Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
W Sejmie zaświeciły się świece chanukowe. To tradycja, którą podtrzymuje marszałek Włodzimierz Czarzasty. Wcześniej „Rzeczpospolita” informowała, że obchody Chanuki nie są planowane w Pałacu Prezydenckim.
„Sejm, którego jestem marszałkiem gości dziś społeczność żydowską Warszawy i licznych przedstawicieli innych wyznań, którzy swoją obecnością świadczą o przywiązaniu do tradycji judeochrześcijańskich” — mówił Włodzimierz Czarzasty.
Na uroczystości w Sejmie obecni byli m.in. ambasador USA w Polsce Thomas Rose, obecny przewodniczący Chabad-Lubawicz w Polsce Szalom Ber Stambler oraz naczelny rabin Polski Michael Schudrich. Polską scenę polityczną reprezentował m.in. minister sprawiedliwości Waldemar Żurek, wiceszef MSZ Władysław Teofil Bartoszewski oraz wicemarszałkini Sejmu Dorota Niedziela.
„W polskim Sejmie nie ma miejsca na antysemityzm i nienawiść. Jest miejsce na Chanukę” — zapewnił marszałek Czarzasty. Wspomniał też o skandalicznym incydencie z udziałem Grzegorza Brauna. „W tym miejscu dwa lata temu miał miejsce haniebny atak na światła nadziei i na ludzi, których to światło zgromadziło” — mówił.
"Myślę, że tego słowa nigdy dość. Chciałem za incydent, który wydarzył się tutaj dwa lata temu, przeprosić — mówił w Sejmie marszałek Czarzasty.
„Antysemityzm rozprzestrzenia się, gdy napotyka na milczenie. Niech Polska pozostanie silna. Niech silne pozostaną polski naród, kultura i tradycje. Niech Bóg błogosławi Amerykę, Polskę, Izrael, narody polskie i izraelskie. Żyjemy, rozwijamy się i walczymy o nasze tradycje, wartości i tożsamość” – mówił podczas uroczystości ambasador Thomas Rose.
W grudniu 2023 roku Grzegorz Braun użył gaśnicy do zgaszenia świecy chanukowej w Sejmie. Ówczesny marszałek Sejmu Szymon Hołownia podjął wtedy decyzję o wykluczeniu posła z udziału w posiedzeniu.
W poniedziałek, 8 grudnia, rozpoczął się proces europosła w sprawie użycia gaśnicy i zgaszenia świec chanukowych. Polityk nie przyznaje się do winy.
Prokuratura informowała latem, że zarzuty dotyczą m.in. „obrazy uczuć religijnych wyznawców judaizmu”. Dodatkowo uznano, że Braun naruszył nietykalność cielesną interweniującej w Sejmie kobiety, w którą skierował „strumień gaśnicy z substancją proszkową”.
W ostatnich wyborach prezydenckich Grzegorz Braun zajął czwarte miejsce, wyprzedzając m.in. marszałka Sejmu Szymona Hołownię. „Wyniki wyborów prezydenckich świadczą o tym, że zdefiniował się szeroki front gaśnicowy, który idzie odzyskać niepodległość” – mówił podczas wieczoru wyborczego Braun, który przed drugą turą poparł Nawrockiego, co – jak pisze „Rzeczpospolita” – mogło zdecydować o wyniku wyborów.
„Rzeczpospolita” informowała, że w Pałacu Prezydenckim nie odbędą się w tym roku obchody Chanuki. Karol Nawrocki zapowiadał przerwanie tej tradycji jeszcze podczas kampanii prezydenckiej.
Swój komentarz w sprawie zerwania z tradycją obchodów Chanuki w Pałacu Prezydenckim wyraził Radosław Sikorski. Szef MSZ w jednym z wpisów nawiązał do faktu, że to Lech Kaczyński zainicjował zapalanie świec chanukowych w tym miejscu.
Chanuka jest jednym z najważniejszych świąt w judaizmie i polega na zapalaniu świec na dziewięcioramiennym świeczniku przez osiem kolejnych dni. Upamiętnia odzyskanie Świątyni Jerozolimskiej po powstaniu Machabeuszów oraz jej ponowne poświęcenie w 165 roku p.n.e. Zgodnie z tradycją w świątyni odnaleziono jedynie niewielką ilość świętej oliwy, jednak wydarzył się cud – ogień w lampie palił się przez osiem dni, dokładnie tyle, ile było potrzebne, by przygotować nową. To dlatego Chanuka trwa osiem dni.
Przeczytaj także:
Przepisy mają być zmienione po tragicznej strzelaninie w Sydney podczas obchodów Chanuki, w wyniku której zginęło 16 osób.
Jak podaje Associated Press w poniedziałek przywódcy australijskich władz federalnych i stanowych zgodzili się na natychmiastową nowelizację i tak już surowych przepisów dotyczących kontroli broni palnej.
Działania te obejmowałyby renegocjację historycznego krajowego porozumienia w sprawie broni palnej, które praktycznie zakazało używania broni szybkostrzelnej po tym, jak samotny napastnik zabił 35 osób w Tasmanii w 1996 r.
Anthony Albanese, premier Australii poinformował, że rząd zaproponuje nowe ograniczenia, w szczególności dotyczące maksymalnej ilości broni, jaką może nabyć licencjonowany właściciel. Albanese nazwał masakrę w Bondi „aktem czystego zła, antysemityzmu i terroryzmu”.
„Rząd jest gotowy podjąć wszelkie niezbędne działania. Obejmuje to również konieczność zaostrzenia przepisów dotyczących broni palnej” – powiedział Albanese.
Starszy z dwóch mężczyzn, którzy otworzyli ogień, posiadał pozwolenie na broń od dziesięciu lat i legalnie zgromadził sześć sztuk broni.
Australijski rząd zaostrza przepisy po masowej strzelaninie, do której doszło podczas obchodów Chanuki na plaży Bondi w Sydney. W wyniku której zginęło co najmniej 16 osób, w tym jeden napastnik. Co najmniej 38 osób, w tym dwóch policjantów, trafiło do szpitala. Wśród ofiar śmiertelnych byli 10-letnia dziewczynka, rabin i mężczyzna ocalały z Holokaustu. Strzelaninę uznano za akt terrorystyczny.
Napastnikami byli 50-letni ojciec z 24-letnim synem, który został ranny w trakcie akcji służb. Trafił do szpitala w stanie krytycznym.
Według policji działało tylko dwóch sprawców. Choć policja nie ujawnia nazwisk sprawców, media publiczne zidentyfikowały ich jako Sajida Akrama i jego syna Naveeda Akrama. Ojciec przybył do Australii w 1998 roku na wizie studenckiej i uzyskał stały pobyt po ślubie z miejscową kobietą. Syn jest obywatelem Australii.
Wydarzenia w Bondi wpisują się w nasilającą się falę antysemickich ataków w Australii, trwającą od października 2023 roku. Masakra wywołała pytania o to, czy rząd Albanese zrobili wystarczająco dużo, aby powstrzymać rosnący antysemityzm.
„Uważam, że rząd federalny popełnił szereg błędów w kwestii antysemityzmu” – powiedział reportekom Alex Ryvchin, rzecznik Australijskiej Rady Żydów Wykonawczych, którego cytuje AP. „Myślę, że kiedy dochodzi do ataku takiego jak ten, którego byliśmy świadkami wczoraj, nadrzędnym i fundamentalnym obowiązkiem rządu jest ochrona obywateli, więc ponieśliśmy ogromną porażkę”.
Przeczytaj także:
Karol Nawrocki uważa, że wsparcie Ukrainy jest strategicznym interesem Polski. Natomiast oczekuje od Kijowa „realnych działań”, m.in. w sprawach historycznych. Prezydent ocenił, że wizyta Zełenskiego w Warszawie „może stać się nowym otwarciem naszych relacji”.
Wirtualna Polska 15 grudnia opublikowała wywiad z prezydentem Nawrockim. Istotna część wywiadu była poświęcona Ukrainie. Zapytany o to, czy Polska powinna kontynuować wsparcie Ukrainy, Karol Nawrocki odpowiedział: „To leży w strategicznym interesie Polski – ten interes nie zmienił się i nie zmienia. Naszym interesem jest wsparcie kraju, który walczy z egzystencjalnym wrogiem Polski – Rosją – oraz broni wartości, do których nam jest blisko”.
Mimo to jednocześnie – według prezydenta – trzeba doprowadzić do „partnerskiego traktowania Polski przez Ukrainę”.
„Konflikt trwa blisko cztery lata i mam wrażenie, że my – Polacy – często nie czujemy się w tej relacji jak partnerzy” – utrzymuje Nawrocki. Dodaje, że „partnerstwo oznacza otwartość na akcentowane przez polskie społeczeństwo problemy – między innymi kwestie historyczne”. I wojna nie jest powodem, aby przedłużać rozwiązanie tych kwestii.
„Jako prezydent nie mogę, nie chcę i nie będę zgadzał się na stawianie Polski w roli wyłącznie »przedpokoju« czy »korytarza« w sprawach, które są dla nas strategicznie ważne. Mamy swoje oczekiwania wobec Ukrainy, tak jak wszystkie inne państwa na świecie” – mówił prezydent. Zdaniem Nawrockiego tak ważne dla Polaków ekshumacje na Wołyniu „dla strony ukraińskiej nie są one nawet przedmiotem realnego rozważenia”.
Polski prezydent wyraził też nadzieję, że wkrótce to się zmieni. Na 19 grudnia jest zaplanowana wizyta Wołodymyra Zełenskiego do Warszawy. „Liczę, że podczas spotkania akceptacja tych poglądów będzie jasno wyrażona” – mówił prezydent Nawrocki. Później dodał, że starania rządu w rozwiązaniu tej sprawy nie były wystarczające.
Oprócz kwestii pamięci historycznej prezydent będzie pilnować innych „istotnych dla Polaków” spraw i nie tylko w relacjach z Ukrainą, a też z innymi państwami.
Według Nawrockiego Zełenski oraz ukraińska dyplomacja popełnili „wiele” błędów. Wymienił wypowiedź ukraińskiego prezydenta na poprzednim zgromadzeniu ONZ, kiedy mówił, że Ukraina w pierwszych dniach wojny była sama oraz wspomniał o nietrafnych odpowiedziach w zakresie pamięci historycznej Dmytra Kułeby, byłego ministra spraw zagranicznych Ukrainy pod koniec lata 2024 roku w Olsztynie.
Kolejnym wątkiem poruszanym w kontekście polsko-ukraińskich stosunków są podziękowania – regularnie domagają się ich polscy politycy, w tym Nawrocki. Jak zwracają uwagę prowadzący rozmowę dziennikarze WP, Ukraińcy dziękowali Polsce wielokrotnie.
Nawrocki: „To nie jest kwestia symboli. To nie jest kwestia zapalenia wspólnie jednego znicza ani nie jest kwestia »dziękuję« wypowiedzianego raz czy dwa. Polacy mogli ograniczyć się do ubrania w żółto-niebieskie flagi jako wyraz solidarności z naszym sąsiadem. Zrobiliśmy jednak znacznie więcej. Rozbudowaliśmy i utrzymujemy hub logistyczny w porcie lotniczym w Jasionce pod Rzeszowem, przez który przechodzi 90 proc. wsparcia dla Ukrainy”
„My działaliśmy nie tylko językiem gestów, symboli, zapalania zniczy czy noszenia żółto-niebieskich flag. Oddaliśmy część naszego potencjału obronnego po to, aby pomóc naszemu partnerowi. A dziś słyszymy, że ofiary mordu na Wołyniu nie powinny być tematem? Przecież one nie czekają na rewanż. Wołają o grób i pamięć” – mówi prezydent.
Na temat przekazania MiG-29, prezydent nie odpowiedział, czy powinny myśliwce być przekazane Ukrainie. „Aby przekazać sprzęt, z którego korzystają polscy żołnierze, trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: co otrzymają w zamian?” – mówił Nawrocki.
Przeczytaj także:
Dlaczego Polski nie ma przy stole negocjacyjnym w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie?
Zdaniem prezydenta na przykład w formacie tzw. „Koalicji chętnych” „reprezentuje nas premier”.
„Brak premiera przy tych stołach jest oceną międzynarodowej pozycji samego premiera, a nie Polski ani polskiego żołnierza” – mówił prezydent. Dodał, że „Donald Tusk przestał być atrakcyjnym partnerem do rozmów dla liderów Europy Zachodniej, do których wielokrotnie się odwoływał”.
„Formaty, w których dominują liderzy o profilu liberalnym, zostawiam premierowi Donaldowi Tuskowi.[...] Jako prezydent szukałem więc realnej przewagi Polski na arenie międzynarodowej. Powiedziałem jasno – skoro premier zajmuje się sprawami europejskimi, to nie jest to przestrzeń dla mnie” – mówił prezydent. Dodał, że w zadbał o to, żeby żołnierze amerykańscy pozostali w Polsce oraz dzięki wizycie w Białym Domu przyczynił się do stabilizacji relacji polsko-amerykańskich.
Polityka historyczna zajmuje istotne miejsce w podejściu Karola Nawrockiego do relacji z Ukrainą. Jeszcze w kampanii wyborczej niejednokrotnie mówił, że będzie domagać się od kraju rozwiązania kwestii historycznych. Część polskich polityków jest przekonana, że Kijów ma wykonać gest w stosunku Polski i zezwolić na przeprowadzenie ekshumacji na Wołyniu jako wyraz wdzięczności Ukrainy za polską pomoc. Natomiast Ukraina ma inne podejście i traktuje te sprawy osobno.
Pod koniec listopada 2024 r. ministrowie spraw zagranicznych Polski i Ukrainy uzgodnili kwestię ekshumacji ofiar tragedii wołyńskiej na terytorium Ukrainy, zostało zniesione tzw. moratorium na ekshumacje. W 2017 roku Ukraina wstrzymała wydawanie zezwoleń na przeprowadzenie ekshumacji w związku z niszczeniem ukraińskich grobów, w szczególności w Hruszowicach na Podkarpaciu. Pod koniec maja 2025 roku w dawnej wsi Pużnyky w obwodzie tarnopolskim zakończono pierwszą po długim czasie ekshumację ofiar tragedii wołyńskiej, przeprowadzoną przez wspólną ekspedycję ukraińsko-polską. W październiku 2025 roku ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Bodnar poinformował, że jest zgoda na poszukiwanie szczątków Polaków we wsi Ugły w obwodzie rówieńskim.
Przeczytaj także:
Podczas rozmów z amerykańską delegacją w Berlinie Wołodymyr Zełenski stwierdził, że rzeczywistą gwarancją bezpieczeństwa Ukrainy jest członkostwo w NATO, ale ze względu na stanowisko Stanów Zjednoczonych i niektórych partnerów europejskich Kijów zgodzi się na gwarancje „podobne do art. 5 NATO”.
„Przede wszystkim ukraińskim (...) pragnieniem było przystąpienie do NATO. Były to realne gwarancje bezpieczeństwa. Niektórzy partnerzy – Stany Zjednoczone i kraje europejskie – nie poparli tego kierunku. Dlatego dziś dwustronne gwarancje bezpieczeństwa między Ukrainą a Stanami Zjednoczonymi, a mianowicie gwarancje na wzór artykułu 5 traktatu NATO od Stanów Zjednoczonych i europejskich kolegów, a także od innych krajów – Kanady, Japonii (...) to szansa, żeby nie doszło do kolejnego wkroczenia rosyjskich wojsk” – powiedział Zełenski, którego cytuje agencja Ukrinform.
Ukraiński prezydent dodał, że „to już jest kompromis” z ukraińskiej strony. Nie podał szczegółów dotyczących gwarancji bezpieczeństwa, natomiast powinny one być prawnie wiążące.
„O szczegółach gwarancji bezpieczeństwa będę mógł opowiedzieć nieco później. Moja ekipa podzieliła się ze mną wszystkimi szczegółami, które omawiali na szczeblu wojskowym z Amerykanami w Stuttgarcie. A teraz Andrij Hnatow [szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, członek grupy negocjacyjnej – red.] będzie na miejscu z grupą negocjacyjną. Myślę, że dzisiaj lub jutro dostanę szczegóły” – mówił Zełenski.
Rezygnacja Ukrainy z NATO byłaby istotną zmianą. Ukraina od lat zabiegała o członkostwo w Sojuszu, które mogłoby zabezpieczyć ją przed potencjalnymi inwazjami Rosji. Takie aspiracje ma też zapisane w swojej konstytucji. Jak pisaliśmy Ukraina deklarowała, że nie zaakceptuje alternatywnych wariantów gwarancji bezpieczeństwa, które miałyby zastąpić członkostwo w NATO.
„Jedyną taką realną gwarancją bezpieczeństwa dla Ukrainy, a także środkiem odstraszającym przed dalszą rosyjską agresją na Ukrainę i inne państwa, jest pełne członkostwo Ukrainy w NATO. Mając za sobą gorzkie doświadczenie Memorandum budapesztańskiego, nie zaakceptujemy żadnych alternatyw, surogatów czy substytutów dla pełnego członkostwa Ukrainy w NATO” – pisało Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy rok temu przed 30. rocznicą Memorandum budapesztańskiego, które było podpisane 5 grudnia 1994 roku między Ukrainą, Rosją, Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią. Wówczas Kijów zrezygnował w nim z broni jądrowej (z trzeciego co do wielkości arsenału nuklearnego na świecie) w zamian za gwarancje bezpieczeństwa (które nie sprawdziły się w 2014 roku, kiedy Rosja po raz pierwszy napadła Ukrainę).
Przeczytaj także:
Natomiast Rosja od sprzeciwia się rozszerzeniu NATO, ponieważ według Kremla to może zagrażać Federacji Rosyjskiej.
W niedzielę 14 grudnia w Berlinie rozpoczęły się kolejne rozmowy pokojowe, które miałyby doprowadzić do zakończenia wojny Rosji przeciwko Ukrainie. W Niemczech spotykają się delegacje ukraińska i amerykańska. W rozmowach ze strony ukraińskiej uczestniczy m.in. Wołodymyr Zełenski. Stronę amerykańską reprezentowali m.in. specjalny wysłannik prezydenta USA Steve Witkoff oraz zięć Donalda Trumpa Jared Kushner.
Delegacje omawiały zredukowany przez Ukraińców i Europejczyków 20 punktowy plan pokojowy oraz inne inne dokumenty – o gwarancjach bezpieczeństwa, które są negocjowane między Amerykanami, Ukraińcami i Europejczykami oraz odbudowie Ukrainy.
Rozmowy trwały około pięciu godzin. Powinny być kontynuowane w poniedziałek, 15 grudnia.
Witkoff podsumował wstępnie, że w Berlinie osiągnięto „znaczący postęp”. Natomiast Zełenski skomentuje negocjacje po ich zakończeniu.
Przed przybyciem do Berlina Zełenski mówił, że sprawiedliwym i realistycznym rozwiązaniem dla zawieszenia broni może być zasada „stoimy tam, gdzie stoimy”. Oznacza to, że ukraińskie i rosyjskie siły zbrojne pozostają na swoich pozycjach, a wszystkie kwestie rozstrzygane są na drodze dyplomatycznej.
„Wiem, że Rosja nie podchodzi do tego pozytywnie. Chciałbym, aby Amerykanie poparli nas w tej kwestii. Na nasz sygnał »stajemy tam, gdzie stoimy« Rosjanie odpowiadają, że musimy opuścić Donbas, bo inaczej i tak go okupują” – mówił Zełenski ukraińskim dziennikarzom.
Dodał, że sygnalizował Amerykanom, że ze strony rosyjskiej jest dużo dezinformacji i „nie trzeba wierzyć we wszystko, co mówi Rosja”.
Według Zełenskiego Stany Zjednoczone zaproponowały armii rosyjskiej, aby nie wkraczała na część terytorium kontrolowanego przez Ukrainę, a Siły Zbrojne Ukrainy mają się z niego wycofać.
„Nie uważam, że to sprawiedliwe, ponieważ kto będzie zarządzał tą strefą ekonomiczną? Jeśli mówimy o jakiejś strefie buforowej wzdłuż linii starć, jeśli mówimy o jakiejś strefie ekonomicznej i uważamy, że powinna ona być objęta wyłącznie misją policyjną, a wojska powinny się wycofać, to pytanie jest bardzo proste. Jeśli ukraińskie wojska wycofują się na 5–10 km itp., to dlaczego rosyjskie wojska nie wycofują się w głąb okupowanych terytoriów również na taką samą odległość?” – podkreślił Zełenski.
Wcześniej doradca Władimira Putina, Jurij Uszakow, stwierdził, że Kreml nie zaakceptuje żadnych zmian w planie pokojowym dotyczącym zakończenia wojny Rosji z Ukrainą.
Przeczytaj także:
Żydowska społeczność spotkała się na plaży Bondi w Sydney, żeby świętować Chanukę. Jak relacjonują świadkowie, nagle usłyszeli kilkadziesiąt strzałów. Nie żyje 16 osób, w tym jeden napastnik.
Na plaży Bondi w Sydney żydowska społeczność zorganizowała obchody rozpoczęcia Chanuki. Świętowanie miało rozpocząć się o 17 lokalnego czasu (czyli wczesnym rankiem w Polsce). Około godz. 20 (10 rano w Polsce) australijskie media poinformowały, że na plaży doszło do strzelaniny, a policja radzi mieszkańcom, by zostali w domach i niezbliżanie się do plaży. Dwie godziny później wiadomo, że w strzelaninie zginęło już 12 osób (w tym jeden z napastników), około 30 zostało przewiezionych do szpitala. Liczba ofiar może jeszcze wzrosnąć.
Wieczorem naszego czasu australijskie władze poinformowały, że liczba ofiar sięgnęła 16. Wśród zabitych jest jeden z napastników, drugi został ranny i ujęty. Świat obiegło nagranie, na którym jeden ze świadków ataku rzuca się na napastnika od tyłu i wyrywa mu broń. Bohaterem okazał się właściciel lokalnego warzywniaka, 43-letni Ahmed al-Ahmed.
Dwie osoby trafiły do aresztu, a na plaży znaleziono długą broń.
Świadkowie mówią o kilkudziesięciu strzałach. Jeden z nich, cytowany przez telewizję ABC, twierdzi, że strzelanina trwała 10 minut. Opisał ją jako „absolutne piekło na Ziemi”. „Widziałem ludzi leżących w kałużach krwi” – powiedział. Inny świadek uważa, że trwało to 20 minut. Jak relacjonuje, napastnicy strzelali na oślep.
„Usłyszałam ogłuszający huk. Pomyślałam, że to pewnie fajerwerki, a potem zobaczyłam kucających ludzi, którzy krzyczeli »uciekaj«. Słychać było strzały” – relacjonuje cytowana przez „Guardiana” Olivia Matis, świadkini tragicznych wydarzeń. „Kolega przebiegł obok i powiedział, że jest strzelanina, a ja sprintem pobiegłem do swojego mieszkania w północnym Bondi. Schowaliśmy się” – dodała.
„Wszyscy Australijczycy solidaryzują się z ofiarami i sprzeciwiają się temu przerażającemu aktowi przemocy” – skomentował minister spraw wewnętrznych Australii Tony Burke.
Strzelaninę uznano za atak terrorystyczny.
„To celowy atak na australijskich Żydów w pierwszym dniu Chanuki – święta, które powinno być dniem radości i świętem wiary. Akt okrutnego antysemityzmu, terroryzmu, który uderzył w serce naszego narodu” – powiedział premier Australii Anthony Albanese. Dodał, że "atak na australijskich Żydów jest atakiem na każdego Australijczyka”.
O antysemityzmie mówi również minister spraw zagranicznych Izraela Gideon Saar. „Oto skutki antysemickich ataków na ulicach Australii w ciągu ostatnich dwóch lat, wraz z antysemickimi i podżegającymi hasłami »globalizacji intifady«. Dziś te (wezwania) się spełniły” – cytuje go Reuters.
Z kolei prezydent Izraela Icchak Hercog wezwał rząd Australii do walki z „ogromną falą antysemityzmu”.
Agencja Reutera podkreśla, że od rozpoczęcia konfliktu w Strefie Gazy w październiku 2o23 roku w Australii dochodzi regularnie do ataków m.in. na synagogi.
Przeczytaj także: