Szczyt odbędzie się 27 i 28 listopada w mieście Harpsund. „Zachód musi mieć jednolite stanowisko dotyczące wsparcia Ukrainy i wspólnego bezpieczeństwa” – napisał na X Donald Tusk
Jak informuje Wirtualna Polska, do Sejmu trafił wniosek o uchylenie immunitetu byłemu szefowi MON Mariuszowi Błaszczakowi.
Wniosek, poprzez adwokata, złożył generał Tomasz Piotrowski, na którego były minister zrzucił winę za sprawę rakiety, która w grudniu 2022 roku spadła pod Bydgoszczą — informuje portal WP.
Powodem jest zarzut publicznego znieważenia z art. 212, co podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.
„We wniosku padają argumenty, że były szef MON ”pomówił dowódcę o postępowanie, które naraziło go na utratę zaufania potrzebnego do zajmowanego stanowiska Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych„ oraz że wypowiedzi Błaszczaka były ”poniżające go w opinii publicznej".
Jak informuje WP, chodzi o publiczną krytykę ze strony byłego ministra wobec ówczesnego Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych generała Tomasza Piotrowskiego. „Sprawa dotyczy rosyjskiej rakiety, która w grudniu 2022 roku spadła w lesie pod Bydgoszczą, a została odkryta przypadkiem dopiero kilka miesięcy później. Mariusz Błaszczak oskarżył wówczas generała, że nie poinformował go w grudniu o tym, że rosyjska rakieta wleciała w polską przestrzeń powietrzną”.
Wniosek o uchylenie immunitetu wpłynął do sejmowej komisji regulaminowej, spraw poselskich i immunitetowych. Najpierw powinna być opinia komisji, potem trafi on do Sejmu pod głosowanie.
Rosyjska rakieta spadła pod Bydgoszczą 17 grudnia 2022 r. w związku ze zmasowanym atakiem na Ukrainę. „Był to pocisk manewrujący CH-55, mogący być nosicielem broni jądrowej. W tym przypadku nie był uzbrojony, zamiast głowicy znajdował się w nim cementowy balast. Został użyty jako pozoracyjny cel dla ukraińskiej obrony przeciwlotniczej, ale miał zboczyć z kursu i znaleźć się w Polsce” – czytamy.
Rakieta została odkryta dopiero w kwietniu 2023 r. przez przypadkową turystkę na przejażdżce konnej.
Koalicja Obywatelska ma niewielką przewagą nad PiS — wynika z najnowszego sondażu dla Wirtualnej Polski. Partiom jednak rośnie konkurent — na podium znalazła się Konfederacja.
Gdyby wybory odbyły się w najbliższą niedzielę, wzięłoby w nich udział 56,4 proc. ankietowanych — wynika z sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski.
Największym poparciem może cieszyć się Koalicja Obywatelska. Na sojusz pod przewodnictwem Donalda Tuska chce głosować 34,4 proc. ankietowanych.
Różnica między KO a Prawem i Sprawiedliwością jest nieduża i mieści się w granicach błędu statystycznego. Na formację Jarosława Kaczyńskiego chce bowiem oddać głos 33,7 proc. badanych.
W sondażu podium zamyka Konfederacja — z wynikiem 11,9 proc. (wzrost o 2 pkt proc. w porównaniu z badaniem z 7 czerwca). „Wyprzedza tym samym Trzecią Drogę, która cieszy się poparciem 10,8 proc. respondentów (2,8 pkt proc. więcej niż w poprzednim sondażu)” – pisze portsl WP.
Z kolei, na Lewicę chce zagłosować 6,2 proc. badanych (spadek o 1,6 pkt proc.).
Sondaż przeprowadzono od 21 do 23 czerwca.
„Pani dziecko umrze. Czy umrze pani w brzuchu? Czy umrze po porodzie? Trudno przewidzieć. Lepiej, żeby umarło wcześniej... Dla mnie na dziś ta ciąża powinna zostać zakończona. Ale żyjemy w takim kraju, że nie jestem w stanie pani pomóc” – usłyszała pacjentka pabianickiego szpitala
Magda (imię zmieniono na życzenie pacjentki) marzyła o drugim dziecku. „Kiedy okazało się, że jestem w ciąży, była euforia, szczęście. W 10. tygodniu zaczęłam krwawić, pojechałam do szpitala, dostałam leki, usłyszałam, że mam się oszczędzać. Pojawił się stres, ale to był początek” – mówi portalowi Onet.
Szpital w Pabianicach nie wykonał terminacji jej ciąży i z tego powodu w minionym tygodniu NFZ nałożył na placówkę karę w wysokości 550 tys. zł.
W 12 tygodniu ciąży Magda pojechała na USG do lekarza, który prowadził jej dwie pierwsze ciąże na wizytę w ramach NFZ. „Ponieważ miałam zdrowe dziecko, byłam spokojna. Choć wiadomo, że zawsze jest ryzyko, że różnie może się potoczyć, bo sam poród jest dynamiczny i nie nikt nie jest w stanie przewidzieć, co się będzie działo. Będąc w ciąży, bierzesz to pod uwagę, ale nigdy nie zakładasz najgorszego” – mówi.
Kobieta opisuje, że ze względu na swój wiek (jest po czterdziestce) obawiała się różnych wad u dziecka – 'ryzyko zespołu Downa może być wysokie".
Lekarz powiedział jej, że dziecko ma jelita i żołądek na wierzchu, doradził zrobienie USG dopochwowego, mając nadzieję, że może te wady da się zoperować. Po analizie wyników stwierdził: „Proszę pani, to dziecko nie ma najmniejszych szans na przeżycie. Ono umrze. Czy umrze pani w brzuchu? Czy umrze po porodzie? Trudno jest mi przewidzieć. Lepiej, żeby umarło wcześniej… Dla mnie na dziś ta ciąża powinna zostać zakończona. Ale żyjemy w takim kraju, że nie jestem w stanie pani pomóc”.
Podobnego zdania był genetyk. „Proszę pani, to wada genetyczna. Na pewno dostanie pani wielowodzia, odklei się pani łożysko, będzie pani jechać na cito do szpitala. Będą musieli pani zrobić cesarskie cięcie, które nie będzie takie, jak przy zdrowym, tylko pokroją panią, bo będą musieli wyjąć dziecko i jego wnętrzności, które będą oddzielnie. I to się będzie długo goiło i jeśli pani myśli o kolejnej ciąży, to po tym zabiegu może być różnie”.
Biopsja wykazała, że dziecko ma zespół Edwardsa. Kobieta skontaktowała się z Federą — Fundacją na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Fundacja zaleciła jej, by zdobyła zaświadczenie od psychiatry, który powie, czy ciąża jest zagrożeniem dla jej stanu psychicznego.
„Jeśli by mi odmówiono, z tą odmową miałam jechać do szpitala w Oleśnicy. To był warunek, by tam przerwano moją ciążę. Nie składałam wniosku o terminację ze względu na wady letalne, tylko ze względu na mój zły stan psychiczny” – pisze Onet.
Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej z października 2020 roku szpitale odmawiają terminacji ciąży ze względu na przesłankę embriopatologiczną, czyli ciężkie, zwykle śmiertelne wady płodu. Wciąż jednak możliwa jest aborcja ze względu na stan psychiczny kobiety.
Federa: „Pacjentka zgłosiła się do Pabianickiego Centrum Medycznego z przygotowanym przez naszą adwokatkę pisemnym wnioskiem o przeprowadzenie aborcji. Powoływała się na to, że informacja o wadach płodu doprowadziła ją do załamania psychicznego. Miała przy sobie zaświadczenie specjalisty psychiatrii o zagrożeniu dla jej zdrowia psychicznego”.
Przedstawiciele Federy informują, że „szpital odpowiedział, że nie wykona aborcji, dopóki pacjentka nie dostarczy wyników dodatkowych badań prenatalnych”. Adwokatka Kamila Ferenc zaskarżyła to tłumaczenie do Rzecznika Praw Pacjenta, wskazując, że „wady są już stwierdzone, nie cofną się ani nie da się ich wyleczyć, a powodem aborcji nie są same wady, ale stan psychiczny pacjentki”. Federa podkreśla, że to częsty „wytrych lekarzy, żeby zlecać badania w nieskończoność i tym sposobem nie robić aborcji”.
Szpital w Pabianicach nie zgadza się z karą i zapowiada wystąpienie do sądu przeciwko NFZ.
Jak podaje PAP, ministra zdrowia Izabela Leszczyna pytana o dostępność do zabiegów przerwania ciąży zgodnych z obecnym stanem prawnym oświadczyła, że placówki medyczne mają obowiązek tak zorganizować pracę, by przynajmniej jeden z lekarzy mógł wykonać zabieg. Wynika to z opublikowanej w Dzienniku Ustaw 15 maja nowelizacji rozporządzenia w sprawie ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej.
Diecezja katolicka w Portsmouth w Anglii potwierdziła, że ks. Piotr G. został oskarżony o popełnienie 10 przestępstw natury seksualnej wobec dzieci
Jak podaje RMF 24 „rzecznik diecezji katolickiej w Portsmouth na południu Anglii wyjaśnił w komunikacie skierowanym do wiernych i duchownych, że zarzuty postawione ks. Piotrowi G. dotyczą czasu, gdy pełnił on posługę duszpasterską na wyspie Jersey. Mowa zatem o latach 2002-2008”.
60-letni duchowny został oskarżony o popełnienie „ośmiu czynów nierządnych wobec dzieci i dwóch ataków natury seksualnej również wobec dzieci”.
Biuro prasowe diecezji w Portsmouth zaznaczyło, że ks. Piotr G. nie wykonuje od czasu pojawienia się tych zarzutów pracy duszpasterskiej.
Ks. Piotr G. urodził się w małopolskiej Rabce-Zdroju, studiował na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a posługę duszpasterską początkowo pełnił w Szczecinie.
Ostatecznie wyjechał do Wielkiej Brytanii, gdzie przez blisko 20 lat pracował w diecezji katolickiej w Portsmouth na południu Anglii.
W ostatnich latach ks. Piotr G. był proboszczem parafii w Reading, ok. 50 km na zachód od Londynu. Przez 10 lat zajmował się również egzorcyzmami, co budziło spore kontrowersje, także w Polsce. W 2017 roku diecezja płocka wydała oświadczenie mówiące, że nie ma on formalnej zgody na pełnienie posługi egzorcysty, a podając się za egzorcystę, dopuszczał się praktyk, których nie wolno stosować.
Założyciel portalu Wikileaks Julian Assange został w poniedziałek zwolniony z brytyjskiego więzienia i jeszcze tego samego dnia opuścił Wielką Brytanię – poinformował portal. Z ujawnionych dokumentów wynika, że Assange zawarł ugodę z USA i przyznał się do ujawnienia setek tysięcy poufnych dokumentów. W środę ma stawić się przed sądem
„Julian Assange jest na wolności. Opuścił więzienie Belmarsh o zaostrzonym rygorze rankiem 24 czerwca, po spędzeniu w nim 1901 dni. Sąd Najwyższy w Londynie przyznał mu kaucję i po południu został zwolniony na lotnisku Stansted, gdzie wsiadł na pokład samolotu i opuścił Wielką Brytanię” – pisze Wikileaks na portalu X.
„Po ponad pięciu latach w celi o powierzchni 2x3 metrów, odizolowany 23 godziny na dobę, wkrótce zobaczy się ze swoją żoną Stellą i dziećmi, które znają swojego ojca tylko zza krat” – czytamy dalej.
Przedtem 52-letni założyciel Wikileaks ukrywał się w ambasadzie Ekwadoru w Londynie, aby uniknąć ekstradycji do Szwecji w związku z zarzutami o napaść seksualną, które zostały później wycofane. Gdy w 2019 roku ekwadorskie władze cofnęły decyzję o przyznaniu mu azylu politycznego, został aresztowany przez brytyjską policję. Nie został jednak w Wielkiej Brytanii skazany za żadne przestępstwo – przez pięć lat, które spędził w więzieniu, walczył o udaremnienie ekstradycji do Stanów Zjednoczonych.
Assange zawarł ugodę z amerykańskim wymiarem sprawiedliwości, na mocy której przyznał się do ujawnienia setek poufnych dokumentów rządu USA w zamian za zgodę na odzyskanie wolności i powrót do rodzinnej Australii.
Assange był oskarżony o ujawnienie amerykańskich tajemnic wojskowych w związku z wojną w Afganistanie i Iraku. Od tamtego czasu stał się bohaterem dla obrońców wolności słowa i czarną postacią dla tych, którzy uważali, że zagraża on bezpieczeństwu USA.
Jak podaje AP samolot, w którym prawdopodobnie znajdował się założyciel WikiLeaks, wylądował we wtorek w Bangkoku. Assange jest w drodze do zawarcia ugody z rządem USA, która go uwolni i zakończy kilkuletnią sprawę sądową.
Z Bangkoku poleci do Saipan, wyspy USA na Oceanie Spokojnym, gdzie pojawi się w sądzie w środę rano.
Oczekuje się, że Assange zostanie skazany na pięć lat i dwa miesiące więzienia, z zaliczeniem takiej samej ilości czasu spędzonego za kratkami w Wielkiej Brytanii. To oznacza, że będzie mógł wrócić do swojej rodzinnej Australii, gdzie rząd stwierdził, że jego sprawa „ciągnęła się zbyt długo” i „nic nie można było zyskać na jego dalszym więzieniu”.