Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Poniedziałek 22 lipca był najgorętszym dniem na świecie w historii pomiarów. Średnie globalne temperatury sięgnęły 17,15 stopni Celcjusza – wynika z pomiarów Copernicus Climate Change Service.
Rekordowe temperatury zanotowano cztery dni pod rząd, począwszy od 19 lipca. W niektórych regionach np. w regionie Zatoki Perskiej temperatury sięgnęły 60 stopni Celsjusza. Rekordowo upalnie jest też na południu Europy, gdzie temperatury sięgają nawet 45 stopni Celsjusza.
Na Sycylii jest taka susza, że w wielu miejscowościach zupełnie brakuje wody, a hodowcy rozważają zabijanie zwierząt, których nie mają czym poić — donosi Wyborcza. Wysokie temperatury na południu Europy wpływają też na znaczne obniżenie dochodów państw z turystyki.
Z analizy centrum Kopernika wynika, że tak duży wzrost średniej dziennej temperatury na świecie jest związany ze znacznie wyższymi temperaturami na dużych obszarach Antarktydy. Zasięg lodu morskiego na Antarktydzie jest bardzo niski, co prowadzi do znacznie wyższych temperatur w niektórych częściach Oceanu Południowego i wpływa na temperatury globalne.
Jak podkreśla Karsten Haustein, klimatolożka z Uniwersytetu w Lipsku cytowana przez Reuters, te zmiany klimatu spowodowane są spalaniem paliw kopalnych.
Dyrektor centrum Kopernika podkreśla za to, że tak gwałtowne wzrosty temperatur to „zupełnie niezbadane terytorium”. „Naprawdę zdumiewające jest to, jak duża jest różnica między temperaturą z ostatnich 13 miesięcy a poprzednimi rekordami temperatury. Wkraczamy na zupełnie niezbadane terytorium. W miarę ciągłego ocieplania się klimatu z pewnością będziemy świadkami nowych rekordów w przyszłych miesiącach i latach”.
Lewicowa koalicja, która wygrała lipcowe wybory we Francji, Nowy Front Ludowy (NFL), wskazała kandydatkę na premiera. Jest nią 37-letnia Lucie Castets, ekonomistka, dyrektorka finansowana paryskiego ratusza. Ale prezydent Macron nie zamierza powoływać nowego premiera co najmniej do połowy sierpnia – donosi Le Monde.
„Nie chodzi o osobę kandydatki. Do połowy sierpnia musimy pozostać skoncentrowani na olimpiadzie. Później moim zadaniem będzie wskazanie premiera, który otrzyma jak najszersze poparcie” – powiedział Emmanuel Macron na antenie France 2 we wtorek 23 lipca wieczorem, godzinę po tym, jak Nowy Front Ludowy ogłosił nazwisko kandydatki.
Lucie Castets to osoba nieznana opinii publicznej. Jest ekonomistą po prestiżowej Państwowej Szkole Administracji, przez ostatnie lata pracowała w paryskim ratuszu, w tym jako dyrektorka finansowa.
Cztery partie sojuszu NFP – Francja Niepokorna, Socjaliści, Zieloni i Komuniści – przez ponad dwa tygodnie spierały się o nazwisko kandydata. We wspólnym oświadczeniu napisali, że Castets jest „liderką walk na rzecz obrony i promocji usług publicznych”, ma doświadczenie w „walce z uchylaniem się od płacenia podatków i przestępczością finansową” oraz „przeciwko pomysłowi ustaleniu wieku emerytalnego na 64 lata”. Tu liderzy koalicji odnieśli się do reformy systemu emerytalnego przeprowadzonej przez partię Macrona, która doprowadziła do intensywnych protestów w 2023 r. Partie zapewniły o swoim „pełnym zaangażowaniu u jej boku w rządzie, który będzie kierować”.
W wywiadzie udzielonym agencji AFP, opublikowanym kilka minut po ogłoszeniu przez koalicję jej nazwiska, Castets oświadczyła, że przyjęła nominację „z wielką pokorą, ale także wielkim przekonaniem”, wierząc, że jest „poważnym i wiarygodnym kandydatem” na premiera.
Dodała, że jednym z jej głównych priorytetów będzie „uchylenie reformy emerytalnej” forsowanej przez rząd Macrona i wdrożenie nowej reformy podatkowej, „aby każdy płacił sprawiedliwe podatki”.
Lewicowa koalicja Nowy Front Ludowy wygrała przedterminowe wybory parlamentarne we Francji, zdobywając 193 z 577 mandatów w Zgromadzeniu Narodowym, ale to o niemal sto mandatów mniej niż potrzeba do sprawowania rządów (większość stanowi 289 mandatów). Nowy Front Ludowy potrzebuje więc koalicjanta, którym najpewniej będą ugrupowania z przedwyborczej koalicji stworzonej przez Macrona Razem dla Republiki (164 mandaty). Ale na linii Nowy Front Ludowy – Razem dla Republiki nie toczą się jeszcze żadne rozmowy koalicyjne.
Macron powiedział we wtorkowym wywiadzie, że „pytanie wciąż brzmi, jaka większość może wyłonić się ze Zgromadzenia, aby francuski rząd mógł uchwalić reformy, uchwalić budżet i posunąć kraj do przodu” – czym bardzo zdenerwował liderów lewicowej koalicji.
„Prezydent chce narzucić nam swój republikański front siłą” – Le Monde cytuje wypowiedź Jean-Luc Mélenchona, lidera Francji Niepokornej.
Olivier Faure, szef Partii Socjalistycznej, wezwał Macrona do uszanowania wyników wyborów.
„Kiedy zwołujesz wybory, ryzykując wywołanie chaosu, szanujesz ich wynik. Odmowa uszanowania wyniku wyborów to najgorsza polityka, która prowadzi do najgorszego rodzaju polityki” – powiedział.
Macron powiedział, że oczekuje, że „partie wyjdą ze swojej strefy komfortu i wypracują kompromis”.
W sprawie immunitetu Marcina Romanowskiego orzeknie sąd drugiej instancji. W koalicji rządzącej wciąż trwa spór o aborcję.
Prokuratura zaskarży decyzję sądu o uwolnieniu Marcina Romanowskiego. Śledczy uważają, że Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa popełnił błąd, wypuszczając z aresztu byłego wiceministra, któremu prokuratura stawia zarzuty w związku z nadzorem nad Funduszem Sprawiedliwości.
Ministra rodziny, pracy i polityki społecznej Dziemianowicz-Bąk oraz premier Donald Tusk zapowiedzieli podczas wspólnej konferencji, że cała koalicja rządząca poprze projekt obywatelski wprowadzenia tzw. renty wdowiej.
Donald Tusk odrzucił możliwość powrotu w kwestii aborcji do sytuacji z 1993 roku, co postuluje PSL. „Sprawy zaszły za daleko”.
Pod Sejmem odbyła się demonstracja proaborcyjna. Aktywistki organizacji kobiecych rugały polityków PSL-u oraz Romana Giertycha za głosowanie w sprawie depenalizacji. Posła KO wzywano do oddania mandatu, wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza — do dymisji.
Wezwany do kraju ambasador Polski w USA Marek Magierowski chce „porozumienia” z MSZ — napisała Wirtualna Polska. W ramach „porozumienia” Magierowski wyliczył prawie milion złotych „rekompensaty”, zakładając, że „swoją funkcję wypełniałby zwyczajowo przez pełne cztery lata, czyli do 23 listopada 2025 roku.
Komisarz Praw Człowieka RE apeluje do Senatu RP: nie przyjmujcie ustawy o użyciu broni w tym kształcie. „Powoływanie się na bezpieczeństwo narodowe nie może służyć jako carte blanche do wprowadzania środków, które budzą wątpliwości co do zgodności ze standardami w zakresie praw człowieka” – czytamy w piśmie.
Sytuacja obrońców pozostaje trudna. Ukraińcy wycofują piechotę morską spod Krynek. Unia Europejska odcina się od działań premiera Węgier. Prezydent Ukrainy spotyka się z Donaldem Trumpem. Przebieg działań wojennych w Ukrainie analizuje płk Piotr Lewandowski.
Według sondażu Associated Press wiceprezydent Kamala Harris zapewniła sobie poparcie wystarczającej liczby delegatów Demokratów, aby zostać kandydatką na prezdenta. Jak wynika z obliczeń agencji, Harris zdobyła poparcie 2668 delegatów. Do nominacji wystarcza 1976.
Kamala Harris ma dziś nieznacznie większe poparcie niż kandydat Republikanów Donald Trump – wynika z sondażu zrealizowanego przez Ipsos dla Reutersa. Badanie zostało przeprowadzone już po rezygnacji Joe Bidena z kandydowania
Zamiar głosowania na Kamalę Harris wyraziło 44 proc. respondentów, Donalda Trumpa wskazało 42 proc. Błąd pomiaru wynosi +/- 3 pkt. proc., mamy więc wirtualny remis ze wskazaniem na Demokratkę.
Władysław Kosiniak-Kamysz skomentował demonstrację pod Sejmem, podczas której wzywano go do dymisji oraz prezentowano plakat z hasłem „***** PSL”. „Zalecałbym kierowanie się takimi hasłami, które powinny być dla wszystkich, czyli szacunek dla poglądów, wyważenie, spokój” – powiedział.
We wtorek wieczorem lider Władysław Kosiniak-Kamysz rozmawiał z Bogdanem Rymanowskim w „Gościu Wydarzeń” Polsat News. Lider PSL-u odnosił się między innymi do dyskusji wokół aborcji.
"Jestem w kontakcie z moimi wyborcami, oni mają zupełnie odmienne zdanie. 70 proc. wyborców Trzeciej Drogi, całej, nie tylko PSL-u, nie brało w ogóle spraw związanych z aborcją pod uwagę, idąc do głosowania. Nie jestem pytany na spotkaniach o to, nie byłem pytany o te sprawy, oprócz ciągłych pytań dziennikarzy.
Kosiniak-Kamysz skomentował także dzisiejszą demonstrację pod Sejmem, podczas której jego ugrupowanie było ostro, często w wulgarnych słowach krytykowane za głosowanie przeciwko ustawie dekryminalizującej aborcję.
„W ujęciu lewicy tolerancja jest jednokierunkowa: trzeba tolerować to, co oni mówią, co proponują, co robią, ale nie ma tolerancji, jak ktoś ma inne poglądy. Więc naprawdę, zalecałbym kierowanie się takimi hasłami, które powinny być dla wszystkich, czyli szacunek dla poglądów, wyważenie, spokój” – mówił.
„Polecam ostatni sondaż CBOS-u: jakie sprawy są najważniejsze, jakimi sprawami rząd powinien się zajmować. Na pierwszym miejscu bezpieczeństwo Polski, bezpieczeństwo granic. Na drugim: bezpieczeństwo zdrowotne. Na trzecim: jakość funkcjonowania, życia, gospodarka. Na ostatnim miejscu jest aborcja, a na przedostatnim są związki partnerskie” – dodawał.
"Albo nasza koalicja weźmie to sobie mocno do serca i postawimy na gospodarkę, przedsiębiorców, niższą składkę zdrowotną i, tak jak dzisiaj, na rentę wdowią, albo będziemy tracić wyborców.
Rozpad koalicji jest mniej kosztowny, niż utrata wyborców przez partie, które tworzą koalicję" – mówił lider PSL.
Demokratka Kamala Harris ma dziś nieznacznie większe poparcie niż kandydat Republikanów Donald Trump – wynika z sondażu zrealizowanego przez Ipsos dla Reutersa. Badanie zostało przeprowadzone już po rezygnacji Joe Bidena z kandydowania
Zamiar głosowania na Kamalę Harris wyraziło 44 proc. respondentów, Donalda Trumpa wskazało 42 proc. Błąd pomiaru wynosi +/- 3 pkt. proc., mamy więc wirtualny remis ze wskazaniem na Demokratkę. W badaniu Ipsosu sprzed tygodnia między obojgiem polityków był remis w sensie ścisłym (44:44), a w sondażu przeprowadzonym na początku lipca to Trump prowadził z Harris o jeden punkt procentowy.
W ostatnim badaniu Ipsosu dla Reutersa, w którym był uwzględniony Joe Biden, urzędujący prezydent przegrywał z Trumpem 41:43.
Przewaga Harris rośnie, jeśli pytanie uwzględnia kandydata niezależnego Roberta F. Kennedy’ego Juniora. W takim zestawieniu głos na Demokratkę deklaruje 42 proc., na Trumpa 38 proc., a na Kennedy’ego – 8 proc. Nie jest jednak pewne, czy Kennedy zdoła zarejestrować swoją kandydaturę we wszystkich stanach.
Badanie przeprowadzono na panelu internetowym wśród zarejestrowanych wyborców (426 Demokratów, 376 Republikanów i 341 wyborców niezależnych) w dniach 22-23 lipca, czyli rozpoczęło się dzień po rezygnacji Bidena
Sondaż Ipsosu to niezłe wieści dla wiceprezydentki Kamali Harris, która od niedzieli uzyskała wystarczające wsparcie, żeby już dziś być de facto niemal oficjalną kandydatką Demokratów do Białego Domu. A jej dobry humor powinny jeszcze poprawić kolejne dane z omawianego badaniu:
Ale…
To wcale nie znaczy, że Kamala Harris jest dziś faworytką wyborów.
Sondaże ogólnokrajowe w USA pokazują trendy, ale nie mówią nam, kto wygra. W wyborach prezydenckich nie decyduje bowiem większość głosów wśród wszystkich obywateli i obywatelek biorących udział w wyborach, ale suma głosów elektorskich rozłożonych pomiędzy poszczególne stany. Innymi słowy, można zdobyć więcej głosów i przegrać wybory:
To może być również przypadek Harris, która jeśli chce marzyć o wyrównanej walce z Trumpem w listopadzie, musi bezwzględnie wygrać w trzech północnych stanach zahaczających o słynny pas rdzy: Michigan, Wisconsin i Minnesocie. Tymczasem tylko w tym ostatnim stanie Joe Biden miał przewagę nad Trumpem, mimo że jego polityczne emploi zdawało się lepiej rezonować w przeoranych przez proces deindustrializacji regionach.
Dlatego żeby więcej powiedzieć o szansach Harris, musimy poczekać kilka tygodni na sondaże stanowe. Na razie możemy tylko stwierdzić, że kandydatka Demokratów ma obiecujący początek kampanii.