz Rozwoju wybrał dwie oferty – należącą do państwa Polską Grupę Zbrojeniową oraz konsorcjum trzech prywatnych firm (WB Electronics, Ponar Wadowice i TDM Electronics) pod nazwą Polska Amunicja.
W powołanej do życia spółce pod tą samą nazwą 49 proc. udziałów objęły trzy wymienione wcześniej prywatne firmy tworzące WPT Holding, a 51 proc. przypadło spółce Aranda, należącej do państwowej Agencji Rozwoju Przemysłu.
Większościowe udziały państwowej spółki okazały się jednak fikcją. Jak donosi Onet, w wyniku zastosowania kruczków prawnych w umowie założycielskiej spółki Polska Amunicja, całkowita kontrola nad jej funkcjonowaniem leży w rękach mniejszościowego udziałowca, czyli spółki WPT Holding.
5 października 2023 r., czyli na niecałe dwa tygodnie przed wyborami parlamentarnymi, premier Mateusz Morawiecki podpisuje uchwałę nakazującą Agencji Uzbrojenia zakup od konsorcjum Polska Amunicja pocisków 155 mm w latach 2023-2026. Jak donosi Onet, uchwale zostaje nadana klauzula „poufne” i nie zostaje ona opublikowana w wykazie decyzji rządu.
“6 grudnia 2023 r., a więc już po przegranych przez ugrupowanie Morawieckiego wyborach i na tydzień przed zaprzysiężeniem nowego rządu Donalda Tuska, w okresie tzw. rządu przejściowego, Rada Ministrów podejmuje kolejną uchwałę nr 233/2023, zmieniającą tę poprzednią, zgodnie z którą okres realizacji dostaw przez Polską Amunicję zostaje wydłużony o trzy lata do roku 2029. Również ta decyzja nie zostaje opublikowana, gdyż też dostaje klauzulę „poufne” – czytamy w tekście Onetu.
Polska Amunicja zobowiązała się nie tylko do dostarczania pocisków wielkokalibrowych, ale także do budowy fabryki takiej amunicji w Ząbkowicach Śląskich koło Kłodzka.
“Umowa Polskiej Amunicji została skonstruowana w taki sposób, że powstał pośrednik, który będzie sprowadzał tego typu amunicję np. z Czech, co przecież mogłoby robić samo państwo polskie. Przy czym ten pośrednik będzie mógł narzucać Polsce gigantyczne marże. Dodatkowo, zgodnie z zapisami umowy, eliminując w ten sposób jakikolwiek wpływ strony rządowej na swoją działalność” – powiedział Onetowi jeden z informatorów.
Po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych, do Departamentu Polityki Zbrojeniowej MON zaczęły zgłaszać się firmy zbrojeniowe, których oferty — pomimo spełniania stawianych w programie NRA kryteriów i dysponowaniu lepszymi, niż Polska Amunicja warunkami mogącymi przyspieszyć produkcję amunicji 155 mm — zostały odrzucone.
Nowe kierownictwo MON wnioskuje o pilne wstrzymanie realizacji programu Narodowej Rezerwy Amunicyjnej oraz ponowną ocenę możliwości jego realizacji przez konsorcjum Polska Amunicja.
MON rozważa także zawiadomienie prokuratury o możliwości nadużycia stanowiska służbowego przez byłego prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju Pawła Borysa.
Produkcja gadżetów, organizowanie konferencji prasowych i analiza konkurencji na listach wyborczych – takie zadania miał zlecać Krzysztof Szczucki swoim podwładnym z RCL. Dziennikarze Interii dotarli do treści maili, które bada również Państwowa Komisja Wyborcza
Dziennikarze Interii dotarli do maili ze służbowej skrzynki Krzysztofa Szczuckiego z czasów, kiedy był szefem Rządowego Centrum Legislacji. Wiadomości bada również Państwowa Komisja Wyborcza, która pod koniec sierpnia ma zdecydować, czy obetnie dotację PiS ze względu na nieprawidłowości w finansowaniu kampanii wyborczej w 2023 roku. Chodzi o wykorzystywanie urzędów i publicznych pieniędzy do prowadzenia agitacji na rzecz Prawa i Sprawiedliwości.
Chodzi o działalność Szczuckiego z czasów, kiedy szefował Rządowemu Centrum Legislacji. Z maili, do których dotarli dziennikarze Interii, wynika, że pracownicy RCL mieli prowadzić kampanię wyborczą swojego szefa.
Do zadań zlecanych im przez Szczuckiego należało m.in. organizowanie konferencji prasowych. Jeden z pracowników miał zająć się transportem flag na konferencję, inny “dopilnowaniem” młodych osób, które stojąc za przemawiającym politykiem tworzyły “tło” całego wydarzenia. Pracownicy Rządowego Centrum Legislacji mieli także „załatwić w ch... mediów” na organizowane wydarzenia.
Mieli także przygotować dla Szczuckiego opis „problemów w regionie, gorących tematów oraz działań kontrkandydatów”.
Krzysztof Szczucki stanowczo zaprzecza stawianym zarzutom. I zapewnia, że wszystkie działania prowadzone przez urzędników RCL miały zawsze uzasadnienie służbowe.
“Jeśli ktoś chciał pomagać mi w kampanii wyborczej, robił to w czasie wolnym lub będąc na urlopie, nigdy w ramach swoich obowiązków służbowych” – powiedział Szczucki w rozmowie z Interią.
Do treści samych maili nie chciał się jednak odnieść, podawał w wątpliwość ich prawdziwość. Jak sam twierdzi, stał się ofiarą nagonki związanej z decyzją stojącą przed Państwową Komisją Wyborczą.
“Jestem przekonany, że celem całej operacji, wymierzonej między innymi we mnie, jest chęć wywarcia presji na członków PKW, by zagłosowali za odebraniem finansowania największej partii opozycyjnej” – powiedział dziennikarzom Interii.
Wołodymyr Zełenski chwali postępy ukraińskiej armii i prosi zachodnich partnerów o szybsze dostawy obiecanego sprzętu i amunicji. Apel kieruje szczególnie Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji.
W opublikowanym w niedzielę wieczorem video prezydent Ukrainy podsumował kolejny tydzień wojny. Wołodymyr Zełenski chwalił posunięcia ukraińskiej armii pod Toreckiem, Pokrowskiem i Kurachowem. Odniósł się także do działań prowadzonych na terytorium Rosji.
“Obecnie głównym zadaniem w operacjach obronnych jest zniszczenie jak największego rosyjskiego potencjału wojennego i przeprowadzenie maksymalnych działań kontrofensywnych. Obejmuje to utworzenie strefy buforowej na terytorium agresora, czyli naszą operację w rejonie Kurska” – powiedział Zełenski.
Prezydent Ukrainy potwierdził także, że ukraińska armia nie cofnie się przed żadnymi działaniami, które mogą w jakikolwiek sposób uderzyć w zdolność Rosji do dalszego prowadzenia wojny.
“Wszystko, co powoduje straty armii rosyjskiej, państwa rosyjskiego, ich kompleksu wojskowo-przemysłowego i gospodarki, pomaga zapobiegać rozszerzaniu się wojny i przybliża nas do sprawiedliwego zakończenia tej agresji, sprawiedliwego pokoju dla Ukrainy” – powiedział Zełenski.
Zełenski zwrócił się także z mocnym apelem do zachodnich sojuszników: “Potrzeba szybszej dostawy dostaw od naszych partnerów. Gorąco o to prosimy. W czasie wojny nie ma wakacji. Potrzebne są decyzje i terminowa logistyka zapowiadanych pakietów pomocowych. Zwracam się z tym szczególnie do Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji”.
Na koniec ukraiński prezydent wspomniał o nadchodzących w najbliższych tygodniach rokowaniach pokojowych. Po raz kolejny podkreślił, że wojna musi się zakończyć w sposób “sprawiedliwy” dla Ukrainy.