Wewnętrzne prawybory w Koalicji Obywatelskiej wygrał Rafał Trzaskowski i to on będzie kandydatem KO na prezydenta RP w wyborach w maju 2025 r.
Nad ranem przed synagogą we Francji doszło do eksplozji. Ktoś podpalił dwa samochody. W jednym z nich znajdowała się butla gazem – podaje „Le Monde”
Samochody zostały podpalone w sobotę rano przed synagogą w La Grande-Motte, miejscowości położnej na południu Francji. Do wybuchu doszło o godz. 8:30. Jak podaje „Le Monde” dwa zaparkowane przed synagogą samochody natychmiast stanęły w ogniu. Kamery monitoringu miejskiego zarejestrowały moment podpalania samochodów przez nieznanego sprawcę. Eksplozja uszkodziła drzwi synagogi. Ranny został policjant, policja nazywa wydarzenie „atakiem terrorystycznym” i poszukuje podejrzanego.
„To atak antysemicki. Celem po raz kolejny są nasi żydowscy rodacy. Nie poddamy się w obliczu antysemityzmu. Nie damy się zastraszyć” – napisał na portalu X premier Francji Gabriel Attal.
Francuski minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin poinformował na platformie X, że było to działanie „jawnie przestępcze”. „Pragnę zapewnić o swym poparciu naszych żydowskich współobywateli oraz gminę, a także powiedzieć, że na prośbę prezydenta Emmanuela Macrona zmobilizowano wszelkie środki, by znaleźć sprawcę” – napisał.
To kolejny atak na synagogę we Francji. Przypomnijmy, że w maju 2024 roku 29-letni mężczyzna próbował odpalić synagogę w Rouen we Francji. Podpalacz był uzbrojony w nóż i żelazny pręt. Gdy zbliżył się do policjantów, ci oddali w jego kierunku kilka strzałów. Mężczyzna zginął na miejscu. Francja, podobnie jak inne kraje w Europie, odnotowała gwałtowny wzrost liczby incydentów antysemickich po atakach Hamasu na Izrael i odwetowym ataku Izraela na Gazę.
Po ponad dwóch latach wojny na pełną skalę Ukraina obchodzi w sobotę 33. rocznicę Niepodległości. Administracja Joe Bidena przekazała 125 mln dolarów dodatkowej pomocy, Andrzej Duda przyjechał z wizytą do Kijowa
To dzień, w którym mija 2,5 roku od rosyjskiego ataku Rosji na Ukrainę. 24 sierpnia Ukraińcy obchodzą jedno z dwóch świąt państwowych upamiętniających upodmiotowienie się ich kraju na mapie Europy. Tego właśnie dnia w 1991 roku Rada Najwyższa Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej uchwaliła Deklarację Niepodległości wobec rozpadającego się ZSRR.
Andrzeja Duda rozpoczął w sobotę wizytę w Kijowie. Jak informuje Kancelaria Prezydenta, bierze udział w obchodach. Rano złożył kwiaty pod Ścianą Pamięci Poległych za Ukrainę. To piąta wizyta prezydenta w Ukrainie od początku rosyjskiej inwazji.
„Jedność i solidarność są wartościami, które powinniśmy wzmacniać. Polska nie zostawi Ukrainy na drodze do wspólnoty do Unii Europejskiej. Własną krwią udowodniliście już dawno, że jesteście częścią UE. Niech żyje Polska i niepodległa suwerenna Ukraina. Bez niepodległej Ukrainy trudno myśleć o niepodległej i bezpiecznej Polsce, Litwie czy innych krajach naszego regionu” – mówił Duda podczas wspólnej konferencji prasowej z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i premier Litwy Ingridą Szimonyte.
Przypomniał, że osobiście był w Kijowie wraz z prezydentem Litwy Gitanasem Nausedą 23 lutego 2022 roku, dzień przed wkroczeniem rosyjskich wojsk na teren Ukrainy. Dodał, że od wybuchu wojny wielokrotnie spotykał się z prezydentem Zełenskim zarówno na Ukrainie, w Polsce jak i na forach międzynarodowych. „Jednak przemawianie przed państwem, obywatelami Ukrainy, tu w Kijowie, w dniu 33. rocznicy odzyskania niepodległości przez Ukrainę poczytuję sobie za wyjątkowy zaszczyt” – mówił Duda. „Wasz dzień niepodległości to w pewnym sensie także święto niepodległości całej Europy Środkowej, bowiem bez niepodległej Ukrainy trudno myśleć o niepodległej i bezpiecznej Polsce, Litwie czy innych krajach naszego regionu. Dobrze o tym wiemy i dlatego tym bardziej cieszę się, że jesteśmy tu dziś razem”.
Z okazji Dnia Niepodległości Departament Obrony Stanów Zjednoczonych poinformował o dodatkowym pakiecie pomocy dla Ukrainy o wartości 125 milionów dolarów. To 64. transza wsparcia zarządzona przez administrację Joe Bidena, która trafić na Ukrainę z zasobów Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych. W jego skład wchodzą m.in. amunicja do systemów HIMARS, systemy przeciwpancerzowe Javelin, AT-4, sprzęt medyczny, amunicja do broni ręcznej.
„Departament Obrony ogłosił dziś dodatkową pomoc, aby sprostać krytycznym potrzebom Ukrainy w zakresie bezpieczeństwa i obrony. W czasie gdy Ukraina obchodzi Dzień Niepodległości, Stany Zjednoczone i międzynarodowa koalicja około 50 sojuszników i partnerów pozostają zaangażowane we wspieranie odważnych obrońców Ukrainy, którzy nadal walczą z rosyjską agresją” – poinformował Pentagon w oficjalnym komunikacie.
Prezydent Wołodymyr Zełenski rozmawiał telefonicznie z Joe Bidenem, który złożył Ukraińcom życzenia z okazji obchodów. „Naród ukraiński jest wdzięczny prezydentowi Bidenowi, administracji, Kongresowi i całemu narodowi amerykańskiemu za niezachwiane wsparcie od pierwszych dni pełnoskalowej wojny. Pozwala nam to przetrwać i chronić nasze państwo” – napisał Wołodymyr Zełenski na portalu X.
22 stycznia przypada z kolei Dzień Jedności Ukrainy – obchodzony w rocznicę zjednoczenia się dwóch efemerycznych państw ukraińskich proklamowanych u schyłku I wojny światowej – Ukraińskiej Republiki Ludowej i Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej – co miało miejsce w 1919 roku. Tego samego dnia w 1918 roku niepodległość proklamowała natomiast ta pierwsza z ukraińskich republik.
Robert F. Kennedy Jr. zawiesił kampanię prezydencką i poparł Donalda Trumpa
Kennedy startował jako kandydat niezależny. Według sondaży ogólnokrajowych chciało na niego ostatnio głosować ok. 5 proc. wyborców.
To syn prokuratora generalnego i senatora Roberta F. Kennedy'ego oraz bratanek zamordowanego w 1963 roku prezydenta Johna F. Kennedy'ego.
„Zasadnicze sprawy skłoniły mnie do opuszczenia Partii Demokratycznej, kandydowania jako niezależny, a teraz do udzielenia poparcia prezydentowi Trumpowi. Były to: wolność słowa, wojna na Ukrainie i wojna przeciwko naszym dzieciom” – uzasadnił swoją decyzję Kennedy.
Niedoszły kandydat znany jest z rozpowszechniania teorii spiskowych i rozsiewania dezinformacji na temat szczepionek przeciwko Covid-19. Ostatnio jednak przebił się na czołówki gazet historią o martwym niedźwiedziu. Historię tę zamierzał opisać magazyn „New Yorker”. Żeby ubiec dziennikarzy, Kennedy sam opowiedział, że znalazł martwego niedźwiedzia przy drodze, zabrał go do samochodu, a potem porzucił w Central Parku w Nowym Jorku.
Donald Trump oczywiście ucieszył się z poparcia Kennedy'ego. „To bardzo miłe. To wspaniały człowiek, szanowany przez wszystkich” – skomentował decyzję Kennedy'ego Trump i zapowiedział, że jeszcze dziś spotka się z nim w Arizonie.
Oburzona jest natomiast rodzina Kennedych.
Oświadczenie opublikowała siostra Roberta F. Kennedy'ego Juniora, która jest jednocześnie aktywistką działającą na rzecz praw człowieka i szefową fundacji imienia ojca rodzeństwa. Pod tekstem podpisało się pięcioro rodzeństwa.
„Chcemy Ameryki pełnej nadziei, zjednoczonej wspólną wizją lepszej przyszłości, przyszłości opartej na wolności jednostki, obietnicy dobrobytu gospodarczego i dumie narodowej. Wierzymy w [Kamalę] Harris i [Tima] Walza.
Decyzja naszego brata Bobby’ego, by dziś poprzeć Trumpa, jest zdradą wartości, które nasz ojciec i nasza rodzina uważają za najcenniejsze. To smutne zakończenie smutnej historii” – napisało rodzeństwo Roberta F. Kennedy'ego Jr.
Premier Indii powiedział w Kijowie, że jest gotowy odegrać aktywną rolę „jako przyjaciel” w doprowadzeniu do pokoju między Ukrainą i Rosją
W piątek 23 sierpnia 2024 premier Indii Narendra Modi spotkał się z prezydentem Ukrainy. To pierwsza wizyta premiera Indii w Ukrainie od 1991 roku. Obaj przywódcy nazwali to spotkanie historycznym.
Zełenski poinformował, że Indie i Ukraina podpisały porozumienie w czterech obszarach: pomocy medycznej, współpracy w dziedzinie rolnictwa, w kwestiach humanitarnych i dotyczących kultury.
„Indie popierają suwerenność narodową i integralność terytorialną Ukrainy” – napisał Zełenski.
Relacje między Indiami a Ukrainą były dotąd napięte. Chodziło o wizytę premiera Modiego w Moskwie w lipcu 2024. W dniu, w którym Modi spotkał się z Putinem, rosyjskie wojska zbombardowały dziecięcy szpital w Kijowie.
„Widok przywódcy największej demokracji świata i najbardziej krwawego dyktatora na świecie, którzy przytulają się w Moskwie w taki dzień, stanowi dla mnie ogromny zawód. Ale jest też potężnym ciosem w starania o przywrócenie pokoju” – mówił wówczas prezydent Zełenski.
Dziś Modi oddał hołd dzieciom, które zginęły w czasie wojny. „Konflikt jest szczególnie niszczący dla małych dzieci. Moje serce jest z rodzinami dzieci, które straciły życie i modlę się, aby znalazły siłę, by przetrwać żałobę” – napisał premier Indii podczas wizyty w Kijowie.
Premier Indii powiedział, że jest gotów odegrać aktywną rolę „jako przyjaciel” w doprowadzeniu do pokoju w Ukrainie.
„Drogę do rozwiązania można znaleźć tylko poprzez dialog i dyplomację. I powinniśmy iść w tym kierunku, nie tracąc czasu. Obie strony powinny usiąść razem, aby znaleźć sposób na wyjście z tego kryzysu” – powiedział po spotkaniu premier Indii.
Ukraińska strona pozytywnie zareagowała na tę wizytę. Mychajło Podolak, doradca szefa kancelarii ukraińskiego prezydenta, powiedział agencji Reuters, że wizyta była ważna, bo Indie mają pewien wpływ na Rosję.
„Dla nas niezwykle ważne jest skuteczne budowanie relacji z takimi krajami. Wyjaśnianie im, jaki jest właściwy koniec wojny – i że leży to również w ich interesie” – powiedział Podolak.
Jak podaje Reuters, powołując się na dane ze źródeł handlowych i przemysłowych, w lipcu Indie wyprzedziły Chiny i stały się największym importerem rosyjskiej ropy naftowej na świecie.
Przed wizytą w Kijowie premier Indii odwiedził Warszawę, gdzie spotkał się z premierem Donaldem Tuskiem i prezydentem Andrzejem Dudą.
Chodzi o raport oddziaływania na środowisko, który zleciło miasto i który miał być podstawą do wycinki drzew. Jak pisze Towarzystwo na rzecz Ziemi „powstał dokument bezwartościowy”, a wydano na niego 227 tysięcy zł.
Stalowa Wola na raport oddziaływania na środowisko wydała ponad 220 tysięcy złotych. Dostała dokument, który nie spełniał żadnych standardów i który został skrytykowany przez Państwową Radę Ochrony Przyrody. “Moim zdaniem dokument, który przedstawiło miasto, nadaje się najwyżej na papier toaletowy” – mówił w OKO.press dr hab. Mateusz Ciechanowski, członek PROP. Towarzystwo na rzecz Ziemi, organizacja przyrodnicza, złożyło w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
O sprawie wycinki w Stalowej Woli informowaliśmy w OKO.press. Miasto planuje stworzyć strefę inwestycyjną tam, gdzie dziś rośnie gęsty, cenny las. Wycinka grozi 900 hektarom lasu (a część już wycięto). Aby firmy mogły powstawać na tym terenie, konieczne będzie również osuszenie mokradeł. Teren został odebrany sprzeciwiającym się inwestycji Lasom Państwowym na mocy specustawy lex Izera. Przyjęta w 2021 roku ustawa miała ułatwić przejęcie gruntów pod budowę fabryki polskiego auta elektrycznego, jednak dodano do niej także las w Stalowej Woli. Jak wyliczali leśnicy, prezydent miasta Lucjusz Nadbereżny za kwotę 45 mln przejął grunty o wartości 680 mln, które może sprzedać szacunkowo za ok. 1 miliard zł.
Szczegółowo sprawę opisywaliśmy tutaj:
Po społecznym i medialnym nacisku prezydent ogłosił, że robi „krok w tył”.
Sprawą Stalowej Woli zainteresował się wiceminister klimatu Mikołaj Dorożała, deklarując, że wesprze zarówno mieszkańców, jak i samorząd w poszukiwaniu złotego środka między przyrodą a rozwojem ekonomicznym. Nadbereżny podkreślał jednocześnie, że wycofuje wniosek o wydanie pozwolenia na wycinkę, ale miasto nie chce rezygnować z budowy strefy inwestycyjnej. "Każdy kolejny nowy inwestor i proces inwestycyjny będzie od początku poddawany konsultacjom. Jeśli inwestor złoży wniosek dotyczący 20 hektarów, będziemy zajmować się indywidualnie wylesieniem 20 hektarów” – tłumaczył Lucjusz Nadbereżny.
„Z dużym prawdopodobieństwem należy stwierdzić, że jeśli znajdzie się inwestor (prędzej czy później się znajdzie), to w przyszłości tereny te zostaną przeznaczone pod inwestycje i nastąpi ich wylesienie. Mamy wrażenie, że deklaracje o wstrzymaniu procedury to jedynie odłożenie w czasie nieuniknionego procesu eksterminacji lasu” – pisze Nadleśnictwo Rozwadów w oświadczeniu przesłanym do naszej redakcji.
Spór o las w Stalowej Woli trwa. Jego istotnym elementem jest raport oddziaływania na środowisko, który w 2023 roku zleciło miasto. To ważny dokument, na podstawie którego mogła zostać wydana zgoda na wycinkę.
Okazało się, że został wykonany błędnie i zawiera szereg nieprawidłowości. Leśnicy z Nadleśnictwa Rozwadów zwracali uwagę m.in. że w marginalny sposób opisuje wpływ wylesienia na korytarze migracyjne oraz obszary Natura 2000, zdjęcia z tropami zwierząt są błędnie podpisane, pominięto wpływ wycinki na siedliska wilgotne. Nadleśnictwo zaznaczyło, że wbrew twierdzeniom prezydenta, ten teren jest cenny przyrodniczo. Znajduje się tu kilkadziesiąt hektarów naturalnych wydm, 550 ha lasów na siedliskach wilgotnych. Tutejsze pokłady torfu mogą mieć nawet 5000 lat.
O raporcie wypowiedziała się również Państwowa Rada Ochrony Przyrody, organ doradczy przy Ministerstwie Klimatu i Środowiska.
W opinii PROP, na temat raportu, który – podkreślmy raz jeszcze – miał być podstawą do wycięcia 1000 hektarów lasu, czytamy: „Skala i charakter błędów zawartych w tym raporcie budzi wątpliwości co do rzetelności wszystkich innych elementów jego treści, a w szczególności co do wysnuwanych w nim ostatecznie wniosków. Treść raportu nie spełnia podstawowych zasad dobrych praktyk w zakresie inwentaryzacji przyrodniczych i ocen oddziaływania na środowisko, świadczy zaś o wyjątkowej niekompetencji autorów”.
Sprawą Stalowej Woli zainteresowało się również Towarzystwo na rzecz Ziemi, organizacja przyrodnicza z Małopolski. W sierpniu 2024 r. napisali w mediach społecznościowych: „Wykonany na zlecenie Prezydenta raport, łącznie z innymi dokumentami niezbędnymi dla uzyskania decyzji środowiskowej dla przedsięwzięcia, kosztował budżet gminy ponad 227 tys. zł.”.
Organizacja dodaje: „W tej sytuacji nie powinno dziwić, dlaczego zadłużenie na mieszkańca Stalowej Woli osiągnęło już kwotę 5454 zł”. O sprawie powiadomiła prokuraturę.
W zawiadomieniu czytamy, że miasto zamówiło raport i wydało publiczne pieniądze, a w efekcie "powstały dokumenty bezwartościowe, jedynie pozornie spełniające warunki legalności, które w żaden sposób nie mogły być podstawą wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach".
Towarzystwo na rzecz Ziemi ocenia, że „mogło dojść do niedopełnienia obowiązków, przekroczenia uprawnień, naruszenia przepisów ustawy prawo zamówień publicznych, a przede wszystkim niegospodarności i wyrządzenia gminie Stalowa Wola znacznej szkody majątkowej”.