0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

12:57 26-10-2025

Prawa autorskie: Fot. Dimitar DILKOFF / AFPFot. Dimitar DILKOFF...

Kradzież w Luwrze to prawdopodobnie insiderska robota

W biały dzień wdrapali się po drabinie na balkon, wycieli dziurę w oknie, sterroryzowali strażników i ukradli osiem królewskich klejnotów wartych 88 mln euro. Wszystko zajęło im cztery minuty. Dwóch podejrzanych ws. kradzieży w Luwrze zostało zatrzymanych w sobotę 25 października wieczorem.

Co się wydarzyło?

Francuska policja zatrzymała już dwóch podejrzanych w sprawie kradzieży królewskich klejnotów z Luwru, najczęściej odwiedzanego muzeum świata.

Przecieki ze śledztwa wskazują, że podejrzani zostali zatrzymani w sobotę wieczorem przy próbie ucieczki z kraju. Jeden z nich miał próbować odlecieć do Algierii, a drugi do Mali. Policja może ich zatrzymać na czas do 96 godzin celem przesłuchania – informuje Le Monde.

Jak donosi brytyjski The Telegraph, powołując się na źródła bliskie śledztwu, francuska policja podejrzewa, że kradzież została zorganizowana przy udziale jednego ze strażników zatrudnionych w Luwrze. Policja ma dowody na to, że jeden z pracowników ochrony Luwru kontaktował się z podejrzanymi.

Kradzież była możliwa też dzięki temu, że jedna trzecia pomieszczeń, które zostały okradzione, nie była objęta monitoringiem CCTV. Dodatkowo, jedyna kamera, która monitoruje tą część zewnętrznej ściany Luwru, gdzie ustawili się złodzieje, była akurat skierowana w inną stronę.

Dyrektorka muzeum, Laurence des Cars, która funkcję tą pełni od 2021 roku, przyznała przed francuskim Senatem, który zajął się badaniem sprawy, że system CCTV w muzeum był przestarzały, a ona planowała podwojenie liczby kamer.

Jaki jest kontekst?

Do kradzieży ośmiu sztuk królewskich klejnotów o wartości około 88 mln euro doszło w niedzielę 19 października koło godziny 9:30 rano. Sprawcy przyjechali pod Luwr pojazdem, który był wyposażony w drabinę z wysięgnikiem. W ten sposób weszli na znajdujący się na pierwszym piętrze balkon sali Apolla, w której od końca XIX wieku przechowywane są francuskie klejnoty królewskie.

Sala Apolla położona jest w środkowej części Luwru, tzw. Małej Galerii, tuż przy brzegu Sekwany. Budynek od rzeki oddziela nie bardzo ruchliwa ulica Wybrzeże Françoisa Mitterranda i bulwar dla pieszych.

Dwaj sprawcy dostali się po drabinie na balkon na pierwszym piętrze, przy użyciu specjalistycznych narzędzi wycieli dziurę w szybie i weszli do środka. Sterroryzowali strażników, rozcięli gabloty, w których przechowywane były klejnoty i ewakuowali się tą samą drogą. Uciekli na dwóch skuterach o 9:38. Ciężarówka z drabiną, której użyli, by włamać się do Luwru, została pod ścianą muzeum – relacjonuje dokładnie BBC.

Pośród skradzionych klejnotów znalazła się m.in. perłowa tiara i dwie diamentowe broszki cesarzowej Eugienii, żony Napoleona III, który rządził Francją w latach 1852-1870, szmaragdowy naszyjnik i kolczyki podarowana przez Napoleona I Marii Ludwice Austriaczce, jego drugiej żonie, a także szafirowy diadem, naszyjnik i kolczyk noszony przez kilka francuskich królowych.

Eksperci od kradzieży dzieł sztuki nie mają wątpliwości, że złodzieje najpewniej natychmiast zniszczyli klejnoty, by móc sprzedać drogocenne kamienie, złoto i srebro, nie ryzykując odkrycia. Złoto i srebro można przetopić, a kamienie są cięte na mniejsze kawałki, tak, by nie udało się rozpoznać, skąd pochodzą. W całości takie klejnoty są niesprzedawalne.

Kradzież w Luwrze wywołała wielki skandal we Francji. Duża część najcenniejszych obiektów z muzeum została przeniesiona do sejfu w Banku Francji.

Przeczytaj także:

10:48 26-10-2025

Prawa autorskie: Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.plFot. Dawid Żuchowicz...

Tusk rozważa wypowiedzenie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka

Premier Donald Tusk w rozmowie z brytyjskim dziennikiem mówi, że „surowa i rozszerzająca” interpretacja Europejskiej Konwencji Praw Człowieka utrudnia zarządzanie migracjami. „Jeśli 46 sygnatariuszy Konwencji nie może dojść do porozumienia w sprawie jej reformy, to całkiem rozsądnym rozwiązaniem jest po prostu ją wypowiedzieć” – uważa Tusk.

Co się wydarzyło?

Premier Donald Tusk udzielił dużego wywiadu brytyjskiemu dziennikowi „The Sunday Times”, czyli niedzielnemu wydaniu „The Times”. Tusk rozmawiał z gazetą o wojnie w Ukrainie, bezpieczeństwie europejskim i wyzwaniach związanych ze skutecznym zarządzaniem migracjami w Europie.

Jego zdaniem migracja to nie tylko „największe zagrożenie” przed którym stoi Zachód i UE, ze względu na „coraz trudniejsze relacje etniczne i kulturowe w naszych społeczeństwach”. Zarządzanie migracjami utrudnia zbyt restrykcyjny reżim praw człowieka wynikający z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

„Wczoraj przez godzinę rozmawiałem m.in. z Giorgią Meloni [premierką Włoch – red.] i Mette Frederiksen [premierką Danii – red.] na temat możliwości deportacji skazanych przestępców, gwałcicieli lub terrorystów (...) W niektórych krajach jest to nadal niemożliwe ze względu na orzeczenia sądów, zgodnie z którymi prawa człowieka są znacznie ważniejsze niż bezpieczeństwo” – relacjonował Tusk.

Podkreślił, że problem jego zdaniem wynika z surowej i rozszerzającej interpretacji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (EKPC). Polska, wraz z Włochami i Danią, naciska na reformę Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który nadzoruje jej przestrzeganie – zwraca uwagę „The Sunday Times”.

„Jeśli 46 sygnatariuszy konwencji nie może dojść do porozumienia w sprawie jej reformy, całkiem rozsądne jest rozważenie po prostu jej opuszczenia” – miał powiedzieć Tusk w wywiadzie.

„Ukraina przetrwa jako niepodległe państwo”

Główna część wywiadu była poświęcona kwestii wojny w Ukrainie i zagrożeń ze strony Rosji. Tusk mówił m.in. o tym, że jest przekonany, że Ukraińcy są w stanie walczyć o swoją wolność jeszcze nawet przez dwa-trzy lata. Kijów bardzo obawia się jednak tego, że wojna będzie trwała dłużej.

„Nie mam wątpliwości, że Ukraina przetrwa jako niepodległe państwo” – powiedział Donald Tusk dziennikowi. „Ale głównym pytaniem jest to, ile jeszcze będzie ofiar tej wojny. Prezydent Zełenski powiedział mi [w czwartek podczas spotkania przy okazji szczytu UE w Brukseli – red.], że ma nadzieję, że wojna nie będzie trwała jeszcze dziesięciu lat i że Ukraina jest gotowa walczyć jeszcze dwa, trzy lata” – mówił Tusk.

Tusk przestrzegł też, że jego zdaniem Wielka Brytania znalazłaby się na linii ognia, gdyby Kreml zaatakował kraj należący do NATO. Dodał, że jest „zszokowany” poziomem „beztroski” Brytyjczyków, jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa Wielkiej Brytanii. Nawiązał do sprawy podpaleń nieruchomości i samochodu niegdyś należącego do premiera Keira Starmera. Brytyjskie służby podejrzewają, że za atakami stoi Rosja.

„Problem polega na tym, że nikogo w Wielkiej Brytanii jakoś szczególnie nie zaskoczyła ta wiadomość. Szczerze mówiąc, byłem w szoku” – powiedział Tusk. „Kiedy informacja ta pojawiła się w brytyjskiej prasie, reakcja była taka, jakby chodziło o mecz piłki nożnej pomiędzy Arsenałem a Liverpoolem. Ale jeśli Rosjanie są gotowi i zdolni do zorganizowania czegoś takiego, oznacza to, że są gotowi i zdolni do wszystkiego” – mówił Tusk.

Premier podkreślił też, że jeśli Rosja zdecydowałaby się na rozmieszczenie w Kaliningradzie swoich nowych pocisków hipersonicznych Oresznik, zagrożona byłaby niemal cała Europa.

„Dlatego nie można żyć w słodkiej iluzji, że jest się daleko od nich [od Rosji – red.] i że to nie jest wasza wojna, tylko Ukrainy lub Polski” – mówił Tusk.

Tusk był też pytany o sprawę ekstradycji Wołodymyra Ż., ukraińskiego nurka podejrzanego o wysadzenie gazociągu Nord Stream 1 i 2 w 2022 roku. Zdaniem premiera, Ukraina ma prawo atakować cele powiązane z Rosją gdziekolwiek w Europie i to właśnie dlatego warszawski sąd nie zgodził się na ekstradycję Ukraińca.

Podkreślił, że nie jest „naiwny” i wie, że niektórzy w Europie chcieliby powrotu do robienia interesów z Rosją.

„Kiedy słyszę, jak niektórzy politycy w Europie mówią: »Musimy już dziś zacząć myśleć o tym, jak odbudujemy nasze stosunki z Rosją w przyszłości«, jestem zbyt stary i nie jestem naiwny, by wiedzieć, że to oznacza, że niektórzy w Europie chcą przywrócenia działania Nord Stream. Po to, żeby robić dobry biznes na ropie i gazie z Rosji. Dla mnie to zawsze jest dzwonek alarmowy” – podkreślił premier.

Przeczytaj także:

10:33 26-10-2025

Prawa autorskie: Zrzut ekranu z x.com, Wołodymyr ZełenskiZrzut ekranu z x.com...

Rosyjski ostrzał Ukrainy. Nie żyją 3 osoby, co najmniej 32 rannych

„Każdy atak Rosji jest próbą wyrządzenia jak największych szkód w codziennym życiu" – pisze prezydent Wołodymyr Zełenski, informując o kolejnych ofiarach cywilnych rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie.

Co się wydarzyło?

To była kolejna tragiczna noc w Ukrainie. Rosyjskie drony w nocy z soboty na niedzielę (25 na 26 października) znowu uderzyły w Ukrainę. Do najpoważniejszych zniszczeń doszło w Kijowie. Drony poważnie uszkodziły trzy budynki mieszkalne. Zginęły co najmniej 3 osoby, a 32 zostały ranne. Sześć z nich to dzieci.

„Tej nocy Rosja wystrzeliła przeciwko nam ponad 100 dronów. Uszkodzono wieżowce w kilku dzielnicach miasta. Niestety, na chwilę obecną wiadomo o trzech ofiarach śmiertelnych. Szczere kondolencje dla rodzin. Dziesiątki osób zostało rannych, wśród nich są dzieci” – poinformował prezydent Wołodymyr Zełenski w niedzielę na Telegramie.

Zełenski podkreślił, że rosyjskie ataki dowodzą tego, że Rosji zależy na zadaniu jak największego cierpienia ludności cywilnej i uniemożliwienia „normalnego życia”.

„Każdy atak Rosji jest próbą wyrządzenia jak największych szkód w codziennym życiu. W tym tygodniu mieliśmy do czynienia z atakami na budynki mieszkalne, na infrastrukturę cywilną, na naszych obywateli, w tym dzieci. To są główne cele Rosjan (…)

Tylko w ciągu jednego tygodnia Rosja użyła przeciwko Ukrainie prawie 1200 dronów uderzeniowych, ponad 1360 kierowanych bomb lotniczych i ponad 50 rakiet różnego typu” – poinformował prezydent.

Dlatego też Zełenski po raz kolejny wezwał do zaostrzenia sankcji na Rosję. Podkreślił, że Ukraina jest wdzięczna za stałe zwiększanie presji na Rosję – 23 października UE przyjęła 19. pakiet sankcji, tego samego dnia prezydent Donald Trump ogłosił pierwsze w tej kadencji sankcje na rosyjskie firmy energetyczne Rosnieft i Łukoil, ale – zdaniem Zełenskiego – wciąż potrzebna jest koordynacja, także w ramach grupy G7.

„Ważne jest, aby się nie zatrzymywać. Liczymy na synchronizację tych sankcji w jurysdykcjach „siódemki” i innych partnerów. Bez wątpienia też potrzebne są dodatkowe ograniczenia taryfowe i sankcje wobec Rosji oraz wszystkich, którzy pomagają jej utrzymać się na powierzchni. Presja z pewnością przyniesie pokój. Dziękuję wszystkim, którzy pomagają” – napisał Zełenski.

Jaki jest kontekst?

Wojna w Ukrainie trwa już 1341 dni. Do dnia 15 września liczba ofiar cywilnych wyniosła około 40 tysięcy osób – jak podaje Centrum Działań Prewencyjnych amerykańskiej Rady Stosunków Zagranicznych. Rosjanie okupują obecnie około 20 proc. terytorium Ukrainy.

Prób zakończenia wojny podjęła się amerykańska administracja prezydenta Donalda Trumpa. Trump usiłował namówić Ukrainę do zgody na ustępstwa terytorialne, w tym oddanie Rosji anektowanego nielegalnie Krymu, ale Kijów wyklucza taką możliwość.

Ze względu na odmowę prezydenta Rosji Władimira Putina na zakończenia „bezsensownej wojny” 23 października USA zdecydowały o nałożeniu pierwszych w tej kadencji, nowych sankcji na Rosję. Sankcje wymierzone są w Rosnieft i Łukoil – dwie główne rosyjskie korporacje naftowe, które pomagają finansować „machinę wojenną” Kremla – jak napisał sekretarz skarbu USA Scott Bessent w oświadczeniu.

Tego samego dnia 19 pakiet sankcji na Rosję nałożyła Unia Europejska. Przyjęte środki to:

  • sankcje wobec kolejnych 69 osób, w tym dostawców kryptoaktywów,
  • całkowity zakaz importu rosyjskiego skroplonego gazu ziemnego do UE,
  • zakaz wstępu do portów dla kolejnych 117 statków z rosyjskiej floty cieni,
  • zakaz transakcji z kolejnymi pięcioma rosyjskimi bankami,
  • zakaz udziału operatorów z UE w rosyjskim ogólnokrajowym systemie kart płatniczych („Mir”) i w systemie szybszych płatności („SBP”),
  • nałożony na rosyjskich dyplomatów obowiązek informowania z wyprzedzeniem państw członkowskich UE o podróży po strefie Schengen,
  • ograniczenia eksportowe dla 45 nowych podmiotów, z których część znajduje się w państwach trzecich i które dostarczają Rosji towary i technologie podwójnego zastosowania,
  • dalsze zakazy eksportu towarów i usług.

Przeczytaj także:

18:47 25-10-2025

Prawa autorskie: Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.plFot. Grzegorz Celeje...

Kaczyński na kongresie PiS kpi z konwencji KO: „Oni są komiczni”

„Oni są komiczni w swoich przedsięwzięciach” – mówił o oponentach z Koalicji Obywatelskiej Jarosław Kaczyński, lider PiS, na zakończenie dwudniowego kongresu partii. W ten sposób wyśmiał połączenie Platformy Obywatelskiej, Inicjatywy Polska i Nowoczesnej w jedną partię.

Co się wydarzyło?

W sobotę 24 października wieczorem w Katowicach zakończył się dwudniowy kongres programowy Prawa i Sprawiedliwości. Na zakończenie imprezy, podobnie jak na jej otwarcie, przemówienie wygłosił prezes Jarosław Kaczyński.

Kaczyński uznał dwudniowy kongres za bardzo udany, ale podkreślił, że przed partią ogrom pracy, by zwyciężyć w wyborach w 2027 roku.

„Musimy wygrać wybory. Musimy skonstruować program, który będzie temu służył” – wzywał prezes PiS.

Podkreślił, że partia ma przed sobą „objazd wszystkich powiatów” i „jeszcze bardziej ambitny objazd wszystkich gmin”. Pracy wymagają też „relacje z młodym pokoleniem”.

„Praca, praca i jeszcze raz praca. A najdalej za dwa lata, a może i wcześniej, będziemy mieli już tego pozytywne konsekwencje” – mówił Kaczyński w odniesieniu do następnych wyborów parlamentarnych.

PiS partią socjalną

Kaczyński podkreślał, że najistotniejszą kwestią dla jego partii jest walka o to, by „bogactwo całego narodu, całego państwa” było „uczciwie dzielone”. „Ta średnia [stopa życiowa w Polsce – red.] musi być na naprawdę zacnym poziomie” – mówił lider PiS.

Podkreślał, że to „bogactwo narodu” musi być dzielone w taki sposób, by „ci, którym się gorzej w życiu powiodło, też mieli jakieś szanse, też mogli żyć godnie”. „To jest dla nas ogromnie ważne” – mówił Kaczyński.

Prezes PiS tłumaczył, że to właśnie niesprawiedliwość związana z podziałem bogactwa na świecie przyczynia się do „wielkiej zmiany”, która zachodzi na świecie. Ci, którzy cierpią w obecnie funkcjonującym systemie, budzą się i dochodzą do głosu.

„To dlatego w Stanach wygrał Trump [...], dzięki temu wiele sił politycznych w Europie ma dzisiaj szansę na tę wielką zmianę. I my musimy się w tą wielką zmianę wpisać. Musimy być w wielu wypadkach jej inicjatorami” – apelował Kaczyński.

Podkreślił też, że trzeba doprowadzić do tego, by „Europa była inna niż dziś”: by nie była „przeżarta korupcją”, „różnego rodzaju szalonymi ideologiami”.

„By była zjednoczona w ramach tego dużo większego zjednoczenia całej światowej demokracji w obronie przed ofensywą totalitaryzmu i autorytaryzmu. W obronie przeciwko agresji. Tej agresji, którą widzimy już dzisiaj w Polsce, szczególnie zupełnie z bliska” – mówił prezes PiS.

Partie „dyskretne” i „niedyskretne”

Prezes PiS zakpił też z konwencji programowej Koalicji Obywatelskiej, która odbyła się dziś w Warszawie.

Podczas spotkania członków partii w studiu ATM premier Donald Tusk ogłosił formalne powstanie partii Koalicja Obywatelska. Do tej pory to ugrupowanie koalicyjne tworzyły trzy partie: Platforma Obywatelska, Inicjatywa Polska Barbary Nowackiej oraz Nowoczesna, dziś kierowana przez Adama Szłapkę.

Kaczyński uznał te dwie ostatnie partie za takie, które do tej pory istniały „dyskretnie”, a dziś dołączyły do tej partii, która istnieje bardzo „niedyskretnie”. Dodał, że partie te zdecydowały się na „nową nazwę”: „tą, która była wcześniej”. Jego komentarze wzbudziły wesołość uczestników kongresu PiS.

„Musimy napiąć muskuły”

Wracając do poważnego tonu, Kaczyński podkreślił jednak, że „przeciwnik”, choć jest „komiczny w swoich przedsięwzięciach”, to jednak „w dalszym ciągu istnieje” i „nie mając żadnych oporów moralnych w żadnej sprawie [...] myśli, w jaki sposób utrzymać władzę”.

„Oni wiedzą, że utrata władzy będzie dla nich naprawdę bardzo poważnym nieszczęściem. I dlatego, szanowni państwo, pamiętajcie [...] Musimy naprawdę napiąć muskuły. Zarówno te, które mamy w rękach, nogach jak i gdzie indziej, ale także te, które mamy w głowie” – apelował prezes PiS.

„Musimy doprowadzić do tego, by nasze społeczeństwo wiedziało, że głosując na Prawo i Sprawiedliwość i na tych wszystkich, którzy pójdą z nami w wyborach, głosują po prostu za tym, żeby Polska była w krótkim czasie silniejsza, bogatsza i w jakimś sensie mądrzejsza” – mówił prezes PiS.

„Obrońmy cywilizację, bo ona jest dzisiaj zagrożona” – apelował Jarosław Kaczyński.

Już jutro w OKO.press Agata Szczęśniak, która śledziła konwencję PiS na żywo, podsumuje dwudniowe wydarzenie.

Przeczytaj także:

17:21 25-10-2025

Prawa autorskie: Dati Bendo, CE – Usługi audiowizualne, Prawa autorskie Unii Europejskiej, 2025Dati Bendo, CE – Usł...

Von der Leyen mocno wobec Chin: UE ma narzędzia i nie zawaha się ich użyć

UE nie wyklucza zastosowania wobec Chin unijnego instrumentu przeciwko przymusowi gospodarczemu, jeśli Pekin nie zniesie rygorystycznych ograniczeń eksportu pierwiastków ziem rzadkich

Co się wydarzyło?

„Jesteśmy gotowi użyć wszystkich instrumentów, jakie mamy w dyspozycji, by odpowiedzieć [na szantaż gospodarczy ze strony Chin – red.]. Razem z naszymi partnerami z grupy G7 będziemy pracować nad wspólną odpowiedzią” – powiedziała Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej, w sobotę 25 października na konferencji Berlin Global Dialogue w Berlinie.

Szefowa KE w ten sposób odniosła się do wprowadzonych przez chińskie władze rygorystycznych kontroli i ograniczeń eksportu pierwiastków ziem rzadkich i technologii służących do ich wydobywania i przetwarzania. Von der Leyen podkreśliła, że ograniczenia te niosą ogromne ryzyko dla europejskiego przemysłu i przedsiębiorstw.

“Jeśli weźmie się pod uwagę, że ponad 90 procent używanych przez nas pierwiastków ziem rzadkich pochodzi z Chin, widać ryzyko, jakie stanowi to dla Europy i jej najbardziej strategicznych sektorów przemysłowych. Od motoryzacji po maszyny przemysłowe, od obronności po lotnictwo, od chipów AI po centra danych" – mówiła von der Leyen.

Dodała, że w perspektywie krótkoterminowej KE skupia się na „znalezieniu rozwiązań wraz z naszymi chińskimi partnerami”, ale nie pozostanie bezczynna, jeśli to się nie uda.

"Jesteśmy gotowi wykorzystać wszystkie dostępne nam instrumenty, aby w razie potrzeby zareagować. Będziemy też współpracować z naszymi partnerami z G7 nad skoordynowaną reakcją” – powiedziała szefowa KE.

„Handlowa bazooka”

W ten sposób von der Leyen daje do zrozumienia, że UE jest gotowa sięgnąć po najostrzejsze narzędzie walki z szantażem ekonomicznym, jakim dysponuje. Chodzi o unijny Instrument przeciwko przymusowi gospodarczemu, z ang. Anti-Coercion Instrument — ACI – pisze portal Euractiv, który instrument ten określa mianem „handlowej bazooki”.

ACI to nowe narzędzie polityki handlowej Unii Europejskiej, przyjęte w 2023 roku. Umożliwia UE reagowanie na przypadki ekonomicznego przymusu stosowanego przez państwa trzecie wobec krajów członkowskich lub samej Unii.

Jeśli Komisja Europejska uzna, że działania danego państwa stanowią przymus ekonomiczny, a działania dyplomatyczne nie doprowadzą do zaprzestania naruszeń, UE może zastosować wobec takiego państwa i pochodzących z niego firm środki odwetowe:

  • nałożyć dodatkowe cła lub ograniczenia importowe,
  • zawiesić koncesje handlowe,
  • wprowadzić ograniczenia udziału w zamówieniach publicznych w UE, a nawet ograniczyć dostęp do rynku UE.

Decyzje o zastosowaniu instrumentu podejmuje Komisja Europejska za zgodą Rady UE.

ACI zostało przyjęte w 2023 roku m.in. po napięciach handlowych między Litwą a Chinami w 2021 roku, gdy Chiny ograniczyły import litewskich towarów po otwarciu w Wilnie biura przedstawicielskiego Tajwanu. Wtedy UE nie miała skutecznego narzędzia do odpowiedzi – ACI ma temu zapobiec w przyszłości.

Dla Chin to poważne zagrożenie. UE jest drugim po państwach ASEAN partnerem handlowym Chin.

Nowy unijny plan: RESourceEU

Podczas wystąpienia na konferencji gospodarczej w Berlinie szefowa Komisji Europejskiej ogłosiła też, że KE pracuje nad nową unijną inicjatywę na rzecz surowców krytycznych: RESourceEU. Chodzi o plan odejścia od importu surowców krytycznych z Chin, analogiczny do programu REPowerEU, który pozwolił UE stopniowo odejść od importu surowców energetycznych z Rosji.

„Celem tego planu jest zapewnienie europejskiemu przemysłowi alternatywnych źródeł surowców krytycznych w krótkim, średnim i długim terminie” – tłumaczyła von der Leyen.

Plan ma się opierać na czterech filarach:

  • odzyskiwaniu surowców krytycznych w ramach recyklingu,
  • wspólnych unijnych zakupach surowców krytycznych,
  • wsparciu inwestycji w produkcję surowców krytycznych, tzn. w ich wydobycie i przetwarzanie,
  • przyspieszenie pracy nad strategicznymi partnerstwami w zakresie surowców krytycznych z krajami takimi jak Ukraina, Australia, Kanada, Kazachstan, Uzbekistan, Chile czy Grenlandia.

„Europa nie może już działać w ten sam sposób, co dotychczas. Tę lekcję odebraliśmy już w bolesny sposób na przykładzie surowców energetycznych. Nie powtórzymy tego błędu w przypadku materiałów krytycznych” – apelowała Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej.

Jaki jest kontekst?

Jak na łamach OKO.press pisał Jakub Szymczak, w czwartek 9 października władze Chin ogłosiły daleko idące ograniczenia dotyczące eksportu metali ziem rzadkich i technologii służących do ich wydobywania i przetwarzania. Nowe chińskie regulacje uderzą nie tylko w Stany Zjednoczone, ale także w producentów z branż wysokich technologii działających w wielu innych państwach świata, także w Europie i w Polsce.

Za sprawą nowych przepisów od grudnia każdy eksporter chińskich metali ziem rzadkich i produktów, które je zawierają, będzie musiał uzyskać zgodę na ich sprzedaż do państw trzecich od chińskiego rządu. Część regulacji nakłada na producentów obowiązek zatwierdzania przez władze państwowe również pojedynczych umów – dotyczy to na przykład metali ziem rzadkich wykorzystywanych do produkcji nanotechnologicznych procesorów. Nowe przepisy dotyczą firm z całego świata – nie tylko chińskich, niepodporządkowanie się im ma oznaczać brak możliwości sprowadzania metali ziem rzadkich z Chin.

Jednocześnie chińskie władze wprowadziły również zakaz eksportowania i reeksportowania bez oficjalnej zgody chińskich technologii służących do pozyskiwania i przetwarzania metali ziem rzadkich.

Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) szacuje, że Chiny odpowiadają za około 61 procent światowej produkcji pierwiastków ziem rzadkich i aż 92 procent ich przetwarzania. Metalami ziem rzadkich nazywa się grupę 17 pierwiastków, których wydobycie i przetwarzanie jest ekstremalnie trudne. Większość pierwiastków ziem rzadkich wykorzystywana jest w branży zaawansowanych technologii. To na przykład neodym – wykorzystywany do produkcji bardzo silnych magnesów niezbędnych między innymi w produkcji głośników czy silników elektrycznych i odrzutowych albo itr i europ – potrzebne do produkowania ekranów smartfonów, komputerów i telewizorów. Część pierwiastków ziem rzadkich niezbędna jest również w produkcji bardziej wyrafinowanych procesorów komputerowych.

W przyszłym tygodniu w tej sprawie spotkać się mają po raz pierwszy od sześciu lat Donald Trump, prezydent USA, i Xi Jinping, przywódca Chin. Na dużo niższym szczeblu w tym samym temacie odbędzie się spotkanie w Brukseli. Komisarza ds. handlu Maroša Šefčoviča ma odwiedzić chiński minister handlu Wang Wentao.

Przeczytaj także: