Szczyt odbędzie się 27 i 28 listopada w mieście Harpsund. „Zachód musi mieć jednolite stanowisko dotyczące wsparcia Ukrainy i wspólnego bezpieczeństwa” – napisał na X Donald Tusk
Premier Donald Tusk stwierdził jednoznacznie, że nie będzie kandydował w wyborach na prezydenta. W wywiadzie w TVP Info mówił również o różnicach w koalicji i bezpieczeństwie państwa.
„Nie” – odpowiedział krótko premier Donald Tusk na pytanie Justyny Dobrosz-Oracz o możliwość jego kandydowania na stanowisko głowy państwa.
„Słyszałem kolejne spekulacje, artykuły, komentarze. Pierwszy raz mówię to w sposób tak jednoznaczny. Mam dużo roboty. Ani miesięcy, ani lat nie starczy mi, żeby to wysprzątać” – kontynuował Tusk, odnosząc się do bałaganu po rządach PiS. Dziennikarka dopytywała o to, czy szef rządu bardziej nie chce, czy bardziej nie widzi możliwości ubiegania się o ten urząd.
„Koalicja bez pana by się posypała?” – pytała premiera
„Przypomina to minione czasy, kiedy wszystko było winą Tuska. Teraz wszystko wisi na Tusku. Ani jedno, ani drugie nie jest do końca prawdą” – przekonywał Tusk. – „Moim zadaniem jest to, by ta koalicja wytrzymała ze sobą. To są napięcia, różne partie, różne poglądy. Moim zadaniem jest to łagodzić, jak na razie daję radę.”
Czy to więc Rafał Trzaskowski będzie kandydatem Koalicji Obywatelskiej w czekających nas w przyszłym roku wyborach?
„Byłbym bardzo zadowolony” – stwierdził Tusk. – „Poprzednie wybory prezydenckie nie były sfałszowane, ale były w oczywisty sposób nieuczciwe. Jestem przekonany, że gdyby wybory były w pełni uczciwe, to Rafał Trzaskowski byłby prezydentem RP. Mam pełne przekonanie, że byłby dobrym prezydentem. ”
Dziennikarka TVP zapytała też o ewentualną kandydaturę pracującej w Polsacie Doroty Gawryluk.
„Nie robi to na mnie wrażenia. Chciałbym, by w Polsce standardy były na jak najwyższym poziomie, bez powiązań polityki z biznesem, mediami. Ale każdy ma prawo kandydować” – odpowiedział Tusk, który później odniósł się do sprzeciwu prezydenta Andrzeja Dudy wobec kandydatury na polskiego ambasadora przy NATO. Ma nim być Jacek Najder.
„Jeśli podejmujemy decyzję, by ktoś przestał być ambasadorem, to mamy powód” – przekonywał Tusk, dodając, że w koalicji nie ma żądzy odwetu. Ważne jest bezpieczeństwo państwa, które wymaga spokoju. „Ambasador Polski przy NATO tak czy inaczej zostanie przywołany do kraju” – zapowiedział szef rządu.
Premier wskazał też na działania polityków, które mogą swoimi działaniami sprzyjać Rosji – i wskazał między innymi na Antoniego Macierewicza.
„Jestem odpowiedzialny za bezpieczeństwo państwa polskiego. Nie będę unikał tej odpowieedzialności. Notujemy każdego tygodnia aktywność agentury i wynajętych sabotażystów w Polsce. Nie chcę straszyć, działamy razem z NATO bardzo efektywnie, ale prawdziwym problemem w polskiej polityce jest to, że czołowi politycy poprzedniego obozu rządzącego zachowywali niefrasobliwość, aż do zakłamania” – stwierdził Tusk. Jako jednego z głównych winnych tej sytuacji wskazał Antoniego Macierewicza. – „Jego pierwszym pomysłem jako szefa MON był atak na placówkę NATO w Polsce” – wspomniał lider Koalicji Obywatelskiej.
„Nie ma bezpiecznej Polski, gdy Europa jest podzielona, w Parlamencie Europejskim zasiadają proputinowscy politycy. To nie jest »Stawka większa niż życie«, James Bond, ale naprawdę są poważne siły polityczne w Polsce i w Europie, które pracują na rzecz rosyjskich interesów. To jest każdy, kto chce rozbić jedność w Europie” – przekonywał Tusk.
Premier mówił również o pomyśle na „europejską żelazną kopułę”. Jak stwierdził, jest w stałym kontakcie z liderami innych krajów, którzy wspierają takie rozwiązanie. Nie robi na nim wrażenia krytyka tego pomysłu, który według niektórych z polityków PiS ma opierać się na niemieckich rozwiązaniach.
„To wymaga koordynacji na szczeblu politycznym – żeby nie było tak, że Niemcy mają swoją, Francuzi swoją. Mnie mało interesuje, kto da więcej pieniędzy i sprzętu. Czy to będą niemieckie pieniądze, francuskie instalacje, polska myśl techniczne, amerykańskie wsparcie. Chce, by Polska była bezpieczna. W jakimś sensie, przepraszam za to sformułowanie, dzięki wojnie, w Europie wszyscy zrozumieli, że wobec zagrożenia rosyjskiego musimy być zjednoczeni” – stwierdził premier.
Jak dodał, w Komisji Europejskiej w kolejnej kadencji europarlamentu może pojawić się stanowisko sekretarza ds. przemysłu obronnego. Tusk widziałby na tym stanowisko Radosława Sikorskiego – „o ile będzie wyposażony w prawdziwe instrumenty”.
Lewica złożyła do premiera interpelację, która ma skłonić szefa rządu do namysłu nad państwowymi przywilejami wobec Kościoła Katolickiego.
Lewica będzie wymagać od swoich koalicjantów odpowiedzi w sprawie rozdziału kościoła od państwa. Rząd KO, Trzeciej Drogi i Lewicy miał zajmować się tą sprawą, co gwarantuje treść umowy koalicyjnej. Mimo to wciąż nierozwiązana pozostaje sprawa Funduszu Kościelnego – zauważa Anna Maria Żukowska.
„Dlatego złożyliśmy interpelację do premiera Donalda Tuska, bo chcemy wiedzieć, ile wydaje się na wszelkie aspekty związane z funkcjonowaniem Kościoła katolickiego w Polsce – ile z tych rzeczy związanych jest z Funduszem Kościelnym, a ile środków wydawanych jest poza Funduszem” – wyjaśniała polityczka Lewicy.
„Nie jesteśmy przeciwko wierze i wiernym” – przekonywał wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty. – „Jednak w sprawie kleru i jego finansowania mamy swoje zdanie. Chcemy zabezpieczyć Polaków przed tym, żeby była jedna grupa wyjątkowo chroniona i nieuczciwie finansowana” – stwierdził Czarzasty. Jak dodał, władza nie może ograniczać się do symboli, takich jak usunięcie krzyży z urzędów. Na taki krok zdecydował się ostatnio prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
„Mamy nadzieję, że w odpowiedzi na tę interpelacji będą szły konkrente działania. Chcemy dowiedzieć się, ile na Fundusz Kościelny szło pomiędzy 2018 a 2023 rokiem. Ile poszło na kapelanów w Służbie Ochronie Kolei, w Służbie Celnej, Agencji Wywiadu, ABW? Jakie są koszty świadczeń emerytalnych dla kleru? Jakie były dopłaty do nieruchomości rolnych posiadanych przez kler z UE?” – wyliczał lider Nowej Lewicy. Jak dodawał, rocznie do kieszeni duchowieństwa może iść nawet 8 mld złotych z budżetu państwa. Lewica wolałaby, by środki te zasiliły na przykład budżet na obronność kraju.
Zdominowana przez członków francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen i zrzeszająca partie skrajnej prawicy grupa Tożsamość i Demokracja wyrzuciła ze swoich szeregów Alternatywę dla Niemiec. To pokłosie szokujących wypowiedzi lidera partii o nazistowskiej organizacji SS
Awantura w łonie zrzeszającej partie antyeuropejskiej, skrajnej prawicy grupy Tożsamość i Demokracja zaczęła się 18 maja od publikacji wywiadu lidera partii, niemieckiego europosła Maksymiliana Kraha (na zdjęciu powyżej) z włoskim dziennikiem La Repubblica. Krah wyraził w nim opinię, że nie wszyscy członkowie SS byli przestępcami.
„Nigdy nie powiedziałbym, że każdy, kto nosił mundur SS, był automatycznie przestępcą” – stwierdził polityk AfD.
Na pytanie, czy członkowie SS byli zbrodniarzami wojennymi, odpowiedział: „Na pewno był tam duży odsetek przestępców, ale nie wszyscy nimi byli”. Jako przykład podał nagrodzonego Noblem niemieckiego pisarza Güntera Grassa, który dopiero pod koniec swojego życia wyznał, że w młodości służył w Waffen-SS, co zupełnie zmieniło jego społeczny odbiór.
Komentarz Kraha wywołał skandal w Niemczech.
Waffen SS była zbrojnym ramieniem odpowiedzialnej m.in. za zarządzanie obozami koncentracyjnymi organizacji SS, która po wojnie została przez trybunał wojskowy w Norymberdze uznana za organizację zbrodniczą. Podlegała pod nadzór jednego z głównych przywódców III Rzeszy, zbrodniarza wojennego Heinricha Himmlera. Była też bezpośrednio odpowiedzialna za masowe mordy na ludności.
Szefostwo AfD na słowa Kraha zareagowało dopiero po reakcji francuskiego Frontu Narodowego, który jest drugą co do wielkości (po włoskiej Ledze Mattea Salviniego) delegacją w grupie Tożsamość i Demokracja. FN ma 18 europosłów w liczącej 58 członków grupie; delegacja AfD liczy dziewięć osób.
W środę 22 maja partia Marine Le Pen ogłosiła, że nie zamierza dłużej zasiadać w Parlamencie Europejskim w jednej grupie razem z AfD.
To poważna deklaracja ze strony francuskiej skrajnej prawicy, bo bez niemieckiego AfD grupa ID ma aż o dziewięcioro europosłów mniej. Front Narodowy mógł sobie jednak pozwolić na taki ruch, bo i bez AfD grupa jest w stanie przetrwać. Aby możliwe było istnienie grupy w PE, współpracować musi ze sobą co najmniej 23 członków PE z 7 krajów.
Grupa Tożsamość i Demokracja z AfD liczy osiem delegacji krajowych; bez AfD 7. Sytuacja po zbliżających się wyborach do PE 6-9 czerwca (w Polsce 9 czerwca, w niedzielę) może się jednak zmienić dla niej na lepsze. Sondaże pokazują bowiem wzrosty skrajnej prawicy. Najbardziej antyeuropejska grupa w PE może też liczyć na nowy nabytek np. w postaci europosłów Konfederacji. Według sondaży Konfederacja może zdobyć nawet trzy mandaty.
Tuż po ogłoszeniu przez Front Narodowy swojego stanowiska AfD ogłosiła, że Maksymilian Krah wycofuje się z kampanii i rezygnuje ze stanowiska w partii. To jednak nie wystarczyło.
W czwartek 23 maja szefostwo grupy Tożsamość i Demokracja podjęło decyzję o wydaleniu AfD ze swoich szeregów ze skutkiem natychmiastowym.
„Prezydium Grupy Tożsamość i Demokracja w Parlamencie Europejskim podjęło dziś decyzję o wykluczeniu niemieckiej delegacji AfD ze skutkiem natychmiastowym. Grupa ID nie chce być dłużej kojarzona z incydentami z udziałem Maximiliana Kraha, szefa listy AfD w wyborach europejskich” – poinformowała grupa w mediach społecznościowych.
Front Narodowy przoduje w przedwyborczych sondażach we Francji. Partia Marine Le Pen może wprowadzić do Parlamentu Europejskiego nawet dziewięcioro lub 10 europosłów więcej. (nawet 28). W ostatnich latach Marine Le Pen uczyniła wiele, by przemówić do wyborców głównego nurtu i zdystansować się od swojej przeszłości. Tymczasem niemieckie AfD podąża w odwrotnym kierunku.
Rozłam w łonie europejskiej prawicy to pozytywna wiadomość dla europejskich wyborców. Grupy polityczne mają istotny wpływ na tworzenie prawa w UE, a im mniejsza grupa zrzeszająca antyeuropejskich radykałów, tym mniejsze ryzyko ich dużego wpływu na tworzenie prawa.
Odbiorcy energii nie poniosą kosztów opłaty mocowej. To poprawka Senatu do regulacji o bonie energetycznym, która ostatecznie weszła do uchwalonej przez parlament ustawy. Odbiorcy energii o mniej zasobnych portfelach mogą liczyć na jednorazową dopłatę od 300 do 600 złotych (lub o 600 do 1200, jeśli ogrzewają dom prądem). Decyzja senatorów zwolni wszystkich odbiorców prądu także z opłat wynikających z udziału dostawców energii w rynku mocy. Jak dużo będzie można zaoszczędzić? Miesięcznie ulga wyniesie od 2,66 do 14,90 zł, w zależności od zużycia energii.
Bon rekompensujący wzrosty cen obejmie gospodarstwa o dochodzie do 1700 złotych na osobę (gospodarstwa wieloosobowe) i 2500 zł na osobę (w gospodarstwach jednoosobowych). Po przekroczeniu progów dochodowych dochodzi zasada „złotówka za złotówkę”, która nie wyklucza pomocy, jednak pomniejsza ją o kwotę, o którą przekroczone jest kryterium. Wprowadzenie ustawy ma kosztować państwo 8 mld złotych w postaci wydatków na bon i rekompensat dla sprzedawców prądu.
Cztery organizacje złożyły w Sejmie obywatelski projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Propozycje dotyczą m.in. zakazu trzymania zwierząt na łańcuchu i zmian w działaniu schronisk.
Pomysłodawcami nowelizacji obowiązującej od 1997 roku ustawy o ochronie zwierząt są organizacje Mondo Cane, Viva, OTOZ Animals i Akcja Demokracja. Niedługo ruszy zbiórka 100 tysięcy podpisów pod projektem. Najpierw jednak marszałek Szymon Hołownia musi wydać postanowienie o „przyjęciu zawiadomienia o utworzeniu inicjatywy obywatelskiej”. Ma na to 14 dni.
Najważniejszymi punktami nowelizacji są:
„Czas wyeliminować patologie, okrucieństwo i bestialstwo w pseudohodowlach” – komentuje Katarzyna Łobacz, prezeska Mondo Cane. „Codziennie w internecie wystawionych jest na sprzedaż kilkadziesiąt tysięcy psów i kotów w typie rasy. Bez żadnej kontroli państwowej, bez umów. To największa legalna szara strefa w Polsce, generująca milionowe, nieopodatkowane dochody kosztem cierpienia zwierząt” – dodaje. Projekt zakłada m.in. zakaz sprzedaży zwierząt przez portale aukcyjne w internecie, powstanie rejestru hodowli i ograniczenie możliwości rozmnażania.
Prawniczka Sara Balcerowicz podkreśla: „Obowiązkowe czipowanie psów, lepsze schroniska i kastracje to zapobieganie bezdomności, która – na tle innych krajów Unii Europejskiej – w Polsce wypada zatrważająco. Czas, aby Polacy zabrali głos”.
Autorzy nowelizacji zwracają uwagę, że polskie prawo od lat nie wystarcza, żeby skutecznie chronić zwierzęta przed trzymaniem ich na łańcuchach czy w dziurawych budach. Podkreślają, że to nie jest „tradycja polskiej wsi”, a zwyczajne okrucieństwo. Według art 9 ust. 2 obowiązującej ustawy „zabrania się trzymania zwierząt domowych na uwięzi w sposób stały dłużej niż 12 godzin w ciągu doby lub powodujący u nich uszkodzenie ciała lub cierpienie oraz niezapewniający możliwości niezbędnego ruchu. Długość uwięzi nie może być krótsza niż 3 m”.
Według proponowanej nowelizacji trzymanie psów na łańcuchach byłoby całkowicie zakazane.
„W naszym projekcie domagamy się także wprowadzenia zakazu używania wyrobów pirotechnicznych widowiskowych, czyli fajerwerków” – dodaje Karolina Skowron-Baka, prezeska Akcji Demokracji. „Są one źródłem strachu, bólu i śmierci zwierząt. Co roku media publikują informacje o żniwach, jakie niesie za sobą zabawa sylwestrowa. Czas na zakaz i bardziej cywilizowaną formę świętowania, za którą najwyższej ceny nie ponoszą inni” – mówi. Przypomnijmy, że w Sejmie procedowane są już dwa projekty dotyczące zakazu używania środków pirotechnicznych.
W propozycji nowelizacji znalazły się również zapisy dotyczące m.in. zakazu żebrania ze zwierzętami, zwiększenia kar za znęcanie się, zakazu egzekucji komorniczych zwierząt domowych i zmian w funkcjonowaniu schronisk. Autorzy proponują powstanie państwowego Systemu Informacji o Schroniskach, konieczność poprawy warunków bytowych, zwiększenie obowiązków gmin, które miałyby kontrolować schroniska i zapewniać opiekę zwierzętom nawet po wyczerpaniu środków zapisanych w programie zapobiegania bezdomności.
W środę (23 maja) powstał komitet inicjatywy ustawodawczej „Stop łańcuchom, pseudohodowlom i bezdomności zwierząt”. Przewodniczącą została Sara Balcerowicz, która wspierała fundację Mondo Cane m.in. podczas interwencji w schronisku w Wojtyszkach. Opisywaliśmy to w OKO.press:
Do komitetu należą nie tylko członkowie i członkinie organizacji społecznych, ale również m.in. parlamentarzyści Małgorzata Tracz (Zieloni), Katarzyna Piekarska (KO), Paweł Suski (KO), Łukasz Litewka (Lewica) i były prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień.