Poza Benjaminem Netanjahu MTK chce aresztować byłego ministra obrony Izraela Jo'awa Galanta oraz lidera Hamasu Mohammeda Deifa. Chodzi o zbrodnie wojenne podczas wojny w Strefie Gazy
Autorytarny przywódca Wenezueli Nicolas Maduro został ogłoszony zwycięzcą wyborów prezydenckich w Wenezueli. Opozycja podważa wynik
Nicolas Maduro będzie sprawował urząd prezydenta trzecią kadencję, w Wenezueli rządzi od śmierci Hugo Cháveza w 2013 roku. Teraz Narodowa Rada Wyborcza poinformowała, że zdobył 51 proc. głosów. A jego przeciwnik Gonzalez 44 proc.
Tymczasem według exit polls wygrać miał Gonzalez, który zdobył 65 proc. głosów. Wyniki Maduro oscylowały z kolei między 14 a 31 proc. — podaje agencja Reutera. Opozycja podważa wynik wyborów. Przewodniczący Narodowej Rady Wyborczej Elvis Amoroso stwierdził, że wyniki są „przytłaczające i nieodwracalne”. Przywódczyni opozycji Maria Corina Machado poinformowała, że Gonzalez zdobył w niedzielnych wyborach prezydenckich 70 proc. głosów."Wenezuela ma nowego prezydenta-elekta, a jest nim Edmundo Gonzalez. Wygraliśmy i cały świat o tym wie” – poinformowała we wspólnym oświadczeniu z Gonzalezem.
Sekretarz stanu USA Antony Blinken powiedział, że Stany Zjednoczone mają „poważne obawy, że ogłoszony wynik nie odzwierciedla woli ani głosów narodu wenezuelskiego”.
Maduro przemawiając do wiwatujących zwolenników w Caracas, mówił, że jego reelekcja to „triumf pokoju i stabilizacji”. Zapewniał, że „system wyborczy jest przejrzysty”. Wcześniej reżim Maduro utrudniał start opozycji w wyborach, aresztował ponad 70 polityków i aktywistów. Wenezuelskie media rządowe powtarzały przed wyborami wiele razy ostrzeżenia prezydenta Nicolasa Maduro. Na wiecu we wtorek 16 lipca 2024 roku zagroził, że jeśli nie zostanie ponownie wybrany na prezydenta, „Wenezuelę czeka krwawa łaźnia”. „Los Wenezueli zależy od naszego ponownego zwycięstwa. Jeżeli nie chcecie, by kraj pogrążył się w morzu krwi, w bratobójczej wojnie wywołanej przez faszystów, musimy zapewnić sobie jak największy sukces” – mówił Maduro.
Premier Izraela Binjamina Netanjahu i minister obrony Joawa Galant mogą określić czas i rodzaju odwetu za atak Hezbollahu na Wzgórza Golan – poinformowało biuro izraelskiego premiera. W ataku zginęło 12 druzyjskich dzieci i nastolatków
Biuro izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu poinformowało w niedzielę wieczorem, że gabinet bezpieczeństwa Izraela upoważnił premiera i ministra obrony Joawa Galanta do określenia czasu i rodzaju reakcji na sobotni atak Hezbollahu. Przypomnijmy, że w ataku rakietowym Hezbollahu na zamieszkiwane w większości przez Druzów miasteczko Madżdal Szams na północy Wzgórz Golan zginęło 12 osób, a ponad 30 zostało rannych. Do ataku doszło wieczorem w sobotę 27 lipca 2024 roku. Rakiety spadły na boisko piłkarskie, wszystkie ofiary to dzieci i młodzi ludzie w wieku od 10 do 20 lat. Hezbollah odrzuca odpowiedzialność za atak.
Był to najbardziej krwawy atak na ludność cywilną Izraela od zamachów Hamasu z 7 października 2023 r. Od tego czasu kontrolujący południowy Liban i wspierany przez Iran Hezbollah regularnie ostrzeliwuje północ Izraela.
Izraelskie media zgodnie donoszą, że odwet będzie silniejszy niż poprzednie uderzenia na Hezbollah. Skrajnie prawicowi ministrowie Bezalel Smotricz i Itamar Ben Gwir chcą otwartej wojny z Hezbollahem. Ale premier Netanjahu, minister obrony Galant oraz inni ministrowie są temu przeciwni.
Zachodni dyplomaci starają się z kolei odwieść Izrael od reakcji, która mogłaby wywołać pełnowymiarową wojnę.
Administracja USA jest poważnie zaniepokojona, że atak może doprowadzić do pełnowymiarowej wojny między Izraelem a Hezbollahem — napisał portal Axios. „To, co się wydarzyło w sobotę, może być tym punktem zapalnym, którego się baliśmy i staraliśmy unikać od dziesięciu miesięcy” – powiedział portalowi anonimowy urzędnik w amerykańskiej administracji.
Premier Izraela Benjamin Netanjahu i minister spraw zagranicznych Israel Kac zapowiedzieli reakcję na ostrzał. Jak podaje „The Guardian”, w nocy z soboty na niedzielę izraelskie samoloty bojowe przeprowadziły ataki na Hezbollah w Libanie, w odwecie za atak rakietowy na Wzgórza Golan.
„W nocy IAF uderzyły w szereg celów terrorystycznych Hezbollahu zarówno głęboko na terytorium Libanu, jak i w południowym Libanie, w tym w składy broni i infrastrukturę terrorystyczną” – poinformowały siły Izraela.
W sobotę 27 lipca izraelskie siły zbombardowały szkołę w miejscowości Deir al-Balah w środkowej części Strefy Gazy. Zginęło co najmniej 30 Palestyńczyków i ranił ponad 100 – podały lokalne władze.
Izraelskie siły zbrojne twierdzą, że szkoła była wykorzystywana do przeprowadzania ataków na żołnierzy z Izraela oraz jako skład broni. Lokalna ludność cywilna została ostrzeżona przed planowanym ostrzałem.
Wcześniej palestyńskie media podały, że w izraelskich atakach na miasto Chan Junis na południu Gazy zginęło co najmniej 14 osób – podał PAP. W związku z prowadzonymi na tym obszarze walkami strona izraelska wezwała tego dnia do ewakuacji cywilów przebywających w strefie humanitarnej.
Kancelaria Premiera przekazała do PKW pismo, w którym informuje Państwową Komisję Wyborczą o szczegółach złożonych do prokuratury zawiadomień o przestępstwach wyborczych – poinformował w mediach społecznościowych Maciej Berek, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów.
Pismo premiera to odpowiedź na wniosek samej Państwowej Komisji Wyborczej, która wciąż jeszcze bada sprawozdania finansowe komitetów wyborczych z jesiennych wyborów parlamentarnych.
Jak podaje Maciej Berek, w odpowiedzi na pismo PKW Kancelaria Premiera „precyzyjnie pokazuje, jakie reguły finansowania — wg wytycznych tejże PKW — obowiązują, a jaka była praktyka”. Berek podkreśla, że poza tym do PKW wpłynęły już „dziesiątki zawiadomień o nieprawidłowościach w finansowaniu kampanii wyborczej do sejmu i senatu”.
Państwowa Komisja Wyborcza do końca lipca wydłużyła termin rozpatrzenia sprawozdań finansowych komitetów wyborczych. Jak informuje TVN24, powodem jest „konieczność uzupełnienia zgromadzonych materiałów, by dokonać pogłębionej całościowej analizy”. Komisja miała w tej sprawie zwrócić się nie tylko do szefa rządu, ale także do Prokuratury Krajowej i Najwyższej Izby Kontroli.
Jeszcze pod koniec maja wniosek do PKW o wnikliwe zbadanie sprawozdań finansowych PiS w związku z podejrzeniem nieprawidłowości w finansowaniu kampanii Zjednoczonej Prawy z Funduszu Sprawiedliwości złożył minister sprawiedliwości prokurator generalny Adam Bodnar.
Jeśli nieprawidłowości się potwierdzą, Państwowa Komisja Wyborcza może odrzucić sprawozdanie finansowe komitetu wyborczego, a wówczas partia polityczna, której sprawozdanie dotyczy, może utracić subwencję wyborczą.
Organizatorzy olimpiady przepraszają „tych, którzy poczuli się urażeni” scenami przedstawionymi podczas rozpoczęcia igrzysk. Podkreślają, że chodziło o promocję różnorodności i inkluzywność, a nie naśmiewanie się z żadnej z religii — donosi „Le Monde”
„Naszą intencją nie było obrażanie kogokolwiek, ani naśmiewanie się z żadnej religii. Jeśli ktoś poczuł się urażony, jest nam bardzo, bardzo przykro z tego powodu” – powiedziała rzeczniczka olimpiady Anne Descamps w niedzielę na konferencji prasowej. Descamps nawiązała w ten sposób do burzy, którą wśród konserwatystów w wielu krajach wywołały niektóre sceny z rozpoczęcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, w tym te przedstawiające grono osób queerowych siedzące obok DJ’a w układzie, który przypomina przedstawienie „Ostatniej wieczerzy” Leonarda da Vinci.
Reżyser pokazu, choreograf Thomas Jolly zaprzeczył, jakoby inspirował się freskiem da Vinciego.
„Cały pomysł polegał na tym, by pokazać wielką pogańską ucztę w stylu bogów Olimpu” – „Le Monde” cytuje wypowiedź Jolly’ego. „W moich pracach nie znajdziecie przejawów chęci naśmiewania się z kogokolwiek. Chciałem, by ta ceremonia łączyła ludzi, jednała ich, a także była wyrazem naszych republikańskich wartości: wolności, równości i braterstwa” – tłumaczył Jolly.
Organizatorzy igrzysk podkreślili w niedzielę, że „pod żadnym pozorem ich intencją nie było okazywanie braku szacunku żadnej grupie religijnej”. Dodali też, że przedstawienie kobiety ze ściętą głową, czyli francuskiej królowej Marii Antoniny zamordowanej w ten sposób podczas rewolucji francuskiej w 1789 roku, „nie stanowiło gloryfikacji takiego narzędzia śmierci, jakim jest gilotyna”.
Rzeczniczka igrzysk Anne Descamps dodała też, że badanie opinii publicznej wykonane na zlecenie organizatora igrzysk przez pracownię Harris pokazało, że zdecydowana większość Francuzów ocenia ceremonię otwarcia igrzysk bardzo pozytywnie.
Jak podkreśla „Le Monde”, największe telewizje odpowiedzialne za realizację transmisji, w tym amerykański nadawca NBC oraz niemiecka ARD informują, że była to najliczniej oglądana ceremonia otwarcia Igrzysk od 20 lat.
W holenderskiej drużynie siatkarzy, która bierze udział w Igrzyskach Olimpijskich, gra Steven van de Velde, skazany w 2016 roku na cztery lata więzienia w Wielkiej Brytanii za trzykrotny gwałt na 12-latce – zwraca uwagę Reuters.
Wyjściu holenderskiego siatkarza Stevena van de Velde'go (na zdjęciu powyżej w niebiesko-pomarańczowym stroju) na boisko w niedzielę 28 lipca przed meczem Holandia-Włochy towarzyszyło buczenie i gwizdy — donosi Reuters. Członek holenderskiej drużyny siatkówki plażowej to skazany przestępca seksualny.
W 2014 roku van de Velde, wówczas 19-latek, dopuścił się trzykrotnego gwałtu na 12-latce. Do zdarzenia doszło w Wielkiej Brytanii. Van de Velde poznał swoją ofiarę w mediach społecznościowych i w sierpniu 2014 roku pojechał do Wielkiej Brytanii na spotkanie z nią. To wówczas doszło do trzykrotnego zgwałcenia 12-latki – przypomina BBC.
Van de Velde został skazany na cztery lata więzienia, ale odbył tylko 12 miesięcy kary. Po rocznym pobycie w Wielkiej Brytanii jego adwokatom udało się go przenieść do Holandii. Tam odbył terapię dla przestępców seksualnych i został warunkowo zwolniony z więzienia. W 2017 roku dostał pozwolenie na powrót do treningów sportowych.
Do udziału w olimpiadzie został wytypowany przez holenderski komitet olimpijski, a na jego start zgodziło się kierownictwo Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. MKOL uzasadniało podczas konferencji prasowej, że start van de Veldego nie był bezdyskusyjny, ale Holendrom udało się przekonać MKOL, że ten odpowiedział już za swoje czyny i „zasługuje na drugą szansę”.
„Przestępstwo miało miejsce 10 lat temu, sprawca się zrehabilitował, a [podczas igrzysk] zastosowano środki zabezpieczające” – Reuters cytuje wypowiedź Marka Adamsa, rzecznika MKOL. Van de Velde nie przebywa w wiosce olimpijskiej i ma zakaz rozmawiania z mediami.
Działaczki organizacji feministycznych słusznie podnoszą jednak, że dopuszczenie van de Veldego do udziału w olimpiadzie wysyła bardzo zły sygnał do opinii publicznej.
„Jakie jest przesłanie dla ofiar? Że talent sportowy ma większą wartość niż ich godność. A jaka jest wiadomość dla agresorów? Napaść [na młodą dziewczynę] nie będzie miała żadnego wpływu na twoje życie lub karierę, będziesz celebrowany i możesz zdobyć medale” – powiedziała Reutersowi Alienor Laurent, współprzewodnicząca francuskiego kolektywu feministycznego „Osez le feminisme!” (Odważ się być feministką!).