Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny
Szef MSWiA podkreślał podczas konferencji prasowej, że resort nie współpracuje z „obywatelskimi patrolami” na granicy z Niemcami.
Szef MSWiA Tomasz Siemoniak podczas poniedziałkowej konferencji prasowej zaapelował do wszystkich, którzy chcą „bronić polskich granic”, by wstępowali do Straży Granicznej. Jak podkreślał, resort nie współpracuje z „patrolami obywatelskimi”. Ocenił, że osoby przyjeżdżające na granicę z Niemcami jedynie „próbują robić zadymę”.
„Straż Graniczna czeka, mamy 1500 nowych etatów. Jeśli ktoś spełnia kryteria absolutnie będzie mile widziany. Natomiast ci, którzy chcą robić awantury, którzy obrażają policjantów, którzy szukają możliwości jakiegoś incydentu, absolutnie to potępiamy. W tych przypadkach, gdzie jest łamane prawo, odpowiednie organy będą reagowały” – mówił Siemoniak.
Chodzi o „obywatelskie patrole”, które skrzykują się na granicy polsko-niemieckiej, chcąc bronić Polski przed migrantami rzekomo odsyłanymi do naszego kraju z zachodu.
Tomasz Siemoniak podał, że liczba osób nielegalnie przekraczających granicę, jest w tym roku niższa niż w latach 2023-2024. Jak tłumaczył, dzięki „uszczelnieniu granicy polsko-białoruskiej”, sytuacja w tamtym regionie bardzo się poprawiła. Więcej problemów notuje się na granicy polsko-litewskiej. „Ci wszyscy, którzy nie przejdą granicy polsko-białoruskiej kierują się na północ i próbują tamtą drogą się przedostać” – mówił szef MSWiA.
„Mamy do czynienia z sytuacją, w której następuje instrumentalizacja polityczna tego, co się dzieje, budowane są ogromne emocje. A gdzie byli ci politycy dwa lata temu, gdy te liczby były znacząco większe, gdy obowiązywała tzw. doktryna Czaputowicza, tzn. możemy przymykać oczy na to, kto do Polski wjeżdża, bo i tak oni jadą do Niemiec” – mówił. „Dziś zbieramy owoce tego rodzaju polityki, bo to wytworzyło cały szlak przez Polskę” – ocenił.
Grupy „patrolujące” organizują się w mediach społecznościowych, podając sobie informacje o „zalewie” migrantami. Zachęcają innych do przyłączania się, pisząc: „Idziemy zapobiegać nielegalnemu przerzutowi ludzi zagrażających bezpieczeństwu naszych bliskich”. Część osób, które przyjeżdżają na „patrole” to ludzie związani z grupami kibolskimi.
Narrację „obywatelskich patroli” podsycają również politycy prawicy. Jarosław Kaczyński zapowiedział we wpisie na X, że posłowie PiS dołączą do tych, którzy „walczą o bezpieczeństwo naszych rodzin”. Mariusz Błaszczak napisał w niedzielę na portalu X: „Zachodnia granica Polski przestaje istnieć! Z Niemiec regularnie przerzucani są do nas nielegalni migranci, a rząd Tuska udaje, że nic się nie dzieje”. Dariusz Matecki regularnie publikuje na ten temat wpisy w mediach społecznościowych. W niedzielę napisał: „Trzymamy straż nad Odrą. Jesteśmy na przejściu granicznym Gryfino-Mescherin. Ekipy pilnują na zmianę. Nie ma zgody na przemyt nielegalnych migrantów z Niemiec dokonywany rękami polskich funkcjonariuszy!”.
Informacje o migrantach przywożonych na granicę z Niemcami dementował dziś premier Donald Tusk. Co nie oznacza, że problemu na granicy nie ma. „Osoby zawracane z Niemiec często są bez pieniędzy czy swoich rzeczy. Koczują przy granicy, niektóre z nich próbują ponownie nielegalnie przekroczyć granicę. Zawieszenie prawa do azylu na granicy polsko-białoruskiej powoduje, że część tych osób znajduje się w pułapce prawnej. Problem narasta i bez odpowiedniej pomocy możemy mieć tysiące osób o nieokreślonym statusie prawnym wegetujących w obszarze przygranicznym w tragicznych warunkach” – pisał w OKO.press analityk Fundacji Kaleckiego Paweł Jędral.
Przeczytaj także:
„Będziemy wspierać tych, którzy walczą o bezpieczeństwo naszych rodzin” – napisał na X Jarosław Kaczyński, zapowiadając, że posłowie PiS będą wspierać grupy „obywatelskiego patrolu” na granicy z Niemcami
Jarosław Kaczyński napisał na portalu X: „Niemcy regularnie przerzucają nielegalnych migrantów na naszą stronę. Państwo abdykowało, a chaos i bezkarność rosną z dnia na dzień”.
Prezes PiS dodał, że "funkcjonariusze nie mają narzędzi, by działać. Zostali zostawieni sami sobie. Państwo z dykty zawiodło po raz kolejny. To zwykli ludzie – obywatele – zaczynają się organizować, by bronić granicy. I nie zostawimy ich samych. Parlamentarzyści i działacze Prawa i Sprawiedliwości będą jeździć na granicę. Będziemy wspierać tych, którzy walczą o bezpieczeństwo naszych rodzin".
Kaczyński wylicza również, że rząd powinien natychmiastowo zakazać wjazdu na teren Polski osobom z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej oraz przywrócić wyrywkowe kontrole na granicy z Niemcami.
„Bezpieczeństwo Polski nie podlega negocjacjom. Dość bierności. Czas działać!” – dodał.
Na granicę polsko-niemiecką wyruszyły „obywatelskie patrole”, którzy planują bronić kraju przed migrantami, rzekomo przewożonymi do nas z zachodu. Szczecińska „Wyborcza” wyliczała, że w piątek wieczorem do Lubieszyna (woj. zachodniopomorskie) przyjechał tłum ponad 300 osób. Pierwsza grupa dojechała na granicę wcześniej, już w środę.
Grupy organizują się w mediach społecznościowych, podając sobie informacje o „zalewie” migrantami. Zachęcają innych do przyłączania się, pisząc: „Idziemy zapobiegać nielegalnemu przerzutowi ludzi zagrażających bezpieczeństwu naszych bliskich”. Część osób, które przyjeżdżają na „patrole” to ludzie związani z grupami kibolskimi.
Tak było chociażby w Świnoujściu, gdzie większość zebranych stanowili kibice Floty Świnoujście. Po zakończeniu swojej manifestacji rzucali wulgaryzmami w stronę policjantów. Joanna Agatowska, prezydentka Świnoujścia, próbowała uspokoić nastroje, mówiąc, że „osoby, które trafiają na teren naszego miasta w sposób nielegalny, są identyfikowane i zgodnie z obowiązującymi procedurami przekierowywane do odpowiednich ośrodków w Polsce”. Niestety, bezskutecznie.
O sytuację na granicy był pytany także Donald Tusk podczas poniedziałkowej konferencji prasowej.
„Informacje, że Polska jest zalewana nielegalnymi imigrantami ze strony zachodniej, to jest nieprawda. Są przypadki, które w tej chwili badamy szczegółowo. Zwróciłem się w także do rządu niemieckiego z informacją, że każdy taki przypadek będzie badany, a konsekwencją tego będzie niewpuszczanie nikogo” – mówił premier. „Wskazaliśmy także stronie niemieckiej, że jeśli będą powtarzały się przypadki, które z naszej z naszego punktu widzenia są wątpliwe, będziemy musieli przywrócić kontrole na granicy polsko-niemieckiej od strony polskiej i to taką efektywną” – dodał. Podkreślił jednak, że zamknięcie granicy z Niemcami wiązałoby się z problemami dla Polaków. „Problemem jest, że to będzie dotkliwe z punktu widzenia setek tysięcy Polaków, którzy przekraczają czasami codziennie granicę polsko-niemiecką” – mówił.
Przeczytaj także:
„To byłby niebywały skandal” – tak Donald Tusk powiedział o możliwym wecie Andrzeja Dudy wobec ustawy wiatrakowej.
Donald Tusk był pytany podczas konferencji prasowej w Konstancinie Jeziornej o to, czy prezydent Andrzej Duda podpisze ustawę wiatrakową. Sejm przyjął ją w ubiegłym tygodniu, dodając do niej zapis o zamrożeniu cen energii do końca 2025 roku.
Później media informowały nieoficjalnie, że Duda chce ją zawetować.
„Rozumiem, że pan premier i jego współpracownicy, wrzucając taką poprawkę, która ma zabezpieczyć Polaków przed wzrostami cen energii, po prostu próbuje wymusić na mnie podpis na tej ustawie, stawiając mnie pod ścianą. Ale musi pamiętać, że ja już kończę moją drugą kadencję” – powiedział prezydent.
Tusk o możliwym wecie prezydenckim powiedział: „To byłby niebywały skandal”.
„Nie wyobrażam sobie, aby prezydent Duda chciał zawetować ustawę, która mrozi na kolejne miesiące ceny energii” – podkreślał premier. „Temat bezpieczeństwa energetycznego był głównym tematem zwołanej przez pana prezydenta Rady Bezpieczeństwa. Znam opinię pana prezydenta – wypowiedział ją expresis verbis – że mu się nie podobają wiatraki na ziemi. Ja mam informację dla wszystkich i dla pana prezydenta, że wiatraki nie są może najpiękniejszym elementem nie tylko polskiego krajobrazu, ale nadal pozostają najtańszym potencjalnym źródłem energii. Na tym polega problem. Musimy dokonywać wyborów” – mówił.
Tusk dodał, że Polska potrzebuje rozwiązań, które pozwolą dostarczać energię w perspektywie najbliższych miesięcy i lat.
„Prąd z elektrowni jądrowej popłynie nie jutro i nie za miesiąc. To jest inwestycja, która będzie trwała jeszcze lata. Dzisiaj szukamy tanich źródeł energii, które będą mogły dostarczać prąd w perspektywie najbliższych kilkudziesięciu miesięcy, a nie kilkunastu lat” – zaznaczył.
W środę 25 czerwca Sejm przegłosował ustawę wiatrakową, która znosi ograniczenia odległości od domów, blokujące od lat rozwój energetyki z wiatru.
Co zakładają więc nowe przepisy?
Ustawa wprowadza też fundusz, z którego mieszkańcy okolic farm wiatrowych dostaną pieniądze „do ręki". Według rzecznika rządu Adama Szłapki może chodzić o nawet 20 tys. złotych na gospodarstwo.
Przeczytaj także:
Donald Tusk zapowiada pożyczkę na inwestycje w sieci przesyłowe. Na konferencji prasowej wypowiedział się również m.in. w sprawie sytuacji na granicy z Niemcami.
Poniedziałkową konferencję premiera Donalda Tuska zorganizowano w siedzibie Polskich Sieci Elektroenergetycznych w Konstancinie-Jeziornej. Razem z ministrą klimatu Pauliną Hennig-Kloską premier zapowiadał inwestycje z KPO w sieci przesyłowe. „To inwestycje w bezpieczeństwo energetyczne każdej polskiej rodziny i całego państwa” – mówił Tusk.
Dziś podpisano umowę na pożyczkę, jaką Bank Gospodarstwa Krajowego udzieli spółce Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE). Będzie to 10,8 miliarda złotych na budowę nowych linii przesyłowych energii elektrycznej. Tusk wyjaśniał, że 25-letnia pożyczka ma oprocentowanie 0,5 proc. Planowane inwestycje w system przesyłowy nazwał częścią „pakietu antyblackoutowego”.
„To będzie cały pakiet decyzji i zmian, które spowodują, że Polska powinna być bezpieczna od tego typu dramatycznych zdarzeń (blackoutów – od aut.). Ale bez nakładów takich jak te, o których dzisiaj mówimy tutaj, nie było by to możliwe” – mówił Tusk.
Jakie jeszcze wątki poruszono na konferencji?
„Otrzymałem informację, że od 1 lipca region europejski Orlenu – obejmujący Polskę, Litwę i Czechy – będzie w 100 procentach wolny od dostaw rosyjskiej ropy” – powiedział Tusk.
Oświadczenie w tej sprawie wydał również Orlen. „Zakończyliśmy ostatni kontrakt na dostawy ropy naftowej z Rosji do Czech. To oznacza, że 1 lipca 2025 Grupa Orlen, a dzięki temu cały region będzie wolny od rosyjskiej ropy naftowej. Zamknęliśmy ten rozdział i wspólnie budujemy bezpieczną przyszłość regionu” – powiedział cytowany w komunikacie prezes Orlenu, Ireneusz Fąfara.
Na konferencji prasowej podkreślał: „Pieniądze z rosyjskie ropy nie będą wykorzystywane przeciwko tym, przeciwko którym nie powinny być wykorzystywane. Za pieniądze z ropy rosyjskiej nie będą ginęli ludzie w Ukrainie”. Wyjaśniał, że ropa do czeskich rafinerii Orlenu będzie płynąć z południa przez rurociąg TAL. Orlen kupuje obecnie ropę – jak wyliczał Fąfara – z Bliskiego Wschodu i Zatoki Perskiej, Morza Północnego, Afryki oraz obu Ameryk.
Tusk podkreślał podczas konferencji w PSE: „Jeszcze dziś będę miał odprawę z szefostwem MSWiA, Straży Granicznej, wojska i policji. Ocenimy sytuację na wszystkich granicach”. Chodzi o „obywatelskie kontrole” na zachodniej granicy, które „kontrolują”, czy nie docierają tam migranci.
„Informacje, że Polska jest zalewana nielegalnymi imigrantami ze strony zachodniej, to jest nieprawda. Są przypadki, które w tej chwili badamy szczegółowo. Zwróciłem się w także do rządu niemieckiego z informacją, że każdy taki przypadek będzie badany, a konsekwencją tego będzie niewpuszczanie nikogo” – mówił premier. „Wskazaliśmy także stronie niemieckiej, że jeśli będą powtarzały się przypadki, które z naszej z naszego punktu widzenia są wątpliwe, będziemy musieli przywrócić kontrole na granicy polsko-niemieckiej od strony polskiej i to taką efektywną” – dodał. Podkreślił jednak, że zamknięcie granicy z Niemcami wiązałoby się z problemami dla Polaków. „Problemem jest, że to będzie dotkliwe z punktu widzenia setek tysięcy Polaków, którzy przekraczają czasami codziennie granicę polsko-niemiecką” – mówił.
Premier był również pytany o uznanie ważności wyborów prezydenckich. Uchwałę w tej sprawie przyjmie we wtorek Izba Kontroli Nadzwyczajnej. „Każde orzeczenie tej Izby, której legalność jest kwestionowana nie tylko tu, w kraju, ale także przez instytucje międzynarodowe, jest publikowane z dodatkową informacją o stanie prawnym, a więc o wadliwości powołania tej Izby. Nie uznajemy tych orzeczeń, tej Izby, jako prawnie bezbłędnych” – mówił Tusk. „Każde orzeczenie Izby jest przez nas publikowane z adnotacją informującą, że zgodnie z uchwałą rządu, z punktu widzenia rządu, to orzeczenie jest z natury obarczone tą wiarą prawną. I tu się nic nie zmieni” – dodał.
Podkreślił również, że ostateczna decyzja w tej sprawie należy do Sądu Najwyższego.
„Nie może być tak, że ja będę publikował lub nie publikował orzeczenia tej czy innej instytucji, w zależności od tego, czy mi się podobają, czy nie podobają wyniki wyborów. W związku z tym, także w przypadku tych wyborów będziemy traktowali orzeczenia Izby tak samo jak w przypadku poprzednich orzeczeń. Od oceniania tego, czy wybory są ważne, czy nieważne, jest Sąd Najwyższy” – komentował premier.
Polska prezydencja skupiała się na kwestiach bezpieczeństwa i obronności. Od wtorku prezydencję w Radzie UE przejmie Dania.
Polska prezydencja w Radzie Unii Europejskiej, która zaczęła się 1 stycznia, kończy się właśnie dziś. Była to druga prezydencja sprawowana przez nasze państwo (po raz pierwszy sprawowała ją w 2011 roku).
Rząd Donalda Tuska skupiał się przez pół roku na kwestiach bezpieczeństwa i obronności.
„Dzięki staraniom polskiej prezydencji aż 150 mld euro w ramach programu SAFE wesprze rozwój przemysłu zbrojeniowego w krajach UE. Polska będzie jednym z największych beneficjentów tego projektu” – czytamy w podsumowaniu prezydencji.
Rzecznik rządu Adam Szłapka mówił na konferencji prasowej w piątek 27 czerwca. „To jest coś, co się wcześniej w czasie prac Unii Europejskiej nie wydarzyło. Od kierunkowej decyzji politycznej, położenia aktu legislacyjnego na stole, do przyjęcia konkretnego programu, z procedurami, z zasadami i z konkretnymi pieniędzmi – 71 dni”.
Rząd wśród sukcesów wymienia również pakiet farmaceutyczny, który będzie największą od lat reformą tego sektora w UE oraz uruchomienie Europejskiego Programu Przemysłu Obronnego EDIP. Ekipa Donalda Tuska cieszy się również z uzyskania europejskiego wsparcia dla Tarczy Wschód.
„Polska jako pierwsza zaproponowała bezprecedensowe rozwiązanie – możliwość czasowego zawieszenia prawa do azylu, które było wykorzystywane przez wrogie Europie reżimy. Unia musi podążać szlakiem wytyczonym przez Polskę i utrzymać twarde stanowisko w walce nielegalną migracją – stawką jest przyszłość naszej wspólnoty” – wskazuje rząd.
Prezydencję w Radzie UE przejmie teraz Dania.
W OKO.press opisywaliśmy szeroko wszystkie te kwestie. Wskazywaliśmy m.in., że zawieszenie prawa do azylu jest niezgodne z konstytucją i prawem międzynarodowym.
Ustawa zawieszająca to prawo na każdym etapie prac – od zapowiedzi Donalda Tuska do posiedzenia Senatu – była krytykowana przez prawników, organizacje pozarządowe i humanitarne, RPO, RPD. Niezgodność z prawem międzynarodowym zarzucał jej UNHCR. Jednoznaczną opinię przedstawiło Biuro Legislacyjne Sejmu i Biuro Legislacyjne Senatu. Marszałek Senatu Maciej Żywno zaznaczał: „Proponowana ustawa nie znalazła nigdzie prawnej akceptacji, de facto na żadnym poziomie opinii poza Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji, bo nawet Straż Graniczna tutaj ustawia się w formule, że co rząd przygotuje, to w takiej konwencji będzie pracować. Natomiast jest sytuacja niezmienna, że od pozycji Biura Legislacyjnego przez wszystkie opinie prawne, od Rzecznika Praw Dziecka przez organizacje pozarządowe i dzisiaj naprawdę żaden z tych głosów nie był głosem, który by uzasadnił wprowadzenie”.
Mimo tego została przyjęta niemal jednogłośnie.
Przeczytaj także: