Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Za zadawanie pytań o „treści ekstremistyczne” od teraz grożą grzywny. Duma państwowa przyjęła kolejny przepis pokazujący, że ekipa Putina nie ma wcale aż takiego poparcia, jak wskazują oficjalne sondaże
Duma przyjęła 22 lipca projekt ustawy, który za „celowe wyszukiwanie w internecie i uzyskiwanie dostępu do materiałów o ewidentnym charakterze ekstremistycznym, w tym za korzystanie z VPN”, wprowadzono karę grzywny w wysokości od trzech do pięciu tysięcy rubli. Za „rozpowszechnianie reklam środków dostępu do zasobów informacyjnych o ograniczonym dostępie grzywna wyniesie do 500 tysięcy rubli”. Ustawa ma na celu „zwalczanie przestępczości, ekstremizmu i terroryzmu”. 25 lipca zatwierdzi ją izba wyższa, a Putin podpisze pewnie w sobotę, bo wtedy ma zwyczaj masowo podpisywać dokumenty,
Samo pojęcie „ekstremizmu” jest w Rosji pojęciem celowo nieostrym. Punktem odniesienia dla szukających informacji w sieci może być najwyżej stale aktualizowana „federalna lista materiałów ekstremistycznych”. Ma ona obecnie 536 stron i zawiera i.in. materiały opublikowane na Instagramie, Facebooku oraz WhatsAppie (Meta jest w Rosji uznawana za organizację ekstremistyczną). Więc w zasadzie przed wejściem na fejsa czy insta Rosjanin powinien tę listę przeczytać.
Istotę problemu wyjaśniła propaganda: „nikt nie będzie sprawdzał, czego ludzie szukają w sieci a VPN nie będzie zakazany. Ale jeśli ktoś korzysta z VPN, to może to oznaczać, że wyszukuje treści ekstremistyczne, gdyż bez VPN wyszukać się ich nie da” – podały „Wiesti” 22 lipca. Po prostu korzystanie z VPN stało się w Rosji „okolicznością obciążającą”.
Rzeczywiście, niezależne rosyjskie media i media zachodnie, w tym dostarczające rozrywki, są w Rosji zablokowane. Ale Rosjanie korzystali z obejścia, jakie daje usługa VPN. Według różnych szacunków robiło to co najmniej kila procent poddanych Putina. Teraz mają zacząć się bać.
Ale jeśli władza czegoś takiego zakazuje, to znaczy, że ona też się boi tych kilku procent.
Wyjaśniwszy, że „niewinni [bez VPN] nie mają się czego bać”, propaganda dodała, że nowy przepis ma chronić Rosjan przed internetowymi oszustami (Duma przyjęła tego dnia inną ustawę w tej sprawie, ale propaganda omawia to tak, jakby chodziło o przepisy o VPN). Co pokazuje dwie rzeczy: że władza wie, że jej nie wierzą. I że problem internetowych oszustw w kraju staje się dotkliwy. To oczywiście konsekwencja wojny Putina. Państwo nie nadąża za nowymi rozwiązaniami technicznymi, a Rosjan atakują nie tylko zwykli oszuści. Robią to też w sposób zorganizowany Ukraińcy. Wykorzystują przy tym te cechy rosyjskiego społeczeństwa, które miały Putinowi zapewnić posłuszeństwo na wojnie: niekwestionowanie poleceń władzy (oszuści przedstawiają się najczęściej jako jej wysłannicy) i brak zdolności analizowania informacji (większość ujawnianych w mediach sposobów oszustw jest bardzo grubymi nićmi szyta, a mimo nieustających ostrzeżeń wydaje się, że Rosjanie ciągle się na to łapią – tak bardzo, że atak na wolność w internecie władza może uzasadniać troską o bezpieczeństwo w sieci).
Kary za niewłaściwe pytania w sieci dokładają się do listy represji, które władza wprowadziła od początku pełnoskalowego najazdu na Ukrainę. Najważniejsze z nich to oczywiście kary za „dyskredytację” armii i wszystkich uczestniczących w najeździe. Kary – administracyjne i postepowanie karne – dotyczy też „porównywania ZSRR do nazistowskich Niemiec”. Teraz rozważane jest wprowadzanie kar za bezczeszczenie „grobów bohaterów wojennych”. Towarzyszą temu doniesienia o łapaniu młodych ludzi, którzy po alkoholu zachowują się niestosownie w miejscach krwawego państwowego kultu. Bezczeszczenie polega m.in. na gaszeniu płynami fizjologicznymi tzw. wiecznego ognia płonącego w tych miejscach.
Wszystkiemu temu towarzyszy stały dronowy ostrzał Rosji (Putin mówi o „setkach dronów”), powodujący straty i dezorganizujący transport – kolejowy i lotniczy. Lokalne władze wprowadzają zakazy filmowania i publikowania tych ataków. Czyli Rosjanie robią to masowo.
Kontrapunktem do polowania na obywateli jest w Rosji teraz narastający nacisk w aparacie. Co chwila pojawiają się doniesienia o aresztowaniu urzędników różnego szczebla pod zarzutem korupcji. Najgłośniejszą była sprawa ministra transportu, który miał się zastrzelić tuż przed postawieniem zarzutów. Problem polega na tym, że korupcja jest wszyta w rosyjski system. I tak jak żaden użytkownik internetu z VPN nie może się dziś czuć w Rosji bezpieczny, tak spokojnie spać nie może też żaden urzędnik.
Przeczytaj także:
Według nieoficjalnych informacji „Wyborczej” swoje stanowiska mają stracić m.in. ministra zdrowia Izabela Leszczyna i minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Sławomir Nitras sam ogłosił, że nie będzie już ministrem sportu.
„W tym tygodniu kończy się moja służba w rządzie RP. Wszystkim, z którymi współpracowałem, z którymi los mnie zetknął, szczególnie sportowcom – niskie ukłony i podziękowania. To był zaszczyt i ogromna przyjemność” – napisał na portalu X minister sportu i turystyki Sławomir Nitras.
Nitras był również członkiem sztabu wyborczego Rafała Trzaskowskiego. Według nieoficjalnych informacji „Wyborczej” (aktualnych na wtorkowe popołudnie, wciąż na kilkanaście godzin przed ostateczną decyzją Donalda Tuska) Nitrasa na stanowisku zastąpi Jakub Rutnicki, poseł PO.
To pierwsza oficjalnie potwierdzona zmiana związana z rekonstrukcją rządu.
O możliwym odejściu Sławomira Nitrasa po porażce Trzaskowskiego w wyborach mówiły w „Programie Politycznym” nasze dziennikarki Agata Szczęśniak i Dominika Sitnicka. Z ich informacji wynika również, że wicepremierem zostanie szef MSZ Radosław Sikorski.
„Wyborcza” na dzień przed ogłoszeniem rekonstrukcji informuje o najbardziej sensacyjnych zmianach, które ma ogłosić w środę (23 lipca) Donald Tusk. Stanowiska mają stracić minister sprawiedliwości Adam Bodnar i ministra zdrowia Izabela Leszczyna. Bodnara ma zastąpić Waldemar Żurek – sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie, znany z obrony praworządności podczas rządów PiS. Na miejsce Izabeli Leszczyny ma zostać powołana Jolanta Sobierańska-Grenda, szefowa zarządu Szpitali Pomorskich.
Kolejną dużą zmianą ma być przejęcie resortu kultury przez Aleksandrę Leo z Polski 2050, która zastąpi na stanowisku Hannę Wróblewską. To będzie trzecia od wyborów 2023 r. zmiana w resorcie – najpierw kierował nim Bartłomiej Sienkiewicz, dziś eurodeputowany KO.
Z Ministerstwa Klimatu odejdzie wiceminister Miłosz Motyka, który ma stanąć na czele nowego Ministerstwa Energetyki.
Donald Tusk zapowiedział rekonstrukcję rządu już podczas wyborów prezydenckich 2025. Potwierdził to podczas exposé w Sejmie. „Nie mówię tutaj o zmianie nazwisk, ale przede wszystkim o zmianie struktur rządu. Wtedy w grudniu, kiedy otrzymaliśmy wreszcie od prezydenta możliwość organizacji państwa, nie chciałem marnować ani dnia, ani godziny” – mówił. „Ludzie, którzy zdecydowali się na wzięcie odpowiedzialności za Polskę, pracowali w tych strukturach bardzo niefunkcjonalnych, jakie odziedziczyliśmy po PiS-e” — dodał. Tusk dodał, że po półtora roku rządów widać, że struktura rządu musi ulec zmianie.
Początkowo rekonstrukcja miała zostać ogłoszona w połowie lipca, jednak rozmowy z koalicjantami się wydłużyły. Oficjalne decyzje poznamy 23 lipca.
Przeczytaj także:
„To kolejny ważny krok w procesie legislacyjnym” – poinformowała ministra klimatu Paulina Hennig-Kloska. Chodzi o Park Narodowy Doliny Dolnej Odry, który – według resortu klimatu i środowiska – mógłby zostać utworzony jeszcze w tym roku.
„Projekty ustawy i rozporządzenia o Parku Narodowym Doliny Dolnej Odry wpisane do wykazu prac rządu. To kolejny ważny krok w procesie legislacyjnym. Pierwszy nowy park od 24 lat obejmie cenne ekosystemy Międzyodrza, chroniąc unikalną florę i faunę, w tym rzadkie gatunki ptaków” – napisała na portalu X ministra klimatu Paulina Hennig-Kloska. Chodzi o ustawę powołującą Park oraz rozporządzenie ustalające jego granice.
Będzie obejmował tereny gmin Widuchowa, Kołbaskowo i Szczecin. W przyszłości do Parku może dołączyć również gmina Gryfino, jednak na razie jej władze nie były przekonane do tego pomysłu.
„Projektowany Park obejmie obszar jednego z najcenniejszych fragmentów dna Doliny Dolnej Odry, czyli obszar Międzyodrza i w części będzie się pokrywał z obszarem Parku Krajobrazowego Dolina Dolnej Odry. Granice projektowanego Parku i otuliny zostały wyznaczone w takim kształcie, aby zapewnić możliwie najlepszą ochronę głównych zasobów przyrodniczych obszaru Międzyodrza, a także umożliwić funkcjonowanie dotychczasowych użytkowników obszaru” – czytamy w opisie projektu w wykazie prac rządu.
Hennig-Kloska dodała w swoim wpisie: „Utworzenie Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry nie ograniczy żeglugi na rzece ani możliwości wędkowania. Da za to impuls do rozwoju turystyki i promocji regionu”.
Planowany termin przyjęcia projektu przez Radę Ministrów to III kwartał 2025 roku.
„Są tutaj chronione gatunki, rzadkie albo zagrożone wyginięciem. To przede wszystkim ptaki, znajdujące się na czerwonej liście. Najbardziej narażone na wyginięcie gatunki to czajka, głowienka, cyranka, płaskonos, rybitwa czarna, zielonka, kropiatka i podróżniczek. Z ważek mamy żagnicę zieloną, gatunek związany z osoką aloesowatą, gatunkiem rośliny, pływającej po powierzchni wody. Część kanałów na Międzyodrzu jest nimi porośnięta” – wyliczała w rozmowie z OKO.press prof. Agnieszka Szlauer-Łukaszewska, hydrobiolożka z Uniwersytetu Szczecińskiego, jedna z członkiń grupy inicjatywnej, która działała w sprawie powołania Parku.
Grupa na swojej stronie internetowej wyjaśnia: „To niemal całkowicie dzika kraina torfowisk, podmokłych łąk, plątaniny kanałów, rozlewisk, a nawet jezior, w większości zupełnie niedostępna dla ludzi. Obszar o niezwykłej historii z kilkudziesięcioma zabytkowymi budowlami hydrotechnicznymi. Dla wielu wciąż nieodkryty ląd! Ta izolacja sprzyja naturalnemu bogactwu, które w tej części Europy jest czymś wyjątkowym, a przez to wymagającym ochrony”.
Inicjatywa powołania Parku po raz pierwszy powstała w latach 90., kiedy powoływano park Doliny Dolnej Odry po niemieckiej stronie. Pomysł wrócił w 2023 roku, a po przegranych przez PiS wyborach, zaangażował się w niego resort klimatu. Powołanie parku narodowego wymaga zgody lokalnych samorządów – mają one prawo weta, które może skutecznie zablokować objęcie terenu ochroną. W tym wypadku jednak wszystkie samorządy (Sejmik Województwa Zachodniopomorskiego, rady gmin Kołbaskowo, Widuchowa i Szczecin, rady powiatów gryfińskiego i polickiego) – poza wspomnianym Gryfinem – zaakceptowały projekt i przyszłe granice Parku.
Powołanie Parku będzie musiał przegłosować Sejm i Senat. Jeśli ustawa zostanie przyjęta, będzie wymagała podpisu prezydenta.
Jeśli to się uda, Park Narodowy Doliny Dolnej Odry będzie 24. parkiem narodowym w Polsce. Ostatni park – Ujście Warty – powołano w 2001 roku.
Przeczytaj także:
Według Białego Domu USA muszą wystąpić z UNESCO, ponieważ organizacja ma wspierać tzw. kulturę woke – informuje „New York Post”
Już w lutym prezydent USA Donald Trump zarządził 90-dniowy przegląd obecności Stanów Zjednoczonych w UNESCO, ze szczególnym naciskiem na zbadanie wszelkich „antysemityzmów lub nastrojów antyizraelskich w obrębie organizacji”. Teraz, jak dowiedział się „New York Post”, Biały Dom zdecydował o całkowitym wycofaniu się z organizacji.
„Prezydent Trump podjął decyzję o wycofaniu Stanów Zjednoczonych z UNESCO, organizacji wspierającej społeczne i kulturalne inicjatywy wywołujące podziały, całkowicie sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem i polityką, za którą Amerykanie głosowali w listopadzie” – powiedziała Anna Kelly, zastępczyni rzecznika Białego Domu. ”Prezydent zawsze będzie stawiał Amerykę na pierwszym miejscu i będzie dbał o to, aby członkostwo naszego kraju we wszystkich organizacjach międzynarodowych było zgodne z naszymi interesami narodowymi" – dodała.
Biały Dom krytykuje m.in. opublikowany przez UNESCO w 2023 r. „zestaw narzędzi do walki z rasizmem” oraz inicjatywę „Transforming MEN'talities” z 2024 r., w ramach której państwa członkowskie zostały wezwane do przyjęcia polityki antyrasistowskiej. Administracja Trumpa uważa również, że UNESCO szerzy tzw. ideologię woke, a także prezentuje poglądy propalestyńskie oraz prochińskie.
„Chiny wykorzystały swoje wpływy w UNESCO, aby promować światowe standardy korzystne dla interesów Pekinu” – ocenia Biały Dom.
Oficjalnie Stany Zjednoczone przestaną być członkiem UNESCO w grudniu 2026 roku.
Stany Zjednoczone po raz pierwszy wycofały się z ONZ w 1983 roku za prezydentury Ronalda Reagana. Biały Dom twierdził wtedy, że organizacja „upolityczniła praktycznie każdy temat, którym się zajmuje. Wykazywała wrogość wobec wolnego społeczeństwa, a zwłaszcza wolnego rynku i wolnej prasy, i demonstrowała nieograniczoną ekspansję budżetową”. O powrocie do UNESCO zdecydował George W. Bush w 2003 roku.
Trump w 2017 roku, podczas swojej pierwszej kadencji, również wycofał USA z uczestnictwa w UNESCO. Wtedy również powoływał się na rzekome antyizraelskie uprzedzenia organizacji. Prezydent Joe Biden zdecydował o ponownym przystąpieniu Stanów Zjednoczonych do UNESCO w 2023 r., argumentując, że amerykańska obecność jest konieczna, aby przeciwdziałać rosnącemu wpływowi Chin w tej organizacji. Administracja Bidena zobowiązała się również do spłaty ponad 600 milionów dolarów składek członkowskich zaciągniętych od 2011 r. Stany przestały płacić składki w momencie przyjęcia Palestyny jako członka.
Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Oświaty, Nauki i Kultury (UNESCO) powstała 16 listopada 1945 roku. Jest organizacją międzyrządową i jedną z wyspecjalizowanych agend systemu Narodów Zjednoczonych, której członkami jest obecnie 190 państw (6 państw posiada status krajów stowarzyszonych).
Jej cele to wspieranie idei pokoju i bezpieczeństwa przez pogłębianie międzynarodowej współpracy w dziedzinie kultury, oświaty i nauki, a także zapewnienie powszechnego respektowania podstawowych swobód i praw człowieka.
Rezygnacja USA z uczestnictwa w UNESCO nie zagraża istnieniu tej organizacji. Stany Zjednoczone do tej pory zapewniały około 8 proc. jej całkowitego budżetu.
Przeczytaj także:
W 71 z 222 sprawdzonych komisjach wyborczych stwierdzono nieprawidłowości, aktualnie toczy się 19 śledztw – podał prokurator krajowy Dariusz Korneluk.
„Na dziś mamy dokonane oględziny w 222 obwodowych komisjach wyborczych, czyli 88 proc. wszystkich z 252 komisji, które zostały zaplanowane. W 151 nie stwierdzono żadnych nieprawidłowości. Nieprawidłowości stwierdzono zaś w 71 komisjach” – powiedział prokurator krajowy Dariusz Korneluk w TVN24. „Główne nieprawidłowości to oczywiście przypisanie głosów jednego kandydata na rzecz drugiego, a także rozmijanie się protokołu po liczeniu głosów z faktycznymi ustaleniami” – dodał.
Jak podkreślił, prokuratura prowadzi w tej sprawie 19 śledztw.
„Myślę, że do końca tygodnia wpłyną zestawienia z oględzin poszczególnych kart wyborczych pozostałych komisji” – zaznaczył Korneluk.
Ponownego przeliczania głosów oddanych w wyborach prezydenckich dokonuje prokurator w obecności funkcjonariusza policji i przedstawiciela Komisji Wyborczej. Cały proces jest rejestrowany. 252 komisje wytypowali biegli. „Wskazali na bardzo wysoki i na wysoki stopień nieprawidłowości w poszczególnych komisjach” – wyjaśniał prokurator krajowy.
Druga tura wyborów prezydenckich, w której zwyciężył Karol Nawrocki, odbyła się 1 czerwca. Niedługo po wygranej Nawrockiego pojawiły się informacje o możliwych nieprawidłowościach związanych z liczeniem głosów w niektórych komisjach. Polegały m.in. na odwrotnym przypisaniu wyników poszczególnym kandydatom.
W piątek 4 lipca w Dzienniku Ustaw została opublikowana uchwała Sądu Najwyższego stwierdzającą ważność wyboru Karola Nawrockiego na Prezydenta RP. Sąd uzasadniał, że duża liczba wniesionych protestów i wykazane uchybienia nie miały wpływu na wynik wyborów. Głosowanie w tej sprawie, które odbyło się 1 lipca, nie było to jednak jednomyślne. Trzech sędziów złożyło zdanie odrębne. Jeden z nich, Leszek Bosek, powołał się w nim na argumenty o braku niezależności Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Jak mówił, "powinna zostać zniesiona, przynajmniej w tym kształcie”.
W sobotę 19 lipca opublikowano postanowienie marszałka Sejmu Szymona Hołowni, który oficjalni wyznaczył datę zaprzysiężenia Nawrockiego na prezydenta na 6 sierpnia o godz. 10. Dwa dni wcześniej jednak list do Hołowni skierował minister sprawiedliwości Adam Bodnar, wyliczając kwestie „budzące wątpliwości prawne”. Wymienił m.in. nierozpatrzenie niektórych z protestów wyborczych i wydanie uchwały stwierdzającej ważność wyborów przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, która „w świetle Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i prawa Unii Europejskiej nie może być uznana za sąd”.
Przeczytaj także: