Izrael drugi dzień z rzędu nawołuje do ewakuacji całe, ponad 80-tysięczne miasto Baalbek. Wczoraj naloty zabiły tam przynajmniej 19 osób.
Sejm uchwalił nowelizację ustawy o rencie socjalnej. Zakłada ona wypłatę dodatku dopełniającego 2520 zł osobom uprawnionym do renty socjalnej, które są całkowicie niezdolne do pracy i samodzielnej egzystencji. Dodatek ma być wypłacony w maju 2025 r. z wyrównaniem od stycznia.
„Bardzo nam te pieniądze pomogą. Przeznaczymy je przede wszystkim na rehabilitację. Ale też koszty codziennego życia przekraczają już nasze możliwości. To po prostu poprawa godności naszych dorosłych córek i synów. To, co dziś się wydarzyło, to, mam nadzieję, pierwszy krok na drodze tych dobrych zmian, nie tylko finansowych. Najbardziej liczę na zmianę społeczną, na ustawę o asystencji” – mówiła w Sejmie Elżbieta Biernacka, która opiekuje się dzieckiem z niepełnosprawnością.
Przed głosowaniami posłanka KO Joanna Frydrych, prezentując sprawozdanie z prac komisji nad projektem obywatelskim, wskazała, że regulacja ta wpłynęła do Sejmu rok temu, za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości.
„Niestety ówczesna większość parlamentarna PiS nie podjęła ani dyskusji, ani prac nad tym projektem” – mówiła Frydrych, co wywołało ożywioną reakcję posłów PiS.
Przedstawicielka wnioskodawców posłanka KO Iwona Hartwich podkreśliła, że świadczenie trafi do około 130 tys. osób.
„To jest niewiarygodne dla prawej strony, że jednak można pomóc. (...) Możecie państwo się śmiać, dajecie sobie wizytówkę” – mówiła Hartwich, zwracając się w kierunku prawej strony ław sejmowych.
Za nowelizacją ustawy o rencie socjalnej głosowało 411 posłów, przeciw było 10, wstrzymało się siedmiu.
Nowe świadczenie to wynik prac podkomisji, która w maju opowiedziała się za poprawkami do obywatelskiego projektu ustawy w sprawie podwyższenia renty socjalnej. Pierwotnie projekt obywatelski zakładał zwiększenie renty z 1217,98 zł netto do kwoty minimalnego wynagrodzenia za pracę.
Dodatek dopełniający będzie przysługiwał w wysokości 2520 zł. „Kwota ta wynika z różnicy między kwotą minimalnego wynagrodzenia za pracę ustalonego na podstawie odrębnych przepisów na dzień 31 grudnia 2024 r. – 4300 zł a kwotą najniższej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy” – wyjaśniała w trakcie prac parlamentarnych przewodnicząca Komisji Polityki Społecznej i Rodziny Katarzyna Ueberhan (Lewica). Kwota dodatku będzie waloryzowana od 1 marca.
Nowelizacja ustawy o rencie socjalnej trafi teraz do Senatu.
„Nie będę komentował działań pana prezydenta Rzeczpospolitej” — mówił w Sejmie prezes PiS, Jarosław Kaczyński.
Przypomnijmy, że Rafał Bochenek, rzecznik PiS poinformował w mediach społecznościowych, że zaplanowany na sobotę 28 września Kongres Prawa i Sprawiedliwości został przeniesiony na 12 października.
W Sejmie Kaczyński był pytany o to, dlaczego PiS, w ostatniej chwili, odwołał kongres w Przysusze. Oficjalnym powodem odwołania kongresu jest to, że wielu polityków PiS angażuje się w walkę ze skutkami powodzi, ale prezesa PiS pytano, czy nie jest to tylko pretekst.
„To nie jest żaden pretekst, w tej chwili społeczeństwo jest zainteresowane sprawami powodzi, w związku z tym kongres, który będzie się zajmował sprawami Polski, ale także sprawami partyjnymi, nie jest na miejscu z punktu widzenia poważnej części społeczeństwa. My się chcemy ze społeczeństwem liczyć — w związku z tym przenieśliśmy go o dwa tygodnie. Sprawa powodzi nie przestanie być przedmiotem zainteresowania opinii publicznej, ale jednak nie będzie takiej koncentracji jak w tej chwili” — wyjaśnił prezes PiS, jak czytamy w Rzeczpospolitej.
Kaczyńskiego pytano też o słowa prezydenta Andrzeja Dudy, który w czwartek chwalił pełnomocnika rządu ds. odbudowy kraju po powodzi, Marcina Kierwińskiego, za objęcie tej funkcji kosztem zasiadania w Parlamencie Europejskim. Uznanie dla Kierwińskiego prezydent wyraził też w piątkowym wywiadzie z Polsat News.
„Słyszałem, nie będę tego komentował” – odparł Kaczyński. Dopytywany czy nie zgadza się z prezydentem, stwierdził, że „niczego w tej sprawie nie powiedział”.
„Proszę nie prowokować, ja w sprawie prezydenta nic złego nie powiem” – uciął. „Nie będę komentował działań pana prezydenta Rzeczpospolitej, na oceny przyjdzie czas po zakończeniu kadencji, jak państwo wiedzą już niedługo” – kontynuował.
W dalszej rozmowie z dziennikarzami na sejmowym korytarzu Kaczyński mówił m.in. że „z prezydentem nie rozmawiał cztery i pół roku”. „Albo nawet dłużej” – dodał.
Prokuratura Krajowa sprawdza, czy Władysław Teofil Bartoszewski pozbył się majątku, by uniknąć zwrotu pieniędzy wierzycielom. Chodzi m.in. o wart kilka mln zł dworek pod Warszawą – jak czytamy w Onecie. W marcu sąd nakazał Bartoszewskiemu zwrócić aż 13 mln zł, które powierzył mu jego chrzestny.
Sprawę majątku rzekomo przywłaszczonego przez Władysława Teofila Bartoszewskiego od fundacji swojego ojca chrzestnego szczegółowo opisuje Onet.
Andrzej Ciechanowiecki, który wyemigrował z PRL w 1958 roku, został ojcem chrzestnym urodzonego w 1955 roku Władysława Teofila Bartoszewskiego — dziś posła na Sejm RP z ramienia PSL.
„Ciechanowiecki to zmarły w 2015 r. historyk sztuki i kolekcjoner dzieł. W 1998 r. został odznaczony Orderem Orła Białego, najwyższym polskim odznaczeniem państwowym” – czytamy w Onecie.
Ciechanowiecki dorobił się sporego majątku — jak pisze Onet — nie miał też dzieci. Ojcowskie uczucia przelał więc na Teofila, któremu pomógł, gdy ten w latach 80. wyjechał z PRL-owskiej Polski na wyspy brytyjskie. Młody Bartoszewski zrobił doktorat na Cambridge, a w latach 90. zaczął zarabiać w biznesie.
Ciechanowiecki poprosił Bartoszewskiego o pomoc w inwestowaniu pieniędzy. Zależało mu na stałym dopływie gotówki, więc młody Bartoszewski m.in. zakupił za pieniądze założonej przez Ciechanowieckiego fundacji trzy apartamenty w Warszawie.
Ciechanowiecki przeznaczył na to w sumie około 7 mln zł (zakup mieszkań i ich wyposażenie). Apartamenty zostały wynajęte, a Bartoszewski przelewał swojemu chrzestnemu zarobione w ten sposób pieniądze.
W 2009 roku okazało się, że nieruchomości są zarejestrowane na spółkę założoną przez Bartoszewskiego i jego żonę na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Formalnie więc — jak pisze Onet — więc Ciechanowiecki nie ma do nich praw. Przez lata jednak w ogóle się tym nie interesował, bo miał do chrześniaka pełne zaufanie. Mówił mu np.: „Weź 100 tys. z Fundacji i coś z tym zrób”.
Konflikt narasta, a sprawa trafia do sądu. „W pierwszej instancji sąd przyznaje rację Bartoszewskiemu. Zgodnie z tym wyrokiem Ciechanowiecki wiedział, że mieszkania są zakupione na spółkę ze względów podatkowych. Sąd apelacyjny uchyla jednak ten wyrok i nakazuje rozpoczęcie sprawy od nowa” – pisze Onet.
W tym czasie Władysław Teofil Bartoszewski wiąże się z PSL i zostaje posłem. „Z jego oświadczeń majątkowych za 2019 i 2020 r. wynika, że jest właścicielem domu o powierzchni 600 m kw. To podwarszawski dworek. Nieruchomość znika jednak z oświadczenia w 2021 r. Polityk przepisuje dom na swoją żonę, a ta na córki”.
W 2023 r. polityk ponownie zdobywa mandat poselski z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego. Zostaje też wiceministrem spraw zagranicznych.
Onet wskazuje, że z najnowszego oświadczenia majątkowego posła wynika, że ma zaledwie 765 zł oszczędności, akcje Santander S.A. za 1386 funtów i mercedesa z 2016 r. wartego 128 tys. zł. Nie ma żadnych nieruchomości.
W marcu 2024 r. sąd wydaje wyrok. Przyznaje rację fundacji Ciechanowieckich. Onet pisze, że Bartoszewski musi zwrócić 6,7 mln zł, 1 mln funtów, 405 tys. euro i kilka chińskich wazonów. W sumie 13,2 mln zł. Sąd naliczył również odsetki.
Z informacji Onetu wynika, że wiceszef MSZ odwołał się od wyroku. Nie ma jeszcze daty rozprawy apelacyjnej.
Fundacja Ciechanowieckiego podejrzewa, że „Bartoszewski przepisał majątek na rodzinę, by nie można było ściągnąć z niego zasądzonych kwot” – czytamy. Z tego samego powodu w prokuraturze ląduje zawiadomienie. Na razie śledztwo toczy się w sprawie. Nikt nie usłyszał zarzutów.
Śledztwo zostało wszczęte 10 maja 2024 roku w Mazowieckim Wydziale Zamiejscowym PK. Chodzi m.in. o czyn z art. 300 par. 2 kodeksu karnego. Brzmi on tak:
„Kto, w celu udaremnienia wykonania orzeczenia sądu lub innego organu państwowego, udaremnia lub uszczupla zaspokojenie swojego wierzyciela przez to, że usuwa, ukrywa, zbywa, darowuje, niszczy, rzeczywiście lub pozornie obciąża albo uszkadza składniki swojego majątku zajęte, lub zagrożone zajęciem, bądź usuwa znaki zajęcia, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.
Śledztwo na zlecenie Prokuratury prowadzi Komenda Stołeczna Policji.
„Postanowiłem podjąć działania w celu odwołania moich dzieci z władz odpowiednich spółek”. Takie oświadczenie z podpisem Zbigniewa Solorza trafiło w czwartek 26 września 2024 do pracowników jego spółek
Dzieci Solorza kilka dni temu ostrzegły kadrę zarządzającą jego spółkami przed próbami przejęcia biznesu przez nieodpowiednie osoby.
W oświadczeniu, które dziś otrzymali pracownicy, można przeczytać: „W ostatnich latach moje dzieci pełniły w moich spółkach różne stanowiska.
W ostatnim czasie zdałem sobie sprawę, iż angażowanie na obecnym etapie moich dzieci w zarządzanie firmami nie przyczynia się do wyższej stabilności w firmach ani do budowania ich lepszej przyszłości”.
„Gazeta Wyborcza”, która jako pierwsza opisała spór Solorza z dziećmi, wyjaśnia kontekst tej sprawy.
„23 września ok. godz. 13 kilkadziesiąt osób z kadry zarządzającej czterech głównych spółek Zygmunta Solorza (Cyfrowy Polsat, Telewizja Polsat, Polkomtel, Netia) dostało mailem dokument podpisany przez trójkę jego dzieci: Tobiasa Solorza, Piotra Żaka, Aleksandrę Żak”.
Dzieci Solorza piszą, że mają utrudniony kontakt z ojcem, który jest chory. Zalecają też menadżerom, by powstrzymywali się od podpisywania dokumentów, których legalności nie mogą być pewni.
„W szczególności zalecają ostrożność przy decyzjach dotyczących podmiotu o nazwie TiVi Foundation z Liechtensteinu. To największy obecnie akcjonariusz m.in. Cyfrowego Polsatu, ale i innych spółek Solorza. Posiada 60-70 proc. ich akcji. Fundację założył sam Solorz i on jest jej właścicielem” – pisze „Wyborcza”.
„Według naszych informacji Tobias Solorz, Piotr Żak oraz Aleksandra Żak są w ostrym sporze z Justyną Kulką, obecną partnerką, a od marca żoną Solorza. Spór jest tak poważny, że kwestionują nawet ważność małżeństwa, które ojciec zawarł w Liechtensteinie. Twierdzą, że to Justyna Kulka stoi za politycznym uwikłaniem Polsatu w układy z PiS w czasie rządów tej partii i że to ona stała za pomysłem promowania Doroty Gawryluk jako kandydatki na prezydenta w wyborach planowanych na jesień 2025. Ma też wspierać «Lepszą Polskę» – stowarzyszenie, którego Gawryluk jest liderką”.
Informator „Wyborczej” twierdzi, że to Solorz miał w imieniu PiS proponować Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi tekę premiera.
„Nie odejdziemy stąd. Palestyna to nasz dom, to kraj naszych ojców i naszych dziadków. Pozostanie nasza” – mówił na forum ONZ prezydent Palestyny Mahmud Abbas.
W swoim przemówieniu na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ 26 września Abbas powiedział o tragedii, której doświadczają mieszkańcy Strefy Gazy w związku z izraelską agresją. Podkreślił, że Izrael dopuszcza się na terenie Gazy zbrodni wojennych.
„Powstrzymajcie te zbrodnie. Powstrzymajcie zabijanie kobiet i dzieci. Powstrzymajcie ludobójstwo. Przestańcie wysyłać broń do Izraela. To szaleństwo nie może trwać. Cały świat jest odpowiedzialny za to, co się dzieje w Gazie i na Zachodnim Brzegu” – mówił Mahmud Abbas w pełnym emocji przemówieniu.
Prezydent Palestyny podkreślił, że od rozpoczęcia izraelskiej inwazji w Strefie Gazy zginęło ponad 40 tysięcy osób, a ponad 100 tysięcy zostało rannych. Kolejne dwa miliony zostało przesiedlonych.
„Setki palestyńskich rodzin zostało unicestwionych. Ponad 100 rodzin zostało całkowicie wymazanych z ewidencji ludności. Już nie istnieją” – powiedział.
Abbas podkreślił, że Izrael dąży do „całkowitego wysiedlenia Palestyńczyków z ziem okupowanych” i tym samym łamie postanowienia wszystkich rezolucji ONZ, które wskazują, że Palestyna ma prawo do istnienia w granicach sprzed 1967 roku.
Prezydent Palestyny uderzył też w Stany Zjednoczone, które już trzykrotnie wetowały na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ rezolucję wzywającą Izrael do zawieszenia broni.
„USA, największa demokracja na świecie (...) stanęły i powiedziały: nie, walki będą kontynuowane. Zrobiły to, używając weta. Co więcej, dostarczyły Izraelowi śmiercionośną broń, której ten użył do zabicia tysięcy niewinnych cywilów (...). To jeszcze bardziej zachęciło Izrael do kontynuowania agresji” – powiedział Abbas.
Dodał, że reprezentanci Palestyny wielokrotnie ostrzegali już na forum ONZ, że sytuacja na okupowanych ziemiach Palestyny grozi eksplozją. „Ta eksplozja nastąpiła” – powiedział prezydent Palestyny.
Prezydent Palestyny w bardzo zawoalowany sposób opisał jednak sytuację, która doprowadziła do wybuchu wojny w Strefie Gazy.
Izrael podjął decyzję o inwazji lądowej na Strefę Gazy po tym, jak 7 października 2023 roku kraj został zaatakowany przez palestyńskich terrorystów z Hamasu. W skoordynowanych i niezwykle brutalnych atakach na kilkadziesiąt miejscowości na południu Izraela zginęło niemal 1300 osób, a 250 zostało wziętych do niewoli.
Większość zakładników została zamordowana, część wciąż jest przetrzymywana na terenie Strefy Gazy.
O ile skala odpowiedzi Izraela na zamachy jest zupełnie nieadekwatna, co czyni ją bezprawną w świetle prawa międzynarodowego, to jednak Abbas w swoim przemówieniu o zamachach terrorystycznych przeprowadzonych przez Hamas mówił jedynie jako o „tym, co się wydarzyło” i nie zająknął się o sprawcach.
„Od początku [czyli od 7 października — red.] potępiłem zabijanie cywilów, kimkolwiek by oni nie byli, i bez względu na to, po czyjej stronie by się opowiadali” – powiedział prezydent Palestyny. Dodał, że „od początku żądał uwolnienia więźniów od wszystkich, którzy te osoby przetrzymywali”.
Wspomniał też, że po zamachach terrorystycznych wezwał Izrael do natychmiastowego powrotu do stołu negocjacyjnego i wdrożenia rozwiązania dwupaństwowego, ale rząd Izraela „zamiast pokierować się zdrowym rozsądkiem (...), wolał wykorzystać to, co się wydarzyło do rozpoczęcia pełnoskalowej, ludobójczej wojny w Gazie”.
„Izrael kontynuuje popełnianie zbrodni wojennych w Gazie” – powiedział Abbas.
Prezydent Palestyny przedstawił też pełną listę oczekiwań swojego rządu. Władze Palestyny domagają się:
Abbas zapowiedział też, że władze Palestyny chciałaby móc rozpocząć proces odbudowy Strefy Gazy, przeprowadzić wybory powszechne na wszystkich terenach Palestyny, w tym na terenie wschodniej Jerozolimy, oraz móc wdrożyć reformy celem budowy dobrze działających instytucji publicznych.
„Nie prosimy o więcej, ale nie zgodzimy się na mniej„ – powiedział w odniesieniu do roszczeń terytorialnych Palestyny, obejmujących Zachodni Brzeg, wschodnią Jerozolimę i Strefę Gazy. ”Jesteśmy gotowi przeprowadzić tam wybory i utworzyć palestyński rząd zgodnie z wynikami tych wyborów” – powiedział Abbas.