Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Czworo astronautów czeka na zejście na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS)
W czwartek 26 czerwca 2025 przed godziną 13 polskiego czasu zakończyło się dokowanie kapsuły Dragon z na Międzynarodowej Stacji Kosmiczne. Około godz. 15:35 ma dojść do ceremonii powitania astronautów na stacji. W międzyczasie trwa wyrównywanie ciśnienia między kapsułą a stacją.
Rakieta Falcon 9 firmy Spacex wystartowała w środę 25 czerwca 2025 o godz. 8.31 czasu polskiego z Centrum Kosmicznego Kennedy’ego na Przylądku Canaveral na Florydzie.
W skład załogi, oprócz Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego, wchodzą: Shubhanshu Shukla z Indii, Tibor Kapu z Węgier oraz Amerykanka Peggy Whitson.
Wyprawę Axiom 4 organizuje amerykańska firma Axiom Space. Polak bierze w niej udział dzięki umowie podpisanej przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii oraz Europejską Agencję Kosmiczną. Celem jest przeprowadzenie polskiej misji technologiczno-naukowej IGNIS.
W ramach tej misji nasz astronauta przeprowadzi 13 eksperymentów zaprojektowanych przez polskie firmy i umożliwiających przetestowanie nowych technologii i koncepcji w warunkach mikrograwitacji. Sławosz Uznański-Wiśniewski wykona też 30 pokazów edukacyjnych i popularnonaukowych
Sławosz Uznański-Wiśniewski jest drugim Polakiem, który poleciał w kosmos.
Przeczytaj także:
W Brukseli rozpoczyna się dwudniowy szczyt UE. Jednym z najważniejszych tematów będzie reakcja UE na sytuację na Bliskim Wschodzie, przede wszystkim na zbrodnie Izraela w Strefie Gazy. UE jest w tej kwestii bardzo podzielona
Część liderów UE jest bardzo zniecierpliwiona brakiem stanowczych reakcji bloku wobec działań Izraela w Strefie Gazy. Domagają się, by UE otwarcie oskarżyła Izrael o ludobójstwo w Gazie i wymogła na Benjaminie Netanjahu zakończenie wojny.
„Dla europejskiej opinii publicznej jest zupełnie niepojęte, dlaczego Europa nie wywiera wyraźnej presji na Izrael, by ten zakończył wojnę w Strefie Gazy i zaprzestał rzezi dzieci i cywilów. Ta wojna musi się zakończyć” – powiedział do zgromadzonym w Brukseli reporterów Micheál Martin, premier Irlandii.
W ostrych słowach UE skrytykował też Robert Golob, premier Słowenii. „UE nie może być orędownikiem praworządności i przestrzegania praw człowieka, jeśli nie reaguje adekwatnie na potworności, które dzieją się w Gazie” – powiedział premier Słowenii.
Także Hiszpania domaga się potępienia Izraela, wypowiedzenia umowy stowarzyszeniowej UE-Izrael oraz wdrożenia sankcji wobec Jerozolimy.
„To jest zupełnie niezrozumiałe, dlaczego UE przyjmuje 18. pakiet sankcji na Rosję, a nie jest w stanie wypowiedzieć umowy stowarzyszeniowej z Izraelem, w którym wyraźnym wymogiem współpracy jest przestrzeganie praw człowieka, czego Izrael nie robi. To podwójne standardy” – powiedział Sanchez.
Podkreślił, że będzie domagał się wypowiedzenia umowy.
Wojna w Strefie Gazy trwa już ponad półtora roku. Po dwumiesięcznym zawieszeniu broni, które osiągnięto w połowie stycznia, Izrael wznowił ofensywę 18 marca 2025 roku. W pełni zablokował też dostęp pomocy humanitarnej, co znacząco zwiększyło liczbę ofiar głodu w Gazie i braku dostępu do leków.
Pod wpływem nacisków międzynarodowych pomoc humanitarna została częściowo odblokowana, ale z jej świadczenia zostały wykluczone agendy ONZ oraz Czerwony Krzyż. Za zgodą Izraela i USA obecnie świadczyć ją może tylko jedna organizacja – specjalnie powołana w tym celu i wspierana przez Waszyngton i Jerozolimę Gaza Humanitarian Foundation. Organizacja działa jednak na bardzo małą skalę, w związku z czym nie zapobiega ryzyka śmierci głodowej obywateli Palestyny. Władze Palestyny regularnie donoszą też o przypadkach śmierci osób oczekujących na pomoc – kolejki po żywność bywają bowiem ostrzeliwane.
Liderzy UE mają omówić podczas rozpoczynającego się dziś (w czwartek 26 czerwca) dwudniowego szczytu m.in. sytuację w Strefie Gazy. Część państw m.in. Hiszpania, Słowenia i Irlandia, domagają się zdecydowanych kroków UE wobec Izraela. Postulują publiczne potępienie Izraela za zbrodnie w Strefie Gazy, wypowiedzenie umowy stowarzyszeniowej UE-Izrael, która ułatwia handel z blokiem, oraz wprowadzenie szerszych sankcji na izraelski reżim.
Poza tym na agendzie szczytu kilka innych, bardzo istotnych tematów:
Przyjęcie 18. pakietu sankcji na Rosję blokują Węgry i Słowacja. Unijne źródła nieoficjalnie informują o tym, że Bratysława i Budapeszt oczekują od Komisji Europejskiej złagodzenia wymogów związanych z odchodzeniem od zakupów rosyjskiego gazu. Szefowa KE ma przedstawić tym krajom podczas szczytu program wsparcia, który ma skłonić Budapeszt i Bratysławę do cofnięcia weta ws. sankcji na Rosję.
Poza tym Węgry blokują także pchnięcie naprzód procesu akcesyjnego Ukrainy i Mołdawii. Premier Węgier powołuje się na wyniki „narodowych konsultacji”, które zostały przeprowadzone online. Według informacji przekazanych przez niego głos przeciwko akcesji Ukrainy do UE oddało ponad 2 miliony obywateli. i 95 proc. opowiedziało się przeciwko rozszerzeniu Unii.
Jak wynika z nieoficjalnych informacji, przywódcy mają zastanawiać się nad „kreatywnym rozwiązaniem”, jak pchać proces akcesyjny naprzód, omijając węgierskie weto. Węgry są bowiem w stanie w pełni zablokować proces akcesyjny – na każdym z jego etapów niezbędna jest bowiem jednomyślność, by zrobić krok naprzód.
Liderzy mają rozważać więc „nieoficjalne” postępy z Ukrainą i Mołdawią, a następnie oficjalne zatwierdzenie tego procesu, gdy pojawi się taka polityczna możliwość. Z wielką nadzieją patrzą na kwiecień 2026, kiedy na Węgrzech mają odbyć się kolejne wybory parlamentarne. W sondażach prowadzi opozycyjna wobec Fideszu, centroprawicowa Tisza, która należy do Europejskiej Partii Ludowej. EPL popiera członkostwo Ukrainy w UE.
Przeczytaj także:
Adam Bodnar przyjmuje argumentację statystyka dr Krzysztofa Kontka i warszawskiej radnej PO Joanny Staniszkis i składa oficjalny wniosek o ponowne przeliczenie głosów na dużą skalę
Prokurator Generalny i minister sprawiedliwości Adam Bodnar wnioskuje o ponowne przeliczenie głosów w 1472 komisjach.
„Z uwagi na treść protestów wystąpiłem do SN z wnioskami o przeprowadzenie oględzin kart do głosowania w 1472 Obwodowych Komisjach Wyborczych” – poinformował w środę 25 czerwca Bodnar. Chodzi o protesty dr Krzysztofa Kontka, specjalisty ds analiz statystycznych, i Joanny Staniszkis, radnej Warszawy z PO. Oboje wskazywali w swych protestach na możliwość zaistnienia nieprawidłowości na dużą skalę.
„Oba protesty zostały formalnie uznane przez Sąd Najwyższy za protesty wyborcze. Autorzy protestów załączyli materiały świadczące o możliwych nieprawidłowościach w procesie liczenia głosów. Ich zarzuty oparto na naukowo weryfikowalnej metodzie” – tak Bodnar uzasadniał swą decyzję.
Według Prokuratury Generalnej protesty Kontka i Staniszkis wskazują na "możliwość zaistnienia czterech kategorii anomalii wyborczych:
Bodnar poinformował też, że Prokuratury Okręgowe w kraju prowadzą już łącznie 8 śledztw w sprawie możliwych nieprawidłowości w trakcie wyborów prezydenckich.
1 lipca o 13 nielegalna Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego ma orzekać o ważności wyborów prezydenckich. Tymczasem do SN wpłynęła już bezprecedensowa liczba protestów wyborczych – jest ich ponad 54 tysiące. Według części polityków koalicji rządzącej – w tym m.in. premiera Donalda Tuska – w trakcie wyborów mogło dojść do nieprawidłowości skutkujących bardziej korzystnym wynikiem dla Karola Nawrockiego. Skutkuje to stawianiem przez polityków koalicji rządzącej postulatu ponownego przeliczenia wszystkich głosów. Poseł KO Roman Giertych domaga się nawet, by marszałek Sejmu Szymon Hołownia nie zwoływał Zgromadzenia Narodowego i sam objął tymczasowo stanowisko głowy państwa, dopóki nie nastąpi ponowne przeliczenie głosów.
Sekretarz generalny NATO Mark Rutte uważa, że to dzięki naciskom prezydenta Donalda Trumpa NATO znacząco zwiększy swoje wydatki obronne. „To wszystko dzięki Trumpowi” – mówił Rutte przed rozpoczęciem obrad szczytu
Podczas konferencji prasowej otwierającej obrady Rady NATO, czyli najważniejszego organu decyzyjnego w NATO, sekretarz generalny Sojuszu Mark Rutte pochwalił prezydenta USA Donalda Trumpa. Zdaniem Ruttego, to dzięki naciskom prezydenta USA udało się wypracować porozumienie ws. zwiększenia wydatków na obronność.
„Gdyby Donald Trump nie został wybrany 45. prezydentem USA, nie mielibyśmy dziś deklaracji o gotowości wydawania 5 proc. PKB na obronność (...). Nie mielibyśmy siedmiu czy ośmiu państw członkowskich Sojuszu, które jeszcze w tym roku mają osiągnąć poziom 2 proc. PKB na obronność (...). To jest stwierdzenie faktu” – powiedział Rutte.
Także prezydent Donald Trump przypisał sobie tą zasługę. „Dzięki nam [administracji USA – red.] NATO stanie się bardzo silne” – powiedział podczas krótkiego spotkania z dziennikarzami w drodze na szczyt.
Sekretarz generalny NATO był też pytany przez dziennikarzy o to, dlaczego prezydent Trump nie wypowie się wprost o obowiązywaniu art. 5, tylko relatywizuje sojusznicze zobowiązanie do pomocy. Zdaniem Ruttego, Stany Zjednoczone są „w pełni zaangażowane i oddane NATO”.
Na szczycie NATO, który rozpoczął się w środę 25 czerwca w Hadze najprawdopodobniej zapadnie decyzja o zwiększeniu przez kraje członkowskie Sojuszu Północnoatlantyckiego wydatków na obronność do poziomu nie mniej niż 5 proc. PKB. Nie mniej niż 3,5 proc PKB ma być wydawane na utrzymanie armii i zbrojenia, 1,5 proc. na infrastrukturę militarną. „Jest pozytywna decyzja dotycząca 5 proc. wydatków na zbrojenia, na modernizację, na transformację, na mobilność militarną, na wszystkie sprawy związane z bezpieczeństwem naszych państw” – mówił w środę obecny w Hadze wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. "Po dyskusjach ministrów obrony, ministrów spraw zagranicznych, przekonywaniu się, jest zgoda co do pięciu procent; to będzie najważniejsze ustalenie szczytu. Nie ma kraju, który by się temu sprzeciwił” – mówił Kosiniak-Kamysz.
Nielegalna Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego ma orzekać w sprawie ważności wyborów prezydenckich 1 lipca. Rozprawa ma się rozpocząć o 13
Sąd Najwyższy poinformował o wyznaczeniu daty rozprawy ws stwierdzenia ważności wyborów prezydenckich, które odbyły się 1 czerwca. Odbędzie się ona we wtorek 1 lipca o 13. Najpóźniejszy możliwy termin przewidziany prawem na stwierdzenie ważności wyborów przez SN upływał 2 lipca, czyli 30 dni od daty podania oficjalnego wyniku wyborów do publicznej wiadomości przez PKW. Według PKW wybory wygrał kandydat PiS Karol Nawrocki.
O ważności wyborów ma rozstrzygać nielegalna Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. W grudniu 2023 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Eurpopejskiej orzekł, że Izba nie jest sądem w rozumieniu prawa unijnego. Zasiadają w niej wyłącznie tak zwani neo-sędziowie, czyli osoby powołane w procedurze z udziałem Krajowej Rady Sądownictwa wybranej na zmienionych przez PiS w 2017 roku, upolitycznionych zasadach. Dlatego nie jest to sąd niezawisły i bezstronny.
Przeczytaj także:
Nielegalna Izba Sądu Najwyższego powołana do życia za rządów PiS ma orzekać o ważności wyborów w momencie, w którym ich prawidłowy przebieg jest kwestionowany przez najważniejszych polityków koalicji rządzącej i część jej zwolenników. „Nie jesteście tak zwyczajnie po ludzku ciekawi, jakie są prawdziwe wyniki głosowania? Na pewno jesteście. A jak wiadomo, uczciwi nie mają się czego bać” – takie pytanie do prezydenta Andrzeja Dudy skierował na portalu X premier Donald Tusk.
Osoby zaniepokojone ujawnionymi dotąd nieprawidłowościami w przebiegu wyborów ślą zaś do SN protesty wyborcze w rekordowej liczbie. W poniedziałek 23 czerwca pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska informowała, że do Sądu Najwyższego wpłynęło ponad 5o tysięcy protestów wyborczych. We wtorek 24 czerwca było ich już ponad 54 tysiące.