0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fadel ITANI / AFPFadel ITANI / AFP

Dzień na żywo. Inwazja Izraela na Liban

Siły Obronne Izraela rozpoczęły operację lądową w południowym Libanie. Według wojskowych operacja ma „ograniczony charakter" i ma na celu eliminację infrastruktury militarnej Hezbollahu

Google News

13:39 01-08-2024

Prawa autorskie: Fot. Roman Rogalski / Agencja Wyborcza.plFot. Roman Rogalski ...

Przemysław Babiarz przywrócony do komentowania igrzysk w TVP

Informację podało w oficjalnym komunikacie Centrum Informacji TVP. Stacja zawiesiła dziennikarza po jego komentarzu w trakcie ceremonii otwarcia letnich igrzysk

Przemysław Babiarz na antenie TVP pojawi się ponownie w piątek 2 sierpnia 2024 o godz. 17:10 podczas transmisji zawodów lekkoatletycznych. Decyzja o przywróceniu dziennikarza zapadła na jego spotkaniu z dyrektorem generalnym Telewizji Polskiej Tomaszem Sygutem i dyrektorem TVP Sport Jakubem Kwiatkowskim. Jak podaje „Fakt”, Babiarz przyleciał z Paryża do Warszawy późnym wieczorem 31 lipca 2024 roku. Spotkanie siedzibie TVP na Woronicza zostało zorganizowane następnego dnia.

„W wyniku przeprowadzonych rozmów, na wniosek dyrektora TVP Sport, Tomasz Sygut cofnął zawieszenie komentatora w relacjonowaniu Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Strony wspólnie ustaliły, że fundamentalną regułą obiektywizmu i etyki dziennikarskiej jest oddzielenie informacji od subiektywnego komentarza. Obowiązuje to każdego reportera, prezentera czy komentatora” – pisze TVP.

Przemysław Babiarz został odsunięty od komentowania po kontrowersyjnej wypowiedzi podczas ceremonii otwarcia igrzysk 26 lipca 2024 roku. Relacjonował wykonanie „Imagine” Johna Lennona, piosenki z 1971 roku, która jest nieformalnym hymnem igrzysk olimpijskich. Łatwo to zrozumieć – niesie za sobą pacyfistyczny przekaz, nawołuje ludzi do życia w jedności i pokoju. Babiarz jednak nieco inaczej zinterpretował treść utworu:

„Imagine, czyli świat bez nieba, bez narodów, religii. I to jest wizja tego pokoju, który wszystkich ma ogarnąć. To jest wizja komunizmu, niestety” – mówił na wizji.

„Szanowni Państwo, wzajemne zrozumienie, tolerancja, pojednanie – to nie tylko podstawowe idee olimpijskie, to także fundament standardów, którymi kieruje się nowa Telewizja Polska. Nie ma zgody na ich łamanie. Informujemy, że po wczorajszych skandalicznych słowach Przemysława Babiarza został on zawieszony w obowiązkach służbowych i nie będzie komentował zmagań podczas Igrzysk Olimpijskich” – na pisała po wypowiedzi komentatora w oświadczeniu Telewizja Polska.

Co ciekawe, podobną diagnozę Babiarz postawił w 2016 roku podczas ceremonii otwarcia Igrzysk w Rio de Janeiro, gdzie wybrzmiał ten sam utwór. Wtedy jednak rządziła Zjednoczona Prawica, a prezesem TVP był Jacek Kurski.

WP: Babiarz czytał, co mu Kurski pod nos podsunął

Przemysław Babiarz czytał na antenie treści wymierzone w TVN na osobiste zlecenie Jacka Kurskiego – wynika z informacji, do których dotarła Wirtualna Polska.

Miało do tego dojść w czasie Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2022 roku. Na nagraniu pozyskanym przez WP widać, jak do budki komentatorskiej w czasie zawodów skoków narciarskich wchodzi mężczyzna i kładzie przed komentującymi dwie kartki papieru. Jak pisze portal, widać na nich dopisek „od prezesa i dyr. Marka (Szkolnikowskiego – ówczesnego dyrektora TVP Sport – red.)”

Według Wirtualnej Polski Babiarz zerka w tekst, a potem kręci głową, bierze głęboki oddech i zaczyna czytać. Tekst sugeruje, że Dawid Kubacki zdobył medal w zasadzie dzięki telewizji publicznej. Bo gdy transmisja skoków była w konkurencyjnym TVN, medali i wygranych nie było. Jak wróciła do TVP, pojawiły się sukcesy.

„Skoki wróciły do domu, i od razu jest efekt. Do domu – czyli do TVP, które dzieli się prawami do pokazywania poszczególnych konkursów z TVN-em” – mówił Babiarz.

12:43 01-08-2024

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Kandydat KO z wyraźną przewagą nad PiS. Nowy sondaż prezydencki

Gdyby wybory prezydenckie odbywały się w najbliższych dniach, zdecydowaną szansę na zwycięstwo miałby prawdopodobny kandydat KO Rafał Trzaskowski. Głos na Trzaskowskiego chciałoby oddać niemal 35 proc. badanych

Jeśli wybory prezydenckie odbywałyby się na dniach, a do wyścigu o prezydenturę stanąłby Rafał Trzaskowski jako kandydat KO, Mateusz Morawiecki jako kandydat PiS, Szymon Hołownia jako kandydat Trzeciej Drogi, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk jako kandydatka Lewicy oraz Sławomir Mentzen jako kandydat Konfederacji, największe szanse na zwycięstwo miałby Rafał Trzaskowski.

Jak wynika z sondażu United Surveys by IBRiS dla „Dziennika Gazety Prawnej” oraz radia RMF FM, opublikowanego w czwartek 1 sierpnia:

  • na Trzaskowskiego chciałoby zagłosować 34,8 proc. badanych,
  • na Mateusza Morawieckiego 29,3 proc.,
  • na Szymona Hołownię 10,1 proc.,
  • na Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk – 8,4 proc.,
  • na Sławomira Mentzena 7,9 proc.
  • 7,4 proc. badanych nie wie, na kogo oddałoby swój głos.

Frekwencja w wyborach byłaby dość wysoka. Chęć zagłosowania zadeklarowało 60,5 proc. respondentów, w tym 40,9 proc. osób „zdecydowanie” wybrałoby się na wybory.

Zdaniem dr hab. Rafała Chwedoruka, profesora z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW, sondaż odzwierciedla wyniki poparcia dla partii politycznych z ostatnich tygodni. Jego zdaniem przewaga Rafała Trzaskowskiego nad innymi kandydatami jest „bezpieczna”.

Przeczytaj także:

12:17 01-08-2024

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja GazetaFot. Sławomir Kamińs...

Prof. Andrzej Zoll: „Należy wrócić do sędziowskiego składu PKW”

Prof. Andrzej Zoll uważa, że PWK nie jest w pełni niezawisłym organem. „Należy wrócić do sędziowskiego składu PKW, ale z zastrzeżeniem, że sądy nie mogą wyglądać tak, jak dzisiaj” – powiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

Profesor Andrzej Zoll, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej w latach 1991–1993, powiedział w rozmowie z PAP, że „ma zastrzeżenia do obecnego składu Państwowej Komisji Wyborczej”.

Problemem według niego jest to, że skład PKW jest częściowo wybierany przez organy polityczne. „To odejście od podstawowej idei, że PKW musi być — tak jak sądy — niezależna, a członkowie komisji niezawiśli” – powiedział Zoll.

Zoll nawiązał w ten sposób do nowelizacji kodeksu wyborczego przeprowadzonej przez PiS w 2018 roku. To wtedy rząd Zjednoczonej Prawicy zmienił przepisy dotyczące tego, w jaki sposób powoływani są członkowie Państwowej Komisji Wyborczej oraz kto może nimi zostać. Osłabiono pozycję sędziów, bo wcześniej PKW tworzyli sędziowie – w sumie dziewięć osób (po trzech sędziów z NSA, Sądu Najwyższego oraz Trybunału Konstytucyjnego).

Na skutek tej zmiany obecnie w skład PKW na pewno wchodzi tylko dwóch sędziów – jeden sędzia TK, wskazany przez Prezesa TK, oraz jeden sędzia NSA, wskazany przez prezesa NSA. Poza tym siedem osób „mających kwalifikacje do zajmowania stanowiska sędziego" wskazywanych jest przez Sejm. Są to więc niekoniecznie czynni sędziowie, czy sędziowie w stanie spoczynku.

Czyli po zmianach PiS, większość kandydatów na członków PKW wskazują prezydentowi de facto politycy.

Taka zmiana ma ogromne znaczenie. PKW jest odpowiedzialna za przeprowadzenie wyborów. Obsadzenie PKW sędziami miało gwarantować apartyjność tej instytucji. PiS ten mechanizm znacząco osłabił.

„Są podstawy, żeby twierdzić, że [PKW] to nie jest niezawisły organ” – stwierdził prof. Zoll.

Zdaniem byłego szefa PKW, należy wrócić do sędziowskiego składu PKW, ale z zastrzeżeniem, że „sądy nie mogą wyglądać tak, jak dzisiaj”. „Jeżeli w PKW mieliby zasiadać przedstawiciele sądów w dzisiejszym składzie, w szczególności Trybunału Konstytucyjnego, a także w części Sądu Najwyższego, to byłoby źle, albo nawet gorzej, niż jest obecnie” – powiedział Zoll.

Zmiany składu PKW wymagałyby od obecnego rządu przeprowadzenia nowelizacji kodeksu wyborczego, ale rząd nie wypowiedział się jeszcze w tej sprawie.

PKW pracuje obecnie nad weryfikacją sprawozdań finansowych komitetów wyborczych po wyborach parlamentarnych jesienią 2023 roku. W środę 31 lipca PKW ogłosiła zatwierdzenie sprawozdań czterech z pięciu największych komitetów wyborczych.

Bez zastrzeżeń Komisja przyjęła jedynie sprawozdanie komitetu Lewicy.

Ze wskazaniem uchybień przyjęła sprawozdania Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi oraz Konfederacji, jednak uchybienia były na tyle małe, że nie wymagały odrzucenia sprawozdań.

Decyzja w sprawie sprawozdania PiS została odroczona do 29 sierpnia. Państwowa Komisja Wyborcza zwróciła się do dwóch instytucji z prośbą o dostarczenie dodatkowych dokumentów. Chodzi o Rządowe Centrum Legislacyjne oraz NASK, czyli Naukową i Akademicką Sieć Komputerową – Państwowy Instytut Badawczy.

Przeczytaj także:

11:13 01-08-2024

Prawa autorskie: Print screen z posta Stowarzyszenia Odra-Niemen na Facebooku.Print screen z posta...

Zmarła najstarsza uczestniczka Powstania Warszawskiego. Miała 106 lat

Barbara Sowa ps. Basia miała 106 lat i mieszkała we Wrocławiu. W czasie powstania była sanitariuszką IV Obwodu „Grzymała” (Ochota) Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej oraz strzelczynią. W razie potrzeby pełniła także funkcję łączniczki i kolporterki.

„Dziś nad ranem, w 80. rocznicę Powstania Warszawskiego, odeszła na wieczną wartę najstarsza (106 lat) uczestniczka Powstania Warszawskiego — Barbara Sowa ps. Basia” – poinformował w mediach społecznościowych prezydent Wrocławia Jacek Sutryk. Sutryk co roku w dzień rocznicy powstania odwiedzał panią Barbarę.

Jak napisał prezydent Wrocławia w mediach społecznościowych, Barbara Sowa z domu Gettel urodziła się 23 czerwca 1918 roku, w czasie Powstania Warszawskiego miała 26 lat i była sanitariuszką IV Obwodu „Grzymała” (Ochota) Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej.

„Chciałam być w Armii Krajowej, wszyscy wokół mnie do niej należeli. Stanęłam do powstania, bo uważałam, że musi wybuchnąć. Nie dało się już wytrzymać pod okupacyjnym rządem Niemców. Mówiono nam: przeżyjemy tu albo na tamtym świecie. Nikt z nas nie czuł się bohaterem, wszyscy byliśmy jednakowi, po prostu stanęliśmy do walki” – mówiła Barbara Sowa.

O śmierci powstańczyni poinformowało też Stowarzyszenie Odra-Niemen, które jednoczy kombatantów w Polsce.

Barbara Sowa w 1945 roku zamieszkała we Wrocławiu. Pracowała w Pafawagu, a od 1953 roku w Zakładach Energetycznych we Wrocławiu.

Tu zapis wywiadu z Barbarą Sową z Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego.

Jak wynika z ustaleń radia Eska, któremu informacje udostępniło Muzeum Powstania Warszawskiego, 80 lat po wybuchu powstania wciąż żyje 396 powstańców, z czego 67 osób mieszka poza Polską.

Powstanie trwało od 1 sierpnia do 2 października 1944 roku. Wzięło w nim udział około 50 tysięcy żołnierzy polskiego podziemia. Spośród tej liczby ok. 10 tys. walczących poniosło śmierć, a 6 tysięcy uznaje się za zaginionych. Z kolei ok. 20 tysięcy żołnierzy przeżyło powstanie, ale było rannych — przypomina radio Eska.

Przeczytaj także:

09:40 01-08-2024

Prawa autorskie: ROBERTO SCHMIDT / AFPROBERTO SCHMIDT / AF...

Kamala Harris odpowiada na rasistowskie zaczepki Trumpa. „To już było”

“To ona jest hinduską czy jest czarna?” – zastanawiał się Donald Trump podczas wystąpienia na konferencji amerykańskiego stowarzyszenia czarnych dziennikarek i dziennikarzy.

"[Kamala Harris] nie szanuje czarnych, bo przez długie lata identyfikowała się jedynie ze swoimi hinduskimi korzeniami, a teraz nagle podkreśla, że jest czarną kobietą” – stwierdził Donald Trump podczas wystąpienia na konferencji amerykańskiego stowarzyszenia czarnych dziennikarek i dziennikarzy. Podkreślił, że on „szanuje obie te grupy”.

W trakcie spotkania Trump wielokrotnie podkreślał, że był “świetnym prezydentem dla czarnych” oraz że „kocha czarną populację naszego kraju”.

„Byłem najlepszym prezydentem dla czarnych od czasu Abrahama Lincolna” – powiedział z charakterystyczną dla siebie narcystyczną przesadą, nawiązując do amerykańskiego prezydenta z drugiej połowy XIX wieku, który doprowadził do częściowego zniesienia niewolnictwa w USA przed wojną secesyjną.

Kamala Harris (na zdjęciu powyżej) podczas wiecu w Houston w stanie Teksas w środę wieczorem zbyła wypowiedź Trumpa jako „show, które już znamy”.

“Wszyscy pamiętamy, jak wyglądały te cztery lata [kiedy Trump rządził], dziś dostajemy tego przypomnienie. Wzniecanie podziałów i brak szacunku – to typowe dla Trumpa. Moim zdaniem Amerykanie zasługują na coś lepszego: na lidera, który mówi prawdę, który nie reaguje wrogością i złością, gdy jest konfrontowany z faktami. Który rozumie, że różnice między nami nie dzielą nas” – powiedziała Harris, cytowana przez dziennik The Guardian.

Przeczytaj także: