Już w sobotę poznamy wyniki prawyborów w KO – kto zostanie kandydatem na prezydenta? Rosja atakuje Ukrainę Oresznikiem
„Przepraszamy za to, czego doświadczyliście w czasie słynnego strajku” – mówił Donald Tusk podczas zjazdu delegatów ZNP.
W Warszawie trwa 43. Krajowy Zjazd Delegatów Związku Nauczycielstwa Polskiego pod hasłem „Łączy nas edukacja!”. ZNP podsumowuje ostatnie pięć lat działalności oraz wybiera nowe władze. 21 listopada związek podjął decyzję, że prezesem zostanie dotychczasowy lider ZNP – Sławomir Broniarz. W piątek 22 listopada podczas zjazdu głos zabrał premier Donald Tusk.
„Być może zaskoczę państwa, ale muszę zacząć nasze spotkanie od słowa »przepraszam«” – powiedział. "Reprezentuję tutaj państwo polskie, które przez wiele ostatnich lat potraktowało was — nauczycielki i nauczycieli, ludzi jednego z najważniejszych zawodów w naszej ojczyźnie — w sposób niegodny (...)
Przepraszamy za to, czego doświadczyliście w czasie słynnego strajku [w 2019 r.- przyp.]. Te reakcje władzy na wasze postulaty, na wasze starania. Jako nauczyciel z zawodu wiem, ile was kosztowało podjęcie wówczas decyzji o przerwaniu zajęć. To była sytuacja bez precedensu, bo wy wiecie najlepiej, że nie może być przerwy w wychowaniu i nauczaniu naszych dzieci i młodzieży, ale nie mieliście innego wyjścia".
Premier zapowiedział także przyspieszenie prac nad przygotowanym przez Związek Nauczycielstwa Polskiego obywatelskim projektem nowelizacji Karty nauczyciela, który zakłada powiązanie wysokości wynagrodzeń nauczycieli z wysokością przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. Zaznaczył jednak, że rząd będzie negocjować „pewne aspekty”.
Podczas wystąpienia szef rządu nawiązał także do sytuacji międzynarodowej.
„Wojna na wschodzie wchodzi w decydującą fazę” – mówił. „Zbliża się nieznane, nikt z nas nie zna końca tego konfliktu. Wiadomo, że nabiera on bardzo dramatycznych wymiarów. Wydarzenia ostatnich kilkudziesięciu godzin pokazują, że to zagrożenie jest naprawdę poważne i realne jeśli chodzi o konflikt globalny”.
Dodał także, że porusza ten wątek, ponieważ „nie ma takiego drugiego miejsca jak szkoła, gdzie możemy przygotowywać młodych ludzi do odporności na takie zdarzenia historyczne”.
Związek Nauczycielstwa Polskiego kilka lat temu przygotował obywatelski projekt nowelizacji Karty nauczyciela „Godne płace i wysoki prestiż nauczycieli”, który zakłada powiązanie wysokości wynagrodzeń nauczycieli z wysokością przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce. W 2021 roku podpisało się pod nim ponad 250 tys. osób. Ale wówczas PiS zignorował głosy oświatowców, chowając projekt podwyżek dla nauczycieli na dwa i pół roku w sejmowej zamrażarce.
Po przejęciu władzy przez nową koalicję rządzącą projekt został odblokowany i w styczniu 2024 przeszedł pierwsze czytanie.
„Chcemy, żeby zarobki nauczycieli były porównywalne do zarobków w gospodarce, żeby nauczyciele zarabiali na poziomie dobrze wykształconych profesjonalistów, którymi są” – mówił wtedy w Sejmie prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz.
Sejmowa komisja edukacji rozpoczęła nad nim prace jednak dopiero we wrześniu tego roku.
Ziobro ma już nałożoną karę finansową za uchylanie się od przesłuchania przed Komisją ds Pegasusa.
Prokuratura Krajowa poinformowała, że Prokurator Generalny Adam Bodnar przekazał dzisiaj do Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej Szymona Hołowni wniosek o wyrażenie przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej zgody na zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie posła na Sejm RP Zbigniewa Ziobry na posiedzenie Sejmowej Komisji Śledczej ds. Pegasusa.
Teraz zgodę na zatrzymanie będzie musiał wyrazić Sejm.
Wniosek w sprawie Zbigniewa Ziobry złożyła do Prokuratora Generalnego Sejmowa Komisja Śledcza ds. Pegasusa. Ma to związek z faktem, że poseł i były minister w rządzie PiS już dwukrotnie nie stawił się na przesłuchanie w charakterze świadka. Ziobro był zawiadamiany o przesłuchaniu w sposób prawidłowy. Sąd Okręgowy w Warszawie nałożył na Ziobrę karę w wysokości 2000 zł za niestawiennictwo podczas pierwszego z wyznaczonych przesłuchań.
Sejmowa komisja śledcza prowadzi dochodzenie ws. zakupu i wykorzystania przez rząd PiS programu do inwigilacji Pegasus, którym szpiegowani mieli być m.in. przedstawiciele ówczesnej opozycji.
Jednym z ważnych wątków w tej sprawie jest nielegalny zakup Pegasusa przez Centralne Biuro Antykorupcyjne za pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości w 2017 roku. Dlatego kluczowym świadkiem jest Zbigniew Ziobro, który w tamtym czasie nadzorował Fundusz. Były minister początkowo uchylał się od przesłuchań w związku ze złym stanem zdrowia – w ubiegłym roku przeszedł operację wycięcia nowotworu. Twierdził, że nie jest w stanie zeznawać i przedstawiał zwolnienia lekarskie.
Komisja ds. Pegasusa pod koniec września 2024 powołała biegłego, który ocenił, że przy zachowaniu odpowiednich warunków Ziobro może wziąć udział w przesłuchaniu. Tę opinię sam Ziobro kontestował. Gdy w październiku okazało się jednak, że stawił się na przesłuchaniu w prokuraturze w związku z inną sprawą, komisja straciła cierpliwość. Przegłosowano wniosek o ukaranie posła grzywną. Teraz komisja domaga się doprowadzenia go siłą.
Pod decyzją o przekazaniu pieniędzy CBA podpisał się nie Zbigniew Ziobro, a ówczesny wiceminister sprawiedliwości odpowiadający za Fundusz Sprawiedliwości, Michał Woś. Woś jeszcze w marcu 2024 roku zeznawał przed komisją ds. Pegasusa. Tłumaczył, że w decyzji chodziło o bezpieczeństwo państwa, a nie o bezpodstawną inwigilację. W sierpniu Woś usłyszał zarzuty w śledztwie Prokuratury Krajowej wokół nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości – właśnie w związku z decyzją o przekazaniu CBA 25 mln zł na zakup Pegasusa.
Pam Bondi to bliska współpracowniczka Donalda Trumpa i była Porkurator Generalna Florydy.
Donald Trump zapowiedział w czwartek, że na stanowisko Prokuratora Generalnego USA nominuje Pam Bondi. Ogłoszenie nastąpiło kilkanaście godzin po tym, jak były kongresmen Matt Gaetz wycofał się z rozpatrywania swojej kandydatury. W tle jego decyzji znajdują się zarzuty dotyczące seksu z nieletnimi, zażywania narkotyków i przyjmowania korzyści majątkowych – w tej sprawie postępowanie prowadziła Komisja Etyki w Izbie Reprezentantów.
Pam Bondi, w przeciwieństwie do Gaetza, ma doświadczenie w wymiarze sprawiedliwości. W latach 2011-2019 była Prokuratorką Generalną Florydy. Jest także zaufaną współpracowniczką Donalda Trumpa.
Podczas jego pierwszej kadencji zasiadała w Komisji ds. Nadużywania Opioidów i Narkotyków. Była także jedną z jego obrończy w czasie pierwszego impeachmentu, który dotyczył wywierania nacisków na rząd Ukrainy. Jest także członkinią konserwatywnego think tanku America First Policy Institute, który wspiera polityka i biznesmena.
Kontakty Pam Bondi i Trumpa sięgają jednak jeszcze dawniejszych czasów. Jak przypomina Reuters, w 2013 roku Trump Foundation wpłaciła 25 tysięcy dolarów na kampanię Bondi, która w tym samym czasie podejmowała decyzję na temat umorzenia śledztwa w sprawie Trump University.
Donald Trump wielokrotnie zapowiadał głęboką reformę Departamentu Sprawiedliwości. Mówił o oczyszczeniu instytucji z „wrogów głębokiego państwa”, co zdaniem New York Times’a oznacza „zakończenie długotrwałej praktyki dochodzeń karnych Departamentu Sprawiedliwości, prowadzonych niezależnie od kierownictwa i ingerencji Białego Domu”. Sam Trump był obiektem takich dochodzeń.
Prezydent-elekt, kompletując swój nowy gabinet, szuka jak najwierniejszych współpracowników. Jego pierwotna propozycja, by Departament Sprawiedliwości objął Matt Gaetz, spotkała się z kontrowersjami nawet w obrębie Partii Republikańskiej i jego bliskich doradców. Istniało zagrożenie, że Senat nie zaakceptuje tej nominacji.
Matt Gaetz, namaszczony przez Donalda Trumpa na Prokuratora Generalnego i szefa Departamentu Sprawiedliwości USA, rezygnuje. W tle oskarżenia o seks z nieletnią
Matt Gaetz, kandydat Donalda Trumpa na kluczowe stanowisko w amerykańskim rządzie – Prokuratora Generalnego i szefa Departamentu Sprawiedliwości – ogłosił na platformie X, że rezygnuje. Wcześniej spotkał się z republikańskimi senatorami, badając szanse na zatwierdzenie swojej nominacji przez Kongres.
„Wczoraj odbyłem świetne spotkania z senatorami. Doceniam ich przemyślane opinie i niesamowite wsparcie tak wielu osób. Chociaż dynamika była silna, jasne jest, że procedura zatwierdzenia mnie [na stanowisku Prokuratora Generalnego – red.] zaczęła niesłusznie odwracać uwagę od kluczowych działań w trakcie przekazywania władzy obozowi Trump/Vance. Nie ma czasu do stracenia na niepotrzebnie przedłużające się waszyngtońskie przepychanki, dlatego wycofam swoje nazwisko kandydowania na stanowisko Prokuratora Generalnego. Departament Sprawiedliwości Trumpa musi być gotowy i ruszyć od pierwszego dnia” – napisał Gaetz.
„Będę nadal z oddaniem pracować na rzecz tego, by Donald J. Trump był najlepszym prezydentem w historii. Jestem i zawsze będę zaszczycony, że prezydent Trump nominował mnie na stanowisko szefa Departamentu Sprawiedliwości i jestem pewien, że uratuje Amerykę” – dodał.
Kandydatura Matta Gaetza była jedną z bardziej kontrowersyjnych nominacji prezydenta-elekta Donalda Trumpa, a kontrowersji przecież nie brakuje. Jak pisaliśmy, Gaetz wzbudził wyraźny sprzeciw nawet wśród Republikanów i części doradców Trumpa.
„Nie uważam go za poważnego kandydata” – powiedziała dziennikowi „The New York Times” republikańska senatorka z Alaski Lisa Murkowski po ogłoszeniu planów Trumpa. Inny Republikanin, senator John Barrasso, odmówił komentarza, zaznaczył tylko, że czeka na wszystkie nominacje.
Chodziło o postępowanie, które prowadziła Komisja Etyki w Izbie Reprezentantów. Dotyczyło oskarżeń kongresmena z Florydy o niewłaściwe zachowania seksualne (w tym o seks z nieletnią w 2017 roku), zażywanie narkotyków i przyjmowanie korzyści majątkowych. Komisja miała głosować nad raportem w tej sprawie 15 listopada, ale Gaetz jej to uniemożliwił. W środę 13 listopada 2024 nagle zrezygnował z mandatu – postępowanie musiało więc zostać zamknięte.
Zarówno Demokraci, jak i część Republikanów domagała się dostępu do ustaleń raportu przed przesłuchaniem Gaetza przed Kongresem. Raport nie został jednak udostępniony.
Jak pisał „Newsweek”, problemy Gaetza z prawem to dłuższa historia. Od 2020 roku kongresmen był prześwietlany przez Departament Sprawiedliwości pod kątem zarzutów o handel ludźmi w celach seksualnych. Śledztwo zamknięto w 2022 roku z uwagi na obawy dotyczące wiarygodności dwóch świadków. Komisja Etyki Izby Reprezentantów wszczęła swoje dochodzenie niedługo potem.
Gaetz należy do najbardziej zaciętych obrońców Trumpa. Był też jedną z osób, które przygotowywały go do debaty z Joe Bidenem, która cztery tygodnie później wyeliminowała Bidena z prezydenckiego wyścigu.
Rosja będzie używała rakiet balistycznych w odwecie na ataki zachodnią bronią na swoje terytorium. Ukraińcom da znać, by zdążyli się ewakuować. “Niech nikt nie wątpi, że Rosja odpowie na atak”. “Konflikt w Ukrainie stał się globalny”. “USA zniszczyły międzynarodowy system bezpieczeństwa".
Po trzech dniach od pierwszych ataków Ukrainy ATACMS-ami na obwód kurski w Rosji i cztery dni po decyzji USA, by Ukraina mogła ich przeciw Rosji używać, Putin w końcu zabrał głos. Rosyjska telewizja nadała jego wystąpienie „do obywateli”. Groził światu, ale nowością w tym wystąpieniu miało być to, że Rosja dysponuje nowym typem broni. A właściwie nie dysponuje, tylko go właśnie testuje „w warunkach bojowych”. W Ukrainie. I pierwszy test się powiódł.
Amerykanie skomentowali, że te nowe rakiety do broń dopiero eksperymentalna i Moskwa ma tylko kilka takich głowic.
Przypomnijmy, że cztery dni temu USA zgodziły się, by Ukraina mogła użyć dostarczonych przez Stany rakiet dalekiego zasięgu przeciwko obiektom na terytorium Rosji.
Pisaliśmy o tym tekście:
Putin powtórzył to, co mówił wcześniej, we wrześniu: Ukraina nie jest w stanie używać zachodnich rakiet bez udziału zachodnich specjalistów. A skoro tak, to Zachód włączył się do konfliktu.
Putin potwierdził, że 19 i 21 listopada wojsko ukraińskie użyło rakiet przeciw obiektom w obwodzie briańskim i kurskim. Jego zdaniem, od tego momentu regionalny konflikt zamienił się w konflikt globalny. Dlatego Rosja będzie używać swoich rakiet balistycznych i zrobiła to dziś w Ukrainie.
Poranny atak na zakłady w Dnieprze przeprowadziła przy użyciu nowego „nie jądrowego pocisku hipersonicznego”. Rosja przeprowadziła udany test „w warunkach bojowych” rakiety średniego zasięgu „Oresznik”. Tej takiety zdaniem Putina nikt nie przechwyci.
„Obiekty, które zostaną zniszczone w trakcie dalszych testów najnowszych rosyjskich systemów rakietowych, zostaną określone na podstawie zagrożeń dla Rosji”.
Przy czym, jak powiedział, wcześniejsze ukraińskie ataki rakietowe na obwód briański zostały odparte. Pożar wywołany odłamkami został ugaszony, nikt nie zginął. W obwodzie kurskim są ofiary, ale zaatakowany obiekt wojskowy działa — twierdził Putin.
Jednak — wbrew temu, co mówi kremlowska propaganda — według niezależnych źródeł, ukraińskie rakiety zniszczyły wielki skład pocisków artyleryjskich w obwodzie briańskim.
Rosja, podkreślił jak zawsze Putin, zamierza prowadzić operację w Ukrainie „do skutku”.
„Uważamy, że mamy prawo do użycia naszej broni przeciwko celom wojskowym tych krajów, które pozwalają na użycie swojej broni przeciwko naszym celom, a w przypadku eskalacji agresywnych działań również zareagujemy zdecydowanie i lustrzanie".
Wystąpienie Putina zostało nadane nagle, tuż po godz. 18 naszego czasu w środku wieczornych dzienników telewizyjnych. Godzinę po tym wystąpieniu rzecznik Putina Pieskow ogłosił, że Putin otwarty jest „na wszelkie kontakty w celu pokojowego rozwiązania konfliktu”.
Mamy więc raczej do czynienia z demonstracją, którą Putin musiał zrobić. Pochwalił się więc nową, ale niewytestowaną jeszcze bronią — powodem do radości ma być to, że nowa rakieta trafiła w cel w Ukrainie. Propaganda Kremla nie ukrywała od niedzieli, że Rosja stała się obiektem ataków, dzieje się to prawdopodobnie za zgodą prezydenta-elekta Trumpa, więc ludzie muszą przygotować się na ataki rakietowe.
W czwartek rano siły zbrojne Ukrainy poinformowały, że Rosja wystrzeliła na Ukrainę pociski balistyczne. Reuters, powołując się na informacje ze strony ukraińskiej, podał, że chodzi o pocisk RS-26 Rubież, który wystrzelono z obwodu astrachańskiego w Rosji.
To byłby pierwszy przypadek wykorzystania takiej broni przez Rosję od początku wojny w Ukrainie. Tego rodzaju pociski balistyczne to broń dalekiego zasięgu, zdolna do przenoszenia głowic jądrowych na tysiące kilometrów. Są ważnym elementem rosyjskiej doktryny odstraszania. W czwartkowym ataku wykorzystana miała zostać głowica konwencjonalna.
Poza pociskiem balistycznym Rosja przeprowadziła na obwód dniepropietrowski atak z wykorzystaniem pocisku hipersonicznego Kindżał oraz siedmiu pocisków manewrujących Ch-101, spośród których sześć zostało zestrzelonych. Pociski początkowo leciały w stronę Kijowa, zostały jednak przekierowane w stronę Dniepru.
Strona ukraińska podała, że celem w obwodzie dniepropietrowskim były zakłady przemysłowe, ale nie sprecyzowała, które. Teraz z oświadczenia Putina wiadomo, że były to zakłady Jużmasz.
To największe ukraińskie przedsiębiorstwo przemysłu rakietowo-kosmicznego z siedzibą w Dnieprze. Projektant i producent międzykontynentalnych pocisków balistycznych ICBM, rakiet nośnych, statków kosmicznych, silników rakietowych i innych produktów zaawansowanych technologii. Przedsiębiorstwo państwowe kontrolowane przez Ukraińską Agencję Kosmiczną.
Nieznane są jeszcze skutki ostrzału tego zakładu.