Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
W nocy na 28 sierpnia Rosja przeprowadziła zmasowany atak na ukraińskie miasta. Pod największym ostrzałem znalazła się stolica kraju. Jedna z rakiet trafiła w pięciopiętrowy budynek w Kijowie. Zginęło troje dzieci: miały 2, 14 oraz 17 lat. Liczba ofiar rośnie
Według Sił Powietrznych Ukrainy w nocy na 28 sierpnia armia rosyjska wykorzystała 629 środków ataku powietrznego: 598 dronów Shahed oraz tzw. wabików oraz 31 rakiet – balistycznych i manewrujących. Ukraińskiej Obronie Powietrznej udało się zestrzelić lub zneutralizować 563 dronów oraz 26 rakiet.
Jak informował prezydent Kijowa Witalij Kłyczko, rosyjski atak spowodował zniszczenia od razu co najmniej w pięciu dzielnicach: zostały uszkodzone budynki mieszkalne, wybuchło kilka pożarów w budynkach niemieszkalnych. Odnotowano skutki ataku w ponad 20 lokalizacjach. W sumie w Kijowie w akcję ratowniczą zaangażowano jednocześnie około 500 ratowników i 1000 policjantów.
„Wystąpiły liczne pożary i zniszczenia wielopiętrowych budynków mieszkalnych, domów prywatnych, przedszkola, poczty, uniwersytetu, budynków biurowych i administracyjnych, garaży i magazynów” – poinformowała Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy.
W dzielnicy Darnyckiej został zniszczony pięciopiętrowy budynek mieszkalny. Ihor Kłymenko, minister spraw wewnętrznych Ukrainy poinformował, że rakieta uderzyła w blok na poziomie trzeciego a czwartego pięter. Trwa akcja poszukiwawcza. Spod gruzów ratownicy wyciągnęli trzy ciała, służby ustaliły, że pod gruzami mogą znajdować się jeszcze co najmniej trzy osoby. Na razie ratownikom udało się uratować kobietę i dwóch mężczyzn. Trafili do szpitala, są w stanie ciężkim.
Odłamki bezzałogowego statku powietrznego spadły również na dach dziewięciopiętrowego budynku mieszkalnego.
W dzielnicy Dniprowskiej odłamki spadły na trzypiętrowy budynek biurowy, powodując pożar. Pożary wybuchły również w 25-piętrowym i 9-piętrowym budynku. Odłamki spadły również na teren przedszkola. Na parkingu płonęły samochody.
Według prezydenta Zełenskiego w Kijowie wskutek rosyjskiego ataku zginęło osiem osób, w tym jedno dziecko. Wkrótce Tymur Tkaczenko, szef kijowskiej miejskiej administracji wojskowej poinformował, że odniosło obrażenia 48 osób (większość trafiła do szpitala), w tym 12 osób zginęło. Wśród ofiar jest troje dzieci: miały 2, 14 oraz 17 lat.
Według ostatnich danych ministra spraw wewnętrznych Kłymenki liczba ofiar w Kijowie się zwiększyła do 13. 12 osób zginęło w dzielnicy Darnickiej, jedna – w Szewczenkowskiej. Kłymenko dodał, że ciało jednego dziecka ratownicy wyciągneli na miejscu wypadku, dwoje zmarło w szpitalu z powodu bardzo poważnych obrażeń.
Informacja o ofiarach ciągle się zmienia. Na razie 10 osób uznaje się za zaginione.
Aktualizacja 14:07. Według ostatnich danych w Kijowie zwiększyła się liczba ofiar, zginęło 18 osób.
Andrij Sybiha, minister spraw zagranicznych poinformował, że wskutek ataku zostało uszkodzone biuro Misji Unii Europejskiej w Ukrainie, które znajdowało się w stolicy kraju. Według Sybihy to stanowi bezpośrednie naruszenie Konwencji Wiedeńskiej.
„Wymaga to potępienia nie tylko ze strony UE, ale i całego świata. Wyrażamy solidarność z naszymi kolegami z UE i jesteśmy gotowi udzielić pomocy” – napisał minister.
W obwodzie kijowskim również są zniszczenia i ranni.
Pod ostrzałem znalazły się też inne regiony. Iwan Fedorowo, szef zaporoskiej administracji wojskowej poinformował, że Rosjanie zaatakowali przedsiębiorstwo. W wyniku uderzenia wybuchł pożar.
W obwodzie winnickim rosyjska armia zaatakowała infrastrukturę krytyczną. 60 tys. odbiorców w 29 miejscowościach pozostało bez dostaw energii elektrycznej. Doszło do uszkodzeń budynków mieszkalnych. Nie ma informacji o ofiarach.
Ukraińska kolej Uzaliznycia poinformowała, że w związku ze zniszczeniem torów pociągi będą opóźnione o 5-6 godzin.
W związku ze zmasowanym atakiem Dowódca Operacyjny RSZ uruchomił „wszystkie niezbędne procedury”. Poderwane zostały polskie i sojusznicze samoloty, naziemne systemy obrony powietrznej i rozpoznania radiolokacyjnego były w stanie najwyższej gotowości.
„Działania te mają charakter prewencyjny i są ukierunkowane na zabezpieczenie przestrzeni powietrznej i ochronę obywateli, zwłaszcza w rejonach przyległych do zagrożonego obszaru” – wyjaśnia Dowództwo Operacyjne RSZ.
„Dzisiejsze rosyjskie rakiety i drony bojowe są jasną odpowiedzią dla wszystkich na świecie, którzy od tygodni i miesięcy wzywali do zawieszenia broni i prawdziwej dyplomacji. Rosja wybiera balistykę zamiast stołu negocjacyjnego. Wybiera kontynuowanie zabijania zamiast zakończenia wojny. A to oznacza, że Rosja nadal nie boi się konsekwencji. Rosja nadal korzysta z tego, że przynajmniej część świata przymyka oczy na zabite dzieci i szuka usprawiedliwień dla Putina” – napisał w mediach społecznościowych Wołodymyr Zełenski. Dodał, że Ukraina czeka na reakcję Chin oraz Węgrów na działania Rosji.
„Oczekujemy reakcji wszystkich osób na świecie, które wzywały do pokoju, a obecnie częściej milczą, niż zajmują zdecydowane stanowisko” – podkreśla ukraiński prezydent. Według Zełenskiego nadszedł czas na surowe sankcje wobec Rosji za wszystko, co robi.
„Wszystkie terminy zostały już przekroczone, dziesiątki możliwości dyplomatycznych zostały zaprzepaszczone. Rosja musi czuć się odpowiedzialna za każdy cios, za każdy dzień tej wojny. Wieczna pamięć wszystkim ofiarom Rosji!” – napisał prezydent Ukrainy.
Prezydent Karol Nawrocki zawetował nowelizację ustawy o zapasach ropy i gazu – poinformowała w środę kancelaria prezydenta.
Prezydent tym razem odrzucił nowelizację ustawy o zapasach ropy naftowej, produktów naftowych i gazu ziemnego oraz ustawę o środkach ochrony roślin. Obie ustawy są implementacją unijnych przepisów. To kolejny raz, gdy nowy Prezydent nie podpisuje ustaw, które trafiają na jego biurko. Wcześniej nie podpisał m.in. ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy oraz ustawę o wiatrakach i mrożeniu cen energii.
Założeniem ustawy o środkach ochrony roślin było wprowadzenie obowiązku prowadzenia przez rolników elektronicznej ewidencji używanych preparatów. Prezydent uzasadnił jednak swoje weto tym, że byłoby to kolejne obciążenie administracyjne dla gospodarstw. Jego zdaniem system jest zbyt skomplikowany, nie uwzględnia specyfiki polskiego rolnictwa i w praktyce wyklucza część rolników, bo nie wszyscy mają dostęp do Internetu, a wielu nie potrafi posługiwać się cyfrowymi narzędziami.
Ustawa o zapasach ropy i gazu wykreślała „konieczność rezerwowania zdolności przesyłowej na interkonektorze w przypadku utrzymywania zapasów gazu za granicą”. Projekt przewidywał też konieczność uzyskania zgody ministra na składowanie zapasów za granicą oraz wydłużał czas, w którym gaz musiałby zostać przesłany do Polski – z 40 do 50 dni. Prezydent Karol Nawrocki uzasadnił jednak swoje weto stwierdzeniem, że „wprowadzone zmiany nie zwiększają bezpieczeństwa energetycznego kraju”.
Premier Donald Tusk zapowiedział, że rząd znajdzie sposób na obejście wet prezydenta m.in. chce zmieniać prawo rozporządzeniami. To nie spodobało się Kancelarii Prezydenta.
„Pan prezydent nie dopuszcza takiej sytuacji, w której weto prezydenckie, które może być oczywiście odrzucone kwalifikowaną większością głosów, zgodnie z ustawą zasadniczą w polskim parlamencie, było obchodzone poprzez różnego rodzaju akty o charakterze wykonawczym. Tego rodzaju rozstrzygnięcia mają charakter niekonstytucyjny” – mówił jej szef kancelarii Zbigniew Bogucki.
Przeczytaj także:
Słowacki Tatrzański Park Narodowy poinformował, że w wakacje Polacy popełnili 90 proc. naruszeń przepisów ochrony przyrody w słowackiej części Tatr.
Najwięcej wykroczeń dotyczyło nielegalnego biwakowania, w tym rozbijania namiotów w miejscach chronionych, schodzenia ze znakowanych szlaków, kąpieli w górskich jeziorach oraz używania dronów – podaje PAP. Strażnicy odnotowali też przypadki tzw. czarnego przewodnictwa, czyli nielegalnego prowadzenia turystów na najwyższe szczyty, m.in. na Gerlach, Łomnicę i Szatana.
W ostatnich tygodniach coraz częściej dochodziło do łamania regulaminu i przepisów ochrony przyrody. W odpowiedzi strażnicy słowackiego i polskiego parku narodowego zintensyfikowali patrole w wysokich partiach gór. Skontrolowali setki turystów, a w teren wyruszali już we wczesnych godzinach porannych. Wspólne akcje prowadzono m.in. w rejonie Rysów, Szpiglasowej Przełęczy i Liptowskich Murów.
Jak podkreśla Słowacki Tatrzański Park Narodowy (TANAP), celem wzmożonych kontroli nie jest szykanowanie turystów, lecz ochrona przyrody i poprawa bezpieczeństwa w górach. Dyrekcja parku przypomina, że Tatry nie są ani „scenerią do selfie”, ani „torem przeszkód do spełniania osobistych wyzwań”, lecz wrażliwym przyrodniczo obszarem, który wymaga szacunku.
Od początku bieżącego roku do końca czerwca na szlaki Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN) weszło łącznie 2 mln 841 osób – wynika z najnowszych danych opublikowanych przez TPN. Tylko w czerwcu odnotowano 568 tys. 593 wejść na teren parku.
Ratownik TOPR Grzegorz Kubicki w rozmowie z PAP wspomniał, że od początku wakacji ratownicy nieśli pomoc 168 osobom. Na szczęście nie było wypadków śmiertelnych. Przeważały urazy rąk i nóg, do których dochodziło najczęściej w wyniku potknięć. Zdarzały się również zasłabnięcia, ale z uwagi na brak ekstremalnych upałów nie było ich wiele.
Ratownik ocenił, że zdecydowana większość turystów jest dobrze przygotowana do górskich wypraw i odpowiednio planuje wycieczki, ale zdarzają się też osoby skrajnie nieodpowiedzialne.
„Zdarzają się jednostkowe przypadki braku rozsądku, ale większość turystów jest odpowiednio przygotowana do górskich wypraw czy spacerów dolinami i wybiera trasy dostosowane do swoich możliwości. Brak odpowiedniego planowania i zbyt ambitne cele do swoich możliwości, to częste przyczyny kłopotów” – powiedział Kubicki.
Przeczytaj także:
Premier Donald Tusk przybył w środę po południu do Kiszyniowa. Razem z prezydentem Francji Emmanuelem Macronem i kanclerzem Niemiec Friedrichem Merzem bierze udział w obchodach 34. rocznicy niepodległości Mołdawii.
„Rozszerzenie UE o Mołdawię, a także inne aspirujące kraje, które ubiegają się o członkostwo i są w procesie akcesyjnym leży oczywiście w interesie tych państw, ale przecież w takim samym stopniu leży w interesie całej Europy” – mówił Donald Tusk w Kiszyniowie.
„Mołdawia jako część UE leży w najżywotniejszym interesie UE jako całości. Pokój, dobrobyt i bezpieczeństwo UE i jej państw członkowskich są powiązane z pokojem, dobrobytem i bezpieczeństwem Mołdawii. Europa będzie silniejsza z Mołdawią” – dodał.
Wizyta Donalda Tuska w Kiszyniowie odbywa się na zaproszenie mołdawskiej prezydentki Mai Sandu.
„Mołdawia nie jest dużym krajem, ale nie muszę tłumaczyć nikomu, kto zna elementarnie geografię, jak ważne byłoby z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski, Europy i Ukrainy utrzymanie prozachodniego kursu w Mołdawii” – zaznaczył Tusk.
Jak podała kancelaria premiera, przywódcy będą rozmawiać o procesie integracji Mołdawii z Unią Europejską. Poruszą rownież kwestie wojny w Ukrainie, bezpieczeństwa regionu i Europy, a także zagrożenia hybrydowego ze strony Rosji. Wizyta liderów ma na celu wsparcie proeuropejskiego kursu władz Mołdawii, szczególne w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych w tym kraju.
Jak informuje PAP, 28 września w Mołdawii odbędą się wybory parlamentarne. Sandu alarmowała w lipcu, że Rosja przygotowuje bezprecedensową ingerencję w proces wyborczy. „Federacja Rosyjska chce kontrolować Mołdawię, począwszy od jesieni” – mówiła. Ostrzegła przed próbami destabilizacji sytuacji w kraju przez podmioty zewnętrzne i przed ofertami kupowania głosów wyborców.
Przeczytaj także:
Kreml krytykuje europejskie propozycje dotyczącego gwarancji bezpieczeństwa dla Kijowa.
Jak podaje rosyjska agencja TASS, Kreml sprzeciwia się pomysłowi wysłania wojsk z europejskich państw NATO do Ukrainy. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow podkreślił, że to „rozszerzanie Sojuszu Północnoatlantyckiego było od początku jedną z głównych przyczyn konfliktu”.
„Odnosimy się do tego negatywnie” – powiedział Pieskow, pytany przez dziennikarzy o propozycje wysłania europejskich żołnierzy do Ukrainy w ramach gwarancji bezpieczeństwa.
„Nie istnieje coś takiego jak „europejscy wojskowi”, są żołnierze poszczególnych państw, a większość z nich należy do NATO. To właśnie rozbudowa infrastruktury wojskowej Sojuszu i jej przenikanie do Ukrainy można uznać za jedną z pierwotnych przyczyn konfliktu. Dlatego krytycznie podchodzimy do tych dyskusji” – powiedział.
Pieskow powiedział, że szczyt na Alasce z udziałem prezydenta USA Donalda Trumpa i rosyjskiego przywódcy Władimira Putina był „pełen treści i potrzebny”.
Rozmowy nie przyniosły jednak przełomu – Moskwa nie wykazała gotowości do kompromisu. Kijów chce, by zachodnie gwarancje bezpieczeństwa były elementem przyszłego porozumienia, które miałoby powstrzymać Rosję przed kolejną agresją. Kreml natomiast domaga się od Ukrainy oddania większych obszarów na wschodzie kraju.
Rzecznik Kremla powtórzył, że jakiekolwiek spotkanie Putina z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim powinno zostać „dobrze przygotowane”, by było „owocne”. Dodał, że terminu nowych rozmów nie ustalono.
Zełenski uważa, że Rosja – która kilkakrotnie odrzuciła apele o natychmiastowe zawieszenie broni – nie traktuje poważnie dążenia do pokoju. „Rosjanie wysyłają obecnie negatywne sygnały dotyczące spotkań i dalszego rozwoju sytuacji. Ataki na nasze miasta i wsie trwają” – napisał w mediach społecznościowych.
Zełenski uważa również, że spotkanie z Putinem będzie kluczowe dla przełamania impasu w sprawie możliwego porozumienia. Jednak Kreml, który wielokrotnie próbował podważać wiarygodność Zełenskiego, jeszcze bardziej odrzucił pomysł zorganizowania szczytu.
Trzy rundy negocjacji w Stambule zakończyły się jedynie wymianą więźniów, bez postępów w sprawie pokoju.
Delegacja rosyjska zażądała od Ukrainy wycofania wojsk z czterech obwodów: donieckiego, chersońskiego, ługańskiego i zaporoskiego. Moskwa uznaje je za zaanektowane, choć nie sprawuje nad nimi pełnej kontroli. Warunek ten przedstawiono jako wstępny krok do zawarcia porozumienia.
Kijów odrzucił żądania jako niemożliwe do spełnienia. Tymczasem Rosja dalej atakuje ukraińskie miasta.
W środę Ukraina poinformowała, że w wyniku rosyjskich ataków zginęły trzy osoby, a ponad 100 tys. gospodarstw domowych pozbawiono prądu.
Gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy
Około 30 państw prowadzi rozmowy w ramach tzw. „koalicji chętnych”. Jednym z rozważanych scenariuszy jest wysłanie „sił bezpieczeństwa”, które miałyby powstrzymać Rosję przed dalszymi atakami.
„Kilka krajów jest gotowych do działania – od szkoleń i logistyki, po obecność w strefach niezagrożonych, czyli poza linią frontu i poza terenami spornymi, ale u boku Ukrainy” – powiedział w niedzielę prezydent Francji Emmanuel Macron.
Donald Trump wykluczył udział wojsk amerykańskich, jednak około 10 państw zadeklarowało gotowość do wysłania swoich sił. Francja i Wielka Brytania potwierdziły chęć udziału, podobnie Belgia oraz państwa bałtyckie: Litwa i Estonia.
Przeciwne są Niemcy, Węgry, Włochy, Holandia, Hiszpania i Polska.
Przeczytaj także: