Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Podczas rozmów z amerykańską delegacją w Berlinie Wołodymyr Zełenski stwierdził, że rzeczywistą gwarancją bezpieczeństwa Ukrainy jest członkostwo w NATO, ale ze względu na stanowisko Stanów Zjednoczonych i niektórych partnerów europejskich Kijów zgodzi się na gwarancje „podobne do art. 5 NATO”.
„Przede wszystkim ukraińskim (...) pragnieniem było przystąpienie do NATO. Były to realne gwarancje bezpieczeństwa. Niektórzy partnerzy – Stany Zjednoczone i kraje europejskie – nie poparli tego kierunku. Dlatego dziś dwustronne gwarancje bezpieczeństwa między Ukrainą a Stanami Zjednoczonymi, a mianowicie gwarancje na wzór artykułu 5 traktatu NATO od Stanów Zjednoczonych i europejskich kolegów, a także od innych krajów – Kanady, Japonii (...) to szansa, żeby nie doszło do kolejnego wkroczenia rosyjskich wojsk” – powiedział Zełenski, którego cytuje agencja Ukrinform.
Ukraiński prezydent dodał, że „to już jest kompromis” z ukraińskiej strony. Nie podał szczegółów dotyczących gwarancji bezpieczeństwa, natomiast powinny one być prawnie wiążące.
„O szczegółach gwarancji bezpieczeństwa będę mógł opowiedzieć nieco później. Moja ekipa podzieliła się ze mną wszystkimi szczegółami, które omawiali na szczeblu wojskowym z Amerykanami w Stuttgarcie. A teraz Andrij Hnatow [szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, członek grupy negocjacyjnej – red.] będzie na miejscu z grupą negocjacyjną. Myślę, że dzisiaj lub jutro dostanę szczegóły” – mówił Zełenski.
Rezygnacja Ukrainy z NATO byłaby istotną zmianą. Ukraina od lat zabiegała o członkostwo w Sojuszu, które mogłoby zabezpieczyć ją przed potencjalnymi inwazjami Rosji. Takie aspiracje ma też zapisane w swojej konstytucji. Jak pisaliśmy Ukraina deklarowała, że nie zaakceptuje alternatywnych wariantów gwarancji bezpieczeństwa, które miałyby zastąpić członkostwo w NATO.
„Jedyną taką realną gwarancją bezpieczeństwa dla Ukrainy, a także środkiem odstraszającym przed dalszą rosyjską agresją na Ukrainę i inne państwa, jest pełne członkostwo Ukrainy w NATO. Mając za sobą gorzkie doświadczenie Memorandum budapesztańskiego, nie zaakceptujemy żadnych alternatyw, surogatów czy substytutów dla pełnego członkostwa Ukrainy w NATO” – pisało Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy rok temu przed 30. rocznicą Memorandum budapesztańskiego, które było podpisane 5 grudnia 1994 roku między Ukrainą, Rosją, Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią. Wówczas Kijów zrezygnował w nim z broni jądrowej (z trzeciego co do wielkości arsenału nuklearnego na świecie) w zamian za gwarancje bezpieczeństwa (które nie sprawdziły się w 2014 roku, kiedy Rosja po raz pierwszy napadła Ukrainę).
Przeczytaj także:
Natomiast Rosja od sprzeciwia się rozszerzeniu NATO, ponieważ według Kremla to może zagrażać Federacji Rosyjskiej.
W niedzielę 14 grudnia w Berlinie rozpoczęły się kolejne rozmowy pokojowe, które miałyby doprowadzić do zakończenia wojny Rosji przeciwko Ukrainie. W Niemczech spotykają się delegacje ukraińska i amerykańska. W rozmowach ze strony ukraińskiej uczestniczy m.in. Wołodymyr Zełenski. Stronę amerykańską reprezentowali m.in. specjalny wysłannik prezydenta USA Steve Witkoff oraz zięć Donalda Trumpa Jared Kushner.
Delegacje omawiały zredukowany przez Ukraińców i Europejczyków 20 punktowy plan pokojowy oraz inne inne dokumenty – o gwarancjach bezpieczeństwa, które są negocjowane między Amerykanami, Ukraińcami i Europejczykami oraz odbudowie Ukrainy.
Rozmowy trwały około pięciu godzin. Powinny być kontynuowane w poniedziałek, 15 grudnia.
Witkoff podsumował wstępnie, że w Berlinie osiągnięto „znaczący postęp”. Natomiast Zełenski skomentuje negocjacje po ich zakończeniu.
Przed przybyciem do Berlina Zełenski mówił, że sprawiedliwym i realistycznym rozwiązaniem dla zawieszenia broni może być zasada „stoimy tam, gdzie stoimy”. Oznacza to, że ukraińskie i rosyjskie siły zbrojne pozostają na swoich pozycjach, a wszystkie kwestie rozstrzygane są na drodze dyplomatycznej.
„Wiem, że Rosja nie podchodzi do tego pozytywnie. Chciałbym, aby Amerykanie poparli nas w tej kwestii. Na nasz sygnał »stajemy tam, gdzie stoimy« Rosjanie odpowiadają, że musimy opuścić Donbas, bo inaczej i tak go okupują” – mówił Zełenski ukraińskim dziennikarzom.
Dodał, że sygnalizował Amerykanom, że ze strony rosyjskiej jest dużo dezinformacji i „nie trzeba wierzyć we wszystko, co mówi Rosja”.
Według Zełenskiego Stany Zjednoczone zaproponowały armii rosyjskiej, aby nie wkraczała na część terytorium kontrolowanego przez Ukrainę, a Siły Zbrojne Ukrainy mają się z niego wycofać.
„Nie uważam, że to sprawiedliwe, ponieważ kto będzie zarządzał tą strefą ekonomiczną? Jeśli mówimy o jakiejś strefie buforowej wzdłuż linii starć, jeśli mówimy o jakiejś strefie ekonomicznej i uważamy, że powinna ona być objęta wyłącznie misją policyjną, a wojska powinny się wycofać, to pytanie jest bardzo proste. Jeśli ukraińskie wojska wycofują się na 5–10 km itp., to dlaczego rosyjskie wojska nie wycofują się w głąb okupowanych terytoriów również na taką samą odległość?” – podkreślił Zełenski.
Wcześniej doradca Władimira Putina, Jurij Uszakow, stwierdził, że Kreml nie zaakceptuje żadnych zmian w planie pokojowym dotyczącym zakończenia wojny Rosji z Ukrainą.
Przeczytaj także:
Żydowska społeczność spotkała się na plaży Bondi w Sydney, żeby świętować Chanukę. Jak relacjonują świadkowie, nagle usłyszeli kilkadziesiąt strzałów. Nie żyje 16 osób, w tym jeden napastnik.
Na plaży Bondi w Sydney żydowska społeczność zorganizowała obchody rozpoczęcia Chanuki. Świętowanie miało rozpocząć się o 17 lokalnego czasu (czyli wczesnym rankiem w Polsce). Około godz. 20 (10 rano w Polsce) australijskie media poinformowały, że na plaży doszło do strzelaniny, a policja radzi mieszkańcom, by zostali w domach i niezbliżanie się do plaży. Dwie godziny później wiadomo, że w strzelaninie zginęło już 12 osób (w tym jeden z napastników), około 30 zostało przewiezionych do szpitala. Liczba ofiar może jeszcze wzrosnąć.
Wieczorem naszego czasu australijskie władze poinformowały, że liczba ofiar sięgnęła 16. Wśród zabitych jest jeden z napastników, drugi został ranny i ujęty. Świat obiegło nagranie, na którym jeden ze świadków ataku rzuca się na napastnika od tyłu i wyrywa mu broń. Bohaterem okazał się właściciel lokalnego warzywniaka, 43-letni Ahmed al-Ahmed.
Dwie osoby trafiły do aresztu, a na plaży znaleziono długą broń.
Świadkowie mówią o kilkudziesięciu strzałach. Jeden z nich, cytowany przez telewizję ABC, twierdzi, że strzelanina trwała 10 minut. Opisał ją jako „absolutne piekło na Ziemi”. „Widziałem ludzi leżących w kałużach krwi” – powiedział. Inny świadek uważa, że trwało to 20 minut. Jak relacjonuje, napastnicy strzelali na oślep.
„Usłyszałam ogłuszający huk. Pomyślałam, że to pewnie fajerwerki, a potem zobaczyłam kucających ludzi, którzy krzyczeli »uciekaj«. Słychać było strzały” – relacjonuje cytowana przez „Guardiana” Olivia Matis, świadkini tragicznych wydarzeń. „Kolega przebiegł obok i powiedział, że jest strzelanina, a ja sprintem pobiegłem do swojego mieszkania w północnym Bondi. Schowaliśmy się” – dodała.
„Wszyscy Australijczycy solidaryzują się z ofiarami i sprzeciwiają się temu przerażającemu aktowi przemocy” – skomentował minister spraw wewnętrznych Australii Tony Burke.
Strzelaninę uznano za atak terrorystyczny.
„To celowy atak na australijskich Żydów w pierwszym dniu Chanuki – święta, które powinno być dniem radości i świętem wiary. Akt okrutnego antysemityzmu, terroryzmu, który uderzył w serce naszego narodu” – powiedział premier Australii Anthony Albanese. Dodał, że "atak na australijskich Żydów jest atakiem na każdego Australijczyka”.
O antysemityzmie mówi również minister spraw zagranicznych Izraela Gideon Saar. „Oto skutki antysemickich ataków na ulicach Australii w ciągu ostatnich dwóch lat, wraz z antysemickimi i podżegającymi hasłami »globalizacji intifady«. Dziś te (wezwania) się spełniły” – cytuje go Reuters.
Z kolei prezydent Izraela Icchak Hercog wezwał rząd Australii do walki z „ogromną falą antysemityzmu”.
Agencja Reutera podkreśla, że od rozpoczęcia konfliktu w Strefie Gazy w październiku 2o23 roku w Australii dochodzi regularnie do ataków m.in. na synagogi.
Przeczytaj także:
W lesie w miejscowości Żelizna mężczyzna natknął się na części obiektu przypominające drona – informuje policja.
W miejscowości Żelizna, niedaleko Radzynia Podlaskiego, jeden z mieszkańców spacerujący w lesie znalazł części podejrzanego obiektu. Komenda Wojewódzka Policji w Lublinie informuje, że mógł to być dron. Mundurowi znaleźli też styropianową obudowę i silnik.
„Powiadomiliśmy odpowiednie służby, w tym Żandarmerię Wojskową w Białej Podlaskiej oraz Prokuraturę Rejonową w Radzyniu Podlaskim” – podaje lubelska policja.
Żandarmi wraz z policjantami prowadzą oględziny miejsca znalezienia szczątków – przekazał rzecznik Oddziału ŻW w Lublinie mjr Damian Stanula, cytowany przez Polskie Radio. Jak podkreślił, sprawa zostanie przekazana do wydziału ds. wojskowych Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Żelizna leży około 50 km od granicy z Białorusią.
Największą do tej pory akcję związaną z zabezpieczeniem i poszukiwaniem dronów Żandarmeria Wojskowa prowadziła po tym, jak w nocy z 9 na 10 września 19 rosyjskich dronów wleciało na teren Polski. „Pojedynczy dron mógł wlecieć do Polski przypadkiem. Ale to nie był jeden dron, a kilkanaście – więc atak nie był przypadkowy. Po raz pierwszy od II wojny światowej doszło do celowego użycia uzbrojenia lotniczego w polskiej przestrzeni powietrznej” – pisał wtedy w OKO.press Michał Piekarski.
Przeczytaj także:
„200 żołnierzy i ponad 50 pojazdów Żandarmerii Wojskowej było zaangażowanych w prewencyjne i dochodzeniowo-śledcze zabezpieczenie wszystkich miejsc upadków obiektów, które naruszyły w ostatnim czasie polską przestrzeń powietrzną” – przekazała Żandarmeria po wrześniowych wydarzeniach.
Służby apelują do obywateli, żeby zgłaszać im wszystkie podejrzane obiekty, a tym bardziej drony i ich szczątki.
Przeczytaj także:
Zerwijcie łańcuchy, odrzućcie weto – to hasło przewodnie marszu dla zwierząt, który przeszedł ulicami Warszawy. Uczestnicy domagają się, żeby Sejm odrzucił weto prezydenta Nawrockiego w sprawie ustawy łańcuchowej – głosowanie w tej sprawie już w przyszłym tygodniu
„Prezesie, miej sumienie, zakończ to cierpienie” – skandowali uczestnicy i uczestniczki marszu, który przeszedł ulicami: Wiejską, Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem przed Pałac Prezydencki. Na banerach, które widać było w tłumie, uczestnicy pisali „Zerwijmy razem łańcuchy”, „Wolne pieski”, „Ich cierpienie nie ma głosu”, „Weto=wyrok”. W marszu wzięły udział też psy, również takie, które zostały uratowane z łańcucha.
„Stoimy dzisiaj tutaj, bo nie godzimy się na cierpienie, które wciąż jest w Polsce legalne” – mówił dr Robert Maślak, biolog z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Manifestujący przeszli pod Pałac Prezydencki, żeby zaprotestować przeciwko zawetowaniu ustawy łańcuchowej. Prezydent Karol Nawrocki 2 grudnia poinformował, że ustawy nie podpisze, bo zawarte w niej wielkości dopuszczalnych kojców są zbyt duże. Tym samym przekreślił wprowadzenie w życie ustawy, za którą głosowała nie tylko koalicja rządząca, ale również część posłów PiS – w tym Jarosław Kaczyński.
W środę 17 grudnia odbędzie się głosowanie w Sejmie nad odrzuceniem weta.
„Mamy wszyscy nadzieję, że to weto zostanie odrzucone. Od 30 lat walczymy o to, żeby odpiąć psy z łańcucha. Przy pierwszej ustawie o ochronie zwierząt, która się pojawiła, a której byłam autorką – to było 30 lat temu – również pojawiły się głosy, żeby te psy z łańcucha odpiąć. Ale niestety wtedy było za wcześnie” – wspominała posłanka KO Katarzyna Piekarska.
To pierwszy z dwóch protestów w tej sprawie. Na 17 grudnia zaplanowano manifestację pod Sejmem. „Musimy pokazać, że społeczeństwo nie zgadza się na cofanie ochrony zwierząt o dekady. Musimy pokazać, że widzimy, pamiętamy i reagujemy, że Polska nie jest krajem, w którym cierpienie psa jest normą. To ostatni dzwonek, by zmienić los setek tysięcy istot” – pisała fundacja Mondo Cane w mediach społecznościowych, zapowiadając protesty.
Prezydent Karol Nawrocki nie tylko zawetował rządową ustawę łańcuchową, ale również ogłosił, że ma swój pomysł na uwolnienie psów z łańcuchów. Zaraz po wecie poznaliśmy prezydencki projekt – jest to przepisana niemal słowo w słowo zawetowana ustawa, skrócona o wymogi dotyczące wielkości kojców, w których mają przebywać psy trzymane do zewnątrz domów. Prezydent, uzasadniając weto, porównał proponowane wielkości kojców do miejskich kawalerek.
W zawetowanej ustawie tak określono rozmiary kojców:
Zdaniem Karola Nawrockiego brak regulacji w tej kwestii będzie lepszym rozwiązaniem i ma skuteczniej doprowadzić do uwolnienia psów z łańcuchów. Nie zgadzają się z tym eksperci.
„Jeśli – załóżmy – w życie weszłaby ustawa pana prezydenta, to co zrobi policjant, który przyjedzie na interwencję i zastanie owczarka w kojcu metr na dwa metry? Właściciel powie, że jego zdaniem, to jest wystarczające i policjant będzie miał związane ręce. Nie ukaże takiej osoby. Do tego doprowadzi genialny pomysł prezydenta i jego kancelarii” – oceniała w OKO.press adwokatka Katarzyna Topczewska.
Przeczytaj także:
"To weto będzie głosowane, dlatego że uważamy tę decyzję prezydenta jako absolutnie niezrozumiałą” – ogłosił marszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty. Za ustawą łańcuchową w listopadzie 2025 zagłosowało 280 posłów i posłanek. Weto prezydenckie można odrzucić większością kwalifikowaną 3/5 głosów w obecności minimum połowy liczby posłów. W wariancie maksymalnym, czyli przy obecności 460 posłów i posłanek, za odrzuceniem musiałoby się wstawić 276 osób. Jarosław Kaczyński ogłosił jednak, że nie pomoże koalicji rządzącej w odrzuceniu weta.
Przeczytaj także:
Włodzimierz Czarzasty został szefem Nowej Lewicy. W wyborach nie miał żadnego konkurenta.
Politycy Nowej Lewicy podczas kongresu 14 grudnia wybierali szefa swojego ugrupowania. Włodzimierz Czarzasty był jedynym kandydatem, w związku z czym utrzymał swoje stanowisko. W ścisłym kierownictwie partii znaleźli się ministrowie Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Krzysztof Gawkowski oraz poseł Tomasz Trela. Wszyscy chcieli startować w wyborach jako konkurencja dla Czarzastego. Jednak jeszcze przed kongresem dostali ofertę, żeby objąć funkcje wiceprzewodniczących. Przystali na nią.
Wiceprzewodniczącymi partii zostały i zostali również: Katarzyna Kotula, Joanna Scheuring-Wielgus, Karolina Zioło-Pużuk, Anna Maria Żukowska, Aneta Złocka, Wiesław Szczepański oraz Dariusz Wieczorek.
Sekretarzem generalnym Nowej Lewicy został minister nauki Marcin Kulasek.
W swoim przemówieniu podczas kongresu Włodzimierz Czarzasty mówił m.in. o trudnej relacji z prezydentem Karolem Nawrockim.
„Jako marszałek Sejmu wolałbym mieć jako partnera bardziej koncyliacyjnego prezydenta. Gdybym zobaczyłbym jakąkolwiek możliwość współpracy, powtórzę wyciągnąłbym do niego dłoń, jeżeli zobaczyłbym jakąkolwiek możliwość współpracy. Ale Nawrocki rozumie tylko język siły. Trudno, będzie weto za weto, wet za wet” – mówił.
Jak dodał, kampania wyborcza już się rozpoczyna. „Staniemy w jednym szeregu i pójdziemy po zwycięstwo w 2027 roku. Wierzę w to i więcej, wiem jak to zrobić” – podkreślał Czarzasty. „Koalicja PiS-u, Brauna i Mentzena z prezydentem Nawrockim to koalicja zła. Większość Polek i Polaków doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Nie chcę takiego rządu. Jeśli wlejemy w ich serca nadzieję, jeśli pokażemy kilkunastu milionom Polaków, że prawicową falę da się zatrzymać, to za 2 lata zbudujemy wielki biało-czerwony mur, który powstrzyma powódź nacjonalistów, nienawistników, antysemitów, szaleńców i złodziei” – podkreślił.
Jego zdaniem „Lewica w rządzie to ekipa, która dowozi, realizuje składane obietnice”.
Jak pisała w OKO.press Agata Szczęśniak, zwycięstwo Czarzastego było oczywistością.
Przeczytaj także:
„Nowa Lewica wybrała spokój. Politycy partii mówią o zjednoczeniu, sile, która bierze się ze współpracy. Podkreślają, że są ekipą, drużyną” – pisała. Partia, rozpoczynając kampanię wyborczą, nie chce publicznych kłótni, a młodsi politycy Lewicy zaznaczają, że w obecnych okolicznościach politycznych nie opłaca im się dokonywać ojcobójstwa.
„Dla nas to jest optymalne” – komentowała w OKO.press osoba blisko współpracująca z Włodzimierzem Czarzastym.
Czarzasty swoją kandydaturę ogłosił 11 grudnia 2025, w towarzystwie swoich niedoszłych konkurentów: Tomasza Treli, Agnieszki Dziemianowicz-Bąk i Krzysztofa Gawkowskiego.
Przeczytaj także: