W związku z afera Funduszu Sprawiedliwości policja ma doprowadzić byłego zastępcę Zbigniewa Ziobry Marcina Romanowskiego do aresztu tymczasowego – na razie jednak nie ustaliła jego pobytu. W sprawie tej samej afery Kaczyński zeznawał w prokuraturze
Na kandydata Lewicy poczekamy jeszcze ponad dwa tygodnie, a sprawa nie jest jeszcze przesądzona – mówiła posłanka formacji, Anna Maria Żukowska.
Anna Maria Żukowska mówiła w radiu RMF FM mówiła o szansach Lewicy w wyborach prezydenckich. Przyznała przy tym, że politycy formacji nie spodziewają się zwycięstwa lewicowego kandydata lub kandydatki, choć nie jest ono wykluczone.
„Trzeba walczyć i my chcemy walczyć. Ja nie będę niczego przesądzała, dlatego że różne niespodzianki wyborcze są możliwe, co pokazują ostatnio wybory w innych krajach. Też bym nie przesądzała tego, kto wejdzie do drugiej tury. My walczymy o wejście do drugiej tury” – mówiła Żukowska.
O tym, kto będzie kandydował, Nowa Lewica zadecyduje 15 grudnia na zgromadzeniu Rady Krajowej. Tego dnia też planowane jest ogłoszenie tego nazwiska. Żukowska zapewniła, że mimo wcześniejszych przecieków, skupiających się przede wszystkim na nazwisku ministry pracy i polityki społecznej Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, decyzja nie została jeszcze podjęta. „Robiliśmy badania, mieliśmy wczoraj analizę tych badań i są ciekawe wnioski” – przyznała posłanka, która nie chciała wskazać, czy większe szansę na lewicową nominację ma polityk, czy polityczka Lewicy. Jak dodała, nie obawia się konkurencji ze strony ewentualnego kandydata Razem – partii, która opuściła klub Lewicy i grono partii popierających rząd, choć sama nie miała własnych jego członków.
Do tej pory w kontekście lewicowej kandydatury najczęściej pojawiało się nazwisko Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. Już w sierpniu politycy Lewicy przyznawali, że to ona jest jedną z najpoważniejszych kandydatek z grona posłów i posłanek ugrupowania. „To najpopularniejsza ministra Lewicy, dotychczas zrealizowała najwięcej projektów. Pokazuje tym swoją sprawczość i sprawność polityczną” – mówiła wtedy Żukowska Polskiej Agencji Prasowej. Ostatnio Dziemianowicz-Bąk firmowała projekt wolnej wigilii. Nazwisko członkini rządu było też brane pod uwagę przez sondażownie, które wskazywały na jej poparcie w wyścigu prezydenckim na poziomie sześciu-siedmiu procent.
Pod koniec listopada politycy przyznają jednak, że sprawa nie jest do końca przesądzona. Wirtualna Polska donosi, że Dziemianowicz-Bąk nie chciałaby opuszczać swojego resortu na czas urlopu, a w wewnętrznych badaniach miało pojawić się nowe nazwisko. Chodzi o prezydenta Włocławka, Krzysztofa Kukuckiego.
„Jest słabo rozpoznawalny, ale to on wprowadza hasła Lewicy w życie: budował mieszkania, wprowadził 7-godzinny dzień pracy w urzędzie, jest spoza wielkiego miasta i myślę, że byłby zadowolony z propozycji startu” – cytuje portal jednego z polityków formacji. Inny miał powiedzieć dziennikarzom WP, że Kukucki zostanie wystawiony w razie braku zgody którejś z polityczek Lewicy.
Nad ranem 28 listopada armia rosyjska zaatakowała terytorium Ukrainy 91 rakietami oraz 97 dronami. W kraju są awaryjne przerwy w dostawie prądu.
Rosyjskie wojsko przeprowadziło zmasowany atak po terytorium Ukrainy. Według Sił obrony powietrznej Ukrainy kraj atakowało 188 typów broni. Udało się zestrzelić 79 rakiet różnych typów oraz 35 dronów Shahid.
Herman Hałuszczenko, minister energetyki Ukrainy poinformował, że Rosjanie atakują m.in. obiekty energetyczne w całym kraju. W związku z tym operator systemu przesyłowego Ukrenergo w trybie pilnym wprowadził awaryjne wyłączenia zasilania.
Serhii Kovalenko, szef YASNO, dostawcy energii elektrycznej, gazu i rozwiązań w zakresie efektywności energetycznej mówi, że wskutek ataku sytuacja w systemie energetycznym jest trudna. Jak podaje, według prognozy Ukrenergo, przerwa w dostawie prądu potrwa do wieczora.
Wybuchy było słychać w obwodach kijowskim, charkowskim, łuckim, mikołajowskim, chmielnickim, iwanofrankowskim, kropiewnickim, rówieńskim, odeskim, sumskim, lwowskim i wołyńskim.
Ołeksandr Kowal, szef rówieńskiej administracji wojskowej informuje, że ponad 280 tys. abonentów w regionie nie ma prądu, w niektórych miejscach występują przerwy w dostawie wody. W związku z tym szkoły przechodzą na zdalny typ nauki. Są przerwy w dostawach prądu również w Łucku oraz części obwodu wołyńskiego. Tam prądu nie mają 215 tys. odbiorców.
Rosjanie przeprowadzili trzy ataki na Charków. Według wstępnych informacji wszystkie ataki zostały przeprowadzone na terenie przedsiębiorstwa cywilnego. W Sumach zostały uszkodzone szkoły, szpital, bloki mieszkaniowe, infrastruktura krytyczna.
W Kijowie również były wybuchy. Według mera miasta Witalija Kłyczki to były działania obrony przeciwlotniczej.
„Fragmenty rakiety spadły na teren prywatnego przedsiębiorstwa w obwodzie darnyckim” – podaje Kłyczko. „Uszkodzone zostały okna i drzwi lokalu, ciężarówka i brama wjazdowa na teren”. Alarm w Kijowie brzmiał w ciągu dziewięciu godzin.
W Mikołajowie ze względu na wprowadzenie awaryjnych przerw w dostawie prądu, trolejbusy i tramwaje nie będą kursować.
Ołeh Kiper, szef odeskiej administracji wojskowej podaje, że w mieście uszkodzonych zostało sześć prywatnych budynków mieszkalnych. Jedna osoba została ranna.
Spadające odłamki jednego z pocisków spowodowały również pożar w okolicy. Paliła się sucha trawa.
Winnicka administracja wojskowa poinformowała, że uszkodzone zostały budynki mieszkalne i gospodarcze oraz zapalił się prywatny samochód. Ranna została kobieta.
W obwodzie lwowskim wskutek ataku ponad 500 tys. mieszkańców nie ma prądu.
Prezydent Zełenski, odwołując się do ostatniego ataku, mówi, że w kilku regionach odnotowano ataki z użyciem amunicji kasetowej.
„Ta amunicja kasetowa znacznie utrudnia naszym ratownikom i energetykom usunięcie skutków uderzenia i jest to bardzo nikczemna eskalacja rosyjskiej taktyki terrorystycznej” – napisała głowa ukraińskiego państwa. Zełenski podkreślił, że Ukraina potrzebuje więcej systemów obrony przeciwlotniczej. „Jest to szczególnie ważne zimą, kiedy musimy chronić naszą infrastrukturę przed ukierunkowanymi rosyjskimi atakami”.
Od ponad tysiąc dni trwa pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę. Federacja Rosyjska niemal codziennie atakuje terytorium Ukrainy, terroryzując ludzi. Do tego wykorzystuje broń różnych typów. Oficjalnie Rosja zaprzecza atakom na obiekty cywilne obiekty. Od października 2022 roku Rosja próbuje zniszczyć system energetyczny Ukrainy. To miałoby spowodować szybsze zmęczenie społeczeństwa ukraińskiego, które – według planów Kremla – wywierałoby presję na władzy, żeby zakończyć wojnę. Przed Ukraińcami kolejna trudna zima.
27 listopada Sejm przegłosował projekt o ustanowieniu Wigilii dniem wolnym od pracy. 24 grudnia do pracy nie pójdziemy od 2025 r.
Sejm postanowił, że od 2025 r. Wigilia Bożego Narodzenia, czyli 24 grudnia, będzie dniem wolnym od pracy. Za było 403 posłów, przeciw – 10. 12 osób wstrzymało się od głosu. Za była większość posłów PiS (ale aż 20 nie głosowało, 5 wstrzymało się od głosu, dwóch było przeciw). Z KO przeciw była jedynie Klaudia Jachira, a siedmioro posłów nie głosowało.
Za była cała Polska 2050 (także Ryszard Petru). Z PSL od głosu wstrzymał się jeden poseł. Konfederacja podzieliła się pół na pół – siedmiu posłów było za i siedmiu przeciw.
Teraz ustawa trafi do Senatu. Razem z dniem wolnym od pracy przez Sejm przeszła poprawka KO, która do dwóch niedziel handlowych w grudniu dodaje trzecią.
Projekt wolnej Wigilii zgłosiła, niespodziewanie, Lewica w październiku 2024 r. Od początku został dobrze odebrany przez obywateli, ale gorzej przez pracodawców, sieci handlowe, czy polityków. Najgłośniej przeciwko projektowi argumentował poseł Polski 2050 Ryszard Petru. Ale ostatecznie zagłosował za. Lewica chciała, by wolna Wigilia obowiązywała już od tego roku. We wtorek nad projektem debatowały komisje sejmowe i tam wprowadzono poprawki do projektu. To przede wszystkim:
O szczegółach negocjacji w koalicji oraz szczegółach samego projektu pisaliśmy w kilku tekstach:
Do Sejmu wciąż nie trafił rządowy projekt ustawy o asystencji osobistej, z którym duże nadzieje wiążą osoby z niepełnosprawnościami. – Apeluję po raz ostatni do rządu, żeby ten projekt trafił do Sejmu. Ludzie na to po prostu czekają, nie możemy już dużej czekać — mówił w środę marszałek Sejmu Szymon Hołownia
Podczas konferencji prasowej marszałek Sejmu Szymon Hołownia zaapelował do rządu o przesłanie ustawy o asystencji. Zagroził, że jeśli rząd nadal będzie zwlekał, parlament zajmie się alternatywnymi projektami poselskimi i prezydenckim.
Chodzi o projekty wprowadzające asystencję osobistą, czyli usługę społeczną pozwalająca osobie z niepełnosprawnością niezależnie funkcjonować, a nawet pracować. Asystent to po prostu osoba, która pomaga w życiu, kierując się dobrem tego, kogo wspiera. Dziś taką funkcję pełnią przede wszystkim członkowie rodzin. Często z tego powodu muszą rezygnować z pracy i wszelkiej innej aktywności. W wielu miejscowościach samorządy finansują taką usługę, ale w okrojonym zakresie.
Oświadczenie Hołowni łatwo można połączyć z kampanią wyborczą przed wyborami prezydenckimi. Ale nie tylko z tym.
Wprowadzenie asystencji osobistej jest jednym z zobowiązań obecnej koalicji. Do tego wynika z ratyfikowanej przez Polskę, ale ciągle niewdrożonej w pełni Konwencji o prawach osób z niepełnosprawnościami. Mówi ona, że zasiłki i pomoc finansowa dla osób z niepełnosprawnościami to za mało. Chodzi o to, by osoby z niepełnosprawnościami, tak jak wszyscy inni, mogli decydować o swoim życiu. A to jest możliwe tylko wtedy, kiedy rodziny zostaną odciążone, dodatkowe wydatki wywoływane przez niepełnosprawność — zrekompensowane, a praca asystentów, skrojona na miarę, wedle potrzeb danej osoby, będzie finansowana ze środków publicznych.
Jest to jednak usługa niezwykle kosztowna, liczona w miliardach złotych (prezydencki, bardzo okrojony i powszechnie krytykowany projekt zakłada wydatki rzędu 6 mld zł). Dlatego rządowy projekt nie pojawia się w Sejmie. Pieniędzy na to nie ma, a rząd najprawdopodobniej liczy, że opinia publiczna nie rozumie problemu i nie uważa go za ważny. Zatem pominięcie akurat tego zobowiązania nie będzie dla rządzących politycznie kosztowne.
Sytuacja się jednak zmieniła w ostatnich dniach. Hitem sezonu stał się polski serial „Matki Pingwinów” w przejmujący, ale nie żałościwy sposób pokazujący zmagania rodzin z dziećmi z niepełnosprawnościami. Jest teraz najczęściej oglądanym serialem na Netfliksie. Media są pełne entuzjastycznych tekstów o nim. Pod wpisem samego Hołowni na Facebooku o tym, jak go serial wciągnął, pojawiło się od razu kilkaset równie przejętych wpisów.
Serial nie mówi wprost o asystencji, ale pokazuje, jak wygląda życie nawet zamożnych osób, jeśli wspierają dziecko z niepełnosprawnością, a rodzina zdana jest tylko na siebie.
O tym, jak państwo polskie zaniedbuje prawa osób z niepełnosprawnościami, pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie. Podkreślaliśmy, że w ten sposób wszyscy — obywatele i władze — łamiemy Konstytucję, która nie w rozdziale o prawach i wolnościach obywatelskich mówi nie tylko o prawie do sądu, wolności zgromadzeń i wolności słowa. Gwarantuje też ona (w art. 69) poszanowanie praw osób z niepełnosprawnościami. Co jest kosztowne, ale konstytucyjne.
Na zdjęciu u góry — niedawny protest pod Sejmem w sprawie ustawy asystencji: naklejony na chodniku wielki plakat przedstawiający matkę i syna z niepełnosprawnością. Przechodnie musieli go podeptać, wchodząc do Sejmu — bo tak są w Polsce deptane prawa osób z niepełnosprawnościami.
Sejmowa komisja regulaminowa, spraw poselskich i immunitetowych zarekomendowała uchylenie immunitetu Łukaszowi Mejzie. Prokuratura chce postawić zarzuty posłowi PiS w związku z nieprawidłowym wypełnianiem oświadczeń majątkowych.
Sejmowa komisja regulaminowa opowiedziała się za uchyleniem immunitetu posłowi Mejzie. Wniosek w tej sprawie złożyła prokuratura okręgowa w Zielonej Górze, która od grudnia 2023 r. prowadzi śledztwo ws. oświadczeń majątkowych Łukasza Mejzy.
"Postępowanie to zostało zainicjowane przez dziennikarza Szymona Jadczaka, który złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Zauważył on, że w oświadczeniu majątkowych Mejza nie zgłosił mieszkania"
- powiedział na posiedzeniu komisji prokurator Robert Gabryszak.
Według prokuratury, w oświadczeniu majątkowym złożonym w X kadencji Sejmu, Mejza najpierw nie wpisał mieszkania, które widniało we wcześniejszych oświadczeniach, a po korekcie, wpisał nieprawdziwą powierzchnię mieszkania.
Biorący udział w posiedzeniu komisji Mejza wyliczał nazwiska posłów, którzy składali korekty do swoich oświadczeń bez konsekwencji prawnych.
Odnosząc się do sprawy zaniżenia metrażu nieruchomości, Mejza zacytował ustawę o wykonywaniu mandatu posła i senatora, według której w oświadczeniu majątkowym musi zostać umieszczona jedynie informacja o posiadaniu nieruchomości.
„Nie ma tam powiedziane, czy mamy wpisać, czy to jest dom z drewna, czy to jest dom murowany. Dopiero w formularzu oświadczenia pojawiają się dalsze szczegóły”
- mówił poseł PiS.
Twierdził, że w oświadczeniach poselskich jest mowa o powierzchni lokalu, a nie lokalu wraz pomieszczeniami przynależnymi i dlatego uważa, że złożył oświadczenie prawidłowej treści, zgodne także z zapisami w księdze wieczystej.
Prokuratura ma również wątpliwości co do zgłoszonych przez posła PiS udziałów w spółkach handlowych. Mejza twierdzi, że w tym przypadku po prostu się pomylił.
„Zwykły błąd pisarski, ale prokurator okręgowy w Zielonej Górze Robert Kmieciak uważa, że jestem przestępcą, dlatego, że nie wykazałem udziału o wartości, uwaga, 100 złotych”.
Według śledczych Mejza miał także wpisać do oświadczenia samochód, którego nie był właścicielem. Poseł PiS wyjaśniał, że w oświadczeniu wykazał samochód zarejestrowany na swojego ojca, ponieważ go użytkował.
Zarzuty prokuratury dotyczą oświadczeń majątkowych składanych przez Mejzę w związku z różnymi sprawowanymi funkcjami. Chodzi o:
Nieprawidłowości przy oświadczeniach poselskich mogą zostać zakwalifikowane jako składanie fałszywego oświadczenia (art. 233 kk). Grozi za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.
Podstawą zarzutów dotyczących oświadczenia majątkowego złożonego w trakcie pełnienia funkcji sekretarza stanu, mogłyby być ustawa o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby zajmujące kierownicze stanowiska państwowe.
Art. 14 ust. 1 tej ustawy przewiduje odpowiedzialność karną za podanie nieprawdy w treści oświadczenia majątkowego.
Niezgłoszenie wymaganych informacji do sejmowego Rejestru Korzyści to zdaniem prokuratury przestępstwo urzędnicze polegające na niedopełnieniu obowiązków przez funkcjonariusza publicznego i działanie na szkodę interesu publicznego.
Rekomendacja sejmowej komisji regulaminowej trafi teraz do marszałka Sejmu, który zarządzi głosowanie nad uchyleniem immunitetu i pociągnięciem posła Mejzy do odpowiedzialności karnej.