Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Narendra Modi odwiedza Rosję dzień po ataku na szpital dziecięcy w Kijowie. "Gdy zabijane są niewinne dzieci, serce krwawi i ten ból jest bardzo przerażający” – powiedział Putinowi. Mimo tego wizyta przebiega w przyjaznej atmosferze, a Indie nie planują zerwać stosunków gospodarczych z Rosją.
Brytyjski dziennik „Guardian” zauważa, że Narendra Modi już wcześniej „wydawał się krytykować” działania Putina. We wrześniu 2022 r. powiedział, że „dzisiejsza era nie jest erą wojny”.
Tym razem jego wizyta w Moskwie zbiegła się w czasie z brutalnym atakiem sił rosyjskich na Ochmadit, największy ukraiński szpital dziecięcy mieszczący się w Kijowie. Na terenie szpitala zginęły dwie osoby (w tym młoda lekarka), a 16 innych zostało rannych. Modi bezpośrednio odniósł się do tych wydarzeń.
„Niezależnie od tego, czy jest to wojna, konflikt czy atak terrorystyczny, każda osoba wierząca w ludzkość odczuwa ból, gdy ktoś traci życie” – powiedział Modi. „Ale nawet wtedy, gdy zabijane są niewinne dzieci, serce krwawi i ten ból jest bardzo przerażający”.
To nie oznacza jednak, że Modi wypowiada się otwarcie przeciwko rosyjskiej agresji na Ukrainę. Indie nigdy oficjalnie nie potępiły ataku, kraj utrzymuje również gospodarcze relacje z Rosją. Od początku wojny zakupiły rekordowe ilości rosyjskiej ropy. Media obiegły zdjęcia, na których Modi przytula Putina. „Wideo uśmiechniętego Putina nazywającego Modiego »moim najdroższym przyjacielem« i mówiącego mu, że jest »zachwycony, że go widzi« stało się viralem w Indiach” – pisze BBC.
Modi powiedział prezydentowi Putinowi, że Indie są gotowe zaoferować „wszelką pomoc w ustanowieniu pokoju na Ukrainie”.
Na wizytę premiera Indii w Moskwie zareagował prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński. „To ogromne rozczarowanie i druzgocący cios dla wysiłków na rzecz pokoju, gdy widzimy, jak przywódca największej demokracji na świecie obejmuje w Moskwie najbardziej krwawego przestępcę na świecie w takim dniu” – napisał w poniedziałek późnym wieczorem, po atakach na Kijów, na portalu X (dawniej Twitter).
Jarosław Staniszewski, powołany już przez nowe kierownictwo LP, został odwołany ze stanowiska dyrektora. Był zaangażowany w ograniczenie wycinki w Puszczy Bukowej
„Krok ten wpisuje się w program przebudowy kadry zarządzającej w Lasach Państwowych, który ma na celu optymalne dostosowanie kompetencji zarządczych do wyzwań danej jednostki” – tak o odwołaniu Jarosława Staniszewskiego ze stanowiska dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie mówiła „Wyborczej” rzeczniczka LP, Olga Buczyńska.
Jarosław Staniszewski został dyrektorem w Szczecinie w styczniu 2024, już po zmianie władzy w LP. Jest zwolennikiem ograniczenia wycinki w Puszczy Bukowej, a głośnym wydarzeniem podczas jego pracy była konferencja prasowa z posłanką Magdaleną Filiks w tej sprawie. „Na wniosek strony społecznej i przewodników wstrzymujemy wycinkę Puszczy Bukowej, czyli w obszarze Natura 2000 Wzgórza Bukowe” – ogłosił podczas briefingu w marcu 2024.
Zapowiedział jednocześnie powołanie Zespołu Lokalnej Współpracy, składającego się ze społeczników, samorządowców i osób zainteresowanych dyskusją wokół kierunków zagospodarowania i ochrony lasów.
„To był dobry czas dla Puszczy Bukowej. Jesteśmy wdzięczni dyrektorowi Staniszewskiemu za dotychczasową, owocną współpracę” – powiedział „Wyborczej” Paweł Herbut z Klubu Kniejołaza. Jednocześnie Gazeta przypomina, że nie wszystkie nadleśnictwa były zwolennikami wstrzymania wycinki w Puszczy.
„Zagadnienie wyłączenia Puszczy Bukowej z produkcji leśnej jest wielowątkowe i złożone” – pisało Nadleśnictwo Gryfino. „Z jednej strony społeczeństwo potrzebuje coraz większych ilości drewna – cennego surowca odnawialnego – z drugiej zaś pojawiają się postulaty zaniechania lub ograniczenia jego pozyskiwania. Aktywiści ekologiczni mówią, że pozyskuje się za dużo drewna, natomiast przemysł drzewny, że celowo ogranicza się jego pozyskanie w stosunku do potrzeb odbiorców, żeby zwiększać jego ceny. Nie można w całej dyskusji zapomnieć także o celu nadrzędnym, tj. bezpieczeństwie ludzi. Biorąc powyższe pod uwagę, przy podejmowaniu każdej decyzji w przedmiotowej sprawie, niezbędne jest zachowanie kompromisu łagodzącego sprzeczne oczekiwania wobec gospodarki leśnej”.
O Puszczy Bukowej pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie:
Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił karę dla TOK FM. W 2023 roku nałożył na Radio przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Maciej Świrski. „Organ nadzoru nie ma prawa nakładać kary na nadawców tylko dlatego, że nie zgadza się z pewnymi ocenami lub uznaje je za zbyt dosadne” – skomentowała redaktorka naczelna radia, Kamila Ceran
„Próba ukarania Radia TOK FM za rzekomą mowę nienawiści w programie, który piętnował mowę nienawiści w podręczniku do HiT, skończyła się tak, jak na to zasługiwała” – skomentowała redaktorka naczelna Radia TOK FM Kamila Ceran.
Szef KRRiTV chciał ukarać radio za wypowiedź prowadzącego wówczas poranne pasmo publicystyczne Piotra Maślaka. W audycji 7 czerwca 2022 roku Maślak wraz z gościem komentowali treść (a właściwie znane wtedy fragmenty) podręcznika „Historia i Teraźniejszość” (HiT) Wojciecha Roszkowskiego.
„Czyta się to jak podręcznik, przepraszam za to porównanie, dla Hitlerjugend jakiś trochę, chwilami, nie wszędzie, ale chwilami” – powiedział Maślak.
Szef KRRiTV, Maciej Świrski, uznał, że w audycji „pojawiły się treści dyskryminujące i nawołujące do nienawiści z uwagi na poglądy polityczne (...) użyto obraźliwych, stygmatyzujących określeń wobec prof. Wojciecha Roszkowskiego, przez co naruszono jego godność zagwarantowaną konstytucyjnie”, a także „poniżono i naruszono godność ofiar II Wojny Światowej, w tym Żydów”.
W maju 2023 roku opublikowaliśmy w OKO.press „białą księgę” pokazującą 11 miesięcy korespondencji Radia z Krajową Radą Radiofonii i Telewizji.
W uzasadnieniu ustnym sędzia stwierdził, że decyzja przewodniczącego KRRiT momentami jest oparta na „wyimaginowanych zarzutach” – informuje Radio TOK FM.
Za rzekome naruszenie art. 18 Ustawy o radiofonii i telewizji Świrski nałożył na TOK FM karę w wysokości 80 tysięcy złotych. We wtorek 9 lipca 2024 sąd uznał rację radia i w całości uchylił tę karę.
„Sąd potwierdził słuszność naszych argumentów i odrzucił stawiane nam zarzuty, wykreowane na polityczne zamówienie. To smutne, że KRRiT, powołana, by bronić wolności słowa w polskich mediach, w ogóle zajęła się tej wolności ograniczaniem” – dodała Ceran.
Jak pisze w informacji o wyroku Radio TOK FM:
„Wyrok uchylający decyzję potwierdza, że granice dopuszczalnej krytyki dziennikarskiej są szerokie i organ nadzoru nie ma prawa nakładać kary na nadawców tylko dlatego, że nie zgadza się z pewnymi ocenami lub uznaje je za zbyt dosadne.
Do nałożenia kary trzeba czegoś więcej — np. propagowania działań sprzecznych z prawem — a wyrażenie opinii takim propagowaniem z reguły nie jest.
Przewodniczący KRRiT ma stać na straży interesu publicznego w radiofonii i telewizji, a jest oczywiste, że
żaden interes publiczny nie stał za nałożeniem przez Przewodniczącego KRRiT kary za wypowiedzi dziennikarza o podręczniku dla młodzieży”.
Wyrok nie jest prawomocny.
„Wysłuchanie publiczne pokazuje, jak społeczeństwo opowiada się za czy przeciw życiu. Głos w nim zabrało 181 osób. 31 jest za aborcją, a 150 przeciw. Tylko 17 proc. opowiadało się za aborcją” – mówiła posłanka PiS podczas komisji nadzwyczajnej do spraw przerwania ciąży
Podczas komisji nadzwyczajnej do spraw przerwania ciąży Natalia Broniarczyk z Aborcji bez Granic podkreślała, że żaden z projektów aborcyjnych nie zapewni kobietom odpowiedniej drogi do przerwania ciąży.
„Od 12 lat pomagam w aborcjach, miałam też swoją aborcję i nie boję się tego powiedzieć. Chciałabym mówić o praktyce i przestać mówić o teorii” – mówiła Natalia Broniarczyk z Aborcji bez Granic. „Robimy 130 aborcji dziennie, więcej niż polskie szpitale przez cały rok, czyli 161 aborcji w całej Polsce. Od pseudowyroku Trybunału Konstytucyjnego pomogłyśmy 145 tys. osób i wydałyśmy na to około 4 mln zł. Ustawy, nad którymi debatujemy, są niezgodne z wytycznymi WHO, niestety. Prawo oparte na przesłankach, to prawo, które ma wylistować listę barier i przeszkód, które osoba ciężarna musi pokonać, by dostać opiekę aborcyjną. Trudno jest je pokonać w zależności od tego, gdzie mieszkamy, jaką mamy wiedzę i czy mamy telefon do prawniczki. Przemoc ginekologiczna nie dzieje się tylko w dostępie do przerwania ciąży, ale też w trakcie ciąży i opieki okołoporodowej. Lekarze często interpretują przepisy na niekorzyść pacjentek” – mówiła Broniarczyk.
Wśród organizacji, które zgłosiły się do zabrania głosu, była m.in. Fundacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Reprezentująca ją adwokatka Kamila Ferenc podkreśliła, że celem omawianych przepisów jest określenie zakresu ochrony prawnej kobiety.
„Nie ma lepszej ochrony kobiet, które zostały zgwałcone, zaszły w ciąże i podjęły decyzję, że chcą ciążę przerwać, na model, w którym osoba, która jest w ciąży, może ją przerwać bez powodu z terminem do 12 tygodnia” – mówiła Kamila Ferenc. „Doprecyzowanie procedury będzie obciążające dla kobiety, która chce przerwać ciążę. Kobiety są teraz poza systemem, a żeby mogły to zrobić z konsultacją medyczną i w ramach ubezpieczenia zdrowotnego, musimy zliberalizować prawo aborcyjne. Nie ma lepszej drogi dla kobiet, które podjęły decyzję o przerwaniu ciąży, niż zapewnienie, że leki, które służą przerwaniu ciąży i znajdują się na liście leków WHO, są bezpłatne i do odebrania w aptekach”.
„Wysłuchanie publiczne pokazuje, jak społeczeństwo opowiada się za czy przeciw życiu. Głos zabrało 181 osób. 31 jest za aborcją, a 150 przeciw. Tylko 17 proc. opowiadało się za aborcją. Skoro robimy wysłuchania, to po to, by publiczności wysłuchać” – mówiła Maria Kurowska, posłanka PiS. I domagała się analizy wysłuchania publicznego. „Do tej pory słuchałam pochwały aborcji, jakby było to dobro. A aborcja to wielkie zło, zabicie człowieka” – mówiła.
„Przerwanie ciąży nie ma ograniczeń czasowych — tak zakładają projekty Lewicy. Co autorzy mają na myśli, pisząc o ciąży bez ograniczeń? Czy oznacza to, że do 9. miesiąca można przerwać ciążę?” – mówiła Joanna Borowiak z PiS. Stwierdziła, że ustawy są wbrew Konstytucji, bo „przerwanie ciąży może nastąpić do 24 tygodnia ciąży. Wtedy dziecko może funkcjonować niezależnie poza organizmem matki. Niepokoi mnie przerwanie ciąży w czasie bez ograniczeń. Dzieckiem jest każda istota ludzka od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności. A państwo idziecie szalenie daleko, odrzucacie to, co staje na drodze, by nie było większych problemów”. Borowiak zapewniała też, że to wbrew Konstytucji i ochronie życia poczętego.
„Uważam, że oświadczenie o gwałcie jest zbyt daleko idące, a do przerwania ciąży potrzebna jest informacja czy wniosek prokuratora” – mówiła Borowiak. „Sprzeciwiam się nowomowie i budowaniu określonej narracji, które w projektach mówi się o osobach w ciąży. Kobieta zachodzi w ciążę. Mężczyzna nie może tego zrobić. To kobiety rodzą dzieci. Wnioskuję o wykreślenie określeń o osobach w ciąży”.
„Niepokoi mnie pogarda i poczucie wyższości niektórych osób. Z perspektywy państwa opłaca się zalegalizować aborcję. Szpitale zostały zamknięte w mniejszych miejscowościach, a kobiety mają ogromny problem z dostępem do opieki medycznej. Odbieranie im prawa do decyzji o tym, czy będą w stanie urodzić kolejne dziecko, jest formą ekonomicznej dyskryminacji” – mówiła Antonina Lewandowska. „Lekarze przy takim prawie nie potrafią wykonać jednego z najbardziej powszechnych zabiegów medycznych, jakim jest aborcja”.
„Projekt Polski 2050 zakłada zakaz aborcji. Proszę o odwagę, mówcie wprost, że mówicie o zakazie aborcji z trzema wyjątkami. Przedstawienie projektu jest niepotrzebne i jest niezgodne z tym, czego życzą sobie wasi wyborcy. Rozumiem, że godzicie się na to, żebyśmy żyli w kłamstwie. Państwowo mamy 1000 aborcji, a poza państwem 150 tys. aborcji rocznie” — mówiła Marta Lempart z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
„Obecny stan prawny pozwala na ciążę z gwałtu, ale w praktyce rocznie robi się od trzech do zera aborcji w polskich szpitalach” – mówiła Joanna Gzyra Iskandar z Feminoteki. „Zamiast wsparcia pokrzywdzone dostają listę warunków do spełnienia. Przymuszenie osób zgwałconych do uczestniczenia w procesie wiktymizuje je podwójnie. To przemoc ze strony państwa. Powszechny dostęp do aborcji jest niezbędny”.
Kaja Godek przekonywała z kolei, że „aborcja nie jest o kobietach, tylko o dzieciach”. „Rozmawiamy tu o mordowaniu ludzi. Prawo do życia należy się każdemu” – mówiła Godek.
Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów w precedensowym wyroku przyznał asesor prokuratury odszkodowanie za niegodne z prawem wypowiedzenie stosunku pracy — informuje „Wyborcza”. Wszystko przez to, że decyzję podjął Dariusz Barski, który był „osobą nieuprawnioną”.
Jak ustaliła „Wyborcza” Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów, rozpoznając sprawę byłej asesor prokuratury, uznał w kwietniu 2024 roku, że zwolniono ją z naruszeniem prawa (asesor to prawnik, który uczy się zawodu prokuratora, prowadzi śledztwa, ale wszystkie jego decyzje aprobuje nadzorujący go prokurator). Wypowiedzenie asesor podpisał ówczesny prokurator krajowy Dariusz Barski, a ten zdaniem sądu był osobą nieuprawnioną. Bo nie wrócił ze stanu spoczynku. To precedensowe orzeczenie, które nie jest prawomocne. Ziobro upoważnił Barskiego do podejmowania decyzji w sprawie asesorów.
Sąd musiał ustalić, czy Dariusz Barski mógł być przez Ziobrę skutecznie upoważniony do zwolnienia asesor i zaczął mieć wątpliwości. „16 lutego 2022 roku Dariusz Barski został przywrócony ze stanu spoczynku do służby czynnej na podstawie art. 47 ustawy wprowadzającej nową ustawę o prokuraturze z 2016 roku. 18 marca 2022 r. powołano go na pierwszego zastępcę prokuratora generalnego, czyli prokuratora krajowego” – pisze „Wyborcza”.
„Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów uznał jednak, że Barski nie mógł być przywrócony do służby czynnej w prokuraturze po upływie ponad pięciu lat od wejścia w życie nowej ustawy o prokuraturze. Przepis, na podstawie którego został przywrócony ze stanu spoczynku, miał charakter epizodyczny. Obowiązywał okresowo, by prokuratura miała czas przygotować się na wejście nowych przepisów regulujących jej funkcjonowanie” – pisze Wyborcza". Według sądu Zbigniew Ziobro nie mógł więc skutecznie upoważnić Barskiego do wykonywania w jego imieniu czynności z zakresu prawa pracy. Oznacza to, że Barski działał niezgodnie z prawem. A osoby, które kierują prokuraturą, będą musiały naprawiać błędy, które są skutkiem decyzji podejmowanych przez Dariusza Barskiego.