0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

08:57 18-10-2025

Prawa autorskie: Fot. TOM BRENNER / AFPFot. TOM BRENNER / A...

„Trudne” spotkanie Zełenskiego i Trumpa w Białym Domu

Prezydent Zełenski przyleciał do Waszyngtonu po zapewnienie, że Amerykanie przekażą Ukrainie pociski dalekiego zasięgu Tomahawk. Jednak Donald Trump po rozmowie z Putinem zmienił zdanie i znów przekonuje, że może namówić obie strony do trwałego pokoju

Co się wydarzyło

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przybył do Waszyngtonu z nadzieją, że przekona Donalda Trumpa, by ten przekazał Ukrainie pociski manewrujące dalekiego zasięgu Tomahawk – symbol amerykańskiej potęgi zbrojeniowej. Jak podaje portal Axios, już na początku piątkowego (17 października) spotkania w Białym Domu prezydent USA powiedział Zełenskiemu, że ma nadzieję, że to nie będzie konieczne.

Po dwóch miesiącach twardego kursu wobec Rosji Trump zaskoczył Ukraińców informacją, że spotka się Putinem w Budapeszcie. O tej zmianie delegacja Zełenskiego dowiedziała się już po wylądowaniu w bazie wojskowej Andrews. Wcześniej Trump deklarował, że „w zasadzie jest gotowy” przekazać Ukrainie pociski Tomahawk. Po czwartkowej (16 października) rozmowie telefonicznej z Władimirem Putinem prezydent USA znów jest przekonany, że pokój jest na horyzoncie. „Myślę, że prezydent Zełenski chce tego, i myślę, że prezydent Putin też tego chce. Teraz muszą tylko trochę się dogadać” – stwierdził Trump.

Według źródeł portalu Axios spotkanie pomiędzy Zełenskim i Trumpem nie przebiegło dobrze. „Nikt nie krzyczał, ale Trump był stanowczy” – podaje jeden z rozmówców. Drugi ze świadków dodał, że były momenty, gdy robiło się „emocjonalnie”. Trump miał zasugerować, że przystaje do propozycji Rosji, aby zatrzymać konflikt i podział terytoriów na obecnej linii frontu. Tyle że Rosjanie tak naprawdę chcą, żeby Ukraińcy oddali im tereny niezdobyte w 4 obwodach. Zatrzymanie na linii frontu to amerykańska propozycja rozejmu. Rozmowa przywódców USA i Ukrainy zakończyła się nagle po 2,5 godzinie. „Myślę, że to koniec. Zobaczymy, co będzie w przyszłym tygodniu” – miał powiedzieć Donald Trump.

„Dość już przelano krwi, granice zostały wyznaczone przez wojnę i krew. Powinni się zatrzymać tam, gdzie są. Niech obie strony zadeklarują zwycięstwo, niech zadecyduje Historia!” – napisał po spotkaniu Trump w serwisie Truth Social.

Pytany wcześniej przez dziennikarzy, czy nie uważa, że Putin może znów blefować, stwierdził, że dopuszcza możliwość, że prezydent Rosji gra na czas, ale raczej podchodzi do pokoju poważnie. „Przez całe życie grałem z najlepszymi i wypadłem naprawdę dobrze” – mówił Trump.

Wołodymyr Zełenski publicznie zadeklarował, że Ukraina jest gotowa do rozmów, ale przeszkodą w osiągnięciu pokoju jest postawa Władimira Putina. „Prezydent Trump ma rację, powinniśmy zatrzymać się tam, gdzie jesteśmy, a potem rozmawiać. Ale tu chodzi o Putina, bo nie my zaczęliśmy tę wojnę” – zaznaczył Zełenski.

Jaki jest kontekst

Jak pisała w OKO.press Agnieszka Jędrzejczyk, przekazanie Tomahawków Ukrainie stało się kartą przetargową w rozmowach Trumpa z Putinem. Kreml na przemian groził eskalacją i prosił, by tego nie robić, bo USA i Rosja mogą się w tej sprawie dogadać.

Spotkanie na Węgrzech, kraju, który w Europie jest najmniej przychylny Ukrainie, może być kolejną próbą zwodzenia Amerykanów mglistą wizją pokoju.

Do spotkania Putin-Trump ma dojść w ciągu dwóch tygodni lub później – jak zapowiedział Victor Orbán po rozmowie telefonicznej z przywódcą Rosji. „Przygotowania idą pełną parą. Od trzech lat otwarcie i głośno stoimy za pokojem. Dlatego Węgry są dzisiaj jedynym miejscem w Europie, gdzie można odbyć spotkanie Trump-Putin” – ocenił Orbán.

Więcej o spotkaniu pisały Paulina Pacuła i Agnieszka Jędrzejczyk:

Przeczytaj także:

14:47 17-10-2025

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

Hołownia odda fotel marszałka? Tusk: Jestem o to spokojny

„Marszałek Hołownia nie stawia żadnych warunków wstępnych i, tak jak się zobowiązał w umowie, zrezygnuje na rzecz Włodzimierza Czarzastego” – powiedział w Sejmie premier Donald Tusk

Co się wydarzyło

W piątek 17 października sejmowi dziennikarze zapytali premiera Donalda Tuska o rotację marszałków. Przypomnijmy, że Szymon Hołownia zapowiedział, że swoją rezygnację z funkcji złoży za miesiąc, 13 listopada. Zgodnie z umową koalicyjną z 2023 roku zastąpi go przewodniczący Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty. Głosowanie w tej sprawie w Sejmie planowane jest na 19 listopada.

Tusk stwierdził, że choć w polityce dużo jest zaskoczeń, to jest spokojny o to, co zrobi Szymon Hołownia. „Marszałek Hołownia nie stawia żadnych warunków wstępnych i, tak jak się zobowiązał w umowie, zrezygnuje na rzecz Włodzimierza Czarzastego” – mówił.

Dodał, że jeśli jest pytany, czy wie, jak „wszyscy bez wyjątku posłowie” zagłosują w kwestii wyboru kolejnego marszałka, to „to jest właśnie zawsze pole na ewentualne, odpukać, niespodzianki”.

„Tutaj nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Natomiast jeżeli chodzi o liderów koalicji 15 października, to tutaj jest pełne porozumienie” – mówił Donald Tusk.

Jaki jest kontekst

Dla Szymona Hołowni warunkiem wstępnym do rezygnacji z funkcji marszałka było do niedawna zapewnienie Polsce 2050 funkcji wicepremiera. Sam Hołownia zapowiedział już wycofanie się z partyjnej polityki, a dokładnie rezygnację z ubiegania się o stanowisko przewodniczącego swojej partii. Wicepremierką z rekomendacji Rady Krajowej Polski 2050 miałaby zostać Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ministra funduszy i polityki regionalnej. „Jeżeli Lewica ma mieć marszałka, ma mieć wicepremiera, to my też nie możemy zostać po prostu z samymi ministrami i ewentualnie jednym wicemarszałkiem" – tłumaczył Hołownia.

Tusk pytany o to, czy widzi wśród swoich wiceministrów Pełczyńską-Nałęcz, odpowiedział, że „wyobraża sobie taką sytuację”. Natomiast dopiero po zmianie marszałka rozpocznie się dyskusja o „ewentualnych awansach czy zmianach w rządzie”.

Przypomnijmy, że Szymon Hołownia ubiega się teraz o pracę w ONZ, gdzie chciałby zostać Wysokim Komisarzem do spraw Uchodźców.

Przeczytaj także:

12:40 17-10-2025

Prawa autorskie: Fot. Mateusz Skwarczek / Agencja Wyborcza.plFot. Mateusz Skwarcz...

Sąd odmówił ekstradycji Wołodymyra Ż. do Niemiec

Ukrainiec podejrzewany przez niemieckie służby o wysadzenie gazociągu Nordstream wyjdzie na wolność – zdecydował Sąd Okręgowy w Warszawie

Co się wydarzyło

W piątek 17 października polski sąd odmówił wydania stronie niemieckiej obywatela Ukrainy Wołodymyra Ż., którego oskarża się o wysadzenie dwóch nitek gazociągu Nord Stream. Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował, że mężczyzna zostanie natychmiastowo zwolniony z aresztu.

Według sędziego Dariusza Łubowskiego niemiecka strona nie przedstawiła żadnych dowodów, które mogłyby stanowić podstawę do wykonania europejskiego nakazu aresztowania. Ogłoszenie wyroku sędzia Łubowski zaczął od słów: „Po pierwsze jest pan wolny”. Prokuratura ma trzy dni na złożenie apelacji w tej sprawie.

Wyrok skomentował na portalu X premier Donald Tusk: „Polski sąd odmówił ekstradycji do Niemiec Ukraińca podejrzewanego o wysadzenie Nord Stream 2 i zwolnił go z aresztu. I słusznie. Sprawa zamknięta”.

Jaki jest kontekst

Przypomnijmy, że mężczyzna był poszukiwany europejskim nakazem aresztowania wydanym przez Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe w związku z podejrzeniem sabotażu konstytucyjnego, zniszczenia mienia oraz zniszczenia rurociągu Nord Stream 2. Został zatrzymany 30 września w Pruszkowie, gdzie od 3,5 roku mieszka z rodziną.

Według niemieckiej prokuratury Ukraińcy do swojej akcji sabotażu z września 2022 roku wykorzystali jacht, który wypłynął z portu w Rostocku. Wynajęli go w Niemczech na podstawie fałszywych dokumentów tożsamości. Śledczy twierdzą, że nurkowie przyczepili do nitek gazociągu Nord Stream co najmniej cztery ładunki wybuchowe. A to wszystko na głębokości ok. 80 metrów, na dnie Morza Bałtyckiego.

Wcześniej ekstradycji Serhija K., innego z podejrzanych w tej sprawie Ukraińców, odmówił włoski Sąd Najwyższy.

Przeczytaj także:

12:11 17-10-2025

Prawa autorskie: Fot. Brendan SMIALOWSKI / AFPFot. Brendan SMIALOW...

Trump spotka się z Zełenskim w Waszyngtonie

Rozmowa miała dotyczyć szczegółów przekazania Ukrainie pocisków ofensywnych dalekiego zasięgu Tomahawk. Tyle że po rozmowie z Putinem, Donald Trump zasugerował, że z propozycji raczej się wycofa

Co się wydarzyło?

Przywódcy USA i Ukrainy mają rozmawiać o dostawach broni. Spotkanie, zaplanowane na piątek 17 października o godz. 19:00 polskiego czasu, ma charakter nieformalny i będzie zamknięte dla prasy. Kluczowy punkt dyskusji ma dotyczyć możliwości dostaw pocisków manewrujących Tomahawk na Ukrainę. Chodzi o przekazanie broni ofensywnej dalekiego zasięgu. Wcześniej Trump zapowiadał, że w związku z niechęcią Kremla do zawarcia trwałego pokoju, „w zasadzie jest na to gotowy”.

Jednak w czwartek 16 października pytany przez dziennikarzy, czy to faktycznie możliwe, zmienił kurs. „Stany Zjednoczone również potrzebują Tomahawków. Mamy ich dużo, ale ich potrzebujemy. To znaczy, nie możemy uszczuplić ich zasobów dla naszego kraju. Więc wiesz, są bardzo ważne, są bardzo potężne, są bardzo dokładne, są bardzo dobre, ale my też ich potrzebujemy, więc nie wiem, co możemy z tym zrobić” – mówił prezydent USA.

To nie przypadek. W czwartek 16 października Donald Trump przeprowadził rozmowę ostatniej szansy z Władimirem Putinem, po której ogłosił, że zgodził się spotkać z rosyjskim przywódcą na Węgrzech. Jak podaje portal Axios, takim obrotem spraw zaskoczony był sam Wołodymyr Zełenski, który o kolejnym ociepleniu na linii Waszyngton-Moskwa dowiedział się już po wylądowaniu w bazie lotniczej Andrews.

Trump, po dwumiesięcznej przerwie, w której dystansował się od Moskwy, znów stwierdził, że doszło do „wielkiego postępu”. W rozmowie z dziennikarzami powiedział wprost, że zapytał Putina, czy przeszkadzałoby mu, gdyby przekazał kilka tysięcy Tomahawków jego przeciwnikom. „Nie spodobała mu się ta idea” – stwierdził prezydent USA.

Jaki jest kontekst

Przekazanie Tomahawków Ukrainie stało się kartą przetargową w rozmowach Trumpa z Putinem. Kreml na przemian groził eskalacją i prosił, by tego nie robić, bo USA i Rosja mogą się w tej sprawie dogadać. Spotkanie na Węgrzech, kraju, który w Europie jest najmniej przychylny Ukrainie, może być kolejną próbą zwodzenia Amerykanów mglistą wizją pokoju. Do spotkania Putin-Trump ma dojść w ciągu dwóch tygodni lub później – jak zapowiedział Victor Orbán po rozmowie telefonicznej z przywódcą Rosji. „Przygotowania idą pełną parą. Od trzech lat otwarcie i głośno stoimy za pokojem. Dlatego Węgry są dzisiaj jedynym miejscem w Europie, gdzie można odbyć spotkanie Trump-Putin” – ocenił Orbán.

„Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen z zadowoleniem przyjmuje wszelkie kroki prowadzące do sprawiedliwego i trwałego pokoju w Ukrainie. Jeśli proponowane spotkanie (...) będzie służyć temu celowi, przyjmiemy je z zadowoleniem” – stwierdził rzecznik Komisji Europejskiej Olof Gill.

Przeczytaj także:

10:33 17-10-2025

Prawa autorskie: Fot. Piotr Skornicki / Agencja Wyborcza.plFot. Piotr Skornicki...

Kryzys klimatyczny. Rozgrzana Ziemia absorbuje coraz mniej CO2

Koncentracja głównego gazu cieplarnianego, czyli dwutlenku węgla (CO2), osiągnęła w 2024 r. rekordowy poziom, a tempo jej wzrostu przyspieszyło w najbardziej od początku pomiarów – ostrzega Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO) w opublikowanym 16 października raporcie o gazach cieplarnianych i ich wpływie na klimat.

Co się wydarzyło?

Według analizy WMO, średnia globalna koncentracja CO2 wyniosła w minionym roku 423,9 cząsteczki na milion (ppm), czyli o 3,5 ppm więcej niż w roku poprzednim — to największy roczny przyrost w trwającej od 1957 r. serii pomiarowej.

Koncentracja innych istotnych gazów cieplarnianych, a więc metanu (CH4) i podtlenku azotu (NO2) osiągnęła odpowiednio 1942 cząsteczek na miliard (ppb), co oznacza wzrost o 8 ppb rok do roku, oraz 338,0 ppb (wzrost o 1 ppb rok do roku).

Tzw. indeks radiacyjny AGGI, który mierzy łączny wpływ długotrwałych gazów cieplarnianych na bilans energetyczny Ziemi, wyniósł 1,54 w 2024 r., co oznacza 54-procentowy wzrost dodatniego wymuszenia radiacyjnego od 1990 r.

Dodatnie wymuszenie radiacyjne określa ile dodatkowej energii trafia do systemu klimatycznego – w tym przypadku z powodu rosnącej koncentracji gazów cieplarnianych. O tym, że CO2 i inne gazy cieplarniane działają – w uproszczeniu – jak planetarna termoizolacja, wiemy od połowy XIX wieku. Aczkolwiek dopiero dziś przekonujemy się na własnej skórze, co to oznacza: ekstremalne ulewy i powodzie, a z drugiej strony długotrwałe susze i problemy z wodą. Tak właśnie wyglądała Polska rok temu, kiedy Dolny Śląsk zmagał się z powodzią, a północno-wschodnie regiony dotknęła susza (swoją drogą trwająca do dziś).

Raport WMO wskazuje też, że przyczyny gwałtownego wzrostu koncentracji CO2 w atmosferze w 2024 r. to nie tylko emisje ze spalania paliw kopalnych, lecz także osłabienie naturalnych „pochłaniaczy” dwutlenku węgla — np. lasów, mokradeł, torfowisk i oceanów.

To bardzo niepokojące zjawisko, mówi OKO.press prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery z Uniwersytetu Warszawskiego.

"Tempo wzrostu emisji ze spalania węgla i innych paliw kopalnych nie jest już tak szybkie, jak kiedyś, ale przyrosty koncentracji CO2 w atmosferze utrzymują się na wysokim poziomie i stały się nieproporcjonalne do wzrostu emisji.

To oznacza, że maleje wydajność ekosystemów w usuwaniu CO2 z atmosfery"

— mówi prof. Malinowski.

Jest to tzw. dodatnie sprzężenie zwrotne – im wyższa koncentracja CO2 i innych gazów cieplarnianych w atmosferze ziemskiej, tym cieplej. A im cieplej, tym gorsze zdolności ekosystemów do pochłaniania nadmiaru gazów cieplarnianych – co prowadzi do dalszego ocieplenia.

Podobnie rzecz ma się z pożarami, które również są istotnym źródłem emisji gazów cieplarnianych. Im cieplej na świecie, tym więcej pożarów wybucha, zwiększając koncentrację CO2, co przyczynia się do dalszego ocieplenia i jeszcze częstszych pożarów.

„Podsumowując, najważniejszy sygnał z raportu WMO jest taki, że koncentracja CO2 rośnie nieproporcjonalnie do wzrostu emisji, ponieważ pochłanianie CO2 na lądzie i w oceanach stają się mniej wydajne w warunkach rosnącej temperatury globu” – mówi prof. Malinowski.

WMO podkreśla, że 2024 r. był najcieplejszy w historii pomiarów sięgającej połowy XIX w. — średnia temperatura przekroczyła po raz pierwszy barierę 1,5°C względem epoki przedprzemysłowej.

Ten niepokojący rekord był w dużej mierze efektem długoterminowego trendu ocieplenia na który nałożył się krótkoterminowy impuls El Niño. Chodzi o cyklicznie występujące zjawisko na tropikalnych szerokościach geograficznych Pacyfiku, kiedy dominujący kierunek wiatru zmienia się ze wschodniego na zachodni, powodując ogrzanie wód wschodniego Pacyfiku (zazwyczaj jest na odwrót: zachodnie wiatry utrzymują cieplejsze wody w zachodniej części Oceanu Spokojnego).

Z punktu widzenia globalnego klimatu El Niño powoduje skokowy, trwający około pół roku wzrost średniej temperatury planety, spowodowany tą rozlewającą się na wschodnim Pacyfiku „plamą” bardzo ciepłej wody.

Niemniej na skutek ogólnego ocieplenia lata, które kiedyś uchodziły za ciepłe z powodu El Nino, dziś nie “załapałyby się” do rekordowo ciepłej czołówki. I na odwrót – dzisiejsze chłodniejsze lata byłyby jednymi z najgorętszych w minionych dekadach.

Jaki jest kontekst?

WMO zwraca uwagę, że CO2 pozostaje w atmosferze na stulecia, ponieważ tylko bardzo powolne procesy naturalne usuwają go z atmosfery. Tym gorsza jest informacja, że nawet i te procesy w lasach, torfowiskach i oceanach ulegają teraz osłabieniu. Dla porównania – metan, który jest silniejszym gazem cieplarnianych niż CO2 – ma średni czas życia w atmosferze ok. 9 lat. Działania ograniczające emisje metanu dają szybsze, lecz jedynie krótkotrwałe efekty ograniczające ocieplenie.

Autorzy raportu akcentują, że kluczowym celem polityki klimatycznej musi pozostać osiągnięcie wyzerowanie netto emisji CO2 pochodzących z działalności ludzkiej — to warunek zahamowania długoterminowego wzrostu temperatury.

W tym kontekście WMO wzywa do utrzymania i rozbudowy globalnego systemu monitoringu gazów cieplarnianych, by lepiej rozumieć sprzężenia zwrotne pomiędzy klimatem, emisjami i koncentracją gazów cieplarnianych w atmosferze, weryfikować deklarowane przez rządy cięcia emisji i monitorować efekty polityki klimatycznej.

Raport WMO jest jednocześnie ostrzeżeniem o niebezpieczeństwie „nowej normy”: przyspieszonym tempie przyrostu CO2 i wzroście częstotliwości ekstremów pogodowych. Zdecydowane ograniczenie spalania paliw kopalnych, wzmocnienie ochrony oraz odbudowa ekosystemów już od dawna wymagają szybkiej i skoordynowanej odpowiedzi politycznej i technologicznej. Na co niestety się nie zanosi.

Cały raport można znaleźć TUTAJ.

Przeczytaj więcej w OKO.press

Przeczytaj także: