Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Dzięki wpływom z ceł amerykański budżet federalny w czerwcu 2025 zamknął się nadwyżką 27 mld dolarów. Tegoroczne wpływy z ceł są już dwukrotnie wyższe od wpływów zeszłorocznych, pomimo że do końca roku podatkowego zostały jeszcze ponad dwa miesiące
Amerykański Departament Skarbu poinformował, że w obecnym roku podatkowym wpływy z ceł przekroczyły już 100 bilionów dolarów. Pozwoliło to osiągnąć nadwyżkę w budżecie federalnym w wysokości 27 miliardów dolarów w czerwcu – poinformował Reuters.
Tym samym wpływy z ceł stały się czwartym największym źródłem przychodów do amerykańskiego budżetu – po podatkach dochodowych osób fizycznych (pobieranych na dwa sposoby – jako zaliczka płacona przez pracodawcę oraz jako podatek uiszczany samodzielnie przez pracujących) oraz podatku CIT.
O wynikach amerykańskiego budżetu poinformował w mediach społecznościowych Scott Bessent, sekretarz skarbu.
„Kolejna dotrzymana obietnica. Nasz kraj zbiera owoce programu America First prezydenta Trumpa. Podczas gdy prezydent Trump ciężko pracuje nad odzyskaniem suwerenności gospodarczej naszego kraju, dzisiejsze miesięczne sprawozdanie skarbowe pokazuje rekordowe wpływy z ceł – i to bez inflacji!” – napisał Bessent na X.
W ciągu czterech miesięcy, odkąd weszły w życie ostatnie podwyżki ceł, udział dochodów z ceł w strukturze przychodów amerykańskiego budżetu federalnego wzrósł z 2 proc. do niemal 5 proc. – podaje Reuters.
Jak podkreśla Reuters, najnowsze wyniki amerykańskiego budżetu najpewniej umocnią prezydenta Trumpa w przekonaniu, że podnoszenie ceł to słuszny kierunek polityki handlowej.
Kolejna runda podwyżek zaplanowana jest na 1 sierpnia, po tym jak prezydent Donald Trump zdecydował o wydłużeniu czasu na negocjacje m.in. z Japonią, Południową Koreą. Malezją, Indonezją czy Tajlandią. Jeśli krajom tym nie uda się wynegocjować nowych umów handlowych z USA, w życie mogą wejść 25-procentowe cła na cały import.
Donadl Trump wydłużył też termin negocjacji ws. ceł z Unią Europejską. Obecnie na stole leży umowa wprowadzającą w życie 10-proc. cła na cały europejski import do USA, która oferuje też pewne wyłączenia, na których zależy UE, m.in. dotyczące branży samochodowej czy produkcji aluminium. W odpowiedzi na te amerykańskie cła Komisja Europejska zapowiada wejście w życie analogicznych ceł europejskich na amerykańską produkcję. Rozmowy trwają.
W piątek 11 lipca rzecznik Komisji Europejskiej Olof Gill powiedział na konferencji prasowej, że „teraz piłka jest po stronie Amerykanów”.
Przeczytaj także:
„Nie ma przyzwolenia na nasilającą się kampanię rasizmu i napędzany przez nią antysemityzm (...) Historia Niemiec uczy nas, że nienawiść rasowa kończy się komorami gazowymi” – mówi Radosław Sikorski, szef MSZ, w apelu do Polaków.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wystąpił z apelem do Polek i Polaków. Sikorski poprosił o „opamiętanie” i powstrzymanie „antyimigranckiej histerii”, która rozgorzała na skutek działań środowisk skrajnie prawicowych w sieci.
Środowiska te, skupione m.in. wokół działacza narodowościowego Roberta Bąkiewicza, a także politycy Suwerennej Polski i PiS-u, od kilku miesięcy twierdzą, że Polskę zalewa fala nielegalnej migracji, bo Niemcy rzekomo dokonują masowego przerzutu nielegalnych migrantów.
To prowadzi do nasilenia antyimigranckich nastrojów w Polsce i stwarza ryzyko dla bezpieczeństwa przebywających w Polsce cudzoziemców. Do takiej sytuacji nawiązał w swoim wystąpieniu Sikorski.
„Lipiec 2025 roku, Zamość. Wobec spacerujących artystów z Hiszpanii, Indii, Senegalu, Serbii, uczestników odbywającego się od 22 lat festiwalu Eurofolk padają obelgi. A straż miejska otrzymuje zgłoszenia o najeździe uchodźców. Nie jest to jedyny taki przypadek w kraju” – mówi na nagraniu Sikorski.
„Mamy prawo do kontrolowania granic przez upoważnione służby. Mamy prawo wiedzieć, kto legalnie w Polsce przebywa. Ale nie ma przyzwolenia na nasilającą się kampanię rasizmu i napędzany przez nią antysemityzm” – mówi minister w nagraniu.
W swoim wystąpieniu Sikorski nawiązał też do ostatnich wypowiedzi europosła Grzegorz Brauna z Konfederacji Korony Polskiej, który w czwartek 10 lipca w rozmowie na antenie radia Wnet stwierdził, że „komory gazowe to fejk”.
Braun argumentował niezgodnie z ustaleniami historyków, że dokonywanie mordów rytualnych przez Żydów to fakt, który potwierdzają źródła historyczne, a „komory gazowe to fejk”.
„Moim obowiązkiem jako ministra spraw zagranicznych jest dbanie o wizerunek Polski. Na początku zawsze było słowo, potem słowo zamieniało się w czyn (...) Historia Niemiec uczy nas, że nienawiść rasowa kończy się komorami gazowymi. Nie wolno nam być obojętnymi” – mówił Sikorski.
„Ostrzegam: antyimigrancka histeria szkodzi Polsce. Budzi najgorsze demony. A negowowanie Holocaustu wyklucza nas spośród cywilizowanych narodów” – podkreślił szef MSZ.
„Jestem dumny z Polski, Polska zawsze była krajem gościnnym. Polacy i Polki są lepsi niż ci, którzy szczują na obcych i napędzają spiralę nienawiści. Apeluję o opamiętanie” – powiedział Radosław Sikorski.
Kwestionowanie istnienia komór gazowych to jeden z elementów negowania Holokaustu. Obejmuje twierdzenia, że naziści nie dokonali ludobójstwa, komory gazowe nigdy nie istniały, Holokaust wymyślili alianci w celu legitymizacji utworzenia państwa Izrael, albo że liczba ofiar Zagłady jest znacznie niższa niż 6 milionów.
W Polsce zaprzeczanie zbrodniom nazistowskim i komunistycznym karane jest grzywną lub pozbawieniem wolności do lat trzech (art. 55 Ustawy z dn. 18 grudnia 1998 r. o IPN). Zawiadomienie do prokuratury w sprawie czwartkowej wypowiedzi Grzegorza Brauna złożyła już Lewica.
W piątek Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że materiały z postępowania sprawdzającego wypowiedź Brauna trafią do prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej – poinformował PAP. To prokuratorzy IPN przeprowadzą śledztwo, bo zgodnie z ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej, to prokurator IPN jest właściwy do zajęcia się tą sprawą.
Nasilenie nastrojów ksenofobicznych i antyimigranckich jest też efektem działalności tzw. obrońców granicy. Od kilku miesięcy jesteśmy świadkami aktywizacji środowiska narodowców wokół tematu nielegalnej imigracji.
Zaczęło się od „patroli obywatelskich” działających w wielu miastach w Polsce, których celem była rzekomo obrona ludności cywilnej przez przemocą ze strony imigrantów. Z czasem inicjatywa ewoluowała w stronę samozwańczych kontroli granicy polsko-niemieckiej celem „powstrzymania nielegalnej imigracji do Polski”.
Obecnie w Polsce działają dwie grupy, które skupiają zainteresowanie osób obawiających się nielegalnej migracji. Jest to Ruch Obrony Granic założony przez byłego szefa Marszu Niepodległości Roberta Bąkiewicza oraz wspomniane już Patrole Obywatelskie skupione wokół Rafała Podejmy.
Więcej o działalności tych środowisk przeczytasz w poniższych tekstach OKO.press:
Przeczytaj także:
Kolejna tragiczna noc w Ukrainie. W rosyjskich atakach powietrznych zginęło co najmniej 13 osób, a 46 zostało rannych. Prezydent Wołodymyr Zełenski apeluje o przekazywanie Ukrainie kolejnych systemów obrony przeciwlotniczej Patriot. To 1235. dzień wojny w Ukrainie
Rosja kontynuuje zintensyfikowane ataki z powietrza na Ukrainę. Co noc na Ukrainę wystrzeliwane są setki dronów bojowych Shahed, drony wabiki, które mają zmylić i osłabić ukraińską obronę, oraz pociski manewrujące.
Według ukraińskich sił powietrznych, w nocy z 11 na 12 lipca Rosja wystrzeliła w stronę Ukrainy 623 sztuki broni powietrznej, w tym 339 dronów typu Shahed oraz 26 pocisków manewrujących Kh-101 – donosi dziennik Kyiv Independent.
Ukraińskiej obronie udało się zestrzelić 319 dronów Shahed i 25 pocisków rakietowych. Ponadto 258 dronów wabików zniknęło z radarów lub zostało przechwyconych. Część uderzyła jednak w cele cywilne powodując śmierć 13 osób i obrażenia u 46.
Rosyjskie pociski spadły na kilkadziesiąt miejscowości w aż ośmiu obwodach Ukrainy, w tym m.in. na Lwów, Charków i Sumy.
W mieście Czerniowice w obwodzie czerniowickim zginęły dwie osoby, a cztery inne osoby zostały ciężko ranne. W obwodzie charkowskim cztery osoby zostały ranne, podobnie jak w obwodzie sumskim. Trzy osoby zginęły w obwodzie dniepropetrowskim.
W obwodzie lwowskim rannych zostało sześć osób, w tym 11-letni chłopiec. Wszyscy to mieszkańcy Lwowa.
W obwodzie zaporoskim zginęło dwóch cywilów, a rosyjskie pociski uderzyły w aż 16 miejscowości.
W obwodzie donieckim zginęły aż cztery osoby, a 10 zostało rannych.
Poza tym uszkodzonych zostało wiele budynków mieszkalnych i użyteczności publicznej, sklepów oraz samochodów. Zniszczeniu uległa też infrastruktura krytyczna i komunalna w kilkunastu miejscowościach. W Charkowie ucierpiał budynek uniwersytetu. We Lwowie spłonęły dwa zakłady przemysłowe. W obwodzie chersońskim przedsiębiorstwo rolne.
Prezydent Wołodymyr Zełenski potępił ataki i ponownie zaapelował o wsparcie dla Ukrainy w pozyskaniu większej liczby zestawów obrony przeciwrakietowej Patriot oraz wdrożenie kolejnych sankcji na Rosję. Celem sankcji powinno być powstrzymanie rozwoju rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego oraz ograniczenie zysków Rosji ze sprzedaży ropy.
“Ostatniej nocy rosyjskie ataki sięgnęły od Charkowa i Sum [na wschodzie Ukrainy – red.] po Lwów i Bukowinę [na zachodzie – red.] (…). Nasilenie rosyjskich ataków powietrznych wymaga szybkich decyzji (…) Tą wojnę można powstrzymać tylko siłą. Potrzebujemy od naszych partnerów nie obietnic, ale działań, które pozwolą ratować życie” – napisał prezydent Wołodymyr Zełenski w mediach społecznościowych.
Ukraina ciągle potrzebuje wzmocnienia swojej obrony powietrznej, bo rosyjskie ataki z powietrza powodują najwięcej ofiar cywilnych. Systemy Patriot to najskuteczniejsze narzędzie przechwytywania rosyjskich pocisków lotniczych.
Obecnie, jak wynika z informacji dziennika Kyiv Independent, Ukraina dysponuje 6 zestawami Patriot, ale to nie wystarcza, by skutecznie bronić jej terytorium.
Podczas zeszłotygodniowej konferencji o odbudowie Ukrainy, która odbyła się w Rzymie, prezydent Wołodymyr Zełenski poinformował, że uzyskał obietnicę od Niemiec i Norwegii, że kraje te zakupią dla Ukrainy w USA systemy Patriot. Niemcy zobowiązywały się do zakupu dwóch, a Norwegia jednego.
Rozmawiając z dziennikarzami kanclerz Niemiec Friedrich Merz potwierdził, że takie zobowiązanie zostało poczynione, ale że decyzja nie jest jeszcze ostateczna.
Prezydent USA Donald Trump zaapelował ostatnio do państw europejskich o przekazywanie swoich systemów Patriot na rzecz Ukrainy. Obiecał też, że „sprawdzi, co da się zrobić, by Ukraina mogła zakupić Patrioty w Stanach nie czekając kilka lat na realizację zamówienia. „Ukraina musi być w stanie się bronić” – powiedział podczas konferencji prasowej w Gabinecie Owalnym 8 lipca.
To najmocniejsze deklaracje wsparcia dla Ukrainy, jakie do tej pory padły z ust Trumpa.
10 lipca podczas konferencji prasowej w Malezji także sekretarz stanu Marco Rubio potwierdził, że Ukraina potrzebuje więcej systemów obrony przeciwlotniczej. Zaapelował do państw europejskich, by podzieliły się z Ukrainą tym, co mają.
„Mam nadzieję, że uda się przekonać partnerów w NATO, żeby wysłały swoje baterie na Ukrainę” – powiedział.
Według szacunków ukraińskiej armii Ukraina potrzebuje 10 zestawów Patriot, żeby zapewnić ochronę ukraińskiego nieba. Sześć, które ma, otrzymała od USA, Niemiec, Rumunii i Holandii.
Przeczytaj także:
Bośniacy upamiętniają dziś ludobójstwo z 1995 roku. W miejscowości Potočari pochowano dziś szczątki kolejnych siedmiu zidentyfikowanych ofiar masakry
"Niektóre wydarzenia w historii rzucają cień, który rozciąga się na całe pokolenia. Ludobójstwo w Srebrenicy jest jednym z nich. To jeden z najczarniejszych rozdziałów w zbiorowej pamięci Europy.
Minęło trzydzieści lat od tych okrucieństw. Dziś chcę oddać hołd ponad 8300 bośniackim chłopcom i mężczyznom, którzy zostali zabici, oraz tym, którzy wciąż są zaginieni. Gdy niektóre z ostatnich ofiar Srebrenicy są grzebane z godnością, oddaję również cześć matkom, żonom i córkom, które nadal pogrążone są w żałobie, dźwigając ciężar straty przez trzy dekady" – napisała w oświadczeniu upamiętniającym 30. rocznicę ludobójstwa w bośniackiej miejscowości Srebrenica, dokonanej przez Siły Zbrojne Republiki Serbskiej przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.
Coroczne uroczystości rozpoczęły się 8 lipca marszem w stronę Srebrenicy, który swoją stukilometrową trasę zakończył wczoraj w miejscowości Potočari, gdzie znajduje się cmentarz, na którym od lat chowa się kolejne zidentyfikowane ofiary masakry. Dziś pochowano szczątki kolejnych siedmiu ofiar.
Tam też odbyły się dzisiejsze uroczystości z udziałem między innymi przewodniczącego Rady Europejskiej Antonio Costy. Costa mówił podczas uroczystości, że „nie ma w Europie — czy gdziekolwiek indziej — miejsca na zaprzeczanie ludobójstwu, rewizjonizm czy gloryfikację sprawców”.
Wojna domowa w Bośni wybuchła w 1992 roku niedługo po ogłoszeniu niepodległości przez Bośni i Hercegowiny od Jugosławii. Bośniaccy Serbowie byli wspierani przez zdominowane przez Serbów siły jugosłowiańskie.
ONZ w 1993 roku ogłosiło miejscowość Srebrenica strefą bezpieczeństwa, razem z miejscowościami Tuzla, Žepa, Goražde, Bihać i Sarajewo. W szczytowym momencie w Srebrenicy mieszkało około 40 tys. Bośniaków — do miasta zjeżdżały osoby z innych części kraju, uciekając przed walkami. Miasto było chronione przez siły pokojowe ONZ.
Serbowie rozpoczęli ofensywę na Srebrenicę 6 lipca 1995 roku. Siły ONZ były spętane rozkazami ograniczającymi ewentualne użycie siły i właściwie nie stawiły oporu siłom kierowanym przez generała Ratko Mladicia. Siły ONZ nie potrafiły też zabezpieczyć losu uchodźców – Serbowie oddzielali mężczyzn i starszych chłopców od reszty. Przez kolejne dni zamordowali około 8,3 tys. osób. Około tysiąca ofiar wciąż nie zostało zidentyfikowanych.
W 2017 roku Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii w Hadze uznał Mladicia za winnego 10 zarzutów: w jednym wypadku ludobójstwa, w pięciu zbrodni wojennych i w czterech złamania praw i zwyczajów wojny. 83-letni Mladić odbywa dziś karę dożywocia w więzieniu w Hadze
Przeczytaj także:
To odpowiedź na wycofanie zgody na funkcjonowanie rosyjskiego konsulatu w Krakowie. Ta była odpowiedzią na rosyjski sabotaż i podpalenie centrum handlowego w Warszawie w 2024 roku
„Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji przekazało naszej placówce w Moskwie notę informującą, że zgoda na funkcjonowanie naszego konsulatu w Królewcu została wycofana. Motywują to działaniem lustrzanym wobec polskiej decyzji o wycofaniu zgody na funkcjonowanie konsulatu w Krakowie. Ta decyzja była ze strony ministerstwa wkalkulowana, co nie znaczy, że to jest decyzja słuszna. Polska w odróżnieniu od Rosji nie prowadzi działalności sabotażowej” – powiedział dziś na konferencji prasowej rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Paweł Wroński.
Wcześniej Rosjanie za pośrednictwem agencji prasowej TASS poinformowali o swojej decyzji.
Wroński przestrzegał też polskich turystów przed wyjazdami do Rosji. „Doświadczenia innych państw dają wiedzę o zdarzeniach, w których turyści mogą zamienić się w osoby oskarżone o różne rzeczy” – mówił rzecznik.
W maju Polska zamknęła rosyjski konsulat w Krakowie. Była to reakcja na dowody, że rosyjskie służby były zamieszane w podpalenie warszawskiego centrum handlowego Marywilska w maju 2024 roku.
Paweł Wroński komentował dziś:
„Nie prowadzimy cyberataków ani działań przeciwko państwu rosyjskiemu. Zamknięcie konsulatu w Krakowie było wywołane informacjami ze śledztwa o tym, że służby specjalne Rosji mają związek z podpaleniem galerii handlowej przy ulicy Marywilskiej, co spowodowało olbrzymie straty. To mogło kosztować również ludzkie życie”.
W komunikacie po śledztwie minister sprawiedliwości Adam Bodnar i minister spraw wewnętrznych Tomasz Siemoniak informowali:
„Mamy pogłębioną wiedzę na temat zlecenia i przebiegu podpalenia oraz sposobu jego dokumentowania przez sprawców. Ich działania były organizowane i kierowane przez ustaloną osobę przebywającą w Federacji Rosyjskiej. Część sprawców przebywa już w areszcie, pozostali są zidentyfikowani i poszukiwani”.
Przeczytaj także: