Kaczyński, Czerwińska i Suski mogą stracić immunitety. Będzie nad tym głosował Sejm. Chodzi o niszczenie przez nich wieńców pod pomnikiem smoleńskim. We Francji parlament ma przegłosować wotum nieufności wobec rządu Barniera.
Zdaniem amerykańskich mediów porozumienie w trwającym od ponad roku konflikcie między Izraelem i libańską organizacją polityczną i paramilitarną zostało już osiągnięte. Czekamy na ostateczne kroki i oficjalne ogłoszenie
Jak w amerykańskim serwisie Axios pisze izraelski dziennikarz Barak Rawid, Amerykanie są przekonani, że porozumienie w sprawie zawieszenia broni między Izraelem a Hezbollahem zostało osiągnięte. Jego zdaniem izraelski rząd ma zatwierdzić umowę już jutro. Izraelski ambasador przy ONZ Danny Danon pytany o porozumienie powiedział, że „nie podpisaliśmy jeszcze umowy, ale idziemy do przodu”. Ważny libański urzędnik powiedział dziś Reutersowi, że obie strony doszły do porozumienia.
Umowa zakłada 60-dniowy okres przejściowy. W tym czasie izraelska armia wycofa się z południowego Libanu, a w obszarze przygranicznym swoje oddziały rozmieści armia libańska. Hezbollah ma natomiast wycofać swoje ciężkie uzbrojenie na północ od rzeki Litani. Rzeka znajduje się 20-25 km w linii prostej od granicy z Izraelem.
„Zrobimy wszystko, by mieć możliwość zneutralizowania jakiegokolwiek zagrożenia z południowego Libanu. Mam nadzieję, że w przyszłości zajmie się tym libańska armia. Ale jeśli znów sobie nie poradzą, zrobimy to my” – komentował dla Reutersa warunki porozumienia ambasador Danon.
Implementację porozumienia ma nadzorować komitet kierowany przez amerykańskich dyplomatów. Izrael w umowie zastrzega sobie prawo do reakcji, gdyby Hezbollah ponownie rozmieszczał swoje wojska blisko izraelskiej granicy.
Porozumienie było już niemal gotowe w zeszły czwartek 21 listopada. Wówczas jednak Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu i byłego ministra obrony kraju, Joawa Galanta. MTK zarzuca obu politykom zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciw ludzkości podczas trwającej od ponad roku izraelskiej inwazji na Gazę. Francuskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych ogłosiło, że gdyby Netanjahu pojawił się we Francji, kraj ten zamierza wykonać postanowienie MTK i aresztuje izraelskiego premiera.
To spowodowało problem w negocjacjach, ponieważ Liban chciał, by Francuzi byli częścią komitetu nadzorującego implementację porozumienia. Po kilku dniach udało się jednak doprowadzić do porozumienia w tej kwestii. Zdaniem Axios Francuzi zapewnili, że podejmą kroki w celu poprawy relacji z Izraelem, a Izrael zgodził się, by Francuzi odegrali rolę w procesie nadzorowania porozumienia.
Od 8 października 2023 roku trwa nieustanna wymiana ognia między Izraelem a operującym na terenie Libanu Hezbollahem. Hezbollah to organizacja polityczna i paramilitarna, przez część krajów uznawana za terrorystyczną. Jej najważniejszym sojusznikiem międzynarodowym i ideologicznym jest Iran. Dzięki temu, że Liban jest państwem słabym i dysfunkcyjnym, Hezbollah może prowadzić własną agresywną politykę zagraniczną, sprzeczną z interesem Libanu. Przez lata południe kraju było w dużej mierze zdominowane przez Hezbollah.
Od końca września tego roku Izrael eskalował konflikt ze swoim libańskim wrogiem. Izraelscy żołnierze wkroczyli na teren Libanu, a naloty zintensyfikowały się. 27 września w nalocie na południowe przedmieścia Bejrutu zginął przewodniczący Hezbollahowi przez ostatnie 32 lata Hassan Nasrallah.
W obecnej odsłonie konfliktu zginęło około 3,5 tys. Libańczyków, ponad 15 tys. zostało rannych. Około miliona Libańczyków (szacunki wahają się między 840 tys. a ponad 1,4 mln; w Libanie mieszka nieco ponad 5 mln osób) i około 100 tys. Izraelczyków zostało zmuszonych do przesiedlenia. 19 października „Times of Israel” podawał, że po stronie izraelskiej od października 2023 roku zginęło 44 cywili i 70 żołnierzy.
Liban przez lata nie był w stanie ograniczyć agresywnej działalności Hezbollahu, która sprowokowała Izrael do wojny. Izrael z kolei prowadzi wojnę z Hezbollahem w sposób podobny do inwazji w Gazie. Poziom zniszczeń jest wysoki. Pod koniec października analiza dziennikarzy „The Washington Post” wykazała, że co czwarty budynek w 25 przygranicznych jednostkach administracyjnych został zniszczony lub uszkodzony. Rozmowy pokojowe nie zatrzymały walk i wymiany ognia. Tylko w niedzielę 24 listopada Hezbollah wystrzelił w stronę Izraela ponad 200 rakiet. Tego samego dnia Izrael przeprowadził intensywne naloty na południowe dzielnice Bejrutu.
Maciej Awiżeń miał utracić stanowisko z powodu opóźnień w wypłatach świadczeń powodziowych.
Publiczna rozgłośnia Radio Wrocław podała w poniedziałek informację, że dotychczasowy wojewoda dolnośląski Maciej Awiżeń został odwołany ze stanowiska. Powodem miała być opieszałość w organizowaniu pomocy ofiarom powodzi. Jego stanowisko zajęła dziś Anna Żabska, prezeska spółki Zamek Książ w Wałbrzychu oraz Lokalnej Organizacji Turystycznej Aglomeracja Wałbrzyska.
Żabska w przeszłości pracowała w Urzędzie Miejskim w Wałbrzychu. Była rzeczniczką oraz kierowniczką biura prezydenta miasta, a także dyrektorką Parku Wielokulturowego Stara Kopalnia. W 2024 roku startowała w wyborach do Parlamentu Europejskiego z list Koalicji Obywatelskiej. Jest absolwentką europeistyki oraz prawa na Uniwersytecie Wrocławskim.
Jak podaje Radio Wrocław, Anna Żabska oprócz sprawowania funkcji członka zarządu w Zamku Książ jest także członkiem rady nadzorczej InValbrzych Sp. z o.o oraz posiada 33 proc. udziałów w Spółce Węglowej „TEPAL”.
W ostatnim czasie opinia publiczna dowiedziała się o dużych opóźnieniach w wypłatach zasiłków remontowo-budowlanych, które osobom dotkniętym powodziom obiecał rząd. Jeszcze w połowie listopada w niektórych gminach nie wypłacono ani jednego takiego świadczenia, choć powódź miała miejsce w połowie września. Wojewoda dolnośląski Maciej Awiżeń twierdził w rozmowie z mediami, że winne opóźnień są samorządy, które wypełniały wnioski z błędami wymagającymi poprawy, co miało wpływ na wydłużenie procedury. Samorządowcy nie zgadzali się z tym stanowiskiem.
W piątek 22 listopada Sejm uchwalił nowelizację tzw. ustawy powodziowej, która w poniedziałek 25 listopada została podpisana przez prezydenta. Przewiduje ona m.in. uproszczenie zasad przyznawania zasiłków na cele remontowo-budowlane oraz przyznanie świadczeń interwencyjnych organizacjom porządku publicznego i rolnikom.
Chwalił Władimira Putina, zapowiada zakończenie pomocy Ukrainie. Calin Georgescu nie miał według sondaży żadnych szans na wejście do drugiej tury. Niespodziewanie okazał się liderem wyścigu
W niedzielę odbyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich w Rumunii. Po przeliczeniu 99,9 proc. głosów okazało się, że pierwsze miejsce zajął 62-letni skrajnie prawicowy Colin Georgescu, który osiągnął wynik 22,9 proc. Drugie miejsce należy do centroprawicowej Eleny Lasconi, która uzyskała 19,17 proc. poparcia. Trzecie miejsce należy do socjaldemokratycznego premiera Marcela Ciolacu, który uzyskał 19,15 proc.
Wyniki okazały się dużym zaskoczeniem, ponieważ to Ciolacu był liderem w sondażach. Jak podawał The Guardian, analitycy spodziewali się, że w drugiej turze premier, mający wtedy ok. 25 proc. poparcia, spotka się z George’m Simonem ze skrajnie prawicowej partii AUR.
Georgescu, który okazał się ostatecznie zwycięzcą pierwszej tury, według badań miał tylko 5 proc. poparcia.
Druga tura wyborów prezydenckich odbędzie się 8 grudnia. Tydzień wcześniej Rumunię czekają także wybory parlamentarne.
Colin Georgescu był jednym z najbardziej prominentnych polityków skrajnie prawicowej partii AUR. Opuścił ją w 2022 roku po tym, jak pozostali członkowie uznali, że jego antynatowskie i prorosyjskie wypowiedzi szkodzą partii. Georgescu krytykował m.in. tarczę antyrakietową NATO w rumuńskim mieście Deveselu, twierdził, że NATO nie ochroni żadnego członka zaatakowanego przez Rosję. Władimira Putina nazywał „człowiekiem, który kocha swój kraj”.
Rumunia jest członkiem NATO od 2004 roku, członkiem UE od 2007 roku. Dzieli także 600 kilometrową granicę z Ukrainą, co oznacza, że odgrywa strategiczną rolę w świetle rosyjskiej inwazji. W Rumunii znajduje się baza wojskowa NATO, kraj przekazuje także Ukrainie baterie obrony powietrznej Patriot oraz jest szlakiem tranzytowym dla ukraińskiego zboża.
Kampania wyborcza skupiała się w dużej mierze na kosztach życia. Calin Georgescu oprócz obietnic dotyczących bezpośrednio ekonomii, zapowiadał także zakończenie pomocy Ukrainie.
Reuters, powołując się na rumuńskiego komentatora, podaje, że nie można wykluczyć rosyjskiej ingerencji w wybory w celu zapewnienia Georgescu przewagi.
„Nie zmieniłbym tego trybu” – mówił minister Maciej Duszczyk. Trwa wysłuchanie obywatelskie w sprawie dokumentu „Strategia migracyjna”. To odpowiedź na list organizacji społecznych, które sprzeciwiały się trybowi przyjmowania dokumentu rządowego
25 listopada 2024 r. odbywa się wysłuchanie obywatelskie w sprawie dokumentu „Strategia migracyjna”. Wysłuchanie można śledzić tutaj:
Gospodarzem wysłuchania jest ministra ds. społeczeństwa obywatelskiego i Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Ale samo wydarzenie jest odpowiedzią na sprzeciw obywatelski wobec trybu przyjmowania długo wyczekiwanego dokumentu. Na początku wysłuchania krótki wstęp wygłosiła Adriana Porowska, nowa ministra ds społeczeństwa obywatelskiego. Potem o idei i regułach wysłuchania obywatelskiego. Poinformował, że do głosu zgłosiło się ponad 200 osób i 140 organizacji. Spośród nich wylosowano 84 osoby, które ostatecznie zabiorą głos. Najpierw czas będą mieli ministrowie i ministry, w tym autor strategii migracyjnej min. Maciej Duszczyk. Potem głos zabiorą wybrane wcześniej organizacje i podmioty. Najdłuższa część to głosy obywateli i obywatelek. wysłuchanie potrwa do 17.00.
Do godziny 10.40 swoją wypowiedź zakończył wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, Maciej Duszczyk, autor strategii. Przyznał, że mimo że dokument nie był konsultowany, nie zmieniłby dzisiaj tego trybu.
Następnie wypowiedziała się wiceministra Marta Cienkowska z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Podkreśliła, że jej resort nie był w żaden sposób włączony w prace nad strategią. I oceniła to negatywnie. Następnie głos zabrały Henryka Mościcka-Dendys, podsekretarz stanu w MSZ, Magdalena Biejat, marszałkini Senatu (na zdjęciu), Magdalena Sobkowiak-Czarnecka z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
„Dokument >>Strategia migracyjna<< nie był przedmiotem konsultacji, musimy to podkreślić. Ale niemniej to, co teraz robimy, jest ważne. Jeżeli będą już dokumenty implementacyjne [ustawy wprowadzające w życie strategię migracyjną – przyp. red.] to powinno wyglądać już inaczej” – mówił podczas wystąpienia Jakub Wygnański z Fundacji Stocznia, która współorganizuje wysłuchanie obywatelskie.
To prawda – mimo że plan przyjmowania strategii zakładał konsultacje, sam ramowy dokument przyjęty przez rząd w październiku nie był jednak konsultowany. To wywołało sprzeciw organizacji społecznych i ekspertów od migracji. W odpowiedzi na ich list zorganizowano wysłuchanie, które, jak wspomniał Wygnański, odbywa się w dziwnym momencie. Sam dokument ramowy został już przyjęty przez rząd, a dokumentów implementacyjnych jeszcze nie ma.
Pisaliśmy o tym tutaj:
O samym wysłuchaniu pisaliśmy tutaj:
Więcej tekstów OKO.press na temat strategii migracyjnej:
Narasta konflikt pomiędzy prezydentem Filipin Ferdinandem Marcosem Jr, a jego zastępczynią Sarą Duterte. Obawiająca się o swoje życie wiceprezydentka poinformowała o zleceniu zabójstwa głowy państwa. W tle wojna z filipińskimi gangami narkotykowymi.
Duterte twierdzi, że zleciła zabójstwo nie tylko swojego szefa, ale także jego żony i przewodniczącego Izby Reprezentantów. „Rozmawiałam z osobą, której powiedziałam, że jeśli sama zginę, to ma zabić prezydenta Marcosa, Lizę Aranetę oraz Martina Romualdeza. To nie żart. Powiedziałam mu: nie przestawaj, dopóki ich nie zabijesz. On odpowiedział: dobrze” – powiedziała Duterte, cytowana przez CNN.
Dodała, że Filipiny zmierzają do piekła, „ponieważ jesteśmy prowadzeni przez osobę, która nie wie, jak być prezydentem i która jest kłamcą”. W październiku Duterte oskarżyła prezydenta o niekompetencję i powiedziała, że wyobraża sobie, jak odcina mu głowę.
W odpowiedzi na groźbę Duterte biuro prezydenta Marcosa zapowiedziało wzmocnienie jego ochrony, a szef policji wszczął śledztwo w tej sprawie.
Konflikt pomiędzy prezydentem Ferdinandem Marcosem Jr, a jego zastępczynią narasta od miesięcy. Powodem są rozbieżne wizje prowadzenia polityki międzynarodowej oraz zwalczania gangów narkotykowych.
Choć jeszcze w 2022 roku wspólnie sięgnęli po wyborcze zwycięstwo, dziś są zaciekłymi przeciwnikami.
Oboje są dziećmi byłych prezydentów Filipin – ojciec Ferdinanda Marcosa Jr sprawował urząd jako dyktator w latach 1965-1986, a ojciec Sary Duterte był prezydentem w latach 2016-2022.
Rodrigo Duterte podczas swojej prezydentury wypowiedział wojnę gangom narkotykowym. Miały mu w tym pomóc tzw. szwadrony śmierci, organizacja, której kompetencje były niemal nieograniczone. W wypowiedzi z 2016 roku Duterte porównał się do Hitlera:
„Hitler zamordował 3 miliony Żydów. W naszym kraju są trzy miliony narkomanów. Byłbym szczęśliwy, gdybym ich wymordował. Jeśli Niemcy miały Hitlera, to Filipiny będą miały mnie”.
Krwawa polityka narkotykowa Duterte według oficjalnych szacunków kosztowała życie od 6 do 8 tys. ludzi. Wśród nich byli nie tylko członkowie gangów, ale również przypadkowe osoby, które znalazły się na linii ognia.
Ferdinand Marcos Jr, który w 2022 r. zastąpił Rodriga Duterte na stanowisku prezydenta, zmienił sposób walki z narkotykowymi gangami, stawiając na działania policji, procesy sądowe, resocjalizację i prewencję.
To nie spodobało się Sarze Duterte, która odeszła z rządu w czerwcu 2024 r., ale pozostała na stanowisku wiceprezydentki. W odpowiedzi na ten ruch przewodniczący Izby Reprezentantów Martin Romualdez (prywatnie kuzyn prezydenta Marcosa), obciął budżet biura wiceprezydenta o prawie dwie trzecie.
Przeciwko wiceprezydentce toczy się również dochodzenie związane z wykorzystaniem funduszy publicznych podczas jej kadencji jako sekretarza edukacji. Duterte zaprzecza wszystkim zarzutom.