Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Efektem prac komisji jest m.in. śledztwo ws. zdrady dyplomatycznej, której dopuścić się mógł Antoni Macierewicz jako minister obrony narodowej, oraz badanie przez prokuraturę sprawy likwidacji delegatur terenowych ABW, co osłabiło służby w Polsce.
Komisja ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich na bezpieczeństwo wewnętrzne i interesy Polski w latach 2004–2024 zostaje rozwiązana. Taką decyzję w czwartek 31 lipca opublikowano w Monitorze Polskim. To zarządzenie premiera Donalda Tuska.
„Znosi się Komisję do spraw badania wpływów rosyjskich i białoruskich na bezpieczeństwo wewnętrzne i interesy Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2004–2024” – napisano w zarządzeniu. Przewodniczący oraz sekretarz komisji do 30 września mają zrealizować czynności związane z likwidacją komisji.
Komisja ds. badania wpływów rosyjskich została powołana w maju 2024 roku. W jej skład komisji wchodziło, oprócz przewodniczącego, 11 specjalistów zarekomendowanych przez premiera i szefów kluczowych w tej sprawie resortów. Na czele komisji stanął gen. Jarosław Stróżyk, szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Celem komisji było dostarczyć organom państwa rzetelnej wiedzy o tym, jak wyglądały w przeszłości, i jak wyglądają obecnie, realne zagrożenia ze strony Rosji i Białorusi, ponieważ służby tych dwóch państw są najbardziej aktywne w Polsce.
Komisja była organem pomocniczym premiera.
Komisja przygotowała w sumie trzy raporty.
Pierwszy trafił na biurko premiera 30 października 2024 r. Główne ustalenia dotyczyły podejrzeń o zdradę dyplomatyczną Antoniego Macierewicza, celowego osłabiania polskich służb specjalnych m.in. poprzez likwidację delegatur ABW oraz likwidację zbioru zastrzeżonego IPN, zaniechania przygotowań Polski na agresję Rosji na Ukrainę oraz finansowania rosyjskich wpływów w USA przez polskie podmioty.
W sprawie Antoniego Macierewicza komisja złożyła wniosek do prokuratury ws. możliwości popełnienia przestępstwa. Śledztwo w sprawie rozpoczęło się w styczniu 2025 roku. Śledztwem objęte są działania Macierewicza jako ministra obrony w okresie od listopada 2015 r. do października 2016 r., kiedy to minister podjął decyzję o nieprzystąpieniu Polski do programu Multi-Role Tanker Transport Fleet (MMF) w ramach programu «Karkonosze». Prokuratura bada, czy doszło do zdrady dyplomatycznej, a więc czynu z art. 129 Kodeksu karnego.
Drugi raport został przedstawiony 10 stycznia 2025. Dotyczył głównie okresu wybuchu pandemii Covid-19, kiedy doszło do nasilenia rosyjskiej wojny informacyjnej przeciwko Polsce. Raport stwierdzał, że przeciwdziałanie zagrożeniom dezinformacyjnym pochodzącym ze strony Rosji i Białorusi było w tym czasie niewystarczające, doraźne, niespójne, nierzadko pozorowane. Nie miało też charakteru długofalowego i systemowego. Komisja ustaliła, że Rosja prowadzi wobec Polski (i nie tylko) wojnę informacyjną, które celem jest zwiększenie polaryzacji społecznej i dewastacja zaufania do struktur demokratycznych, a w efekcie osłabienie i dezintegracja Zachodu.
Narracja rosyjska opiera się na krytyce i podważaniu zaufania do instytucji i procesów demokratycznych, w tym rządu oraz NATO i Unii Europejskiej oraz zwiększaniu polaryzacji. Wzbudza niechęć do Ukraińców i innych narodowości, wyznań i mniejszości.
Główne narracje rosyjskie to:
Z raportu wynikało też, że propagandyści promują teorie spiskowe, pseudonaukowe, podważające publicznie zaufanie (np. narracje wokół szczepionek, sieci 5G).
Raport podkreślał też, że rosyjska wojna informacyjna prowadzona jest w sposób konsekwentny i systematyczny z inspiracji i przez służby oraz siły zbrojne Federacji Rosyjskiej. Rosja wydaje na nią od 2 do 4 miliardów dolarów rocznie. To nie jest tylko „zwykłe” wprowadzanie w błąd. To przede wszystkim wpływanie na opinie i postawy Polek i Polaków oraz procesy polityczne czy gospodarcze.
Ostatni, trzeci raport komisji, ujrzał światło dzienne w kwietniu 2025. Raport jest niejawny i liczy niemal 400 stron nowych materiałów, które mogą być przedmiotem badań prokuratury i służb specjalnych. Jak wynikało z informacji przekazanych przez przewodniczącego komisji gen. Stróżyka, informacje zawarte w raporcie mogą posłużyć do rozszerzenia złożonych już wcześniej zawiadomień do prokuratury przeciw byłemu szefowi MON Antoniemu Macierewiczowi.
Efektem działań komisji jest także skierowanie przez gen. Stróżyka zawiadomienia do Prokuratury Krajowej o podejrzeniu popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków przez byłego szefa ABW Piotra Pogonowskiego. Jak wskazano w zawiadomieniu to Pogonowski, który był szefem ABW w latach 2015-2020, miał nie dopełnić swoich obowiązków jako funkcjonariusz publiczny, kiedy podejmował decyzję o zmianie statutu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która stała się podstawą do likwidacji 10 z 15 delegatur terenowych ABW. Jak wskazała Komisja, decyzja ta miała negatywny wpływ na zdolność Agencji do realizacji ustawowych zadań i doprowadziła do osłabienia bezpieczeństwa państwa.
Przeczytaj także:
W nocy na 31 lipca rosyjska armia przeprowadziła zmasowany atak rakietowo-dronowy na Ukrainę. Głównym celem była ukraińska stolica. Jedna z rakiet trafiła w blok mieszkalny. W Kijowie zginęło co najmniej sześć osób, w tym 6-letni chłopiec
Według prezydenta miasta Witalija Kłyczki w dzielnicy Swiatoszyńskiej wskutek uderzenia zawalił się blok mieszkalny. Na miejscu pracują służby ratunkowe. Ihor Kłymenko, minister spraw wewnętrznych Ukrainy poinformował, że ratownicy wśród gruzów znaleźli żywego mężczyznę. Przebywał pod gruzami budynku przez ponad pięć godzin.
„Przez ponad trzy godziny ratownicy utrzymywali z nim kontakt głosowy. Mężczyzna spadł z drugiego piętra na pierwsze i został uwięziony. Ważne było, aby nie stracić ani minuty” – powiedział Kłymenko.
Według Kłymenki pod gruzami wciąż może znajdować się około 10 osób.
W dzielnicy Słomiańskiej uszkodzone zostały mieszkania w kilku budynkach. Paliły się samochody. Doszło również do pożarów i uszkodzeń w kilku lokalizacjach budynków niemieszkalnych. W dzielnicy Holosijiwskiej uszkodzone zostały m.in. szkoła i przedszkole, w Szewczenkiwskiej fala uderzeniowa rozbiła okna na oddziale dziecięcym placówki medycznej.
Skutki ataku odnotowano w 27 lokalizacjach. Według Tymura Tkaczenki, szefa kijowskiej administracji wojskowej uszkodzonych zostało ponad sto obiektów: budynki mieszkalne, szkoły, przedszkola, placówki medyczne i uniwersytet – to cele rosyjskich ataków.
Według ostatnich danych w Kijowie zginęło sześć osób, w tym 6-letni chłopczyk. Liczba ofiar może wzrosnąć.
Ponad 80 osób potrzebowało pomocy medycznej, 44 z nich zostało hospitalizowanych. Wśród rannych jest 10 dzieci, pięcioro z nich trafiło do szpitala, w tym pięciomiesięczna dziewczynka.
„To największa liczba rannych dzieci w ciągu jednej nocy w Kijowie od początku wojny na pełną skalę” – mówi Kłyczko.
„W nocy liczymy eksplozje. W ciągu dnia liczymy zabitych i rannych. Ze strachem czekamy, aż lekarze napiszą +1, +2, dziecko zostało ranne, dziecko zmarło. Ile osób uratowano, ilu osobom udzielono pomocy, ilu hospitalizowano” – pisze Tkaczenko.
Prezydent Zełenski poinformował, że Rosjanie wystrzelili ponad 300 dronów i 8 pocisków rakietowych. Ukraińskiej obronie powietrznej udało się zneutralizować 288 dronów oraz trzy rakiety. Pięć rakiet i 21 dronów uderzyło w budynki w 12 lokalizacjach (jedna z rakiet w budynek mieszkalny w Kijowie).
Oprócz Kijowa, pod rosyjskim ostrzałem znalazły się obwody: dnipropietrowski, połtawski, sumski, mikołajowski i kijowski.
Aktualizacja 19:30. Zwiększyła się liczba ofiar. Według ostatnich informacji w Kijowie zginęło 15 osób, 145 zostało rannych, w tym 14 dzieci. Prace poszukiwawcze trwają.
„Dziś świat po raz kolejny zobaczył odpowiedź Rosji na nasze – z Ameryką i Europą – pragnienie pokoju. Nowe demonstracyjne zabójstwa. Dlatego pokój bez użycia siły jest niemożliwy. Nasi partnerzy mają wszystkie narzędzia, by zmusić Moskwę do pokoju, zmusić ich do negocjacji” – napisał w mediach społecznościowych Zełenski.
W połowie lipca Donald Trump zagroził Rosji „bardzo surowymi cłami”, jeśli porozumienie pokojowe nie zostanie osiągnięte w ciągu 50 dni. Za parę dni jednak skrócił ten termin, dając Władimirowi Putinowi 10-12 dni, żeby zakończyć wojnę. Natomiast widocznie Rosja nie zrezygnowała ze swoich celów, a ultimatum amerykańskiego prezydenta dla Putina nie jest przekonujące.
„Zeszłej nocy Rosja ponownie uderzyła w ludność cywilną. Na celowniku znalazły się budynki mieszkalne. Kolejna noc strachu, bólu i nieodwracalnych strat dla ukraińskich rodzin…” – pisze Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy.
Przeczytaj także:
Tylko w lipcu z głodu w Strefie Gazy zmarły 63 osoby, w sumie już ponad 130, większość ofiar to dzieci. ONZ ogłasza alarm. „To katastrofa humanitarna epickich rozmiarów”
Eksperci ONZ na podstawie najnowszych danych z IPC (zintegrowanej klasyfikacji fazy bezpieczeństwa żywnościowego) wydali ostrzeżenie o tym, że w Strefie Gazy trwa klęska głodu. Ostatnia aktualizacja, z maja 2025, zapowiadała, że jeśli Izrael nie skończy z blokowaniem dostaw żywności oraz nie przerwie działań wojennych, w Gazie rozegra się najgorszy scenariusz. I tak właśnie się dzieje.
Jak czytamy w stanowisku wydanym 29 lipca, dostępne dane dotyczące konsumpcji wskazują, że 39 proc. mieszkańców Strefy Gazy przeżywa całe dni bez jedzenia. Ponad pół miliona osób – prawie 1/4 część ludności enklawy – cierpi z powodu warunków zbliżonych do głodu, a cała reszta boryka się z głodem na poziomie kryzysowym.
Ostre niedożywienie, czyli drugi najważniejszy wskaźnik głodu, wzrosło w Strefie Gazy w bezprecedensowym tempie. Eksperci ONZ wyliczają, że do połowy lipca 20 tys. dzieci zostało przyjętych do szpitali z powodu ostrego niedożywienia. Wśród dzieci do piątego roku życia mieszkających w mieście Gaza poziom niedożywienia wynosi 16, 5 proc. – to cztery razy więcej niż przed dwoma miesiącami.
Eksperci wskazują, że doniesienia o zgonach spowodowanych głodem również są coraz powszechniejsze. Zastrzegają jednak, że w tym wypadku zebranie rzetelnych danych jest trudne, bo placówki medyczne funkcjonują w warunkach kryzysowych. Z informacji palestyńskiego ministerstwa zdrowia wiemy jednak, że
w ostatnich dwóch tygodniach głód był przyczyną śmierci co najmniej 17 dzieci poniżej 5 roku życia.
Eksperci ONZ wskazują, że nie można dalej czekać z działaniami na oficjalne potwierdzenie klęski głodu, co w warunkach wojny i izraelskiej blokady jest skrajnie trudne. "Ludzie już umierają z powodu niedożywienia, a im dłużej zwlekamy, tym większa będzie liczba ofiar śmiertelnych” – zaznacza Cindy McCain ze Światowego Programu Żywnościowego (WFP).
Tylko w lipcu z głodu w Strefie Gazy zmarły 63 osoby, w sumie już ponad 130, przy czym większość ofiary to dzieci.
„Potwierdza się to, czego się obawialiśmy. Palestyńczycy w Gazie mierzą się z katastrofą humanitarną epickich rozmiarów. To nie już nie jest ostrzeżenie, to rzeczywistość, która rozgrywa się na naszych oczach, fakty, którym nie można zaprzeczać” – mówił Antonio Guterres sekretarz generalny ONZ po publikacji stanowiska IPC.
Eksperci ostrzegają, że skala cierpienia wymaga rozejmu, a nie tylko doraźnych działań. „Konieczne jest przywrócenie podstawowych usług, stały napływ dóbr i zapewnienie bezpiecznego, nieograniczonego dostępu do ratującej życie pomocy – bez rozejmu nie ma na to szans” – czytamy.
Izraelczycy wciąż podtrzymują, że w Strefie Gazy nie ma głodu, a za problemy z dostawami żywności odpowiada Hamas, a nie izraelska blokada. Jednak międzynarodowe oburzenie rośnie. Nieoczekiwanie dołączył do niego także Donald Trump. Po tym, jak Benjamin Netanjahu po raz kolejny powtórzył, że „w Gazie nie ma głodu", prezydent USA odpowiedział: „Owszem, jest głód, przecież widzę w telewizji dzieci, one wyglądają na głodne.
Izrael musi wpuścić na miejsce każdą uncję pomocy".
W niedzielę 27 lipca Izrael zobowiązał się, że codziennie będzie wpuszczać do odciętej od świata palestyńskiej enklawy ciężarówki ONZ z pomocą humanitarną. Nikt jednak nie wie, jaka jest rzeczywista skala tej pomocy. Obrazki i relacje, które docierają do mediów, wskazują, że potrzeby są ogromne.
Przypomnijmy, że w maju Izrael uznał, że nie wpuści więcej do Gazy oficjalnej pomocy ONZ, tylko sam zajmie się kierowaniem centrami dystrybucji żywności. Powód? Dotychczasową pomoc miał rozkradać Hamas (choć nie potwierdziły tego żadne, nawet izraelskie źródła). W wyrwę po doświadczonych organizacjach weszła prywatna amerykańska fundacja Gaza Humanitarian Foundation. Brak doświadczenia oraz zmilitaryzowanie działań doprowadziło do wielu tragedii. Prywatni ochroniarze i izraelskie wojsko, które wspólnie pilnują punktów dystrybucji, wielokrotnie otwierało ogień do Palestyńczyków czekających na żywność. Oficjalnie, żeby zapanować nad tłumem. Ci, którzy chcą otrzymać pomoc, muszą bowiem udać się do czterech odległych punktów (sieć pomocy ONZ liczyła setki mniejszych ośrodków). A to sprawia, że faktycznie gromadzą się tam tłumy, co jest zagrożeniem samym w sobie. Izraelska armia twierdzi, że otwiera ogień tylko ostrzegawczo, ale
pod ośrodkami zginęło już ponad tysiąc osób.
Tragiczna sytuacja w Strefie Gazy sprawia, że coraz więcej głosów sprzeciwu płynie z samego Izraela. Pisaliśmy o tym więcej tutaj:
Przeczytaj także:
Polska nauka, polscy inżynierowie, polskie technologie – podczas wizyty w Instytucie Technicznym Wojsk Lotniczych premier Donald Tusk opowiadał o inwestycjach w nowoczesną armię. Dzień wcześniej na posiedzenie rządu przyniósł atrapy głowic. To nowy kurs odświeżonego gabinetu
Premier Donald Tusk odwiedził Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych w Warszawie, gdzie tworzy i testuje się najnowocześniejszy sprzęt militarny. Chodzi m.in. o drony, systemy ochrony, czy technologie kompozytowe.
Dzień wcześniej, we wtorek 29 lipca, Tusk rozpoczął posiedzenie rządu nietypowo, bo od prezentacji atrap głowic produkowanych w całości w Polsce. Mówił, że to zapowiedź większego procesu repolonizacji zbrojeń. I w szczegółach opowiadał o uzbrojeniu tworzonym za pomocą drukarek 3D: „polskie części do polskich dronów”.
Podczas środowej wizyty w Instytucie premier przekonywał, że kluczem do sukcesu i gwarancji bezpieczeństwa jest posiadanie armii, która „technologicznie wyprzedza konkurentów”. Dlatego środki trzeba inwestować w krajowe firmy i „polskie umysły”.
„Te pieniądze muszą karmić polską gospodarkę, polską naukę. Dlatego zapowiadam, już dzisiaj, zasadniczą zmianę proporcji, jeśli chodzi o strumienie wydatków” – deklarował szef rządu.
Odnosząc się do sytuacji za wschodnią granicą, Tusk stwierdził, że Polska "nie może stracić ani godziny, ani dnia w wyścigu o nowoczesną armię”.
„Jest duża szansa, jest wiele znaków wskazujących na to, że być może wojna rosyjsko-ukraińska zostanie przynajmniej zawieszona w najbliższym czasie. Ale to w żadnym stopniu nie zmienia przecież naszej sytuacji” – dodał polski premier.
Od czasu rekonstrukcji rządu premier Donald Tusk jeszcze mocniej koncentruje się na kwestiach dotyczących bezpieczeństwa, zarówno militarnego, jak i gospodarczego. O zbrojeniach, a także inwestycjach w polski przemysł słyszmy nieprzerwanie od tygodnia, co szybko zaowocowało kryzysem na innym polu.
Tusk publicznie zlekceważył własną obietnicę dotyczącą asystencji osobistej. Innymi słowy, próbował wycofać się z inwestycji w bezpieczeństwo socjalne obywateli i obywatelek. Doprowadził tym samym do poważnego zawirowania wizerunkowego i to w pierwszym tygodniu odświeżonego gabinetu.
Przeczytaj także:
W liście do społeczności międzynarodowej izraelscy intelektualiści, artyści i byli wysocy urzędnicy apelują o nałożenie dotkliwych sankcji na Izrael
List opublikował brytyjski „The Guardian”. Wśród sygnatariuszy jest 31 izraelskich autorytetów życia publicznego, w tym:
„My, Izraelczycy, którzy pragniemy pokojowej przyszłości dla naszego kraju i naszych palestyńskich sąsiadów, piszemy to z ogromnym wstydem, gniewem i bólem. Nasz kraj głodzi mieszkańców Gazy na śmierć i rozważa przymusowe wysiedlenie milionów Palestyńczyków ze Strefy" – czytamy w apelu.
I dalej: „Społeczność międzynarodowa musi nałożyć na Izrael dotkliwe sankcje, dopóki nie zakończy on tej brutalnej kampanii i nie wprowadzi trwałego zawieszenia broni”.
Jak podkreśla The Guardian, list ten jest wyjątkowy nie tylko ze względu na bezkompromisowy ton, ale także poparcie dla nałożenia sankcji na Izrael. Rosnące międzynarodowe oburzenie związane z przebiegiem wojny w Strefie Gazy coraz silniej rezonuje wewnątrz izraelskiego społeczeństwa. Zdjęcia głodujących dzieci, a także relacje z ostrzeliwań Palestyńczyków, którzy próbują dostać się do centrów dystrybucji żywności, wywołują coraz większe poruszenie.
W poniedziałek 28 lipca dwie znane izraelskie organizacje praw człowieka, B’Tselem i Physicians for Human Rights Israel, opublikowały raporty, w których po raz pierwszy stwierdziły, że Izrael prowadzi politykę „ludobójczą” wobec Palestyńczyków w Strefie Gazy, łamiąc tym samym kolejne tabu.
Eksperci z obu organizacji przekonywali, że Izrael prowadząc wojnę w Strefie Gazy, bierze na cel cywilów wyłącznie powodu ich tożsamości – jako Palestyńczyków. Tym samym powoduje poważne, nieodwracalne niszczenie palestyńskiego społeczeństwa. A kluczowe jest dziś uznanie, iż w Gazie trwa ludobójstwo, bez czekania na orzeczenie międzynarodowych trybunałów.
Najnowsze dane palestyńskiego Ministerstwo Zdrowia pokazują, że od rozpoczęcia wojny zginęło już ponad 60 tys. Palestyńczyków. Ze względu na katastrofalną sytuację humanitarną, w ostatnim tygodniu mnożą się ofiary wśród osób oczekujących na żywność. Na śmierć z wygłodzenia najbardziej narażone są dzieci. Najwięcej osób ginie dziś próbując dostać się do centrów dystrybucji żywności. Tam izraelska armia otwiera ogień.
Przeczytaj także: