Witaj w sekcji depeszowej OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Karol Nawrocki w przemówieniu z okazji 11 listopada potępiał obce ideologie w szkołach i obce trybunały, zagrażające jestestwu III RP. Donald Tusk wzywał do radosnego patriotyzmu w formie: „nigdy Polak przeciwko Polakowi, zawsze Polak razem z Polakiem”.
„Maurycy Mochnacki pisał, że to, co najważniejsze, to rozpoznanie w swoim jestestwie — tożsamość i wartości narodu” – mówił prezydent Karol Nawrocki podczas państwowych obchodów Święta Niepodległości przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. W ten sposób Nawrocki nawiązał do dorobku pokoleń walczących o wolność i suwerenność.
Jak mówił Nawrocki, mimo że ojcowie założyciele II RP reprezentowali inne grupy społeczne, chcieli wspólnej niepodległości, a w konflikcie nie oddali tego, co najważniejsze — marzeń i ambicji. „II RP przyniosła nam to, co uważam za największy sukces — wychowanie w polskiej szkole ucznia, który wiedział, że jest Polakiem i ma obowiązki polskie” – mówił prezydent.
„Co my dziś zrobimy dla polskiej niepodległości? Jakie jest nasze jestestwo w XXI wieku?” – pytał Karol Nawrocki. „Gdzie nasze wartości chrześcijańskie, które budowały fundamenty Rzeczpospolitej? Czemu musimy być świadkami instalowanie protezy wartości chrześcijańskich, którą mają być obce nam ideologie w systemie edukacji? To nie polskie i prezydent nie pozwoli, abyśmy stali się papugą narodów, bezwolnie powtarzającą to, co przychodzi z Zachodu” – dodał prezydent, zastrzegając, że mówi to jako zwolennik Unii Europejskiej.
„Część polskich polityków jest gotowa, aby oddawać wolność po kawałku obcym instytucjom, trybunałom, agendom, Unii Europejskiej” – oskarżał oponentów Nawrocki. „Czy nie stać nas dziś na marzenia: na CPK, żeglugę śródlądową, rozwój portów, rozwój polskiego atomu, centrum technologii przemysłowych? Polacy nie chcą politycznych szopek i teatrów, chcą móc dostać się do lekarza, być wyleczeni; chcą taniej płacić za prąd, za artykuły spożywcze. Nasza niepodległość to też sprawiedliwość społeczna” – mówił Nawrocki.
W tym czasie szef rządu otwierał Paradę Niepodległości organizowaną w Gdańsku. „Kiedy blisko ćwierć wieku temu wspólnie z gospodarzem i gospodynią i śp. Pawłem Adamowiczem decydowaliśmy się na organizowanie pierwszej parady 11 listopada, tu w Gdańsku, nie sądziliśmy, że ten pełen uśmiechu i dobrych uczuć, radosny sposób obchodzenia Święta Niepodległości tak szybko rozniesie się w całym kraju. To ważne, bo niepodległość jest dla wszystkich” – mówił Donald Tusk. „Chciałbym, żeby cała Polska zobaczyła, że obchody Święta Niepodległości, to święto radości, dumy, jedności od Bałtyku do Tatr, od Bugu, po Odrę. Wszędzie dzisiaj Polski i Polacy podają sobie dłonie, uśmiechają się do siebie, świętują ten dzień, najlepiej jak potrafią” – dodał premier.
Rocznicę 11 listopada premier nazwał „cudem zjednoczenia”, a jego symbolem stała się postać marszałka Józefa Piłsudskiego. „On musiał zapomnieć, że jakże często stawał się symbolem nienawiści, pogardy. Słyszał od swoich przeciwników, że jest lewakiem, bezbożnikiem, agentem niemieckim... skąd my to znamy?” – mówił Donald Tusk. „Ale najważniejsze dla niego i tak powinno być dla nas wszystkich, była troska o niepodległą ojczyznę. Dla niego było bardzo ważne, żeby niepodległość była dla wszystkich i żeby nikogo nie wykluczyła”.
Szef rządu dodał, że najważniejsze to, że „patriotyzm to nigdy Polak przeciwko Polakowi, to zawsze Polak razem z Polakiem”.
Przeczytaj także:
W nocy z 10 na 11 listopada mieszkańców rosyjskiego Saratowa obudziła seria eksplozji. Celem ukraińskiej armii była okoliczna rafineria naftowa. W tym czasie Rosjanie przeprowadzili zmasowany atak na region odeski
O ataku na rafinerię w Saratowie poinformował Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy. Obiekt znajduje się 800 km od granicy z Ukrainą. Zakład przetwarza rocznie około 4,8 mln ton ropy i działa na potrzeby rosyjskiej armii. W pobliżu znajduje się baza lotnicza Engels, gdzie stacjonują bombowce strategiczne wykorzystywane do ataków na Ukrainę.
Z relacji ukraińskiej armii wynika, że w nocy z 10 na 11 listopada na terenie rafinerii doszło do serii wybuchów, a na miejscu wybuchł „potężny pożar”. Gubernator obwodu saratowskiego, w którym znajduje się zakład Rosnieftu, poinformował, że drony uszkodziły infrastrukturę cywilną. Rosyjskie media podały, że w okolicy wstrzymano ruch lotniczy. Za to mieszkańcy w serwisie Telegram dzielili się materiałami pokazującymi serię eksplozji. Na zdjęciach i wideo widać pomarańczową łunę pożaru.
W nocy w mieście uruchomiono syreny alarmowe, a przez głośniki nadawano komunikaty wzywające do odsunięcia się od okien i poszukiwania schronienia.
Ukraińska armia poinformowała, że uderzyła również w Morski Terminal Naftowy w Teodozji, który jest kluczowym węzłem dostaw pali i środków smarnych na Półwysep Krymski i resztę okupowanych terytoriów. „Odnotowano trafienie w czołgi na terenie obiektu. Trwa ustalanie rozmiaru zniszczeń” – przekazał Sztab Generalny.
Tej samej nocy rosyjska armia przeprowadziła zmasowany atak dronów w obwodzie odeskim. Jak podaje portal Ukraińska Prawda, naloty uszkodziły infrastrukturę energetyczną i transportową, a także obiekt cywilny. Jedna osoba została ranna.
Jak poinformowała Rumunia, jeden z rosyjskich dronów wtargnął w ich przestrzeń powietrzną, pięć kilometrów od granicy z Ukrainą. Prezydent Nicușor Dan przekazał, że był to wypadek.
Rafineria w Saratowie, jeden z najstarszych zakładów przerobu ropy naftowej w Rosji, była atakowana przez ukraińską armię już siedmiokrotnie.
Przypomnijmy, że 8 listopada rosyjskie wojska uderzyły w infrastrukturę energetyczną Ukrainy, powodując przerwy w dostawie prądu.
„Cele terrorystów pozostają niezmienne: ludność cywilna, budynki mieszkalne, nasz sektor energetyczny i infrastruktura. Chodzi o zasoby na zabijanie, o pieniądze – sankcje są potrzebne, aby pozbawić Rosję środków na kontynuowanie wojny, którą sama rozpoczęła i wciąż przedłuża. Doceniamy wszystkie kroki podjęte już przez partnerów, ale rosyjskie ataki pokazują, że presja musi zostać zintensyfikowana. Musi zapaść europejska decyzja w sprawie zamrożonych aktywów Rosji, dodatkowych sankcji oraz wsparcia i wzmocnienia obrony Ukrainy" – komentował wówczas prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Przeczytaj także:
O taktyce Rosjan z Marine Abramian, ekspertką ds. energetyki, Greenpeace Ukraina rozmawiała w OKO.press Krystyna Garbicz:
„Rosjanie próbują zniszczyć cały nasz przemysł. Ich celem są nie tylko obiekty kompleksu wojskowo-przemysłowego, ale także cała infrastruktura energetyczna, która ma kluczowe znaczenie dla funkcjonowania gospodarki kraju. Nie należy również zapominać o tym, jak trudne jest życie zimą bez ogrzewania, bez światła, bez dostaw wody – wszystko, co jest związane z dostawami energii elektrycznej” – mówiła ekspertka.
Przeczytaj także:
W Warszawie pod hasłem „Jeden naród, silna Polska” przejdzie dziś Marsz Niepodległości, organizowany przez skrajną prawicę.
11 listopada w całym kraju odbywają się wydarzenia związane ze Świętem Niepodległości. Większość uwagi opinii publicznej skupia warszawski Marsz Niepodległości, organizowany przez środowiska nacjonalistyczne. Pochód pod hasłem „Jeden naród, silna Polska” ruszy o godzinie 14:00 z Ronda Dmowskiego, w centrum stolicy. Uczestnicy wydarzenia przejdą stałą trasą: Alejami Jerozolimskimi, potem Mostem Poniatowskiego w stronię Stadionu Narodowego.
10 listopada w wieczornym wywiadzie dla TV Republiki obecność na marszu potwierdził prezydent Karol Nawrocki. „Nie pierwszy raz wezmę udział w Marszu Niepodległości. Po raz pierwszy jako prezydent Polski, oczywiście, ale wiele razy byłem na Marszu Niepodległości – i sam, i z małżonką Martą braliśmy udział w tym wydarzeniu” – mówił Nawrocki. „Po walce pięciu pokoleń, walce, pracy, konsekwentnemu dążeniu do tego, aby Polska była wolną i niepodległą, ten 11 listopada stał się dniem, w którym odzyskaliśmy swój własny dom, czyli Polskę” – dodał prezydent.
Udział w wydarzeniu skrajnej prawicy to nie jedyny sposób na obchodzenie Święta Niepodległości w stolicy. Od rana na Cytadeli otwarte będą Muzeum Historii Polski, Muzeum Wojska Polskiego i Muzeum X Pawilonu, oferując bezpłatne zwiedzanie, warsztaty, spektakle i wystawy – m.in. grę terenową „Kierunek: Niepodległość”, a także spektakl dla dzieci „Bohaterski miś”.
Na Krakowskim Przedmieściu w godzinach 14-19 odbędą się parady, koncerty muzyki ludowej, pokazy filmowe i warsztaty w instytucjach kultury, takich jak Akademia Sztuk Pięknych, Dom Spotkań z Historią czy Instytut Pileckiego. O godzinie 18:00 przed Muzeum Historii Polskiej rozpocznie się koncert "Wspólna Niepodległa”, podczas którego szesnastu artystów z każdego województwa zaprezentuje tradycyjne pieśni w nowoczesnych aranżacjach.
11 listopada o godzinie 11:11 wystartuje też 35. Bieg Niepodległości.
W godzinach 10-16 otwarty będzie też Sejm i Senat. Zwiedzający będą mieli możliwość zobaczenia Sali Posiedzeń Sejmu, czy sejmowych kuluarów.
Przeciwnicy narodowców przejdą ulicami Warszawy pod hasłem: „Za wolność waszą i naszą”. Rozpoczną demonstrację o godz. 14 na pl. Unii Lubelskiej i przejdą Marszałkowską, Piękną, al. Ujazdowskimi, aż do pl. Trzech Krzyży przy figurze św. Jana Nepomucena.
O polityczną kontrolę nad Marszem Niepodległości walczą dziś Konfederacja z Prawem i Sprawiedliwością. Podobne wydarzenia były organizowane przez skrajną prawicę od lat 90-tych, ale dopiero po 2010 roku marsz zyskał rozgłos i polityczny wymiar. Wszystko za sprawą skrajnie ksenofobicznych haseł, starć z policją i kontrmanifestantami, czy zakłócaniem porządku publicznego. Mimo że założycielami marszu był Obóz Narodowo-Radykalny i Młodzież Wszechpolska, już w czasach prezydentury Andrzeja Dudy, PiS chciał przejąć marsz i uczynić go strawniejszym dla centrum. Skrajna prawica utrzymała jednak kontrolę nad organizacją pochodu, utrzymując go z daleka od politycznego mainstreamu. W zaproszeniu na 15 edycję wydarzenia czytamy, że od dwóch dekad Polskę trawi „jałowy spór polityczny dwóch partii i jej liderów”. I jest to "spór, który prowadzi nas w przepaść”.
OKO.press będzie relacjonować wydarzenie.
Przeczytaj także:
W Białym Domu Donald Trump przyjął 10 listopada prezydenta Syrii Ahmeda asz-Szarę, który niegdyś było powiązany z Al-Kaidą. USA zawiesiły na kolejne 180 dni część sankcji na Syrię
Syria jest ważnym elementem budowy przez Trumpa nowego Bliskiego Wschodu. Wizyta jest historyczna i ma na celu włączenie Damaszku do kierowanej przez USA globalnej koalicji do walki z Państwem Islamskim.
Nie jest to pierwsze spotkanie obu polityków, ale pierwsza wizyta w Białym Domu od czasu odzyskania przez Syrię niepodległości w 1946 r. Trwała niespełna dwie godziny – podaje Reuters.
„Osiągnąłem z nim porozumienie… zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby Syria odniosła sukces” – powiedział Trump reporterom podczas ceremonii zaprzysiężenia ambasadora USA w Indiach, po wizycie asz-Szary.
Trump i asz-Szara – który niegdyś był powiązany z Al-Kaidą, a za jego głowę wyznaczono nagrodę w wysokości 10 milionów dolarów – po raz pierwszy spotkali się w maju w Rijadzie w Arabii Saudyjskiej.
Wtedy też Trump zapowiedział zniesienie sankcji na Syrię. USA nałożyły je w grudniu 2019 r. tzw. ustawą Cezara o ochronie ludności cywilnej Syrii, która została uchwalona Wymierzona była w osoby, firmy i instytucje powiązane z byłym prezydentem Syrii Baszarem al-Assadem. Obowiązuje jednak cały czas. Baszar al-Assad został obalony 8 grudnia 2024 r. po błyskawicznym ataku rebeliantów, którym przewodził asz-Szara.W styczniu został mianowany tymczasowym przywódcą kraju.
Do jej zmiany Trump potrzebuje decyzji Kongresu. Prezydent może natomiast zawieszać sankcje. I właśnie to zrobił.
W piątek sankcje na asz-Szarę i jego ministra spraw wewnętrznych Anasa Khattaba uchyliła Rada Bezpieczeństwa ONZ. Przed spotkaniem w Białym Domu asz-Szara widział się też w Waszyngtonie z dyrektorką zarządzającą Międzynarodowym Funduszem Walutowym Kristaliną Georgievą.
Jak pisał w OKO.press Jakub Szymczak, to bardzo duża zmiana w polityce USA wobec Syrii. W 1979 roku Amerykanie ogłosili ten kraj państwowym sponsorem terroryzmu. W 2004 roku administracja George’a Busha nałożyła na reżim Asadów sankcje, a kolejne dołożył w 2011 roku Barack Obama po wybuchu wojny domowej. To oznacza, że w Syrii całe pokolenia nie znają życia bez reżimu Asadów, ale także bez amerykańskich sankcji.
Przeczytaj także:
5 października odbyły się w Syrii pierwsze od upadku reżimu al-Asadów wybory do syryjskiej legislatury. Aleksander Kamkow pisze o nich: „To kolejny etap umacniania władzy prezydenta, byłego dżihadysty – Ahmada asz-Szary. A czy krok ku demokracji?”:
Przeczytaj także:
Do tej pory Syria pozostawała też w rosyjskiej strefie wpływów. Asad należał do tej garstki polityków, którzy kontaktowali się z Putinem i przesyłał mu życzenia. Armia rosyjska miała tez w Syrii swoje bazy.
„Od grudnia 2024 r. Syrię odwiedziło około 80 delegacji zagranicznych. To liczba nieporównywalna do innych, podobnych sytuacji zakończonego konfliktu i potrzeby odbudowy kraju. Poziom zainteresowania i woli politycznej, żeby to państwo stanęło na nogi, jest bardzo duży” – mówi w podcaście Drugi Rzut OKA Sara Nowacka, analityczka Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, ekspertka od państw arabskich.
Jednak przed asz-Szarą i jego ludźmi stoi bardzo trudne zadanie zunifikowania straumatyzowanego kraju, którego 90 proc. mieszkańców żyje w biedzie. „Z jednej strony jest w syryjskim społeczeństwie i ogromna potrzeba wymierzenia sprawiedliwości, ukarania winnych zbrodni. Siły reżimu Baszszara al-Asada zabiły najprawdopodobniej około 300 tysięcy osób. Ahmad asz-Szara i jego najbliższe otoczenie ma świadomość, że zbiorowe wymierzenie sprawiedliwości w brutalny sposób jest bardzo ryzykowne – bo może spowodować zbrojny bunt ludzi związanych z reżimem” – tłumaczy ekspertka.
Podcast można znaleźć tu:
Przeczytaj także:
Istnieje spora szansa, że najdłuższy w historii USA shutdown, czyli paraliż rządu, w końcu dobiegnie końca. Po 41 dniach impasu Republikanie przyjęli porozumienie z częścią Demokratów. Teraz ich decyzję musi zatwierdzić Izba Reprezentantów, a potem prezydent Donald Trump.
Przymusowe urlopy lub praca bez zagwarantowanego wynagrodzenia wśród nawet 1,4 miliona pracowników federalnych, dziesiątki tysięcy opóźnionych lotów i widmo paraliżu tuż przed Świętem Dziękczynienia (27 listopada), zamrożone bony żywnościowe dla milionów Amerykanów — od 1 października 2025 roku amerykański rząd, a za nim cały kraj, jest sparaliżowany.
Najdłuższy w historii Ameryki shutdown jest spowodowany ciągłym odrzucaniem przez Senat prowizorycznego projektu budżetu Donald Trumpa na kolejny rok. Republikanie dotąd nie mieli wymaganych 60 głosów, by powiedzieć „tak”, a Demokraci nie chcieli zgodzić się na cięcia w tzw. Obamacare, czyli państwowym ubezpieczeniu zdrowotnym.
Polityczny impas przełamano dopiero w nocy z niedzieli na poniedziałek, 9/10 listopada. Siedmioro Demokratów oraz jeden senator niezależny poszli na kompromis.
Nowe porozumienie zakłada przedłużenie finansowania rządu do końca stycznia oraz cofnięcie masowych zwolnień pracowników federalnych po 1 października. Wstępna umowa zakłada również wydłużenie dopłat do ubezpieczenia zdrowotnego. Głosowanie w sprawie Obamacare ma odbyć się w grudniu.
Zmieniony projekt (uwzględniający m.in. finansowanie rządu do stycznia) trafi po przegłosowaniu w Senacie do Izby Reprezentantów, a następnie do podpisu prezydenta Donalda Trumpa.
Shutdown, czyli „zamknięcie rządu" ma w USA miejsce, gdy Kongres odrzuca projekt budżetu rządu. Oznacza on paraliż administracji, bowiem ci pozostają bez pracy. Na lodzie pozostawiono personel dyplomatyczny, pracowników agencji federalnych, muzeów czy parków narodowych. Agenci FBI pracując bez gwarancji wynagrodzenia – podobnie służba cywilna.
Poprzedni paraliż miał miejsce w 2019 roku, za pierwszej kadencji Donalda Trumpa. Trwał 35 dni i kosztował budżet 5 miliardów dolarów. Wtedy powodem był konflikt o finansowanie budowy muru na granicy USA z Meksykiem. Do shutdownu doszło także w 2018 r., także za rządów Trumpa. Mieli je na koncie również inni prezydenci.