W niedziele trwały analizy, co oznacza zapowiedź Tuska o zawieszeniu prawa do azylu. Prawo i Sprawiedliwość na swoim kongresie wchłonęło Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobry.
O zagrożeniu powodzią rząd informował z wyprzedzeniem, zawczasu na baczność postawił wszystkie służby, a potem przewodniczył zarządzaniu kryzysowemu. Tomasz Siemoniak sprawozdaje w Sejmie działania swojego resortu podczas powodzi
Podczas swojego wystąpienia szef MSWiA przedstawił swoiste “kalendarium powodziowe”, które miało pokazać, że reakcja rządu na powódź była adekwatna i na czas. A nawet przed czasem.
Środa, 11 września
“W najbliższych dniach IMGW prognozuje intensywne nawalne opady deszczu w znacznej części Polski, co może skutkować podtopieniami i gwałtownym wzrostem poziomu w rzekach.
Przygotuj się na zagrożenie i nie daj się zaskoczyć. Pamiętaj o zasadach bezpieczeństwa. Upewnij się, że cała rodzina wie, co robić w czasie powodzi. Utrzymuj naładowany telefon i powerbank. Nie zbliżaj się do wezbranych rzek. Słuchaj poleceń służb”.
Czwartek, 12 września
Piątek, 13 września
Sobota, 14 września
Niedziela, 15 września
Poniedziałek, 16 września
“To rozporządzenie o stanie klęski żywiołowej rozszerzaliśmy w następnych dniach po to, aby wszystkie poszkodowane powiaty i gminy mogły być nim objęte, aby wszystkim służbom, samorządom dać możliwość pełnego działania i jeśli chodzi o walkę z zagrożeniami i wsparcie obywateli”
“Premier już o tym wspominał, do tej pory 30 tys. rodzin otrzymało ten zasiłek, zostały zaangażowane w to środki w wysokości 135 mln zł”
Środa, 18 września
“To rozwiązanie zastosowane w polskich warunkach po raz pierwszy, w mojej ocenie bardzo się sprawdziło”
- mówił Siemoniak w Sejmie
Na pokazanym w telewizji posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa, czyli spotkaniu najbliższych współpracowników Putina, zapowiedział on zmianę doktryny nuklearnej Rosji. Powodem użycia bomby atomowej przez Moskwę może być “wykrycie rozpoczęcia masowego wystrzeliwania rakiet, samolotów lub dronów”. Może, nie musi.
Tyle że Rosja już jest w zasadzie obiektem takich ataków.
Zgodnie z dotychczasową rosyjską doktryną nuklearną z 2020 r. Rosja daje sobie prawo do użycia broni jądrowej, jeżeli użyje jej przeciwnik (wobec Rosji lub „jej sojuszników”), albo jeżeli zaatakuje “obiekty niezbędne do działań odwetowych sił nuklearnych”, a także w przypadku agresji z użyciem broni konwencjonalnej, gdy zagrożone jest samo istnienie państwa.
Teraz dopisane ma być, że Rosja może użyć broni atomowej, jeśli zaatakuje ją bronią konwencjonalną państwo, które samo nie ma broni jądrowej, ale ma sojusznika, który bombę atomową. „Proponujemy, aby agresję na Rosję ze strony jakiegokolwiek państwa nieposiadającego broni jądrowej, ale z udziałem lub wsparciem państwa posiadającego broń jądrową, uważać za wspólny atak na Federację Rosyjską” – powiedział Putin.
Jak wiadomo, Rosja uważa się teraz za ofiarę agresji ze strony Ukrainy. Choć zgodnie z prawem międzynarodowym Ukraina ma prawo atakować najeźdźcę, prowadząc wojnę obronną. Zaś znienawidzeni przez propagandę sojusznicy Ukrainy — zwani przez nią „Anglosasami” — taką bron mają.
“Rozważymy [też] tę możliwość po otrzymaniu wiarygodnych informacji o masowym wystrzeleniu broni ataku kosmicznego i przekroczeniu przez nią naszej granicy państwowej, mam na myśli samoloty strategiczne lub taktyczne, rakiety manewrujące, drony, samoloty hipersoniczne i inne” – powiedział Putin.
Jak to interpretować? O tym, czy Putin użyje broni jądrowej, wie tylko Putin i jego koledzy. Wszyscy inni mogą się tego tylko domyślać i ewentualnie próbować wybić te pomysły Putinowi z głowy.
Warto jednak pamiętać, że straszenie wojną jądrową trwa od początku pełnoskalowego najazdu Rosji na Ukrainę. Putin w ten sposób starał się powstrzymywać zachodnią pomoc dla Ukrainy. W 2022 i 2023 roku takich groźby było kilka. Ale w marcu 2024, w dużym wywiadzie dla nadwornego propagandysty Dmitrija Kisielowa Putin mówił pojednawczo: „Rosja jest gotowa na wojnę nuklearną, ale w Waszyngtonie jest wystarczająco dużo wykwalifikowanych specjalistów, aby zapobiec eskalacji”.
Kisielow jest autorem trzygodzinnego programu podsumowującego tydzień w niedzielę wieczorem (“Wiesti Niedieli”). Choć dopuszczony do osoby wodza usłyszał, że wojna atomowa nie jest w planach, to straszy nią cały czas. Bo taka jest linia propagandy. Kisielow regularnie puszcza materiały o tym, że Rosja jest potęgą jądrową, a świat istnieje tylko dlatego, że Putin powstrzymuje się od naciśnięcia guzik. Stałym elementem kremlowskiej propagandy są też fantazje o zniszczeniu bombą atomową Waszyngtonu albo nawet całych Wysp Brytyjskich.
Jeśli chodzi o oficjalne deklaracje, to także w tym roku kilka razy się one zmieniały.
Co jest istotne, to to, że zmiana doktryny odbyła się to “publicznie” . Została sfilmowana tak, jakby posiedzenie putinowskiej Rady Bezpieczeństwa odbywało się na żywo, na oczach widzów. I była to czołówka wieczornych telewizyjnych “Wiesti” (zdjęcie na górze).
“Putin po raz pierwszy publicznie odbył posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Rosji dotyczące odstraszania nuklearnego”
- podkreśliła agencja TASS.
Kolejne ostrzeżenie nuklearne Kremla może być ostrzeżeniem dla Zachodu i Ukrainy. Ale na pewno jest komunikatem wewnętrznym. Sposobem propagandy na pocieszenie i podniesienie na duchu mieszkańców Rosji.
O tym, że straszenie bronią atomową pozwala Putinowi unikać odpowiedzi na pytanie o stan kraju w trzecim roku wojny, pisaliśmy tu:
Rząd po raz kolejny rozszerza obszar obowiązywania stanu klęski żywiołowej. Stan nadzwyczajny ogłoszono dziś na terenie Legnicy oraz w gminie Mietków
W Dzienniku Ustaw opublikowano nowelizację rozporządzenia ws. rozszerzenia terenów objętych stanem klęski żywiołowej. Od 26 września 2024 roku ogłoszono stan klęski żywiołowej w Legnicy oraz w gminie Mietków.
Na terenie gminy Mietków znajduje się zbiornik retencyjny, który powstrzymał falę powodziową sunącą w zeszłym tygodniu na Wrocław. O wprowadzenie stanu klęski żywiołowej w Mietkowie wnioskowali do rządu włodarze gminy. Chcieli, aby mieszkańcy dotknięci powodzią będą mogli skorzystać z rządowej pomocy dla powodzian.
Rząd wprowadził stan klęski żywiołowej 16 września. W kolejnych dniach sukcesywnie rozszerzał zakres. Obecnie obowiązuje on:
Po przesłuchaniu trzech polskich kandydatów Komitet Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy postanowił rekomendować Annę Adamską-Gallant na stanowisko sędziego Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
Europejski Trybunał Praw Człowieka to instytucja Rady Europy. Zasiada w nim 47 sędziów, po jednym z każdego państwa, w którym obowiązuje Europejska Konwencja Praw Człowieka. Anna Adamska-Gallant była jedną z trzech kandydatur, którą Polska przedstawiła na stanowisko sędziego ETPCz.
16 września Komitet Zgromadzenia Parlamentu Europy do wyboru sędziego ETPCz przesłuchał polskich kandydatów i zdecydował się rekomendować na to stanowisko Annę Adamską-Gallant. 1 października odbędzie się głosowanie Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy nad przedstawionymi rekomendacjami, i de facto powołanie na stanowisko sędziego ETPCz.
Anna Adamska-Gallant jest doktorem nauk prawnych i adwokatem.
Wcześniej przez prawie 11 lat była sędzią w Polsce, w latach 2009-2013 prezeską lubelskiego oddziału Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, zaś w latach 2010-2012 członkinią zarządu krajowego.
Specjalizuje się w krajowym i międzynarodowym prawie karnym i prawie praw człowieka.
Od 2013 do 2018 roku była sędzią międzynarodowym w ramach misji praworządności Unii Europejskiej w Kosowie, gdzie sądziła sprawy o zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości popełnione w czasie konfliktów na terenie byłej Jugosławii. W 2015 r. została powołana na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego Kosowa. Doradzała także w procesie budowania niezależnego sądownictwa na Ukrainie.
Od 2018 r. pracuje jako niezależna ekspertka do spraw wymiaru sprawiedliwości i rządów prawa m.in. dla Expertise France, Rady Europy oraz Banku Światowego. Współpracuje ze stowarzyszeniem Europejscy Sędziowie dla Demokracji i Wolności (MEDEL). Należy do Stowarzyszenia im. prof. Zbigniewa Hołdy. Wykłada w Katedrze Kryminologii i Nauk o Bezpieczeństwie Uniwersytetu Wrocławskiego.
Jak ustaliła Gazeta Wyborcza, ministra kultury Hanna Wróblewska powoła nowego dyrektora Muzeum Historii Polski. To kulturoznawca prof. Marcin Napiórkowski
Na stanowisku dyrektora Muzeum Historii Polski Napiórkowski zastąpi prof. Roberta Kostro, który pełnił tę funkcję od 2006 roku, czyli od momentu powołania muzeum.
Kostro został odwołany przez ministrę Wróblewską w związku z „licznymi naruszeniami zasad efektywności gospodarowania mieniem".
Odwołaniu Kostry sprzeciwiła się jednak rada muzeum, powołana już po wyborach 15 października przez ministra Bartłomieja Sienkiewicza. O zmianę decyzji apelowali m.in. historyk prof. Tomasz Nałęcz, dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau dr Piotr Cywiński, były prezes TVP Jan Dworak, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej" Bogusław Chrabota, oraz opozycjoniści w czasach PRL Eugeniusz Smolar i Kazimierz Wóycicki.
Urodzony w 1985 roku Marcin Napiórkowski jest doktorem habilitowanym i jednym z najmłodszych profesorów uczelnianych na Uniwersytecie Warszawskim. Wykłada w Instytucie Kultury Polskiej UW.
Naukowo zajmuje się semiotyką kultury, pamięcią zbiorową oraz analizą narracji politycznych.
Napiórkowski jest także współautorem hitowego musicalu “1989”, który opowiada o wydarzaniach Okrągłego Stołu. Musical w reżyserii Katarzyny Szyngiery wystawiał Teatr Słowackiego i Gdański Teatr Szekspirowski, był także emitowany w Teatrze Telewizji.