Wewnętrzne prawybory w Koalicji Obywatelskiej wygrał Rafał Trzaskowski i to on będzie kandydatem KO na prezydenta RP w wyborach w maju 2025 r.
Izrael wystrzelił trzy rakiety w stronę budynku mieszkalnego w Damaszku.
Syryjskie media państwowe informują o siedmiu ofiarach śmiertelnych i 11 rannych w wyniku ataku na budynek mieszkalny w dzielnicy al-Mazzeh w zachodniej części Damaszku. Według wstępnych doniesień wśród ofiar są kobiety i dzieci. Liczba rannych i zabitych w ataku może jeszcze wzrosnąć, bo ratownicy szukają poszkodowanych w gruzach.
Za atak lotniczy odpowiada Izrael. Przeprowadzono go za pomocą trzech rakiet wystrzelonych z kierunku Wzgórz Golan.
Agencja AFP podała, że izraelski atak trafił w budynek „często odwiedzany przez starszych członków Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej i bojowników Hezbollahu".
Rakiety uszkodziły zaparkowane w okolicy samochody i pobliskie zabudowania.
Izrael od lat przeprowadza ataki na cele powiązane z Iranem w Syrii, ale od nasilenia konfliktu w Strefie Gazy, liczba tych nalotów znacząco wzrosła.
Akcjonariusze Cyfrowego Polsatu stanęli za Zygmuntem Solorzem. Po godzinnym walnym zgromadzeniu odwołano z rady nadzorczej jego syna Tobiasa oraz prawnika Jarosława Grzesiaka.
W poniedziałek walne zgromadzenie ZE PAK odwołało dwóch synów Zygmunta Solorza – Tobiasa Solorza i Piotra Żaka z rady nadzorczej. We wtorek zebrało się walne zgromadzenie kolejnej spółki, w której Zygmunt Solorz posiada większość akcji — Cyfrowego Polsatu.
Właściciel Polsatu pojawił się na obradach online, otworzył posiedzenie i zaproponował wybór prowadzącego walne zgromadzenie. Spółka transmitowała zgromadzenie, ale Solorz więcej się na nim nie pojawił.
Akcjonariusze podjęli w głosowaniu uchwałę o odwołaniu Tobiasa Solorza z rady nadzorczej, gdzie pełnił funkcję wiceprzewodniczącego.
Decyzja zyskała poparcie 80 proc. głosów. Wcześniej akcjonariusze odwołali z rady prawnika Jarosława Grzesiaka. Nie wybrano nowych członków – zdecydowano, że rada pomniejszy się o dwie osoby.
To kolejna odsłona sporu w rodzinie Solorzów, porównywanego do serialowej „Sukcesji”. Jak już pisaliśmy w OKO.press, 25 września 2024 r. „Wyborcza” ujawniła, że Tobias Solorz, Piotr Żak i Aleksandra Żak wysłali do kilkudziesięciu osób w grupie Polsat list przestrzegający przed wykonywaniem poleceń osób nieuprawnionych. W liście podkreślali, że od dłuższego czasu kontakt z ich ojcem jest utrudniony z powodu choroby. Obecnie nie mają nawet pewności, gdzie przybywa.
Zdaniem „GW” dzieci Solorza mają być skonfliktowane z Justyną Kulką, obecną partnerką, a od marca żoną Zygmunta Solorza.
Dzień później Zygmunt Solorz wysłał do swoich pracowników informację, że planuje odwołać dzieci z władz wszystkich należących do niego spółek.
Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek wyraźniej niż w poprzednich latach skrytykował działania Straży Granicznej przy granicy z Białorusią.
„To nie jest tylko moje czy nasze stanowisko, to zostało potwierdzone przez sądy ” – mówił RPO Marcin Wiącek na posiedzeniu Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, gdzie przedstawiał sprawozdanie z działań RPO z 2023 roku. „Push-backi są niekonstytucyjne i naruszają standardy międzynarodowego prawa ochrony praw uchodźców” – wyjaśniał.
Push-backi to zawracanie migrantów na linię granicy Polski, w tym przypadku na Białoruś. Aktywiści działający na granicy od początku kryzysu podkreślali wielokrotnie, że strażnicy mają obowiązek przyjąć wniosek migranta o ochronę międzynarodową. Taki wniosek powinien być później rozpatrzony — niezależnie od tego, czy składająca go osoba przekroczyła granicę w wyznaczonym do tego miejscu, czy w środku lasu.
Jak wyjaśniał Marcin Wiącek, zawrócenie na granicę powinno być stosowane jedynie, jeśli zagrożone jest bezpieczeństwo państwa. „Jednocześnie może to nastąpić wyłącznie na podstawie precyzyjnych przepisów ustawy, z poszanowaniem godności człowieka. A u nas dzieje się to na postawie rozporządzenia” – dodał. Jak mówił, „sądy administracyjne potwierdziły to, że tzw. rozporządzenie graniczne, wprowadzone w sierpniu 2021 roku, które umożliwia w każdej chwili, na podstawie dowolnych przesłanek zawrócenie człowieka do granicy, jest po prostu niekonstytucyjne. I od 2021 roku do dzisiaj my apelujemy o uchylenie tego rozporządzenia”.
RPO zaapelował o zmianę przepisów.
„Nie może być tak, że człowieka zawraca się do kraju takiego, jak Białoruś na podstawie blankietowego przepisu rozporządzenia, bez ustalenia jego tożsamości, sytuacji osobistej i bez wyjaśnienia tego, czy człowiek ten nie potrzebuje pomocy humanitarnej” – mówił.
Pytany o to, ile skarg w sprawie push-backów trafiło do biura RPO, odpowiedział, że kilkaset. „Zwracamy się z interwencjami, w szczególności do Straży Granicznej. Wyjaśniamy te sprawy i niejednokrotnie wnosimy o wszczęcie postępowania o wyrażenie zgody na pobyt humanitarny” – zaznaczał.
Wirtualna Polska pisze o „zamieszaniu” w koalicji rządzącej po tym, jak dziennikarze opisali tajne spotkanie Władysława Kosiniaka-Kamysza z prezesem Philip Morris International
Wirtualna Polska poinformowała, że wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz w trakcie prac nad ustawą antytytoniową spotkał się z prezesem jednego z największych koncernów tytoniowych. Jak podkreślają dziennikarze, spotkanie miało być „tajne”, a śladu po nim nie ma w komunikatach rządowych ani mediach społecznościowych lidera PSL.
Doszło do niego 18 czerwca 2024 r. Z Jackiem Olczakiem — prezesem Philip Morris International — rozmawiał nie tylko wicepremier, ale również wiceminister rozwoju i technologii Jacek Tomczak i wiceminister rolnictwa Stefan Krajewski (obaj należą do PSL).
„Gdy spytaliśmy rzecznika prasowego PSL-u o spotkanie – nic nie wiedział, odesłał nas do Ministerstwa Obrony Narodowej. MON odpowiedziało po kilku dniach, że faktycznie do spotkania doszło. Resort potwierdził, że odbyło się w gabinecie wicepremiera w KPRM, a podczas rozmowy nie poruszano żadnych wątków legislacyjnych dotyczących branży tytoniowych” – czytamy w WP. „Ministerstwa zarządzane przez PSL starają się storpedować projekt ustawy, choć to wykonanie unijnej dyrektywy” – podkreślają dziennikarze.
Wejście w życie tej ustawy zaszkodziłoby interesom koncernów tytoniowych — zakłada ona wprowadzenie zakazu sprzedaży wyrobów tytoniowych z aromatami. O ile zakaz sprzedaży aromatyzowanych papierosów już istnieje, to wciąż można wprowadzać na rynek inne produkty, które mają dodatki niwelujące zapach tytoniu. Jednymi z najpopularniejszych są podgrzewacze tytoniu z wkładkami „o smaku” owoców czy mięty. „W 2021 r. IQOS, czołowy projekt koncernu [Philip Morris], odpowiadał za 97-98 proc. udziałów na polskim rynku podgrzewaczy” – podaje WP.
W tym kontekście spotkanie wicepremiera i wiceministrów z prezesem Philipa Morrisa może budzić zastrzeżenia. Kosiniaka-Kamysza skrytykował Robert Biedroń, współprzewodniczący Nowej Lewicy.
„Premier Kosiniak-Kamysz spotyka się w tajemnicy z szefem koncernu tytoniowego, torpedując przy tym projekt ustawy antynikotynowej. PSL znowu w imię wielkiego biznesu, bez transparentności i przeciw zwykłym ludziom. Nie na taką Polskę się umawialiśmy…” – napisał w mediach społecznościowych.
Dziennikarze WP zapytali przedstawicieli rządzącej koalicji o spotkanie Kosiniaka-Kamysza z Olczakiem.
„Na etapie prowadzenia prac legislacyjnych nie powinno dochodzić do takich spotkań, nawet gdy rozmowy dotyczą innych kwestii, bo to wzbudza podejrzenia, koniec kropka” – mówi Barbara Oliwiecka z Polski 2050. Do sprawy nie odniósł się ani sam Kosiniak-Kamysz, ani premier Donald Tusk. „Politycy KO nieoficjalnie mówią nam, że lider PSL sam powinien zająć stanowisko w tej sprawie i wyjaśnić wątpliwości” – pisze WP.
Urszula Pasławska z PSL odpowiada, że spotkanie nie było tajne. „Spotkania w ministerstwach, Kancelarii Premiera, Sejmie z biznesem – małym, średnim i dużym – są koniecznością i elementem funkcjonowania państwa” – przekonuje.
Protest myśliwych pod Ministerstwem Klimatu i Środowiska przebiegał w piknikowej atmosferze. Na grillu piekły się kiełbaski, a zebrani wykrzykiwali hasła przeciwko reformie łowiectwa i wiceministrowi Mikołajowi Dorożale
„Ministerstwo Klimatu i Środowiska przygotowuje wiele zmian dotyczących zapisów zawartych w ustawie Prawo łowieckie, rozporządzeniu w sprawie listy gatunków łownych, jak również tzw. regulaminie polowań” – pisała na początku października łowiecka inicjatywa Wspólna Sprawa, zapraszając myśliwych na wtorkowy (8.10) protest pod resortem klimatu.
„Projektowane zmiany mają za zadanie uderzyć w myśliwych, których obecne władze resortu postrzegają jako głównych wrogów, gdyż mając wiedzę i wielokrotne doświadczenie w zakresie ochrony, równowagi w przyrodzie, obnażamy niekompetencje i brak merytorycznych argumentów po stronie organizacji EKOLOGISTYCZNYCH, mających źródło utrzymania z grantów na zadania, które myśliwi wykonują za darmo” – grzmią myśliwi (pisownia oryginalna).
Ostrzegają swoich kolegów, że opracowywana właśnie reforma łowiectwa zakłada:
„I zapewne wiele innych…!!!” – czytamy na stronie internetowej Wspólnej Sprawy. Myśliwi nie zgadzają się również na ograniczenie polowań na ptaki. Tymczasem w opublikowanym niedawno (ale wciąż niepodpisanym przez ministrę klimatu Paulinę Henig-Kloskę) rozporządzeniu zaproponowano zakaz strzelania do aż siedmiu gatunków: krzyżówki, głowienki, czernicy, cyraneczki, łyski, jarząbka i słonki. „Wielokrotnie podkreślałem, że wobec spadającej populacji wielu gatunków ptaków, brak jakiegokolwiek uzasadnienia do polowań na nie” – pisał pod koniec września wiceminister klimatu Mikołaj Dorożała na Facebooku.
To właśnie Dorożała jest, zdaniem myśliwych, ich największym wrogiem. Wiceminister już na początku swojej pracy ogłosił powstanie zespołu, który będzie debatował nad zmianą prawa łowieckiego. Zaprosił do tej grupy zarówno myśliwych, jak i naukowców zajmujących się biologią ssaków, aktywistów i ekspertów od praw zwierząt. Rozmowy nie są łatwe – myśliwi w pewnym momencie obrazili się na wszystkie propozycje reform i wyszli z obrad. Opisywaliśmy to w OKO.press:
„Brak wsparcia, hejt i podsycanie negatywnych emocji przez Mikołaja Dorożałę i jego aktywistów, którzy chcą brać, zamiast dawać i gotowi są niszczyć ludzi za tradycyjny styl życia, spowodował, że 8 października wszyscy razem wyraźnie powiemy DOŚĆ!” – zapowiadali protest myśliwi.
Środowisko łowieckie powtarza, że próby reform mają dążyć do likwidacji łowiectwa w Polsce. Ministerstwo Klimatu i Środowiska — jak wyjaśniali wielokrotnie jego przedstawiciele — nie ma takiego planu.
Na wtorkowym proteście, który rozpoczął się pod ministerstwem o 9:00 rano, stawiło się — jak pisze „Wyborcza” – ponad 200 myśliwych. Mieli ze sobą flagi biało-czerwone i banery z napisem: „Nie dla ekooszołomów w rządzie”. Na transparentach można było również zobaczyć napisy „Myśliwi razem z rolnikami”. Protestujący na skwerze im. Sue Ryder na tyłach ministerstwa ustawili także grille, na których piekli kiełbasę.
Do zebranych przemawiał m.in. Marcin Możdżonek, prezes Naczelnej Rady Łowieckiej. „Nie ma żadnego dialogu, nie ma żadnej chęci porozumienia. Jest tylko chęć uprzykrzenia nam życia, jest tylko chęć okrojenia nas z naszych praw, z naszych ustawowych obowiązków, jakie mamy wykonywać” – mówił. Prezes NRL uważa, że myśliwi muszą być przygotowani na „nowe czasy”, kiedy obecne kierownictwo ministerstwa odejdzie. Jak deklarował, chcą reform, ale „z poszanowaniem tradycji”.
Piotr Chara, przyrodnik, ornitolog i fotograf przyrody, relacjonuje w rozmowie z OKO.press, że na proteście stawił się również Przemysław Wipler, poseł Konfederacji, który zapowiadał utworzenie „anty-ekoterrorystycznego prawa”. Sam Chara również zabrał głos. „Mówiłem, przy powszechnej dezaprobacie, kilka, może dziesięć minut, proponując spotkanie zainteresowanym. Podeszło tylko kilka osób” – opowiada. „Zaproponowałem rozmowę z Marcinem Możdżonkiem przy mikrofonie, ale odmówił” – dodaje.
„Podczas polowań dochodzi do rozbijania degradacji ostatnich enklaw bioróżnorodności w kraju. Są to otuliny parków narodowych i rezerwatów oraz ptasie obszary Natura 2000. Wypłaszane są gatunki chronione, rozbijane są ptasie zlotowiska, zimowiska i pierzowiska. Dodatkowo warunki, w których odbywają się polowania, doprowadzają do permanentnych przypadków zabijania i ranienia gatunków chronionych” – wylicza Chara w rozmowie z OKO.press. To wszystko chciał przekazać myśliwym. „Zrobiłem, co mogłem” – mówi.