Wewnętrzne prawybory w Koalicji Obywatelskiej wygrał Rafał Trzaskowski i to on będzie kandydatem KO na prezydenta RP w wyborach w maju 2025 r.
W PiS młode ma się połączyć ze starym. Możliwa jest też pozorna zmiana prezesa partii – informuje Wirtualna Polska
W siedzibie Prawa i Sprawiedliwości na ulicy Nowogrodzkiej w Warszawie pracuje specjalny zespół złożonych z czołowych polityków partii. Ich zadaniem jest zmiana statutu PiS. Pod lupą jest m.in. rozdział dotyczący władz partii. Jak informuje Wirtualna Polska, wieloletni działacze mieliby trafić do nowego gremium roboczo nazywanego „radą nadzorczą”. Odesłanie weteranów do innych funkcji pozwoliłoby odmłodzić zarząd partii. Nowym głosem PiS w zarządzie miałyby być postaci z pokolenia trzydziestolatków i czterdziestolatków. Do ambitniejszych ról typowani są m.in.: była wiceminister rolnictwa Anna Gembicka czy były wiceminister aktywów państwowych Andrzej Śliwka. Ale miejsce w zarządzie mogliby znaleźć także niektórzy politycy Suwerennej Polski. Zmianą warty miałby zawiadywać Mariusz Błaszczak.
Podczas jednej z narad miała pojawić się też propozycja sukcesji. „Omawiana była możliwość pozornego oddania władzy w partii. W tym scenariuszu Jarosław Kaczyński przestałby być prezesem PiS, a zostałby szefem tej »rady nadzorczej«, czyli sprawowałby nadzór nad wszystkimi. Formalnie tytuł prezesa PiS należałby już do kogoś innego” – mówi rozmówca WP.
I choć decyzja nie zapadła, wiele głosów mówi o tym, że prezes PiS jest zmęczony rozwiązywaniem bieżących konfliktów w partii i wolałby się skupić na najważniejszych sprawach. „Nie wiadomo jednak, czy Jarosław Kaczyński – snując takie rozważania – jedynie sonduje polityków PiS, czy naprawdę zamierza dokonać radykalnych zmian na szczytach partii” – zastrzegają dziennikarze Wirtualnej Polski.
Nowym prezesem mógłby zostać kandydat PiS w wyborach prezydenckich. Chodziłoby o ugruntowanie jego pozycji politycznej pod szyldem partii. „Jest u nas przekonanie, że start Donalda Tuska w wyborach prezydenckich wcale nie jest wykluczony, więc każdy jego kontrkandydat bez pozycji politycznej byłby deprecjonowany. Z tego powodu rozważana była koncepcja powołania nowego prezesa PiS. Myślę jednak, że ostatecznie ta koncepcja się nie powiedzie, Jarosław Kaczyński pozostanie prezesem, ale otworzy zarząd partii dla nowych twarzy” – mówi rozmówca WP.
Nie wiadomo jednak, jak prezes PiS podzieli tort: co w nowym układzie przypadnie takim postaciom jak Mateusz Morawiecki czy Beata Szydło.
2,3 mld dolarów – tyle pieniędzy trafiło do Rosji od marca 2022 roku, gdy Unia Europejska i Stany Zjednoczone zakazały wwożenia tam swoich banknotów
Sankcje nałożone na Rosję po pełnoskalowej agresji na Ukrainę nie zawsze działają modelowo. Jak podaje Retuers, Moskwie udaje się obchodzić wiele obostrzeń. Mimo zakazu wwożenia gotówki z Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, dolary i euro trafiają do Rosjan za pośrednictwem Turcji i Arabii Saudyjskiej. Ale w przypadku połowy kwoty, ponad 1 mld dolarów, nie wiadomo, z którego kraju wwieziono gotówkę. Dla osób prywatnych zachodnie waluty wciąż są atrakcyjne, gdy myślą o przechowywaniu oszczędności. Inni gromadzą gotówkę w celach handlowych lub na wypadek zagranicznych podróży. Najczęściej wymienianą walutą w Rosji jest dziś jednak chiński juan.
„Choć USA i ich sojusznicy zrozumieli znaczenie wspólnego działania w celu uzyskaniu maksymalnej skuteczności sankcji, Rosja uczy się ich unikać i je osłabiać” – komentował Daniel Pickard, szef oddziału handlu międzynarodowego w amerykańskiej firmie Buchanan Ingersoll & Rooney.
Dane cytowane przez Retuersa obejmują okres od marca 2022 do grudnia 2023.
Po dwóch dniach nieobecności Putin pokazał się na wideokonferencji w sprawie sytuacji na obszarach przygranicznych po ukraińskim ataku na Kursk. Katastrofę zamienił w sukces: mimo oczywistych przeciwności rosyjska armia nadal posuwa się do przodu w Donbasie.
Putin pogroził Ukrainie „godną odpowiedzią” i ogłosił, że nie zamierza z nią negocjować, a pokojowe propozycje zgłaszane przez pośredników już go nie interesują. Jednocześnie z wypowiedzi Putina wynika, jak mocno Ukraińcy go trafili: sytuacja w kraju się zdestabilizowała, pogranicze jest w chaosie. Dlatego wkraczają tam służby bezpieczeństwa. Równolegle z pacyfikacją wojsko ma odzyskać utracone obszary. Ale Putin liczy się z tym, że Ukraińcy uderzą na całej linii granicy z Rosją na północy.
Putin nie uważa już ataku na Kursk za „prowokację” (tak mówił przed tygodniem). Teraz ocenia, że głównym celem Ukraińców jest zatrzymanie natarcia wojsk rosyjskich na froncie w Donbasie i Zaporożu. Wedle Putina to się nie udało, bo tempo rosyjskiej ofensywy nie spadło, a „wręcz przeciwnie wzrosło 1,5-krotnie”.
Jednocześnie Putin przyznał, że ukraińska operacja ma też cel pozamilitarny. „Jednym z oczywistych celów wroga jest sianie niezgody, niezgody, zastraszanie ludzi, niszczenie jedności i spójności rosyjskiego społeczeństwa, czyli uderzenie w wewnętrzną sytuację polityczną”. Putin zapewnia, że to się nie udało. Dowodem są statystyki, które dostaje: „w ostatnich dniach wzrosła liczba osób chcących zawrzeć umowy z Ministerstwem Obrony Narodowej”. Chodzi o ochotniczy zaciąg do wojska. Tu Putin nie wspomina, że od kilku tygodni trwa w Rosji nowa kampania zachęcająca do zgłoszenia się do wojska. Władza kusi rosnącymi wypłatami, ulgami podatkowymi i licznymi bonusami dla rodzin.
Jednocześnie Putin przyznaje, że sytuacja nie jest opanowana:
„Jest dla nas oczywiste, że wróg będzie w dalszym ciągu podejmował próby destabilizacji sytuacji w strefie przygranicznej, aby wstrząsnąć wewnętrzną sytuacją polityczną w naszym kraju”. „Federalna Służba Bezpieczeństwa wraz z Rosyjską Gwardią Narodową muszą więc zapewnić reżim operacji antyterrorystycznej i skuteczną walkę z wrogimi grupami dywersyjnymi i rozpoznawczymi”. „Wydziały cywilne mają obowiązek zapewnić siłom bezpieczeństwa wszystko, co niezbędne”. A oprócz tego muszą „skupić się na głównym zadaniu, czyli wspieraniu naszych ludzi, którzy potrzebują pomocy i ochrony”
„Główne zadanie stoi oczywiście przed Ministerstwem Obrony: wyprzeć, wypędzić wroga z naszych terytoriów i wspólnie ze służbą graniczną zapewnić niezawodną osłonę granicy państwowej”
Z obwodu kurskiego uciekło już 121 tys. osób. Zaczęła się tez ewakuacja w obwodzie biełgorodzkim. Tam ewakuowane jest przygraniczne miasteczko Szebiekino. Gubernatorzy obu obwodów meldowali też Putinowi na tej telekonferencji, że nie wiadomo dokładnie, gdzie jest wróg, bo nie ma tu wyraźnej linii frontu. Putin zareagował ostrzeżeniem, że może być gorzej:
„Jeśli dzisiaj w obwodzie briańskim [kolejnym obwodzie przygranicznym — red.] jest stosunkowo spokojnie, nie oznacza to, że jutro też tak będzie. Proszę, abyście wraz ze służbami bezpieczeństwa i kwaterą główną, potraktowali tę sprawę z najwyższą uwagą.
Putin wykorzystuje atak na Kursk do wycofania się z rozmów pokojowych. Jak pisaliśmy wcześniej w OKO.press, Putin nie jest w stanie takich negocjacji prowadzić, bo zatrzymanie machiny wojennej jest już zbyt niebezpieczne dla jego ekipy.
Dopóki przed miesiącem Ukraina nie ogłosiła gotowości do rozmów, Putin tłumaczył wojnę tym, że nie ma z kim o pokoju rozmawiać — choć bardzo by chciał. Teraz ogłosił, że to on z Ukrainą rozmawiać nie zamierza:
„Wygląda na to, że wróg stara się w przyszłości poprawić swoje pozycje negocjacyjne, ale o jakich negocjacjach w ogóle można mówić z ludźmi, którzy bezkrytycznie atakują ludność cywilną, infrastrukturę cywilną lub próbują stworzyć zagrożenie dla obiektów energetyki jądrowej?”. "Teraz jest jasne, dlaczego reżim w Kijowie odrzucił nasze propozycje powrotu do pokojowego planu rozwiązania (konfliktu), a także propozycje zainteresowanych i neutralnych mediatorów [Chin i Węgier]. Najwyraźniej wróg realizuje wolę swych zachodnich władców”.
Putin tłumaczy więc swoje problemy tradycyjne: tym, że napadł go cały Zachód. A raczej — że nie pozwolił mu rozprawić się z Ukrainą, więc wszystko jest teraz winą Zachodu.
„To niezwykle niebezpieczny pożar, z którym walczymy od ponad 20 godzin w dramatycznych warunkach z powodu bardzo silnego wiatru i przedłużającej się suszy” – przekazał reporterom grecki minister ds. kryzysu klimatycznego Vassilis Kikilias
Z rozprzestrzeniającym się ogniem walczy już ponad 670 strażaków. Pożar wybuchł w niedzielę, 11 sierpnia w okolicach miejscowości Warnawas, 35 km na północ od Aten. Front pożaru rozciąga się dziś nad szerokości ponad 20 km, a akcję ratowniczą utrudniają susza i silne podmuchy wiatru, które zmieniają kierunek przemieszczania się płomieni.
Nakazy ewakuacji otrzymali już mieszkańcy 11 okolicznych wsi i miast. Ogień dotarł między innymi do miejscowości Grammatiko, starożytnego miasta Maraton, lasów i wsi na górze Pentelejkon, czy nadmorskiej gminy Nea Makri. Wysokość płomieni przekracza 25 metrów. Zagrożona jest stolica kraju. Strażacy nie ustają w wysiłkach, żeby ogień nie rozprzestrzenił się na budynki mieszkalne w Atenach.
Od niedzieli połowa kraju objęta jest „czerwonym alarmem” – najwyższym poziomem zagrożenia pożarami. Mieszkańcy całego regionu proszeni są o pozostanie w domach ze względu na złą jakość powietrza. Kłęby dymu unosiły się nie tylko nad płonącym obszarem, bardzo szybko dotarły do centrum Aten. Nad budynkiem parlamentu niebo miało żółto-brązowy kolor. Przedstawiciele ochrony zdrowia alarmowali, że coraz więcej mieszkańców zgłasza problemy oddechowe.
Burmistrz Maratonu przekazał dziennikarzom, że miasto, które swoją nazwę użyczyło długodystansowym biegom na Igrzyskach Olimpijskich, stanęło dziś w obliczu „biblijnej katastrofy”. „Całe nasze miasto jest ogarnięte płomieniami, przeżywamy bardzo trudne chwile” – powiedział na antenie telewizji Skai.
Dla jednych jest wciąż liczącą się kandydatką PiS w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, według innych niedługo straci fotel wiceprezesa PiS. Jaka polityczna przyszłość czeka Beatę Szydło?
“Jeśli tak bardzo nie chcecie mnie w kierownictwie PiS, to powiedzcie to publicznie, a nie biegajcie anonimowo szeptać dziennikarzom. Odwagi, Panowie!” – napisała dziś na portalu X Beata Szydło.
Ten wpis to dowód na trwającą od dłuższego czasu wojnę podjazdową we władzach PiS. Po przegranych wyborach do Europarlamentu partia Jarosława Kaczyńskiego przygotowuje strategię na przyszłoroczne wybory prezydenckie. Wśród potencjalnych kandydatur pojawiają się nazwiska Mateusza Morawieckiego, niedoszłego prezydenta Warszawy Tobiasza Bocheńskiego, oraz byłej premier Beaty Szydło.
Na przełomie września i października ma się odbyć kongres Prawa i Sprawiedliwości. To właśnie podczas tego wydarzenia ma dojść do zmian we władzach partii. “Ktoś odejdzie, ktoś awansuje” – informuje źródło Wirtualnej Polski. Wśród zagrożonych wiceprezesów mają być właśnie Beata Szydło oraz Antoni Macierewicz.
Nim dojdzie jednak do zmian personalnych, PiS musi zmierzyć się z problemami z rozliczeniem sprawozdania finansowego za kampanię wyborczą w 2023 roku. Państwowa Komisja Wyborcza zbiera dokumenty, a my na łamach OKO.press próbujemy policzyć, ile milionów może stracić PiS: