Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
To powrót do trendu z lat 2016-2022. Z raportu wynika, że rząd ignoruje poważne problemy. Już ponad połowa skrajnie ubogich nie ma prawa do zasiłków z pomocy społecznej
EAPN Polska koalicja organizacji walczących z ubóstwem, opublikowała coroczny raport na temat stanu ubóstwa w Polsce. Dotyczy 2024 roku. Przytoczmy najważniejsze dane:
Skrajne ubóstwo to życie poniżej minimum egzystencji. To miara wyliczana przez Instytut Pracy i Praw Socjalnych – wydatki poniżej tego minimum oznaczają zagrożenie dla życia. Jest różne w zależności od wielkości gospodarstwa domowego. Spójrzmy na dwie wartości skrajne. W dwuosobowym gospodarstwie emeryckim to w 2024 roku 766 zł na osobę, w jednoosobowym gospodarstwie pracowniczym – 950 zł.
Ubóstwo relatywne to wydatki poniżej 50 proc. średnich wydatków.
Spadek skrajnego ubóstwa to wynik wzrostu płacy minimalnej, opanowania inflacji i podwyżki świadczenia 800+. To powrót do skali skrajnego ubóstwa z ostatnich lat po wysokim wzroście z 2023 roku. W latach 2016-2022 poziom skrajnego ubóstwa oscylował między 4,2 a 5,4 proc. Wcześniej nastąpił spory spadek po wprowadzeniu programu 500+. Od tego momentu nie posunęliśmy się jednak do przodu w walce z ubóstwem, ani za drugiej kadencji rządu PiS, ani za czasów obecnej koalicji rządzącej Donalda Tuska.
Przez brak zmiany kryteriów dochodowych w pomocy społecznej rośnie jednak poważny problem „luki dochodowej”. Sprawia on, że coraz więcej osób określanych jako skrajnie ubogie nie kwalifikuje się do świadczeń z systemu pomocy społecznej. Obecnie to już 975 tys. osób, ponad połowa skrajnie ubogich. EAPN w raporcie nazywa ten problem „kompromitującym”. Rząd zapowiadał zmiany, ale do dziś nie udało się ich przeprowadzić.
Zwraca też uwagę wzrost ubóstwa relatywnego.
„Ten wzrost to ostrzeżenie, że ignorowanie problemu ubóstwa źle się skończy. W okresie ożywienia gospodarczego tempo wzrostu konsumpcji ubogich rodzin nie nadąża za resztą społeczeństwa” – mówi w raporcie dr hab. Ryszard Szarfenberg, przewodniczący EAPN Polska.
Przeczytaj także:
17 października sąd ma zadecydować, czy wydać stronie niemieckiej Wołodymyra Ż., oskarżonego o wysadzenie Nord Stream
O 11.00 17 października rozpocznie się posiedzenie sądu, który zadecyduje, czy polskie służby wydadzą stronie niemieckiej Wołodymyra Ż., którego oskarża się o wysadzenie dwóch nitek gazociągu Nord Stream. Zabiegają o to Niemcy – Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe wydał w tej sprawie Europejski Nakaz Aresztowania.
Oskarżony przebywa w areszcie i stamtąd ma zostać doprowadzony do sądu.
Co ciekawe, w sondażu IBRIS na zlecenie Radia ZET Polacy opowiedzieli się przeciwko wydaniu Niemcom Wołodymyra Ż. 49 proc. badanych odpowiedziało „nie” na pytanie: „Czy Polska powinna wydać niemieckim służbom Wołodymyra Z. podejrzewanego o wysadzenie gazociągu Nord Stream?”.
Sprawa Wołodymyra Ż. budzie emocje, szczególnie w Polsce. Szczegółowo pisał o niej w OKO.press Mariusz Jałoszewski:
Przeczytaj także:
Czy oskarżony na pewno zostanie przekazany niemieckiej stronie?
Jak pisaliśmy: „Choć procedura uznania ENA co do zasady jest formalnością – kraje UE na zasadzie zaufania, uznają wnioski o wydanie obywateli podejrzanych o popełnienie przestępstw – to sędzia Dariusz Łubowski [który ma rozpatrywać wniosek – przyp. red.] w przeszłości odmówił realizacji ENA wystawionego przez Niderlandy. Odmówił wydania obywateli tego kraju – pary z dzieckiem, która uciekła do Polski”.
Polskie prawo przewiduje możliwość odmowy wydania obywatela na podstawie ENA. Reguluje to kodeks postępowania karnego, a dokładnie artykuł 607p kodeksu postępowania karnego. Mówi on: „Odmawia się wykonania nakazu europejskiego, jeżeli:
W środę 15 października włoski Sąd Najwyższy uchylił postanowienie o ekstradycji w sprawie innego Ukraińca Serhija K., podejrzanego o zorganizowanie ataku na gazociąg Nord Stream w 2022 roku. Jego sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia.
Według niemieckiej prokuratury Ukraińcy do swojej akcji wykorzystali żaglowiec, który wypłynął z portu w Rostocku. Wynajęli go w Niemczech na podstawie fałszywych dokumentów tożsamości. Śledczy twierdzą, że nurkowie przyczepili do nitek gazociągu Nord Stream co najmniej cztery ładunki wybuchowe. Do akcji doszło na głębokości ok. 80 metrów, na dnie Morza Bałtyckiego.
Przeczytaj także:
Miała pomóc maleńkiej społeczności w podtrzymaniu tożsamości. Język wilamowski, trwający mimo przeciwności od XIII wieku równolegle z polskim, miał być wpisany na listę języków regionalnych. Nie będzie. Nowelizacji ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym sprzeciwiał się PiS.
Karol Nawrocki podpisał 16 października 15 ustaw. A jedną, tę o języku wilamowskim zawetował.
„Prezydent jest zdania, że każdy przejaw patriotyzmu lokalnego i troski o zachowanie dziedzictwa przodków zasługuje na szacunek, jednak rozstrzygnięcie, czy dany etnolekt jest językiem regionalnym nie może mieć charakteru uznaniowego ani politycznego” – podała w komunikacie Kancelaria Prezydenta. – „Jednym z rezultatów wprowadzenia tej ustawy byłby m.in. wymóg formalnej edukacji języka wilamowskiego. Biuro Ekspertyz i Oceny Skutków Regulacji sygnalizowało możliwe trudności z przygotowaniem właściwej metodyki nauczania, podstawy programowej, programów nauczania i pomocy naukowych”.
Język wilamowski to najmniejszy na świecie język germański. Używany jest przez kilkudziesięciu mieszkańców 3-tysięcznych Wilamowic w powiecie bielskim, na styku historycznych ziem Małopolski i Śląska Cieszyńskiego. To potomkowie osadnikami z zachodu Europy, którzy przybyli tu w połowie XIII wieku na zaproszenie książąt piastowskich po spustoszeniach spowodowanych najazdem tatarskim. Ich język przetrwał – prawie – do naszych czasów. W rodzinie i społeczności rozmawiano po wilamowsku. Polski był językiem szkoły, Kościoła i w kontaktach z sąsiednimi miejscowościami.
Po II wojnie mieszkańców uznano za Niemców i prześladowano. W efekcie ich starodawny język prawie zaginął. Do niedawna posługiwało się nim tylko tylko kilka starszych osób. Ale wilamowski zaczął się odradzać po 1989 r., dzięki aktywności lokalnych pasjonatów i polskich naukowców, w tym wybitnej badaczki języków ginących prof. Justyny Olko. „Używanie języków mniejszościowych jest istotne dla funkcjonowania i zdrowia lokalnych społeczności, w tym w szczególności pomaga lepiej radzić sobie ze skutkami traumy i dyskryminacji” – mówiła OKO.press.
Zgodnie z ustawą o mniejszościach narodowych i etnicznych status języka regionalnego ma język kaszubski. Status mniejszości etnicznych (czyli społeczności, które nie utożsamiające się z narodem zorganizowanym we własnym państwie) mają Tatarzy, Romowie, Karaimi i Łemkowie. Status mniejszości narodowych mają w Polsce: Litwini, Ukraińcy, Białorusini, Rosjanie, Niemcy, Żydzi, Czesi, Ormianie i Słowacy.
Zabiegi o uznanie języka wilamowskiego za język regionalny trwają od ponad 10 lat. Wilamowianie chcieli, by ich język był uczony także w szkole. Będą musieli starać się dalej.
Na zdjęciu – Wilamowickie smiergusty (Dy wymysöjer Śmiergüśnika), czyli organizatorzy śmigusa wedle wilamowskiej tradycji. To obrzędowe grupy przebierańców, noszących „śmierguśnickie przebranie”. Uzywają strojów szytych ze skrawków i resztek zniszczonych strojów kobiecych, dających wielobarwny i pstrokaty efekt. Obrzęd ten po raz pierwszy opisany został w 1909 roku. Zdjęcie z 2014 r.
Przeczytaj także:
Donald Trump ósmy raz w tym roku rozmawiał telefonicznie z Putinem. Jak wszystkie poprzednie rozmowy, skończyła się ona zapewnieniem o „wielkim postępie” i „produktywności”. Ta rozmowa miała być rozmową ostatniej szansy dla Putina przed decyzją o przekazaniem Ukrainie Tomahawków. Skończyła się zapowiedzią przygotowań do kolejnego szczytu Putin-Trump.
Prezydent Wołodymyr Zełenski, po dwóch rozmowach telefonicznych w weekend, spotka się z osobiście z Donaldem Trumpem w piątek 17 października w Waszyngtonie. Ma naciskać na zwiększenie wsparcia militarnego, w tym potencjalne rakiety ofensywne dalekiego zasięgu Tomahawk. Trump zapowiadał, że jest na to „w zasadzie” gotowy. Musiał jednak jeszcze porozmawiać z Putinem, bo Tomahawki mogą doprowadzić do eskalacji konfliktu. Ale zdaniem Trumpa Putin może się z niego wycofać.
„Rozmowa ostatniej szansy” z Putinem miała trwać bardzo długo. Nie trwała dłużej niż poprzednie siedem rozmów w tym roku – około dwóch godzin. Komunikaty z niej też nie odbiegały od tego, co było do tej pory. Rozmowa miała być zdaniem Kremla „bardzo produktywna”. Trump ogłosił natomiast: „Uważam, że dzisiejsza rozmowa telefoniczna przyniosła wielki postęp”. Przy czym rozmowa dotyczyła tego „jak będzie wyglądał handel między Rosją i Stanami Zjednoczonymi po osiągnięciu porozumienia na Ukrainie”.
Z propagandy Kremla wynika, że Putin wobec Trumpa grożącego Rosji dozbrojeniem Ukrainy przyjął koncyliacyjną postawę. Pogratulował Trumpowi porozumienia pokojowego na Bliskim Wschodzie, a Melanii Trump podziękował za „zainteresowanie ukraińskimi dziećmi”. Następnie zastosował stałą rosyjską taktykę w rozmowach z Trumpem: zgadzał się z rozmówcą, ale zauważał, że trzeba jeszcze popracować nad szczegółami. Można to wnosić z komunikatu Białego Domu, że „Trump i Putin zgodzili się omówić sytuację wokół Ukrainy na szczeblu swoich wysoko postawionych doradców”. Szczegóły ma ustalić w przyszłym tygodniu sekretarz stanu Marco Rubio z szefem MSZ Rosji Ławrowem. Potem Putin z Trumpem maja się spotkać na Węgrzech. Orbán się natychmiast na to zgodził.
W ten sposób kolejny deadline Trumpa dla Putina, który skończyłby się w przyszłym tygodniu, został najwyraźniej przedłużony – a o to gra Moskwa.
Propaganda Kremla wyraziła nadzieję, że Trump znowu „wyślizguje się spod wpływu antyrosyjskich jastrzębi, którzy mieli na niego wpływ w ciągu ostatnich dwóch miesięcy”. Przyznała jednak, że Trump nie złożył Putinowi zaległych życzeń urodzinowych (73. urodziny były przed tygodniem i Kreml je bardzo celebrował).
Przeczytaj także:
Na górze – zdjęcia zapowiadające rozmowę w rosyjskiej telewizji, z charakterystycznym wyidealizowanym portretem Putina. W propagandzie nie jest on okrągłolicym starszym panem, tylko mężczyzną w sile wieku o pociągłej twarzy.
Ósma w tym roku rozmowa Trumpa z Putinem była pierwszą od amerykańskiego zwrotu wobec Rosji. W czasie sesji Zgromadzenia ONZ w Nowym Jorku Trump ogłosił 23 września, że Ukraina jest w stanie wygrać i odbić zajęte przez Rosję terytoria. Rosję nazwał „papierowym tygrysem”. Zauważył, że Ukraina stawia jej twardo czoła już prawie cztery lata, a postępy rosyjskie są słabe mimo ogromnych strat – wedle Trumpa sięgających już 1,5 mln osób (z przecieków po spotkaniu na Alasce 15 sierpnia wynikało, że Putin miał zapewnić Trumpa, iż wkrótce zakończy podbój Donbasu i na tym zakończy sprawę).
Od kiedy administracja amerykańska z Trumpem na czele mówi o przekazaniu Ukrainie Tomahawków, Moskwa na przemian grozi eskalacją konfliktu i prosi, by tego nie robić, bo w sprawie Ukrainy wielkie potęgi mogą się dogadać.
Zachodnie media zdążyły tymczasem ujawnić, że ukraińskie ataki na rosyjskie rafinerie są tak skuteczne dzięki amerykańskim informacjom wywiadowczym. 16 października Ukraińcy ponownie trafili w rafinerię saratowską, dzień wcześniej – w wołgogradzką. Rosyjski rząd zapewnia, że sytuacja jest pod kontrolą, choć zdarzają się kłopoty z „transportem i logistyką”. Jednocześnie 16 października Putin wyraził publicznie życzenie, by zaopatrzenie w paliwa i opał były w okresie zimowym „terminowe”.
Rozmowa Trump-Putin musiała być szykowana od kilkunastu godzin. A jednak w nocy z 15 na 16 października Rosja ponownie zaatakowała Ukrainę. W oficjalnym komunikacie rosyjski MON podał, że był to „odwet” za ukraińskie ataki na rosyjskie zaplecze wojny. Kilka godzin później rzecznik Kremla Pieskow powtórzył kolejny raz, że Rosja nie zatrzyma „specjalnej operacji wojskowej” w Ukrainie, dopóki nie zrealizuje celów postawionych przez Putina. Czyli nie podporządkuje Ukrainy Moskwie. „Tak czy inaczej, Rosja zabezpieczy swoje interesy i osiągnie swoje cele” – powtarza Pieskow.
Putin miał powiedzieć natomiast Trumpowi (wedle oficjalnego komunikatu Kremla), że Rosja w Ukrainie wygrywa, o czym świadczą ataki Ukrainy na rosyjską infrastrukturę. Rosja uważa swoje rafinerie za infrastrukturę cywilna, dlatego jest w prawie niszczyć ukraińską infrastrukturę wojskową, którą wedle niej są ukraińskie elektrownie i ciepłownie.
Putin miał też powiedzieć Trupowi to, co jego propaganda powtarza cały czas: że Rosja gotowa jest na rozmowy pokojowe. Pod warunkiem, że tak zrealizuje swoje cele. Ostatnio i Putin, i jego przedstawiciele opowiadają, że Ukrainą mogłyby tymczasowo administrować mocarstwa za pośrednictwem ONZ. Po zawarciu porozumienia w sprawie Gazy (do którego Moskwa nie została zaproszona) przedstawiciele Kremla zaczęli opowiadać, że model zarządzania zniszczoną palestyńską strefą można by zastosować do Ukrainy.
Trump tymczasem znowu powtórzył to, co po każdej rozmowie z Putinem: że rozmowa Putina z Zełenskim jest możliwa i powinna się odbyć. Tymczasem Kreml cały czas powtarza, że to niemożliwe. Taka rozmowa zrównywałaby status Putina z ukraińskim prezydentem. A w rosyjskiej narracji roszczenia Rosji wobec Ukrainy wynikają właśnie z jej niższego statusu, jako „niby państwa”, „niby narodu” z „niby władzami”. Spotkanie z prezydentem Zełenskim załamałoby całą propagandową strategię tłumaczenia najazdu.
Przeczytaj także:
Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że złożyła akt oskarżenia przeciwko Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi. Grozi im nawet do 5 lat pozbawienia wolności.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że Mariusz Kamiński (były minister spraw wewnętrznych i administracji, dziś europoseł) i Maciej Wąsik (były wiceminister w MSWiA, również europoseł) „w dniach 21 i 28 grudnia 2023 roku w Warszawie, działając w krótkich odstępach czasu w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, nie zastosowali się do orzeczonego prawomocnym wyrokiem Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 20 grudnia 2023 roku, zakazu zajmowania przez nich stanowisk publicznych, tj. zakazu zajmowania stanowisk w administracji rządowej, innego organu państwowego lub samorządu terytorialnego, organach kontroli państwowej, organach kontroli samorządu terytorialnego oraz stanowisk kierowniczych w innych instytucjach państwowych, przez okres pięciu lat”.
Chodzi o to, że mimo sądowego zakazu, w oba grudniowe dni ówcześni posłowie brali udział w obradach Sejmu i sejmowych komisji.
„Oskarżonym grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5” – podaje prokuratura, która skierowała w tej sprawie akt oskarżenia do Sądu Rejonowego dla Warszawy – Śródmieścia w Warszawie.
20 grudnia 2023 roku politycy PiS Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali skazani prawomocnym wyrokiem sądu za przekroczenie uprawnień podczas kierowania Centralnym Biurem Antykorupcyjnym w latach 2006-2009. Kara to dwa lata pozbawienia wolności oraz zakaz pełnienia funkcji publicznych przez pięć lat.
Obaj politycy PiS nie uznali tego wyroku twierdząc, że w 2015 roku zostali skutecznie (a więc także na przyszłość) ułaskawieni przez prezydenta Andrzeja Dudę. 21 grudnia marszałek Sejmu Szymon Hołownia stwierdził wygaszenie mandatów obu posłów, powołując się na art. 99 Konstytucji, zgodnie z którym posłem nie może być osoba skazana prawomocnym wyrokiem na karę pozbawienia wolności za przestępstwo umyślne ścigane z oskarżenia publicznego.
Mimo to, Kamiński i Wąsik wzięli udział w obradach Sejmu i głosowaniach, które odbyły się 21 grudnia 2023 roku.
Ponieważ obaj uchylali się od odbycia kary pozbawienia wolności, sąd wydał nakaz ich zatrzymania.
Zatrzymano ich 9 stycznia 2024 roku na terenie Pałacu Prezydenckiego. Dwa tygodnie prezydent Andrzej Duda ponownie ich ułaskawił, dzięki czemu byli posłowie wyszli na wolność.
W czerwcu 2024 roku obaj zostali wybrani do Parlamentu Europejskiego z list PiS. W lipcu ówczesny prokurator generalny Adam Bodnar wysłał do przewodniczącej PE wniosek o zgodę na pociągnięcie obu polityków do odpowiedzialności karnej w związku z zarzutami złamania sądowego zakazu pełnienia funkcji publicznych. W kwietniu 2025 Parlament Europejski podjął decyzję o uchyleniu immunitetów.
Przeczytaj także: