Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
„Będziemy gotowi jeszcze w listopadzie do otwarcia dwóch przejść granicznych. W Bobrownikach i w Kuźnicy" – zapowiedział dziś w Białymstoku Donald Tusk. Premier wskazuje, że trwają konsultacje z Litwą, która niedawno przejście na granicy z Białorusią.
We wtorek w Białymstoku rozpoczęło się Forum Spójności i Rozwoju Granicznego Unii Europejskiej. Hasło przewodnie spotkania to „Na styku granic. Zmieniamy wyzwania w szanse regionów”, a jednym z głównych tematów jest wsparcie UE dla regionów przygranicznych. W wydarzeniu biorą udział samorządowcy, przedsiębiorcy i eksperci z Polski, Litwy, Łotwy i Finlandii.
Podczas spotkania głos zabrał premier Donald Tusk.
„Będziemy gotowi jeszcze w tym roku, powiem więcej, jeszcze w listopadzie do otwarcia dwóch przejść granicznych. W Bobrownikach i w Kuźnicy. Macie na to moje [słowo- przyp.]. Jeśli chodzi o Bobrowniki, nie ma logistycznych problemów. Jeśli chodzi o Kuźnicę, jak wiecie, tam jeszcze do końca roku nie będzie gotowa do końca nawierzchnia na S19, więc do końca roku dotyczyłoby to samochodów do 3,5 tony, nie cięższych, dopóki nie skończy się robota na nawierzchni” – zapowiedział premier.
„Mamy problem na granicy litewsko-białoruskiej i litewsko-rosyjskiej” – zaznaczył jednak Donald Tusk. I dodał, że z powodu powtarzających się prowokacji Litwa zdecydowała się na zamknięcie przejścia z Białorusią. „Czekają nas zatem intensywne konsultacje z Litwinami, żeby ich nie zaskoczyć. Musimy prowadzić spójną politykę, jeśli chodzi o naszych sąsiadów. Mówię zarówno o naszych sojusznikach, jak i trudniejszych partnerach, jakim jest Białoruś".
Donald Tusk stwierdził, że otwarcie przejść jest możliwe, ponieważ granica Polski z Białorusią jest „zabezpieczona jak nigdy wcześniej„, „jest chyba najlepiej strzeżoną granicą w Europie”. I dzięki temu „możemy sobie pozwolić na pewne ryzyko związane z otwarciem tych przejść". Podkreślał jednak kilkukrotnie, że jest to rozwiązanie warunkowe.
„W listopadzie powinniśmy te dwa przejścia otworzyć. Powiedzmy an próbę. To znaczy jeśli okaże się, to też chcę wam szczerze powiedzieć, że z jakichś powodów, nie chcę ich teraz symulować, będziemy musieli, jak mówię o powodach, to o bezpieczeństwie Polski, jeśli będzie trzeba zamknąć granice, to nie będę się wahał ani chwili” – zapowiadał.
Przejście graniczne w Kuźnicy zamknięte było od listopada 2021 roku. Przejście w Bobrownikach – od lutego 2023 roku.
Przeczytaj także:
Sukces militarny paramilitarnej organizacji może oznaczać utrwalenie krwawego konfliktu. Skąpe doniesienia mówią o masakrach na ludności cywilnej
Paramilitarna organizacja Siły Szybkiego Wsparcia (RSF, od angielskiego Rapid Support Forces) zajęły w weekend miasto al-Faszir. To ostatnia miejscowość kontrolowana dotychczas przez siły sudańskiej armii w Darfurze — wschodniej prowincji Sudanu.
Bieżący kontakt z miejscowością jest utrudniony, mamy więc mało potwierdzonych informacji na temat tego, co się w tej chwili dzieje. Niestety doniesienia, jakie wychodzą z al-Faszir sugerują, że siły RSF dokonują masakr na ludności cywilnej. Korespondent telewizji al-Arabija w Sudanie Al-Migdad Hassan pisze o zamordowaniu 2 tys. osób w ciągu dwóch dni. Działająca pod parasolem ONZ organizacja migracyjna IOM informowała dziś, że ocenia, że w mieście uwięzionych jest obecnie 177 tys. osób.
Oblężenie al-Faszir trwało od kwietnia 2024 roku. Według informacji ONZ od początku oblężenia z miasta uciekło około 600 tys. osób. Ale ucieczka wiąże się z ogromnym ryzykiem. Rodziny, którym się udało, mówiły o ciałach leżących wzdłuż drogi. Rebelianci domagają się od uciekających wysokich łapówek, ale mało kto może sobie na nie pozwolić. Do miasta nie wpuszczano pomocy humanitarnej, a ludzie przed głodem ratowali się m.in. jedzeniem karmy dla zwierząt.
Sudańska wojna domowa wybuchła wiosną 2023 roku. W 50-milionowym kraju konflikt zmusił niemal co czwartą osobę do ucieczki z miejsca zamieszkania. I sprowokował ogromny kryzys humanitarny. Według danych World Food Programme niemal połowa populacji Sudanu zmaga się z głodem. Dwa lata po wybuchu konfliktu liczbę ofiar szacowano na przynajmniej 150 tys. Liczba ta jest jednak z pewnością znacznie wyższa. Ofiar głodu również jest znacznie więcej.
W 2021 roku w Sudanie władze po przewrocie wojskowym przejęła armia pod wodzą Abdela Fattaha al-Burhana. RSF pod wodzą Mohameda Hamdana Dagalo znanego jako Hemedti wzięły udział w przewrocie po stronie armii. Po uzyskaniu władzy doszło jednak między nimi do konfliktu. W lutym Hemedti nazwał przewrót „pomyłką”, a w kwietniu zwrócił się militarnie przeciwko rządowi wojskowemu al-Burhana.
Sudan od uzyskania niepodległości w 1956 roku cechował się stałą polityczną niestabilnością. W kraju miało miejsce 20 przewrotów wojskowych, w tym siedem udanych. W 2011 roku, po długim konflikcie od kraju odłączyła się jego południowa część, a Sudan Południowy stał się uznanym przez społeczność międzynarodową krajem. Nie zapewniło to pokoju ani na północy, ani na południu kraju.
Zdobycie al-Faszir przez RSF pozwoli im na łatwiejsze połączenie z Libią, co ułatwi sprowadzanie paliwa i broni z Libii. Nadziei na zakończenie tego krwawego konfliktu w najbliższym czasie nie widać.
Przeczytaj także:
„To jest długo wyczekiwana, pierwsza taka kompleksowa taka regulacja, która wprowadza stały, stabilny i dostępny w całym kraju system wsparcia dla osób z niepełnosprawnościami” – przekazał Adam Szłapka na konferencji prasowej.
Rzecznik rządu Adam Szłapka ogłosił we wtorek, że Rada Ministrów przyjęła projekt o asystencji osobistej.
„To jest długo wyczekiwana, pierwsza taka kompleksowa taka regulacja, która wprowadza stały, stabilny i dostępny w całym kraju system wsparcia dla osób z niepełnosprawnościami” – przekazał Adam Szłapka na konferencji prasowej.
„Asystent będzie wspomagał osobę z niepełnosprawnością w codziennym życiu, w poruszaniu się, w robieniu zakupów, także tych kwestiach związanych z higieną, w życiu kulturalnym, społecznym. Będzie to takie rozwiązanie, które będzie bardzo dostosowane do indywidualnych potrzeb osoby z niepełnosprawnością. Wymiar pomocy takie osobistego asystenta będzie dostosowany do indywidualnych potrzeb osoby z niepełnosprawnościami. To będzie od 20 do nawet 240 godzin miesięcznie” – mówił rzecznik.
Projekt ustawy o asystencji osobistej to duża i rewolucyjna reforma. Koalicja obywatelska miała ją w 100 konkretach, a koalicja rządowa – w umowie koalicyjnej. Ustawa miałaby wprowadzić powszechną usługę wsparcia osób z niepełnosprawnościami w czynnościach życia codziennego (dziś najczęściej usługę taką świadczą członkowie rodziny, którzy muszą przez to rezygnować z własnych planów życiowych i zawodowych).
Rewolucyjne jest tu zwłaszcza to, że wsparcie asystenta ma być przyznawane na podstawie indywidualnej oceny potrzeb danej osoby, a nie poprzez zakwalifikowanie jej do jakiejś generalnej kategorii osób z niepełnosprawnościami.
Asystencja ma uzupełnić reformę już wdrażaną (od 2024 r.) – świadczenie wspierające, czyli pieniądze przyznawane samej osobie z niepełnosprawnością. To też dzieje się na podstawie indywidualnej oceny tego, co jest jej potrzebne do niezależnego życia (a nie tego, na co dana osoba choruje i do czego „jest niezdolna”).
Projekt ustawy a asystencji osobistej po konsultacjach i uzgodnieniach międzyresortowych trafił do Stałego Komitetu Rady Ministrów w maju 2025 r. Dopiero tam okazało się, że Ministerstwo Finansów ma do niego fundamentalne zastrzeżenia (w obecnej wersji projekt kosztowałby 65 mld zł, ale w ciągu 10 lat). Latem premier Tusk ogłosił, że na asystencję nie ma pieniędzy, ze względu na konieczność zbrojeń. Potem zmienił zdanie – asystencja będzie, ale od 2027 r.
Przeczytaj także:
„Melissa” ma być najpotężniejszym huraganem, jaki kiedykolwiek uderzył w wyspę. Jamajskie ministerstwo zdrowia poinformowało już o trzech ofiarach śmiertelnych
Władze Jamajki ogłosiły stan najwyższego alertu i apelują do mieszkańców o ewakuację na wyżej położone tereny w obliczu nadciągającego huraganu Melissa, który osiągnął 5. kategorię w skali Saffira-Simpsona – najwyższą możliwą. Amerykańskie Narodowe Centrum Huraganów (NHC) określa zjawisko jako „potencjalnie katastrofalne”.
Według najnowszych danych NHC, w poniedziałkowy wieczór czasu lokalnego centrum huraganu znajdowało się około 245 kilometrów na południowy zachód od Kingston, z maksymalną prędkością wiatru 280 km/h i bardzo wolnym ruchem w kierunku północno-zachodnim. Prognozy wskazują, że Melissa uderzy w Jamajkę we wtorek, a następnie przemaszeruje przez wschodnią Kubę i dotrze do Bahamów oraz Turks i Caicos do środy.
Premier Andrew Holness ostrzegł, że może to być najbardziej niszczycielski huragan w historii wyspy, przewyższający nawet Huragan Gilbert z 1988 roku. „Nie istnieje infrastruktura, która mogłaby wytrzymać uderzenie huraganu kategorii 5” – powiedział Holness, wzywając mieszkańców do niezwłocznej ewakuacji.
Rząd Jamajki otworzył ponad 130 schronów, jednak według władz schronienie znalazło w nich mniej niż tysiąc osób. Obowiązkowe ewakuacje zarządzono w regionach narażonych na powodzie, w tym w historycznym Port Royal, lecz część mieszkańców odmawia opuszczenia domów z obawy przed grabieżą.
Synoptycy ostrzegają przed fala sztormową sięgającą 4 metrów, opadami do 76 cm oraz rozległymi osuwiskami i powodziami błyskawicznymi. W wielu miejscowościach południowego wybrzeża już odnotowano przerwy w dostawach prądu.
Huragan Melissa zdążył już pochłonąć co najmniej siedem ofiar śmiertelnych w północnej części Karaibów, zanim dotarł w okolice Jamajki. W Haiti i Dominikanie odnotowano powodzie i ewakuacje tysięcy mieszkańców.
Na Kubie ogłoszono alarm huraganowy dla prowincji Granma, Santiago de Cuba, Guantánamo i Holguín, a ponad 600 tysięcy osób zostało ewakuowanych, w tym 250 tysięcy w samym Santiago de Cuba.
Meteorolodzy ostrzegają, że powolny ruch burzy nad wyjątkowo ciepłymi wodami Morza Karaibskiego sprzyja dalszemu wzrostowi jej siły i może doprowadzić do wielodniowego kataklizmu. „To sytuacja krytyczna, rozwijająca się w zwolnionym tempie” – ocenił główny meteorolog AccuWeather, Jonathan Porter.
Przeczytaj także:
Ataki rosyjskich dronów na ludność cywilną Ukrainy, tropienie cywilnych ofiar przez drony wyposażone w kamery oraz wysiedlanie Ukraińców z terenów okupowanych przez Rosjan stanowią zbrodnie przeciw ludzkości – głosi opublikowany w poniedziałek raport z dochodzenia ekspertów ONZ.
Jak podaje PAP, raport Niezależnej Międzynarodowej Komisji Śledczej ds. Ukrainy opisuje systematyczne praktyki Rosjan polegające na śledzeniu Ukraińców przez drony, a następnie atakowanie ich bombami zapalającymi lub środkami wybuchowymi.
„Ataki te stanowią element skoordynowanej polityki mającej na celu zmuszenie cywilów do opuszczenia tych terytoriów i stanowią zbrodnię przeciw ludzkości” – piszą autorzy raportu.
Rosja ściga cywilów mieszkających w pobliżu linii frontu na Ukrainie za pomocą dronów, wypędza ich z domów i poluje, zmuszając tysiące osób do opuszczania całych obszarów, co jest zbrodnią przeciwko ludzkości. „Ataki te były częścią skoordynowanej polityki mającej na celu wysiedlenie ludności cywilnej z tych terytoriów i stanowią zbrodnię przeciwko ludzkości polegającą na przymusowym przesiedleniu ludności” – stwierdzają autorzy 17-stronicowego raportu, który ma zostać przedstawiony w tym tygodniu Zgromadzeniu Ogólnemu Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Jest to już drugi, rozszerzony raport ONZ na temat takich praktyk Rosjan; pierwszy został opublikowany w maju. Napisano wówczas, że rosyjskie wojsko popełniło zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne podczas ataków dronów na ludność cywilną w obwodzie chersońskim.
Dochodzenie wykazało w maju, że od lipca ubiegłego roku rosyjscy operatorzy dronów wojskowych „systematycznie” atakowali cywilów i „atakowali karetki pogotowia”.
Nie zdoławszy przełamać ukraińskiej obrony, Putin od 2022 r. systematycznie niszczy infrastrukturę cywilną Ukrainy. Jednocześnie jego propaganda ogłasza, że rosyjskim celem są jedynie instalacja wojskowe, a winą Ukrainy jest to, że „używa żywych tarcz” (Putin, 26 października) oraz „wypadki się zdarzają, ale Rosja nigdy nie ostrzeliwuje przedszkoli” (wysłannik Putina do USA Dmitriew, 26 października).
Jednocześnie Putin powtarza groźby: Rosja wykaże miłosierdzie, ale tylko wobec pokonanych wrogów. „Armia rosyjska historycznie zawsze traktowała pokonanych wrogów z litością i będziemy to kontynuować. Podczas operacji bojowych mających na celu oczyszczenie tych terytoriów musimy zrobić wszystko, co możliwe, aby zapewnić bezpieczeństwo ludności cywilnej, którą siły ukraińskie wykorzystują jako żywe tarcze".
Propaganda Kremla pełna jest komentarzy wzywających do eksterminacji Ukraińców za to, że nie chcą stać się Rosjanami
Przeczytaj także: