0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

13:07 27-12-2024

Prawa autorskie: Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.plFot. Robert Kowalews...

Aż 37 proc. wyborców PiS nie popiera azylu dla Romanowskiego na Węgrzech

Ponad 70 proc. Polaków badanych w sondażu IBRiS na zlecenie Radia ZET uważa, że Węgry niesłusznie udzieliły ochrony Marcinowi Romanowskiemu. Odsetek osób krytycznych wobec tego rozwiązania jest najwyższy w gronie wyborców obecnej koalicji rządzącej. Ale – jak zwraca uwagę radio Zet – także zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości nie stoją murem za Romanowskim.

Pracownia badań społecznych IBRiS zrealizowała badanie na zlecenie Radia ZET, w którym zapytano respondentów: "Proszę powiedzieć, na ile się Pan / Pani zgadza z poniższym twierdzeniem: Władze Węgier słusznie udzieliły ochrony ściganemu za udział w grupie przestępczej Marcinowi Romanowskiemu, byłemu wiceministrowi rządu PiS”.

W sumie ponad 70 proc. badanych odpowiedziało, że nie zgadza się z tą decyzją, przy czym aż 63,2 proc. odpowiedziało „zdecydowanie się nie zgadzam”, a 10,2 proc. „raczej się nie zgadzam”.

Z przyznaniem ochrony międzynarodowej Romanowskiemu zgodziło się 20,8 proc. respondentów, przy czym 13,8 proc. odpowiedziało „zdecydowanie się zgadzam”, a 7 proc. „raczej się zgadzam”.

5,9 proc. badanych wybrało odpowiedź „nie wiem / trudno powiedzieć”.

Decyzji Węgier przeciwni wyborcy partii rządzących

Najwyższy odsetek przeciwników decyzji reżimu Viktora Orbána znajduje się w grupie wyborców obecnego obozu rządzącego, czyli Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy. W tej grupie z decyzją Węgier nie zgadza się aż 97 proc. badanych.

Przeciwnego zdania jest zaledwie 2 proc. badanych.

Co ciekawe, także wyborcy Prawa i Sprawiedliwości są podzieleni w ocenie decyzji Węgier ws. Romanowskiego. Aż 36 proc. badanych nie zgadza się z decyzją o przyznaniu Marcinowi Romanowskiemu ochrony międzynarodowej. Przy czym aż 26 proc. odpowiedziało „zdecydowanie się nie zgadzam”, a 11 proc. „raczej się nie zgadzam”.

Ukrywający się na Węgrzech przed polskim wymiarem sprawiedliwości Marcin Romanowski może liczyć na poparcie 55 proc. wyborców PiS. 42 proc. badanych wyborców partii Jarosława Kaczyńskiego na sondażowe pytanie odpowiedziało „zdecydowanie się zgadzam”, a 13 proc. „raczej się zgadzam”.

8 proc. badanych wyborców PiS wybrało odpowiedź „nie wiem / trudno powiedzieć”.

W sondażu Ibris dla Radia Zet zbadano też rozkład odpowiedzi wśród wyborców Konfederacji. W tej grupie 31 proc. badanych zgadza się z decyzją władz Węgier o udzieleniu azylu Romanowskiemu, a 59 proc. jest jej przeciwnych.

Co dziesiąty zwolennik Konfederacji na tak postawione pytanie wybiera odpowiedź: "Nie wiem / trudno powiedzieć”.

Jaki jest kontekst?

Marcin Romanowski to polityk Prawa i Sprawiedliwości, który w latach 2019-2023 był wiceministrem sprawiedliwości pod Zbigniewem Ziobro. Romanowski jest obecnie ścigany przez prokuraturę pod zarzutem udziału w grupie przestępczej. Ciąży na nim 11 zrzutów w związku z aferą Funduszu Sprawiedliwości, a w piątek 20 grudnia prokurator krajowy Dariusz Korneluk ogłosił, że Romanowski usłyszy siedem kolejnych zarzutów.

O tym, że były wiceminister sprawiedliwości zbiegł, opinia publiczna dowiedziała się, gdy służby nie zdołały go doprowadzić do aresztu. W związku z informacjami o tym, że poszukiwany prawdopodobnie ukrywa się za granicą, za Marcinem Romanowskim wystawiono Europejski Nakaz Aresztowania (ENA), który upoważnia do zlokalizowania, zatrzymania i ekstradycji podejrzanego.

ENA stanowi podstawę do zatrzymania osoby ściganej na całym terytorium Unii Europejskiej. Ewentualne uzyskanie azylu politycznego nie wstrzymuje procedury ENA.

Tzw. afera Funduszu Sprawiedliwości dotyczy poważnych nieprawidłowości w Ministerstwie Sprawiedliwości przy wydatkowaniu środków z Funduszu Sprawiedliwości. Jak tłumaczyło Ministerstwo Sprawiedliwości, które zajmuje się badaniem sprawy, fundusz, który miał służyć wsparciu ofiar przestępstw, był wykorzystywany w sposób niezgodny z prawem, uznaniowy i „służący wyłącznie jednemu środowisku partyjnemu”.

Środki z funduszu trafiały przede wszystkim do instytucji powiązanych z politykami zarządzającymi funduszem. Były także traktowane jako sposób na realizację celów wyborczych i wsparcie kampanii politycznych ówczesnego kierownictwa Ministerstwa Sprawiedliwości.

Wiele wątków tej sprawy OKO.press opisało jako pierwsze, a dziennikarka śledcza OKO.press Maria Pankowska oraz były dziennikarz OKO.press Sebastian Klauziński za cykl tekstów o Funduszu Sprawiedliwości zostali nominowani w tym roku do dziennikarskiej nagrody Grand Press.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

11:09 27-12-2024

Prawa autorskie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.plFot. Sławomir Kamińs...

Śledztwo ws. Obajtka. Szef Orlenu zlecał ochronę swoich nieruchomości za pieniądze spółki

Gazeta Wyborcza dotarła do pełnej wersji wniosku o uchylenie immunitetu Danielowi Obajtkowi, byłemu prezesowi Orlenu, a obecnie europosłowi. Śledczy ustalili, że 6 milionów złotych z kasy Orlenu poszło na ochronę licznych nieruchomości prezesa.

„Daniel Obajtek z pieniędzy Orlenu opłacał ochronę swoich prywatnych nieruchomości” – donosi Gazeta Wyborcza, powołując się na wyniki śledztwa warszawskiej Prokuratury Regionalnej w sprawie nadużyć w koncernie paliwowym.

Te ustalenia znalazły się we wniosku Prokuratury Regionalnej o uchylenie immunitetu Danielowi Obajtkowi, który do Parlamentu Europejskiego wpłynął 18 grudnia 2024 r. Chodzi w nim o sprawę inwigilacji na zlecenie Orlenu grupy polityków PO: Roberta Kropiwnickiego, Marka Sowy, Andrzeja Halickiego, Jana Grabca, Pawła Poncyliusza i Marcina Kierwińskiego.

Zlecenie na tego rodzaju „usługi detektywistyczne" odnalazł w dokumentacji spółki nowy zarząd Orlenu. Sprawa toczy się od marca 2024 roku.

O co chodzi?

Badając sprawę inwigilacji polityków PO śledczy dotarli do umów zawieranych między Orlenem a gdańską firmą detektywistyczną Invest Protect. Okazuje się, że zbieranie kompromitujących informacji na polityków PO nie było jedynym zadaniem zleceniobiorcy. Jedna z umów dotyczyła „świadczenia usług ochrony Daniela Obajtka" i opiewała na 6 milionów złotych. W zakres tej ochrony miał wchodzić zarówno monitoring licznych nieruchomości prezesa Orlenu, jak i jego ochrona osobista na ich terenie.

Z wniosku o uchylenie immunitetu wynika, że ochronę swojego majątku Obajtek włączył w zadania Orlenu, a osobą, która z ramienia Orlenu podpisała umowę z Invest Protect był Zbigniew Lasek, ówczesny Dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Kontroli. Z zeznań świadków wynika, że wybór oferenta odbył się poza wymaganą prawem procedurą przetargową, a prezes Orlenu osobiście wskazał gdańską agencję jako wykonawcę. Aby móc skorzystać z trybu wskazania dostawcy umowy podpisano w ramach tzw. zdarzenia nadzwyczajnego, choć nic nie uzasadniało takiego rozwiązania. Umowy miały też klauzulę „poufne„ i stanowiły ”tajemnicę przedsiębiorstwa".

Uzasadnieniem takiego wydatku miało być przekonanie o tym, że „ataki medialne” na Obajtka, czyli doniesienia dziennikarzy śledczych o pokaźnym majątku prezesa Orlenu, mogły przyczynić się do spadku akcji PKN Orlen. Obawiano się też, że zła prasa prezesa Orlenu wpłynie negatywnie na realizację zakupu Lotos SA przez PKN Orlen.

Ponadto, jak zeznali świadkowie, Daniel Obajtek miał się obawiać, że za atakiem medialnym „stoją osoby powiązane z Federacją Rosyjską”.

Jaki jest kontekst?

Ten wątek to część śledztwa Prokuratury Rejonowej w sprawie inwigilacji polityków Platformy Obywatelskiej zleconej przez Orlen. Zajmować się tym miała właśnie gdańska agencja detektywistyczna Invest Protect. Jak wynika z ustaleń prokuratury owe „usługi detektywistyczne” miały być realizowane między 1 lipca a 31 grudnia 2021 r.

Żeby ominąć wewnętrzne przepisy dotyczące zapytań ofertowych, umowy podzielono na dwie transze: z 7 lipca 2021 r. oraz z 7 października 2021 r. na łączną kwotę 393 tys. 600 zł — informuje Wyborcza. Tytuł: „Realizacja usług detektywistycznych oraz udokumentowanie działań nieuczciwej konkurencji wobec PKN Orlen, w tym identyfikacji źródeł ujawniania informacji dotyczących funkcjonowania koncernu, które nie zostały podane do wiadomości publicznej, a w których posiadanie weszły osoby postronne".

To agencja Invest Protect miała ustalić, że ojciec Maricna Kierwińskiego był członkiem partii komunistycznej, a pensjonat, w którym udziały miał Paweł Poncyliusz, prowadził działalność w czasie covidu.

Artykuły na ten temat ukazywały się potem w związanych z PiS mediach jako „śledztwa dziennikarskie".

Inwigilacja polityków Platformy Obywatelskiej miała zostać zlecona niedługo po tym, jak Gazeta Wyborcza ujawniła tzw. taśmy Obajtka, a poseł Marek Sowa z PO aktywnie ujawniał kolejne nieruchomości prezesa Orlenu — zauważa Gazeta.

Wojciech Koszczyński, założyciel agencji Invest Protect jest związany z Danielem Obajtkiem od 2017 roku. Pracował dla koncernu Energa, gdy Obajtek był prezesem tej spółki, a w marcu 2018 r. razem z Obajtkiem zaczął świadczyć usługi na rzecz Orlenu.

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

17:46 26-12-2024

Prawa autorskie: "Rossija 1", 26.12.24"Rossija 1", 26.12.2...

Putin ogłasza, że propozycje Trumpa ws. Ukrainy go nie zadowolą. „Biden też to proponował”

Na konferencji prasowej w Petersburgu Putin ogłosił 26 grudnia, że znane mu propozycje ekipy Trumpa w sprawie Ukrainy nie różnią się od propozycji Bidena.

Konferencję Kreml zwołał po szczycie państw WNP w Peretsburgu. Putin powtórzył na niej swoje oczekiwania co do zwycięstwa w Ukrainie, choć teraz zwycięstow to zalezy już od sił wyższych (na pytanie, „Czy wierzy Pan w zakończenie wojny w 2025 r.?”, odpowiedział „wierzę w Boga, a Bóg z nami”).

Po raz pierwszy publicznie jednak wyraził wątpliwość, czy nowa administracja Trumpa może coś zmienić w wojnie w Ukrainie („Biden już mi obiecywał, że Ukraina nie wejdzie do NATO w ciągu 10-15 lat. Bo nie jest jeszcze gotowa. Więc jeśli nowa administracja Trumpa proponowałaby zamrożenie konfliktu i odłożenie członkostwa Ukrainy w NATO na jakiś czas, to jaka to różnica? – odpowiedział na pytanie wiernego propagandysty Pawła Zarubina. Co oznacza, że to akurat pytanie — w przeciwieństwie do pytania niższego ranga dziennikarza, ”w co Putin wierzy" – było wcześniej ustalone).

Do tego Putin tradycyjnie pogroził światu użyciem „Oriesznika” (Rosja ma te rakiety, choć „niedużo”, jak przyznał Putin. Więc z ich użyciem na razie się „nie spieszy”). Za to, co też nie nowość, Putin gotów jest przywrócić transport gazu przez gazociąg „Przyjaźń” przez Polskę (Ukraina zamyka 1 stycznia idący przez jej terytorium gazociąg — wygasła bowiem umowa z Rosją, a nowej w czasie wojny negocjować nie zamierza).

Z ukraińską decyzją o wstrzymaniu tranzytu dostaw gazu do Europy Putin wiąże nadzieje. Powiedział w czasie konferencji, że rosnące ceny gazu w Europie mogą zmusić Ukrainę do otwarcia gazociągów. Tymczasem Ukraina już ogłosiła, że gotowa jest przekazywać gaz z Rosji do Europy, pod warunkiem że Rosja nie dostanie za paliwo zapłaty do końca wojny. Do Moskwy na spotkanie z Putinem pojechał więc Fico, premier poszkodowanej zamknięciem rury Słowacji — Putin jednak nie zgodził się najwyraźniej na dostawy na kredyt. Nie stać go na to.

Jaki jest kontekst?

Propaganda Kremla od miesięcy obiecywała Rosjanom przełom i zwycięstwo po tym, jak prezydentem USA ponownie zostanie Donald Trump. Ten bowiem krytykował amerykańską pomoc Ukrainie i obiecywał, że wojnę zakończy w 24 godziny. Propaganda Kremla przekonywała, że Trump po prostu zakaże krajom NATO pomagania Ukrainie i ta wpadnie w łapy Putina.

Od czasu wyborów w USA propaganda Kremla wiąże z Trumpem coraz mniej nadziei. Teraz Putin oficjalnie ogłosił „kakaja raznica” (jaka to różnica).

Przeczytaj także:

Przeczytaj także:

16:40 26-12-2024

Prawa autorskie: Migrants wave to a smuggler's boat in an attempt to cross the English Channel, on the beach of Gravelines, near Dunkirk, northern France on April 26, 2024. Five migrants, including a seven-year-old girl, died on April 23, 2024 trying to cross the Channel from France to Britain, local authorities said, just hours after Britain passed a controversial bill to deport asylum seekers to Rwanda. (Photo by Sameer Al-DOUMY / AFP)Migrants wave to a s...

Francuskie służby uratowały 107 osób, które próbowały przepłynąć kanał La Manche w Boże Narodzenie

W Boże Narodzenie ponad 450 osób dopłynęło małymi łodziami do Wielkiej Brytanii przez kanał La Manche

Co się wydarzyło

„Francuskie władze morskie przeprowadziły 12 operacji ratunkowych wzdłuż wybrzeża północnej Francji w Boże Narodzenie” – informuje „Guardian”. Francuzi uratowali 107 osób, które znalazły się w niebezpieczeństwie, starając się dostać do Wielkiej Brytanii małymi łódkami.

Pierwsze 30 osób zostało uratowanych w poranek Bożego Narodzenia z łodzi w pobliżu Dunkierki. Część pasażerów pozostała jednak na pokładzie i dopłynęła do wybrzeża Wielkiej Brytanii, gdzie zostali zatrzymani przez Brytyjczyków.

Tego samego dnia również w pobliżu Dunkierki pasażerowie innej łodzi wzywali pomocy. Okazało się, że uszkodzony był silnik łodzi. Uratowanych zostało 51 osób. Kolejne 26 osób zostało zabranych z innej łodzi w pobliżu miejscowości Calais.

Jak podaje „Guardian”, „ostatni raz statki przewożące migrantów przybyły [do Wielkiej Brytanii” 14 grudnia, kiedy to 160 osób przybyło na trzech łodziach”.

Jaki jest kontekst

„Warunki pogodowe w Boże Narodzenie sprawiły, że wody kanału La Manche były stosunkowo spokojne, a wiatr był słabszy, co skłoniło więcej osób do podejmowania niebezpiecznych prób przeprawy”. Francuskie władze zaobserwowały „intensywny ruch” na północnym wybrzeżu. A organizacje charytatywne ostrzegały przed potencjalnymi zgonami w okresie Bożego Narodzenia — pisze „Guardian”.

Według władz Pas-de-Calais w 2024 roku, co najmniej 73 osoby zginęły, próbując przekroczyć kanał La Manche i dostać się do Wielkiej Brytanii. Czyni to rok 2024 najbardziej śmiercionośnym rokiem w historii, biorąc pod uwagę osoby, które próbowały się przeprawić przez kanał.

Do Wielkiej Brytanii dotarły z Francji dziesiątki tysięcy osób. Władze Wielkiej Brytanii zapowiadają, że rozprawią się z gangami przemycającymi ludzi.

W listopadzie brytyjski premier Keir Starmer wezwał do współpracy międzynarodowej przeciwko gangom. Nazwał je „globalnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa podobnym do terroryzmu”.

15:50 26-12-2024

Prawa autorskie: Rossija 24, 26.12.24Rossija 24, 26.12.24

10 dni po katastrofie Putin ogłosił federalny stan nadzwyczajny po skażeniu wybrzeża Morza Czarnego

Putin ogłasza federalny stan nadzwyczajny na wybrzeżu morskim w okolicach cieśniny kerczeńskiej między Krymem a Rosją. To znaczy, że władze lokalne nie dają sobie rady z likwidacją skutków katastrofy ekologicznej.

Co się wydarzyło?

15 grudnia w cieśninie zderzyły się dwa przybrzeżne (a więc nieprzystosowane do morskiej żeglugi) tankowce. Były w złym stanie, nie powinny były wypływać w morze, ale cóż, wypłynęły. 40 proc. przewożonego mazutu wylała się do morza. Było zimno, więc początkowo paliwo znajdowało się na dnie. I władze mogły utrzymywać, że wszystko jest OK.

Ale sztormy zaczęły wymywać truciznę na plażę. Skażonych jest kilkaset kilometrów plaż — i to wokół kurortów w Anapie i Gelendżyku, a także na wybrzeżu Krymu. Władze już przyznają, że piasek przestanie być toksyczny dopiero za 10 lat. Masowo giną delfiny i inne zwierzęta morskie oraz ptaki. Tymczasem na razie władze lokalne wpadły na pomoc, że zatruty mazutem piasek wybiorą do worków. Zorganizowały tych worków milion. Zrobiło się jednak cieplej i skawalony mazut zaczął wyciekać z nieszczelnych worków wgłąb piasku. To zachęciło miejscowych notabli do organizowania jeszcze bardziej popisowych i bezsensownych akcji ratunkowych — na pomoc przyrodzie zmobilizowali oni np. dodatkowo członków proputinowskiej partii Jedna Rosja.

Jaki jest kontekst

O sytuację z ropą Putin pytany był już w trakcie swojej „dorocznej” czteroipółgodzinnej konferencji prasowej 19 grudnia. Już wtedy przyznał, że sytuacja jest poważna, bo morze w końcu wyrzuci mazut na brzeg. Ale z jego wypowiedzi wynikało, że stać się to może dopiero wiosną. Tymczasem dzieje się teraz.

Putin federalne rezerwy do akcji pomocowej uruchomił dopiero teraz, po tym, jak na miejsce katastrofy osobiście pofatygował się 26 grudnia minister sytuacji nadzwyczajnych Kurenkow i odkrył, że po 10 dniach udało się usunąć jedynie 15 proc. trucizny. Reszta dalej dewastuje morze i wybrzeże.

Wynika z tego, że władze na Kremlu nie mają w takich sytuacjach dostępu do akuratnych informacji, więc reagują z dużym opóźnieniem.

Skala katastrofy ekologicznej wywołanej przez zdezelowane rosyjskie tankowce może mieć niekorzystny wpływ na „flotę cienia” Putina, dzięki którym stara się omijać zachodnie sankcje na rosyjską ropę. W trzecim roku sankcji te tankowce nie mają szansy być w dobrym stanie technicznym i rośnie ryzyko, że zdewastują inny atrakcyjny turystycznie region (w przypadku rosyjskiej katastrofy już wiadomo, że czarnomorskie kurorty Putina będą musiały zrezygnować z co najmniej jednego sezonu plażowania) albo czyjś do tej pory prosperujący port.

Opowieść o katastrofie w zatoce kerczeńskiej dokłada się do coraz liczniejszych doniesień o katastrofach w Rosji. Wyglądają one na skutek zaniedbań, niechlujstwa lub po prostu wojny. Wieczorne telewizyjne „Wiesti” 25 grudnia były pod tym względem wyjątkowo ponure: skażenie ropą ukochanego wybrzeża Rosjan, ukraiński ostrzał Lgowa w obwodzie kurskim, tajemnicza katastrofa samolotu lecącego z Baku do Groznego, pożar we Władywostoku, zatonięcie rosyjskiego statku towarowego „Ursa Major”, fala podpaleń budynków rządowych (o tym ostatnim napiszemy w kolejnym odcinku „GOWORIT MOSKWA”).

Przeczytaj także:

Przeczytaj także: