Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Parlament Europejski na wniosek polskiego Prokuratora Generalnego odebrał immunitety dwóm eurodeputowanym z Polski – Danielowi Obajtkowi i Michałowi Dworczykowi. Obaj to znani politycy PiS. O uchylenie im immunitetów wnioskował Adam Bodnar
Parlament Europejski zadecydował we wtorek 7 października o uchyleniu immunitetów eurodeputowanym PiS Danielowi Obajtkowi i Michałowi Dworczykowi. Obaj stracili ochronę należną europarlamentarzystom w związku z aferami, w sprawie których śledztwa prowadzą polskie prokuratury. O pozbawienie ich immunitetów wnioskował Prokurator Generalny Adam Bodnar.
Daniel Obajtek był w okresie rządów PiS prezesem państwowego koncernu paliwowego Orlen. Wniosek o uchylenie immunitetu wiąże się ze sprawą wydatków na ochronę z kasy Orlenu. Według prokuratury zawarte w 2021 roku dwa kontrakty o łącznej wartości 393 600 zł na usługi detektywistyczne dotyczące bezpieczeństwa Orlenu miały w istocie dotyczyć usług fikcyjnych i służyć prywatnym interesom Obajtka. W ten sposób z kasy państwowego Orlenu finansowana miała być ochrona prywatnych nieruchomości należących do prezesa firmy.
Michał Dworczyk był za rządów PiS ministrem w Kancelarii Premiera. Immunitet uchylono mu w związku z aferą mailową. Prokuratorzy zarzucają Dworczykowi przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków. Chodzi przede wszystkim o wykorzystywanie przez ministra prywatnej, niezabezpieczonej skrzynki mailowej do służbowej korespondencji dotyczącej także materiałów niejawnych. Skutkowało to wyciekiem maili najważniejszych członków rządu na ogromną skalę. Prokuratorzy zarzucają też Dworczykowi utrudnianie postępowania w tej sprawie – nakazał bowiem usuwanie wiadomości ze swej prywatnej skrzynki mailowej, co zostało uznane za niszczenie dowodów.
Parlament Europejski procedował wnioski w sprawie immunitetów Obajtka i Dworczyka przez wiele miesięcy. Wniosek w sprawie Dworczyka trafił do PE w sierpniu zeszłego roku, wniosek w sprawie Obajtka w grudniu. Wnioski rozpatrywała Komisja Prawna Parlamentu Europejskiego (IURI), która w swym ostatecznym sprawozdaniu zarekomendowała pozbawienie ich immunitetów. Ostateczna decyzja należała do ogółu eurodeputowanych, którzy wzięli udział w głosowaniu plenarnym w tej sprawie.
Amnesty International wzywa państwa Europy w tym Polskę do zawieszenia obowiązywania umowy stowarzyszeniowej Unii Europejskiej z Izraelem
Amnesty International apeluje do polskich i światowych liderów o działania na rzecz przerwania ludobójstwa i zbrodni wojennych popełnianych przez Izrael w Strefie Gazy. Apel został opublikowany w drugą rocznicę ataku Hamasu skutkującego masakrą izraelskich cywili – Amnesty International podkreśla w nim, że Hamas i inne palestyńskie organizacje zbrojne dopuściły się w trakcie tego ataku zbrodni wojennych. Apel odnosi się jednak przede wszystkim do izraelskiego odwetu trwającego już dwa lata.
„Dziś, 7 października, mijają dwa lata od ataku Hamasu i innych palestyńskich grup zbrojnych na południowy Izrael. Były to czyny noszące znamiona zbrodni wojennych. Według władz izraelskich zginęło wtedy około 1,2 tys. osób. Amnesty International zareagowało na te wydarzenia, wzywając Hamas i inne grupy zbrojne do odpowiedzialności. Od czasu tamtych wydarzeń jesteśmy świadkami niewyobrażalnego okrucieństwa i zniszczeń w okupowanej Strefie Gazy. Zebraliśmy materiały świadczące o tym, że działania wojska izraelskiego przeciwko ludności cywilnej były celowe i podejmowane z zamiarem jej unicestwienia.” – czytamy w komunikacie Amnesty International.
„Zebrane dowody stanowią wystarczającą podstawę do stwierdzenia, że Izrael popełnił i nadal popełnia ludobójstwo w Strefie Gazy.” – podkreśla Amnesty International. Dlatego też organizacja wzywa państwa Europy do zawieszenia umowy stowarzyszeniowej UE z Izraelem.
„Tymczasem światowi liderzy nadal nie podjęli zdecydowanych działań, by zatrzymać to okrucieństwo. Także polski rząd musi dołożyć wszelkich starań, aby zakończyć ludobójstwo. Jednym z istotnych kroków powinno być zawieszenie umowy stowarzyszeniowej UE z Izraelem. Ostatnim razem ministrowie spraw zagranicznych państw Wspólnoty nie przegłosowali zawieszenia układu stowarzyszeniowego UE-Izrael. Teraz mają szansę naprawić ten błąd.” – czytamy w komunikacie Amnesty International.
7 października to druga rocznica ataku Hamasu na kibuce i miasteczka południowego Izraela w rejonie graniczącym ze Strefą Gazy. Palestyńscy bojownicy w okrutny sposób zamordowali w jego trakcie około 1200 izraelskich cywili. Wzięli również zakładników. Odpowiedzią Izraela były szeroko zakrojone działania zbrojne w Strefie Gazy trwające niemal bez przerwy do dzisiaj. Zamieszkana przez około 2 milionów palestyńskich cywili Strefa stała się na dwa lata polem bitwy. Według palestyńskiego ministerstwa zdrowia Strefy w wyniku działań zbrojnych Izraela zginęło do dziś ok. 65 tysięcy Palestyńczyków a 160 tysięcy zostało rannych. Wojna w Strefie Gazy skutkowała również kryzysem humanitarnym na ogromną skalę.
O opuszczeniu Izraela przez aktywistów informuje polski MSZ i przedstawiciele Global Movement to Gaza Poland
Polscy uczestnicy Flotylli Sumud dla Gazy po kilku dniach zatrzymania, są już poza Izraelem. Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski napisał chwilę po godzinie 17 w mediach społecznościowych:
„Nasi obywatele bezpiecznie wylądowali w Atenach. Dziękuję naszym dyplomatom i służbom konsularnym za sprawne działanie”.
W nocy z 1 na 2 października izraelska armia na wodach międzynarodowych zatrzymała statki międzynarodowej flotylli. Wśród aktywistów była czwórka Polaków: Franciszek Sterczewski, Omar Faris, Ewa Jasiewicz i Nina Ptak.
Ewa Jasiewicz jest też obywatelką Wielkiej Brytanii i została przez Izraelczyków wypuszczona razem z grupą Brytyjczyków w sobotę 4 października. Ma obecnie przebywać w Turcji. Global Movement to Gaza Poland poinformowało w poście w mediach społecznościowych, że pozostała trójka przejdzie teraz w Atenach obdukcje, „by ocenić obrażenia, jakich doznali ze strony izraelskich sił okupacyjnych”.
Kilka godzin wcześniej izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznycy informowało, że 171 członków Flotylli, w tym Greta Thunberg, zostało dziś deportowanych z Izraela do Grecji i Słowacji. Izraelskie MSZ udostępniło zdjęcia kilku osób, w tym Thunberg, na telawiwskim lotnisku przed deportacją. Wszystkie mają na nich identyczne, szaro-białe ubrania. Izrael w oficjalnej komunikacji dalej nazywa członków inicjatywy „prowokatorami”, a samą flotyllę „akcją PR-ową”.
Jak pisaliśmy w OKO.press, polscy aktywiści zdecydowali, że nie poddadzą się deportacji do Polski i staną przed izraelskim sądem. Jedna z zatrzymanych – Nina Ptak, przedstawicielka Polsko-Palestyńskiej Inicjatywy na rzecz Sprawiedliwości Kaktus – po odmowie podpisania dokumentów deportacyjnych rozpoczęła strajk głodowy.
Izraelskie służby przetrzymują większość zatrzymanych aktywistów w więzieniu Kci'ot na pustyni Negew. Jak zaznaczają przedstawiciele flotylli, ośrodek ten znany jest „ze stosowania tortur i przemocy seksualnej wobec aresztowanych”.
Jak w sobotę 4 października podawał The Guardian, Greta Thunberg poinformowała szwedzkich urzędników, że jest źle traktowana w izraelskim więzieniu.
Gazeta dotarła do korespondencji szwedzkiego ministerstwa spraw zagranicznych do bliskich Thunberg. Wcześniej w więzieniu aktywistkę odwiedził szwedzki urzędnik.
„Poinformowała o odwodnieniu. Nie otrzymywała wystarczającej ilości wody i pożywienia. Stwierdziła również, że wystąpiły u niej wysypki, które, jak podejrzewa, zostały wywołane przez pluskwy. Mówiła o brutalnym traktowaniu i dodała, że przez długi czas siedziała na twardych powierzchniach” – cytuje list do rodziny The Guardian.
Przeczytaj także:
Angela Merkel w wywiadzie mówi, że Polska i kraje bałtyckie blokowały bezpośrednie rozmowy z Putinem. Nagłówki medialne pełne są jednak fałszywej interpretacji o zrzucaniu winy za wojnę na Polskę
Kanclerz Niemiec w latach 2005-2021 Angela Merkel udzieliła wywiadu węgierskiemu kanałowi Partizan. Mówi w nim między innymi o porozumieniu mińskim i próbie rozmów między Unią Europejską a Rosją przed 2022 rokiem.
Mówi w nim między innymi:
„W czerwcu 2021 roku poczułam, że Putin nie traktuje już Porozumień Mińskich poważnie i dlatego zależało mi na nowym formacie, w którym moglibyśmy rozmawiać bezpośrednio z Putinem jako Unia Europejska. Niektóre kraje go nie poparły, przede wszystkim państwa bałtyckie, ale i Polska była przeciw dlatego, że obawiały się, że nie mamy wspólnej polityki wobec Rosji. Moim zdaniem powinniśmy właśnie nad taką wspólną polityką pracować”.
Nieco później Angela Merkel wspomina, że później, w 2021 roku, odeszła ze stanowiska, a w kolejnym roku Rosja zaatakowała całą Ukrainę.
Z tego powodu w polskich i międzynarodowych mediach pojawiły się nagłówki, że Merkel obwinia Polskę o wywołanie wojny w Ukrainie. Jak zwracają jednak uwagę politolog i ekspert do spraw węgierskich Dominik Héjj oraz były ambasador Polski w USA i Izraelu Marek Magierowski, takie słowa z ust Merkel nie padają. „Była kanclerz mówi jedynie, że Bałtowie i Polska nie wyrażały zgody na nowy, unijny format rozmów z Rosją. Od tego stwierdzenia do sformułowania, iż „Polska jest współodpowiedzialna za wojnę Putina” droga dość daleka. Mówiąc krótko: manipulacja i dezinformacja level pro” – pisze Magierowski.
Źródłem tej powtarzanej nadinterpretacji jest niemiecki dziennik „Bild”, który jako pierwszy poza Węgrami omówił wywiad. A tekst na ten temat zatytułował „Merkel obarcza Polskę współwiną za wojnę Putina”.
W 2015 roku Ukraina i Rosja podpisała porozumienia Drugie Porozumienie Mińskie z udziałem Niemiec i Francji. Umowa miała powstrzymać walki między Ukrainą i Rosją w Donbasie. Ustalenia nigdy nie zostały jednak w pełni zaimplementowane. Merkel w cytowanym wywiadzie twierdzi, że pozwoliły jednak uspokoić sytuację, a Ukrainie lepiej przygotować się do odparcia pełnoskalowej rosyjskiej agresji.
Przez całą swoją kadencję Merkel wierzyła w możliwość kompromisu z Putinem. W 2024 roku w wywiadzie, w odpowiedzi na pytanie, dlaczego po rosyjskiej agresji na Ukrainę w 2014 roku kontynuowała projekt Nord Stream, mówiła:
„Uważałam za swoje zadanie zapewnienie niemieckiej gospodarce możliwości wykorzystania gazu w dobrej cenie. Widzimy dzisiaj, jakie konsekwencje mają dla Niemiec wysokie koszty energii. Poza tym, z powodów politycznych, wolałam utrzymywać relacje gospodarcze z Rosją, by także ten kraj mógł uczestniczyć w dobrobycie”.
Przeczytaj także:
Premier Lecornu spędził na stanowisku 27 dni, a zaledwie wczoraj zaprezentował skład swojego gabinetu. Kryzys polityczny we Francji się pogłębia
Sébastien Lecornu otrzymał misję stworzenia rządu 9 września. Wczoraj, 5 października, zaprezentował skład swojego gabinetu. Dziś, niecałą dobę po pokazaniu, z kim zamierza pracować, podał się do dymisji. Jego dobór współpracowników był krytykowany przez całe polityczne spektrum, a najwięcej krytyki zebrał pomysł, by do Ministerstwa Obrony wrócił Bruno Le Maire. Le Maire pełnił funkcję ministra gospodarki w latach 2017–2024. Zarzuca mu się znaczne powiększenie francuskiego deficytu budżetowego. Ministrem kultury miała zostać Rachida Dati. Jest oskarżana o korupcję i płatną protekcję, a jej proces ma rozpocząć się we wrześniu przyszłego roku.
Na konferencji prasowej Lecornu powiedział, że partie parlamentarne zachowują się tak, jakby każda z nich posiadała własną większość w Parlamencie. „Byłem gotowy do kompromisu, ale każda z partii domagała się tego, by inne partie w pełni zaakceptowały jej program” – mówił Lecornu. Dodał, że warunki, by mógł pozostać na stanowisku, nie zostały wypełnione.
Marine le Pen powiedziała dziś rano, że w obecnej sytuacji jedynym rozsądnym rozwiązaniem są przyspieszone wybory.
Francja zmaga się z poważnym kryzysem politycznym od wyborów parlamentarnych w połowie 2024 roku. Lecornu był czwartym premierem od tego momentu. We francuskim systemie politycznym to prezydent ma wiodącą rolę, ale jego rządy są znacznie utrudnione bez większości parlamentarnej. W zeszłorocznych wyborach Ensemble, koalicja stworzona przez prezydenta Macrona, zdobyła 159 miejsc z 577 w Zgromadzeniu Narodowym. 180 zdobyła lewicowa koalicja Front Ludowy, a 142 skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe wspólnie z sojusznikami. Trzy różne koalicje o podobnej sile od ponad roku nie są w stanie zbudować stałej większości. W sondażach prowadzi Zjednoczenie Narodowe z 30-34 proc. wskazań.
Przeczytaj także: