W nocy z 26 na 27 listopada weszło w życie zawieszenie broni między Izraelem a Hezbollahem, będące wynikiem negocjacji między Izraelem i Libanem. Izrael ma dwa miesiące na wycofanie się z południowego Libanu
Rząd po raz kolejny rozszerza obszar obowiązywania stanu klęski żywiołowej. Stan nadzwyczajny ogłoszono dziś na terenie Legnicy oraz w gminie Mietków
W Dzienniku Ustaw opublikowano nowelizację rozporządzenia ws. rozszerzenia terenów objętych stanem klęski żywiołowej. Od 26 września 2024 roku ogłoszono stan klęski żywiołowej w Legnicy oraz w gminie Mietków.
Na terenie gminy Mietków znajduje się zbiornik retencyjny, który powstrzymał falę powodziową sunącą w zeszłym tygodniu na Wrocław. O wprowadzenie stanu klęski żywiołowej w Mietkowie wnioskowali do rządu włodarze gminy. Chcieli, aby mieszkańcy dotknięci powodzią będą mogli skorzystać z rządowej pomocy dla powodzian.
Rząd wprowadził stan klęski żywiołowej 16 września. W kolejnych dniach sukcesywnie rozszerzał zakres. Obecnie obowiązuje on:
Po przesłuchaniu trzech polskich kandydatów Komitet Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy postanowił rekomendować Annę Adamską-Gallant na stanowisko sędziego Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Europejski Trybunał Praw Człowieka to instytucja Rady Europy. Zasiada w nim 47 sędziów, po jednym z każdego państwa, w którym obowiązuje Europejska Konwencja Praw Człowieka. Anna Adamska-Gallant była jedną z trzech kandydatur, którą Polska przedstawiła na stanowisko sędziego ETPCz.
16 września Komitet Zgromadzenia Parlamentu Europy do wyboru sędziego ETPCz przesłuchał polskich kandydatów i zdecydował się rekomendować na to stanowisko Annę Adamską-Gallant. 1 października odbędzie się głosowanie Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy nad przedstawionymi rekomendacjami, i de facto powołanie na stanowisko sędziego ETPCz.
Anna Adamska-Gallant jest doktorem nauk prawnych i adwokatem.
Wcześniej przez prawie 11 lat była sędzią w Polsce, w latach 2009-2013 prezeską lubelskiego oddziału Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, zaś w latach 2010-2012 członkinią zarządu krajowego.
Specjalizuje się w krajowym i międzynarodowym prawie karnym i prawie praw człowieka.
Od 2013 do 2018 roku była sędzią międzynarodowym w ramach misji praworządności Unii Europejskiej w Kosowie, gdzie sądziła sprawy o zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości popełnione w czasie konfliktów na terenie byłej Jugosławii. W 2015 r. została powołana na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego Kosowa. Doradzała także w procesie budowania niezależnego sądownictwa na Ukrainie.
Od 2018 r. pracuje jako niezależna ekspertka do spraw wymiaru sprawiedliwości i rządów prawa m.in. dla Expertise France, Rady Europy oraz Banku Światowego. Współpracuje ze stowarzyszeniem Europejscy Sędziowie dla Demokracji i Wolności (MEDEL). Należy do Stowarzyszenia im. prof. Zbigniewa Hołdy. Wykłada w Katedrze Kryminologii i Nauk o Bezpieczeństwie Uniwersytetu Wrocławskiego.
Jak ustaliła Gazeta Wyborcza, ministra kultury Hanna Wróblewska powoła nowego dyrektora Muzeum Historii Polski. To kulturoznawca prof. Marcin Napiórkowski
Na stanowisku dyrektora Muzeum Historii Polski Napiórkowski zastąpi prof. Roberta Kostro, który pełnił tę funkcję od 2006 roku, czyli od momentu powołania muzeum.
Kostro został odwołany przez ministrę Wróblewską w związku z „licznymi naruszeniami zasad efektywności gospodarowania mieniem".
Odwołaniu Kostry sprzeciwiła się jednak rada muzeum, powołana już po wyborach 15 października przez ministra Bartłomieja Sienkiewicza. O zmianę decyzji apelowali m.in. historyk prof. Tomasz Nałęcz, dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau dr Piotr Cywiński, były prezes TVP Jan Dworak, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej" Bogusław Chrabota, oraz opozycjoniści w czasach PRL Eugeniusz Smolar i Kazimierz Wóycicki.
Urodzony w 1985 roku Marcin Napiórkowski jest doktorem habilitowanym i jednym z najmłodszych profesorów uczelnianych na Uniwersytecie Warszawskim. Wykłada w Instytucie Kultury Polskiej UW.
Naukowo zajmuje się semiotyką kultury, pamięcią zbiorową oraz analizą narracji politycznych.
Napiórkowski jest także współautorem hitowego musicalu “1989”, który opowiada o wydarzaniach Okrągłego Stołu. Musical w reżyserii Katarzyny Szyngiery wystawiał Teatr Słowackiego i Gdański Teatr Szekspirowski, był także emitowany w Teatrze Telewizji.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko byłemu ministrowi zdrowia. Chodzi o wpis w mediach społecznościowych, w którym Adam Niedzielski ujawnił, jakie leki wypisał sobie krytykujący go w mediach lekarz
W maju OKO.press jako pierwsze poinformowało o tym, że prokuratura postawiła Adamowi Niedzielskiemu zarzuty.
Dziś do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynął akt oskarżenia. Prokuratura zarzuca Niedzielskiemu przekroczenie uprawnień polegających na ujawnieniu tajemnicy służbowej w postaci wrażliwych danych osobowych. Byłemu ministrowi zdrowia grożą 3 lata więzienia.
W całej sprawie chodzi o konflikt między lekarzami a ministerstwem zdrowia, które w lipcu 2023 roku podjęło karkołomną próbę ukrócenia hurtowego wypisywania e-recept przez tzw. receptomaty. Skutkiem był chaos, który utrudniał wypisywanie recept lekarzom.
Poznański lekarz Piotr Pisula wypowiedział się w mediach, że w szpitalu, w którym pracuje, nie da się wystawiać recept na niektóre typy leków. Minister zdrowia odpowiedział lekarzowi wpisem na platformie X (dawny Twitter):
„Lek. Piotr Pisula, szpital miejski w Poznaniu wczoraj w Fakty TVN ”żadnemu pacjentowi nie dało się wystawić takiej recepty„. Sprawdziliśmy. Lekarz wystawił wczoraj na siebie receptę na lek z grupy psychotropowych i przeciwbólowych. Takie to FAKTY. Jakie kłamstwa czekają nas dziś” – napisał 4 sierpnia 2023 r. Adam Niedzielski.
I to właśnie za ten wpis odpowie przed sądem były minister zdrowia.
Jak poinformowała dziś Prokuratura Okręgowa w Warszawie, oskarżony Adam Niedzielski dopuścił się przekroczenia swoich uprawnień.
Jako minister zdrowia miał dostęp do Systemu Informacji Medycznej, z którego wyciągnął informacje o tym, jakie leki wypisał sobie krytykujący go lekarz. Taka informacja stanowi dane osobowe, których przetwarzanie ściśle regulują przepisy. Niedzielski nie tylko nie ochronił wrażliwych danych, ale jeszcze ujawnił je publicznie w mediach społecznościowych.
Po wszystkim bronił się, że upublicznienie tej informacji, miało na celu obronę dobrego imienia Ministerstwa Zdrowia, ale przede wszystkim obronę interesów pacjenta (w drugim z opublikowanych 4 sierpnia 2023 r. wpisów Niedzielski dementował informacje podawane przez poznańskiego lekarza, jakoby pacjentom po operacjach ortopedycznych nie można było wypisać recept).
8 sierpnia 2023 r., czyli 4 dni po opublikowaniu kontrowersyjnego wpisu, Niedzielski podał się do dymisji. Zastąpiła go Katarzyna Sójka.
Wydatkowania setek milionów złotych z RARS dla Pawła Szopy i firmy Red is Bad nie da się ani obronić, ani uzasadnić, ani usprawiedliwić – mówi w pierwszym wywiadzie po wyjściu z aresztu Justyna Gdańska, była dyrektorka biura zakupów w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych
„Nazywam się Justyna Gdańska, byłam dyrektorem biura zakupów w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. W lipcu 2024 roku usłyszałam zarzut, tu zacytuję: »przekroczenia uprawnień w związku z pełnieniem funkcji publicznych, które miały polegać na preferencyjnym traktowaniu niektórych kontrahentów«. Pragnę przeprosić za swoje postępowanie, którego się wstydzę i bardzo żałuję” – mówi we wstępie wywiadu dla Wirtualnej Polski była urzędniczka RARS.
W tym samym śledztwie prokuratura chce postawić zarzuty byłemu prezesowi Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych Michałowi K. Oskarża go o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Michałowi K. grozi 10 lat więzienia. Mężczyzna został zatrzymany w Londynie i czeka na ekstradycję. Pod lupą śledczych jest też Paweł Szopa, szef firmy Red is Bad, który ukrywa się za granicą. Chodzi m.in. o zamówienie od spółki Szopy agregatów prądotwórczych za 350 mln zł, mimo że RARS kupił je wcześniej w Chinach za niespełna 70 mln zł.
Podczas wywiadu Justyna Gdańska odmówiła odpowiedzi na wiele pytań z uwagi na toczące się śledztwo. Mimo to opowiedziała m.in. o strukturze zarządzania i hierarchii w RARS.
Na „górze drabinki” miał stać premier, który nadzorował departament instrumentów rozwojowych KPRM. "Stamtąd decyzje tworzące płynęły do prezesa RARS. Zakupy dotyczące rezerw były przekazywane w trybie niejawnym z KPRM, pozostałe realizowaliśmy w przetargach publicznych. Każdy miał więc swojego szefa. Prezes też nie miał decyzyjności w każdej sprawie.
Ostateczny stempelek na decyzjach kierunkowych stawiał KPRM" – opowiadała Gdańska.
Według byłej urzędniczki o wszystkich większych transakcjach miało być informowane CBA. Potem sprawą zainteresowali się kontrolerzy z NIK. „Gdy coś budziło zastrzeżenia, ale drobne, to kontrolujący przyjmowali nasze wyjaśnienia. Pierwsze zarzuty pojawiły się w kontroli budżetowej w 2024 roku. Ze względu na to 26 kwietnia otrzymałam wypowiedzenie” – mówiła była urzędniczka.
Zapytana o współpracę agencji z Pawłem Szopą i firmą Red is Bad, stwierdziła, że „wydatkowania dla niego setek milionów złotych nie da się ani obronić, ani uzasadnić, ani usprawiedliwić”. „Nic więcej – poza tym, że starałam się unikać z nim kontaktu – nie zdradzę. To jednak właśnie po zakupie agregatów od Szopy powiedziałam »dość« i nie zrealizowałam kilku zadań” – dodała.
Pracę w rządowej agencji Gdańska dostała po znajomości. Została zatrudniona na stanowisku głównego specjalisty w biurze zakupów, a po dwóch latach awansowała na stanowisko dyrektora. Przez pierwszych kilka miesięcy po awansie wszystko miało być w porządku, ale później – jak twierdzi – towarzyszyło jej „zdziwienie i wewnętrzna niezgoda na to, co widzi".
Dlaczego więc sama się nie zwolniła? "Z perspektywy kanapy łatwo mnie krytykować i udzielać porad po czasie. Zapewniam, że gdyby do takiej sytuacji doszło teraz, nie wahałabym się ani przez moment. Wtedy okoliczności były takie, że po pierwsze nie mogłam pozwolić sobie na utratę pracy, a po drugie nie wiedziałam, komu miałabym zaufać.
Drabinka kończyła się na politykach wysokiego szczebla.
Nie znałam nikogo w służbach, a jeślibym znała i poszła, to jaką miałam gwarancję, że nie dowiedzą się o tym zainteresowane osoby?" – tłumaczyła.
Pytana, czy poszła na współpracę ze służbami, odpowiedziała: „Tylko tak mogę naprawić w jakimś stopniu to, co się stało za sprawą mojej akceptacji”.