Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Rządowa osłona dla gospodarstw domowych miała obowiązywać od końca września. Premier poinformował jednak, że cena energii będzie zamrożona do końca roku.
„Ceny energii dla odbiorców indywidualnych pozostaną zamrożone do końca roku” – poinformował premier Donald Tusk. To oznacza, że gospodarstwa domowe nadal będą mogły korzystać z ceny zamrożonej na poziomie 500 zł za MWh netto.
Premier dodał: „Indywidualny odbiorca energii elektrycznej może spać spokojnie. Mroziliśmy ceny do końca września (według obowiązujących przepisów, zamrożenie cen miało obowiązywać do 30 września – od aut.) i podjęliśmy decyzję, że spokojnie do końca roku możemy dalej to robić”. Tusk podkreślał, że w przyszłym roku może nie być dotkliwych zmian w sprawie cen prądu – w związku z równoczesnym spadkiem cen energii na rynku.
Na początku czerwca ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska mówiła w Radiu Zet, że decyzja o wydłużeniu zamrożenia cen będzie zależała od taryf zaproponowanych przez spółki energetyczne.
„Pod koniec lipca spółki złożą wnioski taryfowe, będzie przegląd taryf i wtedy zadecydujemy, jak będą wyglądać osłony” – stwierdziła wtedy Hennnig-Kloska. Jak dodała, zaproponowane przez spółki energetyczne taryfy najprawdopodobniej „nie zejdą do progu ustawowego”. To zdaniem ministry byłoby wystarczające, żeby wydłużyć osłony do końca roku.
Finalnie decyzja o zamrożeniu cen zapadła wcześniej.
Obecna taryfa sprzedawców z urzędu – PGE Obrót, Enei, Taurona Sprzedaż, Energi Obrót i Taurona Sprzedaż GZE – dla odbiorców z grupy G, czyli gospodarstw domowych, wynosi 622,8 zł za MWh netto. Różnicę między ceną taryfową a ustawowo zamrożoną dopłaca sprzedawcom państwo.
Przeczytaj także:
Rosja uderzyła w miasta Dniepr i Samar, a jedna z rakiet spadła obok pociągu jadącego do Zaporoża.
Wojska rosyjskie ostrzelały Dniepr i obwód dniepropetrowski. Są zabici i dziesiątki rannych – podają ukraińskie media. Według telewizji internetowej Hromadskie liczba ofiar śmiertelnych w Dnieprze wzrosła do 9, a 84 zostało rannych. 62 rannych trafiło do szpitala, siedem z nich jest w stanie ciężkim. Wśród ofiar są dzieci.
Burmistrz Dniepru Borys Filatow poinformował , że w mieście uszkodzonych zostało 19 szkół, 10 przedszkoli, szkoła zawodowa i szkoła muzyczna. Uszkodzone zostały również trzy placówki edukacji pozaszkolnej i wydział ubezpieczeń społecznych. Hromadskie podaje także, że „ostrzał objął osiem placówek medycznych: szpital, przychodnie i klinikę stomatologiczną”.
Rosjanie uderzyli również w miasto Samar. Tam zginęły dwie osoby.
Jedna z rakiet wystrzelonych w obwód dniepropetrowski uderzyła blisko pociągu pasażerskiego jadącego na trasie Odessa-Zaporoże. Ukrzaliznycia, państwowe przedsiębiorstwo kolejowe, poinformowało, że wśród pasażerów i pracowników nie ma ofiar śmiertelnych. Zostali przetransportowani do schronów. W mediach społecznościowych pojawiły się nagrania z momentu ataku, na których widać, jak uderzenie wybija szyby w pociągu i rani pasażerów.
„Przygotowujemy tabor rezerwowy, aby przewieźć pasażerów do Zaporoża” – podaje Ukrzaliznycia.
Aktualizacja, 25 czerwca, 8:15
Serhij Łysak, szef dniepropetrowskiej administracji wojskowej poinformował, że w Dniprze zginęło 18 osób, około 200 osób zostało rannych, w tym 23 dzieci. 25 czerwca został ogłoszony dniem żałoby w całym obwodzie.
To kolejny niespokojny dzień w Ukrainie. W nocy 23 czerwca rosyjskie wojska przeprowadziły zmasowany atak na Kijów i obwód kijowski. Wskutek uderzenia zawalił się pięciopiętrowy budynek mieszkalny. Zginęło co najmniej dziewięć osób. Był to kolejny zmasowany atak na Ukrainę – 17 czerwca, armia rosyjska uderzyła w dziewięciopiętrowy budynek mieszkalny w dzielnicy Słomiańskiej w Kijowie. Zginęło 28 osób, a ponad 130 odniosło obrażenia. Akcja poszukiwawcza trwała około 40 godzin.
Przeczytaj także:
Biuro ONZ ds. praw człowieka stwierdziło we wtorek, że "traktowanie żywności jako broni” jest zbrodnią wojenną. ONZ apeluje do Izraela, żeby przestał atakować mieszkańców Gazy stojących w kolejce po pomoc humanitarną.
„Zdesperowani, głodni ludzie w Strefie Gazy w dalszym ciągu stają przed nieludzkim wyborem: albo umrzeć z głodu, albo zaryzykować śmierć, próbując zdobyć pożywienie” – czytamy w komunikacie Biura ONZ ds. praw człowieka. „Od kiedy »Gaza Humanitarian Foundation« rozpoczęła działalność (27 maja), izraelskie wojsko ostrzeliwuje i strzela do Palestyńczyków próbujących dotrzeć do punktów dystrybucji, co prowadzi do wielu ofiar śmiertelnych. Podobno w wyniku tego zginęło ponad 410 Palestyńczyków. Co najmniej 93 innych zostało również zabitych przez izraelską armię podczas próby zbliżenia się do nielicznych konwojów pomocy ONZ i innych organizacji humanitarnych. Co najmniej 3000 Palestyńczyków zostało rannych w tych incydentach” – czytamy.
ONZ dodaje, że każde z tych zabójstw musi zostać niezwłocznie i bezstronnie zbadane, a winni muszą ponieść konsekwencje. „Zabijanie i ranienie cywilów w wyniku bezprawnego użycia broni palnej stanowi poważne naruszenie prawa międzynarodowego i zbrodnię wojenną” – czytamy.
Gaza Humanitarian Foundation, o której pisze ONZ, zarządza kilkoma punktami dystrybucji na terenach strzeżonych przez siły izraelskie, jest wspierana zarówno przez Izrael, jak i przez USA. Organizacja Narodów Zjednoczonych od początku działalności GHF uważa ten system dostaw za niewystarczający, niebezpieczny i naruszający zasady bezstronności humanitarnej. „Zmilitaryzowany mechanizm pomocy humanitarnej Izraela jest sprzeczny z międzynarodowymi standardami dystrybucji pomocy. Zagraża cywilom i przyczynia się do katastrofalnej sytuacji humanitarnej w Strefie Gazy. Traktowanie żywności jak broni, obok ograniczania lub uniemożliwiania cywilom dostępu do usług podtrzymujących życie, stanowi zbrodnię wojenną i, w pewnych okolicznościach, może stanowić elementy innych przestępstw na mocy prawa międzynarodowego” – podaje ONZ.
Organizacja wskazuje, że Palestyńczycy w całej Strefie Gazy cierpią z powodu głodu i braku innych niezbędnych środków do życia w wyniku zamknięcia i blokady przez Izrael, a także trwających bezprawnych ograniczeń wjazdu i dystrybucji pomocy humanitarnej.
„Izrael nadal nakłada również surowe ograniczenia na działalność ONZ i innych organizacji humanitarnych, uniemożliwiając im dostarczanie i dystrybucję żywności, paliwa i pomocy ratunkowej do Gazy. Od 2 marca 2025 r. wpuszczono tam tylko kilka ciężarówek” – czytamy.
ONZ apeluje do strony izraelskiej, aby przestała strzelać do ludzi próbujących zdobyć żywność. Wskazuje, że Izrael musi również zezwolić na wjazd żywności i innej pomocy humanitarnej, zgodnie z prawem międzynarodowym i zasadami humanitarnymi.
„Musi natychmiast znieść swoje bezprawne ograniczenia dotyczące pracy ONZ i innych podmiotów humanitarnych. Państwa trzecie mają obowiązek podjęcia konkretnych kroków, aby zapewnić, że Izrael, siła okupacyjna w Strefie Gazy, wypełni swój obowiązek zapewnienia wystarczającej ilości żywności i środków niezbędnych do ratowania życia ludności” – napisano w oświadczeniu.
Reuters podaje, że do ataków na osoby zgłaszające się po pomoc, w tym żywnościową, dochodzi w Strefie Gazy niemal codziennie – od momentu, kiedy Izrael zniósł częściowo trzymiesięczną blokadę terytorium. Setki Palestyńczyków zginęło próbując dotrzeć do baz GHF.
Do jednego z najkrwawszych ataków doszło we wtorek 17 czerwca. Palestyńscy lekarze informowali, że 59 osób nie żyje, a 221 zostało rannych. Izraelskie wojsko wystrzeliło pociski w tłum osób, które czekały na jedzenie rozdawane z ciężarówek.
Przeczytaj także:
W OKO.press zmiany. Odchodzi dotychczasowy współnaczelny, Michał Danielewski. Kierownictwo zasili nowy wicenaczelny, Bartosz Kocejko-Szukalski i wicedyrektorka odpowiedzialna za działy multimediów i marketingu – Agnieszka Hejne
I nas dotknęły zmiany. Po sześciu latach w OKO.press Michał Danielewski podjął decyzję o odejściu z redakcji.
Od 2019 roku był wicenaczelnym OKO.press, a od czerwca 2024 – razem z Magdą Chrzczonowicz – naczelnym. Danielewski przyczynił się do rozwoju dziennikarstwa analitycznego w Polsce. Koordynował pracą redakcji, zarządzał działami i rozwijał nowe formaty dziennikarskie.
Michał Danielewski: „To był wyjątkowy czas w wyjątkowej organizacji. Wspólnie z zespołem udało się zbudować coś trwałego, wartościowego i rozpoznawalnego. Teraz czas na nowe wyzwania – zarówno dla mnie, jak i dla redakcji”.
A my – zespół, który wspólnie pracował na sukces portalu przez ostatnie lata – nie zwalniamy tempa.
Redaktorką naczelną pozostaje Magdalena Chrzczonowicz, a do kierownictwa OKO.press dołączają dwie osoby.
Stanowisko wicenaczelnego obejmuje Bartosz Kocejko-Szukalski, dotychczasowy szef działu społeczno-gospodarczego, redaktor specjalizujący się w analizach społecznych, politycznych i gospodarczych. Jego awans wzmacnia misję redakcji, która łączy niezależność i rzetelność z obywatelskim zaangażowaniem.
Wicedyrektorką odpowiedzialną za działy multimediów i marketingu zostaje Agnieszka Hejne. Agnieszka jako doświadczona managerka, współtworząca m.in. kampanie 1,5 proc. w OKO.press, wesprze rozwój instytucjonalny naszego medium.
Magdalena Chrzczonowicz, redaktorka naczelna OKO.press: „To ważny moment dla OKO.press, ale też naturalny etap dojrzewania organizacji. Dziękujemy Michałowi za sześć lat twórczej pracy, a Bartoszowi i Agnieszce życzymy powodzenia w nowych rolach. Wierzymy, że z ich zaangażowaniem OKO.press będzie dalej niezależnym i wiarygodnym źródłem informacji, medium sprawdzającym fakty, które pomaga czytelniczkom i czytelnikom wyrobić sobie pogląd na to, co się wokół nas dzieje ”.
Piotr Pacewicz, prezes zarządu fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej, wydawcy OKO.press: „Po dziewięciu latach naszej pracy stajemy wobec niepokojących wydarzeń, jakie następują w Polsce i na świecie. To wyzwanie dla takiego medium, jakim było, jest i będzie OKO.press – niezależnego, myślącego, odważnego. Zmiany organizacyjne i personalne, jakie wprowadzamy, mają wzmocnić naszą dziennikarską misję”.
Już za chwilę większy tekst o zmianach w naszym medium na stronie OKO.press. Zapraszamy!
Kilka godzin po ogłoszeniu zawieszenia broni między Iranem i Izraelem przez Donalda Trumpa, strona izraelska grozi atakiem na Teheran w odwecie za rzekome złamanie porozumienia.
Około północy polskiego czasu (o 1 w Izraelu, a o 1:30 w Iranie) Donald Trump ogłosił zawieszenie broni i zakończenie 12-dniowej wojny między Iranem i Izraelem. „To wojna, która mogła trwać latami i zniszczyć cały Bliski Wschód, ale tak się nie stało i nigdy nie stanie!” – napisał na swojej platformie Truth Social.
Do zawieszenia broni miało dość rano, po zakończeniu trwających ataków i misji. Około godz. 7 polskiego czasu Trump przekazał, że zawieszenie broni między wrogimi krajami zaczęło obowiązywać i wezwał obie strony, by go przestrzegały.
Szybko okazało się jednak, że rozejm jest bardzo niestabilny. Minister obrony Izraela Israel Katz poinformował, że wydał armii rozkaz ataku w odpowiedzi na, jak stwierdził, irańskie rakiety wystrzelone już po ogłoszeniu zawieszenia broni. Dodał, że Siły Obronne Izraela mają przeprowadzić „intensywne ataki na cele reżimu w sercu Teheranu”.
Iran jednak zaprzeczył i oświadczył, że nie naruszył zawieszenia broni. Irańska stacja Nour News podała, że według sztabu generalnego sił zbrojnych w ostatnich godzinach nie wystrzelono żądnych pocisków w kierunku Izraela. „Jeśli Izrael popełni błąd, wszystkie okupowane terytoria zostaną zaatakowane, tak jak godzinę przed zakończeniem wojny” – powiedział stacji CNN anonimowo irański urzędnik. Władze Iranu podkreślają, że „trzymają palec na spuście”.
Państwowe media z Iranu poinformowały również, że zidentyfikowano tożsamość kolejnego wysoko postawionego naukowca zajmującego się energią jądrową, który zginął w izraelskich atakach. Był to Mohammad Reza Seddighi Saber, który pracował nad irańskim programem broni nuklearnej. Był jedną z dziewięciu osób, które zginęły w ostatnim ataku przed zawieszeniem broni.
Izrael podał z kolei, że w ostatnich atakach irańskie rakiety zabiły cztery osoby w mieście Beer Szewa.
W nocy z 12 na 13 czerwca Izrael zaatakował Iran. Izraelczycy uderzyli w cele związane z irańskim programem atomowym i rakietowym, a także inne cele związane z irańską armią. Izrael utrzymuje, że był to "atak wyprzedzający”. Nie ma jednak wiarygodnych informacji, że Iran planował wówczas masowe uderzenie na Izrael. W ciągu trwającej od 12 dni wojny siły izraelskie zabiły najważniejszych dowódców wojskowych Iranu, setki cywilów i uszkodziły jego potencjał nuklearny. W odwetowych atakach Iranu zginęło co najmniej kilkudziesięciu izraelskich cywilów.
22 czerwca Donald Trump poinformował, że Stany Zjednoczone przeprowadziły „bardzo udany atak na trzy obiekty atomowe”. Prezydent USA utrzymywał, że włączenie się w konflikt ma na celu zmuszenie Iranu do poważnego potraktowania rozmów dyplomatycznych.
Po ogłoszonym przez Trumpa zawieszeniu broni rząd Izraela wydał oświadczenie, w którym stwierdza, że osiągnął wszystkie swoje cele. „Izrael wyeliminował bezpośrednie i podwójne zagrożenie egzystencjalne — zarówno w sferze nuklearnej, jak i w zakresie pocisków balistycznych” – napisano w komunikacie. „Ponadto Siły Obronne Izraela uzyskały pełną kontrolę powietrzną nad przestrzenią powietrzną Teheranu, zadały poważny cios irańskim przywódcom wojskowym i zniszczyły dziesiątki kluczowych celów reżimu w Iranie” – czytamy.
Przeczytaj także: